- Opowiadanie: Idaho_Iowa - Ćmi lot numer 14/02

Ćmi lot numer 14/02

Mam nadzieję, że Finkla i bemik mi wybaczą popełniony czyn, ale zainspirowany ich twórczością postanowiłem również coś napisać. Nie jest może to tak ładnie napisane jak w ich przypadku, ale mam nadzieję, że komuś przypadnie to do gustu. 

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Ćmi lot numer 14/02

All our times have come, niósł się po pokoju czysty dźwięk płynący prosto z nowo zakupionych głośników. Ćma – pomyślałem, skoncentrowawszy przez moment wzrok na poruszającym się punkcie. Słuchając piosenki obserwowałem nierówny lot owada zmierzającego ku lampce położonej na biurku. Instynktownie frunie w stronę światła. Wzdrygnąłem się, gdy niespodziewanie dźwięczna linia melodyczna została wzbogacona o irytująco głośne, wręcz przenikliwe, piknięcie komunikatora.

Wyciągnąłem rękę i sięgnąłem po smartfon, gdyż laptop był za daleko, by przy nim usiąść.

– Milka, milka, milka – powtarzałem pod nosem, starając sobie przypomnieć. – Emilka!

Doznałem nagłego olśnienia, zagłębiając się w najstarszych, zakurzonych już odmętach pamięci. „Ej! Emilka nie żyje?” przeczytałem wiadomość powtórnie, wiedząc tym razem kogo autor miał na myśli. „Co?” Odpisałem po chwili zastanowienia. Seasons don’t fear the reaper, nor do the wind, the sun or the rain, ponownie brzmiały słowa pierwszej zwrotki w wykonaniu Blue Oyster Cult, gdyż odtwarzacz ustawiony był na tryb pętli. Pamiętam kiedyś, jeszcze w liceum, zrobiła nam kiepski dowcip. W piątek wieczorem, wraz z koleżanką, puściły plotę, że umarła. Przez cały weekend wszyscy się martwili, lecz gdy farsa wyszła na jaw, odetchnęliśmy z ulgą. Duszek. Tak ją później nazywaliśmy niemal przez dwa miesiące, wprawiając ją w irytację. Czyżby znowu kłamała? Tylko po co? Za stara już jest na takie numery, rozmyślałem w oczekiwaniu na odpowiedź. PYYK, przyszła wiadomość. „Nic, już wszystko wiem” – odczytałem, następnie delikatnie zirytowany wysłałem wiadomość o treści „no więc mów”. Tym razem w odpowiedzi dostałem link. Come on baby, don’t fear the reaper. baby take my hand, don’t fear the reaper. Podniosłem się i usiadłem przy biurku. Kątem oka zerknąłem na gościa, który w dalszym ciągu, bez strachu przede mną, okupował w bezruchu lampę. Kto wie ile razy ta ćma dzisiaj tędy leciała? Ile jeszcze razy tędy poleci? A przede wszystkim, jak bardzo różnią się od siebie drogi jej przelotu?

