- Opowiadanie: grzelulukas - Tata

Tata

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Biblioteka:

katia72, Użytkownicy

Oceny

Tata

– Karol! 

–Rol… ol… – odpowiedziało echo niesione przez wilgotne powietrze. Fale akustyczne odbite od nieużywanego od lat nasypu kolejowego przelewały się przez świerki, sosny i jodły.

Tata w tym czasie po raz kolejny próbował dodzwonić się do syna. W końcu długie jak dekady trzy dźwięki sygnałowe rozbrzmiały w uchu.

– Tatusiu! Gdzie jesteś?! – zawołał chłopiec niemal natychmiast po rozpoczęciu połączenia.

Mężczyzna poczuł jak nagromadzone niczym w kondensatorze napięcie, ustępuje nagłemu rozładowaniu w elektrycznym trzasku pozytywnych emocji. Rozumiał strach dziecka. Najważniejsze jednak, że w końcu się usłyszeli.

– Karol, spokojnie. Pamiętasz, jak bawiliśmy się na telefonie mapami Google? – Nic skuteczniejszego nie przychodziło mu do głowy.

– Tak, pamiętam – odparł drżącym głosem.

– Za chwilkę na ekranie wyświetli ci się komunikat, kliknij tak. Nie rozłączaj się, to bardzo ważne!

Mężczyzna za pomocą apki wysłał zapytanie o lokalizację syna. Chwilę później zobaczył na ekranie swojego smartfona drugą niebieską kropkę oznaczającą położenie geograficzne Karolka.

– Nie ruszaj się! Zaraz będę – rzucił i jednym stuknięciem palca w ekran włączył głośnik.

– Dobrze, tato. Pośpiesz się… tu jest zimno…

Ojciec obiecywał sobie w myślach, że już nigdy nie zabierze dzieciaka na grzyby. Wystarczyło kilka minut nieuwagi przy zbieraniu prawdziwków i podgrzybków, żeby stracił syna z pola widzenia.

Zaczął nieporadnie biec w gumiakach, rozdeptując runo leśne. Gałęzie drzew raniły policzki. Pajęczyny krzyżaków łaskotały obrzydliwie czoło.

– Idziesz już? – zaszlochał chłopiec. Z głosek ściekały słone krople.

– Jestem już blisko. Karol! – zawołał. Dwie niebieskie kropki na wyświetlaczu niemal się dotykały.

– Tato, boję się – wibrowało w głośniczku.

Mężczyzna rozglądał się nerwowo, krocząc powoli przed siebie. Krajobraz wypełniała przenikliwa głębia zieleni boru. Drzewa zaskrzypiały zakołysane przez podmuch wiatru zwiastujący jesień. 

Coś zamigotało nagle na kępce puszystego mchu. Był to telefon Karolka z aktywnym połączeniem.

– Karo… gdzie… gdzie ty jesteś? – wydukał ojciec, spoglądając na smartfona swojego syna.

– W ciemnym lesie. Tato, przyjdź po mnie, proszę.

– Gdzie? W jakim ciemnym lesie?! Synu! – wykrzyczał. Wywołało to falę sprzężenia zwrotnego. Rodzic odruchowo wyłączył głośnik i przystawił telefon do ucha.

Nie dotykał komórki syna, nie był w stanie. Cały drżał, ledwo łapiąc oddech.

– Tato to ty? – Dziecko nagle wypogodniało.

– Tak, tak! To ja! Gdzie jesteś? – Rozlany na twarzy strach wymieszał się z euforią.

Syn nie zareagował na te słowa, mówił jakby do siebie, a może do kogoś zupełnie innego.

– Przepraszam, że się zgubiłem. Kocham cię.

– Nic się nie stało synu. Ja ciebie też kocham, chodźmy do domu – odpowiedział ktoś inny, przerażająco znajomym głosem.

Tata rozpoznał mówiącego te słowa. 

To go zmroziło. Serce na kilka sekund zgubiło rytm. Wypowiedź brzmiała jak jego własny i jednocześnie jak zupełnie obcy głos. Niczym odbity w niewidzialnym lustrze.

– Karol!!!

