- Opowiadanie: Agiks - Tajemnicze przebudzenia Misato - Dzień II

Tajemnicze przebudzenia Misato - Dzień II

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Tajemnicze przebudzenia Misato - Dzień II

Ciemny pokój w czyimś mieszkaniu (może w hotelu)

 

Agashi otwiera zaspane oczęta i rozgląda się dookoła szybko stwierdzając, że nie jest u siebie.

Cholera, znowu to samo. Trzeba się zbierać zanim panienka się pokaże.

Pokój, w którym znajdowała się nasza bohaterka, był niemal pusty. Wyposażono go jedynie w ogromne, dwuosobowe łóżko, obok którego stała mała nocna szafka – ze zgrabną metalową lampką o stożkowatym kloszu – oraz rozsuwaną szafę wnękową, która zajmowała całą jedną ścianę. Panował w nim półmrok, ponieważ okna były zasłonięte długimi, ciemnobrązowymi firanami.

Dziewczyna szybko pozbierała swoje ubrania i zaczęła się pośpiesznie przyodziewać. Kiedy miała włożyć lewy but, usłyszała za drzwiami czyjeś kroki. W mig zdecydowała, że musi się gdzieś ukryć. Na szczęście łóżko było dość wysokie, więc wgramoliła się pod nie i z pozycji parterowej obserwowała pokój.

– Morisato – odezwał się słodki głosik należący do kobiety – przyniosłam ci śniadanie. Hej, gdzie się schowałeś? – zdziwił się głos i postać na chwilę zamarła w miejscu.

Misato poczuła zapach kawy zbożowej, świeżego pieczywa oraz jajecznicy.

Mniam… A ja jestem taka głodna. Która może być teraz godzina…? O w mordę, mój zegarek.

Dziewczyna postawiła tacę ze śniadaniem na nocnej szafce i opadła na łóżko.

– Drań – wycedziła. – Smarkaty drań. Kiedy zdążył się wymknąć? No trudno, za półtora godziny muszę być w pracy, więc chyba pójdę wziąć prysznic.

Panienka opuściła pomieszczenie, a Misato wylazła spod łóżka i od razu łapczywie rzuciła się na jedzenie.

Kto to może być? Głos ma jakiś znajomy… O! Dopiero wpół do siódmej. Co za szczęście… Nie spóźnię się do szkoły!

Misa-chan skończyła się posilać i rozejrzała się za swoim srebrnym zegarkiem – nagrodą za wygranie krajowego konkursu recytatorskiego – ale nigdzie go nie było, więc cichutko się ulotniła.

Świetna chata. Laska musi być bogata z domu… Ciekawe, kto to był?

Agashi ruszyła do domu, na szczęście okazało się, iż nie miała zbyt daleko.

Dwupiętrowy, nieduży domek rodziny Agashi przywitał ją spokojem. Dziewczyna zostawiła w małym przedsionku buty i ruszyła do swojego pokoju. Mama, siedząca w salonie i oglądająca poranne newsy, na dzień dobry jedynie odwróciła się i obdarzyła córę niechętnym spojrzeniem, ale nic nie powiedziała, więc Misato poszła się umyć. Kiedy weszła wreszcie do swojego pokoju, pani Agashi siedziała na jej łóżku z nieokreśloną miną.

No, to teraz się zacznie…

– Cieszę się, że tym razem poinformowano mnie gdzie jesteś – oświadczyła trochę obojętnie.

Łeee?!

– Szkoda tylko, że sama nie podeszłaś do telefonu, a jedynie wysłużyłaś się tym chłopakiem.

O.K. Zbiła mnie z tropu już zupełnie.

To jest jakiś spisek!!!

– Mamo… – odezwała się niepewnie Misa-chan. – O czym ty mówisz?

– Jak to, o czym? – zdziwiła się rodzicielka. – O dwudziestej drugiej zadzwonił jakiś chłopak i poinformował mnie, że będziesz spała u niego w domu… Powiedział, że jest bratem jakiejś twojej koleżanki.

– Nazywał się Morisato? – Zaryzykowała dziewczyna.

– Tak… – Zamyśliła się mama. – Uhm! Morisato Totomo, a Haneda to ta dziewczyna, która wczoraj u nas była.

Co za spryciarz

– Rozumiem, że nie jesteś na mnie zła…

– Nie. – Uśmiechnęła się pani Agashi. – Ale następnym razem zadzwoń sama.

Spróbuję…

– Dobra – odpowiedziała jej córeczka rozpromieniając się na twarzy. Pozbierała książki i… I stwierdziła, że nie ma swojej torby.

Cholera… A co jeżeli została w tamtym mieszkaniu? Nie ma wyjścia, muszę tam wrócić…

– Ach, zapomniałabym… – Zawróciła po chwili mama. – Jakiś chłopak przyniósł tutaj wczoraj twoją torbę.

Pani Agashi wyciągnęła rękę, a w niej torbę Misy-chan. Dziewczyna z radością rzuciła się jej na szyję, po czym spakowała manatki i skierowała się do drzwi.

– Jesteś ostatnio dziwna – rzuciła mama stojąc oparta o ścianę w przedpokoju i w skupieniu obserwując swoją latorośl, gdy ta nakładała buty.

– Wiem – odparła Misato uśmiechając się do rodzicielki. – Ty za to jesteś najwspanialszą z mam.

W klasie nie było jeszcze nikogo, więc Misato ruszyła do ławki. Kiedy podeszła do niej zauważyła kartkę z zadaniami rozwiązanymi poprzedniego dnia. Na odwrocie widniał dopisek pana Kimeru:

„Świetna robota, Agashi. Wiedziałem, że sobie poradzisz.”

Phi! Też mi coś. Niech się wypcha… Od dziś będę senseia Kimeru olewała równo. Pokazał cham swoje prawdziwe oblicze.

W tym momencie do klasy wmaszerował pan Kimeru, przystojny i promienny.

– Dzień dobry, panno Agashi. Co się stało, że przyszłaś dzisiaj tak wcześnie? – odezwał się obdarzając uczennicę uśmiechem pełnym słodyczy. Położył swoją aktówkę na biurku i zaczął wypakowywać z niej jakieś notatki.

– Nic się nie stało. Po prostu tak kocham matematykę, że nie umiałam się doczekać i przyjechałam przed czasem… To zasługa pana profesora – ciągnęła Misa-chan, a pan Kimeru miał coraz bardziej zdziwiony wyraz twarzy. – Dzięki tym zadaniom odkryłam w sobie geniusza matematycznego i w ogóle postanowiłam, że zostanę nową szkolną prymuską.

– Agashi… – wybełkotał sensei. – Ty jesteś naprawdę…

– Agashi…! – Wpadła nagle z hukiem dyrektorka Kobayashi wywołując u obydwojga automatyczną reakcję polegającą na lękliwym cofnięciu się o krok, połączonym z miną „ja nic nie zrobiłem”. – Pozwól ze mną, musimy porozmawiać.

Misa-chan poczuła jak przechodzą jej po plecach zimne dreszcze i zaczęła się w duchu modlić. Wyszła z klasy i ruszyła za Black Lady, jak cień – skulona i zrezygnowana.

Pani dyrektor zamknęła za uczennicą drzwi swojego gabinetu i kazała dziewczynie usiąść. Podeszła do dużego mahoniowego biurka i wyciągnęła coś z jednej z szuflad.

– Znalazłam coś, co chyba należy do ciebie – odezwała się wreszcie dziwnym, jak na nią, głosem, w którym pobrzmiewała ciekawość.

Misato podniosła nieśmiało głowę i zobaczyła srebrny zegarek w dłoni dyrektorki.

– Miał go chłopak – ciągnęła Kobayashi sensei – który nie jest uczniem naszej szkoły.

Czyżby? Niemożliwe!

– Eee, a jak wyglądał? – odezwała się niepewnie Misa-chan, ręce miała kurczowo zaciśnięte na spódnicy.

– Był trochę podobny do ciebie – stwierdziła Black Lady przyglądając się w skupieniu uczennicy. – Krótkie włosy koloru ciemny blond i błękitne oczy. – Dziwnie patrząc na Misato, dyrektorka wstała i podała jej zegarek. – Powinnaś bardziej na niego uważać – odezwała się sucho. – To jedyny dowód, że jesteś coś warta.

Misa-chan wzięła zgubę, ukłoniła się grzecznie dyrektorce i opuściła jej gabinet. Zadzwonił dzwonek na pierwsze zajęcia, więc dziewczyna szybko udała się do klasy.

Dziwne, ale w ten pokręcony sposób pani Kobayashi powiedziała, że jednak nie jestem taka do niczego.

Pan Kimeru prowadził lekcję, ale bardzo często spoglądał w kierunku Agashi, która była dość nieobecna myślami.

