- Opowiadanie: ijedijedeos - Kryształ strunowy E(5) X E(5) [konkurs S-F]

Kryształ strunowy E(5) X E(5) [konkurs S-F]

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Kryształ strunowy E(5) X E(5) [konkurs S-F]

Powierzchnia Atalii, Ósmego Księżyca planety Espe, lśniła w całości błękitem otaczających ją wód. Naturalnie suchego lądu nie sposób było nigdzie dostrzec. Jedynie sztucznie zbudowane parantylowe Dyski, unoszące się nad oceanem dawały możliwość osiedlenia się na księżycu. Okrągłe niczym naleśniki, stanowiły luksusowe oazy dla swych bogatych mieszkańców. Na jednej z takich wysepek, wewnątrz piętrowego apartamentu, oddział OF do zadań specjalnych zabezpieczał miejsce zbrodni.

Wszyscy obecni w salonie rozglądali się w poszukiwaniu czegoś co mogło być przydatne w toku dalszego śledztwa. Czegoś jeszcze, poza ciałem kobiety, które znaleźli jako pierwsze. Miejsce zbrodni wyznaczała plama świeżej krwi, należącej do właścicielki domu. Zwrócona twarzą w stronę alabastrowej podłogi, leżała bez znaku życia. Ręce złamane zostały w trzech miejscach. Nienaturalnie ułożone robiły osobliwe wrażenie. Kobieta w chwili napaści miała na sobie elegancką turkusową suknię.

Zbrodnie z premedytacją, dzięki dobrym systemom ochrony, zdarzały się sporadycznie. Patrząc jednak na zmianę tych statystyk w ostatnich dniach, nikt nie mógł czuć się bezpieczny. Na Atalii, Liarpi i Besse w przeciągu zaledwie tygodnia w niewyjaśnionych okolicznościach zginęło 17 osób.

– Niech to szlag – rzucił w przestrzeń podenerwowany Qiu.

– Identycznie jak wczoraj – odrzekł do Dowódcy jeden z OF-icerów.

– Na to wychodzi, podobnie pogruchotane ręce.

– Sądzi pan, że sprawca działał sam?

Qiu nie odpowiedział. Nieregularny świst dochodzący z zewnątrz zmącił tok jego myśli. Przed domem wylądował Przypowietrznik. Do salonu wbiegło dwóch sanitariuszy. Liczyła się każda sekunda. Ubrani byli w białe uniformy z zieloną naszywką na ramieniu. Symbol przedstawiał znak nieskończoności.

– Jeden wystarczy – ocenił wyższy, fachowym okiem.

Po chwili w powietrzu zamigotało od zielonego pyłu, który mężczyzna zręcznie rozsypał wokół ofiary. Błyskawicznie reagując z krwią, substancja ulotniła się niczym para wodna, oczyszczając posadzkę z czerwonej cieczy. Drugi z mężczyzn podszedł bezpośrednio do ciała. Dla formalności sprawdził puls. Serce zgodnie z przewidywaniem nie biło. W czterech miejscach na ciele ofiary (głowa, brzuch, prawa ręka, lewa noga) rozstawił czarne kwadratowe urządzenia, rozmiarem niewiele większe od kości do gry. Seria piskliwych dźwięków oświadczyła uruchomienie mechanizmu.

Mężczyzna odsunął się. Metr nad ciałem zawisła pozioma siatka promieni zwanych strunami. Zniżając się, poszczególne linie zmieniały swój układ dopasowując się do kształtów kobiety. Ofiara stawała się coraz bardziej przezroczysta, by po kilku sekundach zniknąć całkowicie.

– Nowa zabawka – stwierdził pogodnie Qiu.

– Tak, efektowna i ułatwia pracę. Pojawiły się naciski, że mimo wszczepionych Inhalatorów nie udaje się odratować ludzi, więc UMA dało nam kilkanaście takich prototypów.

– Ciekawe.

