- Opowiadanie: Dalewin - Śmierć Dobrego Rycerza

Śmierć Dobrego Rycerza

Witam

Mój debiut na tym forum. Mam nadzieję, że się Wam spodoba. 

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Śmierć Dobrego Rycerza

Chłopiec siedział w pełnej zbroi na czarnym koniu. Do pasa miał przypiętą pochwę z mieczem, w lewej ręce trzymał tarczę, a w prawej kopię bojową. Na jego tunice widniał herb przedstawiający szarą skałę z dwoma bliźniaczymi wierzchołkami.

– Jaki ci na imię? – zapytał stary, wąsaty rycerz.

– Warłam z rodu Skały, z plemienia Valanów.

– Miło mi cię widzieć, Warłamie z Valanów. Ja jestem ser Gwozden i będę dowodził twoim hufcem. Na mój znak ruszycie do bitwy. Chorągiew będzie nieść ser Danila.

Warłam wykonał wszystkie polecenia ser Gwozdena i stał teraz w pełnym rynsztunku, obok swoich towarzyszy, w drugim rzędzie wzniesionych ku niebu kopii. Przez wizjer hełmu widział, jak główne siły rojalistów ścierają się z buntownikami. Kawaleria królewska natarła na włóczników z Trogg taranując krwawo tych, którzy mieli nieszczęście znaleźć się z przodu swojej armii. Kiedy szarża zakończyła się, rycerze wyciągnęli miecze przytroczone do pasów i zaczęli siekać nimi wrogów. Ale wieśniacy uzbrojeni w widły i pałki ściągali ich z koni i na ziemi dobijali. Nie szczędzili przy tym okrucieństwa, ani wrogom, ani zwierzętom.

Pole bitwy otaczały wzgórza i lasy. Oddział Warłama stał nieco na uboczu, na lewej flance. Trzydziestu pasowanych rycerzy osłaniało grupę kuszników stojących za nimi. Pocili się na pełnym słońcu, a niektórym puszczały nerwy. Ale nie jemu. Całe życie przygotowywano go w Zamku na Skale do wojennego rzemiosła. Wiedział, że w takich sytuacjach liczy się cierpliwość i opanowanie.

Powoli w ich stronę zaczęli zbliżać się włócznicy buntowników, okrążając główne siły Cesarza. Warłam spodziewał się, że niebawem jego hufiec ruszy do walki. Ser Gwozden nerwowo rozglądał się za gońcem od księcia Han. Rozkaz o wyruszeniu powinien już nadejść. Piechota wroga zbliżała się niebezpiecznie szybko. Zza włóczników wyłonili się kusznicy. Chłopiec usłyszał rozkaz wzniesienia tarcz. Bełty uderzyły z góry, przecinając ze świstem powietrze. Cały hufiec poszedł w rozsypkę, kilku pasowanych rycerzy padło bez życia na ziemię, pod jednym położył się wierzchowiec. Ktoś krzyknął „za wzgórze!”. Warłam nigdzie nie widział ser Gwozdena, nie dostrzegł też chorągwi, ani ser Danila.

Za wzniesieniem faktycznie mogli znaleźć ochronę przed pociskami nieprzyjaciela. Ścisnął więc nogami swojego rumaka, który ruszył dziarsko do przodu. Zwierzę przeczuwało zagrożenie nie gorzej, niż ludzie. Wszystko działo się bardzo szybko. Oddalając się od miejsca głównych walk w niewielkim parowie, pod drzewem Warłam zobaczył martwego konia i leżącego rycerza. Pochylał się nad nimi inny odziany w zbroję żołnierz.

– Rycerzu! – zawołał w jego stronę. – Ser Danila jest ranny. Wrogi pocisk ugodził go w plecy. – Warłam spojrzał na wystający z tyłka ser Danily bełt z kuszy. – Nasi przyjaciele rozbiegli się. Możesz nam pomóc?

– Nie widziałeś Ser Gwozdena?

– Ostatnio wycofywał się w stronę namiotu książęcego. – Obok ser Danily leżała zakrwawiona chorągiew. – Nie dam rady ponownie dosiąść konia bez pomocy. Zbroja jest zbyt ciężka. Ale ty wciąż możesz pojechać jeszcze dalej w stronę wzgórza. Jeśli są tam wrogowie zostaniemy odcięci. Możesz to dla nas zrobić? Ser Danila nie może się ruszać, a ja muszę z nim tu zostać. – Warłam w odpowiedz skinął głową.

– Tak zrobię – odparł i spiął nogami swojego wierzchowca.

– Dziękuję ser.

Oddalając się od bitewnego zgiełku, młody rycerz kierował swego wierzchowca na strome wzniesienia, aby jak najszybciej zabezpieczyć wzgórze. Jadąc pomiędzy drzewami cieszył się z rzucanego przez nie cienia. W lasku powietrze było chłodne i rześkie. Cały czas musiał uważać, aby skierowaną ku górze kopią nie zawadzać o gałęzie.

Kiedy wyjeżdżał z zagajnika ukazała się przed nim wysoka równina zakończona po jego lewej stronie przepaścią. Ziemia była pokryta krótką zieloną trawą, szarpaną przez surowy górski wiatr. Słońce świeciło mocno. Na końcu równiny ujrzał rycerza w pełnej zbroi, z jasną tuniką, dosiadającego szarego rumaka. W prawej ręce trzymał kopię. Warłam zatrzymał się. Nie miał wątpliwości, że widzi wroga. Spoglądali na siebie przez chwilę. Dookoła nie było nikogo.

Ruszyli niemal jednocześnie. Warłam powoli opuścił kopię. Spiął wierzchowca nogami. Kopyta ogiera zaczęły uderzać o ziemię coraz szybciej. Galopując, czuł, jak ze świstem przecina powietrze. Rycerz w lśniącej zbroi był już bardzo blisko. Warłam widział go przez wizjer hełmu. Wycelował czubkiem kopii w swojego przeciwnika, a lewą ręką mocniej ścisnął tarczę. Poczuł, jak uderza o nią coś ciężkiego. Broń buntownika odbiła się od niej zostawiając długą rysę. Rycerz na szarym koniu nie miał tyle szczęścia. Został trafiony w brzuch, w lukę pomiędzy tarczą a biodrem. Z hukiem spadł z konia. 

Powoli wyhamował swojego wierzchowca. Wróg leżał na ziemi i jeszcze się ruszał. W jego wnętrznościach pozostał szpic kopii Warłama. Z pewnością nie potrwa to długo. Rana była poważna. Młody rycerz zacisnął pięść w geście zwycięstwa, stojąc nad pokonanym przeciwnikiem. Wielebny Herg przestrzegał go, że nigdy nie wolno cieszyć się z krzywdy zadanej drugiemu człowiekowi. Nawet jeśli ten chciał nas zabić. Warłam nie mógł powstrzymać radości. Niedawno obchodził osiemnasty dzień narodzin, to była jego pierwsza bitwa, a już mógł poszczycić się wspaniałym zwycięstwem. Zresztą wielebny Hert dużo gadał i pił, a mało robił. Ciekawe, co sądzi o pijaństwie i czy uważa, że to też jest grzech? Rycerz w lśniącej zbroi wypuścił głośno powietrze i przestał się ruszać.

 

*  *  *

 

Bitwa zakończyła się niepewną wygraną popleczników króla. Ser Danila nie doczekał jej końca. Zmarł z powodu utraty sporej ilości krwi. Trzech dowódców armii rojalistów siedziało w namiocie księcia Han i radziło nad przyszłymi działaniami. Od czasu do czasu wzywali jednego z uczestników bitwy, aby zdał im sprawozdanie. Kiedy nakazali stawić się Warłamowi, opowiedział im o stratach zdanych im przez wrogich kuszników, o tym, jak towarzysze z jego hufca rozpierzchli się we wszystkie strony i o tym, jak odnalazł ser Danile.

– Ser Gwozden otrzymał trafienie w krtań – usłyszał od Lorda Jeliswata, drobnego, małego mężczyzny o tępym spojrzeniu, z kilkoma ciemnymi włosami na głowie.

– No cóż, znów ktoś zagapił się na lewej flance – zauważył ser Lanter, wysoki i umięśniony rycerz.

