- Opowiadanie: Valdemarus83 - Cyberszczyzna

Cyberszczyzna

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Cyberszczyzna

Funkcjonariusz Olaf wszedł do trolejbusu, stojącego na przystanku Roztocze – dzielnicy miasta Unio(dawny Lublin). Usiadł na tylnym siedzeniu, lubił te, oldschoolowe – choć nowocześnie wykonane – autokary. Nie przepadał za podniebną komunikacją. Na szczęście oprócz nadziemnego, wciąż istniał naziemny ruch drogowy. Długowłosy gliniarz wyciągnął cygaro. Odgryzając końcówkę, splunął nią na podłogę, po czym odpalił.

Androgeniczny kierowca o wbudowanych wizjerach w kształcie gogli zamiast oczu i bionicznych ramionach, przekręcił sztywno głowę w bok.

– Zakaz palenia – zabrzmiał metaliczny głos.

Olaf wyciągnął legitkę z blachą. Boczna soczewka w goglach szofera, zrobiła zoom identyfikatora. Motorniczy przeszukał dane. Info potwierdzające status, dostał w ułamku sekundy.

Glina looknął na typa siedzącego z przodu, który surfował po sieci, klikając palcami na rzucie ekranu, wyświetlanym przez projektor wbudowany w siatkówce.

Olaf przypomniał sobie, jak dziadek mówił: jak to w jego czasach dzieciaki uzależnione były od technologii – dzieci ,,Neo" na nich mówiono.

– Phee… Gdyby dziadek żył, to by go kurwica trafiła. – Wyciągnął komix z napisem ,,The Punisher", na okładce i oddał się lekturze.

 

Wielki gmach, piętrzył się do samych chmur.

– Przypominam o zatwierdzeniu karty dnia pracy – rozległ się głos androida, witający wszystkich na wejściu.

– Zamknij mordę, złomie – wycedził przez zęby glina.

Olaf założył ,,husarza" – pancerz modułowy, podłączając go do swego ciała, po czym go aktywował. Następnie zasiadł przy metalowym biurku, przeglądając się w lusterku. Przejechał dłonią po lewym policzku, naznaczonym głęboką bruzdą, ciągnącą się od czoła, aż do szczęki. W oczodole tkwiła gałka, skryta pod bielmem, która kiedyś posiadała piwną tęczówkę.

Sznyta była pamiątką po ,, Kubie Rozpruwaczu", który napadał ludzi, wycinając im implanty.

– Co tam Pareniak?

Stojący przed blatem Pareniak był Noworusem, jak nazywano dawnych Ukraińców. Po wojnie ich kraj, został w większości wchłonięty przez WR – Wszech Ruś, (dawną FR–Federację Rosyjską).

RL – Res Publica Lechitiae, dostała zarząd nad Protektoratem – zachodnim obszarem byłej UA – oraz częściowy zarząd nad Wolnym Miastem Lwów. Z tego właśnie wolnego miasta, pochodził Pareniak.

– Kapitanie, vladziaki squot w skansenie zrobili. W kamienicy Kraszewskiego.

Skansen… Obszar miasta gdzie różne świry i pojeby, lubując się w starych, klimatycznych miejscach, lęgły się niczym robale. – Pomyślał Olo, ciesząc się na samą myśl o akcji.

– Dobra, zbierz ekipę… czas wbić kilka kołków w rozruszniki.

Olaf zarzucił na siebie prochowiec, zapiął pas z visem w kaburze. Uwielbiał taki design, rodem z westernów. Na jednym ramieniu przyczepił: emblemat ze skrzydłami husarii, otoczonymi napisem: Legio Mortis, Alae Hursarius, zaś na drugim z białym, piastowskim orłem na szkarłatnym tle, z inskrypcją: Milites Terrae Lubliniensis, Lechitiae. Do łącza z tyłu głowy, wczepił panel twarzowy z celownikiem. Wszamał ostatni kęs propacka, łyknął syntetycznej ,,łychy" odpalił cygaro i wyszedł.

 

Jechali we czterech, najnowszym ,,poldkiem". Reszta cisnęła transporterem ,,borsuk" oraz na pace stara.

Dekiel siedział za kółkiem.

Z głośników łoiła muza, jeżeli można było w ogóle ją tak nazwać. Górowała elektronika zwana hard Corem, wokal całkowicie wyszedł z mody.

– Dość… – Olo nie wytrzymał. – Auto pilot – wydał komendę, po czym przesunął na prowadnicy, kierownicę na swoją stronę. Wyłączył łupaninę, podłączając do kokpitu pendraka.

– Ej… Tyyy! – zaprotestował Dekiel.

– Stul pysk, debilu, kto kieruje ten króluje, stara zasada – huknął na podwładnego.

