- Opowiadanie: Pauelor - Defetyza/Defeatisma

Defetyza/Defeatisma

Poniżej wersja angielska, dla chętnych :)

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Defetyza/Defeatisma

– Wasze wysiłki są daremne – Barza’Gor warknął gardłowym głosem, wykrzywiając najeżoną kłami paszczę. – Tracicie tylko czas na te swoje tanie gierki.

Powiódł dzikim wzrokiem po pomieszczeniu. Imponujących rozmiarów wojownik Brute’ów górował nad zgromadzonymi przedstawicielami Terroru i Prime. Pancerz Barza’Gora tworzyły kości pokonanych wrogów. Żebra chroniły tors i ramiona. Ich ostre końce sterczały za plecami, niczym resztki skrzydeł, oblepione krwią pokonanych. Wszystko dodatkowo było połączone grubymi kutymi łańcuchami, spiętymi z przodu symbolem kasty.

Po miasteczku, w którym rozbili obóz, pozostały kikuty zniszczonych budynków i złe wspomnienia. Znajdowali się w obszernej, zrujnowanej i zagruzowanej, kolistej komnacie –  kwaterze głównej ich legionów. Na ogromnym stole rozłożono mapy. Rzeźbione w kości figury reprezentowały Legiony, zaś odcięte palce wroga symbolizowały Ostoje i jednostki Zakonu.

Barza’Gor kipiał wściekłością. Krążył nerwowo, patrząc to na figurki przedstawiające jego kohorty, to na wejście do pomieszczenia, w którym spodziewał się zobaczyć pierwszego stratega.

– Siedzicie tutaj i odprawiacie antyczne gusła! Moi wojownicy są gotowi do szturmu na przyczółek dwunożnych robaków! Są żądni krwi i wojny! – Jego potężna łapa, zdolna zgnieść czaszkę nieprzyjaciela, grzmotnęła w stół, przewracając wszystkie pionki.

– Defetyza Ish rozkazała wstrzymanie frontalnego ataku do czasu zakończenia przez Kult Grozy pokrywania pola bitwy Czerwoną Mgłą – wytłumaczył z niepokojem jeden z jego członków, o twarzy będącej ponurym szyderstwem zlepionym ze zwierzęcych pysków.

– Gdzie w ogóle podziewa się Plugawica?

– Wielokrotnie moja Pani dawała ci do zrozumienia, że nie życzy sobie, aby nazywano ją w ten sposób – uniósł się jeden z tkaczy krwi – nie pozwolę byś wycierał sobie gębę…

Atak był zaledwie rozmazanym ruchem. Ostrze kościanej broni świsnęło i wbiło się w ciało. Akolita jęknął z bólu i zdziwienia. Oczy wojownika jarzyły się szkarłatną furią.

– Jestem furior Barza’Gor, najwyższy rangą w kaście Brute, a ty, ścierwo, będziesz zwracał się do mnie z należytym szacunkiem!

Ciało tkacza krwi ostatni raz drgnęło w przedagonalnym spazmie i znieruchomiało, zwisając bezwładnie z ostrza kosy. Żadna z zebranych istot nie wykonała najmniejszego ruchu. Członkowie Kultu Grozy stali skupieni w jednej grupce, z rękoma schowanymi w szerokich burych szatach. Pozostali tkacze wykazali się większym rozsądkiem i żaden nawet nie spojrzał na rozwścieczonego wojownika.

– Barza, czy możesz przestać zabijać moje sługi za każdym razem kiedy twój ułomny i śmieszny honor zostaje znieważony? – Pytającą była istota o odpychającej i bluźnierczej urodzie. Wyglądała jak wątłe kreatury zamieszkujące ten świat. Ubrana w obcisły gorset, przechodzący w przezroczystą i zwiewną spódnicę, tańczącą wokół jej nagich stóp, szła niespiesznie w towarzystwie dwóch ogromnych ogarów. Długie, faliste włosy opadały kaskadami na wąskie ramiona. Tylko oczy, dzikie i niebieskie, zdradzały, że wygląd to tylko kamuflaż, za którym krył się śmiertelnie niebezpieczny, inteligentny Prime.

