- Opowiadanie: rafal_europe - Felixx3 i 1/2- czyli, poprostu pewne poprawki

Felixx3 i 1/2- czyli, poprostu pewne poprawki

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Felixx3 i 1/2- czyli, poprostu pewne poprawki

Gabinet wyglądał bardzo stylowo i szykownie. Drewniane obicia ścian, lśniący parkiet, trochę zieleni w masywnych, porcelanowych wazach i proste dębowe meble. Półki z książkami, barki i kasetki. Całości dodawał zaś klimatu kominek, w którym podrygiwały igrające ze sobą płomyki. Przez wielkie okno roztaczał się widok na malowniczą część Moskwy. Stolica niegdysiejszego Imperium, a teraz Kraju Rad, wieczorową porą robiła niemalże bajkowe wrażenie. Owiana bieluśką wstęgą śniegu i oświetlona blaskami latarni, przywodziła na myśl obrazy z baśni. Kreml zaś, był niczym pałac saladyna z opowiadań o cudownej lampie, prawdziwa perła wśród otaczających go skarbów. To tam właśnie mieścił się ów gabinet. Siedziba wodza Związku Sowieckiego.

Tam, przy wielkim dębowym biurku toczyli rozmowy dwaj najbardziej kochani, a jednocześnie najbardziej znienawidzeni ludzie powojennej Europy. Włodzimierz Illicz, jako gospodarz, siedział w wygodnym fotelu za biurkiem i wsłuchiwał się w słowa przyjaciela.

– To niesamowita szansa Włodzimierzu. Mamy to na czym im zależy, zrobią wszystko aby odzyskać szkatułkę.– Starał się przekonać swojego rozmówce Dzierżyński.

– Rozumiem Feliksie że to szansa. Kapitaliści od dawna badają i śledzą poczynania Istot. Masz racje…nie możemy pozostawać za nimi w tyle.

- Właśnie o to chodzi, zdajesz sobie sprawę jaką moc by nam dały? Są silniejsze od ludzi, wytrzymalsze, szybsze…

– I niebezpieczne.– Skwitował Lenin

– Warto zaryzykować, dla takiej potęgi. Europa byłaby nasza. Żaden burżuazyjny Francuz, Niemiec ani Anglik nie sprzeciwiłby się robotniczej woli!- kontynuował swój wywód rozentuzjazmowany Feliks, wypuszczając z ust raz po raz kłęby dymu.

– Tego brakowało Dąbrowskiemu żeby pokonać Bismarcka i Thiersa.

– Nie przsadzaj Feliksie. Wtedy nawet to by mu nie pomogło. Intencje miał dobre, ale wykonanie do dupy.

– Zabrakło im determinacji. Gdybym tam był z setką czekistów, to pognalibyśmy prusaków za Odrę.

– Tobie też smakują te kubańskie?– Lenin zmienił nagle temat.

– Całkiem dobre, tylko nie mogę się powstrzymać od pytania skąd my je mamy?– Rzekł, z szyderczym uśmiechem na twarz, Żelazny Feliks. Uwielbiał podpuszczać Włodzimierza podejrzeniami. Oboje wiedzieli że to żarty, ale lubili sobie podyskutować.

– Sugerujesz, że ulegam burżuazyjnemu rozpasaniu? Zamiast kupować broń na front, marnuję pieniądze na używki?– rozbawił się Lenin.

– Oczywiście że tak. Myślę nawet że WCzKA powinno się zainteresować twoją działalnością– znów zażartował Dzierżyński.

– Ciekawe czy policja wie o twoich szkockich koniakach chowanych za łóżkiem?! Ba! Policja?! Ciekawe czy twoja żona o nich wie?!

– Towarzyszu Illiczu, Zofię proszę zostawić w spokoju!- groził rozbawiony Feliks.

– Oj nie udawaj że tak jej bronisz.

– Nie udaję!

– Udajesz!

– A ty to nawet nie stwarzasz pozorów! Co ty możesz wiedzieć o kobietach?

– Odezwał się pierwszy podrywacz partii! – drwił nadal Lenin po czym oboje wybuchneli śmiechem.

– Nie martw się Feliksie, te cygara to prezent od towarzyszy z Sewill.– usprawiedliwił się wreszcie Lenin, hamując śmiech.

-Ach rozumiem.– skwitował z szyderczym uśmiechem Polak.

– To dowodzi że mamy całkiem spore poparcie na zachodzie.

– Bo przywieźli nam cygara?– zdziwił się Dzierżyński

– Nie tylko dlatego. – uśmiechnął się ponownie Lenin– Tam nie znoszą Piłsudskiego i tylko czekają aż ukręcimy mu łeb. Przeglądałem New York Times i Le Figaro, wszędzie grzmią na białogwardzistów i Polaków. Jak na razie jesteśmy bohaterami brukowców.

– A przez to wieści dotrą do mas. Wystarczy tylko wdrożyć odpowiednią propagandę.

– Tzw. „opinia publiczna” zwiąże ręce na zachodzie.– dumał kołysząc się na fotelu i rozkoszując cygarem Włodzimierz.

– A tymczasem my utłuczemy polską reakcje i Europa zapłonie ogniem rewolucji. Teraz przy pomocy naszych niezwykłych przyjaciół, żadna militarna zapora nie będzie mogła nam przeszkodzić. I moja Polska będzie wolna, powróci do rąk prawowitych właścicieli. Do chłopów i robotników którzy budowali ją przez 1000 lat….

-Spokojnie Feliksie, znam twój temperament, ale teraz potrzebna jest żelazna kalkulacja. Wy, Polacy jesteście zawsze w gorącej wodzie kompani. Swoją droga, to zawsze mi to w was imponowało. W ferworze walki jesteście nie do zatrzymania; rozmawiałem nawet kiedyś o tym z Hindenburgiem. Dawaliście takiego łupnia białogwardzistom pod Tannenbergiem; strach pomyśleć co by było gdybyście wtedy walczyli pod białym, a nie pod czarnym orłem …no ale wracając do meritum… Oczywiście zgadzam się na wykorzystanie Istot i poczyniłem już pewne kroki. Zbierzemy specjalny zespół który zajmie się nimi.– To powiedziawszy Lenin podniósł słuchawkę i poprosił sekretarkę, aby wprowadziła gości.

Do gabinetu weszło dwóch mężczyzn, prowadzonych prze śliczną, długonogą blondynkę.

Oboje byli zaprzeczeniem siebie nawzajem. Pierwszy był grubiutkim okularnikiem, w wyświechtanym garniturze pstrokatego koloru. Widać było że od lat dziecięcych nie robił niczego innego, jak tylko trzymał nos w książkach. Drugi był wysokim, dobrze zbudowanym wojskowym w zgniłozielonym, odświętnym mundurze. Ręce miał zniszczone i stwardniałe od pracy przy pługu, a prymitywna gęba zdradzała jego proletariackie pochodzenie. Grubasek zgiąwszy się wpół, a wojskowy salutując przywitali wodza. Następnie zaproszeni gestem, usiedli obok Feliksa.

– Witam was towarzysze. Zapewne nie mieliście jeszcze przyjemności wiec zapoznam was.-rozpoczął gospodarz– Oto Feliks Dzierżyński, człowiek znany wam zapewne z opowieści. Żołnierz, prosty kapitan nie mający dotąd przyjemności poznać nikogo z kierownictwa WCzKA, wytrzeszczył oczy i nienaturalnie głośno przełknął ślinę. Wywołało to nikły uśmiech na twarzy Polaka.

– Towarzyszu komisarzu to wielki zaszczyt poznać chlubę Armii Czerwonej!- niemal wykrzyknął kapitan. Co z kolei rozbawiło Lenina. Pamiętał jak ten poczciwy żołdak drżał gdy poznał jego. Kilka miesięcy temu, jeszcze w Piotrogrodzie. Wtedy nie mógł wydusić nawet słowa i trząsł się jak osika.

-Proszę się uspokoić towarzyszu.– Zaczął Żelazny Feliks i czekał aż podwładny raczy się przedstawić. Ten oprzytomnąwszy, poderwał się na równe nogi i zasalutował:

– Kapitan Grigorij Stanisławowicz Fronczewski. Trzeci Batalion Żandarmerii Moskiewskiej.

– Właśnie, towarzyszu Fronczewski, miło mi poznać– Dokończył Feliks i wyciągnął dłoń do swojego rozmówcy.

Grubiutki uczony czekał cierpliwie na swoją kolej.

– Feliksie poznaj również towarzysza profesora Kireńskiego.-

-Witam towarzyszu komisarzu. To dla mnie zaszczyt.– Wypowiedział uczony do Dzierżyńskiego i oboje wymienili uściski. Głos zabrał ponownie Lenin:

-Skoro wszyscy się już znamy to czas przejść do sedna sprawy. Towarzysze, jesteśmy w niebezpieczeństwie. Wokoło naszej socjalistycznej ojczyzny grasuje sfora wilków. Polacy, Ukraińcy, Bałtowie i cała zgraja Zachodniaków czyhają na nasze życie. Wewnątrz kraju szaleje białogwardyjska swołocz, a eserowcy organizują coraz więcej udanych zamachów. Potrzebujemy sprzymierzeńców, dzięki którym nasza proletariacka demokracja zwycięży kapitalistów. Miejcie towarzysze na uwadze, że wyjawiam wam tajne fakty. Jest nienajlepiej, więc oczekuję od was maksymalnego poświęcenia Sprawie.

– Oczywiście towarzyszu Przewodniku– odrzekł grubiutki uczony.

– Tak jest wodzu!- zawtórował mu kapitan Fronczewski

– Doskonale, cieszę się że Związek może na was liczyć. Zapoznaliście się już z dokumentacją? – Zapytał gospodarz gasząc cygaro w kryształowej popielnicy.

Obaj nowoprzybyli skinęli głowami. Profesor bardzo spokojnie, natomiast kapitan miał dziwny wyraz twarzy.

– Jakieś wnioski?– dociekał Feliks rozkoszując się smakiem karaibskiego specjału.

– Wampiry– rzekł bez ogródek Kireński– nie ma dwóch zdań. Wrażliwość na srebro, dewastacja kościołów i ślady pogryzień. Przeprowadzałem nawet sekcję zwłok zabitych; nie ma żadnych wątpliwości.

– Doskonale, a jak to wytłumaczycie? Przeklęci? Grzesznicy którzy nie zaznali spokoju?– dopytywał się Lenin. Był ciekaw co odpowie uczony, czy ugodzi w żelazną doktrynę czy nie… przecież marksizm negował religię i w ogóle Boga. Jak więc najświatlejsze umysły sowieckie mogły wierzyć w klątwy i siły nadprzyrodzone?

– Nie, z całą pewnością nie.– nie dał się podpuścić profesor– to raczej…anomalia… rodzaj choroby albo niespotykanego wybryku natury. Nauka jeszcze nie zna dokładnych przyczyn lecz możliwe że w niedalekiej przyszłości pozna. Tylko klerykały i zacofani reakcjoniści mogą łączyć to z jakąkolwiek religia, obojętnie czy chrześcijańską czy muzułmańską. Wszystko to niepotwierdzone brednie.– Zakończył Kiereński

– Widzę że niedowierzacie kapitanie– Rzekł Feliks widząc zdziwienie na twarzy Fronczewskiego.

-Nie to nie tak towarzyszu. Czytałem dokumenty…tylko to się tak jakby w głowie się nie mieści. Ja jestem prostym robotnikiem, no…. teraz to żołnierzem, ale wszyscy nimi właściwie jesteśmy. Nie mieszczą mi się w głowie takie skomplikowane rzeczy.- Tłumaczył się prostoduszny żołdak. Wywołało to uśmiech na twarzach Lenina i Dzierżyńskiego:

– Tak, tak, rozumiemy towarzyszu.- rzekł Lenin starając się nie pokazywać emocji– Dlatego właśnie, jesteście dobrzy w tym co robicie. Bez pytań, bez zastanawiania się, wykonujecie wolę Rewolucji. Byle tak dalej. Jesteście gotowi nadal jej służyć?

– Tak oczywiście. To sens mojego życia!- odrzekł z przekonaniem.

-Więc Rewolucja ma dla ciebie nowe zadanie. Skompletujesz kilkunastoosobowy zespół żołnierzy. Zostaniecie przeszkoleni pod nadzorem Czeka i wraz z towarzyszem Feliksem zajmiecie się badaniem wampirów…operacyjnie nazywanych przez nas Istotami.– Oświadczył Włodzimierz Illicz.

Mina kapitana nie była już strachliwa; otrzymał rozkaz i bez względu na jego treść musiał go wykonać. Odrzekł krótko i zdecydowanie:

-Tak jest.– Po czym nastała krótka cisza przerwana prze Kireńskiego:

-Przepraszam towarzysze ale na czym polega moja rola w tym wszystkim?

– Jest pan specjalistą od okultyzmu. Jedynym takim fachowcem który może podjąć się próby przeszkolenia kilku osób w tym kierunku. Nasze Radzieckie Państwo będzie potrzebowało w przyszłości więcej takich jak wy.

– Mam nauczyć kilku skazańców tego co wiem, tak?

– Dokładnie, tylko nie rozumiem dlaczego „skazańców”?– Zaciekawił się Lenin.

– Widzicie towarzyszu komisarzu, okultyzm to straszna dziedzina wiedzy, ktoś kto wie o nim tyle co ja nie może już tak łatwo zmrużyć oka.

– Macie koszmary?

– Też, ale koszmary to najmniejszy problem. Gdy zaczyna się z czymś czego tak naprawdę nie sposób pojąć można źle skończyć. Dlatego właśnie jest tak niewielu znawców okultyzmu. Większość szybko opuszcza ten świat. Często w bardzo dziwnych okolicznościach.

– Muszę więc was poinformować że bez zgody mojej, lub towarzysza Dzierżyńskiego nie możecie opuszczać tego świata. Ktoś musi wyszkolić ludzi.

– Tak jest towarzyszu wodzu. Zabiorę się natychmiast do pracy.

– Podoba mi się wasze nastawienie. Reakcyjne rządy od lat posiadają takie zespoły. Są od nas dużo dalej w badaniach, toteż my musimy pracować dzień i noc.– pouczył ich Feliks.

- Czy to oznacza że burżuje od dawna zajmują się badaniem potworów?– zapytał kapitan.

– Tak. Od wielu dziesiątek lat nawet je łapią. Potem próbują tresować i rozmnażać ale wg naszych danych nikomu się to jeszcze nie udało. Podobno pierwsze organy zajmujące się zjawiskami nadnaturalnymi, czy jak to oni nazywają „magią”, powstały w USA niedługo po wywalczeniu niepodległości. Szczególny rozkwit nastąpił w czasie wojny secesyjnej, za kadencji Lincolna. Wtedy też, za sprawą konfederatów którzy uciekli do Europy tajne informacje przedostały się do Starego Świata. Włochy, Prusy, Austria itd.

Udało nam się zebrać carskie dokumentacje które pomogą wam rozpocząć szkolenie personelu. Chcę żebyście pamiętali że to najważniejsza sprawa,– wykwalifikowana kadra. Tym jak już mówiłem zajmie się towarzysz Kireński. Druga grupa, pod wodzą towarzysza Feliksa zajmie się działalnością bieżącą. Szczegóły omówimy przy lampce koniaku. Zapraszam towarzysze.-oświadczył Lenin i gestem wskazał zebranym miejsca na fotelach koło kominka.

Koniec

Komentarze

Przykro mi to pisać, ale mimo poprawek, o których mowa w tytule, tekst nadal zawiera wiele błędów.

Popraw poprawki i wrzuć jeszcze raz, a jak wtedy również coś się znajdzie (a mniemam, że tak będzie), dokonaj kolejnej korekty i wrzuć znowu.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

PS -- błąd zrobiłeś już w samym tytule.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

dziekuje ze szczerosc. postaram sie poprawic ale chetnie uslyszalbym od was czy moje opowiadania reprezentuja wogole jakis poziom......

Każdy tekst jest na jakimś poziomie, więc zapytuj wprost...
Pomysł: wilkołaki, wampiry, inne takie "zaprzęgnięto" już do pracy dla wojska, wywiadu i te pe nie mniej niż pięćdziesiąt pięć razy. Więc żadna rewelacja. Ale, jak zawsze w podobnych przypadkach, diabeł kryje się w szczegółach i Twój pomysł może okazać się dobrym konceptem.
Wykonanie: niestety, bardzo takie sobie. Błędy, pomyłki, interpunkcja, dialogi --- zarówno ich zapis, jak i one same --- niezbyt naturalne... Ale w porównaniu z pierwszym tekstem --- jest trochę lepiej.
Moja rada (stara jak świat): napisz, odłóż na trzy tygodnie, przeczytaj bez pospiechu, a na pewno sam wyłapiesz połowę, jeśli nie więcej niedoróbek. Zastanowisz się przy okazji nad założeniami fabularnymi, nad postaciami... I też poprawisz co nieco...

Dzieki Adamie. Poslucham cie. Ostatnio dodałem nowe opowiadanie pt. "Czerwony Terror". Byłoby miło gdybys je przeczytał i wyrazil swoja opinie.

Nowa Fantastyka