- Opowiadanie: Agiks - Tajemnicze przebudzenia Misato - Dzień V

Tajemnicze przebudzenia Misato - Dzień V

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Tajemnicze przebudzenia Misato - Dzień V

Dom państwa Agashi.

 

Agashi zrywa się zlana potem do pozycji siedzącej. Pod powiekami wciąż przewijają jej się dziwaczne, niemal dantejskie sceny. Pijatyki, seks z panienkami i zakrwawiony Saiki. Zegar elektryczny stojący na półce obok łóżka wskazuje siódmą piętnaście.Misato podnosi się ciężko z posłania i powłócząc nogami udaje się do łazienki przemyć twarz zimną wodą. Gdy podnosi głowę, aby spojrzeć w lustro, przez chwilkę widzi odbijającą się na jego powierzchni postać chłopaka opierającego się o framugę, z drwiącym uśmieszkiem na ustach… Po czym wizerunek ten znika i dziewczyna ma przed sobą już tylko swoje odbicie. Włosy jak strąki, podpuchnięte oczy, ale na szczęście limo prawie znikło, pozostało po nim jedynie lekkie zaczerwienienie.

Ikeru to jednak ma talent kulinarny… Ciekawe czy nauczył się przyrządzać takie miksturki przypadkiem, czy była to potrzeba wynikająca z doświadczeń…?

Misa-chan na dobry początek dnia, po koszmarnie zakończonej nocy, postanowiła wziąć porządny prysznic, który sprawił jej niekłamaną przyjemność. Czysta i świeżutka, jak poranna bagietka, udała się do kuchni zaparzyć sobie swojej ulubionej herbaty. Konsumując śniadanie zastanowiła się nad tymi dziwacznymi snami, ale jakoś jej teraz uleciały z pamięci. Jedyny obraz, który nadal miała w głowie, to był pobity Saiki. W jednej chwili podęła decyzję, aby udać się do pana Hanamury i jakoś sprowadzić sprawy z powrotem na właściwe – dla niej – tory. Misato zdecydowanie potrząsnęła głową, po czym bardzo energicznie wstała od stołu i (nieświadoma tego, że za jej plecami podkradał się do niej Tanaka z zamiarem zrobienia jej niespodzianki) odwróciła się tak niefortunnie, że wpadła wprost na kolegę barmana, i obydwoje wylądowali na podłodze w pozycji typowej dla większości mang dla nastolatków.

Nastąpiła pełna zażenowania scena (bez żadnych bzdurnych odgłosów bicia serca – świadczących o wzruszeniu się bohaterów tejże sceny – oraz niepewnego spojrzenia sobie w oczy połączonego z rumieńcami na twarzy obydwojga), którą szybko ucięła Agashi z właściwą sobie „delikatnością”. Mianowicie – Misa-chan zerwała się z powrotem do pozycji stojącej i z całym uczuciem wydarła się na rozpłaszczonego na podłodze biedaka.

– Co ty, do ciężkiej cholery, wyprawiasz?! Skrad, skrad, za plecami zaabsorbowanej osoby?

– … – Tanaka okazał właściwą w takich wypadkach konsternację. – Jak zwykle wykazujesz się delikatnością słonia w składzie porcelany.

Chłopak pozbierał się z podłogi i spojrzał na nią marszcząc brwi.

– Oooch! Wybacz, mój drogi – odezwała się Agashi dramatycznym tonem. – Nie tak to miało wyglądać… Zróbmy replay i tym razem odegrajmy tę scenkę porządnie, z wszystkimi ochami i achami, biciem serc i moim niepewnym „Ikeru-san…”. Jak w rasowy romansidle.

– Ja tylko chciałem cię zaskoczyć… Wybacz, jaśnie wielmożna pani, iż nie wczułem się w klimat tej sceny i nie poczekałem na bardziej dogodny moment, aby wkroczyć w ten jakże piękny poranek.

Przez następne trzydzieści sekund mierzyli się groźnie wzrokiem, ale barman skapitulował pierwszy. Wyjął z kieszeni jakąś tubkę i rzucił ją Misato.

– Miałem zamiar dać ci to w ramach podziękowania za przenocowanie mnie w odrobinę milszych okolicznościach… Trudno, trochę mi nie wyszło – dodał rozczarowany i wycofał się.

– Eee…? – Misato spojrzała na tubkę. – Maść na obrzęki i siniaki? – Na górze trzasnęły drzwi.

Ale… skąd on ją…?

Poszedł w nocy do apteki? Przecież najbliższa nocna apteka jest niezły kawał drogi stąd…

– Ikeru! – Dziewczyna pognała na górę do sypialni rodziców, w której ulokowała barmana i szczęśliwie trafiła na moment, w którym ten właśnie nakładał na tyłek majtki (i na dodatek nie stał tyłem do drzwi!).

O, Boże!

Agashi z przejęcia zasłoniła sobie usta dłonią i szybko odwróciła się tyłem do Tanaki, który spokojnie dokończył czynność ubierania bielizny na swoją kształtną tylną część ciała.

– Przepraszam – wyskamlała biedna Misa-chan, której twarz przybrała teraz odcień dojrzałego pomidora.

– Coś nagle twoje wyszczekanie gdzieś wyparowało… Razem z dobrymi manierami – odparł spokojnie Ikeru. – Nie wiesz, że się puka zanim się wejdzie do pokoju, w którym ktoś przebywa?

– Ja… tylko… To było naprawdę niechcący. – Dziewczynie zaczęły spływać po twarzy przezroczyste perełki. – Przepraszam… Zachowałam się jak idiotka… Nie chciałam być taka niemiła… Ostatnio nie czuję się sobą…

Tanaka westchnął, pokręcił głową i zbliżył się do Misato. Delikatnie odwrócił ją twarzą do siebie i starł jej łzy z policzków.

– Nic się nie stało… Nie jesteś pierwszą kobietą, która widziała mnie nago, ja nie jestem taki wstydliwy. – Ikeru uśmiechnął się i roztrzepał Agashi fryzurę. – Wydaje mi się, że ty gorzej przeżyłaś tę scenkę… A co do twojego zachowania na dole, to rzeczywiście zachowałaś się jak smarkula, ale… taki twój urok. Nie reagujesz na różne sytuacje tak jak inni.

– To ja pójdę na dół zrobić ci śniadanie – odparła nieśmiało dziewczyna, wciąż speszona całą sytuacją, i zaczęła się wycofywać z pokoju.

– …Misato, mogłabyś mi dać świeży ręcznik? Chciałbym się umyć…

Misa-chan przytaknęła i pobiegła spełnić jego prośbę.

Jednak…To było bardziej zakręcone przeżycie niż moje ostatnie przejścia z Morisato.

…Muszę też przyznać, że Ikeru ma pewne niewątpliwe… walory.

Podczas przygotowywania śniadania dla swojego gościa, Agashi nie mogła przestać myśleć o Tanace. Wyobraźnia podsuwała jej coraz to ciekawsze obrazy (potęgowane odgłosem lejącej się w łazience wody).

Niech on w końcu tu przyjdzie! Jak będę zajęta rozmową, to przestanę myśleć o… TYM.

…Powiedział, że nie jestem pierwszą, która widziała go nago… No cóż, on przecież ma już dwadzieścia trzy lata, studiuje na uniwersytecie i pracuje w nocnym klubie, a tam czasem przychodzą takie laski… Poza tym, nie oszukujmy się, Tanaka jest naprawdę przystojny. Tylko że dotąd nie miałam okazji poznać go od innej strony niż „życzliwy barman”, któremu się z niewyjaśnionych powodów podobam.

– No i jak tam? Mogę już napełnić żołądek? – Tanaka zbliżył się do blatu i spojrzał dziewczynie przez ramię.

W tym momencie Agashi poczuła zapach jego perfum, a za chwilę ciepły oddech na karku i momentalnie zrobiło jej się gorąco, a serce zaczęło walić, jak oszalałe. Odwróciła się do niego, tak że prawie zetknęli się nosami.

– Mam nadzieję, że będzie ci smakowało – wyrzuciła z siebie ostatkiem sił i uciekła do łazienki.

Ja tego nie wytrzymam… Musiałabym stać przynajmniej dwa metry od niego i to tyłem, żeby przypadkiem na niego nie patrzeć.

Na dodatek ten zapach…!

Rozległo się pukanie do drzwi.

– Misato… Wszystko w porządku? – odezwał się Ikeru zaniepokojonym głosem.

Agashi szybko odkręciła wodę i chwyciła szczoteczkę do zębów.

– Tak! Muszę umyć zęby… Ty idź jeść, zaraz przyjdę.

– O.K.

Wiem! Muszę zacząć myśleć o Saikim. Przecież to on mi się podoba…

Co prawda nie widziałam go nago… Fuck!

Saiki! Saiki! Saiki! Saiki! Saiki!

To do niego zaraz idę… Pożegnam Tanakę i pojadę się zobaczyć z moim… ideałem.

Zastała barmana buszującego po lodówce. Od razu pierwsze, co rzuciło jej się w oczy, to był tył.. (…jego głowy oczywiście).

Oczyścić umysł…

Jeden, dwa, trzy, cztery, …

– Szukasz czegoś? – przemówiła wreszcie Misa-chan i z lodówki wyłoniła się głowa Tanaki połykającego jakieś warzywo.

– Ekhem! – Ikeru uśmiechnął się niepewnie. – Wybacz, ale… to było dla mnie trochę za mało.

– Taikiego też nigdy nie zadowalają moje śniadania… – Skrzywiła się dziewczyna cierpko.

Faceci to głodomory.

Kiedy w końcu Ikeru był usatysfakcjonowany swoim posiłkiem, pozbierał rzeczy i w towarzystwie panny Agashi opuścił jej rodzinny dom. Pan Tanaka mieszkał w dzielnicy po drugiej stronie miasta, wobec tego razem pojechali autobusem zmierzającym do centrum.

– Wiesz… Właściwie jest dość wcześnie – odezwał się w końcu barman. – Jeżeli ci się nigdzie nie spieszy, to moglibyśmy wpaść do jakiejś kawiarni… Ja stawiam oczywiście.

Misa-chan spojrzała na zegarek i stwierdziła, iż istotnie godzina jest trochę wczesna na składanie wizyt, na dodatek w niedzielę. Więc oczywiście zgodziła się na jego propozycję. W celach towarzysko-konsumpcyjnych udali się do centrum handlowego, dla których pojęcie takie, jak „za wcześnie” nie istnieje, nawet w niedzielę.

 

Delektując się spożywanymi łakociami, rozmawiali ze sobą o różnych głupotach; o swojej rodzinie – Misa-chan żaliła się, że ojca w ogóle nie widuje, bo wiecznie jest gdzieś tam w świecie. Ikeru powiedział, że marzy mu się własny klub, ale nie ma złudzeń, dlatego po studiach ma zamiar poszukać „normalnej” pracy. Obydwoje dosłownie zatracili się w rozmowie i ani się spostrzegli, a minęły trzy godzinki. Misato uznała, że pora jest odpowiednia na wizytę u pana Hanamury i obwieściła przemiłemu towarzyszowi rozmowy, że pora się pożegnać.

– To chyba coś ważnego, skoro tak ci się spieszy… I to w niedzielę. – Spojrzał na nią znacząco barman.

– …No, chodzi o to, że muszę wyjaśnić pewną sprawę… – Misa-chan spuściła oczy i z wielkim przejęciem zaczęła zbierać się do drogi.

Tanaka zrobił pełną zrozumienia minę i chwycił plecak z rzeczami.

Chyba się domyśla, o co chodzi.

Przecież to nie moja wina, że mi się Saiki podoba.

– No dobra… Przejdę się z tobą jeszcze kawałek.

Misa-chan zgodziła się na tę propozycję, bo w dziwny sposób czuła się winna wobec barmana, a poza tym było jej bardzo dobrze w jego towarzystwie.

Mieszkanie Saikiego znajdowało się niedaleko centrum, więc ruszyli spacerkiem w stronę parku, przez który musieli przejść, aby dotrzeć na miejsce.

– Swoją drogą – zagadnął Ikeru po paru chwilach – to trochę mi przykro… Myślałem, że moje towarzystwo sprawia ci dzisiaj przyjemność… A ty nie możesz się doczekać, kiedy Go zobaczysz.

…Uf, wiedziałam, że wyjedzie z czymś takim. Dlaczego to musi być moja wina?

– Zawsze mi jest miło w twoim towarzystwie – zapewniła Misa-chan. – Wcale nie o to chodzi. Martwię się o Saikiego. Wydaje mi się, że to z mojej winy został pobity… Chyba potrafisz to zrozumieć, prawda?

– Pewnie, że potrafię, ale on nie był jakoś w stanie zainteresować się tobą. Oberwało mu się… Dobra, szczegółów nie znam, ale na jego miejscu zadzwoniłbym dowiedzieć się, co się z tobą stało. Nie pojawiłaś się na umówione spotkanie, a przecież wszyscy wiemy, że bardzo ci na tym zależało.

– A nie przyszło ci do głowy, że ten typek tak go nastraszył, że on teraz nie chce ryzykować spotkania ze mną? – zirytowała się Agashi.

– Ha, ha, ha! – Nie wytrzymał barman. – Uwierz mi, maleńka, że Hanamura potrafi o siebie zadbać… Jeżeli by mu zależało na spotkaniu z tobą, to by go nic od tego nie odwiodło.

Misato te słowa zmroziły.

– Sugerujesz mi, w ten arcydelikatny sposób, że… moja osoba Saikiego nie obchodzi? – Zmierzyła go zimnym spojrzeniem.

– Przykro mi to mówić, ale dla niego to jest po prostu zabawa – odparł spokojnie Ikeru nie przejmując się zupełnie ostrym tonem jej głosu. – Próbowałem ci to powiedzieć, ale… Ty jesteś głucha na moje słowa.

– …Jesteś okrutny! – Misato popłynęły z oczu łzy.

Nie mogąc patrzeć na Tanakę ruszyła przed siebie ile sił w nogach.

– Misato! Stój! Cholera, ale się wygłupiłem… Misato!!!

Ikeru rzucił się pędem za uciekającą dziewczyną. Agashi na jego nieszczęście nabrała prędkości wichury i pewnie by jej nie dogonił, gdyby nie kolejna wstrząsająca scena tego dnia (ach, te niespodzianki).

Nagle w polu widzenia naszej bohaterki znalazła się jakaś namiętna parka, a jej zmysł percepcji rozpoznał znajome kształty obydwu osobników. To spostrzeżenie zaowocowało nagłym zatrzymaniem obydwu kończyn dolnych panny Agashi, powiększeniem się źrenic oraz rozluźnieniem mięśni szczęki, która spokojnie opadła.

Nie… To przecież Saiki i ta wczorajsza… Konse Yuki.

Barman ucieszony, że pogoń zakończona doszedł do małej uciekinierki i już miał zacząć tyradę przeprosinową, gdy sam zauważył zjawisko, któremu przyglądała się Misa-chan. A widok był istotnie absorbujący, ponieważ:

a) Saiki, bardzo szczęśliwy, ściskał dziewczynę, którą Tanaka znał z klubu.

b) Nie miał na ciele najmniejszego śladu pobicia sprzed dwóch dni, co było nie do pojęcia dla obydwojga świadków tego zdarzenia.

– Misa… – zaczął młodzian, ale zanim dokończył, adresatka tych słów rzuciła się w jego ramiona ze szlochem (ach te wrażliwe serca dziewczęce).

– Dlaczego… to się dzieje, Ikeru? – wymamrotała Misato przez łzy i jeszcze bardziej wtuliła się w jego silne męskie ramiona.

Barman nie wiedząc, co jej na to odrzec zaczął gładzić ją delikatnie po głowie. Miał gorącą ochotę rozbić sprawcę cierpienia tego biedactwa w proch. Na szczęście, jak na dojrzałego emocjonalnie człowieka przystało, zapanował nad gniewem i postanowił całe zajście odwrócić.

Ucałował pannę Agashi w główkę i odezwał się do niej szeptem.

– Słuchaj, myślę, że łzy nie na wiele się tutaj zdadzą… Trzeba z nim pograć w jego stylu. Nie możesz pokazać mu, że cię zranił. – Misa-chan oderwała się od jego korpusu i zapłakana spojrzała na niego pytającym wzrokiem. – Chcesz, żeby na koniec miał jeszcze z tego taką satysfakcję…? – Agashi pokręciła krótko głową. – Tak też myślałem. No, to wytrzyj łzy i uśmiechnij się ładnie do mnie.

Ciekawe, co mu chodzi po głowie?

Misato wytarła policzki, a Tanaka spojrzał się, co robią tamci. Hanamura przyglądał im się uważnie wraz ze swoją towarzyszką. Barman uśmiechnął się do niego i pokazał mu znak „vi”.

– A teraz… – odezwał się do Misato. – Zrobię coś, na co miałem ochotę już od dawna.

To mówiąc ujął lewą ręką twarz dziewczyny, prawą objął ją w talii i złożył na jej ustach najgorętszy pocałunek, na jaki było go stać. Agashi poczuła momentalnie, że nogi jej wiotczeją, a wszystko dookoła zaczyna wirować. Jego miękkie usta wprawnie wodziły po jej wargach, a język operował w odmętach jej ust, wprawiając ją w ekstazę. Chciała, żeby ta chwila trwała w nieskończoność, a kiedy Tanaka skończył miała wrażenie, że straciła wszelką władzę nad swoim ciałem, co nie było dalekie od prawdy, więc barman musiał ją przytrzymać, aby nie upadła.

O kurczę! To się nazywa odlot!

A zawsze wydawał mi się taki mało pociągający.

– I jak? – spytał dla formalności Ikeru, ponieważ doskonale znał odpowiedź na to pytanie.

Misato uśmiechnęła się i zaczęła zbliżać twarz do jego twarzy.

– No jasne… – Skrzywił się barman. – Zawsze wam mało. A jeszcze pół godzinki temu nie mogłaś się doczekać, kiedy znajdziesz się u tamtego gnojka.

No jak go zaraz…!

Przecież ja cię pragnę, ty idioto!

W poczuciu desperacji nasza droga bohaterka, teraz już absolutnie pewna swoich pragnień, położyła dłoń na pośladku pana Tanaki Ikeru i ścisnęła tę zgrabną część ciała swojego przyjaciela, po czym przywarła ustami do jego ust – otwartych ze zdziwienia – i dała się pochłonąć rozkoszy.

Tymczasem sprawcy tego nagłego wybuchu namiętności przyglądali się temu zdarzeniu, nie mogąc uwierzyć w to, co widzą. Saiki Hanamura, który był pewien co do męskich preferencji panny Agashi, poczuł, jakby mu w gardle stanął kołek (prosty powód – Misato nie była mu jednak tak do końca obojętna, ma się rozumieć, a ewentualność taka, że mu ją zgarnie sprzed nosa barman z High Lightu była ostatnia na jego liście).

Saiki przez cały czas trwania ich pocałunku zastanawiał się, co powinien zrobić. W końcu stwierdził, że nie wypada udawać, że swoich znajomych nie zauważył i postanowił pójść się przywitać.

– Jesteś okropna, wiesz o tym? – Tanaka przeciągnął dłonią po twarzy Agashi i cmoknął ją w policzek.

– Oj, nie przesadzaj. Chyba ci to specjalnie nie przeszkadza…? Masz naprawdę zgrabny tyłeczek, wiesz? – Uśmiechnęła się do niego słodko Misato.

Hanamura podszedł do nich z wyrazem lekkiego zakłopotania na twarzy.

– Cześć – odezwał się niepewnie. – Nie spodziewałem się, że was spotkam w tym miejscu i to razem… Jak się masz, Misato?

Misa-chan wtuliła się w Ikeru i spojrzała na Saikiego z wyrazem błogiego zadowolenia.

– Wspaniale, dawno nie czułam się równie dobrze. A co z tobą? Świetnie wyglądasz… A słyszałam, że przedwczoraj zostałeś pobity, tylko jakoś tego po tobie nie widać.

Hanamura obejrzał się na swoją towarzyszkę. Panna Konse wbiła w niego surowe spojrzenie.

– Eee… tego… Znam kogoś, kto umie czynić cuda, jeżeli tylko ma taką wolę.

Ciekawe czy chodzi o nią… Wygląda, jakby się jej bał.

– Cuda powiadasz…? – odezwał się Tanaka. – Chyba masz rację, bo byłeś całkiem zmasakrowany. Zdaje się, że miałeś złamany nos… To jest naprawdę zastanawiające.

Obydwoje intensywnie mu się przyglądali.

– Wiem, trochę to niesamowite. – Zaśmiał się sztucznie Saiki. – Chyba mam w życiu nieziemskie szczęście… Em, Misato, mógłbym z tobą porozmawiać?

– Oczywiście, o co chodzi?

Nagle Hanamura skrzywił się z bólu, z wysiłkiem nachylił się do ucha Misy-chan.

– Wpadnę do ciebie po południu – szepnął. – No, to ja muszę spadać. Do zobaczenia.

Z trudem się uśmiechnął i powlókł do swojej damy.

– Nie sądzisz, że był jakiś dziwny? – Zamyśliła się Agashi. – Troszkę jakby się bał tej dziewczyny… Znasz ją?

– Czasami bywa w High Light. Jest trochę dziwna… Nie bawi się, facetom karze się odwalić i po prostu obserwuje ludzi. Nie wiedziałem, że zna Hanamurę, nigdy z nim chyba nie rozmawiała. – Ikeru zamilkł na chwilę, po czym odezwał się niepewnie. – Misato… Co on ci powiedział?

– Nic takiego… Mówił, że musimy koniecznie porozmawiać. – Barman spojrzał jej badawczo w oczy.

Misa-chan uśmiechnęła się słodko i chwyciła Tanakę pod rękę.

Po co go denerwować… I tak nie dam się Saikiemu złapać na żadne czułe słówka. Zawiodłam się na tym palancie.

Agashi przeszła się jeszcze kawałek i pomigdaliła odrobinkę do Ikeru. Na dowidzenia obiecała mu, że wpadnie następnego dnia do klubu.

 

Saiki pojawił się w rezydencji państwa Agashi dopiero wieczorem. Nadal wyglądał na speszonego i odrobinę wystraszonego, ale gdy tylko znalazł się w salonie powróciła jego zwykła zuchwałość.

– Wiesz, poczułem się zazdrosny, kiedy was dzisiaj zobaczyłem – oświadczył od razu. – I to na dodatek w takiej sytuacji. Nadal nie mogę uwierzyć, że ty i ten barman… Przecież jeszcze dwa dni temu wydawało się, że jesteś moja.

– Twoja… To dobre. – Roześmiała się Misa-chan. – No cóż, nigdy nie wiemy, co w człowieku siedzi. Ikeru okazał się obiektem o wiele bardziej interesującym niż to się wydaje na pierwszy rzut oka.

– No tak… Chyba go nie doceniałem. Myślałem, że nadal będzie odgrywał rolę skały, która niezmiennie czeka… Czy to z jego powodu wystawiłaś mnie w piątek do wiatru?

Misato spojrzała na niego smutno.

– Straciłam przytomność w toalecie… Ocknęłam się dopiero następnego dnia rano… A tak poza tym, to nie tylko ja szybko zmieniam zdanie. Nie pofatygowałeś się, żeby zadzwonić i zapytać, co się ze mną stało, a dzisiaj już biegasz za tą Yuki. Więc po prostu czepiaj się kogoś innego, bo sam nie jesteś taki niewinny.

– A ty skąd wiesz jak ona się nazywa? – zdziwił się Hanamura.

– Bo ją poznałam… Zresztą, co to ma do rzeczy? Wolałabym wiedzieć, dlaczego tak koniecznie chciałeś się ze mną widzieć.

– Chodzi o tego gościa, który mnie pobił. – Saiki spojrzał Misie-chan głęboko w oczy, tak że aż dziewczynie przeszedł prąd po krzyżu. – Kim on dla ciebie jest?

– Nikim. – Agashi wzruszyła ramionami. – Nie znam go… Nigdy go nie spotkałam.

Hanamura patrzył na nią w milczeniu.

– To raczej dziwne – powiedział w końcu – zważywszy na to, jak wiele on wie o tobie.

No tak… Mam tego dość. Nie mam siły dłużej myśleć o Morisato.

– Och, gadaj w końcu, o co chodzi, do ciężkiej cholery! – wybuchła Misato.

– Kiedy wyszedł ze szkoły od razu ruszył prosto na mnie. Uśmiechnął się wrednie i powiedział, że teraz sobie na mnie poużywa. Kazał mi się od ciebie odczepić, bo przeze mnie obydwoje macie problemy. Odpowiedziałem, że nic mi o tym nie wiadomo, spytałem kim jest, a on na to, że jest drugą połówką… czy jakoś tak. Potem zaczął mnie okładać. – Na to wspomnienie Saiki dotknął swojego nosa.

Drugą połówką…? Nie rozumiem.

– Mówił coś jeszcze? – zainteresowała się nasza bohaterka.

– Taaa… Głównie to tłumaczył, co mi zrobi, jeżeli jeszcze kiedykolwiek się do ciebie zbliżę. Powiedział też, że zabawiać to ja się mogę ze swoją byłą, a ciebie tknąć mi nie pozwoli.

Och… Bosko! Znalazł się obrońca mojej cnoty!

Gdybym go tylko spotkała, to bym mu zaraz powiedziała, gdzie może sobie tę obronę wsadzić.

– Wiesz, ja normalnie to się takim facetom śmieję w twarz, kiedy mi mówią takie rzeczy. Ale on… Myślałem, że mnie zabije. Nie byłem w stanie zbytnio się obronić. Wyglądał tak, jakby coś go opętało. Jak o tym pomyślę, to nadal mi ciarki przechodzą po ciele.

Misato podeszła do niego i delikatnie pocałowała go w policzek. Chłopak spojrzał na nią czule.

– Ja wcale nie mam ochoty zrywać tego, co nas łączy. – Chwycił jej dłoń i uniósł do ust. – Ale jeżeli ty nie chcesz mnie więcej oglądać… To się wycofam.

No i co teraz?

Nie będę się oszukiwać, że zupełnie straciłam zainteresowanie jego osobą. Chociaż teraz nie wydaje mi się taki fascynujący. Jest niezdecydowanym smarkaczem!

Ikeru ma o wiele więcej do zaoferowania.

– A nie martwisz się – odezwała się Misa-chan – że tym razem Morisato potraktuje cię jeszcze gorzej?

Twarz Saikiego przybrała surowy wyraz.

– A ty skąd wiesz jak on ma na imię? Mówiłaś, że go nie znasz.

– Wiem, bo mnie prześladuje – zirytowała się Agashi. – Przespał się z Hanedą… Byłam z nią ostatnio w klubie.

– Twój Morisato nie jest jedynym problemem. Yuki znowu udało się mnie zagiąć… Chyba bardziej bym się obawiał tego, co ona może zrobić… – Misato spojrzała na niego zdziwiona. – Ona jest czarownicą… Pewnie wie, że tutaj przyszedłem.

Misa-chan zamrugała ślepiami, pomyślała, że chyba się przesłyszała.

– Powiedziałeś… czarownicą? Eeem, to jakiś żart, prawda?

Chyba za mocno oberwał w głowę…

– Chciałbym… – Skrzywił się chłopak. – To ona mnie wyleczyła. A co, sądzisz, że istnieją środki, które potrafią tak szybko goić rany i złamania? Czuję się w jej władzy. Wiesz, jakoś nie jestem w stanie zerwać z nią na stałe… Zawsze dzieje się coś takiego, że wracam do niej błagając na kolanach o przebaczenie.

– Aha, a ja w takim razie jaką mam pełnić rolę? Odskoczni?!

– Nie! – zaoponował żywo chłopak. – Gdybyś zechciała… Skończyłbym z Yuki i głupimi podrywami. Misato… Naprawdę mi na tobie zależy. Ty nie wiesz, jaka ona jest. Starałem się trzymać cię na dystans, bo bałem się, że ona coś ci zrobi. Widzisz… Yuki nie jest znowu taka zła, pomimo swojej ksywki, ale ma zwyczaj eliminować żeńską konkurencję za pomocą różnych uroków. Czasami kończy się to dla tych dziewczyn dość nieprzyjemnie… A ona zawsze obserwuje moje zachowanie wobec wszelkich istot płci nadobnej.

– A gdyby rzeczywiście rzuciła na mnie urok albo coś innego – wtrąciła Misa-chan – to… Chyba bym o tym wiedziała, co?

– O ile wiem – odparł Saiki zamyślony – to nie koniecznie. Mogła rzucić zaklęcie o opóźnionym działaniu albo takie, którego działania człowiek właściwie nie zauważa.

…To wszystko brzmi jak w jakiejś głupiej historii wymyślonej przez kogoś, kto nie ma nic lepszego do roboty, tylko tworzyć podobne idiotyzmy.

Przecież to nie jest jakiś głupawy serial dla nastolatków o miłości i czarach…

To jest moje życie!

– Słuchaj, nie obraź się, ale to brzmi jak jedna wielka bzdura. – Roześmiała się Agashi. – Yuki, nastoletnia czarownica… Mogłeś wymyślić coś lepszego.

– Śmiej się, śmiej. – Skrzywił się Saiki. – W poprzedniej szkole przezywali ją Złą Wiedźmą. Musiała się przenieść po tym, jak rzuciła urok na nauczyciela. U niej to jest rodzinne. Wszystkie kobiety rodzą się z tymi zdolnościami. Nie powinnaś lekceważyć tej dziewczyny.

– A mimo to – przemówiła już poważniej Misa-chan – ty chcesz się ze mną spotykać? Skoro, jak mówiłeś, to może ściągnąć na mnie kłopoty?

– Wiem, mimo to chciałbym spróbować. Mógłbym to załatwić z Yuki, a ten cały Morisato mnie nie obchodzi.

Misato patrzyła na niego chwilę w zamyśleniu, po czym odezwała się spokojnie, ze wzrokiem utkwionym w jakiś punkt w głębi pokoju.

– Wszystko pięknie, ale na to jest już troszkę za późno. Zrozumiałam, że zależy mi na Ikeru bardziej niż dotąd sądziłam… Chcę zobaczyć, co z tego wyjdzie. – Zwróciła swoje spojrzenie na niego, na jej ustach błąkał się cień smutnego uśmiechu. – Goniłam za tobą, aż w końcu odkryłam, że to nie byłeś ty, tylko moje wyobrażenie. Jakoś… Nie jestem w stanie uwierzyć w twoje słowa, nie po tym, jak was dzisiaj zobaczyłam.

Hanamura spuścił głowę na znak rezygnacji i ruszył do drzwi. Na pożegnanie ucałował naszą bohaterkę w policzek i orzekł, że mimo wszystko nie ma zamiaru odpuścić.

Koniec

Komentarze

Bardzo mi się podoba ta otwierająca scena, bo przez chwilę shojo stało się takim śmiesznie samoświadomy shojo,kiedy bohaterowie dostrzegali, że sceny przypominają toćka w toćkę właśnie takie mangi/seriale. Lubię takie zabiegi, oznacza to, że autor rozumię przyjętą konwencję i jest w stanie z nią grać.

Co do rozwoju, no to właśnie konwencja mnie tu blokuje w ocenianiu, z powodów czysto obiektynych - uwarunkowanie płciowe mózgu ;). Ale też obiektywnie stwierdzam, że z odcinka na odcinek prowadzona jest coraz sprawniej. Tempo akcji mocno podkręcone i potrafi wciągnąć. Z pewnością doczytam do finału, mimo wyżej wspomnianego "nie moja bajka".

Oj, jaka znowu płeć mózgu...? Ja w takie rzeczy absolutnie nie wierzę, a pomysł nawiązuje do Junga - Anima i Animus (jak już zaznaczyłam w podtytule).

 

Co do konwencji, to powiem, że wiele rzeczy jest tutaj wrzuconych specjalnie, a la manga, przerysowując zachowanie/myśli Agashi. Bo w życiu bym czegoś takiego nie napisała na poważnie :) Japończycy może nie stosują tak masakrycznego patosu jak Amerykanie, ale swoje momenty mają.

Junga bym w to nie mieszał, bo chodziło mi tylko o to, że fabuła mniej mnie bawi, bo jednak płeć męska woli krew, flaki i mordobicie, niż trójkąty miłosne :)

A co do konwencji, wiadomo, że shojo na serio trochę mijałoby się z celem, co nie znaczy, że historyjka nie wypełnia wszystkich wymagań owego gatunku. Wiadomo, że wszystko to należy traktować z pewnym dystansem, ale ten moment z początku robi to w bardziej otwarty, ewidentny sposób, całkiem fajnie

O, ale ciekawa refleksja się wkradła: patos amerykański, a japoński. Czy Japończycy mają tylko momenty nieznośnej patetyczności? Czasem wątpie, patrząc jak garstka kolesi siedzi w mechach, opowiadając przez dwadzieścia minut historię swojej rodziny, w co wierzą i dlaczego chcą się pozabijać. Albo kolesi, którzy biją się na zmianę z egzystencjalno-podniosłymi monologami... na tle tego, shojo nawet na absolutnie poważnie to byłby pikuś ;)

Zgrywamy macho, hę? Z doświadczenia wiem, że panowie od romantyzmu tak zupełnie nie stronią... Chociaż, czy ta historyjka jest romantyczna? <drapie się po brodzie> W kolejnych częściach zrobi się momentami bardzo dosłownie.

 

Co do patosu, to chyba jest mi łatwiej przełknąć jego skośnooką wersję. Co nie znaczy, że nie irytuje mnie wymienianie się filozofią życiową przeciwników walczących na śmierć i życie (lub kocham cię, zostańmy przyjaciółmi notorycznie wygłaszane przez Sailor Moon). Ale wylewanie swoich mądrości/opowiadanie historii życia i inne kwiatki w krótkiej formie anime, to jednak nie to samo, co amerykańskie zadęcie trwające półtorej godziny... Z odpowiednim podkładem muzycznym, który powoduje, że dostaję rozstroju żołądka.

Nowa Fantastyka