Gawron zaskrzeczał ponuro z głębi lasu.

Połączenie zostało zakończone.

Koniec

Komentarze

Przyzwoicie choć nie bezbłędnie napisane, ale wtórne i przewidywalne.

 

Fabuła prosta i nieciekawa, w zasadzie już po tytule da się domyślić, w czym rzecz. Toteż twist nie zaskoczył, a i napięcia było niewiele.

Dajesz radę wykreować nieco nastroju użytym językiem, ale i tu mam mieszane uczucia. Masz tam kilka niezłych fraz (”Z głosek ściekały słone krople.”), ale masz i kilka nieszczególnie udanych (”Fale akustyczne odbite od nieużywanego od lat nasypu kolejowego przelewały się przez świerki, sosny i jodły.”). Czasem podajesz zbyt dużo informacji, co rozbija rytm zdania:

Zaczął nieporadnie biec w gumiakach, rozdeptując florę runa leśnego. Gałęzie drzew iglastych raniły policzki.

Ta “flora” jest tu zupełnie zbędna. Tak samo jak “iglastych”. 

Mimo braku przewodzenia kostnego i znacznej modulacji cyfrowej tata rozpoznał autora tych słów. 

To chyba najdziwniejszy przykład. Nie dość, że zdanie jest niezgrabne (autor słów?) to jeszcze przewodnictwo kostne jest dość niszowym terminem, nie każdy zrozumie, o co ci chodzi. 

 

Ogólnie – nie powala, ale i nie boli przy czytaniu. Jest potencjał na coś językowo fajnego w przyszłości. Ale musisz jeszcze poćwiczyć kreowanie opowieści.

tata rozpoznał autora tych słów.A ja nie będę taka surowa, może dlatego, że rzadko sięgam po horrorki. Podobało mi się, ma swój klimacik. Pomysł na zapętlenie dwóch rzeczywistości jest niezły, a na zakończenie serduszko mi na kilka sekund zgubiło rytm. ;)

Zgadzam się natomiast z None co do “flory runa leśnego” i “gałęzi drzew iglastych”. Chciałeś rozbudować metaforę, ale czytelnik się na tych frazach potyka. A to niedobrze.

Podobnie

Mimo braku przewodzenia kostnego i znacznej modulacji cyfrowej tata rozpoznał autora tych słów.

Nie mam pojęcia, co to jest przewodzenie kostne i to było naprawdę megapotknięcie i to na samej końcówce, która powinna mocno wybrzmieć. Jeśli mogę coś doradzić, wywal ten techniczny bełkot i zostaw tylko: Tata rozpoznał autora tych słów.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Nie mam pojęcia, co to jest przewodzenie kostne

None uczy i bawi. :P

Kiedy mówisz, słyszysz swój głos (potrzebne źródło). Ale słyszysz go inaczej niż wszyscy inni, bo do twojego ucha wibracje docierają nie tylko przez powietrze, ale też po kościach czaszki. I to właśnie jest owo przewodnictwo kostne.

 

Ach, jeszcze czep formalny do autora – dlaczego oprócz dwóch ojców zaistniały także dwa “synowskie” telefony (przynajmniej tak to odbieram – jeden znajduje ojciec, a do drugiego dziecko wciąż mówi)?

Muszę zgodzić się z przedpiścami co do kilku niezręczności językowych, które utrudniły czytanie. Niestety tytuł, który początkowo uznałam za ciekawy zabieg, okazał się najzwyczajniej w świecie spoilerem i przez to historia nie wywołała we mnie żadnego napięcia. Poruszył mnie natomiast sam przebieg rozmowy z synem i towarzyszące jej emocje. Zabrakło mi też może jakiejś wskazówki co do sposobu, w jaki chłopczyk znalazł się po drugiej stronie – gdyby ta lustrzaność wybrzmiała w tej końcówce, zamiast w tytule.

Taki sobie horrorek pod wiele, niestety, mówiącym tytułem. Czytało się nieźle, ale mogłoby być lepiej, gdyby i wykonanie było lepsze.

 

–Rol… ol… – od­po­wie­dzia­ło echo… ―> Brak spacji po półpauzie.