– Co kapitan zapoda? – odezwał się z tylnego siedzenia Pareniak.

– Nie wiem, wygrzebałem to z gratów pradziadka.

Uderzyły mocne basy. Na wyświetlaczu pojawił się napis: Limp Bizkit – Rollin'(Urban Assault Vehicle), po nim był Linkin Park – Reanimation.

Pasażerów, aż wryło z wrażenia, pierwszy raz coś takiego słyszeli.

– Czy oni używają mowy do śpiewania? – Dziwił się siedzący z tyłu Młody.

– Lepsze to, niż te wasze techno jacki! – rzucił Olaf. A propos techno, właśnie leciał kawałek ,, Pierdolona era techno", Analogsów. Przypasiło wszystkim poza Deklem.

Gdy dojeżdżali na miejsce, listę kończył kawałek ,,If I Had A Heart" Fever Raya, wprowadzając kapitana w ponury nastrój – jak by song był o nim samym. Olaf nienawidził wszelkich cyborgizacji i obcych elementów w ciele, czuł, że odczłowieczają go, odpychając tym samym od stwórcy. Utwór już samym tytułem, przypominał mu o posiadanym przez niego biomechanicznym sercu.

Większość ludzi Olo, ładowało w siebie różne polepszacze, wyśmiał ich, nazywając wiedźminami. Eh i tak nie czają, o co kaman! – zrezygnowany przechylił piersiówkę stolicznej, przepalając cygarem.

– Czy oni są prawdziwi? – dopytywał młody.

– Kto? Vladziaki? Niech pomyślę… Mają: wystające kły, piją krew, boją się światła. Tak! Raczej tak. Przynajmniej tak im się wydaje…

– A, czy to zaraźliwe…? Znaczy się, jak ugryzą?

– To… nie! Ale ich głupota tak!

– Czemu Vladziaki?

– Bo, każdy ich przywódca nosi debilne imię w stylu Vlad, Vlast lub Vigo. Posłuchaj, nie ma czegoś takiego jak wampiry. To tylko subkultura. Łączy ich jedno, matkojebcy myślą, że są naprawdę Nosferatu.

– Nosferatu?

– Ta, jak z powieści Brama Stokera.

– Co to Bram Stoker?

– Co to powieść? – Wychylił się zza pleców nowego, Dekiel.

Kapitan poczuł się wyalienowany jak nigdy dotąd. Nie pasował do tej zgrai przygłupów, jak i chyba do czasów.

Pareniak pokręcił głową w geście bezradności. Jedyny gość, z którym dało się sensownie pogadać i wypić w odróżnieniu od reszty, która zarzucała dragi.

Wszyscy na pozycjach… – Usłyszał w uchu dowódca. Olo dał znać do gotowości.

– Wchodzimy i robimy rzeźnię, czy jak? – wtrącił Dekiel.

– Nie, szkoda ludzi. Chociaż, jakby kilku z tych debili rozjebało, to może dostał by rekrutów lepszego sortu.

– To, co robimy?

– Wrzucić ,,Blask Boga".

Wpuścili niewielką kulę. Po chwili pomieszczenie wypełniło się światłem, które przesączało się spod drzwi.

Z wnętrza słychać było nieludzkie piski. Po krótkim czasie, jasność uległa rozproszeniu.

– Dowalcie ,,gromem".

– Po, co jeszcze ,,grom"? – dziwił się Młody.

– Nie wszyscy są wrażliwi na światło. Niektórzy z nich, to zwykłe lamery, zafascynowani ,,vladziakami", na których się robią.

– To nie można było, od razu ,,gromem"?

– A gdzie tu zabawa?

Kolejna kula wtoczyła się do wnętrza.

– Zatkać uszy, czy co tam zamiast nich macie.

Walnęło, aż budynek zatrząsł się w posadach.

– Noktowizory i łoimy – rzucił Olaf, rozwalając zamek i wchodząc do wnętrza.

Poparzone ciała – targane spazmami – wiły się nieludzko. Niektórzy rzygali, paplając się w swych wymiocinach zmieszanych z krwią. Ktoś w kącie stał na czworaka, oko i część skóry, zwisały mu niczym roztopiony cheddar. Wielu nie nosiło śladów oparzeń, za to z uszu ciekły im strużki posoki. Sami zaś, leżąc na plecach z wyciągniętymi kończynami, telepali się w nienaturalnych drgawkach niczym mucha po muchozolu.

Z roju pełzających niczym robale ciał, wyskoczyła postać. Krew lała jej się strugami z oczu, uszu i nosa. Wyciągnął gnata i zaczął walić z niego do Olafa.

,,Husarz" spełnił swoje zadanie. Glina wystrzelił wiązką z paralizatora, rażąc nią świra, który padł na glebę, rzucając się jak paralityk.

