- Opowiadanie: Mascaret - Melvane Cz.2

Melvane Cz.2

Część pierwsza :

http://www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/13163

Oceny

Melvane Cz.2

Gdy słońce, spowijając świat złotą poświatą znikało za horyzontem, Pielgrzym zjawił się w wiosce. Ze względu na obdarty ubogi strój oraz smród bijący od brudnego ciała, często mylono go z bezdomnym włóczęgą. Lecz, gdy zaczynał przemawiać, nikt nie miał wątpliwości, iż stoi oto przed nim niezwykle uprzejmy mędrzec. A gdy pytany odpowiadał, iż nie ma nic wspólnego z magią oraz wybrańcami, bywał  goszczony w każdym miejscu w którym się zatrzymywał.

Wioska podobała mu się. Nie znalazł w niej paranoi na punkcie odmienności, jaką zastawał w poprzednich osadach. Niekiedy, wręcz obsesyjnie dbano, by każdy mieszkaniec zachowywał się według z góry ustalonych norm i zasad. Nikt nie przyznawał się, że ma odmienne poglądy czy marzenia od reszty. W Ałai każdy żył swoim życiem. Osada dzieliła się na Górną Ałaję – gdzie mieszkali najbardziej zamożni obywatele, których stać było na szklane szyby lub kryty gontem dach – Środkową – będącą pozostałościami po pierwszych osadnikach –  oraz Dolną Ałaję – rolniczą, cuchnącą, pełną rozbieganych świń i nie lepszych od nich dzieci, wiecznie lepkich od kurzu i gnoju.

Pielgrzym wybrał środek. Nigdy nie przepadał za skrajnościami. Dom do którego zaszedł był ogromny. Piętrowy, pokryty strzechą, zbudowany z drewnianych bali spokojnie mógł pomieścić trzy rodziny. Z prawej strony dobudowano stajnię połączoną z kolei ze spichlerzem. Ten wykonano, z tak rzadko widywanego w obecnych czasach, czerwonego kamienia. Budynki musiały mieć z dobre trzysta lat, jak nie więcej. Bez magii kraj cofnął się w rozwoju, a jednak ludzie woleli świat bez niej.

Pielgrzym załomotał do ciężkich drzwi. Uchyliły się zadziwiająco szybko, odsłaniając głowę należącą do małej dziewczynki.

-Szukam noclegu – głos miał zmęczony, ochrypły i głęboki.

Mała zmierzyła go ostentacyjnie od podartych ciężkich butów po nasunięty głęboko na oczy kaptur burej szaty.

– Ja czyli kto? – pisnęła bezczelnie sopranowym głosikiem.

-Jestem ubogim pielgrzymem.

-No nie wiem. – Zasępiła się –  nie wyglądasz na ubogiego.

-Zawołaj proszę ojca. – Miał dość tej smarkuli.

-Nie ma, jest na polowaniu.

-To może kogoś innego?

Gestem podpatrzonym u handlarzy, postukała się palcem po brodzie.

-Liluk! – wrzasnęła w głąb domostwa – Mamy gościa!

Drzwi rozwarły się na oścież ukazują brata i siostrę. Chłopak nie zmężniał jeszcze, ale zaczął z pewnością osiągać wiek męski. Wysoki, dobrze zbudowany, o złotych włosach zaplecionych w harcap i zaciętej ponurej twarzy spoglądał na przybysza bez lęku. W jego oczach tańczyły iskierki rozbawienia, gdy spojrzał na minę siostry. Mogliby być bliźniętami, gdyby nie różnica wieku. Stanowili swoje wierne odbicie, a raczej dziewczynka za wszelką cenę starała się naśladować starszego brata. Sięgała mu zaledwie do ramion. W zgrzebnej sukieneczce, z fartuchem obsypanym mąką, wykrzywiała twarz jak ciekawska małpka, oglądając przybysza z każdej strony.

-Szukam noclegu – powtórzył zsuwając kaptur. 

