- Opowiadanie: writersnotdead - Powrót do przyszłości w moim wydaniu

Powrót do przyszłości w moim wydaniu

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Powrót do przyszłości w moim wydaniu

Na wspominki mnie dzisiaj wzięło, no a jak wspominać, to już najlepiej coś dobrego.

 Był piątek, jakoś środek lipca 2035 roku. Miałem 24 lata i jako świeżo upieczony magister seksuologii miałem za sobą pół roku pracy w zawodzie. Tej pamiętnej soboty postanowiłem, że czekający mnie wieczór spędzę tak, jak nigdy wcześniej– pójdę na imprezę. Stać mnie. Nie po to od początku etatu oszczędzam, żeby teraz nie pozwolić sobie na taką ekstrawagancję, myślałem sobie. W normalnych okolicznościach, na drugi dzień oczywiście szedłbym do pracy jednak na jutro przypadał najważniejszy i jednocześnie jedyny wolny od pracy w ciągu roku dzień– Dzień Niepodległości UE. Jako uprzywilejowany człowiek z wyższym wykształceniem kończyłem pracę godzinę wcześniej niż reszta niewyedukowanej gawiedzi, dlatego punkt 20 opuszczałem już biuro. Mijając bufet pracowniczy zaburczało mi w brzuchu. Przez ostatni miesiąc tryb hiperoszczędzania wiałem ustawione na „ON” dlatego zamiast jeść co drugi dzień tak, jak robili to wszyscy, posiłek spożywałem co dzień trzeci. Dzięki korporacyjnym zarobkom i tak mogłem robić to częściej niż raz na tydzień.  

O pozwolenie na jednorazowy zakup alkoholu zatroszczyłem się już wcześniej. Zamiast kupować nielegalne, przemycane ze wschodu piwo i ryzykować wieloletnim więzieniem, po krótkiej bo 30 minutowej kontroli dokumentów i rewizji w pełni legalnie wkroczyłem do sklepu monopolowego i za równowartość miesięcznych zarobków stałem się przeszczęśliwym posiadaczem dwóch owocowych piw o mocy 2,5%, za które zapłaciłem oczywiście dowodem osobistym wydanym przez Centralny Bank UE (nie chciałbym mieć problemów). Byłem tak szczęśliwy, że trasę do mieszkania pokonałem biegiem. Mieszkałem wtedy w dystrykcie 3, w całości przeznaczonym dla pracowników korporacji. Na swoje osiedle o oryginalnej nazwie Gehause 7 wkraczałem w akompaniamencie zachodu słońca. Pamiętam ten szczegół, dlatego że słońce zachodziło dokładnie nad blokiem, w którym mieszkałem, a różowa poświata jaką rzucało doskonale komponowała się z fasadą bloku, pomalowanego w kolory tęczy. Wiatru nie było wcale, dlatego flagi wiszące na masztach, przedstawiające 40 gwiazdek na ciemnoniebieskim tle leniwie zwisały ze swoich masztów. Piękny widok.

Bałem się stanu, w jakim będę po piwach, jednak na przekór całemu światu poradziłem sobie z nimi bardzo szybko bo w niecałe 2 godziny. Wbrew wszelkim mitom smakowały całkiem dobrze i umiliły mi oglądanie nowego, pokrzepiającego programu w Telewizji Europa pt. Wszyscy jesteśmy przeciętniakami . Byłem zwarty i gotowy, by wyruszyć na przygodę swojego życia. Każdy obywatel landu Polska pracujący w korporacji , miał prawo do jednej wizyty w dystrykcie nr 1 rocznie. Większość wykorzystywała go do tego, by na własne oczy podziwiać styl życia Panów firm, w których pracowali, ze mnie jednak przebiegła bestia– wykorzystam go do wyjścia na imprezę, myślałem sobie. Szaleństwo do późna wiązało się oczywiście z porannym odczuwaniem braku snu, czego nie robi się jednak dla takich wrażeń! W razie czego mam zapas nowego europejskiego hitu– bez kofeinowej kawy, nie powinienem mieć więc problemu w jutrzejszym, obowiązkowym udziale w całodziennej paradzie równości i homoseksualności na ul. Aleje Europejskie. Kocham życie w nowoczesnej Europie! 

Koniec

Komentarze

Całkiem niezła satyra na dyrektywy UE :)

Musisz trochę popracować nad warsztatem. Brakuje przecinków, zdarzają się powtórzenia np.:

 

Na swoje osiedle o oryginalnej nazwie Gehause 7 wkraczałem w akompaniamencie zachodu słońca. Pamiętam ten szczegół, dlatego że słońce zachodziło dokładnie nad blokiem,

Tak przy okazji – “akompaniament” odnosimy raczej do doznań słuchowych niż wzrokowych.

 

Mijając bufet pracowniczy zaburczało mi w brzuchu. Przez ostatni miesiąc tryb hiperoszczędzania wiałem ustawione na „ON”+, dlatego zamiast jeść co drugi dzień tak

Klasyczny przykład złego użycia imiesłowu. Wychodzi na to, że burczenie mijało bufet pracowniczy. Zamień na “Gdy mijałem bufet pracowniczy…”

 

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Wicked G, dzięki! Doceniam każda krytykę napisanąw cywilizowany sposób :)

AK-91

Kurcze, to trochę straszne, bo wcale takie nie nierealne :/ 

Najlepiej pisałoby się wczoraj, a i to tylko dlatego, że jutra może nie być.

