Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
Ucieczka przed goniącym motłochem nie jest łatwa. Samonapędzający się tłum potrafi być szybki niczym peleton, a ujście przed tłumem, w którym panuje współpraca – od razu to dostrzegł: biegnący za nim rozdzielili się dość szybko – może okazać się niemożliwe. Na dodatek nie znał zupełnie miejsca, w którym się znalazł, toteż wysiłek jaki włożył w bieg, musiał pójść na marne. Zaczęło też ogarniać go przeczucie, że wszystko to dzieje się w jakimś pieprzonym, nieznanym realu. Szybko poczuł pierwsze objawy zmęczenia, nigdy bowiem nie był sprinterem ani tym bardziej maratończykiem. Płuca zaczynały piec, oddech stawał się coraz płytszy a nogi ociężałe.
Z szerokiej alei skręcił w wąską, zawaloną śmieciami uliczkę. Cały czas słyszał zbliżające się niebezpiecznie krzyki goniących: „Stój!", „Zatrzymaj się, bo zginiesz!". W końcu poczuł, jak na plecy spada mu niespodziewany ciężar, pod którym upadł na ziemię. Wprawne ręce obróciły go na wznak i nim zdążył przyjrzeć się twarzy, spadła nań lawina ciosów. W mgnieniu oka stracił przytomność.
Obudził się skrępowany. Dłonie związano mu czymś ostrym i twardym, wżynającym się w skórę, zapewne drutem, bo przy każdej próbie poruszenia nimi raził go dotkliwy, wzmagający się ból. Miał opuchniętą twarz a w ustach czuł posmak krwi. Nic nie widział, ale stwierdził, że zamknięto go w ciemnym pomieszczeniu. Bał się, a serce łomotało mu jak oszalałe.
– To na pewno nie jest sen! – ta uporczywa myśl kołatała się po głowie.
Po chwili jednak postanowił wziął się w garść i zacząć myśleć. Zdecydowanie wolał sytuacje jasne i realne. Skoro go od razu nie zabili, to znaczy, że czegoś chcą. A jeśli tak, to ich zachowanie powinno być w miarę racjonalne i przewidywalne. Kimkolwiek byli, działali sprawnie i zorganizowanie.
Zaczął analizować swoje położenie. Jak się tu znalazł i dlaczego akurat on? Znał podobne historie z telewizyjnych seriali i gier. Sam nawet dorobił się skromnej fortuny na grach RPG. Pierwszą napisał sam, będąc kompletnym nowicjuszem, który nigdy w żadną grę nie zagrał. Wysłał scenariusz na konkurs organizowany przez znane wydawnictwo i wygrał bezapelacyjnie. Niedostatki w scenariuszu chcieli potem poprawiać po nim najlepsi. Grę zatytułował „Strażnicy Rubieży". Za pieniądze z wygranej założył własne studio animacji i programowania, które w krótkim czasie stało się całkiem dochodowe. Zaczął pisać własne gry i scenariusze reklam, co w niedługim czasie uczyniło go zamożnym człowiekiem. Gdy firma zaczęła żyć własnym życiem stwierdził, że czas korzystać z tego, co się dorobił..
I wtedy pojawił się ten nowy kontrakt! Opracować grę, w której można niszczyć całe gatunki i planety… Oczywiście jego firma ją zrobiła, tyle, że gra nigdy nie pojawiła się na rynku… Od tego czasu zaczęły się dziać w jego życiu dziwne, nieprzewidywalne rzeczy. Traktował je po prostu jako nieprzewidzianą, choć dopuszczalną dawkę życiowego pecha – w końcu nie mogło mu się zawsze szczęścić! Bilans powinien wyjść na zero, podobnie zapewne było i w życiu. Najbardziej zastanawiające były jednak wydarzenia ze świata. W pewnym momencie jakby zawrócił z przyjętej drogi i mimo najszczerszych chęci głów państw wszystko zaczęło iść w złym kierunku. Te wydarzenia pamiętał doskonale. Przetwarzanie i analiza informacjibyły w jego branży umiejętnościami niezbędnymi. Trzęsienia ziemi, katastrofy lotnicze i erupcje wulkanów – ich natężenie stało się zastanawiające. Z drugiej strony postawa samych ludzi w obliczu narastających kataklizmów była cokolwiek niezrozumiała.