– Jak on mógł dostać strzałę w tyłek? – zapytał książę Han. Był wyższy od Warłama o głowę, miał długie włosy i ogromną, gęstą brodę. W futrze wyglądał jak król dzikusów. – Przecież siedział na koniu.

– Nie wiem, wasza książęca mość. Może uciekając… to znaczy wycofując się, jakoś się przekręcił…

– Mówże chłopcze, co się wydarzyło dalej – zażądał ser Lantern, więc Warłam opowiedział im o pojedynku z rycerzem w lśniącej zbroi.

– Pamiętasz może jaki nosił herb? – zapytał lord Jeliswat.

– Tak panie. Przyjrzałem mu się kiedy leżał na ziemi. Miał wyszyty na tunice herb szarych murów miasta na niebieskim tle, a u dołu widziałem trzy morskie fale. – W namiocie na chwilę zapanowała cisza. Konsternację przerwało pytanie lorda Jeliswata.

– Byłeś zupełnie sam?

– Tak wasza lordowska mość.

– Jesteś pewny, że nikt ci nie pomagał? – zapytał książę.

– Tak, wasza książęca…

– Na bogów chłopcze! Skończże już z tym ceremoniałem! – książę Han wybuchł nagle złością, bijąc pięścią w stół. Warłam był zbity z tropu.

– I pokonałeś go w pierwszym starciu? – zapytał z niedowierzaniem ser Lanter.

– T-tak ser.

– No cóż, w takim razie wypada nam ci pogratulować. – Ser Lanter podszedł do Warłama i uścisnął mu dłoń. Młody rycerz nie wiedział, czy ma się cieszyć, czy bać. Książę Han wpatrywał się w róg namiotu ponurym wzrokiem, a lord Jeliswat patrzył tępo przed siebie. – Dziękujemy ci za twą relację. A teraz możesz już nas opuścić. – Warłam skinął głową w stronę dowódców – ale oni chyba nawet tego nie zauważyli – odwrócił się na pięcie i wyszedł.

 

*  *  *

 

– Na bogów, pokonałeś ser Harama Dobrego? – Serklem siedział obok niego przy ognisku.

– Czemu mówisz o nim ser? Król odebrał tytuły szlacheckie wszystkim buntownikom – oburzył się ser Tarta syn Zdory.

– Nawet jeśli, to co z tego? – zapytał Warłam – Książę nawet mi nie podziękował. – Serklem wypuścił ze świstem powietrze.

– Nie wiesz kim on był? Haram Dobry Rycerz? – Warłam pokręcił głową. – Prostaczkowie tak go nazywali. Podobno był przez nich uwielbiany.

– Co? Niby dlaczego?

– Nie wiem, ale wieści szybko się rozchodzą. Już niedługo w najdalszych zakątkach Trogg dowiedzą się, że Warłam ze Skały pokonał Harama Dobrego. Książę liczył, że przejdzie na naszą stronę.

– No cóż, teraz na pewno tego nie zrobi – powiedział ser Tarta. – Jak dla mnie dobrze, żeś gada ubił. Teraz już na pewno nie zabije żadnego z nas.

– Ale lud ci tego nie wybaczy – dodał Serklem.

Rzeczywiście nie wybaczył. Wiadomość o śmierci ser Harama rozniosła się bardzo szybko. Powstało wiele wersji tej historii. Jedni mówili, że okrutny barbarzyńca z północy pokonał Dobrego Rycerza podstępem. Inni twierdzili, że to sama śmierć pod postacią tajemniczego nieznajomego przybyła po jego duszę. Z czasem, Warłama zaczęto nazywać Czarnym Rycerzem. On sam nigdy nie dowiedział się, kim naprawdę był ser Haram. Może miał szczęście rządzić w czasach dobrobytu i dostatku? Może ładnie wyglądał w lśniącej zbroi? Może od czasu do czasu rzucał chlebem w biednych ludzi? Może wygrywał na turniejach? Przez lata próbował się dowiedzieć, kim był pierwszy człowiek, któremu odebrał życie. Ciągle tylko słyszał, że wspierał najuboższych, pomagał damom, był uczynny i dobry. Nigdy nikt mu nie powiedział, ani o sierocińcu, ani o żadnym przytułku dla bezdomnych, który ufundował. Każdy słyszał, że pomagał, tylko nikt nie wiedział komu. Jednego Warłam żałował na pewno: „I jeszcze musiałem wtedy jechać na tym pieprzonym, czarnym koniu”.