Ciemny blondyn podobny do mnie… Czy to właśnie był Morisato? Ale w takim razie, co robił w szkole…? No i skąd miał mój zegarek? Czy to Morisato przyniósł moją torbę? Zbyt wiele niewiadomych. Wydaje się, że on wie o mnie wszystko, a ja…

Misato nie potrafiła się skoncentrować na nauce. Jakoś dotrwała do końca lekcji i wróciła do domu. O murek przy furtce wejściowej stała oparta panna Haneda Puszczalska. Na jej widok Misato zrobiło się niedobrze, ale nic po sobie nie pokazując ruszyła w jej stronę.

Ciekawe, czego chce? Muszę wybić jej z głowy spotkanie z Morisato.

Dziewczyna uśmiechnęła się nieśmiało do Misy-chan.

– Cześć – odezwała się słodziutko. – Chciałam z tobą porozmawiać.

Agashi zmarszczyła brwi. Otworzyła furtkę wejściową i poprowadziła blondynkę do domu.

– Chcesz się czegoś napić? – zwróciła się do Hanedy wyjmując z lodówki butelkę soku.

Totomo pokręciła przecząco głową i z westchnieniem opadła na krzesło dostawione do szafki z blatem – po zewnętrznej stronie – która pełniła funkcję stołu kuchennego; nieduża kuchnia łączyła się z salonem. Dom rodzinny państwa Agashi nie był imponujących rozmiarów, ale za to został urządzony funkcjonalnie i raczej przytulnie. W każdym razie Misato nigdy na niego nie narzekała.

– Jeżeli przyszłaś w sprawie Morisato – zaczęła Misa-chan – to uprzedzam, że nie mam ochoty o nim rozmawiać. – Agashi obdarzyła gościa chłodnym spojrzeniem i zaczęła żłopać sok.

– Cóż, ja chciałam… – Zmieszała się blondi. – Nic o mnie nie mówił, prawda? – Spuściła dziewczyna posępnie głowę i wbiła wzrok w podłogę.

Wiedziałam… O naiwności!

A właśnie, że będę brutalna!

– Wydaje mi się, że on cię nawet nie pamięta… – oświadczyła Misato dobitnie, a dziewczyna pobladła i zemdlała w ułamku sekundy.

No proszę, cóż za wrażliwa istota…

Agashi podniosła Hanedę i przetransportowała ją na kanapę w salonie.

Ciekawe, gdzie się podziewa mama, ona przecież wychodzi z domu tak rzadko, jakby jakieś ponadnaturalne siły ją tu trzymały.

– Wiedziałam – zaskamlała nagle blondi wyrywając naszą bohaterkę z zamyślenia. – Wygląda tak niewinnie, a w środku siedzi mu diabeł.

– Przykro mi – zlitowała się Misato nad płaczącą dziewczyną – ale nie mogłam robić ci nadziei… Morisato to potwór! – zapaliła się nagle. – Wykorzystuje niewinne, niczego nieświadome dziewczęta bez żadnych wytłumaczeń, bez przeprosin. Takich jak on powinno się zamykać!

Haneda patrzyła na Misę-chan skrzywiona, co nietrudno zrozumieć. Rzadko kto wygaduje takie rzeczy o rodzonym bracie, nawet, jeżeli za nim nie przepada.

Ekhem! Muszę uważać, co mówię o tym zboczeńcu. Chociaż on mnie tak bardzo wkurza…!

– Wy jesteście do siebie tak bardzo podobni – zagadnęła Totomo przyglądając się Misato. – Widać, że jesteście rodzeństwem.

– Hę? Naprawdę? – Spojrzała na nią nasza bohaterka ze zdziwieniem.

Misato podniosła się i ruszyła do łazienki. Stanęła przed lustrem i przyjrzała się swojemu odbiciu. Nagle do niej dotarło, dlaczego pani Kobayashi tak się jej rano przyglądała i…

Black Lady?! Co za koszmar…! Nawet pani Kobayashi… Ona i Morisato?

Czy to było jej mieszkanie? Na pewno, poznałam jej głos… No i miała mój zegarek, nie mogłam go przecież zgubić w szkole.

– Naprawdę jest do mnie aż tak podobny? – zwróciła się Misa-chan do Hanedy, która właśnie weszła do łazienki.

– No tak… – Uśmiechnęła się dziewczyna. – A… ty tego nie widzisz? Różni was tylko… On ma bardziej wyzywający wyraz twarzy, trochę bezczelny uśmiech, jakby wiedział, że może sobie na wszystko pozwolić… i taki dziwny błysk w oku. I to jest w nim takie pociągające! W ogóle, Morisato wie jak podrywać dziewczyny. Ech…

Ona nie jest taka zła… Tylko strasznie naiwna.

– Nie zawracaj sobie nim głowy. – Zamachała niecierpliwie dłonią Misa-chan. – Morisato nie jest wart twoich łez. Codziennie podrywa inną dziewczynę. Dla własnego dobra… Zapomnij o nim!

– Nie wiem… – Posmutniała Haneda. – On sprawił, że poczułam się wyjątkowa… Mówił mi rzeczy, jakich pewnie już nie usłyszę od żadnego chłopaka.

Co to za typek? Potraktował ją jak szmatę, a ona… Wyraża się o nim, jakby to było nieważne. Musiał być naprawdę niesamowity. Zarówno w gadce jak i w łóżku.

– Zabieram cię dzisiaj do mojego ulubionego miejsca – oświadczyła radośnie Misa-chan. – Zobaczysz, że na tym świecie jest mnóstwo chłopców o wiele bardziej interesujących niż Morisato.

– Jesteś aniołem! – Uradowała się Haneda, a z oczu pociekły jej łzy.

Ta mała sama się prosi o to, żeby ją wykorzystać…

Misato umówiła się z Hanedą w pobliżu klubu High Light. Miejsce to było ulubionym klubem Misy-chan z kilku ważnych dla niej powodów:

I. jego klimat tworzyły świetne kapele,

II. przychodziła tam „porządna” młodzież (hołoty nie wpuszczano),

III. można było w nim spotkać wielu przystojnych chłopców (a w szczególności Saikiego Hanamurę, którego Misato była absolutną fanką).

Agashi zamknęła drzwi za Hanedą i zabrała się za przygotowania do wieczornego wyjścia. Wzięła porządną kąpiel (nareszcie!), wybrała z szafy odpowiedni strój, odrobiła lekcje na następny dzień i wzięła się za tworzenie makijażu.

Około godziny siedemnastej trzydzieści spotkała w kuchni swoją rodzicielkę. Miała modnie obcięte i ufarbowane na rudo włosy, promienny uśmiech, świeżutką cerę i francuski manicure.

– Witaj kochanie – powitała córkę rozradowanym głosem. – Dzisiaj jedzenie z restauracji. Nie wyrobiłam się… Och, nareszcie poświęciłam trochę czasu na swój wygląd. Jak ci się podoba moja fryzura? – rzuciła w stronę Misato poprawiając sobie dłonią włosy.

Mrau… Mama zaszalała. Ciekawe, co ojciec na to powie?

– Ekstra, mamo – rzuciła z pełnym przekonaniem Misa-chan i poparła te słowa szerokim uśmiechem.

Rozpakowała torby z jedzeniem i zabrała się do obiadu w postaci spaghetti i jakiejś włoskiej sałatki. Obydwa dania zjadła ze smakiem, zapiła sokiem i posprzątała po sobie.

– Z twojego wyglądu – odezwała się mama odrywając na chwilę wzrok od swoich paznokci – wnioskuję, że wieczorem gdzieś się wybierasz…

– Tak – potwierdziła Misato krótko. – Lekcje odrobiłam i przygotowałam się na jutro.

– Ostatnio częściej nocujesz gdzieś tam, niż w domu. Nie daję ci zakazu wychodzenia, bo wiem, że w szkole nie masz problemów…

Sprawdzała mnie?

– Mam nadzieję, że to się nie zmieni. – Zatopiła w jej twarzy czujne spojrzenie.

– Wiesz, że ja nie zawalam szkoły. Zabawa, zabawą, ale nauka jest u mnie zawsze na pierwszym miejscu. Nie martw się.

Pani Agashi lekko się uśmiechnęła, wiedziała, że córeczka nie zawiedzie jej zaufania.

Chyba ją uspokoiłam… Teraz muszę rozwiać swoje wątpliwości i ustalić wreszcie jedną rzecz…

– Mamo – odezwała się niepewnie Misato – jak wyglądał chłopak, który przyniósł wczoraj moją torbę?

– Ciemny blondyn, krótkie włosy… Był bardzo uprzejmy. A czemu o to pytasz?

– Czy był do mnie podobny?

– Hę? Czy ja wiem? – Przyjrzała się córce przechylając lekko głowę. – No… Nie przyglądałam mu się zbytnio… Ale może odrobinkę. Dlaczego to cię tak interesuje?

