- Opowiadanie: Amaros - Łowca

Łowca

Oceny

Łowca

Prolog

Dłużej nie wytrzymam. Ten potwór, którego imienia nawet nie znam ściska mnie tak mocno, że zaczyna brakować mi tchu. Nie byłem niczemu winien. Znalazłem się w nie właściwym miejscu o nie właściwym czasie. Przede mną stoi dziewczyna z wyciągniętymi rękami, na których wesoło skaczą płomyki ognia. Jest ładna, może w moim wieku. Ma różowe, cukierkowe włosy sięgające ramion i wesołe płomyczki w oczach, które teraz są całkowicie skupione na mnie. Ubrana jest w białą sukienkę sięgającą kolan i dziwny różowy szal, który unosi się w bezruchu za jej placami. Sceneria nie porusza się jakby czas stanął w miejscu, jedynie poruszają się te dziwne niebieskawe płomyki.

Nie chcesz teraz umierać prawda? – Usłyszałem jej głos w myślach. Ma racje, nie chce teraz umierać, nie chodzi o to, że mam dopiero 12 lat, nawet nie chodzi o to, że złe demony zabiły moich rodziców i wszystkich mieszkańców wioski. Zostałem sam na tym świecie, zrozpaczony, ale dalej chciałem żyć. Nie wiedziałem jak, nie miałem pomysłu na siebie, ale…

Nie chce.

– Posłuchaj mnie uważnie – czułem jak jej wzrok przeszywa mnie na wylot, sięga w głąb duszy po to, żeby przez nią przeniknąć i dotrzeć do serca potwora za mną. – Dam Ci wybór, ale ostateczna decyzja należy do Ciebie, ja nie mogę Cię do niczego zmusić. Zastanów się dobrze.

– Co chcesz zrobić? – Wystraszyłem się, z moich oczu zaczęły lecieć łzy. Czyżby tak zakończył się mój żywot?

Muszę przebić Twoje serce, żeby unicestwić złego demona. Nie mam innego wyboru, ale Ty go posiadasz. Moc magów jest zabójcza dla zwykłych ludzi. Twoje ciało, Twoja dusza, wszystko rozpadnie się na miliony drobnych kawałków, nie będziesz miał szans na reinkarnację, nie spotkasz się gdzieś tam w niebie ze swoimi bliskimi. Zostaniesz wymazany z kart historii jakbyś nigdy nie istniał. Nikt za Tobą nie zapłacze, lecz…

– Lecz co? Mówiłaś, że mogę wybrać. Jakie jest ultimatum?

– Możesz żyć dalej, ale już nie jako człowiek. Możesz zostać magiem. Możesz udać się ze mną do siedziby magów w Setux. Tam zostaniesz wyszkolony na łowcę, ale… Ale w tym przypadku również zostaniesz wymazany z historii człowieczeństwa. Nie będziesz mógł żyć z ludźmi i ingerować w ich istnienie. Mimo mocy jaką posiądziesz będziesz mógł być tylko obserwatorem. Wybieraj.

– Ja… chce iść z Tobą. – Po wypowiedzeniu tych słów dziewczyna uśmiechnęła się do mnie. Ostatnią rzeczą jaką pamiętam to niebieskie płomyki lecące w moją stronę, a potem przestałem odczuwać cokolwiek. Zrobiło się ciemno.

 

 

120 lat później.

Siedzę na skale i obserwuję bawiące się dzieci nad wodą. Zapewne pochodzą one z pobliskiej wioski, do której miałem zamiar się udać. Nie jadłem nic od dziesięciu dni. Dla nas magów czas płynie inaczej. Mam 132 lata, a wciąż wyglądam jak dwudziestolatek. Wystarcza nam jeden dobry posiłek raz w miesiącu, ale ja uwielbiam jeść. Uwielbiam mandarynki. Czas ruszać w drogę. Wstałem i otrzepałem się z kurzu. Zagwizdałem na palcach i przybiegł do mnie Wiatr. Wiatr jest psem, który jest ze mną od pierwszego dnia w pałacu Setux. Każdy mag dostaje zwierzę, które towarzyszy mu w misjach i życiu codziennym. Wygląda jak zwykły kundel (dobrze, że mnie nie słyszy) z długą białą sierścią, ale ma kilka cech wyróżniających go od psów śmiertelników. Potrafi rozmawiać ze mną w myślach i latać. Widzieliście kiedyś latającego psa? Ludzi na początku to dziwi, ale gdy przyzwyczają się, że obcują z magiem wracają do swoich codziennych obowiązków.

