- Opowiadanie: bielasek - Miłość

Miłość

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Miłość

Jestem Lamiae.

Zowią mnie różnie. Bestią, wampirem, sukkubem. Po prostu szaleńcem.

Jestem bardzo samotna. Wszyscy, których kocham, odchodzą, jakby ich żywoty były zbyt kruche i ulotne. Zawsze tak jest. Za każdym razem, gdy obdarzę kogoś miłością. Ja nie mogłam odejść.

Księżyc w pełni muskał światłem drzewa i wody jeziora, tworząc bajkowy krajobraz. Wokół nas rozbrzmiewała przepiękna melodia. To mój głos unosił się nad nami, otulał umysły. Słodki, nieco mdlący zapach napierał mi na płuca.

Moje serce pałało dziką, mroczną miłością. Pierwotną, szczerą, tak wierną, jak wierny może być tylko łowca swojej ofierze.

Potworna miłość. Ale pasowała do potwora.

Wysunęłam zęby z rany na szyi i język plasnął mi o zakrwawioną wargę. Młodzieniec, mój słodki książę, osunął się na ziemię. Podtrzymałam go, żeby głowa opadła delikatnie. Nie chciałam sprawiać więcej bólu temu chłopcu o porcelanowej twarzy, białej jak śnieg, o oczach niby szklane kulki.

Zawinęłam mu kosmyk jasnych włosów za ucho. Całkiem miło się razem bawiliśmy.

Nim podniosłam się z klęczek, złożyłam na jego skroni ostatni, czuły pocałunek. Uśmiechnęłam się i przycisnęłam rękę do policzka. Wiedziałam, że nigdy go nie zapomnę.

Bo zawsze pamiętam.

Skryłam się za drzewami i obserwowałam czujnie księżyc. Byłam najedzona i przepełniona mocą, przez co skóra jarzyła mi się delikatnym czerwonym blaskiem. To przywabiało potwory potężniejsze ode mnie.

Owszem, byłam jednym z nich, ale żyłam w ciągłym strachu.

Nie znałam innych ze swojego gatunku. Nie znałam demonów o ludzkiej postaci. Może unikaliśmy się nawzajem? Za to znałam ludzi. Bardzo wielu, różnych, żyjących na niby i w pełni, dobrych i złych do szpiku kości. Często traktowali mnie jak kochankę. Niektórzy jak urojenie. Ale wszyscy, bez wyjątku, w głębi duszy czuli strach przede mną.

Marzę o tym, by spotkać kogoś, komu obcy będzie ten lęk.

Kochałam wiele razy. Zatracałam się bezpowrotnie w miłości, ciągle, bez względu na śmierć bliskich. Nie traciłam wiary w uczucie. Umierałam i miłość przywracała mnie do życia.

Istniało jednak zmartwienie, które ciążyło mi na duszy przez wieczność. Zmarli się nie budzili. Ciała były za słabe, by przetrwać upływ krwi…. Śmierć mnie przerażała.

Jednak nie przerażał mnie mój głód. Był zupełnie naturalny. Naturalne były moje mechanizmy obronne: wabiłam ludzi, zwodziłam ich i się nimi pożywiałam. Dawałam im samą miłość i tylko tego żądałam w zamian: krwi. Nie rozumiałam konsternacji ofiar, nie byłam w stanie pojąć ich obrzydzenia. Przecież taki od zawsze był mój świat, świat lamii, niezmienny od stuleci.

 

Tej nocy czułam całym swoim jestestwem, że coś się wydarzy. Że zbliża się fala potężnej mocy, teraz wszystko miało się zmienić. Bałam się, ale jednocześnie rozsadzała mnie ekscytacja.

Czekałam nad urwiskiem. Pod stopami czułam miękkość kwiatów, szorstkość gałązek, śliskie liście. Tańczyłam, tak, jak nie tańczyłam od dawna, przepełniona ekstazą. Strój nie krępował mi ruchów, poruszałam się w rytm muzyki mego serca. Księżyc był wspaniały, pragnął mnie tak, jak zawsze się pragnęliśmy. Szumiał wiatr, szeleścił las, wibrował mój głos.

W jednej chwili wszystko zastygło. Obejrzałam się przez ramię, z napięciem, ale i ciekawością.

Był tam. Roztaczał wokół siebie własny, łagodny blask zieleni, spokojnej i zrównoważonej. Rozpostarte tęczowe skrzydła lśniły i rzucały na jego skórę barwne refleksy. Z początku uznałam, że jego oczy są całkowicie czarne, teraz dostrzegłam kosmiczne ogniki, purpury i błękity.

Był idealny. Mój wybawca.

Czego pragniesz? – spytałam, a był to szept strumyka, i pohukiwanie sowy, i dzikość.

Miłości – objął mnie tęsknym spojrzeniem i poczułam, że łączy nas wszystko, że świat nie istnieje. Nie bał się lamii.

