- Opowiadanie: Fasoletti - Legenda Dziada Borowego (WSZ-Bajka)

Legenda Dziada Borowego (WSZ-Bajka)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Legenda Dziada Borowego (WSZ-Bajka)

No to kolejna dawka poezji w moim wykonaniu, tym razem w wydaniu konkursowym. Zapraszam do czytania i komentowania.

 

 

 

Ku przestrodze wam to piszę,

Przyjaciele moi mili,

Byście bez opieki nigdy,

W lasy gęste nie wchodzili.

Bo tam dziki zwierz grasuje,

Wilki, rysie, żubry, sowy,

Ale z tego najgroźniejszy,

Jest szalony Dziad Borowy.

Każdej nocy bierze tasak,

I wyrusza z nim na łowy,

By zabijać bez litości,

I obcinać ludziom głowy.

Żadne dziecko które samo,

W tej gęstwinie się zgubiło,

Do rodzinnej miejscowości,

Nigdy już nie powróciło.

Wielu także było śmiałków,

Którzy chcieli bestię zgładzić,

Ale każdy kończył marnie.

Nikt z nich nie mógł Dziada zabić.

Znajdowano potem ciała,

Gdzieś na polach porzucone,

Strasznie pokiereszowane,

Czasem kończyn pozbawione.

 

W małej wiosce, tuż przy lesie,

Stała sobie stara chatka.

W niej z swym synem, jedynakiem,

Żyła bogobojna matka.

Jaś był bardzo dobrym dzieckiem,

Do pomocy zawsze skorym,

Grzecznym, miłym i wesołym,

Lecz na głowę trochę chorym.

Czasem ludzie go prosili,

Aby im pomagał w pracy,

On to robił bardzo chętnie,

Wdzięczni byli mu wieśniacy.

 

Raz go ciotka poprosiła,

Bo wiedziała że był gibki,

Aby skoczył na polankę,

I nazbierał dla niej grzybki.

Lecz ostrzegła go nim wyszedł,

Aby wrócił przed wieczorem,

Bo gdy noc by go zastała,

Z strasznym spotka się potworem.

I nim zdąży okiem mrugnąć,

Monstrum skróci go o głowę.

I ogromnym swym tasakiem,

Przetnie Jasia na połowę.

 

Chłopiec wziął kosz wiklinowy,

I wyruszył w straszny las,

Spoglądając wciąż na słońce,

Bo go naglił bardzo czas.

W końcu dotarł na polankę,

Gdzie wśród trawy rosły grzybki,

I kozaki, i maślaki,

Kurki, rydze i podgrzybki.

Młodzian wielce ucieszony,

Począł je do kosza chować,

Tak się zajął ich zbieraniem

Że czas przestał kontrolować.

Opamiętał się dopiero,

Gdy zobaczył oka kątem,

Że słoneczko bezlitośnie,

Chowa się za horyzontem.

Najpierw skulił się ze strachu,

Wstał i ruszył w stronę domu,

Na paluszkach, po cichutku,

Starał się iść po kryjomu.

Nagle potknął się o korzeń,

I na ziemię twarzą padł.

A gdy podnieść się próbował,

I odwrócił wzrok to zbladł.

W ręku tasak, siwa broda,

Oczy wściekłe, dech morowy,

Wyrósł nad nim w całej krasie,

Potwór straszny – Dziad Borowy.

Jaś dygotał jak w malignie,

Zaczął krzyczeć i chciał wstać,

Lec stwór złapał go za włosy,

I się zaczął głośno śmiać.

Ręce związał mu powrozem,

Ciągnąć jął przez mroczny las,

Jasiu sobie uświadomił,

Że nadchodzi śmierci czas.

Począł modlić się żarliwie,

Do Jezuska Cierpiącego,

Swoją śmierć mu ofiarował,

By odkupić Dziada złego.

Aby bestii Bóg przebaczył,

Krwawe zbrodnie i ataki,

I modlitwę tę po lesie,

Niosły drzewa, trawy, ptaki.

 

Dalej trochę, wśród traw gęstych,

Dzielny rycerz wracał z wojny.

Szedł powoli, bez pośpiechu,

Bardzo czujny, lecz spokojny.

Wtem posłyszał sójek trele,

Które z czubka wielkiej sosny,

Dalej, dalej wciąż i dalej,

Prośby Jasia w puszczę niosły.

Ręka Boska woja tknęła,

I zrozumiał ptasią mowę,

Chwycił więc w dłoń ostry topór,

Srebrny hełm wdział na swą głowę.

Z dzikim rykiem wypadł z trawy,

Wprost na Dziada Browego,

Który ciągnął po korzeniach,

Ciało Jasia nieszczęsnego.