We’ll be able to fly, don’t fear the reaper. Baby, I’m your man. Całkiem udany cover, pomyślałem wsłuchując się w głos wokalisty HIM. Kliknięciem przeniosłem się na portal informacyjny. „Tragiczne zakończenie Walentynek. Zginęli w aucie” głosił tytuł. Zerknąłem na ćmę. W dalszym ciągu tkwiła, zdawałoby się, w tym samym miejscu. PYYK, przyszła wiadomość. „To Emilka” przeczytałem. Następnie zerknąłem na opublikowany w tle post, który przed chwilą pojawił się w, założonej ponad rok temu, grupie „liceum”. „Z przykrością zawiadamiam…” przeczytałem i uświadomiłem sobie, iż to prawda. Wróciłem na wcześniejszą stronę i zagłębiłem się w krótki, ale treściwy artykuł. Rów melioracyjny. Siła uderzenia. Betonowy przepust. Śmierć dwóch młodych osób. Czytałem bez emocji kolejne zdania tworzące makabryczny obraz ostatnich chwil ich życia. Wiedziałem kim był kierowca, znałem go z widzenia i prawdę mówiąc nie lubiłem. Zasłużył sobie na to, pomyślałem, lecz po chwili zrozumiałem, iż mimo wszystko był młody i miał całe życie przed sobą. Jednak trochę mi go szkoda. Właściwie to bardziej zdziwiony niż teraz byłem kilka miesięcy wcześniej dowiadując się, iż Emilka została jego dziewczyną. Nie spodziewałem się tego, gdyż moim zdaniem nie pasowali do siebie. „Dwie osoby znajdowały się wewnątrz, nie dawając oznak życia. Strażacy musieli pociąć auto, aby wydobyć z niego ofiary wypadu. Będący na miejscu lekarz stwierdził zgon.” Czytałem ten fragment raz za razem, starając sobie wyobrazić ostatnie chwile ich życia. Byli świadomi tego, że za moment zginą? Trzymali się za ręce? Krzyczeli czy umierali w ciszy? A może wszystko działo się tak szybko i gwałtownie, że umarli nim auto się zatrzymało? A może wręcz odwrotnie, kłócili się? Co wyrażały ich twarze, gdy zostali odnalezieni? „Akcja trwała prawie cztery godziny. W aucie podróżowali Emilia K. i…” czytałem dalej, co jakiś czas wracając do wcześniejszych zdań. Policja, lekarze, straż pożarna i oni, w centrum całego zamieszania.

Valentine is done, here but now they’re gone. Pod tekstem widniały trzy zdjęcia przedstawiające wrak samochodu. Całkowicie zniszczone czarne BMW, obok którego leżał odcięty dach. Tak bardzo zniszczony. Ostatnie chwile musiały być okropne… Zazwyczaj, widząc wrak samochodu, człowiek widzi jedynie efekt wypadku nie zdając sobie sprawy, bądź nie dopuszczając do siebie myśli, iż z każdym z nim wiąże się jakaś mniej lub bardziej przerażająca historia. Gdybym ich nie znał, stwierdziłbym, że jest to jedynie kolejny wóz do wyklepania, a zdjęcia nie przedstawiają nic tragicznego.  Ot, zniszczone BMW z odciętym dachem. Jednak znałem ją, i poniekąd znałem jego. Nikt się tego nie spodziewał, ale śmierć ma to do siebie, że przychodzi nagle. Oczywiście anonimowi, obcy użytkownicy Internetu tego nie zrozumieją. Połowa z nich wie lepiej w jaki sposób doszło do wypadku. Myśl swoje, ale nie musisz mówić tego na głos, uświadomiłem sobie czytając kolejne komentarze. Forty thousand men and women every day like Romeo and Juliet. Forty thousand men and women every day redefine happiness. Another forty thousand coming every day, we can be like they are. Gapiłem się w ekran, czytając nowe wieści na temat wypadku. Już trzy portale udostępniły na swej stronie informacje o śmierci „Emilki K.” Z każdą kolejną minutą coraz trudniej było mi uwierzyć w to, że ona naprawdę nie żyła. Ostatni raz widziałem ją, gdy chodziliśmy jeszcze do liceum. Było to tak dawno temu, ale pamiętam jakby wydarzyło się wczoraj. Emilka w tamtym okresie spotykała się z Andrzejem. Prawdę mówiąc, moim zdaniem, pasowali do siebie i myślałem, że już tak zostanie. Tylko, gdyby obecnie z nim była, czy również by zginęła? A z nią Andrzej? Może nie. Może w dalszym ciągu żyłaby. Albo umarłaby w inny sposób. Mniej tragiczny. Ze starości? Przeznaczenie… może to jej było pisane. W takim razie, czy jesteśmy mu przypisani w dniu narodzin? Czy nie możemy zmienić czekającego na nas losu i powoli, niezależnie od wybranej drogi, zmierzamy ku jego wypełnieniu? A może tego dnia, w którym rozstała się z Andrzejem zrobiła to świadomie, by go ratować? Zerknąłem w stronę lampy, lecz ćmy już tam nie było. Came the last night of sadness, and it was clear she couldn’t go on. Żaden cover nigdy nie przebije oryginału.