– Ish – warknął Brute. Niedbałym ruchem łapy zrzucił trupa z ostrza. – Nigdy nie mogłem zrozumieć, dlaczego bawisz się w te przebieranki. Zdecydowanie lepiej wyglądasz w pierwotnej formie.

– Konieczność – odparła lakonicznie. – Poza tym w tej formie o wiele łatwiej jest mi wpływać na słabe umysły naszych wrogów. No i nawet mi się podoba – dodała, rozsiadając się na ogromnym, prostym tronie, podziwiając przy okazji swoją rękę. Ogary posłusznie położyły się po obu jej stronach.

Barza’Gor prychnął z pogardą, ale nic więcej nie powiedział.

– Rozmawiałam właśnie z manipulerem Ashą i defetyzą Kesh. Tkacze krwi z ich kohort zakończyli wymagane rytuały. Jesteśmy gotowi do kolejnej fazy ataku na miasto. Jak idą postępy, terrormorfie Eskalielu? – zwróciła się do stojącej najbliżej wyjścia istoty, przygarbionej, o szczurzej twarzy, pokrytej bliznami i pęcherzami nabrzmiałymi od krwi i ropy. Niektóre popękały, nadając jej makabryczy wygląd. Przekrwione, rozbiegane oczy co chwila uciekały w głąb czaszki – zdawał się być w transie.

– Czerwona Mgła pokryła już prawie cały terroryzowany obszar. Wkrótce będziemy mogli zaczynać, defetyzo – głos kultysty bardziej przywodził na myśl zawodzenie torturowanych, niż artykułowane słowa.

– Wyśmienicie – uśmiechnęła się tryumfalnie Ish. – Czas rozpocząć etap drugi. Jak tylko moja nowa zabawka wróci do miasta i wypełni powierzoną mu misję, mój rytuał krwi się dopełni. Da nam to otwartą drogę do ludzkiego skupiska oraz szybkie i łatwe zwycięstwo. Barza, przeniesiesz swoje wojsko na wschodnie skrzydło, do manipulera Asha i jego oddziałów wsparcia.

– Co? – nie wytrzymał Brute. Jego okute w mordercze kolce kopyto strzaskało posadzkę potężnym uderzeniem. Wyprostował się na całą wysokość, przewyższając Prime’a niemalże dwukrotnie. Cały drżał ze złości. – Rozkazujesz mi wycofać moje wojska z dala od frontu, od chwały? Za kogo ty mnie masz, Plugawico? Nie jestem jednym z twych śmieciowych adeptów, z którymi możesz robić, co ci się żywnie podoba. Zdobyłem tytuł furiora w bitwach, pokonując dużo liczniejsze siły wroga. Zabiłem ogromną bestię ze świata Jaared. Zwyciężałem na arenach Tergoluny. Tryumfowałem na wojennych polach Artetydy – a ty chcesz ze mnie zrobić straż Prime’a? Wasze zakulisowe zagrywki mnie nie dotyczą i pozbawione są honoru wojennego. Kohorta „Zniszczenie” stworzona jest do wojny, a nie pilnowania tchórzliwego manipulera!

Wszyscy wstrzymali oddech. Członkowie Kultu Grozy przyglądali się Brute’owi spod swych kapturów, a ich dzikie, przerażające twarze ściągnięte były z niezadowolenia. Tkacze krwi zaciskali szczęki ze złości, a osobiste ogary Ish podniosły łby i łysnęły bielą swych sztyletowych kłów. Tylko defetyza zachowała spokój i przyglądała się wybuchowi z obojętnością.

– Skończyłeś? – odezwała się w końcu. Jej przepełniony jadem głos w martwej ciszy był niczym smagnięcie biczem. – Nasz przeciwnik udowodnił już, że przyparty do muru kąsa gorzej niż wężonice z Saarkanu. Ich Kapłani są odporni na działania Terroru, co trzeba natychmiast zbadać. Na szczęście normalni mieszkańcy ich skupisk są podatni na zdeprawowanie i działanie Czerwonej Mgły – Barza’Gor chciał już coś powiedzieć, ale Ish szybko mu przerwała wstając i patrząc na niego jarzącymi się niebieską łuną oczami. – Jako główni stratedzy, kasta Prime jest odpowiedzialna za naszą całą cywilizację, za jej przetrwanie, i nie mam czasu zajmować się teraz twoim idiotycznym honorem.

