- Opowiadanie: Sentus_Miles - Pod Ibskim

Pod Ibskim

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Pod Ibskim

„Pod Ibskim"

Obskurna tawerna „ Pod Ibskim" odstraszała wielu klientów. Lecz mnie w pewien sposób nawet ujmowała. Serio!

I nie mówię tu o brudnych, obdrapanych, wykruszonych z tynku ścianach. Wyglądających, jakby koń uderzał w nie z tysiąc razy. Kawałkach szkła walających się po podłodze razem z resztkami jedzenia. Zakurzonych, starych stołach, starannie zjadanych po kawałku przez korniki. Barmana z łupieżem, brudem gnijącym pod paznokciami, długą jak owcze futro brodą. Biegających szczurach. Czy może nawet kieliszkach, w których pływały resztki poprzedniego trunku.

 

To przede wszystkim klimat przesycony zapachem tawerny, zimnymi kolorami. A nawet tajemniczością.

 

Ściana, przez którą przenikało coś, czego nie umiałem nazwać. Jakaś siła, która kazała mi gapić się na nią i nie przestawać. Powodująca, że blokada w umyśle otoczona ceglastym, ciężkim, i wysokim jak w więzieniu murem stawała się niczym wobec tej ściany. Nicość, która nakazywała myśleć o niej, jak o czymś. Jednak była niczym. Zdawała się pochłaniać wszystko, co tylko odczuwałem. A przecież była rzeczą, białą ścianą. Gadałem do niej i prosiłem jedynie, by pamiętała o mnie, kiedy tu wrócę. A wracałem naprawdę często.

 

– Co się dzieje? – pyta nieco zdezorientowana, gdy widzi moją skwaszoną minę.

– Naprawdę nie widzisz? Zabiłem trójkę dzieci.

Odwróciłem głowę w geście bezradności. Towarzyszyła mi dziś cały dzień. Zupełnie, jak głucha cisza, która nie miała sobie równych. I tym razem nie zostawiła mnie samego. Byłem niemalże pewien, że ściana zada mi kolejne pytanie…

– Żartujesz – spojrzała na mnie z powagą.

– Nie, w porządku. Nie musimy chyba o tym rozmawiać – odparła pospiesznie.

– Dobrze – zgodziłem się. To w niej kochałem. Nigdy nie zadawała niepotrzebnych pytań. Choć i tym razem bałem się niepotrzebnie, że padną takowe.

 

Łyk zimnego piwa i spojrzenie w jej stronę, pozwoliło mi na nowo zapomnieć o problemach.

 

 

 

***

 

Dziś było inaczej. Rozmawiałem z głosem pochodzącym z mroku. Był łaskawy w związku z uczuciami, jakie znów nawiedzały moją głowę. On również zachwycał mnie. Znał odpowiedzi na każdy problem. Nie lubiłem, gdy zadawał psychologiczne pytania. Lecz, gdy dowiadywał się wszystkiego, zachowywał się przyjacielsko.

 

– Jak minęła noc? Dobrze spałeś? – pytał.

– Jestem trochę niewyspany. Ostatnie dni były męczące.

– Co się stało?

– Trochę wolnego dobrze by mi zrobiło – odparłem przeciągając się przy barku.

– Zatem? – nie dawał za wygraną.

Zatem nie twój interes. Zabiłem wczoraj kobietę, której imienia nie znałem. Zastrzeliłem ją! Nie mam pojęcia, dlaczego to zrobiłem. Patrzyła na mnie przerażona, a ja rozszarpywałem jej wnętrzności. Ciekawe prawda?! – chciałem wykrzyczeć. Zamiast tego przemilczałem całą sytuację.

– Daj mi spokój. Nie tym razem. Chciałbym spokojnie dopić piwo. Jest wciąż zimne. Patrz, ile piany – próbowałem zmienić temat, ale wiedziałem, że słabo mi idzie. Moja mina mówiła sama za siebie. Zmęczony człowiek, wciąż szukający odpowiedzi. Głos westchnął ciężko. Zdawało mi się, że chciał coś dodać. Może tylko mi się zdawało. Również milczał.

 

 

 

***

 

Tym razem byłem sam. Nie chciałem z nikim rozmawiać. Nie wiem, ile dni tu już siedzę. Wiem tylko, że skrzywdziłem wiele osób. Dzieci uciekające przede mną. Córkę biednego Sagijczyka, który błagał bym zabił jego zamiast bliskich. Zbliżyłem się do pierwszego dziecka… wtedy wyskoczyła ku mnie matka. Szarpała mundur, drapała. Jej pazury wbijały się głęboko w ubranie, przez które poczułem ból. To nie była twarz kogoś, kto jest wściekły. W tych oczach tliło zagubienie i niezrozumienie i pytania:"dlaczego ja?dlaczego nie ktoś inny ?". Wtedy zrozumiałem, że człowiek w obronie rodziny jest w stanie zrobić wszystko. Nawet zabić. Zastrzeliłem ją. Przestała się bronić. Wystarczyły dwie kulki w brzuch. Opadła z łoskotem na podłogę, a ja dokończyłem dzieło i wybiłem resztę. Krzyki, które zapamiętałem, nawiedzają mnie coraz częściej.

