- Opowiadanie: Anonimowy bajkoholik - To nie mogłam być ja

To nie mogłam być ja

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

To nie mogłam być ja

Drogą dziurawą wlokła się postać. Szurała nogami po nierównym betonie. Kształt i zarys jej ciała mówiły, że to ja. Ale to nie byłam ja. To nie mogłam być ja. Mnie już wtedy nie było. W każdym razie postać szurała. Nie podnosiła opuszczonej głowie. To nie mogłam być ja, ja spojrzałabym w niebo szukając gwiazd, zatrzymałabym się próbując odgadnąć, choć jeden gwiazdozbiór. Postać się nie zatrzymała, szurała dalej z opuszczoną głową, choć niebo tego wieczora było rozgwieżdżone, tak jak kochałam. Przejechał samochód rozświetlając na moment reflektorami mały świat szurającej postaci. Krótkie włosy, twarzy nie było widać, bo głowa ciągle pozostawała opuszczona, wzrostu niskiego, ciało wychudzone, jakby opuszczone, zapadnięte. To nie mogłam być ja, ja nigdy nie byłam wychudzona, ja lubiłam jeść, w ostatnich dniach jedynie nie pamiętałam o jedzeniu, ale dalej lubiłam jeść. To nie mogłam być ja. Tylko te włosy takie podobne, i nogi tak samo krótkie, tak samo szurające, ale nie – to nie mogłam być ja. Postać beznamiętnie poruszała się naprzód, tempo szurania pozostawało niezmiennie ani szybkie ani wolne, szurające właśnie. Powietrze było zimne i rześkie, postać miała na sobie czarny płaszcz, to nie mogłam być ja, ja zawsze chciałam mieć czarny płaszcz, ale nie zdążyłam. Postać skręciła. Droga skończyła się nagle, postać jednak nie drgnęła nawet, kiedy szary beton zmienił się w błoto. Szurała dalej, a polny krajobraz powoli zmieniał się w las. Drzewa skrzypiały od wiatru, te, które się ze sobą stykały – cicho jęczały, jakby bliskość sprawiała im dotkliwy ból. Postać uniosła głowę, wsłuchując się w dźwięki lasu, oczy jej jaśniały cierpieniem jakimś nieludzkim. Szurała jednak dalej w ciemności prawie zupełnej i milczała, bo też do kogo miała się odezwać? To nie mogłam być ja. Ja lubiłam nucić, śpiewać albo gwizdać, kiedy byłam sama. A kiedy smutek, cierpienie i strach mnie pożerały – słuchać muzyki. Ja bałam się ciszy. Nie, to nie mogłam być ja. Postać zatrzymała się gwałtownie jakby doszła do określonego celu. Zatrzymała się i stała długo, na środku błotnistej ścieżki, pośród ciemnego lasu, pośród niewypowiedzianego bólu. Nagle zaczęła krzyczeć. To byłam ja. Głos był mój. Mój? Czy kiedykolwiek słyszałam swój głos? Dlaczego wydaje mi się, że rozpoznaję go w tym krzyku? Postać zamilkła. Nie, to nie mogłam być ja. I jak gdyby nigdy nic, nie zważając na rozważania, postać wznowiła szuranie. Wlokła się. Wszechobecny strach narastał, niepokój wypełniał nawet korę drzew. Ciemno. Zimno. Przenikliwy chłód zdawał się nie przeszkadzać postaci w niekończącym się szuraniu. Zerwał się wiatr. Na końcu czarnej ścieżki zamajaczył jakiś kształt. To musiał być cel postaci. Jej kres. To musiał być mój koniec, choć to nie mogłam być ja. Pamiętam jednak już trochę. Pamiętam jednak już trochę mój koniec. Nie jestem jeszcze pewna, czy to byłam ja, szukam jeszcze jakichś poszlak i cech, które powiedzą mi dosadnie, że to ja. Że to byłam ja, zanim oczywiście umarłam. Droga kończyła się. Najpierw nie było widać jej końca, wtedy kiedy to nie mogłam być ja, i kiedy to już byłam ja, nagle widać już było jej kres. Był tak przerażająco bliski. To nie było jasne światełko na końcu tunelu drzew. To był kubek herbaty na drewnianym stole. Jedno krzesło dla śmierci. Jedno krzesło dla mnie. W herbacie moje prochy. I unoszę kubek do ust. Piję swoje prochy. I już, to już. Do widzenia. 

Koniec

Komentarze

Jakoś nie wczułem się w klimat, to poczucie beznadziei czy strachu do mnie nie dotarło. Kilka sformułowań mi się podobało, kilka błędów zabolało, ale najbardziej przeszkadzała monotonia. Domyślam się, że szuranie ku kresowi może być monotonne, ale jakoś nie złapałem…

Przykro mi, ale tekst składający się głównie z szurania i po wielokroć powtórzonego tytułu, zupełnie do mnie nie przemówił i niczym nie zainteresował.

Mnie też tekst nie uwiódł.

Przede wszystkim przeszkadzał jednolity blok tekstu. Nie lubisz akapitów? Interpunkcja kuleje.

Zakończenie (no, bez szczegółów) nasuwa się już po pierwszych zdaniach.

Zaledwie 3tys znaków, a przeczytać musiałam na dwa razy. Gubiłam się ze względu na brak akapitów i niekończące się powtórzenia – ​czytając “​to nie mogłam być ja" po raz enty, zaczęłam podejrzewać, że teks mi przeskakuje do poprzednich fragmentów.

Rozumiem pomysł, wydaje mi się, że wiem, co chciałeś/chciałaś, Anonimie, przekazać, ale, obawiam się, że wykonanie zarżnęło pomysł. Może warto byłoby przepisać tekst, tak, żeby był czytelniejszy w odbiorze?

Jakiś zamysł był, niestety wykonanie nie zadowala. Nie udało się zawrzeć „tego czegoś”, poza tym jak na tak krótki tekst dużo błędów.

„Nie podnosiła opuszczonej głowie.”

„głowa ciągle pozostawała opuszczona, wzrostu niskiego” – Głowa wzrostu niskiego?

„oczy jej jaśniały cierpieniem jakimś nieludzkim” – Czemu nagle taki archaiczny szyk?

„zanim oczywiście umarłam” – Po co pisać wprost? Psuje klimat.

Plus brak paru przecinków albo wstawione w złych miejscach.

Nowa Fantastyka