- Opowiadanie: Roacher - Gra demona

Gra demona

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Gra demona

Nastał chłodny wieczór w obozowisku wojsk ludzi, zbliżała się noc. Przy jednym z ognisk ogrzewał się on Cyrian człowiek należący do gildii łowców demonów, osoba obeznana w walce mieczem i w posługiwania się magią lodu. Miał on czarno-krucze włosy, niebieskie jak ocean oczy jego twarz była ogolona tak, że można było ją porównać do twarzy niemowlaka, a na jego ustach gościł lekko ciepły uśmiech.

 

 

A więc jutro ma nastąpić ten dzień w którym znowu będę oglądał okropne pyski demonów ahhh wprost nie mogę się doczekać, tak nie mogę się doczekać, że wprost wzbiera mi się na wymioty mimo że nie raz i nie dwa widziałem te przeklęte gęby. Przynajmniej teraz mogę się raczyć wprost przepięknym widokiem kiełbasy którą smażę przy ognisku, a którą niedługo z apetytem zjem, żebym jeszcze miał coś dobrego do popicia no ale cóż wszystkiego mieć nie można.

 

Rycerz: A więc jest mości pan łowcą demonów nie ukrywam, że od razu przyszła mi taka myśl do głowy. Nie codziennie się spotyka tak ubrane osoby, a więc myślę albo mag albo łowca demonów no ale mag raczej nie nosi przy sobie miecza, a więc pozostaje łowca.

 

Cyrian: A no jestem łowcą demonów i nie da się tego tak łatwo ukryć.

 

Rycerz: A z której gildii pan jest… panie?

 

Cyrian: Cyrian moje imię brzmi Cyrian. Takie imię nadali mi moi opiekunowie i takie posiadam.

 

Cóż niegdyś gildia łowców demonów była jedną gildią założonym w jednym kraju, a konkretnie imperium. Z begiem czasu gildia łowców demonów rozszerzała swoje wpływy poza granice cesarstwa i tak zakładała swoje oddziały w wielu różnych krajach. Lata mijały, aż w końcu niektóre filie gildii w paru krajach powoli traciły swoją niezależność i stały się instytucjami konkretnych państw tym samym odłączając się od głównej gildii umieszczonej w stolicy imperium. Oczywiście taki obrót spraw nie spodobał się wielu osobą ale co zrobić wyszło jak wyszło.

 

Cyrian: Pochodzę z gildii…

 

Sara: Pan łowca demonów pochodzi z głównej gildii umieszczonej w imperium.

 

Odwracam swój wzrok do osoby która przerwała moją wypowiedź i widzę piękną kobietę po stroju rozpoznaje, że to czarodziejka i to nie byle jaki. Jest ona dosyć szczupła ma ona ładne zielone oczy oraz złociste długie kręcone włosy.

 

Sara: Dzień dobry chociaż powinnam powiedzieć raczej dobry wieczór panom, mam na imię Sara jestem czarodzeijką oraz doktorem w dziedzinie demonów i chciałam bardzo poznać utalentowanego łowcę demonów który miał okazje walczyć z demonem czwartego rzędu.

 

Cóż jak zaprawdę nie wiesz czytelniku występują demony różnych rzędów i żadnego na nich nie chciałbyś spotkać. Otóż ogólnie występuje sześć rzędów demonów ponumerowanych od zera do pięcia. Nim wyższy rząd tym silniejszy demon. Demon zerowego rzędu to taki demon który nie zrobi wielu szkód normalnemu człowieka zazwyczaj są one wielkości pięści rzadko kiedy zdarzy się większy. Demon pierwszego rzędu już może narobić problemu zazwyczaj jest on odrobinę silniejszy od jakiegoś zwierzęcia na przykład psa, wilka. Drugi rząd to demony z którymi rycerze będą mieli problemy zazwyczaj od takich demonów zatrudnia się łowców demonów bo do jednego demona mniejszego rzędu wystarczy grupa chłopów z widłami. Trzeci rząd ma siłę równą łowcy demonów takiego jak ja czyli można powiedzieć, że takiego potężnego maga. Czwarty rząd ma siłę kilka łowców demonów i na niego zawsze z logicznego punktu widzenia łowcy polują grupach sam człowiek nie wiadomo jak potężny nie ma z nim szans, a walka z nim w samotności oznacza niemal stu procentową śmierć. Ostatni najwyższy rząd demonów to są demoniczni lordowie niewiele o nich wiadomo tylko tyle, że są dużo potężniejsze od demonów czwartego rzędu i mają władze nad pozostałymi demonami i to nie byle jaką. Demony niższego rzędu słuchają się lordów nawet jeśli ich rozkaz sprowadza się do ich całkowitego unicestwienia.

 

Cyrian: Zaszczyt? Hmm nigdy nie myślałem, że walka z demonem może być dla kogoś zaszczytem. A co o tym sądzisz mości rycerzu?

 

Zadałem to pytanie mojemu nowo poznanemu kompanowi rycerzowi myśląc, że bez wahania przyzna mi racje i bez skrupułów stwierdzi, że w walce z demonem nie ma nic z zaszczytu tylko brudna rzeczywistość i śmierć moja albo demona.

 

Rycerz: Jak to co? Zacznijmy najpierw od tego, że z rycerskiego punktu widzenia walka ze wszelakim plugastwem tego świata należy do wielkiej odpowiedzialności i takimi rzeczami powinni się zajmować ludzie kompetentni tacy jak na przykład ja. A więc w związku z tym osoby które zajmują się takimi nie ukrywajmy niebezpiecznymi rzeczami powinny wzbudzać wśród zwykłego pospólstwa szacunek, uznanie oraz wdzięczność. Podsumowując walka z demonami jest pewną formą zaszczyty ba powiedziałbym również, że nawet sakralizacji ponieważ czyn ten należy do czynów chwalebnych, które przyczyniają się do rozniesienia sławy, bezpieczeństwa naszego ludzkiego gatunku oraz uwolnienie świata od diabelskiego pomiotu jakimi są demony. Dodam jeszcze… O cho przepraszam was ale dostrzegłem mojego przyjaciela którego nie widziałem dosyć długi kawał czasu. Wybaczcie ale związku z tą sytuacją muszę was opuścić.

 

No i rycerz poszedł do swojego druha którego dawno nie widział, a mnie zostawił sam z czarodziejką. Muszę stwierdzić, że rycerz szokował mnie swoją wypowiedzią, a w szczególności porównaniem mojej pracy do sacrum. Och kto wie może w przyszłości zostanę świętym. Nie mniej jednak rycerz stanął po stronie czarodziejki.

 

Cyrian: Walka z demonami i zaszczyt achh nigdy nie myślałem o tym w ten sposób zazwyczaj zwracałem uwagę przy tych sprawach abym nie został posiekany ale co ja tam wiem jestem prostym łowcą demonów.

 

Sara: O ile mi wiadomo łowcy demonów to nie są prości ludzie czyżbyś był wyjątkiem?

 

Na jej pytanie odpowiedziałem tylko prostym uśmiechem. Punkt dla niej.

 

Sara: Wracając do sedna to ty byłeś jednym z łowców demonów który walczył z demonem czwartego rzędu, nie pomyliłam się.

 

Cyrian: Cóż nie pomyliła się pani to ja ten łowca miałem to szczęście, że spotkał mnie zaszczyt walki z tym monstrum, a jeszcze miałem większe szczęście, że przeżyłem tą walkę którą nie da się ukryć mimo przygotowań ukazała się niezwykle ciężka.

 

To prawda walka z tym demonem była cholernie ciężka chyba nigdy się tak nie zabiegaliśmy z innymi łowcami jak za tym latającym skurwielem jak on, a do tego ta poczwara ziała ogniem i było niemal tak gorąco jak w piekle. Do dziś pamiętam tą ulgę i odetchnienie jak w końcu ubiliśmy gnoja.

 

Sara: Współczuje ci straty towarzyszy jednak musisz przyznać, że wasz trud się opłacił i oprócz zgładzenia niebezpiecznego dla ludzi okazu zdobyliście cenne ciało demona czwartego rzędu do badań. Między innymi dla tego tutaj jesteś ponieważ reprezentujesz łowców demonów i musisz i zapewne chcesz zobaczyć na własne oczy co stworzył Syriusz wykorzystując komórki demona.

 

Jej słowa o współczuciu dla moich towarzyszy przyniosły mi trochę ukojenia chociaż nie wiedziałem czy powiedziała to z głębi serca czy w akcie, że tak po prostu wypada.

 

Cyrian: Dziękuje za wyrazy współczucia mimo, że tymi łowcami którzy zginęli nie miałem, aż tak dobrych kontaktów jak z niektórymi którzy też brali udział w tej misji to jednak odczułem ich stratę w końcu to twarze które nie raz widziałem w siedzibie gildii. Co do wynalazku Syriusza też jestem strasznie ba strasznie cholernie ciekaw co ten szaleniec wynalazł. Mam nadzieje, że jego nowa zabawka znacznie ułatwi mi prace.

 

Sara: Dopiero jutro się przekonamy co Syriusz zmajstrował kiedy będzie kolejny dzień odbicia miasta z rąk demonów i jak wszystko wskazuje to będzie ostatni dzień w tym mieście dla demonów.

 

Cyrian: Mogłabyś mi przybliżyć co się stało w ogóle w stolicy tego miasta-państwa bo ja się tylko orientuje, że był jakiś konflikt pomiędzy magami i technologami.

 

Zarząd gildii od razu mnie wysłał po powrocie z mojej misji do tego tego miejsca więc nie miałem czasu się wdawać w szczegóły ale cieszyłem się z tego przydziału w końcu będę mógł zobaczyć na własne oczy wynalazek Syriusza.

 

Sara: I się nie mylisz ale osobiście myślę, że całe to zamieszanie to również po części wynik nie udolnych rządów księżnej która zarządzała miastem. Zamiast być twardą suką i zakończyć spory magów i technologów które rosły niemal z każdym dniem ona chciała zadowolić wszystkich i cóż mamy tego konsekwencje.

