- Opowiadanie: Peter Barton - e-interwencja

e-interwencja

Tekst miał być na konkurs “Interwencja informatyka” ale coś mi się mocno z limitami pomieszało, stąd go grzecznie przeniosłem... a potem go znowu otagowałem zgodnie z sugestią Wilka-Zimowego.

Straszny pieprznik za który serdecznie przepraszam.

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

e-interwencja

Informatyk miał przyjechać między dziesiątą a jedenastą. Zniecierpliwiony Tytoniusz po raz kolejny spojrzał na zegarek. Zastanawiał się, czy serwisant pojawi się w ciągu najbliższych trzech minut, czy też spóźni się, jak to oni wszyscy mają w zwyczaju. Bo dłużej trwała poprzednia naprawa, bo korek, bo objazd… zawsze znajdą jakąś pokrętną wymówkę.

Punktualnie o jedenastej rozległo się pukanie do drzwi. To niemożliwe. Przed sekundą, może dwiema, po drugiej stronie wizjera nie było nikogo. Teraz jednak to nieważne. Jest. Przyszedł. Na pewno naprawi. Przecież nie może być inaczej. Uchylił drzwi. Do przedsionka wkroczył chudy jegomość, z twarzy podobny zupełnie do nikogo. Ubrany w czarny golf, na nim popielata, sztruksowa marynarka z łatami na łokciach. Wraz z serwisantem do środka napłynęło mroźne powietrze. Czyżby na zewnątrz było aż tak zimno?

Mijając Tytoniusza, bardziej płynąc niż idąc, spec od komputerów skierował się korytarzem do pokoju znajdującego się na jego końcu. Sposób, w jaki go zignorował, oraz znajomość rozkładu pomieszczeń wprawiły domownika w takie osłupienie, że stał przez długą chwilę z rozdziawioną gębą trzymając klamkę nadal otwartych drzwi wejściowych.

– Dzień dobry, Tytoniuszu. – Usłyszał beznamiętnie wypowiedziane słowa.

– Czy my się znamy? Nie przypominam sobie, żebym pana kiedykolwiek wzywał.

– Pamięć bywa ulotna. Należy robić kopie zapasowe… Taki żart opowiadany przez informatyków.

– Jest… – Spojrzał ze smutkiem na komputer.

– Tak, tak. Czarny, zimny, jak powitanie grabarza.

Usiadł przed monitorem i wyciągnął zza pazuchy palmtop. Podpiął pod martwe urządzenie i zaczął odprawiać swoje informatyczne czary. Po kilku sekundach na ekranie pojawiły się zielone litery, cyfry i inne znaki, których kolumny przeplatały się w majestatycznym tańcu, pędząc z góry na dół oraz z lewej strony do prawej.

– Przyszedłem w samą porę. Jeszcze godzina, dwie i nie byłoby czego ratować.

– Wie pan co się stało? Można to… naprawić? – zapytał z nadzieją w głosie.

– Musisz, Tytoniuszu, we mnie uwierzyć. Tylko i aż tyle. Oczywiście, że wiem co się stało. Efekt Pattego-Meyera.

– Że jak?

– Same incydenty zdarzają się od około siedmiu lat, ale dopiero w zeszłym roku Patty i Meyer stworzyli odpowiednie algorytmy do ich opisu. To tak naprawdę sztuczna inteligencja rezydująca w sieci i potrafiąca mutować a nawet tworzyć nowe wirusy, robaki, trojany, et cetera. Jest kilka czynników wpływających… na ten przykład… twoje zamiłowanie do stronek dla dorosłych, nota bene poza tym, że złymi ze względu na zagrożenia dla bezpieczeństwa komputerowego, to jeszcze słabiutkie jeśli chodzi o treść i jakość. Mogę przesłać ci linki do zabezpieczonych stron, które dodatkowo bardziej trafią w twoje gusta.

Tytoniusz początkowo pobladł, a następnie jego twarz nabrała głębokiej purpurowej barwy.

– Co cię to interesuje, jakie strony… – Jego podniesiony głos powoli zelżał, by w końcu stać się szeptem.

