- Opowiadanie: szoszoon - Obóz#1

Obóz#1

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Obóz#1

 

 

Ucieczka przed goniącym motłochem nie jest łatwa. Samonapędzający się tłum potrafi być szybki niczym peleton, a ujście przed tłumem, w którym panuje współpraca – od razu to dostrzegł: biegnący za nim rozdzielili się dość szybko – może okazać się niemożliwe. Na dodatek nie znał zupełnie miejsca, w którym się znalazł, toteż wysiłek jaki włożył w bieg, musiał pójść na marne. Zaczęło też ogarniać go przeczucie, że wszystko to dzieje się w jakimś pieprzonym, nieznanym realu. Szybko poczuł pierwsze objawy zmęczenia, nigdy bowiem nie był sprinterem ani tym bardziej maratończykiem. Płuca zaczynały piec, oddech stawał się coraz płytszy a nogi ociężałe.

 

Z szerokiej alei skręcił w wąską, zawaloną śmieciami uliczkę. Cały czas słyszał zbliżające się niebezpiecznie krzyki goniących: „Stój!", „Zatrzymaj się, bo zginiesz!". W końcu poczuł, jak na plecy spada mu niespodziewany ciężar, pod którym upadł na ziemię. Wprawne ręce obróciły go na wznak i nim zdążył przyjrzeć się twarzy, spadła nań lawina ciosów. W mgnieniu oka stracił przytomność.

 

Obudził się skrępowany. Dłonie związano mu czymś ostrym i twardym, wżynającym się w skórę, zapewne drutem, bo przy każdej próbie poruszenia nimi raził go dotkliwy, wzmagający się ból. Miał opuchniętą twarz a w ustach czuł posmak krwi. Nic nie widział, ale stwierdził, że zamknięto go w ciemnym pomieszczeniu. Bał się, a serce łomotało mu jak oszalałe.

 

– To na pewno nie jest sen! – ta uporczywa myśl kołatała się po głowie.

 

Po chwili jednak postanowił wziął się w garść i zacząć myśleć. Zdecydowanie wolał sytuacje jasne i realne. Skoro go od razu nie zabili, to znaczy, że czegoś chcą. A jeśli tak, to ich zachowanie powinno być w miarę racjonalne i przewidywalne. Kimkolwiek byli, działali sprawnie i zorganizowanie.

 

Zaczął analizować swoje położenie. Jak się tu znalazł i dlaczego akurat on? Znał podobne historie z telewizyjnych seriali i gier. Sam nawet dorobił się skromnej fortuny na grach RPG. Pierwszą napisał sam, będąc kompletnym nowicjuszem, który nigdy w żadną grę nie zagrał. Wysłał scenariusz na konkurs organizowany przez znane wydawnictwo i wygrał bezapelacyjnie. Niedostatki w scenariuszu chcieli potem poprawiać po nim najlepsi. Grę zatytułował „Strażnicy Rubieży". Za pieniądze z wygranej założył własne studio animacji i programowania, które w krótkim czasie stało się całkiem dochodowe. Zaczął pisać własne gry i scenariusze reklam, co w niedługim czasie uczyniło go zamożnym człowiekiem. Gdy firma zaczęła żyć własnym życiem stwierdził, że czas korzystać z tego, co się dorobił..

 

I wtedy pojawił się ten nowy kontrakt! Opracować grę, w której można niszczyć całe gatunki i planety… Oczywiście jego firma ją zrobiła, tyle, że gra nigdy nie pojawiła się na rynku… Od tego czasu zaczęły się dziać w jego życiu dziwne, nieprzewidywalne rzeczy. Traktował je po prostu jako nieprzewidzianą, choć dopuszczalną dawkę życiowego pecha – w końcu nie mogło mu się zawsze szczęścić! Bilans powinien wyjść na zero, podobnie zapewne było i w życiu. Najbardziej zastanawiające były jednak wydarzenia ze świata. W pewnym momencie jakby zawrócił z przyjętej drogi i mimo najszczerszych chęci głów państw wszystko zaczęło iść w złym kierunku. Te wydarzenia pamiętał doskonale. Przetwarzanie i analiza informacjibyły w jego branży umiejętnościami niezbędnymi. Trzęsienia ziemi, katastrofy lotnicze i erupcje wulkanów – ich natężenie stało się zastanawiające. Z drugiej strony postawa samych ludzi w obliczu narastających kataklizmów była cokolwiek niezrozumiała.

