Biegłem z butelką wody w dłoni. Uprawiałem jogging od miesiąca.
Park mienił się kolorami – głównie zielenią. Naprzeciw mnie szła kobieta. Niezwykle piękna – czarne włosy, szmaragdowe oczy, okrągła twarz.
Uśmiechnąłem się, będąc dwa metry od brunetki. Ta spojrzała na mnie, zatrzymując się.
Nagle wydała z siebie dziwny dźwięk, odchylając głowę. Potężny wstrząs ziemi sprawił, że wylądowałem na ścieżce.
Kolejny dźwięk. Uniosłem się na wysokość jej głowy i uderzyłem z głuchym trzaskiem o podłoże.
Czarownica podbiegła do mnie.
Zamachnęła się, a ja zamknąłem oczy. Gdy je otworzyłem, zobaczyłem wiedźmę, wypijającą zawartość mojej butelki.
– Ech – westchnęła, ocierając usta – ta czkawka kiedyś mnie wykończy.