– Idiotycznym honorem? – warknął furior, jego głos nie był niczym więcej, jak morderczym szeptem. Chwycił mocniej swoją śmiercionośną kosę. Rogi na jego kanciastej głowie zapłonęły wojennymi inskrypcjami wyrytymi przez szamana Brute.

Powietrze zgęstniało od gromadzącej się energii. Z jednej strony Brute, maszyna szału i zniszczenia, z drugiej Prime od którego biła niewyobrażalna moc.

– Ile wojen wygraliśmy dzięki twojemu honorowi wojennemu? Ile bitew zwyciężyliśmy, bo trzymasz się kurczowo swojego kodeksu? – zimny spokój Ish był obezwładniający. Każda pomniejsza istota w pomieszczeniu skuliła się w sobie, kwiląc i wijąc po podłodze.

– Jesteście tylko narzędziem. Kastą destrukcji i pożogi. Waszym zadaniem jest zmieść wroga, stojącego nam na drodze, a nie kwestionować moje rozkazy! I właśnie dlatego… – zawiesiła głos i spojrzała bez strachu w pałające wściekłością oczy Brute’a – dołączysz do manipulera Ashy.

Barza’Gor ryknął, uwalniając cały gniew, który w nim wzbierał. Okrzyk był tak potężny, że z pobliskich okien wyleciały resztki szyb. Zamachnął się i wymierzył cios. Ostrze zatrzymało się kilka centymetrów przed twarzą Ish. Ta nawet nie mrugnęła. Patrzyła tylko wyzywająco na Brute’a. Po chwili wojownik odpuścił, inskrypcje wygasły, oczy przestały palić się wewnętrznym żarem; wycofał klingę, obrócił się i nie mówiąc nic więcej odszedł w stronę wyjścia.

– Nazwij mnie Plugawicą raz jeszcze, a każę rozwlec twoje wnętrzności wkoło naszego obozu – wypowiedziała groźbę ze stoickim spokojem. Furior wiedział, że nie były to słowa rzucone na wiatr.

– Przyjdzie czas, że będziesz mnie błagać o pomoc… defetyzo Ish.

 

 

***

 

‘Your efforts are futile,’ snarled Barza’Gor with throaty voice, his muzzle full of bristling fangs contorted in discontent. ‘You’re wasting your time on cheap games’

He cast a feral look around the chamber, a giant of a warrior from the Brute caste that dwarfed gathered representatives of Terror and Prime. He was clad in armor made of bones gathered from defeated enemies; the ribs protected the torso and arms, their sharp ends sticking up behind his back, like wings’ leftover, covered with the blood of the vanquished. Everything was girded with thick wrought chains connected with an iron sigil of the caste’s emblem.

The town they had camped in was all but stumps of destroyed buildings and baleful memories. The gathering took place in a vast dilapidated chamber littered with rubble, circular in shape – the headquarters of the legions. In the middle stood a huge heady table covered with maps piled with figures representing the legions’ army, and cut fingers the enemy’s encampments and the seven bigger symbolizing the refuges.

Barza'Gor was seething with rage. He walked nervously around the table looking at the figures of his cohort and at the entrance to the room where he expected to see the main strategist.

‘You sit here performing your ancient wizardry while my army is ready for an assault on the two-legged worms’ foothold! They crave blood and war!’ his powerful clawed hand, able to crush an enemy’s skull, hit the table knocking all the pieces over.

‘Defeatisma Ish has ordered to withhold the frontal attack until the Terror Cult finishes covering the battlefield with the Red Mist’ explained one of the cultists with palpable anxiety in its voice; its gaunt face a ghastly mockery of hideous animal snouts.

‘Where is Squalora, anyway?’

