- Opowiadanie: agausia78 - Z życia wampirów

Z życia wampirów

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Z życia wampirów

Stałem oto naprzeciw krwawej bestii, która choć syta – świadczyło o tym chociażby głośne beknięcie – zamierzała skonsumować mnie na deser lub też przez zwykłą złośliwość. Jej ślepia jarzyły się iście piekielnym blaskiem, długie wampirze kły błyszczały złowieszczo, a ja mimo woli przypomniałem sobie wszystko co doprowadziło mnie do tego miejsca i do tej nieciekawej sytuacji.

 

Moje życie było przeciętnie szczęśliwe aż do momentu rozwodu moich rodziców. Ojciec po dziesięciu latach małżeństwa stwierdził, że tak naprawdę jest homoseksualistą, zresztą to było tuż po tym jak moja matka wystąpiła w pewnym kasowym hicie filmowym i wcale mu się nie dziwię. Który normalny mężczyzna wytrzymałby z podstarzałą kurtyzaną o wątpliwej urodzie? Po rozwodzie przeprowadził się do słonecznej Transylwanii i zamieszkał w miasteczku o wdzięcznej nazwie Kozie Dudki. Matka została stewardesą w liniach lotniczych BustyBlonde i poderwała sobie równie wiekowego jak ona biznesmena, który miał wszakże jedną niewątpliwą zaletę – pieniądze. Potem oboje polecieli w kosmos na objazdową imprezę typu: szybko i dużo. Dostawałem więc video pocztówki z rozmaitych zakątków naszej galaktyki, a gdy skończyły się wakacje, przeprowadziłem się do ojca.

Transylwania jako taka słoneczna była zaledwie przez kilka dni w roku, pozostały czas strasząc kłębiącymi się szaroburymi chmurami i porywistymi wiatrami. Ojciec kupił mi miejscową wersję luksusowego auta – czyli wóz zaprzężony w dwa muły. Przy czym jeden z nich jak okazało się później był mulicą. Luksusową, bo bryka miała alumfelgi i daszek zabezpieczający w razie deszczu. Wyciągało zaś to cudo prędkość zgoła nadświetlną. Ponieważ jednak darowanemu koniomułowi nie patrzy się w zęby, zajechałem nim dumnie na podwórze miejscowej szkoły, do której odtąd miałem uczęszczać przez okrąglutki rok. Muły obwieściły moje przybycie głośnym rykiem, który słyszany był chyba w całym kraju. Na powitanie wybiegli wszyscy uczniowie: od obsmarkanych siedmiolatków, po zrobionych na wampa osiemnastek. Trzeba przyznać, że było na co popatrzeć. Ponieważ jednak nigdy nie grzeszyłem jakąś wyjątkową urodą, szalenie zdumiały mnie rzucane w moim kierunku powłóczyste spojrzenia i zalotne uśmiechy. Nic dziwnego – byłem niskim, bladym i pryszczatym chłopaczkiem, o wypłowiałych niebieskich oczętach. Niektórzy twierdzili nawet, że lekko wyłupiastych. Moje mięśnie były w stanie całkowitej regresji, a bujny zarost reprezentowało kilka rzadkich kłaczków na brodzie i w okolicach górnej wargi. W poprzedniej szkole nie cieszyłem się bynajmniej zainteresowaniem płci, przez wszystkich uznawanej za tą bardziej urodziwą. Wręcz przeciwnie – zawsze pozostawałem w głębokim cieniu, choć jak mniemam z pewnością inteligencją przewyższałem niejednego umięśnionego osiłka.

Tak więc pierwsze dni w nowej szkole stały się pasmem upajających sukcesów zarówno na gruncie towarzyskim jak i naukowym. Mówiono, że z dalekiego świata przybyłem, nawet jeśli moja rodzinna wioska dwadzieścia duszyczek sobie liczyła i psy szczekały tam drugą stroną. Wszystkie dziewczęta goniły za mną korytarzami kwicząc z emocji, na stołówce znoszono mi najlepsze przysmaki, a jedna z adoratorek uratowała mnie nawet spod kół pędzącego powozu hrabiego Draculi III. Słowem – raj. Dopiero później dowiedziałem się, że była wampirem.

No cóż… Szkoda tylko, że tak się do mnie niczym pijawka przyczepiła i co wieczór na randkach śledziła, co z czasem stało się szalenie denerwujące. Zdarzało jej się także znienacka wyskakiwać z ciemnych krzaków pokazując kły i płoszyć moje partnerki. Podobno uparła się moją żoną zostać. W końcu umówiłem się z bidulką na jedno spotkanie w karczmie McDraculus, gdzie serwowano na szybko kozie flaczki po europejsku. Tak była szczęśliwa, że przez kilka dni spać nie mogła, zaś jej westchnienia z pewnością zebrałyby się w całkiem pokaźny huragan.

Jednak moja chwila wytchnienia nie trwała długo. Gdy po kilku dniach znów zaczęła mnie nachodzić, co miałem zrobić? Wampirzyca nie dość, że strasznie nachalna, to jeszcze zupełnie nie była w moim typie. Kupiłem więc sobie osikowy kołek i w południe wybrałem się na mały spacer. Znalazłem ją w zacienionym punkcie średniowiecznego cmentarza. Podczas snu wyglądała tak słodko i niewinnie, że nawet zacząłem się wahać. W końcu pomyślałem o dzisiejszym wieczorze z ponętną blondynką i z determinacją wyjąłem zza pazuchy mój sprzęt antywampirzy wraz z instrukcją obsługi. Niestety była po chińsku, tak więc na oko wymierzyłem położenie serca i mocno wbiłem osikowy kołek.

Nawet nie drgnęła. Tylko takie jakby "puff" usłyszałem.

W poczuciu dobrze spełnionego obowiązku wróciłem do domu i pogwizdując zażyłem orzeźwiającej kąpieli w miednicy. Następnie skropiłem się perfumami Brutal no.5 i wcisnąwszy na głowę mój ulubiony moherowy beret w kolorze jasnego fioletu, udałem się na upragnioną randkę z seksowną blondyneczką. Jakież było moje przerażenie gdy zamiast niej ujrzałem wściekłą wampirzycę ze sterczącym z piersi osikowym kołkiem. Trzeba przyznać, że trafiłem bezbłędnie w środek jej wątroby.

 

W ten oto sposób znalazłem się naprzeciw krwawej bestii i wszystkie poprzedzające to wydarzenie fakty przesunęły się niczym film, przed moimi oczami. Jednak wbrew wszystkiemu nie wpiła we mnie swoich straszliwych, ociekających czerwoną posoką kłów. W zamian za to złapała mnie za kołnierz i zawlokła do urzędu stanu cywilnego.

 

Kilka miesięcy później urodziło nam się śliczne wampirzątko o jednym kle. Nie bardzo rozumiem tylko, dlaczego całe jest żółte i mówi do mnie: mamo…

 

Koniec

Komentarze

Nierówne. Jakby autor nie umiał zdecydować, czy chce, żeby to była historia opowiedziana serio, czy banialuki. a jeszcze sporo przymiotników i zbędnych zaimków do wycięcia. Ode mnie 3 - na zachętę.
Pozdrawiam. 

Dowcipne, ale chaotyczne. Co nie znaczy, że mi sie nie podobało.

Osobiście skończyłabym na urzędzie stanu cywilnego. Wbił mnie - niejako - śmiechem w fotel :)

Podoba mi się pomysł. Dość oryginale przedstawienie historii o wampirach. Zgadzam się jednak z poprzednikami-dość chaotyczne, jakbyś chciała zawzeć zbyt dużo treści na raz. Może spróbuj to trochę poszerzyć?

Nowa Fantastyka