Akta sprawy TIF C24/232/09, z opinii sądowo-psychiatrycznej: „Jeśli do kryzysu dochodzi z opóźnieniem, należy liczyć się z trwałym rozszczepieniem jaźni. Struktury węchomózgowia przejmują kontrolę nad poznawczymi. Rekonstrukcja osobowości jest możliwa, ale wiąże się z ryzykiem usztywnienia i infantylizacji…”
***
Ana obudziła się w zbiorniku regeneracyjnym. Otaczał ją odżywczy płyn. Podpłynęła do ściany pojemnika i przyłożyła do niej dłonie. Za pośrednictwem Sieci rozglądała się po przylegającym pomieszczeniu. Białozłote tynki, czarne obramowanie drzwi. W kącie leżanka dla pacjenta, gdy wyjdzie już z owodni. Mały stolik i proste krzesła dla personelu medycznego i gości, wykonane z obłych profili.
Była w Centralnym Ośrodku Renowacji.
Cholera jasna, kto za to zapłaci?
***
Zabrzmiał gong. Dźwięk uderzył w płyty zbiornika wprawiając płyn w rezonans. Drzwi rozsunęły się i wszedł… wyostrzyła wzrok – Amazon, D25, rozszczepienie osobowości.
Serce przyspieszyło. Psychol.
– Witaj Ana. Obudziłaś się… Pewnie zadajesz sobie pytania: jak przebiega proces stabilizacji osobowości i kiedy zmierzysz się z nowymi wyzwaniami. No cóż, jeszcze nie wiemy, jak zareaguje twój organizm, ale jesteśmy dobrej myśli. Zemdlałaś w trakcie rozmowy z Lui. To twoja przyjaciółka. Co pamiętasz?
– Nieee… – wybełkotała niepewnie. Jest jeden, a mówi my?
Rozejrzała się. Był sam. Wróciła do słuchania.
– …no właśnie. Teraz zwiększymy ilość stabilizatorów psychogenicznych. Ostatnio miałaś ciężki czas, a psychika to delikatny organ.
– Ona powiedziała, że zwariowałam! – Nagle przypomniała sobie Ana.
– Tak, jesteś w Centrum Kryzysowym. Ale to nic, przywrócimy cię społeczeństwu. Teraz śpij.
– Mam egzamin!
– Wszystko w swoim czasie. – Podszedł do zbiornika i otworzył panel, do którego dochodziło pięć przewodów.
Zamknął oczy i położył dłonie na płytce. Znała te gesty. Sprawdzał parametry jej organizmu i programował dawki leków. Pomagała mu w tym Sieć, wykorzystując biliardy danych dotyczących podobnych zaburzeń.
– Ana rozluźnij się, aby nie sprowokować reakcji autoimmunologicznej. Za dwa dni obudzisz się jak nowo narodzona. Będzie dobrze – dodał, widząc że ciągle tkwi przy szybie.
Posłusznie odpłynęła do środka zbiornika.
***
Ana zawisła w nicości. Na skraju uwagi czuła narastające swędzenie, którego nie potrafiła zignorować więc w końcu przyjęła. Zaakceptować, powtarzał jej ciągle mentor Cyryl.
– Wreszcie, ty nieuku, dopuściłaś mnie do siebie. A teraz szybko mnie ukryj! – Stado rozszalałych mustangów galopowało w jej czaszce próbując z niej wyskoczyć. – Przepraszam, już zmniejszam poziom. Musiałem się do ciebie przebić.
– Co, kto? Amazon się pomylił? Oszalałam?
– Przestań wariować! Czym prędzej mnie ukryj. Uratuj siebie! Nie ma czasu na wyjaśnienia, za chwilę będzie za późno! Jestem częścią ciebie, niezupełnie dokładnie, ale mniejsza z tym. Potem rozstrzygniesz, co i jak.
– Jak, gdzie! Kim jesteś?
– Świat. Zapamiętaj. To wspomnienie z przyszłości. Zapamiętaj! – powtórzył.
Tętent koni powrócił.
– Nie, nie w płatach czołowych! Niżej, tylko pień mózgu jest bezpieczny. Uderzenia kopyt ucichły.
Stała w tłumie ludzi, w powodzi światła neonów, na Times Square, w centrum Nowego Jorku. Był Nowy Rok, odpalono sztuczne ognie. Usilnie próbowała odtworzyć hasło dostępu do interfejsu. Dostała je wczoraj na kolacji ze Światem. Cały wieczór powtarzała ciąg liter i liczb pierwszych niczym starożytną mantrę relaksacyjną z lekcji w Instytucie Dziecięcej Edukacji.