Zza pleców kapitana, wypadł Dekiel, prując całą serią w porażonego.

– Co, ty kurwa debilu robisz? – Olaf był wyjątkowo poirytowany.

– No… Ruszał się, znaczy zagrożenie stwarzał – odparł beznamiętnie Dekiel.

– Ruszał się, bo dostał paręset Voltów, więc chyba normalne, że trochę go stelepało. Dobra, zabierz swój ryj z moich oczu i wezwij utylizatorów.

Dowódca spojrzał na wykrzywioną twarz zabitego sekciarza. Miał wrażenie, że już ją gdzieś widział. Zrobił fotę aparatem.

Olaf wsiadł na HD-ka, takiego jakim Schwarz pocinał w T-2. Nic go nie jarało tak, jak jazda bikem. I ten klang silnika, coś pięknego.

Udał się na Racławickie, ekskluzywną aleję dziwek. Jeśli miałeś wystarczającą ilość kredytów, mogłeś tu dostać dosłownie wszystko.

Piękna pani o egzotycznym wyrazie face'a i gorących, pełnych kształtach, stała w samych pończochach, wystających spod lateksowych kozaków. Zamiast dwóch, miała trzy piersi, chociaż to nie było wcale takie złe. Niepokoił go za to, wiszący w kroczu tuż obok waginy kutas.

– Co tam corpo glino? – zabrzmiał namiętny głos niczym z sex linii.

Na szyi dziwki, Olaf dostrzegł modulator głosu, zaś na ręku korektor barwy skóry.

– Corpo glino?  jestem funkcjonariuszem Lechitii.

– A czym jest, ta twoja Lechitia, jeśli nie jedną, wielką korporacyjną kurwą.

– Ta kurwa fundnęła ci opę… – wskazał na biust i krocze – dzięki której masz hajs.

– Może sobie sama zapodałam?

– Nie pierdol, przecież widzę, że to z rządowego programu wspierania różnorodności, masz na nich, kod i logo.

– No dobra, czym mogę służyć?

– Chciałbym żebyś mi coś powiedziała. Jestem ciekaw: syntetyk, hybryda czy blaszak?

– A co jesteś rasistą?

– Po prostu klony są zbyt tępe. Hybrydy mnie irytują, a złomy… No cóż, gdybym chciał pogadać z maszyną, to bym pogadał z pralką.

– Aaa! Polar oral v2, też taką mam. – Uśmiechnęła się sztucznie. – Jestem kotku pełnokrwista z niewielkimi poprawkami, jak widzisz. To jak?

Olo skinął głową. Dziwka kliknęła na ręku, wyświetlając dotykowy ekran. Glina odcisnął kciuk, zatwierdzając usługę i przelewając 150 kredytów. Następnie pokazał jej fotę.

– Niezła rzeźnia… ten, kto to zrobił, ma nieźle przejebane.

– Możesz jaśniej?

– Mówi ci coś pseudo ,,Golden Boy"? – wyszczerzyła równiutkie, białe implanty.

– Kurwa! – skwitował krótko Olo.

 

Dni mijały, Olaf zaczął wierzyć, że śmierć ,,Golden Boya", przeszła bez echa, kiedy przed chodnik zajechała, grafitowoczarna varsavia limo.

– Pan Radetzky zaprasza! – Wykidajło otworzył drzwi samochodu.

Wieżowiec piętrzył się, niknąc w chmurach. Pojechali windą na sam szczyt.

Rozbrojono go, po czym wielki niczym goryl, chłop podszedł do Olafa.

Gość na twarzy miał maskę, spod której z potylicy biegły rurki, prosto do generatora na plecach.

Typ kogoś Olafowi przypominał. No tak! – Zaświtało mu w głowie. Wygląda jak ten z komiksów pradziadka – Bane.

– No proszę, a to co? – Mięśniak wyciągnął z kabury Olafa, visa, obracając go z ciekawością. – Garniaki zawsze coś przeoczą. Co to jest, jakiś rodzaj gnata? – Nacisnął spust, lecz ten nie zadziałał.

–Noszę go na szczęście.

– Ha ha ha! Przyda ci się. – Wyjął magazynek, następnie włożył broń z powrotem do kabury. – Teraz wyłuskam cię z tego pancerza, żołnierzyku jak orzeszka.

– Nie radzę…

Kark złapał za panel na przedramieniu, szarpiąc z całych sił. W jednej chwili stał, mocując się ze zbroją, w drugiej leżał, skręcając się jak epileptyk. Ładunek, jakim dostał powaliłby byka, ale nie jego. Ten, choć wił się i prężył, wciąż był przytomny.

Do pokoju wszedł niski facet w średnim wieku. Spojrzał na dygoczącą górę mięśni z uśmiechem na ustach.