– Przesyłanie zakończone – zameldował, wskazując palcem migoczące na biało urządzenia.

Zebrał je z podłogi i połączył w jeden większy kwadrat.

Holograficzny ekranik rozbłysł ponad instrumentem prezentując przetworzone dane.

 

Imię i nazwisko – Rachel Sanchez.

Wiek – 32 lata.

Czas zgonu – 13:31:02 s., 16.07.3201 roku.

Przyczyna zgonu – 2 rany kłute w okolicy serca.

Czas zadanych ciosów – 13:30:15 s., 13:30:16 s.

W krwi wykryto niskie stężenie narkotyku Cidu25 – 2mg.

Czas transmisji ciała – 13:44:32.

Możliwość przywrócenia życia – 85%.

 

P: i_v*1.4.C8<3,5’.

 

– Tyle ofiar – rzekł Qiu niezadowolony – czemu UMA nie wypuści na rynek dłużej działających Inhalatorów – narzekał.

– Były plotki o wprowadzeniu jedno-godzinnych, ale oficjalnie nic takiego nie mają. Trzeba sobie radzić z tym co jest.

– Nie da się w 30 minut dotrzeć do ciała, przewieźć je do Ministrium i jeszcze wymienić uszkodzone organy. Musielibyśmy przybywać chwilę po ataku.

– Do tej pory się sprawdzało, ataki były sporadyczne a rany zdecydowanie nie tak rozległe – spojrzał na zmasakrowaną kobietę – tym razem może będziemy mieli szczęście. Dzięki tym kostkom zaoszczędziliśmy kilka minut.

– Co to za oznaczenie na końcu – zapytał Qiu, ponownie spoglądając na holograf.

– Kod wymiarowy. Zmienia się zależnie od odległości do następnego zwiniętego wymiaru.

– Acha – odparł – czy ofiara jest już w Ministrium?

– Tak, szczegółowe wyniki uzyskamy najdalej za dziesięć minut, łącznie z projekcją tego, co widziała w ostatnich chwilach – rzekł, spoglądając na zegarek.

Qiu miał nadzieję uzyskać tym razem jakiś konkretny obraz. Do tej pory najlepsze co udało się zobaczyć to niewyraźny cień. Napastnik działał z zaskoczenia od tyłu, wbijając najpierw ostre narzędzie w oczy ofiary, by po chwili pozbawić ją życia poprzez dwa bezbłędne pchnięcia w serce.

– Jeśli uda się ją ożywić, natychmiast mnie zawiadomcie – poinstruował sanitariuszy.

Spojrzawszy jeszcze raz na czarną kostkę, odłożył instrument na blat stołu i ruszył do drzwi. Przeszedł ledwie kilka metrów. Coś zwróciło jego uwagę w podświadomości. Rozejrzał się po pomieszczeniu.

– Przeszukaliście resztę domu?

– Tak, żadnych śladów – odrzekł starszy stopniem OF-i.

Przeczucie nie opuszczało go, czuł jego zasadność. Szybko znalazł się przy panelu, który obsługiwał wszystkie funkcje w domu.

– Ilość osób w budynku – wydał polecenie.

– 8 – odpowiedział mu modulowany głos.

Qiu odwrócił głowę, licząc obecnych w pomieszczeniu. Pięciu OF-i i dwóch sanitariuszy. Zgadzało się.

– Ilość żywych organizmów w budynku – spróbował inaczej.

– 9

– Cholera, wiedziałem – krzyknął – pokaż ich położenie, widok czterowymiarowy – dodał nerwowo.

Ekran rozbłysł, dając przestrzenny obraz w postaci schematu budynku i białych punktów. Ręką obrócił holograficzną siatkę na bok, by uzyskać lepszy widok. Jeden z dziewięciu punktów migał w zupełnie innym miejscu niż pozostałe, skupione w salonie.

– Pokaż obraz – wydał polecenie.

– Kamera niesprawna.