Koniec

Komentarze

Zakończenie w pełnie rekompensuje nieco koślawy, niewyćwiczony, styl w jakim to napisałeś. Bardzo lubię taką zmianę perspektywy w ogranych motywach.

Przydałoby się poczytać trochę o prowadzeniu wojen w średniowieczu, bo zauważyłem kilka błędów.

Chłopiec siedział w pełnej zbroi na czarnym koniu. – zbroja była na koniu? lepiej tak: Chłopiec w pełnej zbroi siedział na czarnym koniu.

Wiesz, startujesz opisem bohatera. Takim elementarnym. Rzadko się to spotyka – jeśli w ogóle. Nie oceniam, czy to dobrze, czy to źle, ale zwracam uwagę, że nikt / mało kto ma taką manierę.

Ja jestem ser Gwozden – nie miało być sir?

Bełty uderzyły z góry,[+] przecinając ze świstem powietrze.

Ktoś krzyknął „za wzgórze!” – po “krzyknął” daj dwukropek albo myślnik

Z resztą wielebny Hert – zresztą

Przeczytałem do gwiazdek, a dalej przemknąłem po tekście wzrokiem: bo nie lubię tekstów militarnych, bo to jest marny tekst militarny, bo to taka sobie historyjka, bo nie dostrzegłem do połowy tego tekstu niczego, co mogłoby mnie zainteresować (ni charakterystyczny, przyciągający bohater, ni kunsztowny, stylizowany język, ni fabularny haczyk, ni stworzony świat).

Twój tekst da się czytać, tylko tyle, że jest nudny. Być może wpadniesz na jakiś oryginalny pomysł i zaintrygujesz nim już od pierwszego zdania. Tego Ci życzę.

A tak poza tym – witam na portalu :)

Dzięki za przywitanie i za cenne uwagi :) 

 

Zakończenie w pełnie rekompensuje nieco koślawy, niewyćwiczony, styl

Przeczytałem do gwiazdek, a dalej przemknąłem po tekście wzrokiem

Faktycznie do połowy tekst może wydawać się nudny. Mam nadzieję, że pointa to wynagradza w dostatecznym stopniu. Nad stylem będę musiał jeszcze popracować. 

Chciałem napisać historię o rycerzu, którego działania mają nieoczekiwane konsekwencje. Nie miałem ambicji tworzyć tekstu militarnego, wojna miała być tylko tłem dla wydarzeń. Ale już wiem, że przed napisaniem kolejnego opowiadania, będę musiał uzupełnić swoją wiedzę o średniowiecznych bojach. 

Podoba mi się puenta, natomiast, początek faktycznie zgrzyta. Jeśli nie czujesz się pewnie w jakim temacie (jak średniowieczne bitwy czy militaria w ogóle) nie musisz tego dokładnie opisywać. Mógłbyś, na przykład, zacząć od sceny po bitwie, przelotnie tylko opisując jakieś tam wrzaski czy poranionych rycerzy. Nie zaszkodziłoby to historii a znacznie ułatwiło czytanie.

 

Pozdrawiam serdecznie!

Hmm... Dlaczego?

Jak na pierwszy tekst jest dobrze. Zdażają sie błędy jednak czyta sie szybko i przyjemnie. Inspiracja "Pieśniami Lodu i Ognia" aż nadto widoczna. Odwracanie schematów zdecydowanie na plus.

Kilka przykładów usterek: 

 

– Jaki Ci na imię? – zaimek małą literą

Kiedy szarża zakończyła się, rycerze wyciągnęli miecze przytroczone do pasów i zaczęli siekać nimi wrogów. Ale wieśniacy uzbrojeni w widły i pałki ściągali ich z koni i na ziemi dobijali. Nie szczędzili przy tym okrucieństwa, ani wrogom, ani zwierzętom. – kto tu jest czyim wrogiem? Bo przyznaję, że się pogubiłam 

Został trafiony w brzuch, w lukę pomiędzy tarczą a biodrem. Z głośnym hukiem spadł z konia. W jego wnętrznościach pozostał szpic kopii Warłama. – piszesz, że Warłam trafia rycerza, a potem, że szpic kopii pozostał we wnętrznościach konia. 