– OK. Chcę tylko pomóc. Uratować dane. I przestrzec na przyszłość. Kurczę! I te dziewuchy z portali randkowych. Jesteś pewien, że wszystkie są kobietami? A jeśli nawet są, to czy są bezbronnymi ciziami? Facet! Połowa hakerów, to babki. Zaufaj mi, niektóre są cholernie dobre, znam większość z nich. A poza tym całe stada botów tu siedzą.

– O, o… – pomruk informatyka nie zwiastował niczego dobrego.

– Coś się stało?

– Rocznie głupio przegrywasz dwadzieścia tysi. To nie strata na niestabilności rynku, tylko strata na braku myślenia! Kto teraz gra intuicyjnie?! Tylko algorytmy. I to dobre. Tylko one mogą ci pozwolić zarabiać. Mam takie jeśli chcesz. Giełda?! Hazard?! Cholerny amator z ciebie, żeby nie powiedzieć, że frajer.

Tytoniusz siedział jak sparaliżowany szukając sił by wydobyć z siebie głos. Strużki potu spływały mu po skroniach, karku i plecach. A przecież nadal czuł ten sam przejmujący chłód, który wypełnił mieszkanie o godzinie jedenastej. Wreszcie przełamał się.

– Po jaką cholerę cię wybrałem?! Zamiast naprawić sprzęt, dajesz mi te wszystkie gówniane rady!

– Nadal naiwnie myślisz, że to ty mnie wybrałeś? Twój biologiczny algorytm jest pełen błędów. Jest jednym wielkim nieporozumieniem. Nie tylko twój komputer wymaga naprawy Tytoniuszu ale przede wszystkim ty sam. Nie przejmuj się. Ciebie też potrafię naprawić. Wystarczy, że we mnie uwierzysz.

Tytoniuszowi przez chwilę wydawało się, że w oczach informatyka zobaczył czerwone płomienie. Pomyślał, że to przecież niemożliwe. Pewnie światło specyficznie oświetliło jego zmęczone, przekrwione oczy.

– Wiesz o mnie wiele.

– Wiem o tobie wszystko Tytoniuszu.

– Wszystko, to dużo.

– Wszystko znaczy dokładnie wszystko. Wiem gdzie się urodziłeś, gdzie chodziłeś do szkoły, jakich miałeś przyjaciół i co robiłeś w czwartej klasie po piątkowych lekcjach. Wiem co jesz, jakie ubrania i kosmetyki kupujesz. Potrafię wymienić wszystkie twoje kobiety z imienia i nazwiska. Potrafisz to zrobić? A wiedziałem to wszystko zanim przekroczyłem próg twojego mieszkania. Zanim spojrzałem w twoje oczy Tytoniuszu, choć ich wygląd również znam od kiedy pojawiłeś się na tym świecie.

– Uwierz mi człowieku małej wiary, dane których tak pragniesz nie są zgubione. I zdecydowanie nie są ważne. Istotne czego już dokonałeś. Co już zrobione. Wszystko co się wydarzyło, co minęło i nigdy się nie powtórzy. Tylko na podstawie tego, co było, może powstać jutro. Mimo wszystko jesteśmy podobni do siebie. Potrafimy psuć i naprawiać, niszczyć i budować. My decydujemy o tym co będzie…

W jednej chwili cały pokój ogarnęła ciemność i cisza. Przez okna nie docierała nawet krztyna światła. Kolejne sekundy wydawały się całymi kwadransami.

Kiedy światło znowu wydobyło się z LED-ów, poza Tytoniuszem nie było nikogo w pokoju. Komputer powoli uruchamiał system. Lampy za oknem zapalały się jedna po drugiej, a ciepło z grzejników przyjemnie rozchodziło po mieszkaniu.

Tytoniusz pomyślał, że to był diabelnie dziwny sen. Spojrzał na pulpit. Są wszystkie dane. Świetnie.

Nagle ekran zamigotał a po chwili wyświetlił się na nim komunikat.