– Proszę. – Wskazał dłonią drogę do pokoju.

Blady koleś o cerze naczynkowej, zasiadł za biurkiem. Bawił się, kręcąc zawieszonym na łańcuszku złotym heksagramem. W tle, rozbrzmiała V Symfonia Beethovena.

– Doszły mnie słuchy, że mój syn zginął… Jak widzisz, nie czuję się najlepiej…– Bransoleta na jego nadgarstku, zadźwięczała piskliwie.

– Co to?

– Co parę godzin, muszę poleżeć w komorze. – Skinął na urządzenie stojące w rogu. – Dlatego wybaczysz, ale konwersację dokończymy później. Chłopcy cię odprowadzą do poczekalni.

W poczekalni zamiast mięśniaka, stała hybryda z metalową pokrywą na łbie, połączoną z prostokątnymi szybkami zamiast oczu. Typ nie miał rąk, zamiast nich za to, sterczały mu hydrauliczne, metalowe ramiona. No to po mnie. – Olaf nerwowo rozglądał się wkoło.

A co tam, raz się żyje – wymamrotał glina, wyciągając visa i bawiąc się nim, jak cowboy. Miał tylko jedną szansę.

– Ej ty! Co tam masz? – zatrzeszczał nienaturalny głos niczym piła mechaniczna.

– Spox typie, to tylko stara zabaweczka, widzisz. – Pokazał hybrydzie spód rękojeści. – Twój ziomal zabrał magazynek.

Czesiek ,,Hydraulik" podszedł bliżej, nachylając się nad gliną, przekrzywiając głowę na boki jak jakieś zwierze.

Olaf złapał za poduszkę z sofy, przykładając ją do gęby strażnika. Wypalił z visa prosto w jego czoło.

Gość o dziwo zamiast zwalić się na ziemie, zgiął się w kolanach, pochylając do przodu.

Całe szczęście, że nikt z tych tłuków, nie sprawdził komory visa. – Zabarykadował drzwi. Otworzył kieszeń w pancerzu na nodze, wyciągając niewielkie kule, które przypiął do drzwi. Jego uszu, doleciał dźwięk jakby metal drapał po drewnie.

Czesław, choć niezbyt sprawnie, podnosił się z wolna. Łeb, w którym tkwił pocisk, latał mu bezwładnie. Blacha na czole wgięła się dość mocno, jednak kula przez nią nie przeszła.

Wkoło znajdowało się mnóstwo antyków: od mebli, ksiąg i obrazów, po elementy dawnego uzbrojenia. Na ścianie wisiała panoplia ze skrzyżowanymi półtorakami. Oby to niebyła zespolona dekoracja. – Olo szarpnął, wyciągając jeden z mieczy.

Czesław dźwignął się z parteru, waląc się łapą w czerep. Zdeformowana kula, stuknęła o parkiet, wypadając z jego głowy. Próbował coś powiedzieć, bez powodzenia. Śliniąc się jedynie, zabełkotał niewyraźnie, następnie rycząc, rzucił się na przeciwnika.

Czesio ,,Hydraulik" machał stalowymi szponami niczym bestia, próbując dosięgnąć Olafa, bez skutku. Ten unikał ciosów jak rasowy fechmistrz.

Potężne mechaniczne łapsko spadło z impetem, tak iż pociągnęło Czesia za sobą, pazury zaś wryły się w podłogę.

Olaf odskoczył. Skręcając ciało, wyprowadził cios, tnąc zamaszyście. Dekapitowane ciało, gruchnęło o podłogę, głowa zaś poturlała się, pobrzękując uderzanym metalem o mahoń.

– Heh! Przydał się komputerowy kurs szermierki. – Olo odpalił cygaro.

Za drzwiami słychać było poruszenie. Kapitan aktywował czujniki na kulach, następnie skrył się w pomieszczeniu z komorą.

Myśl, myśl! – Chodził w te i wewte.

Głos komendanta w słuchawce, wyrwał go zamyślenia: funkcjonariuszu Kurek, nie róbcie głupstw! Wskaźnik życia jednego z ludzi pana Radetzkiego zanikł. Wiemy, że tam jesteś…

 No tak! czujnik w husarzu. – Olaf wiedział, że nawet, jeśli dostanie się w ręce gliniarzy, niewiele to zmieni. Sieć linii, biegnąca od bogaczy, przez milicję do ratusza, była nieprzerywalna od wieków: …Powtarzam nie rób głupstw, i nie ruszaj Radetzkiego. Wiemy o ,,Golden Boyu"! Poddaj się, a może jakoś cię z tego wyciągnę…

–  Za późno… –  Olaf przerwał połączenie.