Dziewczynka otworzyła buzię ze zdziwienia lecz brat spojrzał jedynie z zaciekawieniem, gdy ukazała się łysa głowa. Szeroką czerstwa twarz znaczyły zmarszczki.

Chłopak szturchnął siostrę lekko.

-Proszę wejść. 

-Mogę przespać się nawet na sianie.

– Nie, nie w stajni – powiedziała szybko ze strachem w oczach mała. Kapłan spojrzał na nią niepewnie. Czy to dziecko jest upośledzone? Wydaje się być bystra.

-Mamy w domu dużo miejsca. Proszę wejść. – Chłopak położył ciężko dłoń na ramieniu siostry i ścisnął je uspokajająco – Jestem Liluk, a to Mel. – To mówiąc przepuścił gościa w drzwiach.

– Zwą mnie Balea. – Skłonił się lekko – Macie piękne gospodarstwo. -Pielgrzym rozejrzał się po dużej izbie służącej za kuchnię oraz salon. Ogień równo płonął w kominku wypełniając nozdrza aromatycznym dymem jałowca. Zdjął zabłocone buciory, zostawił je pod progiem i usadowił się za ciężką ławą znajdującą się tuż przy ogniu.  Liluk spoczął naprzeciw nie rozluźniwszy się jednak ani odrobinę.

Dziewczynka zniknęła w drzwiach po lewej stronie. Znajdowała się tam spiżarnia.

-Rzadko miewamy gości. Co przygnało cię w nasze strony? – Przerwał ciszę chłopak.

Pielgrzym spojrzał spod zmrużonych oczu w ogień. Wszędzie te same pytania. Ciekawość walcząca z ostrożnością.

– Przepraszam, jeśli będę nieuprzejmy, ale czy twoja siostra – zawahał się – czy wszystko z nią w porządku?

– W jakim sensie? – Nastroszył się chłopak.

– Miałem wrażenie, że nie do końca jest w pełni władz umysłowych.

– Ach… – Rozluźnił się. – Ona tak miewa. To przez śmierć matki. Zmarła jak Mel miała dwa latka. Źle to przeżyła. 

-Musi być wam ciężko.  Czy wasz ojciec nie znalazł sobie nowej żony?

-Lepiej go o to nie pytać, gdy wróci.

Balea pociągnął solidny łyk wina, które nagle wyrosło przed nimi na ławie. Dziewczynka była  cicha i zwinna jak myszka. Nim się obejrzał, zastawiła stół parującymi jak i zimnymi potrawami. Sarnina. Podpłomyki. Gęsty rosół. Placki na słodko. Jedli w milczeniu.  Wszystko smakowało cudownie. Dawno nie ugoszczono go tak ciepło. 

-Tatuś powinien zaraz wrócić. – Oznajmiła Mel, gdy uprzątnęła część pustych misek. Usiadła obok brata z kubkiem pełnym wody. Liluk również nie pił piwa.

I rzeczywiście. Drzwi trzasnęły o ścianę i do izby wtoczył się rosły mężczyzna z pękiem wiewiórek w jednej ręce i dwoma gęsiami w drugiej.  Dzieci musiały odziedziczyć  wygląd po matce. Ich ojciec miał posturę drwala, kręcone czarne włosy, smagłą cerę i głęboko osadzone piwne oczy, których spojrzenie wywoływało ciarki. Spojrzał nieufnie na pielgrzyma. Szybkim wzrokiem  omiótł sytuacje. Wreszcie zamknął drzwi nogą.

-Będzie pasztet– pisnęła mała i rzuciła się odebrać truchła od ojca.

-Ojcze, to jest Balea. – Liluk i gość wstali. – Poprosił nas o nocleg.

-Oczywiście. Nie ma najmniejszego problemu – zapewnił Kirk.

Mierząc się nawzajem  taksującym spojrzeniem, uścisnęli sobie szybko i mocno dłonie. Wreszcie skłonili lekko głowy i zasiedli wszyscy, oprócz Mel, która wybiegła ze zdobyczą na dwór, przy stole. Trzasnęły drzwi. Kirk nalał sobie piwa i pociągnął długi solidny łyk, nim wreszcie zwrócił się w stronę gościa.

Pielgrzymowi spodobał się ten ponury mężczyzna. Brak w nim było fałszu.

– Wspominałem dzieciom, iż mogę przespać się na sianie w stodole.

– Nie ma takiej potrzeby. Pokoi mamy nadmiar. Znajdzie się też wolne łóżko i siennik.  Jedzenia również mamy dość. Mam nadzieję, że ugościły cię pod moja nieobecność.

-Szczerze mówiąc, lepiej nie przyjęto mnie nigdzie indziej, podczas mojej wędrówki. – Skłonił w podzięce głowę. – A I jedzenie godne jest stołu w stolicy.

– No tak. – Odchrząknął Kirk z zakłopotania. – Mel potrafi nas często zadziwić. Nie wiem skąd u niej ten zapał do gotowania. Czasem nie mogę nastarczyć ze zwierzyną czy warzywami.

-Byłaby świetną służką na zamku. 

Liluk spoglądał w ogień znudzony, lecz pielgrzym dostrzegł, iż to tylko pozorny spokój. 

– Obawiam się, że nie możemy się bez niej obejść. Gospodarstwo potrzebuje kobiecej ręki. – Zaprotestował Gospodaż.

– Absolutnie się z tym zgadzam. – Zapewnił żarliwie Balea. – Czymże byłby świat bez kobiet? 

Kirk spochmurniał jeszcze bardziej i pielgrzym przeląkł się, iż powiedział coś niestosownego.

Po chwili jednak mężczyzna uśmiechnął się.

-Za kobiety. – wzniósł toast do którego gość skwapliwie przyłączył się.

Po czwartym kuflu Balea zatracił nieufność czy ostrożność. Mel położyła się już spać, zabezpieczywszy wcześniej na noc zwierzynę. Liluk drzemał lekko obok kominka, od czasu do czasu przeciągając się czy podnosząc jedną powiekę. Podpity Kirk dolewał co chwila do kubka gościa.

– Daleko stąd do stolicy, a ty wyglądasz na uczonego męża. 

– W Nakadi mam rodzinę, musiałem opuścić Non Gras. Źle się dzieje w państwie. 

-Czy coś się stało? Rzadko miewamy tu jakieś wieści.

Pielgrzym schylił się konspiracyjnie i zniżył głos do szeptu.

– Ludzie boją się napływających do stolicy plotek, jakoby budziła się stara magia. Widziano smoka. Ktoś opowiadał, jak to meble w jego kuchni zaczęły lewitować. Ponoć sama królowa zmarła w połogu, gdyż dziecko w jej łonie było zbyt duże i zniekształcone by mogła je wydać na świat. Zaprzecza się wszystkiemu gwałtownie, ale sam król nakazał dodatkowy pobór. A i podatki mają być podwójne w tym roku.

-Podwójne?! Czy oni oszaleli?

– Teraz widzisz, dlaczego opuszczam kraj. Panika może wybuchnąć lada dzień. Wojna domowa wisi na włosku. Potrzebny będzie każdy sprawny mężczyzna. 

-Cholera! – Kufel trzasnął o stół. Liluk podskoczył wybudzony łapiąc za pogrzebacz.

– Co się stało?

-Mogą nas zwerbować do wojska.

Chłopak opadł na ławę blady jak ściana. Nalał sobie piwa nie patrząc nawet na ojca. Wypił na raz.  Napełnił powtórnie kubek.

-Kiedy?  

– Nic nie jest pewne. – Zwiesił głowę pielgrzym. – Ale jeśli tak się stanie, to sądzę, że nim w pełni nastanie lato. 

Zapadła głęboka cisza. 

– Myślę, że czas udać mi się na spoczynek. – Oznajmił Balea bełkotliwym głosem. – Wyruszę w dalszą drogę skoro świt 

-Liluk zaprowadzi cię do pokoju. 

-Proszę za mną. – Chłopak złapał pod ramię starca.

Gdy Balea obudził się nazjutrz, dziewczynka krzątała się już po izbie . Na jego widok bez słowa postawiła pajdę chleba oraz mały, gliniany garnczek ze smalcem na stole. Zajęta była oprawianiem wiewiórek. Mężczyznę przeszły ciarki widząc jak dziecko sprawnie skóruje małe gryzonie. Twarz jej wyrażała taką łagodność i radość, jak gdyby zamiast małych ciałek w dłoniach trzymała bukiet kwiatów. Kontrast był uderzający. Odwrócił wzrok od pokrytych krwią dłoni i zajął się śniadaniem. Ospale wyławiał z garnka co większe kawałki mięsa.

Gdy skończył, podziękował grzecznie i ruszył w stronę drzwi. 

-To na drogę. – Wcisnęła mu w ręce tobołek wypchany prowiantem. Gdy dotknął przypadkiem jej dłoni obrazy przeskoczyły same. Twarze osób które oddały kiedyś za nią życie.  Odskoczył jak oparzony. Dziewczynka zdawałą się niczego nie zauważyć.

-Jesteś jedną z nich! – ryknął wściekły.

Mel przytuliła tobołek w obronnym geście robiąc krok w tył. 

-Jak to możliwe? – wyszeptał wybiegając z chaty. Uciekał, jak gdyby goniły go same demony. Udało mu się dobiec na skraj lasu, gdy cios w głowę powalił go na ziemię.

-Przykro mi, że musiało do tego dojść. – Usłyszał jeszcze z ciemności głos Kirka. 

Koniec

Komentarze

Nie czytałem (jeszcze) pierwszej części, ale ta mnie nie zachwyciła. Stara magia, pielgrzym… sam nie wiem nie zaciekawiło mnie prawdę mówiąc.

Rozbawiło mnie natomiast (zapewne niezamierzenie przez autora) to zdanie: “Pielgrzym wybrał środek. Nigdy nie przepadał za skrajnościami.”  Jak dla mnie wybrał, bo tam miał największe szanse na spanie pod dachem w wygodnych warunkach :))) 

Również nie czytałam pierwszej części, a ta nieszczególnie do mnie przemawia. Czy opowiadanie ma jakieś głębsze przesłanie? Może zawarłaś, Autorko, jakąś subtelną aluzję w zakończeniu, ale, niestety, nie wyłapałam jej. :(

Tekst jest trochę niedopracowany, lecz wystarczy jeszcze raz nad nim przysiąść. Tak dla przykładu:

osadnikach –  oraz

Jedna spacja za dużo, nie?

 

-Szukam noclegu – głos miał

Tutaj znowu o jedną za mało, a głos powinien być wielką literą. (;

 

powiedziała szybko ze strachem w oczach mała

Może to już czepialstwo, ale wyglądałoby lepiej tak:

Powiedziała szybko, ze strachem w oczach, mała. Albo wywal tę ,,małą” i tak jest jedynym bohaterem kobiecym.

Tyle uwag ode mnie. c;

,,Człowiek traci grunt pod nogami, kiedy traci ochotę do śmiechu." ~ Ken Kesey

No to dziewuszka rośnie. Cholera, nie ma coś dzieciak farta. Gdyby wszyscy tak często ocierali się o śmierć, to nie przeżylibyśmy neandertalczyków…

Zdecyduj się, czy to samodzielne opowiadanie, czy fragment. Jeśli to drugie, oznacz odpowiednio. Jeśli pierwsze, zrób coś z tytułem. To również mógłby być cykl zamkniętych historyjek. Wtedy na przykład tytuł mógłby wyglądać jakoś tak: “Melvane. Tytuł tej przygody”. A numerek wyjaśniaj w przedmowie. I podaj linki do poprzedniej/ poprzednich części.