Wołałeś mnie mistrzu? – Patrzy na mnie wyczekująco. – Czy wyruszamy w dalszą drogę?

– Nie jeszcze, udamy się do tej wsi, może mają mandarynki. Nigdzie nam się nie spieszy.

– Tobie mistrzu nigdy się nie spieszy. Zejście na ziemie zajęło Ci 120 lat, dziwię się, że zdecydowałeś się wstać z tej skały ledwie po tygodniu przesiadywania tu.

– Wiesz co Wiatr, chyba za dużo biegasz wśród ludzi, udziela Ci się ich marny żart.

Wsiadłem na jego grzbiet i nie spiesznie zaczęliśmy lecieć w stronę wioski. Dzieci, które wcześniej bawiły się nad wodą teraz zaczęły sobie pokazywać nas palcami. Dla nich to coś nowego, wiedzą kim jest mag z legend przekazywanych z pokolenia na pokolenie, ale zapewne widzą go pierwszy raz.

Wyląduj przed wioską Wiatr.

– Czemu mistrzu? Zmieniłeś zdanie?

– Nie, wejdziemy tam na nogach jak ludzie. – Wiatr odwrócił się w moją stronę i zaczął przyglądać z pytającą miną.

Mag, który chce zachowywać się jak ludzie. Jesteś dziwnym przypadkiem mistrzu.

– Wiesz piesku, może tak naprawdę nigdy nie pogodziłem się z decyzją z przed lat.

Wkroczyliśmy do wioski główną drogą. Wszędzie było pełno ludzi, był środek dnia. Postanowiłem udać się na targ w poszukiwaniu mandarynek. Idąc środkiem ludzie robili nam miejsce bardziej wyczuwając niż widząc, że zbliża się do nich ktoś inny. Wiatr odwrócił się w moją stronę. W jego oczach dostrzegłem, że ktoś mi się przygląda. Po prawej stronie w uliczce stała dziewczyna, która mogła mieć co najwyżej 20 lat. Miała długie niebieskie włosy, które sięgały prawie ziemi i duże zielone oczy. Nie pasowała tu, nie była człowiekiem. Jest to chyba najładniejsza dziewczyna jaką do tej pory widziałem, ale biła od niej złowroga aura. Zrobiła krok w moją stronę uśmiechając się słodko. Odsunąłem się.

– Witaj Daizo. – Zrobiło mi się zimno.

– Skąd wiesz kim jestem?! – Prawie krzyknąłem. – Kim TY jesteś?

Zaczęła biec w moją stronę i gdy już była 2 kroki ode mnie rozpłynęła się w powietrzu. Jedyne co po niej zostało to słodki zapach i karteczka na ziemi, na której było napisane niebieskimi jak jej włosy literami „Jeszcze się spotkamy”.

Te słowa zapadły mi w pamięci jak by ktoś je wyrył na skale, schowałem kartkę w kieszeni i postanowiłem wracać od razu do Setux. Zapomniałem o mandarynkach.

Koniec

Komentarze

Amarosie, skoro zamieściłeś tylko prolog, nie całe opowiadanie, bądź uprzejmy podać w oznaczeniach, że to fragment.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Tekst uzupełniony o jeden rozdział nadal nie sprawia wrażenia zamkniętej całości.

Przykro mi to pisać, ale wszystko, co mogę o treści oraz wykonaniu powiedzieć, zawiera się w trzech słowach: ło jeżu kolczasty…

Jest to sam początek tekstu, powoli dopisuje kolejne 2 rozdziały, dlatego nie sprawia wrażenia całości :P

Amarosie, jest źle!

Opisałeś dwie sytuacje, ale zrobiłeś to w sposób, który, niestety, nie zachęca do dalszej lektury opowieści. Część błędów wskazałam, ale nie mogę napisać Twojego opowiadania. Przed Tobą mnóstwo pracy.

 

Zna­la­złem się w nie wła­ści­wym miej­scu o nie wła­ści­wym cza­sie.Zna­la­złem się w niewła­ści­wym miej­scu o niewła­ści­wym cza­sie.

 

Sce­ne­ria nie po­ru­sza się jakby czas sta­nął w miej­scu, je­dy­nie po­ru­sza­ją się te dziw­ne nie­bie­ska­we pło­my­ki. – Powtórzenie.

Czy sceneria ma zdolność poruszania się?

 

nie cho­dzi o to, że mam do­pie­ro 12 lat… – …nie cho­dzi o to, że mam do­pie­ro dwanaście lat… – Liczebniki zapisujemy słownie. Ten błąd występuje kilkakrotnie w dalszej części tekstu.