 

UWIERZ W SIEBIE, TYTONIUSZU.

UWIERZ WE MNIE.

Koniec

Komentarze

Ej, ale nie ma powodu czekać na wiadro pomyj, bo tekst jest IMHO całkiem niezły. Udało Ci się stworzyć nastrój trochę absurdu, a trochę grozy, całkiem efektownie, na dodatek zakończenie jest intrygujące. Zupełnie udany tekst.

ninedin.home.blog

Podoba mi się niecodzienne spotkanie Tytoniusza z osobliwym informatykiem i wszystko byłoby nieźle, gdyby nie wykonanie pozostawiające nieco do życzenia.

 

Bo dłu­żej za­ję­ła po­przed­nia na­pra­wa… ―> Bo dłu­żej trwała po­przed­nia na­pra­wa

 

oraz z lewej stro­ny do pra­wej . ―> Zbędna spacja przed kropką.

 

– Co cię to in­te­re­su­je jakie stro­ny… – jego pod­nie­sio­ny głos… ―> – Co cię to in­te­re­su­je jakie stro­ny… – Jego pod­nie­sio­ny głos

Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać dialogi: http://www.forum.artefakty.pl/page/zapis-dialogow

 

Tylko one mogą Ci po­zwo­lić za­ra­biać. ―> Tylko one mogą ci po­zwo­lić za­ra­biać.

Zaimki piszemy wielką literą, kiedy zwracamy się do kogoś listownie.

 

Stróż­ki potu spły­wa­ły mu po skro­niach, karku i ple­cach. ―> Czy na pewno po skroniach, karku i plecach spływały mu kobiety pilnujące potu?

Poznaj znaczenie słów stróżkastrużka.

 

W jed­naj chwi­li cały pokój… ―> Literówka.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ninedin – dziękuję za dobre słowo. Oczekiwanie na zawartość wiader jest związana z pisaniem na ostatnią chwilę i notorycznym brakiem czasu oraz zmęczeniem. Pomimo że wyprodukowałem sporo błędów w tekście, to przypuszczałem że będzie gorzej. Jeszcze raz dzięki za przeczytanie i komentarz.

 

Reg – dzięki za ogarnięcie wzrokiem całego tekstu, miłe mym oczu słowa i łapankę. Poprawione. O ile prawdopodobnie literówki wyłapałbym przy kolejnym czytaniu o tyle za stróżki się wstydzę. A w sumie, to one powinny się wstydzić, tak bezwstydnie się szwendać się po moim bohaterze. Dzięki, dzięki, dzięki.

Bardzo proszę, proszę, proszę, Peterze.

O tak! Stróżki, niby takie użyteczne, bo mogą popilnować tego i owego, a w rzeczywistości podstępne są i niecnie mącą zamiary autorów. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Bo to stróżki piekielne były ;)

Nie inaczej, Peterze, nie inaczej. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Całkiem fajne. Nieźle się czyta, powiało grozą. Czy to sam Bóg odwiedził Tytoniusza?

 

Do przedsionka wkroczył chudy jegomość, z twarzy podobny zupełnie do nikogo.

Eee, on podobny do Nikogo, czy też niepodobny do nikogo?

 

Ta ignorancja

Przypuszczam, że chodziło o arogancję

 

– Dzień dobry Tytoniuszu. – usłyszał

– Dzień dobry, Tytoniuszu – usłyszał

 

– Co cię to interesuje (,) jakie strony…

Przecinek

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Eee, on podobny do Nikogo, czy też niepodobny do nikogo?

Irko, zdanie: Z twarzy podobny zupełnie do nikogo. – to cytat z filmu Miś.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Reg, ups, ale ja jestem raczej czytająca niż oglądająca. :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Irko, teraz to i ja niczego nie oglądam, ale Miś jest sprzed niemal czterdziestu laty, a wtedy to ho, ho, ho! ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Irko – dzięki za dobre słowo i wyłapanie kolejnych byków oraz byczków. Za chwilkę poprawię.

