- Opowiadanie: konradkaptur1977 - Smok pełen tajemnic

Smok pełen tajemnic

 

"Gwiazdy i księżyc tego dnia świeciły wyjątkowo jasno. Gwarne dotąd niewielkie miasteczko zostało uśpione magicznym blaskiem, a po pustych drogach niespokojnie przemieszczał się piasek. Ciepły oddech wiatru muskał korony drzew, wprawiając ich liście w przepiękny taniec. Na dworze nie było żadnej duszyczki. Jedynie w powietrzu unosiła się woń marcepanu połączonego z kawą. Ten charakterystyczny zapach, który stawał się coraz mocniejszy, posiadają tylko jedne stworzenia. [...]
Znad horyzontu wyłoniły się potężne istoty. Wszystkie posiadały pysk, ogromne ciało, wielkie skrzydła i długi ogon, a niektóre miały nawet rogi. Ich gruba skóra była pokryta mocnymi łuskami, przepięknie błyszczącymi w świetle ciał niebieskich. Każde na inny kolor. Majestatycznie poruszały skrzydłami powodując nasilenie wiatru. Smoki. Przepiękne istoty, o których istnieniu wiedzą tylko nieliczni. Nie wiadomo kiedy powstały, nie wiadomo z jakiego powodu. Co roku przemierzając kilometry całymi stadami szukały nowych schronień. [...] Znikały tak samo szybko i niespodziewanie jak się pojawiały...".
 

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Smok pełen tajemnic

– Mamusiu, czy smoki naprawdę istnieją? – ognistowłosa dziewczynka oderwała się od lektury,

z zaciekawieniem i przejęciem wpatrując się w rodzicielkę. Jej ciemnobrązowe oczy błyszczały

z podekscytowania, a na ustach pojawił się delikatny uśmiech.

Starsza kobieta jakby na moment zastygła, przerywając dotychczasowe zajęcie. Odłożyła ręcznik oraz talerz, który właśnie wycierała i usiadła obok córki. Marszcząc brwi popatrzyła na książkę mocno zaciśniętą w dziecięcym uścisku.

– Kto ci to dał? – zapytała zabierając jej opowiadanie zatytułowane "Smocze dzieje".

– Taka miła pani z targu. Powiedziała, że mam piękne włosy i stwierdziła, że ta opowieść na pewno mi się spodoba. Powiedz, czy smoki naprawdę istnieją? 

– Oczywiście, że nie kochanie – kobieta poprawiła jeden z kosmyków siwych włosów – to tylko książka.

– Ale to wszystko brzmi tak realistycznie – rozmarzyła się dziewczynka. Wyobraziła sobie, że jest na przepięknej polanie. W powietrzu unosi się zapach smoków, a leciutki wiatr porusza jej włosami. Jest tak cudownie. Podnosi wzrok na świetliste niebo, gdy…

– To niemożliwe. – Zatroskana matka obejrzała okładkę książki. Nie było autora. Malutkie ręce sięgnęły po swoją zdobycz.

– Widzisz mamusiu, to przeznaczenie – stwierdziła, rumieniąc się. 

Kobieta wstała i wróciła do mycia naczyń. Dziewczynka podążyła za rodzicielką, łapiąc się za jej sukienkę.

– Nie wierzę w przeznaczenia – odpowiedziała w końcu.

– Ale mamusiu…

– Idź proszę po zakupy – przerwała córce.

– Dobrze mamusiu – dziewczynka ze smutną miną niechętnie wyszła z kuchni.

Wzięła kilka złotych monet i wolnym krokiem podreptała do drzwi. Kiedy wyszła z domu na jej twarz padło kilka rażących promyków, co spowodowało, że dziewczynka zmrużyła oczy. Zasłoniła je ręką

i ruszyła przez niewielki las w stronę miasta.

Uwielbiała chodzić na skróty, a szczególnie kiedy na dworze była taka piękna pogoda. Cichy śpiew ptaków i szelest liści namawiał do przystanięcia i wsłuchania się w pieśń natury. Nigdy nie chodziła wydeptaną przez innych ludzi dróżką. Zanurzała czasem nagie stopy w bujnej, czysto zielonej trawie

i szurała nimi całą drogę. Dodatkowo ciepły wiatr sprawiał, że czuła jakby była częścią przyrody. Pamiętała każdy szczegół lasu na pamięć i zauważała wszystkie, nawet najmniejsze zmiany. Niekiedy nawet udawało się jej spotkać ślicznego zająca lub sarenkę, które bardzo często dawały się pogłaskać. To zawsze poprawiało jej humor.

Ognistowłosa właśnie wskakiwała na przewrócony pień starego drzewa, kiedy wiatr przyniósł ze sobą niespotykanie dziwny zapach. Zatrzymała się i podejrzliwie zaczęła go badać. Co chwila mieszał się on bardziej lub mniej z wonią świeżo zaparzonej babcinej kawy. Zorientowała się, że jest to zapach smoków i uniosła głowę w górę. Utkwiła wzrok w błękitnym niebie, a jej oczy błyszczały

z podekscytowania tak, jak przy czytaniu nowo zdobytej, a zarazem ulubionej książki. Stała tak dłuższą chwilę szukając wzrokiem czegokolwiek, co mogłoby przypominać smoka. Po dłuższej chwili stwierdziła, że niestety nic tam nie ma i lekko zawiedziona zeskoczyła z porośniętego mchem pnia. Ostatni raz zerknęła na bezchmurne niebo i smutna ruszyła dalej, zostawiając przepiękny zapach za sobą.