A jednak… Morisato. Cóż, raz kozie śmierć. Najwyżej Hane-chan będzie musiała iść sama do High Lightu.

– Mamo… – zawahała się lekko Misa-chan. – Czy Taiki i ja jesteśmy waszymi jedynymi dziećmi?

– C-co? – Zmieszała się mama. – Co to ma być za pytanie?

– Po prostu odpowiedz – rzuciła twardo dziewczyna nie spuszczając wzroku z twarzy matki.

– Oczywiście, że tak! – Zirytowała się pani Agashi. – Co ty znowu wymyśliłaś, Misato? Ostatnio zachowujesz się naprawdę dziwnie… Myślisz, że tamten chłopak to jakiś twój zaginiony brat bliźniak?!

Ona też to zauważyła. On jest do mnie bardzo podobny. Czy to przypadek? Chodzi za mną jak cień… Nawet przyniósł moją torbę do domu.

– Przepraszam… – Westchnęła Misa-chan zrezygnowana. – Masz rację, ostatnio dzieje się ze mną coś dziwnego.

Misato wstała od stołu i udała się do swojego pokoju.

Kim jest Morisato?

Czy ta tajemnica wreszcie się wyjaśni?

Agashi podeszła do łóżka i padła na nie z ciężkim westchnieniem, spojrzała w sufit i leżała tak chwilę bezmyślnie. Kiedy poczuła, że zaczyna przysypiać, wstała i skończyła się ubierać.

Wreszcie, pół godziny później, była gotowa. Chwyciła torebkę i wyszła z pokoju.

– Wychodzę! – krzyknęła u drzwi. – Będę w High Light! – dodała i nacisnęła klamkę.

– Wróć na noc do domu. – Usłyszała niewyraźnie głos mamy i wyszła.

Haneda, cała w skowronkach, czekała już na nią przed klubem.

Ciekawe czy Saiki przyjdzie…?

– Miałaś rację – odezwała się rozradowanym głosem Totomo – tutaj przychodzi tylu przystojniaków…

Wiadomo… Misato Agashi wie gdzie spędzać mile czas.

Dziewczyny zeszły na dół po niewielkich schodkach i wkroczyły do środka. Wewnątrz panowała jak najlepsza atmosfera. Przyciemnione światła i stonowany wystrój tworzyły odpowiedni klimat, który momentalnie zachęcał do tego, aby zostać na dłużej. Wnętrze było całkiem spore, podzielone na dwie części, z których każda wyposażona była we własny bar. Pierwsza część klubu stanowiła miejsce do posiedzenia i porozmawiania. Stały tam pojedyncze fotele, pufy i kilkuosobowe kanapy, na stolikach stały szklane znicze, w których delikatnie tliły się nieduże świeczki, dając nastrojowe oświetlenie. Podłoga wykonana była z półprzeźroczystych, mlecznobiałych kafelków, które odbijały migoczące kolorowym blaskiem ruchome punktowe lampki. Do drugiej sali przechodziło się dwoma łukowo zakończonymi przejściami, szerokimi na dwa metry. W tej części znajdował się głównie parkiet, a ilość miejsc siedzących została ograniczona do minimum. Kilka kanap stało pod jedną ze ścian, aby dawać wytchnienie bawiącym się na parkiecie osobom. Było tam znacznie ciemniej niż w pierwszym pomieszczeniu; główne źródło światła stanowiły wąskie światłowody biegnące wzdłuż ścian, zaraz przy podłodze. Dodatkowo bawiących się na parkiecie ludzi oświetlały różnokolorowe wiązki świetlne, które uruchamiano, gdy do tańca ruszała większa ilość osób.

Klimatu tego miejsca dopełniała muzyka wykonywana na żywo przez różne zespoły czy też miksowana na konsoli przez DJ-a.

Mimo dość wczesnej pory, w środku znajdowało się już całkiem sporo osób, które rozgościły się w różnych częściach klubu. Grała kapela, więc obydwie dziewczyny momentalnie wpadły w odpowiedni nastrój.

– Wow… – zachwyciła się Haneda. – Jak cudnie.

Totomo zaczęła się uważnie rozglądać po pomieszczeniu, wydając z siebie co chwilę odgłosy zachwytu, Misato natomiast poszła przywitać się ze znajomymi. Niestety Saikiego nie było i to ją trochę zasmuciło.

Hane-chan nie miała zamiaru tracić czasu, wypatrzyła sobie jakiegoś przystojniaczka i szybko przeszła do konkretów. Misato westchnęła i podeszła do baru, przy którym uwijał się jej znajomy. Pstryknęła palcami na barmana, mrugnąwszy do niego.

Do nogi.

– Cześć, maleńka. – Uśmiechnął się do niej ciepło Tanaka Ikeru i bez pytania przyrządził jej koktajl.

Był to wysoki i szczupły dwudziesto-kilku letni młodzieniec. Nosił krótkie czarne włosy zawsze ułożone w artystycznym nieładzie; ciemne oczy, okolone wyraźnymi, dość długimi rzęsami, wyrażały niemal filozoficzny spokój, łagodząc efekt surowości, jakiego nadawały jego twarzy zdecydowanie wykrojone czarne brwi. Miał na sobie białą koszulę z postawionym do góry kołnierzem i luźno odpiętymi dwoma guzikami, a do tego eleganckie czarne spodnie. Chłopak rzucał się w oczy ze względu na ciemną karnację skóry, którą podkreślała biel jego koszuli. Mimo elegancji stroju biło od niego poczucie swobody, które wyrażało się w jego ruchach, bardzo miękkich i płynnych, dopełnione zawadiackim uśmiechem, który zawsze ozdabiał jego usta.

– Co się stało? Wydajesz się być smutna – zagadnął delikatnie i nachylił się w jej stronę opierając łokcie na blacie baru.

Jest kochany, ale co go obchodzą moje humory?

Misa-chan obejrzała się za Hanedą, która już ostro flirtowała z przystojniaczkiem i popijała sobie jakiś napój, raczej alkoholowy.

Idiotka Znowu to robi. Ech, trzeba będzie ją przypilnować.

– Jak zwykle nic mi nie powiesz? – odezwał się barman, który jak to barman uwielbiał dawać klientom rady i słuchać o ich problemach i smutkach.

Misato wychyliła resztę napoju, pochyliła się w stronę Tanaki i cmoknęła go porządnie w policzek.

– Zapomnij – szepnęła uwodzicielsko i w tym momencie poczuła na sobie czyjś wzrok.

Ktoś… gapi się… na mój tyłek…!

Saiki?!

Misato, pełna nadziei, odwróciła się w stronę drzwi i zobaczyła go…

Jego czerwone włosy, spływające delikatnie na policzki, rozpłomieniły się lekkim blaskiem pod wpływem oświetlenia. Ubrany był w całości na czarno, co dobrze kontrastowało z barwą włosów. Na szyi zawieszony miał wisiorek z krwistoczerwonym kamieniem. Stał w niedbałej pozie, z kciukami zatkniętymi w kieszenie spodni, i patrzył na nią pożądliwym, aczkolwiek obojętnym wzrokiem. Wydawał jej się przystojniejszy niż kiedykolwiek.

– Zostawić cię na chwilę samą, a już podrywasz innych facetów – rzucił odrobinę złośliwym tonem i ruszył w jej stronę luzackim krokiem.

Agashi chłonęła go wzrokiem, gdy tak zbliżał się świdrując ją spojrzeniem swoich granatowych oczu, z których biła ogromna pewność siebie, przez większość osób odbierana – całkiem słusznie zresztą – jako mania wielkości. Jednak dziewczyna od momentu, gdy po raz pierwszy zetknęła się z panem Hanamurą, dała się omamić jego naturalnemu czarowi. Co skutecznie zagłuszyło jej zdrowy rozsądek, uniemożliwiając tym samym dostrzeżenie rzeczy najbardziej oczywistych.

Jakiż on jest piękny! Wspaniały! Gdyby powiedział tylko słówko, to dałabym mu dosłownie wszystko!

– Madamoiselle – zagadnął szarmancko, chwycił jej dłoń i delikatnie ucałował.

Misa-chan była w siódmym niebie, a Tanaka, zły jak osa, wrócił do swoich obowiązków.

– Czego?! – rzucił ostro w stronę klienta. – Przecież zdążysz się jeszcze wstawić!

– Ja… tylko… dwa wytrawne Martini… chciałem – wystękał niski człowieczek przerażonym głosem i trzęsącą ręką wręczył mu banknot.

– Jasne… Trzeba było tak od razu – burknął barman.

Saiki tymczasem dalej czarował biedną Misato, która dosłownie rozpływała się jak masełko słuchając jego uwodzicielskiego głosu.

– Cieszę się, że tu jesteś – szepnął chłopak, objął Misę-chan w pasie i pocałował w policzek. – Bałem się, że się nie spotkamy.

– Sa… Saiki… – Agashi była szczęśliwa jak nigdy, kiedy nagle poczuła, że pan Hanamura chwycił ją za pośladek. – Saiki, co ty wyprawiasz? – trochę groźnie odezwała się dziewczyna, odzyskując nagle przytomność umysłu, a Tanaka upuścił szklankę.

– Eee… Ha, ha – zmieszał się chłopak. – No cóż, mogę to wyjaśnić…

– Taaak… Czekamy – wtrącił się Tanaka łypiąc na chłopaka ponuro.

Znowu to robi… Mógłby wreszcie powiedzieć, o co mu konkretnie chodzi. Cholera!

– Misa…to… – Pojawiła się nagle za plecami naszej bohaterki Haneda i wsparła się na Agashi. Była kompletnie pijana, a przystojniak czekał przy wyjściu bardzo z siebie zadowolony.

No nie… Co za głupia baba!

– Chyba nie wychodzisz z nim? – spytała Misa-chan z lekką nadzieją w głosie.

Totomo objęła Misato i przytuliła się do jej pleców.

– Nie pozwól mi… – zaskamlała.

Chyba jest w niej resztka zdrowego rozsądku.

– Saiki… Pomóż mi ją odprowadzić do domu – poprosiła dziewczyna.

– To jakaś twoja znajoma? – Zdziwił się chłopak lustrując ledwie trzymającą się na nogach Totomo. Misato w odpowiedzi pokiwała smętnie głową. – Daleko mieszka? – spytał z westchnieniem i przeczesał włosy dłonią.

– Nie, ale sama sobie nie poradzę – zapewniła go Agashi i dodała szeptem: – Ale najpierw musisz pozbyć się tamtego. – Wskazała głową w stronę drzwi.

Saiki spojrzał krótko na chłopaka, który zaczął wykazywać zniecierpliwienie i bez słowa ruszył w jego stronę. Zamienił z nim kilka szybkich zdań, po których przystojniak opuścił klub.

– Dobra. – Uśmiechnął się do Misato i chwycił Hanedę, zarzucając sobie jej rękę na ramię. – Chodźmy.

Wyszli trzymając Hane-chan pod ręce. Po kilku minutach marszu Hanamura zdecydował się otworzyć usta.

– Słuchaj, Misato, jeżeli chodzi o to w klubie, to przepraszam. Jestem wredny… Traktuję cię jak większość dziewczyn, które znam, chociaż ty nie jesteś taka jak one. Jesteś kimś naprawdę wyjątkowym… Nie chcę żebyś przeze mnie czuła się pospolita, to ja jestem zwykłym dupkiem.

– W porządku, nic się nie stało… – odparła Agashi pogodnie. – Chociaż z przykrością stwierdzam, że takie sytuacje coraz częściej się powtarzają… I wiesz, to jest trochę wkurzające.

Kiedy Totomo znalazła się bezpiecznie w domu, Misa-chan oświadczyła, że musi wracać do siebie, więc Saiki ofiarnie zaproponował jej odprowadzenie. Po drodze nie rozmawiali zbyt dużo, a kiedy Misato pożegnała Saikiego przy furtce, on dziwnie posmutniał.

– Zadzwoń do mnie jutro – wymamrotał.

Agashi uśmiechnęła się i otworzyła furtkę, a kiedy chciała wejść Saiki złapał ją za rękę i przyciągnął do siebie.

– Lubię cię, mała. – Musnął delikatnie dłonią jej policzek i pocałował.

 

Misa-chan jakimś cudem zawlokła się do swojego pokoju i tak jak stała – padła na łóżko.

 

___________________________________________

 

 

Bohaterowie:

Rodzina Agashi:

Mama (tzw. Noze) – typowa matka głównej bohaterki, ciągle siedzi w domu (aczkolwiek ma pracę – tłumaczy książki z trzech języków) i zawsze czepia się ocen swojej latorośli;

Tata (tzw. Osabu) – istnieje tylko w domyśle, ponieważ nigdy go nie ma; jak głosi mit pracuje w jakiejś firmie na wysokim stanowisku;

Taiki – starszy brat, student drugiego roku na uniwersytecie X; wiecznie się obija i prawie nie ma go w domu;

Misato – główna bohaterka, roztrzepana uczennica ostatniej klasy liceum, przeżywająca miłosne katusze;