Bóg, szatan a może jego (Tytoniusza) alter ego. To miało pozostać niejasne. Fajnie, że takie pozostało. Celem całego zamieszania było pokazanie Tytoniuszowi, że jest bardzo ułomny i nie może zmienić przeszłości ale może kreować przyszłość (również swoją).

Arogancja, ignorancja. Obie te cechy miał informatyk, stąd muszę się zastanowić czy wprowadzić tą korektę. Był arogancki ale też ignorował Tytoniusza mijając go ostentacyjnie.

Reg, Najdroższa, sto procent racji. Zapożyczenie z “Misia” ale dość istotne. W oryginale śmieszne, tutaj nie ma takiej konotacji ale doskonale charakteryzujące człowieka, który jest pospolity i nie warty zapamiętania. Informatyk właśnie ma taki być.

;D

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Peterze, ale za SJP PWN ignorancja to:

ignorancja «nieznajomość czegoś lub brak wiedzy z jakiejś dziedziny»

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Opowiadanie jest czy jest zgłoszone do konkursu? Ze względu na limit nie zostanie sklasyfikowane, ale skoro przez moment miało tag, to komentarza jurorskiego po wynikach może się doczekać, więc zachęcam do przywrócenia oznaczenia :) 

Irko – mieszasz mi w głowie. Nie jestem pewien czy to dobrze ;)

 

Wilku biały i zimny, dziękuję za zaproszenie. Nie wypada mi odmówić. A co tam.

Peterze, jest różnica znaczeniowa pomiędzy czasownikiem ignorować (celowo nie zauważać lub nie brać pod uwagę), a rzeczownikiem ignorancja (brak wiedzy w jakiejś dziedzinie).

Ta ignorancja oraz znajomością rozkładu pomieszczeń wprawiły domownika w takie osłupienie,

Aby to zdanie trzymało się kupy, powinno brzmieć:

Ta arogancja oraz znajomość rozkładu pomieszczeń…

lub na przykład

Sposób w jaki go zignorował oraz znajomość rozkładu pomieszczeć…

czy też coś w tym guście.

 

 

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Motyla noga. Sto procent racji Irka. Dzięki.

:)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Dość intrygujący tekst. Zaczynało się całkiem niewinnie, ale zakończeniem udało Ci się wzbudzić we mnie pewien niepokój. Tajemniczy informatyk pozostaje tajemniczy do samego końca – czy to jakiś bóg, a może jakaś mara alter-ego bohatera? Ciekawe, ciekawe.

Generalnie czytało się dobrze, troszkę mi czasem zazgrzytał nienaturalnie jakiś dialog lub reakcja nie wydawała się współmierna – np. te stróżki potu w takiej ilości bardziej mi sugerują jakąś chorobę, niż reakcję na stres, nawet jeśli jest to stres znaczny.

Jest ok :)

Edit: ha, teraz widzę w komentarzach, że też wspominałeś o alter-ego :)

Dzięki Nir za przeczytanie i komentarz. To wiele dla mnie znaczy. Dziękuję.

Nawet ciekawa opowieść o cyfrowym informatyku/Wielkim Bracie/alter ego. Intrygujące imię dla głównego bohatera.

Dość często powtarzało się “że”. Interpunkcja wymaga poprawy, kilka przykładów:

Zastanawiał się[+,] czy serwisant pojawi się w ciągu najbliższych trzech minut, czy też spóźni się[+,] jak to oni wszyscy mają w zwyczaju.

Brakujące przecinki.

 

Sposób[+,] w jaki go zignorował[+,] oraz znajomość rozkładu pomieszczeń wprawiły domownika w takie osłupienie, że stał przez długą chwilę z rozdziawioną gębą trzymając klamkę nadal otwartych drzwi wejściowych.

Przecinki, tu wydzielamy zdanie podrzędne.

 

 

 

– Dzień dobry, Tytoniuszu. – usłyszał beznamiętnie wypowiedziane słowa przez gościa.

To słowo dużą literą, bo rozpoczyna didaskalia, a nie opisuje mowy.

 

Same incydenty zdarzają się od około siedmiu lat[+,] ale dopiero w zeszłym roku Patty i Meyer stworzyli odpowiednie algorytmy do ich opisu.

