- Opowiadanie: Auman - Megapiksel

Megapiksel

Jest to opowiadanie zainspirowane cyberpunkiem i teoriami posthumanizmu, ale podane w groteskowej formie, będącej przejaskrawieniem współczesnych sieci społecznościowych.

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Biblioteka:

Nazgul

Oceny

Megapiksel

Niko Hall był pierwszą postludzką istotą na świecie, choć świat nic o tym nie wiedział. Transgresja istoty ludzkiej postępowała intensywnie i na szeroką skalę, ale nikt w czasach powszechnych modyfikacji ciała, nie zauważył momentu ostatecznego przejścia. Nastąpiło ono w przypadkowym miejscu, zupełnie nieistotnym i pominiętym przez wszystkich. Początkowo jedynie natura była w stanie wyczuć to silne zachwianie równowagi. Transhumanizm w zupełnej nieświadomości swego działania doszedł szczęśliwie do kresu, zaprowadzając nowy porządek. Nic już nigdy nie miało być jasne. Niko był faktem potwierdzającym nieuchronność zakończenia pewnego procesu. Był stuprocentowym postczłowiekiem, gdy w całkowitej niewiedzy o tym, zamieścił na swoim profilu na facebooku zdjęcie, które wykonał mu chip główny. Godzinę później było już w sieci, odpowiednio sformatowane przez zaprogramowane wcześniej filtry photoshopa, jakie Niko zazwyczaj stosował.

Niko miał dwa tysiące sześćset pięćdziesięciu dziewięciu znajomych. Wszyscy oni mieli teraz dostęp do jego zdjęcia. Czterysta siedemdziesiąt sześć osób polubiło je. Osiemdziesiąt jeden osób napisało pod nim komentarz. Czterdzieści dwie osoby skopiowały fotografię Niko i zamieściły na swoich prywatnych kontach. Na platformach blogowych zostało ono podchwycone przez użytkowników nie będących w facebookowych znajomych Niko. Przekopiowane powtórnie, znalazło się na na licznych portalach. Wyszukiwarka grafiki google odnajduje obecnie sto sześćdziesiąt cztery wyniki wyszukiwania dla tego zdjęcia.

Niko widniał na nim ubrany w obcisłe srebrne spodnie z tworzywa sztucznego, i ekskluzywny płaszcz ze specjalnie spreparowanych materiałów wysokiej jakości. Na nogach miał szerokie buty, nie wypuszczające ciepła. Pod spodem znajdował się komentarz samego Niko :

“Zakupy. Trzeba się jakoś ubrać na zimę ;p”

ukUA,2frFU*^zhTWitIT.nbNO,ĆkoKNhuHU.svSE

Zdjęcie o szerokości 2920 i wysokości 2420, miało sześć megapikseli. Zawierało więc aż sześć milionów pikseli składających się na postać Niko, oraz będącą w tle ścianę jego pokoju. Zostało zapisane w formacie jpeg. Prawdziwy kolor skóry Niko odbiegał znacznie od tego na obrazie. W rzeczywistości był jeszcze bledszy, prawie mleczny. Cienka skóra, niemal przejrzysta odsłaniała liczne żyłki na jego twarzy. Przez taką a nie inną skórę, był bardzo mało odporny na zimno – szybko tracił ciepłotę ciała. Wszystko to było efektem ubocznym jego transformacji. Niko miał 197 cm wzrostu. Był szczupły w pasie, ale miał mocno zarysowane mięśnie klatki piersiowej oraz ramion. Budowę jego ciała można by określić jako odwrócony trójkąt. Pojemność jego płuc trzykrotnie większa niż u normalnego człowieka. Wydolność organizmu  powyżej przeciętnej, dzięki elektronicznym wstawkom w organach wewnętrznych. Niko był sportowcem, a więc miał liczne cybernetyczne komponenty zainstalowane pod skórą. Miał także biomechaniczne wspomaganie układu krążenia. Pozostałe narządy zachowano w oryginalnej wersji.

Fotografia nie była w stanie tego wszystkiego ukazać. Potrzeba by do tego specjalnych skryptów. Normalne odfiltrowanie photoshopa nie było niczym trudnym, ale wchodzenie pod skórę poprzez mapę bitową było wciąż niewykonalne. Photoshop zasłaniał wszelkie nierówności i mankamenty zewnętrznej fizyczności, wygładzając wizerunek Niko aż o siedemdziesiąt procent. Można więc powiedzieć, że Niko, był tak naprawdę tylko w trzydziestu procentach prawdziwy w stosunku do rzeczywistości. Reszta była licznymi warstwami modyfikacji cyfrowych. Pierwotną warstwę stanowił silny makijaż z fluorescencyjnymi efektami oraz włożone pod ubranie body, wyszczuplające sylwetkę, a także utrzymujące odpowiednią temperaturę organizmu. Pod właściwą skórą skrywane były kolejne modyfikacje mechaniczne, a na jeszcze niższym poziomie – molekularnym – genetyczne. Można powiedzieć, że nikt, nawet sam Niko, widujący siebie na co dzień, w każdej sekundzie doby, nie wiedział, jak naprawdę wygląda.

Na pewno nie można było niczego stwierdzić z samego zdjęcia. Rysy twarzy miał prawie całkowicie zatarte. Faktura skóry stała się idealnie płaska. Zważywszy na jej blady odcień, powinna być niezdrowo szklista. W cyfrowej odsłonie kusiła perlistym blaskiem. Nos miał wąski i kształtny – efekt dobrej roboty chirurga plastycznego. Zapewne zastosowany tuż po jego narodzinach. Usta były wąskie, ale pełne. Jego ogromne oczy były śnieżnobiałe, pozbawione jakichkolwiek żyłek. W środku lśniły dwie wodniste, jakby podświetlone od wewnątrz, błękitne plamki. Lśniące i nieludzko gęste rzęsy, zakończone były zgrabnymi szlaczkami we fluorescencyjnych kolorach oranżu i zieleni butelkowej. Seksowne, ostro zakończone kości policzkowe, maźnięto delikatnymi rumieńcami progresywnie zmieniających się ze światłocieniem kolorów żółto-czerwonych i niebiesko-fioletowych. Efekt ten oczywiście nie mógł zaistnieć w naturze. Był wytworem cyfrowej obróbki. Trudno powiedzieć, czy naturalny był kolor jego włosów. Wystające z czubka głowy dredy, miały wściekłą barwę turkusu, a oplatające je po bokach warkoczyki mieniły się stonowanymi liliowymi odcieniami pokrytymi mglistą poświatą.

ţHZ–Śmú†âőZöÇą/Ď.

xmp.iid:0690C4858B2DE111B6BBBC05D68687C0</xmpMM:InstanceID>

Nie było do końca jasne, jak dalece portret Niko odbiegał od świata niecyfrowego. Użytkowniczka bloga deadpotintheuniverse.tumblr.com, której prawdziwe imię brzmiało Lena Adler, znała na pamięć ów megapiksel obejmujący twarz Niko. Lena i Niko nigdy się nie poznali. Nie miała ona pojęcia jak Niko – obiekt jej westchnień – wygląda w rzeczywistości. Jego postać była w jej głowie konstruktem przefiltrowanych digitalnych uosobień Niko, zmieszanych z prozaicznymi marzeniami, jakie sobie na jego temat uroiła. Znała wszystkie zakątki internetu, w jakich pozostawił po sobie ślad. Wystalkowała jego dane osobowe na podstawie nieopisanego zdjęcia, które znalazła na modowym fotoblogu. Niko przyjął jej zaproszenie do znajomych na facebooku, mimo że nigdy jej wcześniej nie widział, ani też o niej nie słyszał. Lena przypuszczała, że miał specjalnego bota od przyjmowania zaproszeń. Niko był bardzo popularną osobą i miał stałe grono wielbicieli, piszących komentarze do każdego posta, jaki zamieszczał. Lena obawiała się, że tonie w morzu podobnych sobie internetowych psychofanek czarującego Niko. Bała się, że jest jedną z wielu osób, które nigdy nie zobaczą go poza zimną projekcją.

Nie mogła znać prawdy o jego niezwykłej istocie. Być może pociągała ją jego androgyniczna uroda, wcale nie taka oczywista w czasach, kiedy jedni wybierają transgenderowość jako jedyną drogę, inni zaś, będący w opozycji, starają się podkreślać skrajnie charakterystyczne dla jednej płci cechy. Niko uosabiał najlepsze cechy kobiety i mężczyzny. Wydawał się być próżnym narcyzem, co Lenę – niepoprawną miłośniczkę złych chłopców – bardzo podniecało. Była nim tak dalece zafascynowana, że specjalnie ściągnęła sobie płytę Davida Bowiego, popularnego w bardzo dawnych czasach artysty rockowego, jak przeczytała w wikipedii. Jego plakat wisiał na ścianie pokoju Niko. Bowie, jak również się dowiedziała z wikipedii, występował na plakacie jako Ziggy Stardust – przybysz z kosmosu, jego alter-ego. Androgyniczna uroda, dwupłciowość, seksualne wyzwolenie i niepohamowany hedonizm, jakim się owa postać charakteryzowała, bardzo pasowały jej do wizerunku Niko. Sama muzyka była jednak dla niej kompletnie niezrozumiała. Wyłączyła ją po kilku utworach, z ulgą wracając do przytulnej ciszy, w której była tylko ona i hologram, z którego widniał On.

Zdjęcie Niko leżące bezpiecznie jako plik jpeg na dysku Leny, nabierało w ten sposób całkowicie unikalnej jakości. Stawało się nośnikiem nowych sensów. Zerojedynkowy kod przesiąkał naiwnym, ale szczerym dziewczęcym zakochaniem. Suche, odhumanizowane miliony pikseli na nim zawarte, nacechowane były teraz wytworami chemii mózgu Leny, które można nazwać uczuciami. Portret pełnił rolę artefaktu uczucia. Nie pełnił roli tranzytu między nią, a Niko. Nawet internet nie był w stanie złączyć tych dwoje, choć podobno powstał, by łączyć ludzi. Sieć zdawała się nieskończenie rozległą zimną przestrzenią, której ciągła ekspansja, coraz bardziej oddalała od siebie małe atomy ludzkie. Lena, jak sama o sobie pisała, była egzystencjalistką. Życie jawiło jej się jako zbyt przerażające, żeby się w nie zagłębiać. Istniał tylko świat cyfrowych wyobrażeń. Lena bała się napisać do Niko. Bała się, że wszystko pryśnie, gdy zobaczy go na żywo. Jeśli on w ogóle istnieje.

Lena i Niko mieli na facebooku jednego wspólnego znajomego. Był to Maks Nils. Osoba którą Lena widziała tylko raz w życiu. Ich znajomość była aktem przypadkowej i nic nie znaczącej kopulacji. Dziwnym trafem Maks był jedynym punktem stycznym między Leną a Niko. Maks, który przy pomocy specjalnego programu, cofnął poprawki photoshopa ze zdjęcia Niko, oglądał go teraz w wersji maksymalnie zbliżonej do rzeczywistości. Była to niestety wciąż jedyna namiastka obcowania z nim naprawdę. Marna pozostałość po fizycznej obecności Niko, która zdawała mu się już tylko iluzją.

(Xî†ćY

ÂÚzÉĄŔĆnqלÂ̲täZCĚMěɢE=YÄ<*ýŠÇßţ¦ţĽ¤2BL˝?Ą

Maks był kiedyś chłopakiem Niko. Nie mógł się do tej pory pogodzić z ich rozstaniem. W przeciwieństwie do Leny obcował z jego dotykiem, zapachem, smakiem, co dodatkowo wzmacniało poczucie utraty czegoś. Słowo „czegoś” nabiera tu istotnego znaczenia, gdyż Maks nie był do końca pewien, czym Niko się stał. Widział też w nim coś, co pociągało go piekielnie. Coś czego żaden ze znanych mu mężczyzn, kobiet, hermafrodytów nie posiadał. Niezdefiniowalność Niko, jego obcość, niemożność uchwycenia go, były obsesją Maksa.

To samo tajemnicze zdjęcie, tyle że z odfiltrowanym photoshopem. Maks doskonale wiedział, że w zdjęciu było więcej z programisty, który napisał odpowiedni filtr do obróbki graficznej, niż jego byłego chłopaka. Obraz życia w idealnej formie, o jakiej śnił ów programista, wpisując to marzenie w ciąg cyfr zera i jedynki. Maks stracił sprzed oczu prawdziwą twarz swojego ukochanego. Nie widzieli się już od dwóch miesięcy. Miał prawny zakaz zbliżania się do niego na odległość stu metrów. W czipie centralnym miał zainstalowany odpowiedni program lokujący. Gorączkowo składał obraz Niko ze skrawków digitalnej pamięci o nim, nie potrafiąc już odnaleźć w sobie jego prawdziwej osoby. Rozmyty obraz milionów różnokolorowych pikseli, składających się na bezkształtną plamę, ilekroć tylko powiększał rozdzielczość. A niby zdjęcie było odfiltrowane.

Maks w końcu nie wytrzymał i wrzucił niewyretuszowane zdjęcie do sieci, na jeden z popularnych imageboardów, gdzie stało się ono łatwym kąskiem dla zawistnej zgrai anonimowych wykolejeńców. Czuł pustkę, dziwne, niepodobne do niczego innego poczucie zazdrości, zawiści, niekontrolowanego żalu. Plik przedstawiający kolejnego transczłowieka w wersji saute nie wzbudził zamierzonego zainteresowania. Pojawiły się pod nim zaledwie dwa posty. Treść jednego z nich brzmiała :

„Ale te cybergotyckie przeszczepy to ci nie fitują”.

Drugi natomiast mówił :

„Kolejny pedał szuka poklasku u podludzi”.

¦Ur6UI:]–X´Řw?,ě•âśÝĹŻyâ0±Ý.EĺĐW€î›ť~ ËŚ‡ů$˝Ô==

Była osoba, która w swoim nudnym, całkowicie wypełnionym bolesną pustką życiu, uzyskała dzięki zdjęciu Niko nową fascynację. Wrzucenie z czystej zazdrości dawnego kochanka zdjęcie, trafiło do odmętów internetu, gdzie miało spłynąć wraz z bezużytecznym spamowym ściekiem, a jednak stało się inaczej. Banalny plik o rozdzielczości 2920x2420, zawierający sześć milionów pikseli, stał się dla pewnego poszukiwacza głębin świadomości świata odkryciem kompletnie oszałamiającym.

Tym, co przykuło uwagę owego człowieka, był drobny niuans w wyglądzie Niko, który mógł się ujawnić tylko w niewyretuszowanym zdjęciu. Skóra niemal przejrzysta, a pod nią prześwitujące nieśmiało anomalie genetyczne. Nie dało się powiększyć zdjęcia już bardziej, żeby przeniknąć do poziomu mikrobiologicznego. Zapis ujęty był w piksele, których wartość była już nierozdzielna. W maksymalnym powiększenie widniały tylko różnokolorowe kwadraty, pod spodem których coś się kryło, ale nie dało się już tego zobaczyć. Obraz nie zawierał żadnych hiperłącz, odsyłających do coraz niższych poziomów. Nie przynosił już żadnych nowych informacji. Nie stanowiło to problemu. Potrzeba było jedynie dodatkowych informacji. Rozsadzało go niespotykane podniecenie. W końcu ten konsument cyfrowych śmieci odgrzebał w krańcowym odcinku układu pokarmowego sieci skromny plik, ledwie 500 kb, mieszczący w sobie tajemnicę istnienia. Był w szoku, tętno od razu podskoczyło. Musiał zrobić sobie natychmiastową inhalację. Do jego oczu napłynęły po raz pierwszy od lat naturalne i czyste łzy, szkliste, ciepłe i wilgotne. Zamarzły po kilku sekundach na zimnej powierzchni jego skóry.

Ów użytkownik internetu pozostaje wciąż postacią anonimową. Nikt nie zna jego prawdziwego imienia. Jego IP jest niewykrywalne. Dysponuje niezliczoną ilością kont rozsianych po całej globalnej sieci. Większość jego aktywności, to włamywanie się do cudzych danych osobowych i przeszukiwanie zasobów ich twardych dysków. Zawsze są to jednak konta prywatne. Nigdy nie wykorzystuje on swoich crackerskich umiejętności do finansowych celów. Nie ma ambicji pobierania ściśle tajnych danych i robienia masowych przekrętów. Żaden cyberterror nie wchodzi tu w grę. Wyciąg jego konta wskazuje na to, że jest wystarczająco bogaty. Chodzi mu tylko o szpiegowanie losowych osób. Chodzi o przejmowanie ich wspomnień, przyzwyczajeń, marzeń, pasji, najskrytszych tajemnic, wszystkiego tego, co siedzi głęboko w głowie. Cudze sny jako własne. Całe jego nieszczęsne życie rozgrywa się na styku łącz internetowych, przez które przelewają się życiowe fluidy. Naturalna ewolucja – sieciowy mózg. Mechaniczny bank danych skorelowany z fizycznym nośnikiem. Implementacja złożonych systemów do organicznej świadomości.

Jego imię od lat nie było przez nikogo wypowiadane na głos. Funkcjonowało tylko i wyłącznie jako ciąg znaków, zapisany w sieciowych rejestrach policyjnych, urzędowych i medycznych. Wszystko, co o nim wiadomo, to porozsiewane po różnych miejscach sieci skrawki wpisów, postów zamieszczanych na forach, a także zapisy wideo, efemeryczne videoblogi, na których występuje w masce, bądź z twarzą skrytą w cieniu, zawsze mówiąc innym głosem, zawsze w innym charakterze.

Od sześciu lat nikt go nie widział w miejscu innym niż sieć. Matka próbowała go szukać, ale bezskutecznie. Przed zniknięciem zdradzał obsesję na punkcie zanieczyszczenia środowiska. Twierdził, że przebywanie na zewnątrz powoduje powolną degenerację jego genów, a co za tym idzie, nieuchronną mutację. Nie wierzył w informacje napływające z mediów, jakoby transludzkie organizmy zamieszkujące największe metropolie były całkowicie uodpornione na zanieczyszczenia dzięki inżynierii genetycznej i biomechanicznej. Sam miał wprowadzone w płuca komponenty filtrujące powietrze, skórę przykrywał grubą warstwą specjalnych materiałów, chroniących przed degeneracją komórek. ţHZ–Śmú†âőZöÇą/Ď.

xmp.iid:0690C4858B2DE111B6BBBC05D68687C0</xmpMM:InstanceID>

Lśniący owal twardej powłoki wiernie odtwarzającej ludzką czaszkę. Metaliczny błysk na idealnie gładkiej powierzchni. I tylko ta czarna pustka ziejąca z oczodołów powoduje nieprzyjemne uczucie. Nie jest to istota humanoidalna, w środku nie posiada żadnego życia. Proces skanowania w toku. Interfejs wyświetla, że dokonano już przeniesienia dziewięćdziesięciu procent danych, z czego osiemdziesiąt cztery procent jest zeskanowanych i poddanych wstępnej analizie. Ów mózg skanujący i przetwarzający pliki z komputera Niko, zasysane przez nielegalne połączenie, jest mózgiem całkowicie mechanicznym. Teoretycznie należy do androida, ale androida pozbawionego ciała, niekompletnego. Jest tylko mózgiem obliczeniowym, bez szerszej struktury, którą tworzy zbiór nanometrycznych układów scalonych, kabli i mikroprzekaźników udających człowieka. Pozostałość po androidzie kupionym na ebayu od Chińczyka, przerobionym, a raczej rozczłonkowanym, rozbebeszonym.

Sprowadził go do roli przyrośniętego do własnego ciała brata bliźniaka, lub jak kto woli pasożyta mechaniczno-biologicznego. Techniczny odpad życia płodowego ludzkości. Używanie androidów w tak nieludzki sposób zostało prawnie zakazane wiele lat temu. Był to więc całkowicie nielegalny proceder, łamiący wszelkie standardy transludzkie. Nie można scalać swego ciała i ulepszać go przy pomocy już istniejącego humanoida, który wraz z nadaniem mu elektronicznej osobowości, staje się osobnym bytem, traktowanym na równi z transhumanoidalnymi ssakami naczelnymi.

ą/Fmn¨Íl(´)‡(Xî†ćY‹^ń!fd˛J|*Ű7sËTÍZ+TâJ¸1ˇ>Yug–@ĆcJ

Obaj są teraz jednością w przededniu kolejnej wielkiej rewolucji. Transczłowiek i android wspólnymi siłami dochodzący do odkrycia prawdy o nowym etapie ewolucji, której kiedyś byli częścią. Teraz zdegradowani do postaci syjamskich bliźniąt, żyjących bardziej w wirtualnym świecie niepewnych znaczeń i nieistniejącej przestrzeni. Łączą się w zachwycie nad swoim odkryciem. Kiedy skany dochodzą do stu procent, wiadomo już, że informacje o genotypie Niko, zakodowane w jego prywatnym chipie, dają wynik pozytywny na obecność całkowicie nowej formy ludzkiej. Potwierdzają się jego przypuszczenia. To co wydawało się tylko majakiem, zrodzonym z braku snu i kontaktu z rzeczywistością, jest teraz przez mózg androida (niemal bezbłędny) zweryfikowane dokładnie. {ŰĽY›0`5ćx

<?xpacket begin="" id="W

Turritopsis nutricula należący do gatunku stułbiopławów był uważany dotychczas za jedyne żyjące na Ziemi stworzenie, potrafiące cofać swoje funkcje płciowe do fazy niedojrzałej, co w praktyce oznaczało ciągłe odnawianie się organizmu. Czyniło to stworzenie potencjalnie nieśmiertelnym. Naukowcy wiele lat badali ten niezwykły proces, w którym komórki meduzy umożliwiały powtórzenie się cyklu jej życia. Próby przeniesienia tych procesów na ludzkie komórki macierzyste, były jednak całkowicie bezskuteczne. Pprzynosiły tylko połowiczne rezultaty, gdzie nowy człowiek, zwany potocznie Trans homo sapiens nutricula przy procesie transdyferencjacji komórek powracał do niedojrzałości płciowej, ale jego ciało nie wytrzymywało zmiany i rozregulowywało się, ulegało degeneracji genetycznej. W zasadzie od lat nie było słychać o podobnych eksperymentach. Były one raczej praktykowane w samych początkach powszechnej inżynierii genetycznej. Wtedy wszyscy zachłysnęli się nowymi możliwościami i sny fantastów o wiecznym życiu, mogły się wreszcie ziścić. Robiono więc wszystko, żeby jak najszybciej ten proces nastąpił.