‘Many of times has my Lady given you the impression that she does not wish to be called this way’ one of the bloodweavers stood, red with anger. ‘I will not let you badmouth-’

The attack was just a blurry motion in the air. The bony blade hissed and impaled the body. The acolyte groaned with agony and shock. Brute's eyes glowed with crimson fury.

‘I am furior Barza'Gor, bearing the highest rank in Brute caste, and you, whimp, will address me with due respect!’

Weaver's body twitched one last time in a moribund spasm and lay still, hanging limply from the scythe’s chine. None of the gathered creatures failed to comply with the slightest move. Terror Cultists had concentrated in one group, their hands tucked in the wide sleeves of their dun robes. The other weavers showed a greater sense and none of them even looked at the belligerent warrior, pulling their red hoods deeper onto their eyes.

‘Barza, could you stop killing my servants every time your childish and ridiculous honor is insulted?’ demanded a lithe being of odious and blasphemous appearance entering the chamber. It looked like one of the frail creatures, inhabitants of this realm; dressed only in a tight corset fading to a transparent and airy skirt dancing around her bare feet, she walked slowly accompanied by two dire hounds. Long wavy hair fell in cascades on her narrow shoulders. Only the eyes, wild and blue, betrayed that the appearance was only a camouflage behind which a deadly and intelligent being was hiding – Prime.

‘Ish,’ snapped the warrior. He got rid of the dead body with one perfunctory wave of his hand. ‘I could never understand why you are playing around with the dressings up. You look much better in your original form’.

‘Necessity,’ was the laconic answer. ‘Besides, this form lets me influence the minds of the enemy more easily. And I kind of like it’ she leant back on a huge, simple throne, marveling at her alien hand. The hounds dutifully laid out on both sides of the throne.

Barza'Gor snorted with contempt, but said nothing more.

‘I have just talked to manipuler Asha and defeatisma Kesh. Bloodweavers within their cohorts have completed the required rituals. We are ready for the next phase of the attack on the city. How's the progress, terrormorph Eskaliel?’ she inquired a cultists standing closest to the exit, a hunched and scarred, rodent-faced being, swollen with blisters full of blood and pus. Some had cracked giving it a macabre demeanor. Bloodshot, restless eyes every now and then fled into its head – it seemed to be in a trance.

‘The Red Mist has covered almost the entire terrorized area turning it to the nightmarescape. Soon, we will be able to start, defeatisma,’ its voice sounding more like wails of the tortured than actual speech.

‘Splendid,’ reveled Ish. ‘It’s time to start the second stage. As soon as my new toy gets back to the refuge and fulfill the mission entrusted with him, my blood ritual will be whole. This will open us the way to the enemy’s base giving us a quick and easy victory. Barza, move your army to the eastern wing and join manipuler Asha and his auxiliary cohort.

‘What?’ bellowed the Brute warrior. His deadly hoof, shod with spikes, shattered the tiles on the floor with a powerful blow. He drew himself up to his full height towering over Prime. Shaking with anger he gritted his fangs. ‘You’re ordering me to withdraw my troops away from the front. The glory? Who do you take me for, Squalora? I'm not one of your petty acolytes with whom you can do whatever you please. I had earned the title of furior in battles won, defeating enemies often exceeding our forces in numbers. I killed the huge beast from the Jaared world. I was victorious on the arenas of Tergolune. I triumphed at the war fields of Artetide; and you want to make me guard a Prime? Your incongruous scheming sits ill with me and are devoid of war honor. The cohort Destruction is made for warfare, not to tend a cowardly manipuler!

Everyone stood tensed and moored in place. The Terror Cultists peered at the Brute under their hoods, their wild, scary faces puckered with discontent. The bloodweavers clenched their jaws in anger at so open an affront and Ish personal hounds raised their heads baring white fangs. Only defeatisma had remained calm and watched the outburst with indifference.

‘Are you done?’ she asked finally. Her voice, filled with venom, was like the crack of a whip in the dead silence‘. The aliens have already proven that when up against the wall they bite worse than dire snakes from Saarkan. Moreover, their priests seem to be resistant to the ways of the Terror caste, which needs to be immediately investigated. Fortunately, normal inhabitants of their settlements are prone to depravity and the Red Mist’. Barza'Gor wanted to say something, but was interrupted. ‘As the main strategists, Prime caste is responsible for our entire civilization and its survival. I do not have time nor desire to deal with your foolish honor’ said Ish standing up and looking at him with a dangerous sheen in her blue eyes.