To miał być jej kod dostępu. Otrzymała go wraz z domem w muzealnych kwartałach aglomeracji. Niebywała darowizna. Adres miała poznać dzięki hasłu. Nie pamiętała dwóch pierwszych liter kluczy, ale z determinacją podstawiała kolejne. Szukała skończonego ciągu. Musiał być skończony, jeśli ten dom istniał.
Nagle w jej dłoni pojawił się dekoder i przejął pracę umysłu. Początkowo śledziła jego działanie, jednak znużyło ją podglądanie heurystycznego oprogramowania. Tony liczb…
– Ciekawe, czy jej dom waży więcej niż znaczy? Numer zastrzeżony? – dopytywała.
– Dla męża – zażartował wtedy Świat.
Miał specyficzne poczucie humoru. Nobilitował łajdaków za konformizm, pozwalał umierać dzieciakom bez lekcji o teorii katastrof, z przypadku uczynił cnotę, rycerzom podarował wiatraki. Dla niej Świat okazał się filantropem. Musiała się szczypać, aby uwierzyć, iż to przydarzyło się naprawdę.
Oddał jej dom, jak zapałki, których nie potrzebował, bo rzucił palenie. Syty rzadko oddaje deser, nigdy pierwszego dania. Po kolacji ze Światem wręczyła żebrakowi przed restauracją paczkę naturalnych herbatników, szepcząc: „Bierz wszystkie, nie będę już jadła”.
Próbowała zebrać myśli. Czy w liczbie może być taka siła, że ona, człowiek kształcony wirtualnie i mentalnie, staje bezbronna wobec niej jak instytucjonalni idioci, którzy zaprogramowali jej życie? Świat mówił o pierwotnej duchowości sylwestrowego wieczoru. Coś odchodzi, coś się zaczyna… Przypomniała sobie odę do ogródkowego szczypiorku, którą napisała w Gniazdach Praojców pogryzając zielone pędy. I ojca, kiedy podarował jej żuka o imieniu Eduardo, który rozsypał się w pył.
Asocjacje na liczbach pierwszych… Istniało jedno wytłumaczenie. Ten szereg liczb i liter miał identyfikować jej dom, bazę, miejsce w świecie. Nie masz domu, nie masz prawa do interfejsu. Ona nie posiadała go, a dekoder cały czas przetwarzał.
Świat był tajemniczy, nie pozwolił zapisać kodu komunikacyjnego, nie wyjaśnił powodów tej konspiracji. No cóż, darowanemu koniowi w zęby się nie patrzy.
Pragnęła porozmawiać o tym niezwykłym wydarzeniu, podzielić się radością z pięknego podarunku, zaprosić do siebie.
Nie miała z kim świętować. Oblała egzamin. Nie podporządkowała się regułom.
Dlaczego nie potrafiła zapamiętać czegoś, tak dla niej ważnego, jak szyfr do sezamu? Wszystko, co mówił Świat, brzmiało jak baśń, a jej nie wolno było zanotować adresu, numeru linii metra…
Dekoder zatrzymał się. Spojrzała na numer, który pokazywał jako prawdopodobny. Skończony ciąg cyfr z ikoną „zastrzeżony”. Pomarańczowa linia metra, przedostatni przystanek, ulica Alaska lub Alabama, na pewno 179 w oznaczeniu posiadłości, może z jeszcze jednym zerem na końcu. Kolejna zagadka. Ciekawe, czy będzie błądziła w Nowym Roku, jak po ucieczce od świata?
Odnajdzie swój port, choćby miała szukać całą wieczność! Świat nie opisał wprawdzie fasady, dachu i ogrodzenia, ale powtarzał, że najłatwiej tam trafić przed wschodem słońca.
Ma wskazówkę.
Amazon odetchnął z ulgą. Rekonstrukcja się powiodła, pacjentka przestała się rzucać, ciało zwiotczało. Niepokoił go tylko czas reakcji.
***
Nie znając dokładnej godziny, Ana stała pod uliczną latarnią, przed zwartą zabudową. Czekała.
Dom nagle wyłonił się z porannej szarówki. Sąsiednie kamienice zniknęły. Był na wzgórzu. Pobiegła do niego.
– Kochany Świecie, udało się! Gdzie jesteś?
– A jak myślisz? Przemyśl to sobie, bo tutora–niańki już nie masz. Znikam.
Gdy wzeszło słońce, jego promienie poraziły dom. Znowu pojawił się szereg czynszówek.
Nigdy później nie zobaczyła już domu od zewnątrz. Nikt go nie odwiedzał, bo dostęp do tego interfejsu był zastrzeżony.