Cesarz, czy król?  – raz piszesz o cesarstwie, czy cesarzu, innym razem o królu – zdecyduj się na jedno, bo to nie jest to samo. 

Ser Danila nie doczekał jej końca. Zmarł z powodu utraty sporej ilości krwi. – dostał strzałą w zadek i wykrwawił się na śmierć? 

Od czasu do czasu wzywali jednego z uczestników bitwy, aby zdał im sprawozdanie. – jednego w kółko wzywali? 

drobnego, małego mężczyzny o tępym wzroku – drobny i mały to w zasadzie masło maślane; tępe to raczej spojrzenie

 

Zgadzam się z przedpiścami, że zwłaszcza scena bitwy jest napisana słabo. Widać, że zabrakło rozeznania w temacie, do tego jest nieco braków warsztatowych. A i końcówka do mnie nie przemówiła. Niby łapię (chyba) zamysł, jaki miałeś pisząc, ale jakiegoś większego wrażenia nie zrobił.

Tragedii jednak z tekstem nie ma, jak na początki przygody z pisaniem. Jak mówi przysłowie – praktyka czyni mistrza.

 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

No dobrze, a gdzie tu jest fantastyka?

Tekst nie rzucił na kolana. Zdziwiło mnie, że chłopiec jest rycerzem i staje do walki. Ale skoro ma już osiemnaście lat… W średniowieczu byłby uznany za dorosłego. Tylko nie wiem, czy zdążyłby odsłużyć swoje jako giermek. I zaskoczyło mnie, że tak bez przygotowania trafia na pole walki. To nie dwudziesty wiek, żeby wysyłać szwejów na front po dwóch tygodniach szkolenia. Chyba samo wyposażenie rycerza było zbyt drogie na taką rozrzutność. Nie znam się, ale tak mi się wydaje.

Ale językowo nieźle. Do powyższych uwag dodam, że wołacze, Dalewinie, oddzielamy przecinkami od reszty zdania.

Witamy na portalu. :-)

Ja jestem ser Gwozden

A ja Gouda. Przepraszam, NMSP. ;-)

Babska logika rządzi!

Prawdę powiedziawszy, nie bardzo wiem kto z kim i dlaczego walczył. Opisanie sceny batalistycznej nie porywa, a pojedynek i zwycięstwo w nim Warłama, zdało mi się niemal przypadkowe.

Mam nadzieję, że Twoje kolejne opowiadania przeczytam z większym zainteresowaniem. ;-)

 

Po­ci­li się na peł­nym słoń­cu… – Raczej: Po­ci­li się w peł­nym słoń­cu

 

War­łam po­wo­li opu­ścił kopie. – Literówka.

 

Ko­py­ta ogie­ra za­czę­ły ude­rzać o zie­mie coraz szyb­ciej. – Literówka.

 

Z gło­śnym hu­kiem spadł z konia. – Masło maślane. Huk jest głośny z definicji.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nie szczędzili przy tym okrucieństwa, ani wrogom, ani zwierzętom. – kto tu jest czyim wrogiem? Bo przyznaję, że się pogubiłam

I o to chodzi. Na wojnie panuje chaos. :) A tak na serio to ta cała scena batalistyczna z początku opowiadania nie jest zbyt udana. Moją intencją było opisanie starcia średniowiecznej kawalerii z oddziałem włóczników oraz chłopów z widłami i siekierami.  

Cesarz, czy król?  – raz piszesz o cesarstwie, czy cesarzu, innym razem o królu – zdecyduj się na jedno, bo to nie jest to samo. 

Swoje opowiadanie umieściłem w moim autorskim świecie. Nie jest on jeszcze dopracowany. Ale akurat naprzemienne używanie tytułu cesarza i króla jest jak najbardziej celowe. Władca tejże krainy nosi kilka tytułów, w tym najważniejszy: “Cesarza”. Nie uznałem, że wart pisać o tym w opowiadaniu, bo odwracałoby to uwagę od najważniejszego wątku. Ale na przyszłość postaram się wyrażać się jaśniej w moich pisemnych wypowiedziach.

Tragedii jednak z tekstem nie ma, jak na początki przygody z pisaniem.