Niezbyt śmiała wizja niedalekiej przyszłości – mogło być zabawnie, wyszło szalenie stereotypowo. Niczym nie zaskoczyło, niczym nie rozbawiło, ot, do przeczytania i raczej nie do zapamiętania.

Wykonanie, niestety, pozostawia wiele do życzenia – powtórzenia, nie najlepiej konstruowane zdania, liczby, brakujące spacje czy kulejąca interpunkcja sprawiają, że lektura nie należała do przyjemności. :-(

Mam nadzieję, że Twoje przyszłe opowiadania okażą się zdecydowanie lepsze. ;-)

 

Mia­łem 24 lata i jako świe­żo upie­czo­ny ma­gi­ster… – Mia­łem dwadzieścia cztery lata i jako świe­żo upie­czo­ny ma­gi­ster

Liczebniki zapisujemy słownie.

Ten błąd powtarza się wielokrotnie w całym opowiadaniu.

 

wie­czór spę­dzę tak, jak nigdy wcze­śniej– pójdę na im­pre­zę. – Brak spacji przed półpauzą.

Ten błąd powtarza się także w dalszym ciągu opowiadaniu.

 

żeby teraz nie po­zwo­lić sobie na taką eks­tra­wa­gan­cję, my­śla­łem sobie. – Powtórzenie.

 

na drugi dzień oczy­wi­ście szedł­bym do pracy jed­nak na jutro przy­pa­dał naj­waż­niej­szy i jed­no­cze­śnie je­dy­ny wolny od pracy w ciągu roku dzień… – Powtórzenia.

 

Przez ostat­ni mie­siąc tryb hi­pe­rosz­czę­dza­nia wia­łem usta­wio­ne na „ON”… – Czy wianie rzeczonego oszczędnego trybu miało jakiś związek z wiatrami? ;-)

Piszesz o trybie, więc: Przez ostat­ni mie­siąc tryb hi­pe­rosz­czę­dza­nia mia­łem usta­wio­ny na „ON”

 

O po­zwo­le­nie na jed­no­ra­zo­wy zakup al­ko­ho­lu za­trosz­czy­łem się już wcze­śniej. Za­miast ku­po­wać nie­le­gal­ne… – Powtórzenie.

 

mam zapas no­we­go eu­ro­pej­skie­go hitu– bez ko­fe­ino­wej kawy… – …mam zapas no­we­go eu­ro­pej­skie­go hitu – bezko­fe­ino­wej kawy

 

nie po­wi­nie­nem mieć więc pro­ble­mu w ju­trzej­szym, obo­wiąz­ko­wym udzia­le w ca­ło­dzien­nej pa­ra­dzie… – Wolałabym: …nie po­wi­nie­nem mieć więc pro­ble­mu z ju­trzej­szym, obo­wiąz­ko­wym udzia­łem w ca­ło­dzien­nej pa­ra­dzie

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Cóż – podzielam zdanie regulatorów. Wizja przyszłości jak z copypast młodzieżówek Janusza.  Szort jest nadto o tyle słaby, że brakuje mu puenty, przez co sprawia wrażenie szkicu albo nieukończonego wstępu.

I po co to było?

Niestety nie rozbawiło, a odnoszę wrażenie, że miało.

Błędy podano wyżej. 

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Też jakoś specjalnie mnie nie porwało. To raczej szort, a nie opowiadanie (zmień opis), ale faktycznie brakuje tu puenty / twistu na koniec.

Mam proste pytanie: co takiego jedli, że wystarczył jeden posiłek na dwa dni? A bohaterowi nawet na trzy?

Lembasy oczywiście.

AK-91

Rodzime, czy importowane spoza Europy? ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Tylko rodzime. Te z Chin musieliby jeść codziennie.

AK-91

posiłek spożywałem co dzień trzeci

Może to tylko moje wrażenie, ale jakoś dziwnie to brzmi.

 

Nie wiem czy miało być śmieszne, jeśli tak to nie trafiło do mnie.

 

Chciałem też zapytać o tytułową “przyszłość” – rozumiem, że bohater przenosi się w myślach do przeszłości, gdy był świeżo upieczonym magistrem? W momencie gdy pojawia się bezkofeinowa kawa, mamy natomiast narrację w czasie teraźniejszym. W takim razie tytuł powinien chyba brzmieć “powrót do przeszłości“. ;) Być może chciałeś nawiązać do kultowych filmów, ale z tego co pamiętam Marty McFly akurat faktycznie w pewnym momencie do przyszłości wracał, w każdej z trzech odsłon hitu. To dalej nie tłumaczy zmiany czasu w ostatnich zdaniach. Może się czepiam (przepraszam), ale trochę mnie to wybiło z rytmu.

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Hmmm. Trudno się nie zgodzić z przedpiścami. Dlaczego nie poprawiłeś wytkniętych błędów?

Mijając bufet pracowniczy zaburczało mi w brzuchu.

Ktoś już wcześniej cytował to zdanie, ale powtórzę: w konstrukcjach tego typu nie wolno zmieniać podmiotu. Za to przecinek konieczny. W ogóle interpunkcja Ci kuleje.

Aha, i tytuł tak jakoś słabo pasuje do tekstu.

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka