- Opowiadanie: Anonimowy bajkoholik - RAJ

RAJ

Sami nie wiemy czego chcemy. Pragniemy nieznanego, lecz boimy się wyruszyć na poszukiwania.W strachu przed utratą tego co mamy, boimy się zatracić siebie.

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

RAJ

Budzę się nad ranem. Jest 5:36. Trochę się pośpieszyłem, bo najbardziej znienawidzone kurestwo na świecie – budzik, miał dokonać egzekucji na moim śnie o 5:51. Niestety potrzeby fizjologiczne okazały się jeszcze większym skurwielem i to o 15 minut, co w porannym przeliczeniu jest wiecznością.

Pomału odzyskuję świadomość – w przeciwieństwie do moich bezbronnych powiek, które ostatkiem sił walczą, o szczyptę ciemności dla oczu. Z kolei umysł już zrozumiał, iż zaczął się kolejny z tych szarych, pieprzonych, owianych bezsensem dni.

Mam 24 lata, a od 5 wiosen zastanawiam się nad logiką istnienia. Mało tego, jest to temat, który spędza mi sen z powiek. To jest tak głupie i żenujące, że aż za przeproszeniem rzygać się chce.

Po co my tak biegniemy? Dokąt zmierzamy, w tak szalonym tempie? Odpowiedź jest oczywista – prosto w objęcia śmierci. Tak się rzekomo jej boimy i nie chcemy stanąć z nią twarzą w twarz, a robimy wszystko, aby do tego doprowadzić. A na samom końcu od szanownej Madam w czarnym, dokładnie wyprasowanym płaszczu i podobno z jakimś sierpem, czy kosą w ręku, usłyszeć: Towarzyszu/Towarzyszko spisaliście się na medal. Dokładnie tak. Uświadommy sobie, że te nasze działania, których celem jest obsypanie nas banknotami i wypełnienie naszej dumy sławą robimy wyłącznie po to , aby w godzinę śmierci, w podświadomości, usłyszeć głos z zaświatów szepczący – pięknie, właśnie tracisz życie, opleciony sławą i monetami i tylko tym.

Jesteś z siebie dumny, tak?

Zastanów się dobrze, czy jesteś z siebie dumny?

Umierasz szczęśliwy?

Pieniądze, sława. A gdzie miłość, prawdziwe szczęście i rodzina? W biegu po tak niewartościowe rzeczy, zatracamy cząstkę siebie, zbudowaną z atomu, który przynosi prawdziwe a nie złudne szczęście, którym tak do syta chcemy się pożywić.

Czy w zimną, grudniową, przepełnioną wewnętrznym lękiem noc przytulisz się do kariery? Czy rok po zdobyciu pierwszego miliona kupisz mu tort, zapalisz świeczkę. Powiesz żeby pomyślał życzenie, a następnie zdmuchną źródło światła, po czym złożysz mu życzenia, wręczysz prezent i pocałujesz w czółko ze świadomością, że to jest kawałek ciebie?

Oczywiście, że nie.

Przejrzyjmy na oczy. Śmierć jest pewna. Wierzymy w wieczne, piękne życie w raju, ale tak bardzo boimy się odejść. Boimy się prawdziwego szczęścia, paradoksalnie tu go szukając. Jesteśmy tchórzami bojącymi się nie znanego. Mimo, że tak bardzo wierzymy, że tam jest lepiej. Postawmy sobie pytanie: czy aby na pewno wierzymy w te Królestwo, do którego przypuszczalnie boimy się odejść? Przecież to dla nas spełnienie marzeń – a tak bardzo trzęsiemy portkami na myśl o śmierci.

Wniosek – boimy się szczęścia i przeistoczenia snów w rzeczywistość. To wierzymy, czy nie wierzymy?

To wszystko to jakiś bezlitosny absurd, wprost proporcjonalny do życia ( daru), którym zostaliśmy, jako wybrańcy obdarzeni.

Koniec

Komentarze

Gratulacje, Anonimie. Odkryłeś/łaś koło, Tak oklepanego, pełnego banałów tekstu już dawno nie czytałam.

No i gdzie tu fantastyka?

:-(  Poszukiwanie sensu życia, ból istnienia i trud poszukiwania odpowiedzi… Tjaaak…  :-(

Charakterystyczne w tonacji, powtarzalne w treściach, niczego nowego nie wnoszące – a dlaczego, wszyscy albo już wiemy, albo dowiemy się po przeskoczeniu czterdziestki – o ile telewizja z Internetem nie zglejują nam mózgów.

BP,NMSP.

Anonimie, naprawdę nic nowego, nic odkrywczego…

Nie najlepiej napisany tekst, którego tytuł mógłby brzmieć: Nic nowego pod słońcem.

 

Budzę się nad ranem. Jest 5:36.Budzę się nad ranem. Jest piąta trzydzieści sześć.

Liczebniki zapisujemy słownie.

 

Dokąt zmie­rza­my, w tak sza­lo­nym tem­pie?Dokąd zmie­rza­my, w tak sza­lo­nym tem­pie?

 

A na samom końcu od sza­now­nej Madam w czar­nym… – A na samym końcu od sza­now­nej Madame w czar­nym

 

Uświa­dom­my sobie, że te nasze dzia­ła­nia, któ­rych celem jest ob­sy­pa­nie nas bank­no­ta­mi i wy­peł­nie­nie na­szej dumy… – Nadmiar zaimków.

 

Je­ste­śmy tchó­rza­mi bo­ją­cy­mi się nie zna­ne­go.Je­ste­śmy tchó­rza­mi, bo­ją­cy­mi się niezna­ne­go.

 

czy aby na pewno wie­rzy­my w te Kró­le­stwo… – …czy aby na pewno wie­rzy­my w to Kró­le­stwo

 

wprost pro­por­cjo­nal­ny do życia ( daru)… – Zbędna spacja po otworzeniu nawiasu.

Podpisuję się pod komentarzem Drewian.

potrzeby fizjologiczne okazały się jeszcze większym skurwielem i to o 15 minut,

Że liczby słownie, wspominała już Regulatorzy. Ale od kiedy wielkość skurwiela mierzy się w minutach?

doskonały prolog na spotkanie i dyskusję w pubie. Kim jestem, oto jest pytanie, dokąd zmierzam, oto jest zagadanienie, gdzie sie zatrzymam, oto jest dylemat…no to na zdrowie, na drugą nogę!

Sterta banałów, w dodatku zbyt wilgotna żeby ją podpalić.

Tekst króciutki, a błędów dużo. Całość wygląda tak, jakbyś chciał napisać esej, ale nadał temu formę opowiadania, żeby móc tu wrzucić albo po prostu zebrać więcej czytelników. Niestety, niezależnie od formy, tekst jest słaby. Z jednej strony banały, z drugiej irytujące uogólnienia – nie dla wszystkich szczęściem jest to samo.

Nowa Fantastyka