 

– Niepotrzebnie – usłyszałem głos za sobą.

– Słucham?

– Niepotrzebnie zawracasz sobie tym głowę – odparł głos z mroku, a ściana zdawała się jakby potakiwać mu, zgadzając się na każde wypowiedziane przez niego słowo.

– Ciągle starasz się rozpamiętywać wszystko. Nic się nie stało. Jesteś bezpieczny. Powinieneś zapomnieć o wszystkim. Kufel zimnego piwa ci pomoże – ciągnął.

– Nie – pokręciłem głową. – Nieprawda– trzasnąłem kuflem o ziemię… – Dzieje się tu coś dziwnego i nie wyjdę, dopóki nie dowiem się co!

– Nie masz na to kochany wpływu. Co ci da rozpamiętywanie bólu?

– To nie ma znaczenia – dołączyła się ściana.

 

– Odsuń się! Do diaska! Dajcie mi spokój! – krzyknąłem, a mój głos odbił się echem od ściany do ogarniającego coraz szybciej mroku.. Wstałem i odsunąłem od siebie krzesło. Zaskrzypiało. Zacząłem biec… Coraz szybciej. Tawerna „Pod Ibskim" zdawała się być cała ogarnięta ciemnościami. Strach i niezrozumienie kazał mi trzymać się z daleka od wszelkich kłopotów. Potknąłem się i upadłem na ścianę.Już nic nie widziałem…

 

 

 

***

– Nie miałeś szczęścia czubku! – płakał Piotr.

Gdzie ja byłem? Zamknięte pomieszczenie. Na statku? W przestrzeni kosmicznej? Wspomnienia wróciły. Byłem wśród swoich. Wiedziałem, że wrócę! Przede mną stali przyjaciele – Piotr, Rafał, Szymon, Rysiek. Odziani w polskie mundury. Ich grobowe miny nieco mnie dziwiły. Przecież już z nimi jestem…

Nagle przypomniałem sobie akcję, która zdarzyła się wczoraj. Lecieliśmy nad Saturnem do Sargii. Trzeba było „trochę posprzątać"… Ocknąłem się.

– Piotr! Boże… wszędzie cię szukałem, stary!- krzyknąłem i rozpłakałem się, jak dziecko. Chciałem go przytulić. Nareszcie jakaś znajoma twarz.

– Coś ty narobił? – powiedział do kogoś leżącego na łóżku. Popatrzyłem zdziwiony w tym kierunku.

– Czemu mi to zrobiłeś? Mówiłem żebyś uważał na miny. Ale ty jak zwykle wiedziałeś lepiej!

 

Odsunął się, a ja zobaczyłem nieżywe ciało. Było całe rozszarpane, lecz to nie jego widok spowodował, iż miałem ochotę zwymiotować, ale fakt, że to… byłem ja…

 

 

 

***

 

– Wróciłeś? – spytał głos z mroku.

– Tak – odpowiadam krótko.

– Co podać? – pyta uśmiechnięty barman.

– Zimne piwo, proszę.

– Nie przejmuj się. Naprawdę – dołącza się ściana. – Kiedyś polubisz to miejsce.

– To zależy od tego, jak często będę oglądał żołnierzy w czyśćcu… hm? – roześmiałem się i wróciłem do zimnego piwa… Było naprawdę dobre.

 

 

 

 

 

 

Koniec

Komentarze

Tym razem ominęłam błędy różnego typu. Mam nadzieję, że opowiadanie będzie przyjemną lekturą. Życzę miłego czytania i wciągającej lektury.

Pozdrawiam 
; )

Nieźle zbudowany nastrój, który towarzyszy niemal przez cały czas. Historia też mi się podoba. Popraw tylko „ Pod Ibskim „ winno być ,,Pod Ibskim''. Oceniam na 4.

Dziękuję za komentarz. ;)

"Opadła z łoskotem na podłogę, a ja dokończyłem dzieło i wybiłem resztę."
Wydaje mi się, że powinno być "dzieła".

""Już nicnie widziałem..." / "(...)wrócę!Przede mną(...)" / "Naprawdę-" / i wiele innych...
Spacja

Bardzo lubię niedopowiedzenia i tutaj jest ich wiele.
Pisz bardzo dużo i coś na pewno z tego wyjdzie.
Pozdrawiam i Powodzenia!

spacje poprawione :) ... / Będę pisać dużo!

Nowa Fantastyka