 

Kra­jo­braz wy­peł­nia­ła prze­ni­kli­wa głę­bia zie­le­ni boru, któ­re­go nie­bo­skłon ozda­bia­ły gwiaz­dy… ―> Czy dobrze rozumiem, że bór miał nieboskłon?

 

– Karo… gdzie… gdzie Ty je­steś? ―> – Karo… gdzie… gdzie ty je­steś?

Zaimki piszemy wielką literą, kiedy zwracamy się do kogoś listownie.

 

tata roz­po­znał au­to­ra tych słów. ―> A może: …tata roz­po­znał mówiącego te słowa

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

@None @Irka_Luz

Po przemyśleniu, pełna zgoda zdanie z przewodzeniem kostnym do usunięcia.

 

Podwójne telefony: Teoretycznie nie i faktycznie może to być lekko niezręczne, bo po odnalezieniu telefonu jest jeszcze wymiana zdań pomiędzy synem (tam) i tatą (tutaj). Hmm coś wykombinuje, żeby ten motyw miał ręce i nogi ;)

 

@Nir

Cenna uwaga co do brakującej wskazówki, myślałem o tym – ostatecznie nic takiego nie zamieściłem. Przemyślę jeszcze ;)

 

@regulatorzy

Tak, tak te cholerne zaimki – robię to z przyzwyczajenia, wiedząc, że to babol mimo czytania tekstu dwadzieścia razy to dalej jest ;))

Tak bór miał nieboskłon, rozumiem, że w kontekście znaczenia nieboskłonu może to się wydawać naciągana przenośnia, ale jakoś tak chciałem zobrazować migoczące promienie słońca. Coś tu pozmieniam bo to faktycznie nawet mi nie pasuje jak to czytam po raz dwudziesty pierwszy ;)

 

Dziękuję wszystkim za komentarze i poświęcony czas. Wieczorem popracuje nad tekstem :)

W takim razie, Grzelulukasie, życzę Ci świetnych efektów wieczornej pracy. ;)

I jeszcze tak sobie pomyślałam, że tata znalazł telefon, bo w tym gdzieindzieju, do którego trafił Karolek, chłopiec mógł mieć już całkiem inny, całkiem nowy telefon…

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Mi się podobało :)

Może bez szczególnych fajerwerków, ale uświadczyłem to, co najważniejsze, czyli pojawił się jakiś klimat, napisane według mnie całkiem zręcznie i czyta się płynnie, pojawiły się też jakieś emocje. Ogólnie na plus! 

 

Dzięki za odwiedziny. Cieszę się, że się podobało :)

Przyjemny szort :-). O odpowiedniej długości. Końcowa rozmowa przy telefonie bardzo fajna.

Metafora o kondensatorze wydała mi się nieco przesadzona i przede wszystkim za długa. I ten tytuł… Efektownie wygląda, ale wyświadcza tekstowi niedźwiedzią przysługę.

It's ok not to.

Dzięki za odwiedziny i komentarz.

 

Zmodyfikowałem tytułu ;)

Mhm, krótko i strasznie. W niewielu słowach udało Ci się stworzyć odpowiednie napięcie, fajnie oddajesz emocje bohatera.

Ode mnie kliczek do biblioteki :)

Dzięki za komentarz i kliczka :) 

Hmmmm. Nie uwiodło. Jak często przy horrorach, zabrakło mi informacji. Co tam się właściwie stało? Jeśli to, co myślę, to dlaczego mogli pogadać przez telefon? Zazwyczaj wtedy połączenia już nie działają. No, co tam się właściwie stało? Fizjologicznie, technicznie…

Babska logika rządzi!

Z kilku miesięcznym lagiem… ale dziękuję Finklo za odwiedziny i komentarz :)

Mnie się podobało.

Jest klimat grozy, ładnie poprowadzona historia, zakończenie zgrabne, czyli wszystko na swoim miejscu. I całkiem przyjemnie się czyta.

Fajne :)

Przynoszę radość :)

Dziękuję :) Nie spodziewałem się, że ktoś tu jeszcze zajrzy ;)

Oj tam, rok raptem minął ;)

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka