- Opowiadanie: redvarg - Inicjatywa

Inicjatywa

W trakcie prowadzenia sesji rpg zmuszony byłem zmierzyć się z systemem walki, opartym na inicjatywie.
Kilkukrotnie któraś z postaci wykonała jakąś akcję, a następnie zmuszona była czekać na swoją turę.
Zmodyfikowałem więc zasady, ale pamięć pozostała.
To opowiadanie jest swego rodzaju uzasadnieniem mojej modyfikacji.

 

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Inicjatywa

Idziemy już trzeci dzień przez wyziębione Pustkowie północy. Krasnolud Thorwald zdążył już chyba wymienić wszystkie znane mu przekleństwa, zarówno w kierunku maga, który nas tu wysłał jak i w kierunku prowadzącego nas zwiadowcy. Lindel, gdyż tak się on nazywa, jest zaprawionym w podróżach łucznikiem, wyraźnie nieczułym na nasze narzekania.

 

Mija kolejna godzina podróży i gdy już chcemy rzucić plecakami w uchatego kompana, by wymusić chociaż chwilę odpoczynku, w oddali zauważamy wieżę, w której to mamy odnaleźć kolejną magiczną zabawkę dla naszego zleceniodawcy. 

Nawet Thorwald, wyraźnie zmęczony całodniowym marszem, zacisnął tylko rzemienie plecaka i ruszył z nami ku odległej konstrukcji.

 

Dalsza wędrówka odsłoniła otaczający wieżę las, przez co przejście przez polanę zapowiadało się na zdecydowanie bardziej niebezpieczne. Wyciągnąłem tarczę, licząc ze może chociaż odrobinę utrudni ona zadanie ewentualnym przeciwnikom, kryjącym się w lesie. 

Każdy krok potęguje strach, gdyż na polanie widoczni jesteśmy jak na dłoni. 

Idziemy przed siebie pełni strachu, lecz wbrew naszym oczekiwaniom, żaden z nas jeszcze nie jest przeszyty strzałą. To raczej dobra wiadomość, tym bardziej, że nasz ostatni kapłan zginął, gdy próbował wywołać deszcz ognia, a nie mieliśmy czasu by znaleźć kogoś na jego miejsce. 

– Cholera, mogliby już zacząć strzelać a nie, że trzymają nas w niepewności – Thorwaldowi najwyraźniej też udzielił się mój nastrój 

– Nie trać oddechu na gadanie – uciął krótko Lindel, trzymając trzy strzały w gotowości. 

Jesteśmy już na krawędzi lasu. Jeśli są tu łucznicy to chyba zaspali, bo stąd będą mieli już większe problemy od nas. 

 

Wchodzimy w las, ja nadal chowając się za tarczą. Nikogo nie widać, nawet nasz zwiadowca wygląda na spokojniejszego. Najwyraźniej najgorsza cześć za nami. 

W tej chwili z drzewa za nami coś spadło. Widzę kątem oka jak z uzbrojonej w dwa krótkie miecze postaci spływa efekt niewidzialności. Biegnie w kierunku Lindela. Chcę krzyknąć i go ostrzec, rzucić chociaż sztyletem zza pasa, lecz trzymają mnie niewidzialne więzy. 

Widzę, jak mój kompan pada martwy, gdy ja stoję jak kłoda. 

Druga iluzja zanika i elf, który był za nią skryty, celuje w Thorwalda. Chcę rzucić się w tym kierunku, zasłonić go tarczą, przepchnąć.. Lecz nie mogę nawet krzyknąć. 

Jeden świst strzały i jedyne, co słyszę, to ostatnie przekleństwo krasnoluda. 

Mam swój miecz gotowy, zemsta za moich poległych kompanów nadchodzi. 

Widzę strach w oczach elfa, który przed chwilą zabił z zimną krwią Lindela. Stoi w bezruchu i czeka, aż mój miecz z piekielnej kuźni rozerwie go w akcie zemsty. 

Ostrze opada szukając ciała podstępnego łotra. 

Niestety. 

Pudłuję.

Koniec

Komentarze

W gruncie rzeczy krótka scena o niczym. Opis jak z gry komputerowej.

Spróbuj może trochę to rozwinąć bo styl masz całkiem znośny…

Mija kolejna godzina podróży i gdy już chcemy rzucić plecakami w uchatego kompana, by wymusić chociaż chwilę odpoczynku, w oddali zarysowały się nam kontur wieży, w której to mieliśmy odnaleźć kolejną magiczną zabawkę dla naszego zleceniodawcy.  – zmieniasz czas, co tylko wprowadza zamieszanie; kontur – literówka

 

Nawet Thorwald, wyraźnie zmęczony całodniowym marszem, zacisnął tylko rzemienie swego plecaka i ruszył z nami ku odległej konstrukcji. – zbędny zaimek

 

Dalej widzę też mieszasz czasy – jedno zdanie w przeszły, kolejne w teraźniejszym i tak na przemian. 

 

trzyma mnie niewidzialna więź.  – chyba raczej trzymają mnie niewidzialne więzy

 

Mam swój miecz gotowy, zemsta za moich poległych kompanów nadchodzi. 

Widzę strach w oczach elfa, który przed chwilą zabił z zimną krwią Lindela. Stoi w bezruchu i czeka, aż mój miecz z piekielnej kuźni rozerwie go w akcie zemsty. 

Ostrze opada szukając ciała podstępnego łotra. 

Niestety. 

Pudłuję.

A tego fragmentu nie rozumiem. Bohater najpierw stoi sparaliżowany (jak wcześniej zrozumiałam – jakąś magią), a potem magiczny napastnik, który bez problemu pokonał dwóch przeciwników nagle lęka się trzeciego (sparaliżowanego). I ni z gruszki ni z pietruszki paraliż znika, a cios miecza pudłuje. Hmm, nie przemawia to do mnie w żaden sposób. 

 

Poza tym jakiejś tragedii nie ma. 

Jak wspomniał belhaj, to w sumie nic nie pokazująca scenka, więc i emocji żadnych nie wzbudza. Gdybyś rozwinął pomysł i trochę poprawił warsztat, to można by było poczytać. 

 

 

 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Dziękuję za komentarze,

@śniąca – fakt, z czasami trochę zamieszałem.

Co do paraliżu i magii – odnosi się to do tytułu i to jest główny motyw całego tekstu.

Jak w “przedmowie” wspomniałem – inspiracja wyszła od systemu inicjatywy w rpg’ach, która nie pozwala graczowi wykonać jakiekolwiek akcji, nim nadejdzie jego tura. Stąd bohater zmuszony był do tego, by tylko być widzem. 

Paraliż znika, bo nadeszła jego kolej, jego ruch – pokazuje to, jak bardzo absurdalne byłoby to w faktycznej sytuacji. Stąd wrażenie “ni z gruszki ni z pietruszki” jest jak najbardziej poprawne.

 

Co do długości – planuję napisanie czegoś większego, lecz nim to nastąpi, chciałbym zobaczyć, co muszę poprawić.

Nie pisz scenariuszy RPG :) 

A nad tytułem się zastanawiałam, bo nigdzie tej inicjatywy w tekście nie dostrzegłam. Nie gram i nigdy nie grałam w RPG, więc takie zabiegi są dla mnie nieczytelne. 

 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Podpisuję się pod zdaniem śniącej. Nie pisz scenariuszy, napisz opowiadanie. Daj temu trochę duszy!

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Znośnie udana anegdotka, choć moim zdaniem sekwencyjność akcji w “papierowych” RPGach można by przedstawić jeszcze zabawniej. I odrobinę krócej. I minimalnie ładniejszym językiem.  

 

@edit

 

Widzę, że jestem bodaj pierwszą osobą która zrozumiała, co chciałeś przekazać, więc kilka słów otuchy: nigdy nie było tak, żeby wszyscy wszystko rozumieli i często była to wina czytających, nie piszących.

na emeryturze

Przeczytałam i na tym wyznaniu poprzestanę, albowiem zupełnie nie znam się na grach.

 

Dal­sza wę­drów­ka od­sło­ni­ła ota­cza­ją­cy wieżę las, przez co przej­ście przez po­la­nę… – W jaki sposób wędrówka może coś odsłonić? Powtórzenie.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Mnie również przeszkadzało skakanie między czasem teraźniejszym i przeszłym. Przyczyn paraliżu nie zrozumiałam. Skoro tak po kolei, to dlaczego bohater wcześniej słyszał przekleństwa krasnoluda? Czy gadać można również poza swoją kolejką? IMO, zjawisko powinno objawić się już wcześniej.

Scenka i to nie wzbudzająca żadnych emocji. Wydaje mi się, że Twoi bohaterowie są bardzo płascy, nie widać, żeby cokolwiek ich łączyło.

 

Babska logika rządzi!

Płascy bohaterowie, który nic nie łączy i wyraźne oddzielenie fabularnych drużynowych interakcji od walki prowadzonej często gęsto w oparciu o pokraczne mechaniki to nieodłączne elementy RPG. To nie jest zła satyra ( nie jest też szczególnie dobra), ale żeby to dostrzec trzeba mieć minimum pojęcia o jej temacie.

na emeryturze

Raz tylko grałem w RPG – byłem ghulem w Świecie Mroku, a ponieważ bycie podwładnym mi się nie spodobało, to i nie grałem więcej. Ot, cała przygoda z RPG. Miałem też inne, ale to raczej nie związane z grami :D

Rozwinąć, rozwinąć i Bóg w Adama, tchnij duszę w swe dzieło :)

F.S

Scenariusz RPG to nie jest literatura (w znaczeniu “beletrystyka”). Tekst na podstawie scenariusza RPG to także nie jest literatura (albo co najwyżej może stanowić jej lichą namiastkę). Dlaczego? Ponieważ czytelnik nie będący graczem nie przeżywa emocji związanych z grą, trzeba więc dać mu coś więcej niż tylko scenkę do odegrania. Trzeba zastosować w tekście rozmaite literackie sztuczki, które same z siebie – bez gry – wciągną czytelnika w opowiadaną historię i pozwolą mu zapomnieć, że jest ona tylko literacką fikcją. Przy czym to jest minimum, bo można jeszcze umieścić w tekście inne bonusy, na przykład nawiązanie do koncepcji filozoficznej itp. Dlatego, moim bardzo skromnym zdaniem, pisząc opowiadanie należy zapomnieć o jakichkolwiek grach i stworzyć samodzielny utwór, dążący od wyraźnego początku do równie wyraźnego końca.

Niestety, ale mój kontakt z RPG był jednorazowy i odbył się tak dawno, że niewiele pamiętam. Może właśnie dlatego zupełnie nie przemówiła do mnie ta scena. Przynajmniej tak wnoszę po lekturze komentarzy.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Nowa Fantastyka