 

Cyrian: Czyli władczyni nie była wystarczająco twarda.

 

Sara: A nie była i do tego kiepsko zarządzała państwem poprzez jej rządy przestępczość znacznie wzrosła, a sama była bardzo podatna na wpływy urzędników którzy wykorzystywali słabe serce i głupotę władczyni do swoich własnych celów.

 

Czyli księżna podczas przejęciu rządów miała brutalny kontakt z rzeczywistością trochę mi jej żal. Jak tak słyszę i patrze na twarz Sary, kiedy mówi o księżnej jakoś nie widzę aby podzielała moje współczucie do tej osoby.

 

Cyrian: A wracając do konfliktu magów i technologów i do wybuchów tego małego piekiełka które konsekwencje widzimy teraz.

 

Sara: Małe piekiełko to bardzo łagodne określenie. W każdym razie kulminacją tego sporu było to, że grupa technologów wtargnęła na zgromadzenie magów i zabiła kilka ważnych osobistości. Magowie nie pozostali dłużni i się odwdzięczyli atakiem na siedzibę technologów i pojawił się łańcuch przyczynowo skutkowy i rozpoczęła się rzeż na ulicach. Oczywiście księżna próbowała coś zrobić i oczywiście nie skutecznie i koniec końców sama w tajemniczych okolicznościach zginęła. Nie wiadomo kto ją zabił ale się podejrzewa, że jacyś „patrioci” którzy mieli dość jej nieudolnych rządów zafundowali jej drogę na tamten świat.

 

Cyrian: Nie przyjemny los spotkał księżną.

 

Sara: Tak zazwyczaj kończą nie udolni władcy. A demony skąd się pojawiły ono stąd, że magowie zaczęli przegrywać z technologami i żeby nie zostać zmasakrowani odnieśli się do zakazanych sztuk czyli do przywoływania demonów. W taki sposób dostaliśmy miasto wypełnione demonami nad którymi magowie stracili kontrolę i jeszcze większą rzeź na ulicach. Sytuacja była tak poważna, że mamy to co teraz czyli interwencje obcych państw, a w szczególności imperium.

 

Cyrian: Na szczęście ten koszmar ma się ku końcowi.

 

O ile wiem sytuacja w mieście jest na korzyść wojsk ludzi, a demony są w rozsypce jeśli wszystko dobrze pójdzie to jutro to całe piekło dla miasta się skończy.

 

Sara : Szczęścia nie mieli ci którzy stracili życie, zdrowie, majątki oraz rodziny.

 

Jeszcze długo rozmawiałem z Sarą tego wieczoru o różnych sprawach jak na przykład o demonach, moich łowach, szkoleniu na ławce demonów, szkoleniu magów, Syriuszu i jego wynalazku oraz codziennych pierdołach. Muszę przyznać, że polubiłem Sarę.

 

***

 

Ale z tego Syriusza to kawał chama chociaż nie wiem czy to dobre określenie w każdym razie z różnych źródeł słyszałem, że jego maniery moją wiele do życzenia ale zobaczyć to na własne oczy i słuchać tego własnymi uszami o bogowie kto to do diaska jest!

 

Syriusz: Kto to słyszał, żeby się tak pierdolić jak ci magowie i technolodzy pojeby jedne zamiast łączyć ze sobą to co najlepsze z magii i technologii i tworzyć takie dzieła sztuki jak ja wielki Syriusz to co, a no jedno wielkie śmierdzące kupsko Gordon na patrz, PATRZ do czego oni doprowadzili!

 

No i Syriusz pokazuje swoimi rękoma jedno wielkie zrujnowane miasto i co do tego muszę przyznać mu racje magowie i technolodzy nie powinni być z tego dumni. No i tak wędrujemy ja, dowódca Gordon, Sara, rycerze wszyscy w towarzystwie zgarbionego, niskiego wzrostu sześćdziesięcio letniego staruszka z siwymi włosami trochę niechlujnie wyglądającego wynalazcy Syriusza. A zapomniałbym o przedstawieniu jeszcze jednej osoby chyba najważniejszej w całym tym naszym zgromadzeniu o nawróconym. Tak nawróconym, a konkretniej N-0 nowym szalonym wynalazku zakręconego naukowca, który jest w prostych słowach ujmując maszyną połączonym z komórkami demona czwartego rzędu oraz zasilany magią. Ten wytwór wygląda jak dwu metrowa zbroja rycerska pokryta smoczymi łuskami chociaż tak naprawdę są to łuski owego demona. Naprawdę N-0 wyglądał jednocześnie upiornie i wspaniale, a na plecach nosi specjalnie dla niego zrobiony dwuręczny ogromny miecz zrobiony z kości wiadomego demona. Naprawdę jak mam go oceniać samymi oczami nie chciałbym mieć tego czegoś za przeciwnika ale, ale wygląd to nie wszystko nie długo zobaczymy na co nawróconego naprawdę stać.

 

Syriusz: I co myślisz Gordonie ty stary dziadzie o moim najnowszym wynalazku nawróconym wspaniałe cudo nieprawdaż.

 

Gordon: Nie nazywaj mnie starym dziadem.

 

Syriusz: A co to nie jest prawda! Obaj jesteśmy starymi dziadami, którzy prędzej czy później pierdykną do grobu. Jednak znając życie to ty będziesz pierwszy bo ty jesteś wojskowym, a ja, JA jestem wielkim i szanowanym naukowcem.

 

Po tych słowach Syriusz wziął swoją buteleczkę i napił się tajemniczego trunku. Natomiast twarz Gordona jednoznacznie wskazywała, że ma dość wielkiego naukowca.

 

Syriusz: Ale wracając Gordonku mordo ty moja do mojego nawróconego musisz przyznać, że piękną nazwę nadałem skubańcowy. Niegdyś demon zabijający ludzi, a teraz, teraz nawrócony zboczył ze złej ścieżki i wkroczył na drogę dobra aby walczyć dla nas ludzi ze swoimi piekielnymi braćmi. Ha piękna alegoria nieprawdaż Gordon… Hej Gordon słuchasz mnie ty w ogóle.

 

Gordon: Prawdaż… prawdaż.

 

Odpowiedział szybko Gordon aby ukryć w tajemnicy przed Syriuszem, że ma kompletnie wywalone na jego przemowy. Ja tylko cicho się uśmiechnąłem. Nawrócony muszę stwierdzić piękna alegoria.

 

Syriusz: Oczywiście musiałem odrobinę pomóc temu zasranemu truchłu demona obrać właściwą drogę i przemienić go w pięknego rycerza stojącego na straży dobra ludzi niemniej jak nie długo zobaczysz na własne oczy opłaciło się to i to jak owoc mojej pracy jest obfity. Mój nawrócony ma moc równą demonami trzeciego rzędu, ktoś powie ale do jego stworzenia było potrzebne ciało demona czwartego rzędu, na to ja odpowiem w mojej pracowni pracuję jeszcze nad czterema nawróconymi do których wykorzystam te same zwłoki demona i wszyscy ci rycerze będą mieli moc trzeciego rzędu.

 

Po mimice Syriusza mogłem poznać, że może jeszcze długo tak gadać o swoich nawróconych gdy wtem przyszedł prawdziwy rycerz by przekazać nam, że schwytano nie daleko kilka demonów i nowy wynalazek na nich może pokazać swoje umiejętności.

 

Syriusz: Doskonale, doskonale te demony już długo nie pożyją.

 

Doszliśmy na miejsce i naszym oczom ukazała się pokaźna grupa rycerzy która przygwoździła człekopodobne cztery demony drugiego rzędu uzbrojone w broń białą oraz dwa piekielne psy pierwszego rzędu. Na twarzy Syriusza za gościł uśmiech, a pozostałe ludzkie twarze były spragnione widoku umiejętności N-0.

 

Syriusz: N-0 wykończy te demony zabij, unicestw, wyeksterminuj.

 

Nawrócony na słowa Syriusza wyszedł przed tłum rycerzy i stanął naprzeciwko nie wiedzącym czego dokładnie się spodziewać demonom. Pierwszymi z przeciwników którzy stawiły czoło N-0 były piekielne psy. Demony pierwszego rzędu zerwały się nagle do biegu jak wściekłe z ich pysków kapała gęsto ślina, a w ich oczach był szał nic z sobie nie robiły, że na ich drodze stał dwumetrowy potwór. To był ich błąd. Rycerz Syriusza wystawił swoją rękę naprzeciw szarżującym na niego przeciwnikom, a na jego dłoni pojawił się magiczny znak z którego wytrysnął niczym erupcja wulkanu strumień ognia. N-0 trafił szarżującego na niego pierwszego piekielnego psa, który z kolej głośno zawył i skoczył ostatkiem sił wprost na nawróconego. Dzieło Syriusza sprawnie chwyciło płonące ciała wroga i rzuciło je z wielkim impetem w powietrze, bezwładny demon poleciał z siedem metrów w powietrze by następnie na wskutek siły grawitacji roztrzaskać się o podłożę. Lecz za nim to się stało N-0 złapał swoimi mosiężnymi rękoma łeb drugiego pędzącego na niego demona i po prostu od tak go zmiażdżył głowę nie pozostawiając mu żadnych szans na przeżycie. Oba demony wyzionęły ducha.

 

Syriusz: Hahaha widzicie to moje dzieło, MOJE. No N-0 nie guzdraj się i wykończ pozostałą resztę.