Koniec

Komentarze

A ja to francuskojęzyczna jestem. Klasyczną łacinę też ugryzę. Nieklasyczną również. Ale jeśli chodzi o angielski, to rozumiem wyłącznie komendy programów komputerowych. Chętnie przeczytałabym twoje opowiadanie, ale wetknąłeś cytaty brytolskie, pewnie dla treści istotne, a gogle tłumacz zapodał mi taką translację, że klękajcie narody. Co zrozumiałam, tom i zapisała, ale nie wiem na ile trafnie. Może dorzucisz własne tłumaczenie dla takich jak ja, niepiśmiennych?

 

All our times have come

Wszystkie czasy przychodzą

Nadchodzi wiosna, a potem pracowite lato…

 

Seasons don’t fear the reaper, nor do the wind, the sun or the rain

Seasons nie boją żniwiarz, ani wiatr, słońce czy deszcz,

Pracownicy sezonowi zatrudnieni przy żniwach, maja głęboko gdzieś wiatr zmienny, możliwość opadów tudzież  przejaśnienia.

 

Come on baby, don’t fear the reaper. baby take my hand, don’t fear the reaper.

Chodź, nie bój żniwiarz. kochanie weź mnie za rękę, nie boją się Reaper.

Wśród robotników sezonowych, szczególnie żniwiarzy, zdarzać się mogą zboki, tzw. Reaperzy, którzy łapią za rękę niewinne żniwiarki i w celach obrzydłych wciągają je w bezmiar pól malowanych zbożem rozmaitem: pszenicą, świerzopem albo też i żytem.

 

We’ll be able to fly, don’t fear the reaper. Baby, I’m your man.

Będziemy w stanie latać, nie boją się Reaper. Kochanie, jestem twoim mężczyzną.

Valentine is done, here but now they’re gone.

Valentine jest zrobione, ale tutaj już ich nie ma.

W gąszczu chrzęszczących zbóż, które zapylają pszczółki brzęcząc przy tym przeobrzydle,  podstępni Reaperzy robią biednym żniwiarkom małych Walentych lub małe Walentynki, a następnie dają nogę i już ich nie ma. Ani Reaperów ani alimentów znaczy.

 

Forty thousand men and women every day like Romeo and Juliet. Forty thousand men and women every day redefine happiness. Another forty thousand coming every day, we can be like they are.

Czterdzieści tysięcy mężczyzn i kobiet, na co dzień, jak Romeo i Julia. Czterdzieści tysięcy mężczyzn i kobiet, na co dzień na nowo zdefiniować szczęście. Innym czterdzieści tysięcy przychodzi codziennie, możemy być jak oni.

Zjawisko nadużywania przez żniwiarzy siły i przemocy, zaczęło przybierać katastrofalne rozmiary. Doliczono się czterdziestu tysięcy ofiar w tym, o zgrozo, także mężczyzn. Na szczęście większości z nich udało się wysądzić od farmerów odszkodowania za poniesione straty moralne, w wysokości czterdziestu tysięcy dziennie. Ciekawe w jakiej walucie. Ponieważ interes okazał się dochodowy my możemy być jak oni!!! (Nie rozumiem tylko czy mamy być  jak Reaperzy czy jak żniwiarki).

 

Came the last night of sadness, and it was clear she couldn’t go on.

Przyszedł w nocy smutku, i było jasne, że nie może iść dalej.

Farmerzy stanów Idaho i Iowa są bliscy ogłoszenia bankructwa grupowego – odessani z kasy, smutni i , co oczywiste, nie mogący nadal godnie kroczyć drogą rozwijania intensywnej gospodarki rolnej.

 

P.S. Obraziłeś się? E, daj spokój! Przecież to ja głupa z siebie zrobiłam. Pzdr.

Ja jestem niemieckojęzyczna i dopóki Idaho tego nie przetłumaczy (nawet w nawiasach albo pod tekstem, albo w komentarzu) nie będę czytać, bo się wkurzam, że może coś istotnego mi umknęło.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

@w_baskerville, haha! Świetna interpretacja! Właściwie to czytałem z zapartych tchem Twoje tłumaczenie ;) 

 

@bemik, ostatnim razem jak coś dodałem w nawiasie to usłyszałem, że be i tak nie można :P  Właściwie to nic istotnego CI nie umyka, chyba… ale jak już chcesz być w pełni uświadomiona to jest taki utwór zespołu BOC – don’t fear the reaper ;) 

Super, Idaho, fajnie, że jest, tylko że ja nie kumam po angielsku. 