Przecinek przed “ale”.

 

Cholerny amator z ciebie, żeby nie powiedzieć[+,] że frajer.

Przecinek przed “że”.

 

Tylko na podstawie tego[+,] co było[+,] może powstać jutro.

Przecinki wydzielające zdanie podrzędne.

 

UWIERZ W SIEBIE[+,] TYTONIUSZU.

Przecinek przed wołaczem.

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Wicked G – dzięki za przeczytanie i kolejną łapankę. Faktycznie sporo tego jeszcze było. Poprawione. Teraz widzę, że jest trochę tych “że”. Spróbuję kilka niepostrzeżenie usunąć.

Cieszę się, bo słowa “ciekawe” i “intrygujące” w kontekście szorta odbieram bardzo pozytywnie.

Dobra. Zacznijmy od tego, że tekst ze względu na przekroczenie limitu nie został sklasyfikowany. Ale komentarz będzie.

 

Ogólnie mam deja vu z pewnym innym (nieinformatycznym) opowiadaniem, ale w szczegółach są spore różnice. Opowiadanie dobrze miesza wątek absurdu z niepewnością co do faktycznej tożsamości postaci, która się zjawiła. To, czego mi naprawdę brakło, to albo przejscia w którymś momencie choć na moment w grozę albo przeciwnie, w totalny absurd.

 

Całość w porzadku, ale mogło być lepiej.

Wilku – dzięki za komentarz. Szort pisany tak, jak się nie powinno pisać – w pośpiechu. Cieszy mnie, że pomimo tego pojawiło się kilka pozytywnych komentarzy od Użytkowników, ale oczywiście zdaję sobie sprawę, że sporo pracy przede mną, a w treści pojawiło się sporo błędów. Za wytknięcie baboli jeszcze raz wszystkim dziękuję. Masz rację, że na końcu mogło być tąpnięcie. Ogólnie miało być trochę refleksyjnie, chyba wyszło letnio.

Refleksja akurat jest widoczna, ale tu znów można było ją pogłębić.

Cześć Piotrze:), fajnie to napisałeś, refleksyjnie i dobrze, że dodałeś tag konkursowy:)

Mi się podobało, ale chyba albo za mało strachu, albo absurdu. Chciałabym napisać jak NWM, że zabrakło mi jakiegoś bum, choć ja akurat nie zwracam na to uwagi, lub nie zwracałam. Słowem, napisane dobrze, tak się wije, jedno z drugiego wynika, ale chciałabym, żeby coś więcej się zdarzyło. A koniec – interesujący. Migający ekran ze słowami, sam z siebie, brrr!:) Przypomina mi to surrealistyczne odczucie, kiedy pierwszy raz myszka sama chodziła mi po ekranie.

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Potwierdzam, Wilku.

 

Cześć Asylum. Sam nie wiem, jak to się stało, że tyle osób, których teksty i komentarze lubię czytać pochyliły się nad moimi amatorskimi zdaniami. Mało tego. Nie było wiader z pomyjami ani nawet kuksańców. To diabelnie miłe. I Tobie Asylum serdeczne dzięki za dobre słowo. Wiem, że jestem na początku drogi. Staram się mieć w sobie dużo pokory i pracować nad tym, żeby pisać lepiej. 

Macie rację, że mogło być mocniej, jakaś polaryzacja albo twist. W tym szorcie już pewnie go nie dodam ale poczułem bakcyla i to chyba nie ostatni tekst, który tutaj wstawiam ;)

Jeszcze raz – dziękuję :)

Zapomniałem dodać, że nie ma to jak myszka z kulką. Ech, kto je jeszcze pamięta.

Hmmm. Brakowało mi jakichś nowych elementów. Jest wizyta informatyka, okazuje się nim być jakiś byt nadnaturalny… Cóż, o cyrografach czytałam w różnych klechdach, dziecięciem będąc. Nawet podobne rzeczy diabli proponowali. ;-) Racja, że przydałby się twist, coś, co wytrąciłoby opko z utartych kolein.