– Jest na pierwszym piętrze w kuchni, na środku, pod podłogą w skrytce. Obezwładnić, nie strzelać bez konieczności – wydał rozkaz.

Uzbrojeni OF-icerowie podążyli do celu krętymi schodami, od ściany do ściany, asekurując się wzajemnie. Qiu obserwował z niepokojem całą akcję na holografie. Po dotarciu do drzwi kuchni, otworzyli je i ustawili się na pozycjach. Dwóch przy drzwiach, reszta wokół kryjówki z lufami skierowanymi w dół. Qiu zerknął na ekran, oceniając sytuację.

– Otwieram – zakomunikował, wciskając odpowiedni guzik.

Klapa rozsunęła się na boki. Nim którykolwiek z OF-i zdążył zareagować, wnętrze kuchni wypełniło się drażniącym oczy dymem. Zataczając się po podłodze, szukali wyjścia z pułapki. Doszedł ich jeszcze trzask pękającej szyby. Dym ulotnił się przez powstałą dziurę. Intruz uciekł.

– Cholera – zaklął Qiu.

Ze złości, przywalił pięścią w ekran rozbijając go. Wybiegł na zewnątrz, okrążył dom docierając na skraj Dysku i spojrzał w dół. Dostrzegł tylko czarny punkt znikający w wodach oceanu i fale zalewające powstałą po uderzeniu kipiel.

– Chcesz coś zrobić, zrób to sam – warknął i biegiem popędził spowrotem do domu.

– Chcę udać się do Podłoża.

Rozbity automat milczał.

– Kurwa – echo jego donośnego głosu rozeszło się po całym budynku.

– Gdzie jest skafander?– rzucił ze złością pytanie w stronę sanitariuszy.

Wzruszyli bezradnie rękoma. Qiu wbiegł na górę. Pięciu otumanionych OF-i dopiero dochodziło do siebie. Znalazł drugi automat.

– Do Podłoża – rozkazał.

– Skafander jest w sali ćwiczeń na końcu korytarza – oznajmił spokojnie.

Ruszył biegiem. Mijając sprzęty ćwiczeniowe, dotarł do okna. Przyłożył dłoń do gładkiej struktury i szyba natychmiast oplotła jego ciało niczym elastyczna folia. Zmiana w układzie atomów i strukturze tej organicznej substancji, służyć miała utworzeniu szczelnego kombinezonu. Licznik procentowy doszedł do stu, oznajmiając pełną gotowość. Sala wysunięta ponad krawędź dysku służyła za trampolinę. Qiu bez namysłu skoczył przed siebie. Po kilku sekundach lotu był już pod wodą. Aparatura włączyła mechanizm atomowy. Podróżował bez udziały własnych mięsni, dzięki energii wytwarzającej się pomiędzy elektronami, wewnątrz skafandra.

Wody oceanu wyróżniały się czystością i łagodnością. Rzadko obserwowano tutaj tak groźne w innych akwenach, wiry strefowe. Liczne ławice ryb i porośnięte koralowcem skały umilały podróż w stronę Podłoża. Opadając dwadzieścia metrów wgłąb oceanu, Qiu obserwował wspaniałą ferię barw, przecinaną co chwilę ławicami ryb, głównie czerwonych nuskaczy. Jedna z nich w ostatniej chwili z wdziękiem minęła pojazd Qiu finezyjnym manewrem.

Krąg białego światła, mieniąc się w oddali, znaczył wejście Grodzi. Zespolone z grubą warstwą skał, dawało wrażenie bramy prowadzącej za mury potężnego zamku. Tyle tylko, że podwodnego.

Właz otworzył się automatycznie. Zwężający się z każdym metrem skalny tunel znaczył dalszą drogę. Ostatnim punktem przeprawy była galaretowata Membrana, oddzielająca miliony hektolitrów wody od suchego wnętrza. Qiu zrzucił ochronny skafander i ruszył przez otwierające się wrota.

Sala Przejścia była pusta. Nikt nie wyszedł mu na spotkanie, stoły, kabiny przesłuchań, poczekalnia, wszystko na swoim miejscu, poza strażą. Po przejściu przez kolejne drzwi jego oczom ukazał się miejski krajobraz Podłoża usiany wysokimi, choć wąskimi kamienicami z czerwono rdzawej cegły. Nieduży plac, pełen był sklepików i straganów z pamiątkami. Nigdzie jednak nie mógł dostrzec ludzi czy sprzedawców.

Chcąc opisać wygląd tego ukrytego pod wodą świata, nie trzeba specjalnie pobudzać wyobraźni. Przestrzeń, budynki, przyroda. Wszystko znane z macierzystej Espe było obecne także tutaj. Tak samo prawdziwe i namacalne, choć wielu wciąż wierzyło, że jest to tylko doskonale skonstruowana iluzja. Qiu też tak czasami myślał. Rozejrzał się wokół. Kątem oka dostrzegł migoczącą w słońcu postać. Starszy mężczyzna, materializował się kilka metrów obok.

– Nareszcie. Przy Dowódcy Of-i zawsze można czuć się bezpiecznie. Sam kiedyś byłem jednym z was – chwalił się z uśmiechem.

– Co tu się zdarzyło – przerwał mu.

– A tak, najpierw wybiegł jakiś czarny zwierz i popędził przez tłum. Narobił niezłego strachu i hałasu. Potem grupa Strażników z Grodzi ruszyła za nim.

– W którą stronę?

– Gdzieś tam – odrzekł wskazując alejkę na końcu placu – pewnie uciekł do Parku Zielonej Aberracji.

Na placu zaczęły pojawiać się kolejne postacie. Qiu ruszył czym prędzej nie zważając na zaczepiających go ludzi. Dobiegając do alejki dostrzegł w końcu zastygłe sylwetki strażników. Stali w półokręgu ubrani w fioletowe uniformy. Celowali w stronę zbiegłego stwora.

– Mam cię – pomyślał z uśmiechem, dobiegając do kolegów.

Zwierzę, podobne było do psa, wyposażone jednak w szpony jak u niegdyś wymarłych orłów, czarne futro i połyskujące łuski zdawało się być efektem jakiejś mutacji. Zielone ślepia badały zgromadzonych wokół z mieszaniną strachu i agresji.

– Brawo chłopaki – pochwalił Strażników.

Kładąc dłoń na ramieniu jednego z nich, poczuł zimno jego munduru. Sekundę potem mężczyzna odwrócił się, kierując lufę pistoletu wprost w pierś Qiu. Inni zrobili to samo.

– Co jest – rzekł zdziwiony.

Tajemnicze zwierzę błyskawicznie zniknęło w gąszczu parkowych krzewów. Strażnicy dopiero po minucie ocknęli się z transu, zdając sobie sprawę z tego co zrobili.

– Sprytne – stwierdził Qiu.

Przyłożył palec do szyi. Włączając przekaźnik, wysłał myślową wiadomość do Centrum.

– Zlokalizować czarne zwierzę w Parku Aberracji.

W jego myśli zabrzmiał głos z innej lokalizacji.

– Kapitanie Qiu – odezwał się mężczyzna. Był to OF-icer Maxell z Ministrium Życia.

– Słucham.

– Dobre wieści. Przywrócili do życia dziewczynę. Nie była jednak w stanie opisać napastnika.

– Nie szkodzi, właśnie go ścigamy – odparł z zadowoleniem.

– Przykro mi, ale ugania się pan za własnością panny Sanchez.

– Jak to?

– Sprowadziła go nielegalnie z Drugiego Księżyca Liarpi. Sprzedawca zapierał się, że zwierzę jest idealne do obrony, ale jak widać potrafi tylko skutecznie uciekać.

– Cholera jasna, znów nic, marnuję czas na bieganie się za jakąś bezmózgą jaszczurką. Akcja odwołana – warknął – Patrol drugi, namierzcie i uśpijcie z odległości zbiega, nie jest niebezpieczny.