 

– Pieprzyć! – Pomyślał zwijając się z bólu. – Co ja tu robię? I co oni tu robią?

 

Nagle ciemność rozdarła się na dwoje i jasny snop światła przebił się przez ścianę mroku. Hałaśliwy zgrzyt oznajmił, że ktoś otwiera dawno nie używane drzwi.

 

– Idą po mnie! – pomyślał w przypływie narastającej paniki, przygotowując się na najgorsze.

 

Dwóch mężczyzn – widział jedynie zarysy ich sylwetek – podniosło go brutalnie za ramiona i powlokło za sobą. Gdy znaleźli się w wielkiej, zdemolowanej hali, posadzono go na krześle. Dookoła niego zgromadziła się spora grupa ludzi. Na oko naliczył pół setki. Wszyscy wpatrywali się weń podejrzliwie, wręcz wrogo.

 

Z tłumu wystąpił ogromny murzyn. Jego wielkie, czarne jak smoła oczy przenikały świat z zastanawiającym, wręcz maniakalnym uporem. Wielkie chłopisko mogło zgnieść go w każdej chwili, a mimo to chciał z nim rozmawiać.

 

– Kim jesteś? – Gruby, niemal przytłaczający głos murzyna rozszedł się po sali niczym lawina.

 

– Mam na imię Izaak.

 

Murzyn podszedł bliżej i zdzielił go w twarz. Izaak od razu pomyślał, że oprawca nie włożył w cios całej swojej siły i zrobił to jedynie pod publikę.

 

– Jestem Izaak Avram i jestem właścicielem firmy Avram Project. Mam 33 lata i nie mam nic przeciwko czarnym! – krzyk, jaki dobył się z zakrwawionych ust przesłuchiwanego wywołał wśród zgromadzonych żywe dyskusje.

Koniec

Komentarze

O, i dalsza część już wypada lepiej. Mogłeś wstawić od razu. Tajemnica się pogłębia, nadal nie wiadomo o co chodzi, dowiadujemy się czegoś więcej o bohaterze. Dawaj dalej, bo widzę, że zapowiada się jeszcze na kilka części.
Pozdro.

Gdybyś w kontynuacji zechciał unikać niekonsekwencji w rodzaju scenariusz = gra...
Poza tym chyba już wszystko wiadomo. Przeniosło go do wirtuala z jednej lub zmiksowanych kilku gier...
No, ale jeszcze nic straconego.

Hm... Zwiedziłem, zobaczyłem, przeczytałem. Naprawdę ciekawe. Sam fakt, że bohater pracuje w branży komputerowe i w dodatku zaczęły się dziać u niego nie przewidywalne rzeczy, pobudza wyobraźnię. Brakuje mi tylko właśnie pewnego rozwinięcia. Urwałeś w fajnym momencie (zapewne tak miało być), ale gdyby tak troszę bardziej pociągnąć wątek tego dryblasa co wszedł do pomieszczenia wraz z innymi? Nie satysfakcjonuje mnie tylko jedno uderzenie w twarz xD Czekam zatem na więcej :)

Wszystko wiadomo? Jesteś bardzo domyślny AdamKB, albo ja jakiś nie bardzo :)

Nie muszę mieć racji, ale jakoś tak na to wygląda... Może autor zaczyna tak dla zmyłki, może taka uwaga sprawi, że --- zdopingowany --- postanowi nas zaskoczyć? Jeszcze wszystko możliwe, to ledwie początek.

Zaczyna się nieszablonowo- bohater biegnie, ucieka, nie wiadomo dlaczego i przed kim. Kończy się też, w ten sposób. Bardzo ciekawe i intrygujące...
PS: Może nigdy nie leżałem pobity w ciemnym lochu :) , ale skoro widział tylko sylwetki to skąd wiedział, że to mężczyźni? Po budowie tejże sylwetki? ;D

Całkiem niezłe, choć przyznam, że podobnie jak AdamKB już domyślam się o co może w tym chodzić. Nie bardzo przepadam za "wsysnęła mnie gra komputerowa i teraz jestem jedną z jej postaci" (to już było, setki razy), więc jeśli masz coś w zanadrzu, coś co nas zaskoczy, to wal śmiało. 

Nowa Fantastyka