Dobrze jest to przeczytać :) Większość błędów wytkniętych przez Śniącą poprawiłem w tekście. Dzięki za pomoc! 

 

No dobrze, a gdzie tu jest fantastyka?

Inspiracja "Pieśniami Lodu i Ognia" aż nadto widoczna.

Faktycznie jestem fanem prozy Martina. Przemawia do mnie świat “low fantasy” gdzie magia i cudowne stwory są rzadkością. Mam nadzieję, że historia rycerzy w quasi-średniowiecznym, wymyślonym świecie mieści się w ramach terminu “fantastyka”.

 

Zdziwiło mnie, że chłopiec jest rycerzem i staje do walki. Ale skoro ma już osiemnaście lat… W średniowieczu byłby uznany za dorosłego.

Jak najbardziej jest to prawda. Lubię poczytać sobie od czasu do czasu jakąś książkę historyczną i zdarzało się, że młodsi chłopcy zostawali rycerzami. 

 

I zaskoczyło mnie, że tak bez przygotowania trafia na pole walki.

Bohater mego opowiadania jest szlachetnie urodzonym młodzieńcem, który całe życie przygotowywał się do roli rycerza. Napisałem: 

Dobrze go wyszkolili w Zamku na Skale.

Napisałem też: 

– Warłam z rodu Skały, z plemienia Valanów.

Sugeruje to arystokratyczne pochodzenie głównego bohatera:P Chciałem oddać dziecięcą naturę głównego bohatera. Mimo, że jest zmuszony pełnić rolę dorosłego człowieka, wciąż pozostaje chłopcem. Być może przez to zostałaś zmylona. Wprowadziłem do opowiadania jedną zmianę, teraz przeszłość bohatera powinna być bardziej oczywista.

 Poza tym melduję oddzielenie  przecinkami wołaczy od reszty zdania w tekście. Chyba żadnych nie przegapiłem. 

 

Pocili się na pełnym słońcu – chciałem żeby brzmiało to swojsko.

 

Cała reszta, w miarę możliwości, poprawiona. Dziękuję za wszystkie uwagi i dobre słowa. Mam nadzieję, że kolejne teksty będą lepsze. 

 

To dobrze, że Twoje cele są zbieżne z naszymi oczekiwaniami. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ale wieśniacy uzbrojeni w widły i pałki ściągali ich z koni i na ziemi dobijali.

Niby językoznawcy nie zabraniają zaczynać zdań od ale, ale tu nie brzmi to dobrze

 

Pocili się na pełnym słońcu, a niektórym puszczały nerwy.

Z tego zdania w sumie dużo nie wynika, bo nie wiadomo czym objawiało się "puszczanie nerwów", poza tym taki kolokwializm w narracji jakoś mi tu nie pasuje.

 

Nie trafia do mnie twoje tłumaczenie w sprawie Cesarza/króla – to pogmatwane. W krótkim tekście unikaj niepotrzebnych udziwnień. Pewne wtrącenia potrafią dodać klimatu, ale wprowadzenie potężnego władcy, który nosi dużo tytułów – ale my czytelnicy o tym nie wiemy – się do nich nie zalicza.

 

Zwierzę przeczuwało zagrożenie nie gorzej, niż ludzie.

http://www.prosteprzecinki.pl/przecinek-przed-niz

 

Warłam w odpowiedz skinął głową.

literówka

 

– Dziękuję ser.

Przecinek przed wołaczem

 

Widziałem bardziej nietrafione imiona, ale ser Tarta nieodparcie kojarzy mi się z tartą z serem :-> chociaż apetyczny z niego wojownik.

 

Fajna puenta, ale nie wiem czy warto było czytać 10k znaków przed nią, bo szczerze mówiąc nie był to szczególnie interesujący tekst.

Jak na pierwszą próbę to chyba w porządku – teraz będzie już tylko lepiej, prawda?

 

 

 

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Puenta fajna, spodobał mi się ten wątek rodzenia się legendy, której korzenie są dość banalne.

Ale tekst jest napisany dość koślawo, a opis bitwy – po prostu nudny.

Przeczytałem raczej bez większego zainteresowania, tekścik niczym nie zaskoczył.

 

 

Nowa Fantastyka