 

Przedstawienie jakie pokazał wynalazek Syriusza było niezwykle widowiskowe i wprowadziło mnie jak i pozostałych widzów w zdumienie. Mimo to jednak jak na razie N-0 walczył z płotkami zobaczymy jak sobie radzi z grubszą rybą. Demony drugiego rzędu mocniej uścisnęły swoją broń i ruszyły w kierunku R-20. Po kilku chwilach wiedziałem co chcą zrobić, chcą oni okrążyć nawróconego i zaatakować ze wszystkich czterech kierunków. Ich plan nie wypalił ponieważ rycerz Syriusza również przejrzał ich plan użył strumieni ognia aby wprowadzić zamęt wśród wrogów oraz rozdzielić towarzystwo od siebie obie rzeczy musie udały. Jeden z demonów został odgrodzony od reszty ścianą ognia N-0 dobył swojego wspaniałego dwuręcznego miecza i ruszył w jego kierunku. To była równie szybka śmierć jak wcześniejsze obie bronie nawróconego i demona zderzyły się jednak miecz diabelskiego pomiotu pękł na pół pod wpływem siły rycerza powodując również, że z jego właściciela pozostały dwa martwe kawałki.

 

Sara: Co za siła!

 

Gordon: Niesamowite.

 

Na N-0 ruszyły pozostałe przy życiu demony które wygramoliły się wściekle z płomieni oczywiście nikt z nas nie dawał im żadnych szans na przeżycie. Po kilku sekundach udało się jednemu demonowi to co diabelskie nasienie planowało od początku znalazł się za plecami nawróconego. W krzyku demona była radość myślał, że zaraz ugodzi demona jednak w tym czasie gdy jego cios miał się zatopić w pancerzu N-0 jego głowa spadła na ziemię ścięta przez szybką reakcję wynalazku Syriusza. Dwa ostatnie demony nie miały już ochoty walczyć ich kroki skierowały się do ucieczki lecz na ich drodze stanęli ludzcy rycerze.

 

Rycerz: No co demoniczne pomioty wracajcie do walki, ze słabszymi walczyliście z ochotą, a teraz się boicie wracajcie bo was poszatkujemy.

 

Oprócz tych słów w demony poszło wiele szyderstw sumą sumarów diabelskie pomioty zrozumiały, że jedynym wyjściem jest walka z nawróconym. Śmierć tej dwójki to była czysta formalność. Pierwszy demon który podszedł do N-0 niemal natychmiast dostał pięścią w nos. Demon ze złamanym nosem padł zamroczony na ziemie gdy po dwóch sekundach odzyskał świadomość ujrzał padającego martwego kompana. Z jego ust wydobył się złowrogi ryk, a po kolejnych dwóch sekundach zamilkł został on dobity przez N-0. Wszystkie demony były martwe, a my byliśmy pod wrażeniem umiejętności nawróconego.

 

Syriusz: Widzieliście, widzieliście no pewnie, że widzieliście to cudo w akacji, moje, moje, MOJE dzieło. Hahaha…

 

Cyrian: To prawda. Najbardziej mnie w twoim wynalazku zastanawia jak zaprogramowałeś mu tak doskonały system walki. Te ruchy, zaplanowane działania, taktyka zachowuje się jak żywe i myślące stworzenie jak tego dokonałeś.

 

Na twarzy Syriusza zagościł złowieszczy uśmiech.

 

Syriusz: To proste za system walki odpowiada mózg poległego łowcy demonów.

 

Zdumiałem.

 

Syriusz: Co zrobiłeś taką kwaśną minę. Trupowi żyjący mózg się nie przyda, a mi owszem dzięki niemu mój nawrócony może wykonywać bardzo skomplikowane operacje i obliczenia między innymi w trakcie walki. Zwykły mózg się nie nada nie jeśli mamy do czynienia z tak silną magią i komórkami demona i to czwartego rzędu.

 

Gordon: Ale to okropne.

 

Syriusz: Zamknij się Gordon może jeszcze do tego dorzucisz nie etyczne ha… Posłuchaj ty zakuta wojskowa pało nauka wymaga poświęceń dzięki poświęceniu jednego mózgu jakiegoś warzywa stworze wojownika który uratuje setki ba tysiące istnień. Stworze ja wielki Syriusz!

 

Tajemniczy demon: Ależ nie ma co się bulwersować Syriuszu.

 

Nasze organizmy niemal natychmiastowo zareagowały na słowa nieznajomego mój wzrok z niebywałą szybkością wylądował na tajemniczej istocie. To demon.

 

Tajemniczy demon: Ja cię doskonale rozumiem cały twój trud i praca zostają niedocenione, a przecież dzięki niej tylu ludzi powodzi się lepiej, ba dzięki niej niektórzy ludzie wciąż stąpają na tym świecie.

 

Demon nosił na sobie złocistą szatę która niemal zakrywała całe jego ciało. Jedyne co ten ubiór odsłaniał to jego stopy, dłonie i głowę którymi były kości. Tak kości ludzkie oprócz głowy ta bowiem była czaszką jelenia, a w jej oczodołach palił się zielony ogień. W jednej ręce ściskał przepiękną srebrną kosę którą opierał o swój bark.

 

Tajemniczy demon: Zapewne denerwuje cię jeszcze jedna rzecz bowiem poprzez nie docenienie twoich dzieł ludzie jakby nie przyjmują oczywistej, oczywistości, że jesteś ponad innymi. Tak ponieważ ty jesteś Syriusz wielki naukowiec nie jakiś wsieśniak ,nie jakiś rycerzyk, nie jakiś pospolity mag ale obdarzony ogromną wiedzą i umiejętnościami człowiek który jest ponad innymi.

 

Wszyscy niemal zamurowani słuchali słów demona. Atmosfera zrobiła się zła i bardzo przytłaczająca. W mojej głowie zagościł niepokój, a nawet panika. Jeszcze nigdy się tak nie czułem.

 

Tajemniczy demon: Jestem niezmiernie zadowolony, że mogę cię spotkać osobiście i może to nie są najlepsze okoliczności no ale cóż lepszych raczej nie mógłbym się spodziewać. Mam do ciebie… nie do was wszystkich małe propozycje… Propozycje? Hahahhah…!!!

 

Ledwo przełknąłem ślinę, z trudem kątem oka zobaczyłem twarz Sary była blada jak ściana. W powietrzu słychać było złowieszczy śmiech demona.

 

Tajemniczy demon: Ekhmm… propozycja dobre sobie miałem na myśli żądanie, rozkaz, nakaz, układ na który można się tylko zgodzić. Otóż zagramy w grę, a oto jej zasada.

 

Po tych słowach demon uniósł swoją kosę w powietrze, a ja poczułem oddech śmierci.

 

Tajemniczy demon: Zasada jest prosta przeżyje ten kto zdoła uniknąć mojego pierwszego ataku. Proste? No pewnie, że proste, a ci którzy przejdą pomyślnie tą grę zostaną dopuszczeni do następnej.

 

Syriusz: Zamknij się ty diabelskie nasienie nie wiem kim jesteś ale niedługo zrobię sekcję na twoich zwłokach! N-0 zabij!

 

Nawrócony, który stał jak do tej pory bezruchu po słowach Syriusza jak po dotknięciu magicznej różdżki dobył swojego miecza i skierował go przeciw demonowi. Cios był szybki porównałbym go do pędzącej błyskawicy lecz mimo to osoba w złocistej szacie zdążyła go uniknąć, a następnie jego kosa poszła w ruch i skierowała się przeciw N-0. Uderzenie zostało sparowane, a więc był jeden do jednego oba ataki obu istot zakończyły się porażką.

 

Tajemniczy demon: Brawo Syriusz zaprawdę wspaniałe dzieło, które zdołało zblokować mój cios, godne wielkiego naukowca. A więc dobrze to twoja zabawka, a więc Syriuszu zdałeś do następnego etapu mojej małej gry.

 

Syriusz: Gówno mnie obchodzi twoja zabawa i twoje słowa N-0 nie opierdzielaj się tylko zabij gnoja. Gordon, a ty co stoisz jak ta ostatnia pała niech twoi ludzie coś robią,

 

Gordon: Ale to miał być test twojego wynalazku?

 

Syriusz: Gordon nie wkurwiaj mnie. Żołnierze do ataku.

 

Rycerze nie wiedząc co robić po sekundzie totalnego ogłupienia kilku pobiegło w stronę demona wesprzeć N-0, a po paru sekundach wszyscy ruszyli do walki. W tym samym czasie tajemnicza istota unikała ataków nawróconego, aż do chwili gdy doszło do niego wsparcie. W tedy osoba ze srebrną kosą wystawiła swoją broń aby zablokować następny cios wynalazku Syriusza, nawrócony jakby wyczuł co się święci uderzył z taką siłą gdzie poprzedni cios który przepołowił demona drugiego rzędu to był nic. Wszyscy mieli nadziej, że z kościanej istoty zostaną dwa kawałki. Ale to się nie stało uderzenie zostało zablokowane.

 

Sara: Niemożliwe jak mógł zablokować ten cios, który złamał broń i równo przepołowił poprzedniego demona na dwie części i to z taką łatwością!?

 

Od demona słychać było śmiech. Nasz przeciwnik wystawił rękę w kierunku N-0 i potężna fala powietrze pchnęła w nawróconego. Czar był tak silny, że rzucił wynalazek Syriusza na kilkadziesiąt metrów.

 

Gordon: Jak silny jest ten demon!?

 

I nastała prawdziwa rzeź rycerze rzucili się na demona w niespotykanej furii chcąc jak najszybciej i jak najskuteczniej zabić stworzenie. Jednak tajemnicza istota unikała i blokowała każdy ich cios, a do tego kontratakowała gdzie każdy kontratak oznaczał jedną śmierć. Nikt z ludzi nie był w stanie uchronić się przed ciosami demona i rycerze padali raz za razem. W końcu doszło do takiej sytuacji gdzie strach przerósł niektóre osoby i te zaczęły uciekać od demona. Przeciwnik jakby na to czekał i zastosował szybkie teleportacje i znalazł się przed uciekającymi.

 

Tajemniczy demon: A dokąd to? Gra przecież wciąż trwa.

 

Sara: Jak można tak szybko się teleportować!?

 

Już srebrna kosa demona poszła w ruch już zbliża się do szyj pierwszego z brzega rycerza aby zadać śmiertelny cios. Nie mogłem na to patrzyć. Użyłem mojej mogii i wysłałem wprost na demona strumień lodowych kolców aby przerwać jego atak. Powiodło się demon nie zabił rycerza, a swoją uwagę poświęcił na zablokowanie ataku którego na niego wysłałem. Nasz przeciwnik zwrócił na mnie wzrok.

 

Tajemniczy demon: O łowca demonów ładny atak ale co powiesz na to.

 

Niespodziewanie demon zniknął, a ja nad sobą wyraźnie odczułem oddech śmierci. Gdzie on jest? I w końcu doszło to do mnie jest za moimi plecami właśnie wymierza we mnie cios. To był ułamek sekundy, który zadecydował, że przeżyłem. Zdołałem atak kosą demona zablokować moim mieczem oddechem zimy, który wcześniej miałem przygotowany i gotowy w ręku. Uderzenie było tak silne, że upadłem mimo to przypuszczam, że demona było stać na o wieli silniejszy cios.

 

Tajemniczy demon: Doskonale! Można się było tego spodziewać po łowcy demonów, a szczególnie po łowcy o takiej randze Cyrian. Co się tak dziwisz, że znam twoje imię? A co powiesz na ten atak?

 

Już zdążyłem się podnieść na nogi byłem zdumiony, że demon zna moje imię ale to teraz nie było ważne. Nie było nawet ważne to, że moc mojej broni sprawiające, że to co dotknie zamarza teraz nie działa. W moją stronę był skierowany kolejny atak. Zdołałem go uniknąć ale w chwili uniku demon użył jakiegoś czaru i pojawiły się wokół mnie z różnych stron trzy jego kopie. To była szybka reakcje skupiłem całą swoją moc i uwagę na użycia zaklęcia obszarowego i spod ziemi wyłoniły się sople lodu atakujące demona ale ani demona ani jego kopi już nie było. Dobiegli do mnie kilku rycerzy i N-0, którym też nasz wspólny wróg zniknął sprzed oczu. Skierowałem wzrok we wszystkich kierunkach i zobaczyłem nasz cel był przy Sarze, Gordonie i Syriuszu.

 

Tajemniczy Demon: Jeszcze nigdy nie byliśmy tak blisko Syriuszu.

 

Demon zadał pierwszy cios który ugodził Syriusza, zadał następny, kosa przyszła na wylot Gordona, zadał trzeci ostatni w kierunku Sary ale ta zdążyła się przeteleportować kilka metrów dalej unikając uderzenia.

 

Tajemniczy demon: Ha kolejna osoba przeszła do następnego etapu!

 

Po tych słowach demon natychmiastowo przeteleportował się za Sare i zadał jej cios srebrną kosą którego już nie uniknęła ponieważ miała za mało czasu na kolejną teleportacje, nie miała takiej mocy jak napastnik. Po jakimś czasie zauważyłem coś niezwykłego, mimo zadanych przez demona obrażeń Syriusz, Gordon i Sara żyją.

 

Tajemniczy demon: Chyba już nikt nie jest zdolny uniknąć mojego pierwszego ataku czas kończyć tą zabawę i przejść do następnej.

 

Rzeź się kontynuowała demon zabijał rycerzy walczących z nim, modlących się, uciekających. N-0 i ja podjęliśmy kolejną próbę zabicia rzeźnika zaatakowaliśmy z obu stron ale nasze ataki zostały zablokowane przez przeciwnika i skontrowane. Zostałem ugodzony zarówno ja jak nawrócony przez srebrną kosę myślałem, że umrę ale żyłem tak samo jak Sara, Gordon i Syriusz, N-0 również nic nie było. Sara próbowała jeszcze ugodzić demona piorunem gdy ten nas zaatakował ale również tego zgrabnie uniknął i kontynuował swoją rzeź. W końcu jedynymi żyjącymi byłem ja, demon, Syriusz, Sara, Gordon i N-0.

 

Tajemniczy demon: No Syriusz może teraz zatrzymasz to piekielne urządzenie by mnie nie atakowało albo następnym razem cię na serio zabije?

 

Syriusz: N-0 przestań atakować.

 

Staliśmy jak w ryciu. Na ziemi leżał tabun trupów rycerzy, a wśród nich staliśmy my jedyni których demon oszczędził. Walka była skończona całkowitą klęską ludzi nasz przeciwnik nie miał ani jednego zadrapania, żadnej oznaki zmęczenia. Jedyną oznaką, że walczył była krew na jego złocistej szacie.

 

Tajemniczy demon: Dobra decyzja Syriusz. A więc moi mali głupi i struchlali ludzie przeszliście do następnego etapu no prawie wszyscy ale o tym za chwilę. Hmm od czego by tu zacząć… O może się przedstawię tak, tak otóż me imię brzmi Bartz i jak pewnie wywnioskowaliście nie jestem zwykłym demonem. Jestem bowiem jak to wy nazywacie lordem demonem piątego rzędu.

 

Nasze serca struchlały po raz pierwszy widziałem lorda na własne oczy, a nie tylko słyszałem z opowieści starszych członków gildii. To by tłumaczyło naszą druzgocącą porażkę i dlaczego nasz przeciwnik jest tak silny.

 

Sara: Demon piątego rzędu…

 

Gordon: O bogowie…

 

Bartz: No dobra, dosyć tych formalności. Hej, hej już tak nie srajcie po gaciach przecież was nie zabije. Już nie musicie się mnie bać tylko ładnie wykonywać moje polecenia.

 

Cyrian: Mam wykonywać polecenia demona?

 

Bartz: Potraktuj to jako zabawę, grę bo to tak naprawdę przecież to gra na której szali jest wasze życie jeśli dojdziecie do jej końca to przeżyjecie i puszczę was wolno.

 

Sara: A jeśli odmówimy?

 

Bartz: Głupie pytanie. Jeśli odmówicie to oczywiście, że zginiecie. No dobra czas na na następną rozgrywkę. Hmm znacie plan miasta oczywiście, że znacie, a jak nie to macie problem. Otóż waszym zadaniem jest dojście do ratusza, który jest oddalony od tego miejsca o parę kilometrów. Ale, żeby były większe emocje wygra ten kto pierwszy dojdzie do ratusza, a ci co przegrają.

 

Bartz zwrócił swój wzrok w kierunku Gordona. Dowódca wytrzeszczył oczy z jego ust zaczęła lecieć krew by z kolej tajemnicza siła rozsadziła go od środka. Byliśmy wstrząśnięci tą sytuacją

 

Bartz: A ci co przegrają spotka taki sam los jak Gordona. Biedak nie przeszedł mojej pierwszej gry więc posłużył jako obiekt demonstracyjny.

 

Sara: Jak to zrobiłeś?

 

Bartz: Och to pamiętacie jak przebiłem was kosą cóż od tej pory jesteście pod działaniem mojej mocy.

 

Sara: Dlaczego chcesz abyśmy grali w twoje gry nie prościej byłoby nas po prostu zabić jesteś, aż takim sadystą.

 

Bartz: Nie jestem sadystą po prostu mi się nudzi, a to jest lepszy sposób na spędzenie wolnego czasu, którego mam nadmiar niż czyste zabijanie ludzi.

 

Cyrian: I co będziemy grać w twoje gry tak długo, aż nas zabijesz?

 

Bartz: Bystry jesteś ale skoro na to wpadłeś to pomyślmy… już wiem dojście do ratusza to będzie ostatnia gra o ile nie będziecie chcieli więcej.

 

Cyrian: Mamy zaufać demonowi?

 

Bartz: Nie masz wyjścia zawsze możesz umrzeć już teraz. No dobra niech gra się rozpocznie wygra ten kto pierwszy będzie w ratuszu!

 

Bartz skończył mówić przez kilka sekund byliśmy w kompletnej ciszy dla mnie ten czas był jak wieczność. Co miałem zrobić walczyć o swoje życie i tym samym pośrednio zabić Syriusza i Sare? A może walczyć z demonem, który w każdej chwili z prostego kaprysu może mnie wysadzić od środka? Co mam zrobić? Nagle do moich uszu doszedł głos Syriusza.

 

Syriusz: N-0 zabij łowcę i czarodziejkę. Przykro mi ale to jedyne wyjście jak zginiecie nie będę miał konkurencji i mój geniusz przetrwa!

 

Mój wzrok mimochodem wystartował na nawróconego zaczął on biec w kierunku Sary. Na twarzy czarodziejki dało się odczytać przerażenie ale nie panikę szykowała się do teleportacji. Oczywiście nie było mowy o teleportacji do ratusza to wymaga dużo czasu i przygotowań chodziło o kilkadziesiąt metrów. Usłyszałem dźwięki z kierunku Syriusza kątem oka rzuciłem na niego spojrzenie, wyjmował broń najnowszej generacji rewolwer. Już pistolet jest skierowany we mnie już N-0 jest blisko Sary. Użyłem szybko czaru tarczy lodu który zatrzymał pocisk lecący w moją stronę jednocześnie wystrzeliłem w naukowca sopel lodu prosto w jego broń tym samym wytrącając mu ją z jego ręki. Mniej szczęścia miała Sara mimo że udało jej się teleportować w ostatniej chwili nawrócony zdołał zadać jej cięcie w plecy. Gdy czarodziejka się teleportowała z jej ran zaczęła płynąć krew, a na jej twarzy zagościł strach.

 

Cyrian: Syriusz ty parszywy draniu!

 

Syriusz: N-0 pomóż mi!

 

Syriusz nie zadowolony z obiegu zdarzeń, że wytrąciłem mu broń przywołał N-0 aby mu pomógł. Nawrócony użył magicznych znaków na jego dłoniach i wypuścił na mnie fale ognia ja mu odpowiedziałem falą mrozu. Nasze czary zderzyły się pojawił się huk i siłowałem się magicznie z działem Syriusza oboje podtrzymywaliśmy swoje zaklęcia. W końcu jednak doszło do mnie, że to N-0 jest pod tym względem silniejszy zaprzestałem podtrzymywaniu strumienia mrozu i zrobiłem unik unikając ognia.

