- Opowiadanie: DrMatrix - Prelekcja biskupa Dornana

Prelekcja biskupa Dornana

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Prelekcja biskupa Dornana

Prawdą jest, iż przed słynną bitwą, opowieści o demonach nie robiły na obywatelach Eld Hain większego wrażenia. Lud ten, twardy i prosty, nie widział sensu w martwieniu się bandą potworów z rogami, gdy nieraz trudność stanowiło wyżywienie rodziny. Przybywające  z zachodu od miesięcy kolumny uchodźców i rannych pozwalały docenić powagę zagrożenia, jednak doniesienia zwiadowców o zbliżającej się kilkutysięcznej armii okazały się dla wielu sporą niespodzianką! Jeszcze większą jednak okazał się ,,incydent kardynała Racotta’’. Tak naprawdę dopiero to wydarzenie, na kilka dni przed bitwą pokazało wszystkim, z jakim przeciwnikiem mają do czynienia. Ukazuje ono i nam tchórzliwe metody działania wroga. Ukazuje nam wprost, z czym mamy walczyć!

Bracia, jeśli pozwolicie, przedstawię teraz przebieg incydentu oraz okoliczności mu towarzyszące. Moja wypowiedź oparta będzie na oficjalnym raporcie, uzupełnionym na podstawie zeznań świadków. Przechodząc do rzeczy…

Do ostoi z całej okolicy zjeżdżały się tłumy, bowiem na czterdziesty pierwszy eldein przypadało wspomnienie świętego Torrensa – patrona górników. Co oczywiste, dla mieszkańców Eld Hain jest to bardzo ważna uroczystość. Zazwyczaj tamtejszymi ulicami przechodzą parady kopalnianych orkiestr, a rodziny po spożyciu wspólnego, odświętnego śniadania udają się do Wielkiej Świątyni. Tam, odbywa się tradycyjny obrzęd, w ramach którego biskup święci ostatni, wydobyty poprzedniego dnia odłamek kryształu.  W roku owym obchody zaczęły się dokładnie tak samo. Jedyną widoczną różnicę sprawiały dodatkowe, przybyłe do miasta z racji zagrożenia wojska Zakonu. Większe niż zwykle patrole i warty zabezpieczały główne ulice, siedziby administracji i dworzec kolejowy. Dachy najwyższych budynków obsadzali snajperzy.

W czterdziestym eldeinie, czyli tuż przed świętem, do Eld Hain dotarł Jego Ekscelencja Marszałek Zakonu, wraz ze sztabem. Szefem sztabu był nikt inny, jak kardynał Racotto, mający zresztą następnego dnia wygłosić kazanie, czy też może bardziej orędzie, dla tysięcznej rzeszy wiernych zgromadzonych w Wielkiej Świątyni. Rzeczywiście, brał udział w uroczystości, a gdy przyszła pora na mowę, wszedł na podium.

Bracia, właśnie w tym momencie rozpoczęło się… to. Kardynał wstąpił na podwyższenie, rozejrzał się wokoło, po czym zaczął mówić powoli, donośnym, głębokim basem: ,,Ludziki wy moje… Czy wiecie, że to co nazywacie domem, światem, rzeczywistością, nie jest nawet waszym zbiorowym snem? We śnie przynajmniej wydaje wam się, że możecie go kontrolować. Zastanawialiście się kiedyś, co jest poza waszym światem? Nie poza waszą planetą, nawet nie poza waszym wymiarem, ale za wami, przed wami, między wami. Co dzieje się z przyszłością, gdy już stanie się przeszłością? A teraźniejszość? Ha, nie rozbawiajcie mnie. A więc? Jakie żyją tam stworzenia, istoty, byty, bogowie… bogowie ? Nie, chyba nie, widziałem bogów… Jedyny? Ach, żeby to był chociaż wymysł waszych kapłanów. Wiecie, czym był dzień sądu? Kim, czym byli kiedyś wasi kapłani? Wiecie, co mieli wspólnego z…’’ – dalej padły herezje, których nikt z tu zebranych, z pewnością nie chce słuchać.