To czego nie były w stanie oddać piksele, a co mimo to fizycznie zwracało uwagę na niecodzienny genotyp Niko, okazało się być transdyferencjacją komórek, a raczej większych tkanek widocznych pod niemal przejrzystą skórą. Organizm Niko był polem, na którym wiecznie się rozgrywał proces powracania do poprzednich cyklów. Miał się już nigdy nie starzeć i na zawsze zachować swój młodzieńczy wygląd. Historia genotypu wykradziona z prywatnych danych Niko, nie wskazywała jednak wcale na to, że mógł on być tworem wznowionych eksperymentów nad wytworzeniem procesu „nutriculi” w transczłowieku. Android dokonał szczegółowej analizy danych z laboratoriów genetycznych i odnalazł wszystkie informacje na temat rodziców Niko. Uzyskał też całą historię jego kontaktów z lekarzami i specjalistami od augumentacji. Nic nie wskazywało na to, że mogło to być świadome działanie. Niko, podobnie jak większość ludzkości z cywilizowanej części świata, zapłodniony był metodą in vitro, z zastosowaniem szerokiego wachlarza modyfikacji DNA. Wydawało się, że proces ten był jedynie „kosmetyczną” kwestią, chęcią utworzenia chłopcu jak najlepszej puli genowej. Poszczególne modyfikacje nie wskazują na znane wcześniej procedury wytwarzania „nutriculi”, kolejność była całkowicie losowa. Wyglądało to na niemożliwy do zaistnienia przypadek. Android nie był nawet w stanie policzyć rachunku prawdopodobieństwa czegoś takiego.

Przypomniał sobie, że czytał kiedyś o tym, jakie było prawdopodobieństwo zaistnienia życia na Ziemi. W takiej formie, w jakiej je znamy, można to wręcz uznać za cud. Teorie przeciwników pozaziemskiego życia zakładały, że taki a nie inny splot zdarzeń, który zaprowadził do uformowania się życia organicznego, mógł się wydarzyć tylko i wyłącznie tutaj, tylko w określonym czasie. Możliwe więc, że Niko to tylko kolejny czynnik tego nieprawdopodobnego zdarzenia. Całkowicie naturalna kontynuacja miliardów przypadków, jakie się rozgrywały w formujących się skałach, tworzących się głęboko pod wodą organizmach, a teraz w elektronicznej siatce nałożonej na tradycyjne życie organiczne. Zwyczajny produkt przypadku.

SZSZSZSZSZSZSZSZSZSZSZSZSZSZ-ZZZZZZZZZ////////////

Pomyślał sobie „Ale czad! Mam niepowtarzalną szansę, żeby dostać Nobla i odmienić oblicze ludzkości”. Po przełożeniu przez androida fal myślowych na język cyfrowy nie rysowało się to już tak różowo. Suche wykresy uwzględniające stan jego wiedzy, uwzględniające nadwyżkę wyobrażeń, podniesienie ciśnienia i nieuleczalny sceptycyzm. Nie mógł być niczego pewien. Nawet własnych myśli. To przecież tylko zdjęcie z facebooka, złudne, nie odnoszące się na sto procent do żadnej istniejącej osoby. Wszystkie te dane to tylko ciąg znaków. Mogą być całkowicie zmyślone, spreparowane. Zarówno zdjęcie, nazwisko, jak i wszyscy znajomi na profilu. Jaką mógł mieć pewność czy jakiś przykładowy Maks Nils czy Lena Adler są prawdziwi? Wrzucenie zdjęcia na forum mogło być działaniem jakichś złych ludzi, którzy chcieli żeby wpadł na ten trop, żeby myślał, że to wszystko istnieje naprawdę. W rzeczywistości, której nie znał wszystko mogło być całkowicie inne, niż w jego interfejsie.

Android nie wiedział więcej. Nie mógł mieć pewności, czy jakikolwiek Niko żyje, czy jakakolwiek rzeczywistość na zewnątrz w ogóle istnieje. Nie znał żadnych żywych tkanek, tylko ich sieciowe odzwierciedlenia. Zdjęcie. Piksele, liczby, algorytmy długo jeszcze rezonowały w jego głowie, niczym niewyraźne echo jakiegoś przykrytego tonami cyfrowych śmieci widma rzeczywistości. Powiększył obraz i widział tylko mglisty zarys różnokolorowych kwadratów. Kosmos pustych symboli. 

Koniec

Komentarze

Transgresja istoty ludzkiej postępowała intensywnie i na tak szeroką skalę, ale nikt w czasach powszechnych modyfikacji ciała, nie zauważył momentu ostatecznego przejścia. – coś w tym zdaniu nie gra

 

Był stuprocentowym postczłowiekiem, gdy w całkowitej niewiedzy o tym, zamieścił na swoim profilu na facebooku zdjęcie, które wykonał mu chip główny. Godzinę później zdjęcie było już w sieci, odpowiednio sformatowane przez zaprogramowane wcześniej filtry photoshopa, jakie Niko zazwyczaj stosował.

Niko miał dwa tysiące sześćset pięćdziesiąt dziewięć znajomych. Wszyscy oni mieli teraz dostęp do jego zdjęcia. Czterysta siedemdziesiąt sześć osób polubiło zdjęcie. Osiemdziesiąt jeden osób napisało pod nim komentarz. Czterdzieści dwie osoby skopiowały zdjęcie Niko i zamieściły je na swoich prywatnych kontach. Na platformach blogowych zdjęcie zostało podchwycone przez użytkowników nie będących w facebookowych znajomych Niko. Przekopiowane powtórnie, znalazło się na różnych blogach. Wyszukiwarka grafiki google odnajduje obecnie sto sześćdziesiąt cztery wyniki wyszukiwania dla tego zdjęcia.

Zdjęcie przedstawiało go w obcisłych

Sam zobacz ile razy powtarzasz jedno słowo w tak krótkim fragmencie. 

 

Niko miał dwa tysiące sześćset pięćdziesiąt dziewięć znajomych. – liczebniki się odmieniają, więc: pięćdziesięciu dziewięciu 

 

spodniach z tworzywa sztucznego. w ekskluzywnym płaszczu – kropka tu jest zbędna

 

Zakupy. Trzeba się jakoś ubrać na zimę ;p – to, jako cytat dałabym w cudzysłowie

 

ukUA,2frFU*^zhTWitIT.nbNO,ĆkoKNhuHU.svSE – co to jest?

 

Zdjęcie o szerokości 2920 i wysokości 2420, miało sześć megapikseli. – liczebniki w tekstach literackich słownie

 

To dopiero początek, a tyle usterek. Dalej nie jest lepiej.

Tekst w ogóle nie przypomina mi opowiadania, tylko jakiś brudnopis, zapis pomysłu, bez żadnej korekty/redakcji, ani rozwinięcia fabularnego. Naszpikowany jest liczbami, przez co czyta się źle. Taki zalew liczb, do tego zapisanych cyframi jest w sam raz dla tekstu naukowego.  

Mnie tekst zmęczył i nic z niego nie wyniosłam.  

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Ja znalazłem tam całkiem fajny pomysł, ale będąc miłośnikiem (jeśli nie niewolnikiem) klasycznej formy opowieści (wiesz, dialogi, akcja, bohaterowie, których poznaje się głównie poprzez ich działania, nie suche opisy), traktuję Twój tekst jako lekko zbeletryzowany szkic do ciekawej historii. Pozdrawiam!

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Lśniące i nieludzko gęste były rzęsy, zakończone były zgrabnymi szlaczkami we fluorescencyjnych kolorach oranżu i zieleni butelkowej. Seksowne, ostro zakończone kości policzkowe, maźnięte były delikatnymi rumieńcami progresywnie zmieniających się ze światłocieniem kolorów żółto-czerwonych i niebiesko-fioletowych. Efekt ten oczywiście nie mógł zaistnieć w naturze. Był wytworem cyfrowej obróbki. Trudno powiedzieć, czy naturalny był kolor jego włosów.

 

A ja dla odmiany powiem, że bardzo mi się podobało. Jest trochę usterek, ale albo wszystkich nie wyłapałem, albo autor już część poprawił. Mnie narracja przypomina właśnie narrację jakiegoś androida, jeśli się mylę, proszę wyprowadź mnie z błędu :) Tekst ma klimat, pomysł jest dobry, raczej nie genialny. Dość smutna wizja przyszłości. No nic, to tylko moja subiektywna opinia, czekam na następny tekst autorze :) Abym mógł być pewien twoich umiejętności rzecz jasna! Pozdrawiam! 

Najlepiej pisałoby się wczoraj, a i to tylko dlatego, że jutra może nie być.

Bardzo dobre!

 

Mi podobał się ten rzetelny, wręcz pedantyczny styl narracji. Początek, ten ciągnący się w nieskończoność opis zdjęcia – znakomity! Niczym Homer opisujący tarczę Achillesa ;)

 

Co do fabuły – świetna. Jedno zdjęcie z Facebooka, a jaki miało wpływ na ludzi i świat. Pozornie błaha rzecz, a będąca zwiastunem wielkich zmian, iskierką, z której wybuchnie pożar. A to wszystko oczami nie “bohatera” ze zdjęcia, lecz osób “postronnych” – ciekawy i udany zabieg.