Potężne walnięcie rozległo się w poczekalni. Eksplozja rozsmarowała, pierwszych ochroniarzy po ścianach, kolejni weszli do pokoju z komorą. Ramy – otwartego na oścież –okna, uderzały o glify.

– Czysto, cel prawdopodobnie uciekł przez okno. – Zameldował bodyguard. W słuchawce usłyszał: sprawcie kapsułę!

Wykidajło otworzył klapę, jego oczy zrobiły się wielkie, jak po speedzie. We wnętrzu, na Radetzkim leżało kilka kul, które zaczęły mrugać.

Koniec

Komentarze

Hmmm, jest tu pomysł, a wplatanie anglicyzmów w narrację nawet pasuje do tworzonego klimatu. Niestety wala się tu też sporo błędów, literówek czy niepoprawnych zapisów. Przez to trudno czasem powiedzieć czy coś jest zamierzone, czy nie.

Sama fabuła, przedstawiony świat – nic szczególnego, cyberpunk jakich wiele.

Podsumowując: jest tu pomysł, ale wykonanie nie czyni mu zadość.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Klimacik naprawdę oryginalny, to w sumie najmocniejsza część tekstu, obcojęzyczne wstawki też ładnie współgrają. Spodobały mi się nawiązania do współczesnych dzieł i “kulturowy analfabetyzm” niektórych postaci. Fabuła mogłaby być nieco lepsza, jest troszkę zbyt schematyczna.

Wykonanie – no, błędów jest sporo. Literówki, przecinki zgubione lub w złych miejscach, źle spolszczone wyrazy, czasem też brakujące spacje. Przykładowo:

 

dzielnicy miast Unio(dawny Lublin).

“miasta”

 

– Zamknij mordę[+,] złomie – wycedził przez zęby glina.

Przecinek przed wołaczem.

 

– Dość…– Nie wytrzymał Olo.

Brakuje spacji po wielokropku, w didaskaliach powinien być inny szyk (”Olo nie wytrzymał.”).

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

 

Opowiadanie paradoks. Fabuła strasznie sztampowa, narracja grypsersko-efekciarska (o tym później), a jak na razie to najbardziej cyberpunkowe opowiadanie z przeczytanych przeze mnie do tej pory tekstów na tegoroczny konkurs cyberpunkowy. Tzn. wciąż jest tu wg mnie mało samego cyberpunka, ale jakby nieco więcej niż u konkurencji. Zabrakło VR, komputerów, implantów, hakerów i całej masy innych gadżetów, scenografii, kilku idei i elementów charakterystycznych dla typowego cyberpunka.

Jak wspomniałem, fabuła bardzo wtórna. Glina/główny bohater, który naraził się, egzekwując prawo (czy krzywdząc) niewłaściwego dzieciaka. Daleko nie szukając – przypomina się, chociażby pierwsze „Sin City".

Odpowiednio cyberpunkowy jest język, ale to, co moim zdaniem kuleje, to fakt, że ten język przelewa się do narracji. Przykładowo: Ładunek, jakim dostał powaliłby byka, ale nie koksa. lub Gdy większość ludzi Olo, ładowało w siebie różne polepszające dopalacze (śmiał się z nich, nazywając wiedźminami, nie czaili, o co kaman!), on przechylił piersiówkę stolicznej, przepalając cygarem.

Jak zrozumiałem, nie są to myśli postaci, ale uwagi narratora, więc jest to dosyć kiepski i amatorski zabieg narracyjny. To efekciarstwo, luzactwo języka przerzuca się także na świat przedstawiony, również nasycony efekciarskimi tekstami, wstawkami, nazwami, opisami (np. Na jednym ramieniu przyczepił: emblemat ze skrzydłami husarii, otoczonymi napisem: Legio Mortis, Alae Hursarius, zaś na drugim z białym, piastowskim orłem na szkarłatnym tle, z inskrypcją: Milites Terrae Lubliniensis, Lechitiae.). To wszystko wywołało u mnie odczucie, że autorem jest młody człowiek, który sam będąc pod wrażeniem pewnych idei, symboli, muzyki, przelewa tę fascynację na papier, przez co narracja jego opowieści gubi dyscyplinę, dystans i zamienia się momentami w ciąg efekciarskich wrzutek.

Z drugiej strony, kilka pomysłów, fragmentów, gadżetów, czy nazw przemyconych w tekście może się podobać. Pozytywne wrażenie robi również całościowy klimat opowiadania – odpowiednio brudny, brutalny, szorstki jak na męskie opowiadanie o twardzielach napisane na konkurs cyberpunkowy. Przy lepszym warsztacie i szlifie redaktorskim oraz lepszej puencie, mógłby to być kawałek dobrej rozrywki.

Po przeczytaniu spalić monitor.

Hmm. Jako naparzanka, tekst do mnie nie przemówił.

“Nosferatu” to film, nie powieść.

Jest sporo błędów, w tym problemy z pisownią łączną/ rozdzielną.

Z wnętrza słychać było nie ludzkie piski.

Na przykład tu.

Babska logika rządzi!

Mr. marasie

Zabrakło VR, komputerów, implantów, hakerów i całej masy innych gadżetów, scenografii, kilku idei i elementów charakterystycznych dla typowego cyberpunka… 

Zabrakło, gdyż trochę się rozszalałem z tekstem i zbrakło mi znaków ;/ Było tego więcej ale zostało usunięte. Z puentą tak wyszło, ponieważ tekst właściwie był dłuższy, przynajmniej w zamyśle, limit znakowy sprawił, że trochę uciąłem fabułę. Teraz wychodzi na to, że mam dwuczęściowe opko. Bohater też nie jest typowym gliną, jest bardziej nieprzyjemny i bezwzględny, można powiedzieć zły. Jednak nie udało mi się tego dość dobrze przedstawić w tym opku, za to jest w drugiej części, może kiedyś wrzucę na stronę. Muszę tylko trochę popracować, jak większość zauważyła mam duże problemy ze stylistyką, interpunkcją oraz ogólnie pisownią… Doceniam twoje rady, faktycznie z tą potoczną mową w narracji, trochę pojechałem ;p

Finkla

W tekście nie jest powiedziane, że Nosferatu to tytuł powieści. Jest to tylko nawiązanie do Draculi, postaci z powieści brama Stokera. Vadimir IV Tepes w legendach był uznawany za wampira – wampiry za sprawą filmu symfonia grozy, są nazywane Nosferatu( czytałem gdzieś, że etymologia tego słowa wywodzi się właśnie z obszaru Transylwania – Siedmiogród i było łączone z wampiryzmem). Wszystkie niemal filmy o Nosferatu odwołują się do Draculi, Stokera, tak samo zrobiłem Ja. Zresztą to nie jest istotne, jakby główny bohater tego nie ujął i tak jego podwładni by nie zrozumieli. 

Podziękowania dla was wszystkich za poświęcenie mi, a właściwie mojemu opku, waszej uwagi oraz za sugestię, rady i wszech pojętą pomoc.

No cóż, Cyberszczyzna zupełnie nie przypadła mi do gustu. Pomysł może i był, ale wykonanie, moim zdaniem, nie przysłużyło się opowiadaniu. Przede wszystkim nie podoba mi się użyte słownictwo – skoro rzecz dzieje się w odległej przyszłości, to dlaczego postaci posługują się współczesnym żargonem?

Opowiadanie czyta się bardzo źle. Trzeba przez nie brnąć, potykając się o całe mnóstwo błędów i usterek, słów użytych niezgodnie z ich znaczeniem, że o fatalnej interpunkcji nie wspomnę.

 

dziel­ni­cy mia­sta Unio(dawny Lu­blin). –> Brak spacji przed nawiasem.

 

Usiadł na tyl­nym sie­dze­niu… –> Nie brzmi to najlepiej.

Może: Zajął miejsce na tylnym siedzeniu… Lub: Usiadł na tyl­nym fotelu

 

lubił te, old­scho­olo­we – choć no­wo­cze­śnie wy­ko­na­ne – au­to­ka­ry. –> …lubił te old­skulo­we – choć no­wo­cze­śnie wy­ko­na­ne – au­to­ka­ry.

Używamy pisowni spolszczonej.

 

Mo­tor­ni­czy prze­szu­kał dane. –> Kierowca prze­szu­kał dane.

Motorniczy prowadzi tramwaj, a autokar kierowca.

 

Wy­cią­gnął komix z na­pi­sem ,,The Pu­ni­sher"… –> Wy­cią­gnął komiks z na­pi­sem ,,The Pu­ni­sher"

 

pod­łą­cza­jąc go do swego ciała, po czym go ak­ty­wo­wał. –> Czy oba zaimki są konieczne?

 

Na­stęp­nie za­siadł przy me­ta­lo­wym biur­ku, prze­glą­da­jąc się w lu­ster­ku. –> Czy na pewno zrobił to jednoczenie, czy może: Na­stęp­nie za­siadł przy me­ta­lo­wym biur­ku i przejrzał się w lu­ster­ku.

 

Szny­ta była pa­miąt­ką po ,, Kubie Roz­pru­wa­czu"… –> Zbędna spacja po otwarciu cudzysłowu.

 

Wszech Ruś, (dawną FR–Fe­de­ra­cję Ro­syj­ską). –> Przed nawiasem nie stawia się przecinka. Brak spacji przed półpauzą i po niej.