Oczywiście, już od pierwszych zdań w świątyni zapanowało poruszenie, a gdy Racotto ( wtedy jeszcze myślano, że to on ) zaczął bredzić, stojący obok dwaj klerycy spróbowali ściągnąć go z ambony. Wykazał zadziwiającą siłę fizyczną i nie dał ruszyć się z miejsca, choćby na krok. Wtedy na ambonę weszli uzbrojeni strażnicy, a gdy tylko kardynał ich zobaczył, wykrzyknął gardłowo ,,My jesteśmy Abhin’hru Zhel – Thur, pomnijcie na nas, niewdzięczni!” i wtedy zapadła ciemność. Dosłownie, ponieważ nawę wypełnił gryzący dym. Gdy opadł, po kardynale czy też demonie, została jedynie pusta, leżąca na posadzce szata, wśród tłumu za to pojawiły się… one. Bracia, właściwie żaden ze światków nie potrafił dokładnie opisać tych bestii. Część mówiła, iż kreatury wyglądały jak wielkie szczury na dwóch nogach, inni opisywali je jako świnie ze skrzydłami nietoperzy, według jeszcze innych były to potwornie zniekształcone, rozkładające się, ropiejące ludzkie zwłoki. Wszyscy za to byli zgodni co do unoszącego się od nich smrodu siarki i zgnilizny.

Potwory zaczęły zabijać wszystkich wokół siebie – mężczyzn, kobiety, nawet dzieci. Część mordowała za pomocą zębów i pazurów, a niektóre zakrzywionymi nożami. Ludzie próbowali uciekać, biegli w kierunku wyjścia, lecz tylko tratowali się nawzajem. W końcu straż jakoś powstrzymała Bestie, ale o Jedyny! Ilu niewinnych ludzi zginęło? Dzieci ! Kto tak postępuje? Bracia, pytam się was, kto tak postępuje? Mordować niewinne dzieci?! Napadać na ludzi w świątyni?! Bracia!

Kreatury zostały zgładzone. Nie wiemy wiele na ich temat, po śmierci ich ciała zaczęły zmieniać się w dym. Po kilku minutach nie została ani kosteczka.

Oczywiście, wszczęto alarm i zamknięto bramy. Oczywiście, rozpoczęto też dochodzenie. W jego wyniku, jakiś czas później, w jednej z opuszczonych chat niedaleko ostoi znaleziono posąg. Był wierną, zbudowaną z bazaltu podobizną kardynała Racotta. Nie wiadomo dokładnie, co stało się z eminencją. Możemy tylko zgadywać. Cztery dni później, nasze siły stoczyły pod Eld Hain bitwę z demonicznymi hordami.

Bracia, oto z czym walczymy! Oto nasz wróg! Bezmyślne potwory! Mordercy kobiet i dzieci! Krwią wyplenimy ten brud ze świata! To nasz obowiązek! To nasze święte prawo! Nawet, jeśli ma czekać nas jeszcze wiele prób, to w imię Jedynego, zwyciężymy! Musimy.

 

 

Koniec

Komentarze

Miła odmiana, że nie napadłeś na limit z 26.999 znaków :P

 

Dzieci ! – spacja

 

DrMatrix… brakuje jednak w opowiadaniu czegoś żywszego. Jest zbyt spokojnie. Bestie nie wydają się straszne, świątynia nie jest monumentalna, ludzie czy to w zbrojach, czy szatach świątynnych czy po prostu wierni nie są w żaden sposób szczególni a przemówieniom brakuje jakiejś porywającej puenty. 

Sugeruję albo dodać herezję, albo dać chwilę dłuższą mowę demonów, gromkim głosem, niech się coś zatrzęsie, niech ktoś oszaleje, kogoś rozszarpie coś od wewnątrz… albo  w kwiecisty sposób rozwinąć mowę kończącą. Przykładowo:

Bracia! Nasz wróg jest już wśród nas! Jego zaraza toczy serca wiernych! Czary plugawią świątynie! Bestie dokonują mordów a ciepłą jeszcze krew spijają niewinne dzieci! Bracia, obudźcie się! Itp., itd ;)

 

/ Jaaf

W zasadzie masz rację, chociaż miałem taki dziwny zamysł, żeby to było surowe, szaro-bure, suche, może nawet nijakie. Może trochę średnio to wyszło, przyznaję. W każdym razie dziękuję za bardzo trafione rady.

Błędu chyba niestety nie mogę poprawić, bo już po terminie, ale też dzięki :)

Scio me nihil scire

Zupełnie do mnie nie trafiło. Forma, treść i wykonanie zwyczajnie mnie znużyły. 

Zgadzam się z Jafieli. Jakoś tak spokojnie wyszło, bez wigoru. No i cały czas wiadomo, że to relacja, a nie coś, co właśnie się dzieje.

Bracia, właściwie żaden ze światków nie potrafił dokładnie opisać tych bestii.

Literówka, nawet zabawna.

Babska logika rządzi!

Opis potworów i wszystkiego co się dzieje jest nad wyraz beznamiętny i mało interesujący.

Wykonanie pozostawia nieco do życzenia. :(

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nowa Fantastyka