 

Klikam bibliotekę!

 

Pozdrawiam!

 

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Hmmm. Do mnie nie przemówiło. Wprowadzasz postacie, ale właściwie nic się z nimi nie dzieje. A na końcu nie wiadomo, czy aby na pewno istnieją.

Jego ogromne oczy były śnieżnobiałe,

Wygląda makabrycznie. Wolę niebieskie albo w innym ludzkim kolorze.

plamki o wąskiej średnicy.

A czym wąska średnica różni się od szerokiej?

Masz trochę podobnie dziwacznych konstrukcji, trochę powtórzeń.

Podajesz wymiary zdjęcia. Mnie po przemnożeniu wychodzi raczej siedem mega niż sześć.

Analiza genetyczna na podstawie zdjęcia mnie nie przekonuje.

Babska logika rządzi!

Rzeczywiście narracja jest prowadzona przez maszynę, stąd też suchy ton, dużo liczb, powtórzeń i te “glitche” w tekście. Powtórzenia słowa ‘zdjęcie’ pewnie są męczące przy czytaniu, także poprawię takie takie rzeczy. Dzięki za opinie :)

Przeczytałem tekst ponownie i nadal nie wiem, w jaki sposób zdjęcie miałoby umożliwiać odczytanie kodu genetycznego. Co gorsza nie wiem, o co w tym wszystkim chodzi. Może to kwestia formy, obranej przez Autora? Co by nie było powodem tego stanu rzeczy, skutek jest ten sam: opowiadanie “przeszło obok mnie”, nie wzbudzając ani głębszego zainteresowania, ani nie budząc głębszych refleksji.

Mnie niestety też nie ruszyło. Akurat forma wydaje mi się ciekawa – spojrzenie na kilka osób powiązanych ze sobą jedną postacią. Ale czegoś brakuje. Może po prostu tego typu historie, pozbawione klasycznej fabuły, powinny być napisane perfekcyjnie, by nie nużyły? A tu usterek jest sporo. Powtórzenia (do wymienionych dodałabym jeszcze, że są fragmenty ze zdecydowanym nadmiarem “mieć” i “jego”), gdzieniegdzie szwankuje interpunkcja, zdarzają się literówki, dziwne konstrukcje – o czym wspomniała już Finkla.

Piszesz, że narracja jest prowadzona przez robota, więc suchy ton, liczby itepe. Ale ja mam raczej wrażenie, że jak na robota to narrator wypowiada się mało precyzyjnie, czasem wręcz paple. No właśnie – gdyby to była konsekwentnie prowadzona, precyzyjna, oszczędna robocia mowa – może byłoby lepiej.

@AdamKB, tam nie ma odczytywania kodu genetycznego ze zdjęcia. Zdjęcie ukazało tylko fizyczne zmiany i spowodowało zainteresowanie. Kod genetyczny był sczytywany z archiwów medycznych :)

Starałem się popoprawiać te mankamenty, o których wspominacie i poznajdywać kolejne. Następnym razem bardziej się skupię na rzetelnej redakcji ;)

Aumanie, skoro kod genetyczny był sczytywany z archiwów medycznych, to jakie znaczenia ma , czy zdjęcie z facebooka było prawdziwe? Jakby w badaniu genetycznym np. wyszło, że ktoś ma mutacje w genie NF2, to zastanawianie się, czy części plam cafe au lait nie napaćkał sobie fluidem wydaje się trochę bezcelowe.

Czytałam kilka dni temu, pewnie przed poprawieniem, więc ilość ”być”, “mieć”, “zdjęć” itp. sprawiała, że potykałam się przy czytaniu, próbując odruchowo poprawiać zdania. Jeśli miałaby to być narracja androida, to maszynka chyba posiadałaby większy zasób synonimów;)

Co nie zmienia faktu, że przeczytałam z zainteresowaniem, podobał mi się pomysł, klimat i specyficzny sposób narracji.

ukUA,2frFU*^zhTWitIT.nbNO,ĆkoKNhuHU.svSE – zdradzisz, o co z tym chodzi?

”Kto się myli w windzie, myli się na wielu poziomach (SPCh)

To czy zdjęcie było prawdziwe ma tu znaczenie czysto symboliczne. Kiedy już poznał suche fakty, to zastanawiał się nad przedstawieniem. Generalnie paranoja :)

“ukUA,2frFU*^zhTWitIT.nbNO,ĆkoKNhuHU.svSE – zdradzisz, o co z tym chodzi?”

Wprowadziłem to jako sugestię, że tekst przekazuje maszyna, a więc zdarzają jej się też takie techniczne błędy, złe formatowanie :D

Nowa Fantastyka