‘Foolish honor?’ the furior growled, his voice nothing more than a deadly whisper. He tightened his grip on his deadly scythe. Corrugated horns on his big, rough-hewn head flared red with war inscriptions engraved by the Brute shaman. The air thickened from gathering energy. The two creatures pierced each other with anger; almost three meters high Brute, the machine of rage and destruction, and a Prime, radiating with unimaginable power.

‘How many wars did we win thanks to your honor? In how many battles we triumphed at because you hold on tightly to this code of yours? asked Ish. Her voice was hued with overwhelming force. Each lower being in the chamber dropped to the floor, whimpering and writhing with pain. ‘You're just a tool of destruction and mayhem, your task to wipe out the enemy standing in the way, not to question my orders! And that's why-’ she paused and looked without fear into Brute’s eyes burning with unquenchable fury, ‘-you will join manipuler Asha.’

Barza'Gor brayed loudly releasing the anger that surged in him. The cry was so powerful that the remnants of glass flew out of the nearby windows. He swung and aimed a blow. The blade stopped a few inches away from Prime’s face who didn’t even flinch. With a look of defiance she stood firm, unmoved. After a longer moment the warrior retreated, inscriptions on his horns died out, the rage in his eyes faded; the Brute withdrew the blade, turned and without saying anything took his leave.

‘Once more will you call me Squalora, I'll have your guts drag on around our camp’ the threat was uttered with an inimical stoicism. Furior knew that it wasn’t an empty promise.

‘The time will yet come when you will be begging for my help… Defeatisma Ish,’ replied Barza’Gor as he strode out of the building.

 

Koniec

Komentarze

Ciekawe rytuały wymyśliłeś demonom.

grzmotnęła w stół przewracając wszystkie pionki.

Zgubiłeś przecinek. Zawsze powinien być w zdaniach złożonych z imiesłowem współczesnym. Nie tylko w tym miejscu go brakuje.

Babska logika rządzi!

Dziękuję, Finkla – przejrzałem tekst raz jeszcze i odnalazłem więcej tych imiesłowów. Dobra lekcja na przyszłość.

Spór na szczycie, scena praktycznie, ale podana dwujęzycznie. I smacznie. Poza tym, że to nie jest opowiadanie, wszystko jest cacy, dwoje bohaterów, zarysowany między nimi konflikt, sprawny opis. :-)

 

Edit: po abla nie stosuje się spacji po myślniku?

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Z tego, co widziałem w książkach, przynajmniej tych, które czytałem po angielsku, nie. Jeśli jest to przerwane zdanie, to myślnik stoi przy słowie.

Tu masz dywiz, a nie myślnik – tak domyślnie działa edytor. Najlepiej wkleic znak.

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Scenka jedynie, ale dosyć ciekawa ciekawa, dynamiczna. Pasuje do przerywnika w grze:)

Niektóre popękały nadając jej makabrycznego wyglądu. ---> przecinek by się przydał przed imiesłowem, nie tylko tym jednym zresztą, no i “nadając jej co”, a nie “czego”. W tym przypadku przynajmniej.

ogary Ish podniosły łby i łypnęły bielą swych sztyletowych kłów. ---> po ile oczu miały na kłach? bez oczu nie mogłyby łypać, dlatego pytam… Czy aby nie chodziło o idące w zapomnienie łyśnięcie kłami?

<><>

Czytałem Twój “czteropak”, ale wpisuję się pod tym jednym tekstem, bo uważam go za najciekawszy – i najlepszy. Wgląd za kulisy najczęściej więcej mówi i znaczy od najbardziej kwiecistych opisów najkrwawszych bitew…

Dziękuję Adamie – wcześniej poprawiłem przecinki po interwencji Finkli, ten mi uciekł. I za łyśnięcie. Człowiek uczy się całe życie :)

Nowa Fantastyka