Fajna jest niepewność co do tożsamości informatyka – tu czerwony błysk, tam namawianie do rezygnacji ze stron xxx, ówdzie podsuwanie stron lepszej jakości… No, ale samą zagadką bez wyjaśnienia daleko nie zajedziesz.

Interpunkcja leży i kwiczy. Wołacze, Peterze, oddzielamy przecinkami od reszty zdania.

Babska logika rządzi!

Dzięki Finklo za komentarz. Co do twista – wszyscy, włącznie z Tobą i mną jesteśmy zgodni ;)

Zgadzam się też, że interpunkcja jest moją najsłabszą stroną. Proszę o pokutę i rozgrzeszenie.

Pozdrawiam.

Idź do słownika ortograficznego z regułami interpunkcyjnymi i nie grzesz więcej. ;-)

Babska logika rządzi!

Amen

O tutaj:

 

"– Dzień dobry, Tytoniuszu. – Usłyszał beznamiętnie wypowiedziane słowa przez gościa."

 

trzeba tak,

 

"– Dzień dobry, Tytoniuszu. – Usłyszał beznamiętnie wypowiedziane słowa. przez gościa."

 

I tu przecinki, jak amen w pacierzu:

 

"– MusiszTytoniuszuwe mnie uwierzyć."

 

Piotrze, wołacz oddzielamy przecinkami obustronnie, chyba że, Piotrze, znajduje się on na końcu, lub na początku zdania, Piotrze.

 

O i tutaj taki myk można, żeby wyeliminować powtarzające się się.

 

"Lampy za oknem zapalały się jedna po drugiej. Ciepło z grzejników przyjemnie rozchodziło się po mieszkaniu."

na:

Lampy za oknem zapalały się jedna po drugiej, a ciepło z grzejników przyjemnie rozchodziło się po mieszkaniu.

 

Fajny tekst, pomyślany, i dozujący odkrywanie rąbka tajemnicy.

Zabrakło mniej usterkowego wykonania i może twista, albo chociaż zawarcia jakiegoś paktu ze złym. Albo Twista, z tożsamością Złego. No czegoś brakuje, ale tekst budzi ciekawość.

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Mytrix – Dziękuję. Oj, błędów się namnożyło… i o wołaczu też trochę poczytałem. Twist, twist, twist – brzmi jak gwizdanie. Tak, tak, po trzykroć tak. Tu by się przydał jak nie przymierzając krawat do koszuli… tylko czy zawsze nosząc koszulę mamy uwiązany krawat? Wcześniej już potwierdziłem, że a i owszem, twist byłby tu na miejscu, ale za cholerę go tu już nie dodam! Za interpunkcję ślicznie dziękuję. Opko z niczego, więc kurczę, jeśli tyle ma pozytywnych słów od komentujących (zwłaszcza takich jak Ty, Finkla, Asylum, Wilk-Zimowy, Wicked G, Nir, Irka, Ninedin, Regulatorzy), to boję się, co będzie jak odpalę coś, co i mnie się spodoba ;) DZIĘKUJĘ.

Tekst przyjemny, choć dość prosty w kompozycji i egzekucji. Przez to, pomimo braku mocno negatywnych cech, raczej nie zagości na długo w mej pamięci. Jednak potencjał był, zwłaszcza z końcówką. Zabrakło jednak czegoś bardziej wybuchowego, wbijającego się w pamięć.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Miło mi NoWhereMan-ie, że tekst, pomimo jego niedoskonałości, odbierasz jako przyjemny. Nie zapamiętasz go ale mam nadzieję na Twoje opinie na temat moich kolejnych wypocin, które zamierzam tutaj podrzucać. Notoryczne uwagi o braku “pierdyknięcia” w szorcie biorę do serca i traktuję jako prowokację, by kolejne opowiadełko było zagęszczone twistami i tąpnięciami w fabule ;)

Pozdrawiam

Sympatyczne :)

Przynoszę radość :)

Wielkie dzięki Anet :)

Nowa Fantastyka