Walka niezbyt trudna była,

Dziad po kilku ciosach zbladł,

I z toporem wbitym w czerep,

Niczym kłoda drewna padł.

Rycerz się nadziwić nie mógł,

I zachodził bardzo w głowę,

Bo to przecież niemożliwe,

Że zrozumiał ptaków mowę.

W końcu spokój dał zamysłom,

I rozwiązał gruby sznur,

Którym chłopak skrępowany,

Leżał w błocie niby knur.

Jaś do wioski wrócił migiem,

Rycerz ruszył w stronę swoją,

Niczym piękny, srebrny klejnot,

Pobłyskując lśniącą zbroją.

Dziad zapłacił zaś za zbrodnie,

Ale dzięki Jasia modłom,

Miast do piekła, Bóg do czyśćca,

Wysłał bestii duszę podłą.

Tak więc drodzy przyjaciele,

Gdy was dotknie straszna trwoga,

Lepiej jednak też na co dzień,

Módlcie gorko się do Boga.

Koniec

Komentarze

 

Fasoletti! Po  historyjce o ufoludkach schlanych jabolem  spodziewałam się w Twoim wykonaniu przewrotnej (cokolwiek perwersyjnej?)  bajeczki dla starszej młodzieży i dorosłych, a Ty wykopałeś z grobu śp. Stanisława Jachowicza.  Ufopijki mnie rozbawiły, więc  przeczytałam część Twoich tekstów i doszłam do wniosku, że   lepsze masz „osiągi" jako zbereźny kpiarz niż nienaganny moralnie epik. Mnie akurat wulgaryzmy szczególnie nie ruszają, jeśli tylko nie zostaje przekroczona pewna granica, a ich użycie ma sensowne uzasadnienie.  W  przypadku „Inwazji Marsjan" akurat uzasadnienie takie znajduję, a pierwsza strofa to już rozwaliła mnie kompletnie! Zabrzmiała  niemalże jak uwspółcześniona rozbiegówa „Dialogu mistrza Polikarpa ze śmiercią".

„Legendą Dziada Borowego" udowodniłeś  jedynie, że masz ogromną łatwość składania rymów i znasz cechy charakterystyczne gatunków literackich. Sama historyjka jest jednak do bólu wierna klasycznemu szablonowi . Bądź Ty już lepiej sobą, Fasoletti.

PS. Ostatnią strofę skićkałeś.

Dla odmiany można poczytać. Bardziej jednak lubię prozę.

w baskerville, ten tekst jest przeróbką na potrzeby konkursu jednego z takich właśnie zbereźnych tekstów które pisałem w młodości. Orginału tu raczej nie wrzuce, bo prawdopodobnie dostałbym natychmiastowego bana. Co zdarzyło się zresztą na kilku innych poratlach literackich, gdzie takową poezję produkowałem. Ludzie chyba nie byli na to gotowi :P Choć tu i tak by nie przeszły, bo były to głównie prostackie i wulgarne erotyki, nie mające nic wspólnego z fantastyką. W każdym razie dzieki za opinię, już wiem że ten rodzaj moralnej twórczości jednak mi nie wychodzi :P

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Dodałem do konkursowych, ale nie wiem, jak na to dj Jajko zareaguje. ;)

Czasem osiem, czasem dziewięć

A czasami, groza! siedem!

Ale nie da się powiedzieć

By czytało się to z ziewem

Niewygodne kilka rymów,

No, powiedzmy, że połowa

Ale calkiem nieźle wymiótł

Wszystkie odpowiednie slowa

Pierwsza zwrotka bez zarzutu

Później lekko brużdżą grzybki

Ale żeby rymy ukuć

Ucho bije umysł gibki

Lec się wdarł z zaświatów takoż

Stasiu Jerzy? Nie przypuszczam

Autor jest zwyczajną gapą

Literówkę tam nam wpuszcza

Dość pilnuje wiersz średniówki

I ogólnie wszak zły nie jest

Więc mam odruch calkiem ludzki

By mu jakąś dać ocenę

Klasyk, morał, jak najbardziej

Nieźle jest też językowo

Więc ode mnie drogi bardzie

Cztery plus me dobre słowo

Was przepraszam moi drodzy

Bo poetka ze mnie żadna

Lecz pokusa tego wpisu

Prawie w trakcie mnie zeżarła

I tu morał trza umieścić

Takie czasy mili moi

Że rymować każdy umie

I swe grosze tutaj wtroi

No jak ma zareagować. Przecież jest zgodne z definicją :P

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

dj Jajko przeczytał i dał 4/6. Trzyma się definicji :)

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

dobre choc czasami mozna by ulozyc inaczej rymy 4/6

pozdro Fasoletti

Nowa Fantastyka