 

– Ka­pi­ta­nie, vla­dzia­ki squot w skan­se­nie zro­bi­li. –> – Ka­pi­ta­nie, vla­dzia­ki squat w skan­se­nie zro­bi­li.

 

Na jed­nym ra­mie­niu przy­cze­pił: em­ble­mat ze skrzy­dła­mi hu­sa­rii… –> Zbędny dwukropek.

 

Gó­ro­wa­ła elek­tro­ni­ka zwana hard Corem… –> Dlaczego wielka litera?

 

Auto pilot – wydał ko­men­dę… –> Autopilot – wydał ko­men­dę

 

Limp Biz­kit – Rol­lin'(Urban As­sault Ve­hic­le)… –> Brak spacji przed nawiasem.

 

wła­śnie le­ciał ka­wa­łek ,, Pier­do­lo­na era tech­no"… –> Zbędna spacja po otwarciu cudzysłowu.

 

Pa­re­niak po­krę­cił głową w ge­ście bez­rad­no­ści. –> Gesty wykonuje się rękami, nie głową.

Proponuję: Pa­re­niak bezradnie po­krę­cił głową.

 

to może do­stał by re­kru­tów lep­sze­go sortu. –> …to może do­stałby re­kru­tów lep­sze­go sortu.

 

– Czemu Vla­dzia­ki? –> Wcześniej napisałeś: – Ka­pi­ta­nie, vla­dzia­ki squot w skan­se­nie zro­bi­li.

 – Czy  powinna być wielka litera, czy mała.

 

Nie­któ­rzy rzy­ga­li, pa­pla­jąc się w swych wy­mio­ci­nach… –> Pewnie miało być: Nie­któ­rzy rzy­ga­li, ta­pla­jąc się w swych wy­mio­ci­nach…  

Sprawdź znaczenie słowa paplać.

 

– Ru­szał się, bo do­stał pa­rę­set Vol­tów… –> – Ru­szał się, bo do­stał pa­rę­set woltów/ vol­tów

 

Udał się na Ra­cła­wic­kie, eks­klu­zyw­ną aleję dzi­wek. –> Skoro na aleję, to: Udał się na Ra­cła­wic­ką, eks­klu­zyw­ną aleję dzi­wek.

 

Pięk­na pani o eg­zo­tycz­nym wy­ra­zie face'ago­rą­cych, peł­nych kształ­tach… –> Od kiedy kształty maja temperaturę? Co to jest wyraz face’a?

 

stała w sa­mych poń­czo­chach, wy­sta­ją­cych spod la­tek­so­wych ko­za­ków. –> Skoro miała na sobie pończochy i kozaki, to nie była w samych pończochach. A pończochy wystawały chyba znad kozaków.

 

– Ta kurwa fund­nę­ła ci opę… – wska­zał na biust i kro­cze – dzię­ki któ­rej masz hajs. –> – Ta kurwa fund­nę­ła ci opę… – Wska­zał na biust i kro­cze.dzię­ki któ­rej masz hajs.

Nie zawsze poprawnie zapisujesz dialogi. Pewnie przyda się poradnik: http://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/zapis-partii-dialogowych;13842.html

 

– Aaa! Polar oral v2, też taką mam. –> – Aaa! Polar oral v dwa, też taką mam.

W dialogach liczebniki zapisujemy słownie.

 

–Noszę go na szczę­ście. –> Brak spacji po półpauzie.

 

– Teraz wy­łu­skam cię z tego pan­ce­rza, żoł­nie­rzy­ku jak orzesz­ka. –> Co to jest żołnierzyk jak orzeszka?

 

Spoj­rzał na dy­go­czą­cą górę mię­śni z uśmie­chem na ustach. –> Czy dobrze rozumiem, że góra mięśni dygotała z uśmiechem na ustach?

 

Jak wi­dzisz, nie czuję się naj­le­piej…– Bran­so­le­ta… –> Brak spacji po wielokropku.

 

jak ja­kieś zwie­rze. –> Literówka.

 

Olaf zła­pał za po­dusz­kę z sofy… –> Olaf zła­pał po­dusz­kę z sofy

 

Gość o dziwo za­miast zwa­lić się na zie­mie… –> Literówka. Rzecz dzieje się w pomieszczeniu, więc: Gość, o dziwo, za­miast zwa­lić się na podłogę

Bo nie przypuszczam, aby w poczekalni było klepisko.

 

Na ścia­nie wi­sia­ła pa­no­plia ze skrzy­żo­wa­ny­mi pół­to­ra­ka­mi. –> Zachodzę w głowę, co krzyżowało się na panoplii – miód pitny, wozy, czy monety…

Sprawdź znaczenie słowa półtorak.

 

Oby to nie­by­ła ze­spo­lo­na de­ko­ra­cja. –> Oby to nie­ by­ła ze­spo­lo­na de­ko­ra­cja.