Rozłożyłam ręce, gotowa przyjąć go w swoje ramiona.

Jesteś czystym Strachem – pojęłam, gdy zbliżył się i poczułam jego mrok.

A ty Miłością. Miłość to ciągły strach, strach nie istnieje bez miłości. Szukałem cię cały ten czas.

Pomyślałam o moim strachu, lęku o wszystko, wiecznym zagubieniu, bólu. Oboje dźwigaliśmy cierpienie. Ciężar zbyt ciężki, by trzymać się człowieczeństwa.

Rozwinął skrzydła i zalała mnie feeria barw. Moja moc rozbłysła w każdej cząstce mnie i ta potęga sprawiła, że nie mogłam ustać na ziemi, unosiłam się nad nią. Spróbowałam ukąsić Strach…

A wtedy nasze ciała się połączyły, magie splotły w nierozerwalnym uścisku i ogarnęło nas szczęście tak gorące, że łzy spłynęły nam na policzki. Byłam wolna, nie byłam, byliśmy razem, staliśmy się euforią, straciłam zdolność pojmowania.

Mieliśmy w rękach cały świat.

I nawet nie spostrzegłam się, gdy umarliśmy.

Koniec

Komentarze

Przeczytałam. Jak dla mnie przepoetyzowane. Ale widać, że dość sprawnie posługujesz się słowami. Wolałabym prawdziwe opowiadanie w Twoim wykonaniu niż opis takiej enigmatycznej wizji.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Zgadzam się z Bemik. Niewiele się dzieje, ale och, jakże starannie to zostało opisane… Tylko że ja nie przepadam za poezją, więc nie musisz rwać włosów z głowy z powodu mojej opinii. Może jeszcze trafią tu bardziej uwzniośleni czytelnicy.

Słodki, nieco mdlący zapach napierał mi na płuca.

Czepiam się, ale zapach odbiera się nosem, a analizuje bodźce mózgiem. Płuca nie mają tu nic do rzeczy. Przynajmniej u ludzi. ;-)

Babska logika rządzi!

Mam podobne odczucia jak dziewczyny. Sprawnie napisane, ale bez żadnej fabuły ni puenty. Pomyśl Autorko nad dłuższym, staranniej skonstruowanym tekstem.

Przedstawienie otoczenia, w którym znalazła się bohaterka i jej zwierzenia na temat przeżytych doznań i pragnień, jakkolwiek nieźle opisane, nie zdołały mnie, niestety, poruszyć w najmniejszym stopniu.

 

Ciała były za słabe, by prze­trwać upływ krwi…. – Po wielokropku kropka jest zbędna.

 

Cię­żar zbyt cięż­ki, by trzy­mać się czło­wie­czeń­stwa. – Nie brzmi to najlepiej.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

To jest ciekawy tekst. I dużo się w nim dzieje, nawet bardzo dużo. Oczywiście, trzeba się najpierw do tego dokopać. A to już nie takie łatwe… Potrzeba czasu i uwagi…

Mam w głowie pewien cytat, który towarzyszy mi od dawna: „W miłości nie ma lęku, doskonała miłość usuwa lęk”. Ale to chyba nie do końca tak. Bo im mocniejsza miłość, tym większy lęk przed stratą ukochanej osoby. Dużo czasu potrzebowałem, żeby to zrozumieć.  Ten tekst niejako jeszcze raz mi to uświadomił, przypomniał. I za to należą się podziękowania.

PS. Jak na to, czym raczą nas niekiedy świeżutcy użytkownicy portalu – bardzo udany debiut.

...always look on the bright side of life ; )

Jacku, jest tylko jeden problem: nie ma doskonałej miłości.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

@bemik: Hmmm… Jacek się zadumał na dobre… ; )

...always look on the bright side of life ; )

A ja tam myślę, że miłość jest doskonałością samą w sobie. Tyle, że nie ma ludzi, którzy potrafią kochać doskonale. To w nas siedzą te lęki i strachy.

Każdy koniec daje szansę na nowy początek...

Też zbyt poetycko, jak dla mnie. Przeczytałam i niestety nie poruszyło mnie.

 

…chciałam sprawiać więcej bólu temu chłopcu o porcelanowej twarzy, białej jak śnieg, o oczach niby szklane kulki.

 

na mocą, przez co skóra jarzyła mi się delikatnym czerwonym blaskiem.– prawie jak w Zmierzchu, tyle że tam chyba świecili ogólnie z tego, co kojarzę. ;P

 

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

Poetyka mi nie przeszkadza, ale ujmujesz miłość (to ogromny wytrych, jakiego się używa do określenia zbyt wielu emocji na raz) – zatem ujmujesz miłość dość prosto, jakby nieadekwatnie do słownictwa. 

“Mieliśmy w rękach cały świat” – bez obrazy, ale to truizm.

F.S

Nowa Fantastyka