 

Syriusz: Dalej N-0 pokaż temu zasrańcowi potęgę mojego geniuszu!

 

Bartz przyglądał się całej walce z bezpiecznej odległości, Syriusz szukał swojego pistoletu wytrąconego z ręki z nadzieją, że nadaje się jeszcze do użytku. N-0 wykonał swój następny atak użył swoich magicznych znaków na rękach w postaci energii odrzutowej którą wykorzystał do skoku w moją stronę. Już nawrócony chwyta za miecz w locie by zadać mi ostateczny cios ale udaje mi się go uniknąć. Broń nieprzyjaciela jest wbita w ziemię wykorzystuje to jako okazje jestem przecież bardzo blisko N-0 tworze sopel lodu w dłoni i chce go wbić mojemu przeciwnikowi w głowę. Wynalazek Syriusza jednak złapał sopel swoją dłonią i zaczął go spalać swoim magicznym znakiem. Jednocześnie puścił swój miecz wbity w ziemię po poprzednim ciosie i zaatakował mnie pięścią w brzuch zasłoniłem się moją bronią oddechem zimy. Cios był silny bardzo silny tak silny, że odrzuciło mnie w powietrze i wpadłem przez okno do pewnego domu. Miałem małą nadzieję, że moc mojego miecza zadziała i zamrozi N-0 na jego ręce rozprzestrzeni się lód by po pewnym czasie objąć go całego. Tak się do końca nie stało bowiem nawrócony użył magicznego znaku i spalił lód tym samym uniknął zamrożenie i odzyskał pełną sprawność nad ręką. Jednak zanim się o tym przekonałem czekał mnie prezent od Syriusza zaraz po wylądowaniu na ziemie kiedy moje ciało wybiło okno przesłał mi pewien niechciany podarunek.

 

Syriusz: Żryj granat, kurwo!

 

W moją stronę poleciał granat. Już miałem stanąć na równe nogi i spieprzać przed tą zabawką lub ją zamrozić gdy pojawi się w moim zasięgu lecz nagle przeteleportowała się do mnie Sara. Kobieta szybko chwyciła się mnie swoimi ramionami i razem teleportowaliśmy się w głąb pomieszczenia poza zasięg granatu. Widać, że podwójny teleport mimo jej stanu się udał.

 

Cyrian : Dzięki Sara… Sara twoja rana.

 

Jej rana na plecach nie wyglądała dobrze wyglądała raczej źle bardzo źle.

 

Sara: Nic mi nie będzie zajmij się nawróconym i Syriuszem.

 

Do domu przez dziurę spowodowaną wybuchem granatu wkroczył N-0. Popatrzyłem na czarodziejkę nie było mowy, że mogłaby walczyć, użyłem zaklęcia i oddzieliłem pokój w którym się znajdowała ścianą grubego lodu samemu poszedłem zająć się Syriuszem i jego dziełem. Plan był prosty uniknąć walki z nawróconym i dopaść Syriusza, który mógł zatrzymać swoimi słowami te urządzenie. Rycerz z komórkami demona czwartego rzędu stał mi na drodze, cisnąłem w niego soplami lodu uniknął tego i zrewanżował się atakiem mieczem w moją stronę. Pudło. nawrócony nie trafił okazałem się w tej sytuacji szybszy zrobiłem jeszcze piruet i znalazłem się za N-0 twarzą do Syriusza który stał kilkadziesiąt metrów dalej. Nie było na co czekać włożyłem całą siłę w nogi i zacząłem biec w stronę naukowca. Nie udało się. Poczułem szybki cios pięścią w mój bok mimo że było to tylko muśnięcie odczułem to wyraźnie upadłem. Odwróciłem swój wzrok jestem w niekorzystnej sytuacji N-0 unosi miecz i celuje nim we mnie ja jestem na ziemi niemal bezbronny.

 

Syriusz: N-0 stop!

 

Nawrócony znieruchomiał. Odwróciłem wzrok w kierunku Syriusza za nim stała Sara widocznie znowu się kobieta teleportowała przystawiła mu sztylet do pleców.

 

Sara: I co teraz zrobisz stary dziadzie?

 

Syriusz: Ale o co chodzi zrozumcie mnie co znaczą wasze życia wobec mojego nie rozumiecie tego dzięki takim ludziom jak ja ten świat jest lepszy bardziej nowoczesny. To może wydać się brutalne ale taka jest prawda pomyślcie ile rzeczy pożytecznych wynalazłem, a ile wy. Musiałem chronić moje życie nie miałem wyjścia musiałem bronić mojego geniusza. Rozumiecie to!

 

Szczerze nie miałem ochoty słuchać tłumaczeń Syriusza. Wziąłem potężny zamach i walnąłem oddechem zimy prosto w głowę nawróconego aby go unieszkodliwić. Dobrze głowa rozwalona, a moc miecza zamraża N-0. Popatrzyłem na naukowca wzrokiem aby nic nie kombinował i dał mi zniszczyć jego najnowszy wynalazek. Mój wzrok powędrował również na twarz Sary była bardzo blada jest z nią, źle bardzo źle.

 

Syriusz: Czy do was pały to nie dociera to tacy ludzie jak ja są przyszłością i moje dzieła. Ja muszę to przeżyć, muszę. Co się nie odzywacie po prostu przyznajcie mi racje, że wasze życia są bezwartościową kupą gówna wobec mojego!

 

Chciałem przywalić naukowcowi zrobiłem krok do przodu w jego kierunku. Syriusz popatrzył nam w twarze i zrozumiał, że jego przemowy nas tylko denerwują. Na jego twarzy pojawiła się tylko wściekłość.

 

Syriusz: A więc to tak wiecznie nie doceniony otoczony prostakami, idiotami, debilami nie potrafiącymi przyjąć do wiadomości najprostszych rzeczy kierującymi się tylko słowem ja i niegotowych do poświęceń. Nie widzą nic oprócz siebie, a autorytety mają za nic, za jakieś tam gówno. Takimi to właśnie ludźmi jesteście.

 

Powoli oddalałem się od nawróconego, a z kontynuacją tego procesu Syriusz się jeszcze bardziej denerwował.

 

Syriusz: Sara jesteś dziwką tak dziwką!

 

Sara: Co powiedziałeś!?

 

W tym momencie sprowokowana Sara dotknęła ubrania Syriusza na to naukowiec tylko czekał. Uaktywniła się jego pułapka. Ubranie naukowca było jak widać jednym z jego wynalazków tajemnicza siła garderoby poraziła czarodziejkę tak, że straciła przytomność, a następnie upadła.

 

Syriusz: N-0 autodestrukcja.

 

Nawrócony wybuchł zwalając mnie z nóg. W tym samym momencie naukowiec dorwał w swoje ręce sztylet Sary i już chciał nim ją dobyć gdy wnet jego ciało przeszył mój sopel lodu. Syriusz odwrócił na mnie swój wzrok i zauważył, że wybuch nie był wystarczający potężny by mnie zabić po tym widoku wyzionął ducha. Tajemnica mojego przeżycia kryła się w tym, że mój miecz nie tylko zamroził powierzchownie nawróconego ale również czar objął jego wnętrzności co spowodowała zmniejszenie skali wybuchu i to że wyszedłem niemal bez szwanku.

 

 

Cyrian: Sara… Sara!

 

Podbiegam do czarodziejki oglądam jej twarz z jej ust płynie krew jest nie przytomna jeśli czegoś szybko nie zrobię umrze. Oglądam się wokół szukając pomocy lecz jedyne co dostrzegam to demona mającego wielki ubaw z sytuacji jakie miała miejsce.

 

Bartz: Ładne przedstawienie naprawdę muszę to przyznać dawno się tak nie ubawiłem. Ach no i wielki naukowiec poszedł do piachu co za strata dla świata nie wstyd ci po tym co zrobiłeś zabić taki intelekt. Pomyśl ile dobra by zrobiła pokaźna grupa nawróconych nasze demoniczne zastępy miała by nie lada problemy z taką siłą. No ale nic dla nas taki obrót spraw jest korzystny, a ty cóż ciesz się swoim życiem.

 

Cyrian: Sara bez żadnej pomocy umrze widzisz do czego doprowadziłeś?

 

Bartz: Ojojoj jakie straszne ale pomyśl i tak by umarła gdyby pierwsza nie doszła do ratusza. Po prostu teraz umrze z innego powodu nie ma czym się przejmować po prostu zostaw ją i ciesz się swoim własnym marnym życiem łowco demonów.

 

Cyrian: Musi być jakiś sposób aby ją ocalić.

 

Bartz: Doprawdy naprawdę chcesz ją ocalić ale tak naprawdę?

 

Popatrzyłem podejrzanym wzrokiem na demona czuć od niego było złowrogą aurę. Przeszły mnie dreszcze i miałem złe przeczucie.

 

Bartz: A więc?

 

Cyrian: Chce ją ocalić!

 

W tym momencie demon wziął Sarę na swoje ramiona i zwrócił się do mnie.

 

Bartz: Dobrze dam ci szanse na ocalenie czarodziejki jak się za pewne domyślasz mam moc jej uzdrowienia. Ale, ale nic nie jest za darmo uratowanie jej będzie wymagało od ciebie włożenie w to wysiłku i dostarczenie mi pożądanej przeze mnie rozrywki.

 

Nie wiem czy mogę ufać lordowi ale w obecnej sytuacji nie mam zbytnio wyboru.

 

Cyrian: Co mam zrobić?

 

Bartz: O jaki zdecydowany to mi się podoba taka postawa zapowiada dobrą zabawę. Jednak za nim przejdziemy do uratowania twojej przyjaciółki zajmijmy się wpierw uratowaniem ciebie. Pamiętasz miałeś dojść do ratusza z uwagi na brak konkurentów masz czterdzieści minut na dojście do tego miejsca, a więc lepiej się pośpiesz bo nie zdążysz.

 

Chciałem coś mu odpowiedzieć ale demon zniknął razem z Sarą tuż przed moimi oczami, a mi nie pozostało nic innego jak biegnąć co sił w nogach do ratusza.

 

***

 

Z niezwykłą szybkością pokonywałem dystans przed sobą gnając do wyznaczonego budynku. Czułem się jak w mieście widmo, żadnej żywej duszy na ulicach kompletnie nikogo, jak widać ludzie uciekli z miasta opanowanego przez demony. Nagle moim oczom z oddala ukazały się zarys ludzkich sylwetek nie byłem pewien kto to ale cieszyłem się, że w końcu kogoś spotkałem jakąś żywą dusze. Nim bliżej byłem tych dwóch postaci tym coraz bardziej rozpoznywałem charakterystyczne elementy to byli rycerze imperium. Wkrótce nasz dystans był na tyle bliski, że owa dwójka mnie zauważyła, a ja zacząłem drzeć do nich swoją mordę aby przekazać im ważne informacje, które miałem nadzieje, że przekażą dalej.

 

Cyrian: W mieście jest demon piątego rzędu musicie szybko przekazać tą informacje dowódcy!

 

Owa dwójka spojrzała na mnie jak na jakiegoś idiotę po czym pierwszy rycerz powiedział do drugiego.

 

Rycerz I: Czy to nie jest przypadkiem łowca demonów?

 

Cyrian: W mieście jest lord demon piątego rzędu musicie szybko przekazać reszcie tą wiadomość!

 

Nagle jeden z rycerzy wytrzeszczył swoje oczy i zaczął biec. Drugi kompletnie zgłupiały po chwili zaczął robić to samo. I tak trójka idiotów biegła przez miasta. Początkowo nie wiedziałem co o tym myśleć dopóki głos rycerza nie doszedł do moich uszu.

 

Rycerz II: Duży jest demon przed którym uciekamy!?

 

Zgłupiałem.

 

Cyrian: Zatrzymajcie się!

 

Wszyscy się zatrzymaliśmy. Trudno musiałem przerwać mój bieg i stracić trochę cennego czasu na powierzchowne wyjaśnienie całej sytuacji rycerzom. Chyba do końca mi nie uwierzyli ale na uwiarygodnienie moich słów i tym kim jestem dałem im mój symbol łowcy demonów. Rozstałem się z nimi i kontynuowałem swój bieg.

 

***

 

Jak długo jestem w biegu nie jestem dokładnie pewien ile minut minęło może dwadzieścia głupio byłoby gdybym zdążył, a demon oszukałby mnie z czasem. Nagle doszły mnie krzyki dochodzące z domu.

 

Szabrownik: Pomocy ratunku!

 

Oprócz wołania mężczyzny o pomoc usłyszałem wycie piekielnych psów. A więc to tak złodziejaszek grabiące mienie tych którzy uciekli napotkał demony.

 

Szabrownik: Bogowie ratujcie!

 

Co mam zrobić zostawić go i skazać go na śmierć lub pomóc mu i stracić czas. Przełknąłem ślinę zacisnąłem zęby i schwytałem mój miecz. Za dużo dzisiaj się napatrzyłem na śmierć ludzi.

 

***

 

 

W końcu widzę cel mojego maratonu to ratusz. Wydaje mi się, że mam jeszcze trochę czasu ale moim oczom ukazują się demony. Mam z nimi walczyć mój organizm był bardzo wycieńczony po tym szaleńczym biegu. Na chwile zamykam oczy w ruchu by po chwili je otworzyć nie, nie mogę się teraz poddać nie po tym wszystkim. Już obmyślam mój plan gdy zauważam, że demony ustępują mi drogi jakby miały rozkaz mnie nie atakować. Mijam piekielne istoty zachowując czujność, jestem mentalnie przygotowany na atak, jakąś zasadzkę ale nic złego nie następuje. Dotarłem do drzwi ratusza i je otworzyłem w środku czekał na mnie sam Bartz .

 

Bartz: Gratulacje, brawo pomyślnie przeszedłeś moją grę.

 

Złapałem powietrze po szaleńczym biegu i mu odpowiadam.

 

Cyrian: Gdzie jest Sara!?

 

Bartz: Ocho od razu do konkretów nie za szybko, nie lepiej na obecną chwile skupić się na odpoczynku.

 

Cyrian: Zadałem ci pytanie. Odpowiedz!

 

Bartz: Uspokój się wszystko z nią na obecną chwilę jest w porządku.

 

Cyrian: Dlaczego jej tutaj nie ma?

 

Bartz: Bo nie jest nam na razie potrzebna, a teraz dobrze ci radze odsapnij.

 

Siadam na pobliskiej ławce biorę głębokie kilka wdechów i rozglądam się dokładnie po ratuszu. Budynek w środku był niemal całkowicie zdemolowany widocznie w nim również doszło do starć. Mimo koszmarnego wyglądu i nawet widoku w niektórych miejscach krwi nie widziałem żadnych ciał.

 

Bartz: I jak tam odpoczynek nieźle się spociłeś i to nawet czuć bo śmierdzi od ciebie potem.

 

Cyrian: I komu to zawdzięczam.

 

Bartz: Oj nie burz się tak po prostu chciałem szybko przejść do następnej gry ale nie taktem byłoby to zrobienie gdy się nie zakończyło wcześniejszej. Po za tym musiałem mieć pewność, że nie polecisz po pomoc i nie wbijesz do ratusza z posiłkami. Tak poza tym jak się rozmawiało z rycerzami?

 

Podniosłem zdziwiony i przestraszony wzrok na demona.

 

Cyrian: Co im zrobiłeś?

 

Bartz: Nic, po prostu mogę cie obserwować nie pamiętasz uderzyłem cię moją kosą. Co nie zmienia faktu, że gdybym chciał mógłbym ich zabić w oka mgnieniu.

 

Przez chwilę siedziałem w ciszy, aż w końcu demon się odezwał.

 

Bartz: No dobrze powiedziałem, że dam ci szansę ocalenia Sary, tak?

 

Cyrian: Powiedziałeś, że będzie to wymagało ode mnie wysiłku.

 

Bartz: Tak powiedziałem? No nie ważne po prostu musisz mi odpowiedzieć na pytanie?

 

Cyrian: Jestem gotowy.

 

Bartz: Kogo mam oszczędzić ciebie czy Sarę.

 

Zamilkłem, a później wydusiłem z siebie.

 

Cyrian: Ty skurwielu.

 

Bartz: Mama cie nie uczyła, że nie wolno używać brzydkich słów więc bacz na słowa łowco demonów. Z resztą czyż nie powiedziałem, że uratowanie czarodziejki będzie wymagało od ciebie wysiłku.

 

Moje milczenie się przeciągało nie wiedziałem co począć miałem wybierać pomiędzy mną, a Sarą osobą którą znam krótko ale polubiłem i wiedziałem, że jest dobrą osobą. Milczenie wciąż trwało.

 

Bartz: Oj pośpisz się człowieku nie mam całego dnia daje ci minute na podjęcie decyzji jak nie zdecydujesz oboje zginiecie.

 

Spojrzałem wzrokiem nienawiści demona i to jedyne co mogłem zrobić. Błaganie Bartza nie miałoby sensu dostarczyłoby mu tylko ubaw, a podejrzewam, że nie przyniosłoby mi żadnych korzyści. W końcu podjąłem moją decyzje.

 

Cyrian: Wybieram siebie.

 

Bartz: Poczekaj, poczekaj.

 

Nagle przede mną pojawiła się Sara cała i zdrowa jej rany były wyleczone.

 

Bartz: Teraz powiedz jej kogo wybrałeś kto ma przeżyć, a kto zginąć.

 

Cyrian: Bartz ty skurwielu.

 

Sara: Cyrian!

 

Bartz: Powtarzasz się Cyrian i nie byłoby w tym nic złego gdyby nie byłoby to co trzeba. No dalej powiedz czarodziejce kogo wybrałeś, żeby przeżył.

 

Cyrian: Wybrałem siebie.

 

Bartz: Głośniej!

 

Cyrian: Wybrałem siebie!

 

Bartz: Słyszałaś łowca demonów to nie rycerz czy tam książę z zasranej bajki który zrobi wszystko aby ocalić swoją ukochaną oj nie, nie. I co mu odpowiesz?

 

Nastała wtedy chwila milczenia po czym dotarły do mnie zdumiewające słowa Sary.

 

Sara: Rozumiem nie mam ci tego za złe.

 

Bartz: Och jesteś nudna kobieto. Dobra czas ciebie uwolnić od klątwy pożal się bogowie łowco demonów

 

Wtedy Bartz przeciął mnie znowu swoją kosą miało to chyba zdjąć ze mnie jego poprzedni czar ale nie wiedziałem czy wierzyć demonowi.

 

Bartz: No, a teraz czas zobaczyć jak twoja przyjaciółka umiera rozerwana od środka na drobne kawałeczki.

 

Chciałem krzyknąć na demona uderzyć go w twarz ale po prostu nie mogłem tego zrobić takie zachowanie mogłoby mnie wpakować tylko w większe kłopoty. Gdybym tylko był silniejszy gdybym nie był zdany na łaskę demona. Rzeczywistość jest brutalna. Zamknąłem oczy tak naprawdę chciałem skierować się do wyjścia i nie widzieć resztek Sary. Jednak wybuch nie nastąpił.

 

Bartz: Lepiej otwórz oczy bo mam dla ciebie niespodziankę?

 

Otworzyłem oczy i im nie uwierzyłem co zobaczyłem. Przede mną stali po jednej stronie ludzie, a drugiej demony ustawieni jak na szachownicy. Ba na głowach mieli nakrycia głowy które reprezentowały jakimi figurami są, a na podłodze której stali była narysowana szachownica. Zwróciłem się nie dowierzając do Bartza.

 

Cyrian: Bartz co to ma znaczyć?

 

Bartz: Pamiętasz jak powiedziałem, że mi się nudzi, a więc to jest chwilowy sposób na danie mi cennej rozgrywki.

 

Cyrian: Mów jaśniej.

 

Bartz: Jaśniej powiadasz, dobrze. Otóż stoisz przed niebywałą szansą na uratowanie ludzkiego, życia oraz uśmierceniu paru demonów. Niby jak, spytasz? A no tak, że rozegramy mecz w szachy twoimi pionkami będą ludzie moimi zaś demony. Jeśli wygrasz uratujesz ludzi, a demony zginą ale jak ja wygram będzie na odwrót. Co ty na to?

 

Spojrzałem na pionki wszyscy stali na równych nogach ale byli jakby nie obecni, nie odzywali się. Sara była wśród nich, miała na sobie okrycie głowy symbolizujące królową.

 

Cyran: Czy Sara nie miała zginąć?

 

Bartz: A co zawiedziony hahaha… Posłuchaj powiedzmy, że gra w pytanie była w pewien sposób nie zbyt uczciwa wobec ciebie i po prostu miała pokazać że nie jesteś święty i nie stać cię na uratowanie, życia kobiety, nie stać cię na poświęcenie twojego życia w dobrej sprawie. Ja to ci udowodniłem i to mamy już za sobą. A teraz będzie niezła zabawa. Zgódź się na grę bo o ile tobie nie wypada mi robić krzywdy w związku, że przeszedłeś moją grę to ci ludzie to co innego.

 

Nie wiedziałem czy demon ma jeszcze jakieś ukryte motywy ale jeśli mogę w ten sposób uratować czyjeś życie to zrobię to.

 

Bartz: Jeszcze co do zasad zbicie pionka oznacza śmierć osoby która go reprezentuje. W przypadku remisu wszyscy przeżyją oczywiście mowa o tych którzy pozostali na planszy. Na wykonanie ruchu mamy dwie minuty jeśli nie wykonamy go w tym czasie kolejka przepada.

 

Rzuciłem wzrokiem na ludzi których los spoczywał w moich rękach. Zauważyłem pewną zależność nim silniejszą osoba reprezentowała figurę tym ważniejszy był jej status społeczny. Taką wieżą był wysoko postawiony urzędnik, a pionki reprezentowało, a to, dziecko, a to wieśniaczka. Skurwiel chciał mi grać na emocjach.

 

Cyrian: Zgadzam się Bartz niech gra się zacznie.

 

Nie wiedziałem jakie doświadczenie ma demon w walce w szachy ale miałem do tego złe przeczucia. Co do mnie znałem zasady tej gry ale jakimś wybitnym graczem nie byłem mimo to wtedy myślałem, żeby dać z siebie wszystko i pokonać drania.

 

Bartz: A więc niech zabawa się rozpocznie.

 

Gra poszła w ruch pierwszy krok należał do mnie analizuje jaką strategię powinienem dobrać czy bardziej ofensywną czy defensywną cholera wtedy naprawdę dotarło do mnie, że słabo znam się na szachach. Dobra pierwsze koty za płoty wykonałem pierwsze posunięcie. Człowiek któremu polecenie wydałem bezmyślnie poszedł na wyznaczone pole. Nie minęło dziesięć sekund Bartz poruszył swoim pionkiem. Po kilku minutach pojawiła się pierwsza okazja do zbicia figury przeciwnika patrze czy nie narażam siebie na atak, bezpiecznie pozbawiam podstawowego pionka przeciwnika, a po paru chwilach następnego. Cholera myślałem wtedy coś za łatwo idzie.

 

Bartz: Oj coś strasznie skupiony jesteś żeby twój mózg ci się nie przegotował. Hmm udowodniłeś, że umiesz zabierać życie przeciwnikowi ale czy jesteś w stanie poświęcić życie poddanych tobie ludzi?

 

Mój przeciwnik wykonał ruch patrze wystawił swojego konia na zbicie ale, żeby to zrobić muszę poświęcić mojego podstawowego pionka w tym przypadku dwunastoletnie dziecko.

 

Cyrian: Bartz jak możesz.

 

Bartz: Bo mogę.

 

Waham się wewnętrznie zbicie konia da mi przewagę w grze ale wtedy dziecko straci życie co mam robić. W końcu decyduje się nie zbijam konia.

 

Bartz: Zła decyzja przyjacielu miękkie kluchy z ciebie.

 

Gra jest kontynuowana pionki idą w ruch. Bartz to chyba dobry gracz miałem wrażenie, że dobitnie pokazuje mi, że podjąłem złą decyzje, wrogi koń ciągle krzyżował mi plany, a to obstawiał pionki przeciwnika albo groził zbiciem mojej figury. W końcu staje się rzecz zła, bardzo zła koń którego nie wyeliminowałem bije mi pionka kobietę w ciąży na moich oczach ów człowiek umiera i zamienia się w popiół.

 

Bartz: Mówiłem, że to zła decyzja, a teraz sprawdźmy czy się czegoś nauczyłeś.

 

Nie wierzę własnym oczom Bartz daje mi do zbicia swoją królową jedną z najcenniejszych figur, a do tego reprezentuje ją demon trzeciego rzędu. Oczywiście, żeby ją zbić muszę stracić własną figurę ów pionka dzieciaka chłopca który nie zbił konia. Masuje się po skroniach wiem, że muszę poświęcić moją figurę jeśli nie chcę przegrać, a przegrana przecież oznacza śmierć wszystkich ludzi na planszy. Zaciskam pięść i zęby i podejmuje trudną decyzję i poświęcam chłopca.

 

Bartz: Brawo pokazałeś, że masz jaja i uczysz się na błędach. Również pokazałeś, że jesteś bezdusznym skurwielem, żeby zabić dziecko wstydź się.

 

Cyrian: Mam dość twoich docinek.

 

Bartz: Cóż jakoś będziesz musiał je zdzierżyć. Wiesz co mam dla ciebie chyba dobrą wiadomość twój poziom gry jest po prostu słaby więc postaram ci się pomóc.

 

Sara: O bogowie mogę mówić.

 

Nie mogłem uwierzyć uszom to głos Sary.

 

Sara: Odzyskałam też trochę władzy w kończynach.

 

Cyrian: Sara co się dzieje?

 

Sara: Sądzę, że Bartz oddał mi część kontroli nad swoim ciałem. Widzisz Cyrian ja cały czas miałam świadomość i wiedziałam co się dzieje podejrzewam, że zresztą pionków jest tak samo.

 

Czyli chłopak był świadom, że umiera i go poświęciłem.

 

Bartz: Dobra dosyć gadania oddałem ci czarodziejko częściową kontrolę abyś pomogła łowcy demonów prowadzić ze mną w miarę wyrównaną grę, więc lepiej dobrze spełnij swoją rolę doradczyni czarodziejko.

 

Cyrian: Umiesz grać w szachy?

 

Sara: Moja współlokatorka w akademiku była wicemistrzynią gdzieś tam i dosyć często ze sobą grałyśmy.

 

Cyrian: Oby to wystarczyło.

 

Muszę się przyznać, że oddałem całą inicjatywę czarodziejce była ona po prostu lepsza ode mnie w te klocki. Pionki poruszały się po planszy i nawet jak w naszych szeregach były straty to czułem, że zyskujemy przewagę. Patrzyłem na Bartza próbowałem odgadnąć co myśli, bezskutecznie.

 

Bartz: Wiesz co Cyrianie na pytanie kogo powinienem oszczędzić ciebie czy Sarę powinieneś odpowiedzieć, że czarodziejkę wtedy to ty byś był na tej planszy, a ona by grała ze mną od początku. Ah ale co zrobić jest jak jest, a ja dzięki temu mogę zastosować taką taktykę.

 

Zastanawiałem się co demonowi chodzi po głowie i po paru jego ruchach zrozumiałem chciał on wyeliminować Sarę z gry zabić aby nie udzielała mi rad. Nie mogłem na to pozwolić nie po mojej myśli było stracić ją jakoby po raz drugi oraz jej śmierć mogła oznaczać, że przegram w szachy i wszystkie moje pionki zginą.

 

Cyrian: Sara on chce cię wyeliminować!

 

Sara: Wiem Cyrianie, zaufaj mi wiem co robię.

 

Słuchałem więc rad Sary wszakże nie słuchanie ich przeze mnie oznaczał strzał z kuszy w stopę. Patrzyłem na plansze czarodziejka wykorzystywała fakt, że Bartz chce się jej pozbyć za wszelką cenę na swoją korzyść. Zauważyłem również, że ruchy pionków demona zaczynały być bardziej przemyślane czyżby demoniczny lord wziął w tamtej chwili grę bardziej poważnie?

 

Sara: A więc tak wygląda sytuacja do tego chciałeś doprowadzić demonie piątego rzędu.

 

Bartz: Może tak może nie któż to wie.

 

Cyraian: O co chodzi?

 

Sara: Chodzi o to, że możemy to zakończyć i zrobić szach mat jednak by to osiągnąć będziemy musieli poświęcić jedną figurę, a konkretnie mnie.

 

Zamarłem czyżby po tym wszystkim miałbym nie ocalić Sary, nie chciałem się godzić na takie rozwiązanie.

 

Cyrian: Ale nie musisz się poświęcać Saro przecież wygrywamy możemy zrobić szach mat w kolejnych krokach oszczędzając ciebie.

 

Nastała chwila milczenia po czym Sara pewnie odpowiedziała.

 

Sara: Nie zakończymy to teraz.

 

Cyrian: Sara?

 

Sara: Jeśli nie zrobimy tego teraz możemy tego żałować. Bartz to nie jest byle jaki gracz, ba może nawet jeszcze nam nie pokazał swoich prawdziwych umiejętności i gdy tylko zrezygnujemy ze zrobienia szach matu teraz on podkręci poziom trudności. Do tego jeśli nie zakończymy tego w tej chwili będziemy jeszcze narażać życie innych osób.

 

Cyrian: A więc…

 

Sara: Tak to koniec dla mnie miło było cie poznać.