– Pieprzyć! – Pomyślał zwijając się z bólu. – Co ja tu robię? I co oni tu robią?
Nagle ciemność rozdarła się na dwoje i jasny snop światła przebił się przez ścianę mroku. Hałaśliwy zgrzyt oznajmił, że ktoś otwiera dawno nie używane drzwi.
– Idą po mnie! – pomyślał w przypływie narastającej paniki, przygotowując się na najgorsze.
Dwóch mężczyzn – widział jedynie zarysy ich sylwetek – podniosło go brutalnie za ramiona i powlokło za sobą. Gdy znaleźli się w wielkiej, zdemolowanej hali, posadzono go na krześle. Dookoła niego zgromadziła się spora grupa ludzi. Na oko naliczył pół setki. Wszyscy wpatrywali się weń podejrzliwie, wręcz wrogo.
Z tłumu wystąpił ogromny murzyn. Jego wielkie, czarne jak smoła oczy przenikały świat z zastanawiającym, wręcz maniakalnym uporem. Wielkie chłopisko mogło zgnieść go w każdej chwili, a mimo to chciał z nim rozmawiać.
– Kim jesteś? – Gruby, niemal przytłaczający głos murzyna rozszedł się po sali niczym lawina.
– Mam na imię Izaak.
Murzyn podszedł bliżej i zdzielił go w twarz. Izaak od razu pomyślał, że oprawca nie włożył w cios całej swojej siły i zrobił to jedynie pod publikę.
– Jestem Izaak Avram i jestem właścicielem firmy Avram Project. Mam 33 lata i nie mam nic przeciwko czarnym! – krzyk, jaki dobył się z zakrwawionych ust przesłuchiwanego wywołał wśród zgromadzonych żywe dyskusje.
O, i dalsza część już wypada lepiej. Mogłeś wstawić od razu. Tajemnica się pogłębia, nadal nie wiadomo o co chodzi, dowiadujemy się czegoś więcej o bohaterze. Dawaj dalej, bo widzę, że zapowiada się jeszcze na kilka części.
Pozdro.
Gdybyś w kontynuacji zechciał unikać niekonsekwencji w rodzaju scenariusz = gra...
Poza tym chyba już wszystko wiadomo. Przeniosło go do wirtuala z jednej lub zmiksowanych kilku gier...
No, ale jeszcze nic straconego.
Hm... Zwiedziłem, zobaczyłem, przeczytałem. Naprawdę ciekawe. Sam fakt, że bohater pracuje w branży komputerowe i w dodatku zaczęły się dziać u niego nie przewidywalne rzeczy, pobudza wyobraźnię. Brakuje mi tylko właśnie pewnego rozwinięcia. Urwałeś w fajnym momencie (zapewne tak miało być), ale gdyby tak troszę bardziej pociągnąć wątek tego dryblasa co wszedł do pomieszczenia wraz z innymi? Nie satysfakcjonuje mnie tylko jedno uderzenie w twarz xD Czekam zatem na więcej :)
Wszystko wiadomo? Jesteś bardzo domyślny AdamKB, albo ja jakiś nie bardzo :)
Nie muszę mieć racji, ale jakoś tak na to wygląda... Może autor zaczyna tak dla zmyłki, może taka uwaga sprawi, że --- zdopingowany --- postanowi nas zaskoczyć? Jeszcze wszystko możliwe, to ledwie początek.
Zaczyna się nieszablonowo- bohater biegnie, ucieka, nie wiadomo dlaczego i przed kim. Kończy się też, w ten sposób. Bardzo ciekawe i intrygujące...
PS: Może nigdy nie leżałem pobity w ciemnym lochu :) , ale skoro widział tylko sylwetki to skąd wiedział, że to mężczyźni? Po budowie tejże sylwetki? ;D
Całkiem niezłe, choć przyznam, że podobnie jak AdamKB już domyślam się o co może w tym chodzić. Nie bardzo przepadam za "wsysnęła mnie gra komputerowa i teraz jestem jedną z jej postaci" (to już było, setki razy), więc jeśli masz coś w zanadrzu, coś co nas zaskoczy, to wal śmiało.