 

Nie chce. – Literówka.

 

Dam Ci wybór, ale osta­tecz­na de­cy­zja na­le­ży do Cie­bie, ja nie mogę Cię do ni­cze­go zmu­sić.Dam ci wybór, ale osta­tecz­na de­cy­zja na­le­ży do cie­bie, ja nie mogę cię do ni­cze­go zmu­sić.

Zaimki piszemy wielka literą, kiedy zwracamy się do kogoś listownie.

Ten błąd występuje też w dalszej części tekstu.

 

Mimo mocy jaką po­sią­dziesz bę­dziesz mógł być tylko ob­ser­wa­to­rem. – Mimo mocy, którą po­sią­dziesz, bę­dziesz mógł być tylko ob­ser­wa­to­rem.

 

– Ja… chce iść z Tobą. – Po wy­po­wie­dze­niu tych słów dziew­czy­na uśmiech­nę­ła się do mnie. – A mnie się wydaje, że te słowa wypowiedział dwunastolatek.

Zdanie winno brzmieć: – Ja… chce iść z tobą. – Po usłyszeniu tych słów, dziew­czy­na uśmiech­nę­ła się do mnie. Lub: – Ja… chce iść z tobą. – Gdy wypowiedziałem te słowa, dziew­czy­na uśmiech­nę­ła się do mnie.

 

Ostat­nią rze­czą jaką pa­mię­tam to nie­bie­skie pło­my­ki le­cą­ce w moją stro­nę… – Ostat­nia rze­cz, którą pa­mię­tam, to nie­bie­skie pło­my­ki le­cą­ce w moją stro­nę

 

Sie­dzę na skale i ob­ser­wu­ję ba­wią­ce się dzie­ci nad wodą.Sie­dzę na skale i ob­ser­wu­ję  dzie­ci, bawiące się nad wodą.

 

ale ma kilka cech wy­róż­nia­ją­cych go od psów śmier­tel­ni­ków. – …ale ma kilka cech, róż­nią­cych go od psów śmier­tel­ni­ków.  Lub: …ale ma kilka cech, wy­róż­nia­ją­cych go wśród psów śmier­tel­ni­ków.

 

– Nie jesz­cze, udamy się do tej wsi, może mają man­da­ryn­ki. – Nie rozumiem tego zdania. :-(

 

Wsia­dłem na jego grzbiet i nie spiesz­nie za­czę­li­śmy le­cieć w stro­nę wio­ski. – Wsia­dłem na jego grzbiet i niespiesz­nie za­czę­li­śmy le­cieć w stro­nę wio­ski.

 

Wiesz pie­sku, może tak na­praw­dę nigdy nie po­go­dzi­łem się z de­cy­zją z przed lat.…nie po­go­dzi­łem się z de­cy­zją sprzed lat.

 

Idąc środ­kiem lu­dzie ro­bi­li nam miej­sce bar­dziej wy­czu­wa­jąc niż wi­dząc, że zbli­ża się do nich ktoś inny. – Czy, skoro ludzie szli środkiem, robili im miejsce z boku?

 

Je­dy­ne co po niej zo­sta­ło to słod­ki za­pach i kar­tecz­ka na ziemi, na któ­rej było na­pi­sa­ne nie­bie­ski­mi jak jej włosy li­te­ra­mi „Jesz­cze się spo­tka­my”. – Czemu służyła karteczka, skoro napis pojawił się na ziemi?

 

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dziękuję za wskazanie błędów, bardzo mi to pomogło. Rozbawił mnie sam koniec “Czemu służyła karteczka, skoro napis pojawił się na ziemi?“ jak przeanalizowałem to :P

Cieszę się, jeśli w czymkolwiek pomogłam.

Fajnie, Amarosie, że do krytyki podchodzisz z dystansem i nie zżymasz się, że potrafisz się uśmiechnąć. Mam nadzieję, że zmobilizujesz się na tyle, iż to, co napiszesz w przyszłości, będę czytać z przyjemnością. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

No, pracy przed Tobą całkiem sporo. Może warto spróbować jakiś rzadziej używanych motywów? W niektórych akapitach (jak pierwszy pierwszego rozdziału) zawierasz sporo bardzo różnych informacji, może warto to dawkować i bardziej rozbudować o jakieś tło? Tak, by czytelnik bardziej zainteresował się elementami świata Twojej opowieści.

Ucieszyłeś się ze wskazania błędów przez Regulatorzy, a czytelnicy by się równie mocno ucieszyli, gdybyś wprowadził poprawki do tekstu :)

Nowa Fantastyka