– Przyjąłem.

– Dowiedziałeś się jeszcze czegoś ciekawego Max? – spytał.

– Owszem, dziwna sprawa. Sprawdziłem rodziny zabitych, cztery pokolenia do tyłu. Nie zgadniesz kim był dziadek panny Sanchez.

– Pisarzem Science-Fiction?

– Haha, blisko. Był naukowcem i to nie byle jakim. Trzydzieści lat w służbie IDW.

– Instytut Dodatkowych Wymiarów?

– Zgadza się. Podobnie pozostałe siedemnaście ofiar. Każda z nich miała w rodzinie kogoś kto tam pracował.

– To już coś, tylko jak to dalej pociągnąć.

– Wypadałoby kogoś zawiadomić. Znasz tych z IDW?

– Tylko jednego. Dobra Max, posłuchaj mnie. Wszystko co masz prześlij na Espe do ich głównej siedziby. Profesor Clu Adone to mój przyjaciel z czasów wojska, miej z nim kontakt. Musimy dowiedzieć się, komu tak zależało na śmierci tych ludzi.

– Zrozumiałem.

– Czekaj jeszcze. Skoro zwierzak panny Sanchez uciekł przed napastnikiem to mógł go widzieć choćby przez chwilę, prawda?

– Słusznie, wiem co panu chodzi po głowie, sprawdzę to jak już go złapiemy.

 

***

Sala Kongresowa Instytutu Dodatkowych Wymiarów mieściła się na przedostatnim, czterdziestym piętrze wieżowca, połozonego w centrum metropolii Istat, stolicy planety Espe. Profesor Adone, otrzymawszy informacje na temat podejrzanych zabójstw, szybko zdołał przekonać dyrektora Nawi do swojej propozycji. W trybie natychmiastowym zwołano posiedzenie Rady Instytutu. Dwie godziny później, najważniejsi profesorowie zasiedli do obrad.

– Witam szanownych kolegów. – rozpoczął profesor Nawi – Jako przewodniczący rady przepraszam, iż oderwałem panów od pilnych zadań. Problem, dla którego się tutaj zebraliśmy przedstawi profesor Adone z Wydziału Strun Osobowości.

– Witam obecnych. Powiem krótko, jesteśmy w dużym niebezpieczeństwie – zaczął bezpardonowo lustrując reakcje słuchaczy – Dostałem pewne informacje z Atalii, naszego Ósmego Księżyca, na którym jak panowie pamiętają, skutecznie przeprowadzono adaptację Siódmego Wymiaru. Niemniej jednak nie o tym będzie dziś mowa. W ostatnich dniach na powierzchni trzech naszych księżyców, zginęło 17 młodych osób, najstarsza z nich miała 34 lata. Sprawa nie obeszłaby mnie zupełnie gdyby nie pewne fakty z uwagi na które nie mogłem pozostać obojętny.

– Słuchamy – odezwał się prof. Muotu.

– Otóż – kontynuował – każda ze zmarłych osób miała w rodzinie przodków pracujących swego czasu w IDW.

Po sali rozeszły się szepty i pomruki podejrzliwości.

– Jak panowie się zgodzą, trudno to nazwać przypadkiem.

Ekran za naukowcem rozbłysł ukazując dobrze znane sylwetki profesorów z ubiegłej dekady.

– Prof. Alan Millo, Prof. Qiu Seng, Prof. Anel Mitto, prof. Lenkin – wymieniał – i inni których widzicie na tych tablicach. Ich potomkowie zginęli tragiczną śmiercią. Dzięki tym ludziom i ich wzorcowej pracy, technologia wymiarów w końcu, zaczęła praktycznie być realizowana w naszym życiu. To wielka strata, każdy z tych młodych ludzi miał w sobie ogromny potencjał.

– Po co ktoś miałby ich zabijać – odezwał się siedzący naprzeciwko Sandio.

– Tego niestety nie wiemy. Uważam jednak, że musimy podjąć jakieś kroki, i to natychmiast.

– Rzeczywiście, śmierć w tak krótkim czasie tylu osób, musi mieć jakieś znaczenie – dodał Meso.

– Pamięć – rzucił najstarszy z obecnych, prof. Fi – Zgodnie z zasadą Lagana, dzieci zachowują w pamięci całą wiedzę i doświadczenia zebrane przez ich rodziców, jeśli strunę piątego wymiaru włączymy do procesów mózgowych dziecka, tuż po jego narodzinach. Dzięki neuronalnym połączeniom, zdolności rodziców mogą być adaptowane do umysłu noworodka. Proces ten może utrzymywać się nawet do śmierci rodziców, dzięki falowej strukturze tych danych. Ukryte w dziecku zdolności z czasem mogą się objawić, ułatwiając jego rozwój. Jak przypuszczam, nasi poprzednicy z chęcią skorzystali z tej techniki wobec własnych dzieci i wnuków.

– A zabójcy chcą wykraść całą wiedzę profesorów z umysłów ofiar – odgadł Adone.

– Tak.

– Czy to wykonalne? – spytał Dije

– Tak, ale nie da się tego zrobić bez uśmiercania człowieka. Sprawca musiał to wiedzieć, więc najpierw zabijał a potem spokojnie przystępował do pracy. Inhalatory podtrzymywały funkcje mózgu, więc pierwszy zgon był bez znaczenia. Zalecałbym badanie ofiar sprawdzające aktywność mózgu po napaści. Jeśli mam rację, powinny się pojawić odpowiednie odczyty.

– Po co ktoś chciałby kraść wiedzę starych naukowców, nauka poszła do przodu – zauważył Leto.

– Zapewne chodzi o potencjał geniuszu, który skrywał się w tych umysłach. To oni ujarzmili siódmy i ósmy wymiar. – stwierdził Meso.

– I trzynasty – dodał Fi.

Na pół minuty salę wypełniło niepokojące milczenie.

– Prace nad Trzynastym zostały zaniechane, raz na zawsze – podniósł głos Leto.

– Może o to właśnie chodzi, by je wznowić.

– Dałoby się zrobić z tego pożytek – protestował Meso.

– Milcz, marzy Ci się zabawa w boga? – warknął Sandio.

– Panowie, proszę o spokój, takie dyskusje dawno przeminęły – uspokajał Clu – wśród ofiar nie ma potomka profesora Pemero. Prowadził badania Trzynastego Wymiaru przez większość życia. Możemy więc wykluczyć tę ewentualność. Poza tym nieliczne grono osób słyszało choćby o możliwości jego istnienia. Skupmy się na obecnej sprawie.

– Zbudowanie bomby rezonansowej – rzucił Chaval

– To daliby rade zrobic, porywając kilku z nas – zasmiał sie Meso

– Dostęp do Espe jest trudniejszy. Nie możemy wykluczyć tej możliwości, jesteśmy chronieni 24 godziny na dobę niczym narodowy skarb. Wszyscy zabici mieszkali na księżycach. Byli łatwiejszym celem – stwierdził Clu.

– Bomba rezonansowa powstała już po śmierci wielu z wymienionych profesorów. O wibracji strun w n-wymiarowej przestrzeni mogli mówić tylko w teorii. Zresztą, błędnie zakładali, ze cykliczne wzbudzanie zwiniętego wymiaru pozwoli na przeskok przestrzeni do najbliższego uwolnionego wymiaru.

– Profesorze Meso, niech się pan powstrzyma od złośliwej krytyki w takiej chwili – zrugał go Clu – możliwości jest tak naprawdę multum, każda z technologii wypracowana przez Instytut może być potencjalnym celem. Równie dobrze może chodzić o włam do więzień na Besse. Odkąd istnieją nikt z nich nie uciekł. Bez pomocy z zewnątrz to niemożliwe. Niejeden zapłaciłby miliony za ucieczkę stamtąd.