 

Inni bohaterowie:

Totomo Haneda (a.k.a Blondi) – naiwna, słodka jak lukier blondynka z ogromnymi niebieskimi oczyma, kumpela głównej bohaterki z przypadku;

Kimeru Yobe (a.k.a sensei Kimeru) – super przystojny nauczyciel Misy-chan, za którym szaleją wszystkie uczennice… zupełnie bez wzajemności;

Kobayashi Alexis (a.k.a Black Lady) – mroczna dyrektorka liceum Misy-chan z upodobaniami do młodych, przystojnych chłopców;

Hanamura Saiki – obiekt niegasnącego, idącego w parze z kompletnym zaślepieniem, uwielbienia Misato;

Tanaka Ikeru – miły barman z ulubionego nocnego klubu Misy-chan, żywi do naszej bohaterki bardzo ciepłe uczucia (niestety nieodwzajemnione);

Tajemniczy Morisato – jak sama nazwa wskazuje, osobnik tajemniczy;

 

Last but not least:

Konse Yuki (a.k.a Zła Wiedźma) – praktykuje magię (co jest u niej rodzinne) i rzuca nieprzyjemne zaklęcia na przypadkowe ofiary

Koniec

Komentarze

Zanosi się na typową historyjkę gender bendingową, ale czyta się bardzo dobrze. Myśle, że klimatem i językiem pasuje do konwencji, choć przydałoby się podkręcić nieco tempo, bo narazie jest nieco jednostajnie.

Uwaga numer uno: spis bohaterów umieść na końcu, albo i w przypisie. Wiem, że pomaga się zorientować tym, co nie mają pamięci do japońskich nazwisk, ale ostatni wpis (wiedźma) jest w sumie spoilerem, a niektórzy nie lubią spoilerów ;)

Uwaga numer następny: Fachowo mówiąc, DJ gra za pomocą konsolety. Konsola jest w sumie synonimiczna i dopuszczalna (zwłaszcza, że jest to dosłowne zapożyczenie z anglika), ale ma więcej znaczeń w języku polskim, więc lepiej użyć wersji jednoznacznej. Coby nikt nieogranięty nie pomyślał sobie, że koleś używa PSX-a, czy coś.

Błędów nie będe wypisywał. Zostawie to komuś, kto nie siedzi aktualnie w piekarniku :) i ma siłę się skupić. Zauważyłem parę brakujących przecinków i błędów w konstrukcji dialogów, ale to w sumie standard dla korekty jest.

Czekam na resztę.

PS
Podczytałem trochę powieści z bloga. Co prawda nieco po łebkach, bo zajęty swoją pisaniną jestem, ale moim zdaniem, rzecz jest niezła i warta dalszego rozwijania.

Nie załamuj mnie, że są tam poważniejsze błędy niż kilka przecinków?! Ten tekst został przeze mnie przeryty setki razy, powinien być do ideału jeden krok.

Historyjka jest prosta, nieskomplikowana i przewidywalna do bólu zębów, bo taka konwencja - pseudo mangowa. I jak to w każdej shojo mandze, wszyscy wiedzą o co chodzi niemal od pierwszego odcinaka/rozdziału... Oprócz oczywiście głównej bohaterki.

P.S. "Czepianie się" konsoli DJa, to trochę przesada ;P

Nie wiem czy są poważniejsze błędy, wiem, że upał mnie zabija, to zostawiałem robotę innym :) Wydaje mi się, że nie ma, ale to tylko "na pierwszy rzut oka", więc nie orzekałem.

Co do konsoli, czasem konkretne słówko przykuje moją uwagę i oceniam, czy nie może być lepsze. Nie przejmowałbym się tym specjalnie, jak spojrzysz na moje komentarze, to zawsze coś takiego wynajdę ;)

Każdy ma swoje maniactwa, na które zwraca uwagę i prawie kują go w oczy. Ja tam porady odnośnie języka czy stylu przyjmuję z wdzięcznością. Dążę do perfekcji w tym, co robię.

 

Co do powieści, to jak napisałam na blogu - wena umarła. Ale będę ją wkrótce reanimować i to ostro. Pewien promyk nadziei na to, że odżyje pojawił się, gdy nabrałam ochoty do stworzenia kolejnego opowiadania pobocznego. Liczę, że wpadnę w rytm i będę w stanie kontynuować pisanie tego, co najbardziej chcę skończyć :)

Nowa Fantastyka