 

Byłem zdumiony bohaterską postawą czarodziejki, która odrzucała swoje życie aby ratować innych i zastanawiałem się jak ja bym postąpił na jej miejscu w tej konkretniej sytuacji. Chciałem wygłosić jakąś przemowę pożegnalną dla Sary ale kompletnie nic nie przychodziło mi do głowy, więc odezwałem się prostymi słowami.

 

Cyrian: Mi też miło było cię poznać, żegnaj.

 

Sara powiedziała jakie mam wykonać ruchy aby wygrać z Bartzem, które następnie wykonałem i zwyciężyłem.

 

Bartz: Brawo, brawo co za wspaniały mecz może upoluje więcej ludzi i zagramy następnym partię.

 

Nie odezwałem się do demona piątego rzędu. Demony które były pionkami obróciły się w pył, a Bartz uderzając kosą w ludzi oddawał im pełnię wolności.

 

Bartz: Nie chcesz gadać trudno jakoś to przeżyje. No wszystkich wyswobodziłem ze swojej mocy to ja się będę zbierał. Ale dzisiaj miałem zabawę!

 

Po tych słowach demon zniknął. Mi natomiast zostało słuchać żalów, wyzwisk, podziękowań ludzi którzy przeżyli grę w szachy. Tego dnia przysiągłem sobie, że jeszcze się spotkam z demonem, a wtedy zagramy w moją grę, która zakończy się jego śmiercią.

Koniec

Komentarze

Autorze niestety teksty niemal pozbawione przecinków są niełatwe do czytania o czym właśnie się przekonałam więc niestety nie będę w stanie doczytać proponuję najpierw zapoznać się z zasadami rządzącymi językiem polskim w szczególności interpunkcją w takiej formie jak teraz opowiadanie jest nieczytliwe niestety.

No i dużo czytać.

Cóż niestety muszę przyznać, że gramatyka to nie jest moja mocna strona. :(

Zapis kwestii dialogowych sprawił, że trzy razy przecierałem oczy, nie dowierzając temu, co widzę.

W pełni zgadzam się z ochą.

Autorko, niestety, jeśli chcesz, by ktoś czytał Twoje teksty, doczytując do końca, to niestety bardzo dużo pracy przed Tobą. W tym tekście trzeba by poprawić każde zdanie, a nikt tego za Ciebie nie zrobi. 

Roacher, nie masz Ty litości nad czytelnikami!

Chciałabym móc coś poprawić, ale tego tekstu poprawić się nie da. Przykro mi. :-(

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

No to ja spróbuję wyjaśnić, co jest nie tak z pierwszym akapitem, żebyś miał pojęcie. Tak właściwie, to dlaczego jest wytłuszczony?

Nastał chłodny wieczór w obozowisku wojsk ludzi, zbliżała się noc.

Czy ostatnie trzy słowa wnoszą jakąś informację? Następowanie nocy po wieczorze jest raczej normalnym zjawiskiem. “Wieczór w obozowisku wojsk ludzi” – duże nagromadzenie rzeczowników, ciężko brzmi. Lepiej byłoby: “wieczór w obozowisku ludzkich wojsk”, jeśli to nie zmienia znaczenia wypowiedzi.

Przy jednym z ognisk ogrzewał się on Cyrian człowiek należący do gildii łowców demonów, osoba obeznana w walce mieczem i w posługiwania się magią lodu.

“On” jest zbędny – skoro ogrzewał się, to wiadomo, że nie ona. Jeśli się przy nim upierasz, to koniecznie dorzuć jakiś znak przestankowy, na przykład tak: “on – Cyrian, człowiek”. W ogóle chyba nadużywasz zaimków. Z niektórych można zrezygnować bez szkody, a nawet z zyskiem dla tekstu. Literówka.

Miał on czarno-krucze włosy, niebieskie jak ocean oczy jego twarz była ogolona tak, że można było ją porównać do twarzy niemowlaka, a na jego ustach gościł lekko ciepły uśmiech.

“On” znowu do wywalenia. A czarno-krucze to jakie? Miały być kruczoczarne? Zakończyłabym zdanie po oczach, a przecinek zastąpiła “i”. Powtórzenie. “Lekko ciepły uśmiech” też dziwnie wygląda. Wydaje mi się, że albo lekki, albo ciepły. Bez przesady.

No, to był pierwszy akapit. Dalej sam. Obejrzyj uważnie każde zdanie, pozmieniaj, usuń zbędne słowa. Dajesz!

Babska logika rządzi!

Nie gram, więc pewności nie mam – ale czy to nie przypomina formą jakiegoś opisu (czy jak to się tam nazywa) do gry? Bo normalnie dialogów tak się nie zapisuje. 

O zgrozo – nie zgodzę się z Reg. Każdy tekst można poprawić, tylko czasem kosztuje to masę pracy. I ten, niestety, należy właśnie do takiej kategorii. Na początek możesz, Autorze, skorzystać z tego poradnika. I porady Finkli. Jak się przyłożysz, to dalej może być już tylko lepiej. 

Powodzenia. 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Śniąca, właśnie dlatego, że należałoby weń włożyć masę pracy, uważam, że tego tekstu nie można poprawić. Gra demona kwalifikuje się do ponownego napisania, a komentujący nie może napisać cudzego opowiadania. :-(

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Wcale nie miałam na myśli pracy komentatora w poprawianiu – bez przesady.  My, jako komentujący, możemy wskazać rodzaje błędów (interpunkcja, dialogi, przykłady podane przez Finklę itd) – bo faktycznie na wskazywanie każdego błędu z osobna jest ich za dużo. Całą pozostałą pracę musi odwalić autor.

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Śniąca z grami prawie trafiłaś ale chodziło mi bardziej, żeby opowieść przypominała mangę. Ogólnie właśnie z myślą o dialogach pisałem to opowiadanie bo to one występują w japońskim komisie.

 

Pisząc to opowiadanie miałem chęć sprawdzenia czy potrafię napisać w miarę wciągającą historie wiedziałem, że kuleje z gramatyki ale nie wiedziałem, że będzie to totalna porażka i moje opowiadanie będzie nie czytelne. Cóż przynajmniej podzieliłem się z kimś moimi wypocinami i wiem mniej więcej jakie błędy robię. Jeśli napiszę następne cóż postaram się dużo większą uwagę poświęcić gramatyce.

Roacher, przełamywać zasady można, jak się je już dobrze opanuje :) Komiks, to komiks, a opowiadanie, to opowiadanie. To drugie wymaga więcej słów i środków stylistycznych i innych, bo musi opisać to, co w komiksie jest narysowane.  

 

Pisząc to opowiadanie miałem chęć sprawdzenia czy potrafię napisać w miarę wciągającą historie

Lubisz komiksy? Chcesz się sprawdzić w tworzeniu opowieści? Chcesz to razem połączyć? Mam propozycję na takie ćwiczenie: weź komiks, na początek to może być tylko pierwsza strona.  I opisz to. Pamiętaj – musisz mieć opisy miejsc, postaci (najlepiej nie wprost, ale wplecione w fabułę), ich emocje, zachowanie, a w to wplecione dialogi. I musisz pamiętać o jeszcze jednej rzeczy – wypowiedź to nie tylko słowa, to także ton, towarzysząca jej mimika i gesty. I to wszystko należy w opowiadaniu pokazać.

I czytaj, nie tylko mangi, ale książki, opowiadania, nowele. Zobacz, jak robią to inni :)

 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Uchhh…

 

Miałem przyjemność betować scenariusz do komiksu… I scenariusz komiksu wygląda inaczej.

Dobra, wrzucam do kolejki, bo czwartki moje, ale litości nie będe miał – uprzedzam ;-)

 

A! Polecam serdecznie zapoznanie się z tymi wątkami-poradnikam:

 

Mini-poradnik odnośnie zapisów dialogów: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/12794 

Poradnik dla początkujących pisarzy:  http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/4550 

Poradnia PWN odnośnie interpunkcji: http://sjp.pwn.pl/poradnia/lista/interpunkcja;12.html 

 

 

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Dobra, wrzucam do kolejki, bo czwartki moje

Rybko, ale opko wrzucone było jeszcze w środę :) A zmianę czasu mamy dopiero przed sobą ;)

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Fuckt, ta moja czasoprzestrzeń płacze z poplątania…

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Cyrian: Pochodzę z gildii… (Czy z gildii się pochodzi? Do gildii się należy, jest się w niej, ale pochodzi..?)

 

Sara: Pan łowca demonów pochodzi z głównej gildii umieszczonej w imperium.(To brzmi tak poważnie :D )

 

Odwracam swój (dobrze, że nie czyiś) wzrok do osoby, która przerwała moją wypowiedź i widzę piękną kobietę, po stroju rozpoznaje(ę), że to czarodziejka i to nie byle jaki.

 

Każde zdanie wymaga poprawy. Każde. 

Nie licząc dialogów, to myślę, że najlepszym sposobem, żeby to nadawało się do czytania, jest właśnie przeczytanie tego jeszcze raz :) Dużo pracy przed tobą i kolejną wskazówką było – o zgrozo, znów – czytanie. Nie wiem, gdzie widziałeś podobnie zapisane dialogi. Być może zostałeś pionierem :D Tak jak wspomniałem, powodzenia! :)

Najlepiej pisałoby się wczoraj, a i to tylko dlatego, że jutra może nie być.

Hmm, właściwi chyba nie powinnam klikać “przeczytane” (nie mam jak cofnąć) bo do końca nie dotrwałam. Przepraszam. Brak przecinków, błędy, drewniane dialogi, zapisane niczym w sztuce, opisy jak z kiepskiej solucji do gry – skutecznie uniemożliwiły mi coś więcej niż pobieżne przejrzenie tekstu.

Lubię gry, uwielbiam mangi, ale opowiadanie nie powinno przypominać mangi, bo środki, których używa komiks i proza są inne. To tak jakby czytać tłumaczenie dialogów komisu bez obrazków. Kaszanka.

Czytaj i ćwicz. Trzymam kciuki.

”Kto się myli w windzie, myli się na wielu poziomach (SPCh)

Nowa Fantastyka