Czy tłumaczenie baskerville jest ok? Bo w takim razie skorzystam z jej podpowiedzi.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Idaho, nie mam Ci nic do wybaczenia. To nawet pocieszające, że mój tekst przyczynił się rozwoju literatury. Ale sam wymuszasz porównania. Nie da się ukryć, że Twoje opowiadanie jest ciekawsze niż moje. Ale moje lepsze warsztatowo, o! I, oczywiście, mojsze. ;-) Tak czy siak, Bemik bije nas na głowę. :-) A interpretacja Baskerville rzuca na kolana. :-)

Interpunkcja nie jest mocnym punktem tego szorta.

nie zdajać sobie sprawy

Literówka.

Dziewczyny, to tekst piosenki, nie jest jakoś przesadnie sensowny, nawet jeśli zna się język. Tłumaczenie Baskerville nie jest straszliwe, trzeba tylko pamiętać, że “reaper” to także “kosiarz” (ze szczególnym uwzględnieniem mhrocznych konotacji). Aha, “seasons” to “pory roku”.

Babska logika rządzi!

Finklo, oczywiście z racji tego, iż Twoje opowiadanie jest “Twojsze” będzie ono lepiej odbierane niż moje, pomijając nawet moją haniebną interpunkcję ;)  Ot, są równi i równiejsi tutaj ;P 

 

Co do tekstu piosenki, fakt nie ma tam ukrytej głębi, ale jeżeli napiszesz, że jest ona zła (pomijając różnice gustu muzycznego) to będę wstrząśnięty, nie zmieszany ;P A tak serio, moim zdaniem jest to naprawdę fajny kawałek, który uzupełnia w pewien sposób opowiadanie, poza tym czasami warto się zastanowić, zamiast przeczytać i odznaczyć wykonaną robotę ;P 

 

No i w sumie uznam to za komplement, że uważasz moje opowiadanie za ciekawsze niż swoje… chociaż nie wiem czy prawdziwy, bo zazwyczaj tutaj głównie po nosie dostaje, a miłych rzeczy jeszcze jak do tej pory nie słyszałem ;P 

 

a i nie podoba mi się “mhroczność” ;) 

 

Tłumaczenie Baskerville nie jest straszliwe

Finkla! Jakie tam  „tłumaczenie Baskerville” , matko jedyna! Toż przyznałam się, że angielski znam w zakresie zbliżonym do opisów na klawiaturze kompa i interfejsach aplikacji. Kiedyś ktoś powiedział, że „tłumacz to kłamca” i to święta prawda. Rzec by nawet można, trawestując Marka Twaina, że  są trzy rodzaje kłamstw: kłamstwa, bezczelne kłamstwa i TŁUMACZ GOOGLE. 

Co nie zmienia faktu, że się z zainteresowaniem tłumaczenie czytało ;P 

Idaho, moje opowiadanie jest mojsze tylko dla mnie. Nie wydaje mi się, że jest lepiej odbierane. Pozostali użytkownicy je zjechali. Słusznie, niestety.

Tak, to był komplement. Słabiutki, zważywszy na jakość mojego tekstu. ;-)

Piosenka. Całej nie widziałam, tylko fragmenty, które wstawiłeś do tekstu. Nie napiszę, że jest zła, bo się na tym absolutnie nie znam. Pewnie nie gorsza od innych. A co do sensu i logiki… Dla mnie piosenki (i wiersze też!) bardzo rzadko mogą się tym poszczycić. Do proponowanych przez Ciebie rozważań nie czuję się zdolna, wybacz.

Mhroczność. Jak to? Nie chodzi w niej o “mrocznego kosiarza”? No, widzisz, jak bardzo nie dociera do mnie tekst piosenki?

W_baskerville, marudzisz. To był skrót myślowy oznaczający: “tłumaczenie zamieszczone przez W_baskerville”.

Babska logika rządzi!

W_baskerville, marudzisz.

Bo mam grypę! Zaprane zatoki! Łamanie we wszystkich zawiasach! Pustą lodówkę i niewysikanego psa! Co prawda mam też, po dwóch miesiącach abstynencji, nieograniczony dostęp do kompa, który wrócił z intensywnej terapii i nie jestem zdana wyłącznie na tablet z klawiaturą ekranową, stąd moja nadaktywność komentatorska. Tak to własnie wygląda.

 

 

Finkla, dla mnie mHroczność brzmi bardzo lekceważąco ;)) to jakby powiedzieć, że Edward był lepszym wampirem niż Dracula ;) 

 

Idaho, przeczytałam, ale nie zachwyciło mnie. Jest takie nie opowiadaniowe, a reportażowe. Zrelacjonowałeś wydarzenie, zasępiłeś się i zamyśliłeś nieco, ale nic z tej zadumy nie wynikło.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Finkla, dla mnie mHroczność brzmi bardzo lekceważąco ;)) to jakby powiedzieć, że Edward był lepszym wampirem niż Dracula ;)

A to przepraszam. Nie chciałam brzmieć lekceważąco, tylko dowcipnie. A z dwojga złego, to w ciemnej uliczce wolałabym spotkać Edwarda. Zawsze to wegetarianin…

Babska logika rządzi!

Zasłużył sobie na to

Szczerze wątpię, żeby normalny człowiek tak pomyślał. Nie mówię, że bohater musi być normalny, ale twój właśnie taki mi się wydawał, a to tak ni z gruchy ni z …

Strażnicy

Jesteś pewien, że to strażnicy cieli auto? :)

 

Nie umiem tego zinterpretować, odchodzę ze łzami w oczach :<

Trzymaj się!

Najlepiej pisałoby się wczoraj, a i to tylko dlatego, że jutra może nie być.

{…} bo zazwyczaj tutaj głównie po nosie dostaje, a miłych rzeczy jeszcze jak do tej pory nie słyszałem ;P 

Podtrzymam Ciebie na duchu, Idaho. Powoli bo powoli, ale wspinasz się. Przyznaję, że Twoje teksty, tematy i klimaty nie przyciągają mnie, ale gdy przypomnę sobie Twoje początki… Trzymaj kurs, Idaho!

Popłakałem się, czytając komentarze w_baskerville…

 

Jak sie odpłaczę, to napiszę i o tekście… :-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Język to jedna sprawa, ale musisz wziąć pod uwagę autorze, że taka ilość treści z tekstów piosenek na swój sposób dominuje twój utwór. Dla osób, którym te utwory niewiele mówią to wątpliwa zaleta. Następnym razem zalecałbym więcej umiaru pod tym względem : ), chyba, że piszesz dla odbiorcy, który tego właśnie oczekuje.

Akapity ułatwiłyby odbiór tekstu!

 

Kątem oka zerknąłem na gościa, który w dalszym ciągu, bez strachu przede mną, okupywał w bezruchu lampę“

Okupywać można sukesy zawodowe szczęściem rodzinnym a okupować napadnięty kraj albo, na przykład, toaletę. Czy na pewno chodziło Ci o pierwszy z tych dwóch czasowników?

 

Edit:

Motwy ćmy wybrałeś bardzo fajnie i za to należą się pochwały, moim zdaniem – można było wydobyć z tego pomysłu coś lepszego : ).

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

@Kwisatz, skoro wydawał się normalny, a tu takie “wtf?” to chyba dobrze ;) z resztą różne myśli człowiekowi przychodzą do głowy, gdyby jednak pisać zwyczajne teksty o zwyczajnych ludziach to wydaje mi się, że nie byłoby to ciekawe do końca ;) Interpretuj tak jak potrafisz ;) 

 

@AdamKB, Pamiętna to data, kiedy coś miłego przeczytałem z Twojej strony :) 

 

@Nevaz,  wiem, że jest tego sporo, ale moim zdaniem jest to ważna część mojego opowiadania i “oba wątki” się poniekąd uzupełniają, tworząc całość. Nie ukrywam, że kawałek był w jakiś sposób natchnieniem (ale nie tylko). Fakt, akapity coś mi się nie udały.  Co do motywu ćmy to miałem w głowie znacznie szerszy pomysł, ale ograniczyłem się do okrojonej wersji, by tekst można było szybko  i (w miarę) łatwo przeczytać bez zbędnego plątania. Chociaż nie ukrywam, że kiedyś może pokuszę się o wersję rozszerzoną. 