Zdarzają Ci się błędy w zapisie dialogów, zajrzyj tutaj.

Dom do którego zaszedł był ogromny.

Brak dwóch przecinków. Zgadnij gdzie. ;-p

Pielgrzym rozejrzał się po dużej izbie służącej za kuchnię oraz salon.

Salon w kontekście wiejskiej chaty dziwnie brzmi. Salony to wtedy miała arystokracja w pałacach. Albo i to nie.

Zaprotestował Gospodaż.

Kto, przepraszam?! Czy chodzi o podaż gospód?

Babska logika rządzi!

Niestety nie znam pierwszej części, ale chyba wyszło mi to na dobre, bo finał zaintrygował. Przez lwią część tekstu niespecjalnie lektura wciąga. Ale końcówka, ta tajemnica związana z dziewczynką ma potencjał. Może to i klasyczny ruch, ale nic na to nie poradzę, że ciągle lubię takie zagrania.

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Lepiej się czyta, jak się zna część pierwszą, wtedy odbiór jest inny, bo czeka się na TEN moment (nie powiem nic bliżej, żeby nie spojlerować, a kogo będzie zjadać ciekawość, to sam przeczyta początek historii).

W każdym razie mnie historia wciągnęła i czekam na ciąg dalszy.

 

Zdecyduj się, czy to samodzielne opowiadanie, czy fragment. Jeśli to drugie, oznacz odpowiednio. Jeśli pierwsze, zrób coś z tytułem. To również mógłby być cykl zamkniętych historyjek. Wtedy na przykład tytuł mógłby wyglądać jakoś tak: “Melvane. Tytuł tej przygody”. A numerek wyjaśniaj w przedmowie. I podaj linki do poprzedniej/ poprzednich części.

W tej kwestii w pełni zgadzam się z Finklą. Koniecznie dodaj kilka słów przedmowy i link.

 tak rzadko widywanego obecnych czasach

Zjedzone w przed obecnych

 

 

 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Dziękuję za wszystkie opinie oraz zainteresowanie. Pierwszy raz wystawiłam swoje wypociny na widok publiczny. Bałam się zrównania z ziemią, więc dziękuję za każde miłe słowo oraz konstruktywną krytykę. Zamierzam douczać się, ćwiczyć oraz nie rezygnować z pisania ;)

Przeczytałem obie części, zapowiada się całkiem fajnie. Czekam na więcej.

Z technikaliów: masz niezły bajzel w dialogach. Czasami myślnik wprowadzający jest oddzielony spacją od zdania, a czasami nie. Wypadałoby to ujednolicić. W niektórych miejscach brakuje kropek przy wtrąconych zdaniach. Zalecam pozycję wręcz legendarną w naszych szeregach – poradnik Selene ustęp C) :http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/4550 

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Ze względu na obdarty ubogi strój oraz smród bijący od brudnego ciała, często mylono go z bezdomnym włóczęgą. 

a potem:

 

Daleko stąd do stolicy, a ty wyglądasz na uczonego męża.

 

Tak, jest tam też zdanie, że gdy zaczynał przemawiać, ludzie orientowali się, że jest mędrcem, ale tutaj wypowiedział tylko kilka zdań, z których ciężko jest to wywnioskować. Poza tym ten cały mędrzec jest brudny i śmierdzący, a mimo to ani dzieci, ani ojciec zdają się nie zwracać na to uwagi i ani się nie krzywią. Czy mają może katar? :P

Mędrzec stwierdził, że dziewczynka jest upośledzona, bo odradziła mu spanie w stajni. W zasadzie ojciec później też mu to odradził, lecz mędrzec nie wysnuł w stosunku do niego podobnych wniosków. Dlaczego?

Ostatnie zdanie sugeruje, że Kirk postanowił zgładzić mędrca, bo za dużo wiedział. Prawda? :D

Nowa Fantastyka