Sprawdź znaczenie słowa niebyła.

 

Śli­niąc się je­dy­nie, za­beł­ko­tał nie­wy­raź­nie… –> Masło maślane. Czy można bełkotać wyraźnie?

 

De­ka­pi­to­wa­ne ciało, gruch­nę­ło o pod­ło­gę… –> Dekapituje się głowę, nie ciało.

 

Myśl, myśl! – Cho­dził w te i wewte. –> Myśl, myśl! – Cho­dził w tę i we w tę.

 

W słu­chaw­ce usły­szał: spraw­cie kap­su­łę! –> Jestem przekonana, że usłyszał:spraw­dźcie kap­su­łę!

Sprawdź znaczenie słowa sprawić.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Przeczytałem i, jak to często ze mną bywa, sam nie wiem.

Patrząc na tekst przez pryzmat intelektu: to nie jest dobre cyberpunkowe opowiadanie. Niestety, jest dość złe.

Spoglądając z perspektywy przerośniętego szesnasnastolatka, którym w gruncie rzeczy jestem: NIEZŁA JATKA, ZIOM.

To jeden z tych tekstów, który mimo, że jest marnie napisany na poziomie językowym i opiera się na ( odpowiednio spolszczonych) schematach i kliszach, wyszarpniętych na żywca z przepastnej skarbnicy popkultury, czyta się całkiem przyjemnie. Ot znośny akcyjniak, pozbawiony definitywnego zakończenia i nawiązujący do zbyt wielu różnych rzeczy na raz, żeby mu to wyszło na dobrze, ale spełniający rozrywkowe funkcje.

Nie wchodząc w kwestie ortograficzno-gramatyczne, mam wrażenie, że narracyjnie koncentrujesz się czasem nie na tym, co trzeba (czego bohaterowie słuchają, zamiast co planują zrobić, na przykład).

na emeryturze

Przede wszystkim nie podoba mi się użyte słownictwo – skoro rzecz dzieje się w odległej przyszłości, to dlaczego postaci posługują się współczesnym żargonem?

Droga regulatorze! Nie znam żadnego słownictwa z przyszłości, oczywiście mógłbym na potrzeby opka takowe wymyślić ale wtedy nikt by z niego nie zrozumiał ni joty! Dlatego użyłem slangu potocznego, który wydawał mi się najbardziej pasujący.

Co do anglikanizmów, tudzież amerykanizmów, takich jak, c(k)omix( tu celowy zamiar, miał nazwą nawiązywać do stronki komixxy oraz utworu Ostrego) oraz oldschoolowe, nie widzę potrzeby spolszczania pisowni, skoro wszystkie w tekście są zapisane w tej formie. 

Jeśli chodzi o Racławickie, to w Lublinie są to Aleje Racławickie, wkradła mi się literówka, zamiast e– ę.

Jeśli chodzi o półtoraka, to jest to potoczna nazwa powszechnie używana przez odtwórców historycznych i nie tylko, w stosunku do miecza półtoraręcznego. Jeśli wpiszesz w google tą nazwę, znajdziesz płatnerzy, którzy oferują sprzedaż takich właśnie póltoraków. Poza tym skoro panoplia to można się domyśleć, że chodzi o element uzbrojenia tudzież broni.

Wydaję mi się, że słowo dekapitacja można użyć do określenia ciała pozbawionego głowy. Wiele razy się z takim użyciem tego określenia spotkałem. Dekapitacja jest to ścięcie, pozbawienie głowy, skrócenie o głowę, czyli można przyjąć, że pozbawione głowy ciało, skrócone o głowę( ciało z odciętą głową) jest dekapitowane a właściwie zdekapitowane, ta forma wydaje mi się odpowiedniejsza ale pewnikiem jak zwykle się mylę laugh

co do w tę i we w tę, to z tego co mi wiadomo jest to mowa potoczna i wersja - w te i wewte, jest dopuszczalna.

Co do reszty, to z pewnością masz rację. Dzięki, że zechciałaś przejrzeć moje wypociny i wskazać błędywink

Gary! Cieszę się, że w miarę przyjemnie Ci się czytało moje opko, mimo wad i błędów. Jak zauważyłeś, jest to typowy akcyjniak o walorach(jedynych) rozrywkowych i taki też miał być w założeniu. Dzięki, że poświęciłeś mu swój czas oraz za przydatne uwagi.smiley

Valdemarusie, dziękuję za wyjaśnienia. Cieszę się, że przynajmniej cześć uwag uznałeś za przydatne. Jednakowoż zdaję sobie sprawę, że to Twoje opowiadanie i będzie napisane takimi słowami, które uznasz za najlepsze do przekazania zamierzonych treści.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nowa Fantastyka