– Włączcie informacje na głównym kanale – wyczuła Tenna coś ważnego, przerywając dysputę.

Ekran zamigotał. Elegancko skrojony strój prezenterki prezentował się olśniewająco na tle Orwickiej Bramy, umiejscowionej w centrum Podłoża.

 

Dodatkowy wymiar okiełznany po raz kolejny – mówiła z wytrenowanym uśmiechem – 50 lat po budowie Podłoża, można mówić o sukcesie. Tajemnica tkwiąca w zwiniętych wymiarach, o wiele mniejszych od atomów, w całej swej okazałości objawiła się w Teorii Strun i Twisterów Bliźniaczych autorstwa Arle Larvijka. Dzięki użyciu dość silnych akceleratorów, udowodniono, iż nasza czasoprzestrzeń ma więcej niż tylko cztery wymiary. Łącząc dwie ogromne siły, elektromagnetyzmu i grawitacji, dano ludzkości szansę życia na nowym poziomie. Kolejnym przełomem było rozszerzenie granic dla kołowej struktury Siódmego Wymiaru. Stworzenie Podłoża, całkowicie ukrytego wewnątrz skał Księzyca, niedostępnego dla wroga i odwzorowującego idealnie powierzchniowe warunki, było dalszym skutkiem tego odkrycia, dając milionom ludzi szansę osiedlenia się na tej zdałoby się bezużytecznej Atalii. Przedstawiciel Sark Ink Industry zapowiedział ścisłą współpracę z Instytutem Dodatkowych Wymiarów przy budowie kolejnego Podłoża na Czerwonym Księciu. Ruszyła sprzedaż działek i mieszkań.

 

– Po co tego słuchamy – rzekł zgorzkniale Meso – powtórka ze studiów?

– Będzie coś jeszcze – oznajmiła zdenerwowana Tenna.

 

Najświeższe informacje wprost z miejsca zbrodni. – relacjonował postawny mężczyzna, stojąc przed pokaźną rezydencją – W strefie Mininio Czwartego Księżyca, w prywatnym domu, kilkanaście minut temu znaleziono ciało młodej obiecującej aktorki, Liz Pemero, znanej z takich filmów jak „Zabójcza mgła” czy „Lot w przestworza”. Ciąg tajemniczych morderstw trwa nadal. Sprawca pozostaje na wolności. Czy ktokolwiek może być teraz…

 

Ekran zgasł. W sali zapanowała bolesna cisza.

– Czy macie panowie, jeszcze jakieś wątpliwości? – mruknął Fi ponurym głosem.

 

Koniec

Komentarze

OK, do konkursowych. ;)

wow..co dalej,co dalej?

Primo: liczby piszemy słownie. Secundo: sporo literówek. Błąd, który mnie zraził - spowrotem. Popełnianie takich błędów na pewnym poziomie się nie godzi. Tertio: ,,W czterech miejscach na ciele ofiary (głowa, brzuch, prawa ręka, lewa noga)''. Wymienianie poszczególnych części ciała w nawiasie, mnie osobiście, conajmniej drażni. W literaturze, jako że jest to sztuka piękna, na takie banalne uproszczenia pozwolić sobie nie można, wypadało wpleść tę głowę, brzuch i kończyny w narracje.
Muszę Ci jednak przyznać, iż opowiadanie trzyma w napięciu, mam tu na myśli pościg, który zabrał dużo miejsca i znaków, a który w zasadzie niczego specjalnego do fabuły nie wniósł. Mogłeś tę liczbę znaków, zważając na limit wyznaczony przez Redakcję, zagospodarować w rozbudowaniu intrygi.
Pozdrawiam.

Dziękuję za komentarz
Błędy rzeczywiscie, niezauważone przeze mnie, już ich nie poprawię
To jest pierwsza część opowiadania, dlatego wątek z pościgiem  jest rozbudowany.

Nowa Fantastyka