- Opowiadanie: ijedijedeos - Sprawa wielkiej wagi

Sprawa wielkiej wagi

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Sprawa wielkiej wagi

– Czarna owca, białe bydle, pleśń na ścianie – warczał w stronę przeciwnika rozzłoszczony poeta.

Nazwijmy go, dla jego własnego dobra, Jaśnie Wielmożny Niespokojny.

– Dość tego, cisza – rozkazał sędzia, stukając się młotkiem w głowę.

– Ekhm – zaczął tak zwany Advokat, powiedzmy przypadkowy – wedle ścisłego nakazu i porozumienia obu poszkodowanych stron, zebraliśmy się tutaj by wyjaśnić zaistniały spór. Niepochlebna recenzja tomu wierszy mego klienta pt: „Śmierć czytelnikom”, uwłacza jego osobie i jako, że jest już za późno na usunięcie jej z czasopisma „Fliki i pomniki”, żądamy oficjalnych przeprosin w państwowej telewizji o godz. 20, po to, aby reputacja mego klienta nie ucierpiała przez tak niestosowny artykuł. Pragnę nadmienić, iż zachowanie obecnego przy mnie poety jest wynikiem tychże dość traumatycznych przeżyć, miejmy to na uwadze.

– Kpina, do więzienia na sto lat i połamać mu palce – deklamował sprawca zamieszania, przypadkowy rzecz jasna, pan Kritikk von Mętlikk

Proszę tego nie zapisywać – nieśmiało rzekł obrońca Kritikka, czując beznadziejne położenie swego klienta. Sędzia był bowiem zagorzałym czytelnikiem oskarżonego poety.

– Chyba ciebie, oszuście, wiesz gdzie ja ciebie mam, wiesz? – warczał Jaśnie Wielmożny Niespokojny, wyższym tonem.

– Proszę cię, opanuj się – mówił cicho Advokat – udawaj załamanego.

– Jak się opanuje to ta menda, ten skunks zapanuje nade mną i panem się pańsko obwoła, nie dopuszczę do tego o nie! – protestował J.W.N.

– I co mu zrobisz? No co? – warknął cicho Adv.

– Zatłukę sukinsyna jak psa, co z tego że tu sąd, każdy mi rację przyzna, takich rzeczy się nie robi!

– Ale on pisze, ma prawo, niechże pan usiądzie – tłumaczył Advokat.

– Prawo? Ja panu prawo pokażę, ja panu prawem zamacham, przed samym nosem, ot co! I zobaczy pan, o, a ja mam prawo zabić bydle, tylko tyle panu powiem, i zaraz wykonam, niechybnie! – zakrzyknął w stronę wroga wstając jednocześnie.

– Chybniesz marny poecino, chybniesz i tylko się przewrócisz, niech cię pochłonie piekło jak Jonasza wieloryb! – odkrzyknął Krittik, cały czerwony ze złości.

Wstał i obaj zaczęli wymachiwać rękoma.

– Patrz jaki wykształciuch, jaki inteligent, toć wymyślił, toć się zna, o jak błyszczy, o jak skamle, patrzcie błazen, męczy i się stawia, już ja z nim porządek zrobię, oj dajcie mi coś, dajcie mi pióro, niech go ja zniszczę, niech go unicestwię, kartka, jeszcze kartka, do cholery, do ręki, dawać, dawać mi go tu.

Jaśnie Wielmożny Niespokojny, nie wiadomo skąd bo jakby znikąd, pióro komuś wydarł i nie czekając, jednym susem po rękach, głowach, uszach i podbrzuszach, skokiem godnym gazeli, wpadł na barki oniemiałego Krittika. Nie dając się zrzucić, złowieszczo, z wywieszonym językiem począł celować w chudą szyję wroga.

– Zabierzcie mu długopis! pieprzony literat kurwa, zabić mnie chce szumowina! – panikował symulując uniki w rozpaczy.

– Pióro, zdrajco języka. Pióro, zobaczysz jak Cię ugodzi, zobaczysz co znaczy zadzierać ze mną, zobaczysz! – krzyczał z szaleństwem w głosie – Pierdol się nieudolna inwektywo!! – dodał jeszcze, wbijając w szyję pokryte złotem narzędzie zbrodni. Po pięciu uderzeniach, Krittik osunął się martwy na podłogę. Z ran na szyi wypłynęły cienkie strużki świeżej krwi. Wszyscy obecni w sali uciekli, przerażeni tym atakiem furii. Jaśnie Wielmożny, trochę bardziej już Spokojny, pozostał sam na polu walki. Zwycięskim gestem podniósł opadłą na podłogę kartkę i zdmuchnął osiadłe drobinki kurzu. Następnie usiadł wygodnie w fotelu sędziego by napisać przełomowy wiersz, wiersz o sprawiedliwości.

 

Koniec

Komentarze

,,jednym susem po rękach, głowach, uszach i podbrzuszach (...)''. Jakoś nie trzyma się to kupy.
Krótka scenka o ''sprawiedliwości''? Raczej o samosądzie, ale pewnie poeta kierował się innymi pobudkami. Pozostawiem bez oceny.

Przepraszam, ale którędy do fantastyki?

Może tędy, że w momencie kiedy poeta mordował Kritikka wszyscy uciekli, łącznie z woźnym sądowym, miast zaradzić sytuacji. Nie wiem.

Nowa Fantastyka