 

A co do strażnika i okupywania… słownik i autokorekta bywają zdradzieccy ;) 

Nie wiem do czego nawiązuje Twój tekst, Idaho, ale przeczytałam szybko i bezboleśnie. Treść do mnie nie trafiła, ot, niewesoła scenka.

Interpretacja cytatów z piosenki W_Baskerville – bezcenna ; ) Przy czym ja też zauważę, że – chociem anglojęzyczna – nie widzę celu w faszerowaniu krótkiego tekstu taką masą fragmentów piosenki.

Zgadzam się również z Adamem – w porównaniu z pierwszymi Twoimi tekstami, z jakimi miałam do czynienia, warsztatowo poszedłeś bardzo do przodu.

 

Pozdrawiam.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Kurczę, Idaho, powiem ci tak: im krótszy piszesz, tym lepiej się to czyta – unikasz wielu zabawnie brzmiących zdań, niedoróbek… Poprawiałeś?

 

Scenka rodzajowa, z celną obserwacją, ale nie poczułem się poruszony. Motyw ćmy wdaje mi się zbyt mocno niedopowiedziany, słowa piosenki zbyt gęsto wplecione z narracją – widać, że tak korespondują sobie z przemyśleniami narratora i całą sytuacją, ale nie potrafię rozszyfrować końcowej myśli o coverze nie przebijającym oryginału – odnosi się tylko do muzyki, czy może do czegos jeszcze? Ma ten tekst jakieś przesłanie czy to literacka wprawka w ćwiczeniu “budowanie klimatu”?

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Też myślę, że krótkie teksty lepiej mi wychodzą, ale z drugiej strony są wtedy bardziej uogólniane. Poprawiłem tylko te dwa wyrazy. 

 

A co do scenki to jak już ktoś mi kiedyś napisał: To co dla autora jest jasne, dla czytacza wcale takie jasne być nie musi. Tutaj się to sprawdza, więc postanowię nieco wyjaśnić co miałem w głowie pisząc tekst na przykładzie fragmentów piosenki. Przede wszystkim kawałki utworu są takimi poniekąd rozdziałami sugerującymi co się zdarzy. A więc (pogrubiłem słowa klucze):

“Seasons don’t fear the reaper, nor do the wind, the sun or the rain, ponownie brzmiały słowa pierwszej zwrotki w wykonaniu Blue Oyster Cult, gdyż odtwarzacz ustawiony był na tryb pętli

“We’ll be able to fly, don’t fear the reaper. Baby, I’m your man. Całkiem udany cover, pomyślałem wsłuchując się w głos wokalisty HIM.”

Came the last night of sadness, and it was clear she couldn’t go on. Żaden cover nigdy nie przebije oryginału.” (W domyśle autora, odtwarzany był oryginał w tamtym momencie). Wiem, może nie najprzejrzyściej to zdanie jest napisane, ale wg mnie najlepszym jest ono zakończeniem. 

 

Teraz też zauawżyłem, że pominąłem jeden wyraz, który w sumie mógłby być małą wskazówką, dla lepszego zrozumienia tekstu… Tak czy inaczej mam nadzieję, że teraz tekst stał się nieco jaśniejszy dla kogoś, kto nie siedział w mojej głowie. 

 

 

 

Odniosę się krótko do muzyki – w tym konkretnym przypadku cover (HIM) podoba mi się bardziej niż oryginał.  ;)

A samo opowiadanie? Nie porwało, ale przynajmniej przeczytałem bez bólu. 

Sorry, taki mamy klimat.

Fantastyki nie dostrzegłem, ale wciągające.

 

(I jak? Wyrobiłem normę komentarzy za luty? smiley ).

Cyba bardziej ciekawi mnie, dokąd poleciała ćma okupująca lampkę, niż tragiczny los Emilki. :(

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nowa Fantastyka