~ 10 lat później ~

 

– Suknie, piękne suknie! Specjalna okazja! – krzyczał pulchny siwowłosy mężczyzna, wymachując różnokolorowymi materiałami. – Witaj piękna dziewojo, pragnę zauważyć, że ta zieleń idealnie pasuje do twojej karnacji – powiedział rozwijając jedno z płócien. W jego oczach widziała błysk typowego handlarza. – To jak?

– Nie jestem zainteresowana – odpowiedziała mu wysoka dziewczyna, która szła dalej przed siebie nawet nie obejrzawszy się za siebie. Na głębokie, ciemne oczy padał cień rzucany przez kaptur, który ledwo co przykrywał czerwone włosy. Od niedawna ten kolor zaczął się wszystkim źle kojarzyć. Ubrana była w ciemną sukienkę z kolorowymi wzorami, a w ręce trzymała koszyk z wikliny,

w którym znajdowała się książka "Smocze dzieje", trochę jedzenia i kilka bandaży. Wszystko było szczelnie zawinięte w zielony koc. Bezszelestnie przemieszczała się po zatłoczonym rynku, zmierzając w tylko jej znanym kierunku. A był nim las. Z powodu pewnych zdarzeń dla wszystkich to miejsce było widziane tylko jako coś okropnego. Mówiono, że tam straszy i jeśli ktoś tam wejdzie, to zostaje na zawsze. Jednak ona myślała inaczej. Miała swoją teorię, która mówiła, że las za miastem to najbezpieczniejsza przystań pod gwiazdami. Od kiedy pamięta zawsze w wolnych chwilach spędzała w nim czas. Gdy była mała bawiła się z mamą, a do niedawna siadała pod drzewem i czytała jej ulubione "Smocze dzieje". Teraz miała inne, ważniejsze zadanie.

Przyspieszonym krokiem weszła do lasu i ruszyła wydeptaną przez siebie drogą. Mijała machające wróżki leśne, chochliki i inne stworzenia, aż w końcu doszła nad polanę. Ciepły wiaterek delikatnie musnął jej zaczerwienione policzki, kiedy zsunęła z głowy kaptur uwalniając burzę loków. Kiedy już nacieszyła się unoszącym się zapachem marcepanu z kawą, weszła do jedynej jaskini. Już w progu zauważyła uśmiech swojego przyjaciela. Przyjaciela-smoka.

– Witaj – przywitał się.

– Co ja ci mówiłam o przybieraniu twojej ludzkiej postaci? Marnujesz potrzebne ci siły do wyzdrowienia… – popatrzyła znacząco na jego potargane ciemne włosy i już po chwili otrzymała zadowalający efekt. 

Wokół chłopaka uniosła się rażąca smuga, a potem w jego miejscu pojawił się przepiękny smok. Jego kobaltowe łuski migotały w świetle świetlików, a długie rogi rzucały cień na czarne oczy. Dziewczyna uśmiechnęła się dziękująco i spojrzała na ranę pokrywającą łapę. Była już prawie zagojona, a po reszcie nie było śladów. 

Rudowłosa znalazła go pewnego dnia krwawiącego na łące. Zaopiekowała się nim, a kiedy odzyskał świadomość w zamian otrzymała zapłatę – jego przyjaźń. Wtedy właśnie poznała jego ludzką postać. Nie wiedziała, że smoki mogą zamieniać się w ludzi. Dokładnie przestudiowała wszystkie książki

o tych stworzeniach, ale nigdzie nic takiego nie było napisane. Cóż, najwyraźniej była to tajemnica. 

Na początku jej przyjaciel był małomówny. Siedział cicho, nie odzywał się wcale lub robił to tylko wtedy, kiedy musiał. Ciepły uśmiech i szacunek do tego kim jest, jaki otrzymał od dziewczyny, sprawiły, że zaufał jej. Teraz rudowłosa codziennie przychodzi zmieniać opatrunek. Oboje

z niecierpliwością czekają, aż rany znikną, aby smok wkrótce mógł dołączyć do całej gromady przelatującej nad lasem.

– Sądzę, że nie trzeba zakładać kolejnego opatrunku – z satysfakcją przejechała palcami po miejscu, gdzie jeszcze niedawno była głęboka rana – Zioła mamy podziałały doskonale.

– Czyli to znaczy, że mogę w końcu pochodzić po polanie jako człowiek? – zapytał, a jego głos rozbrzmiał w jej głowie głośnym echem. Kiwnęła potwierdzająco głową, po czym chłopak znowu się przemienił. Uradowana rozłożyła koc na zielonej trawie i usiedli wpatrując się w niebo. Jedli razem wcześniej dokładnie przygotowane jedzenie. Rozmawiali o wielu rzeczach, dopóki dziewczyna nie musiała wracać do domu. Jak zwykle sądzili, że spędzają zbyt mało czasu razem, dlatego rudowłosa obiecała, że wkrótce przenocuje na polanie. Pożegnała się ze wszystkimi stworzeniami i udała się do wyjścia z lasu…

Kilka dni później, gdy obudziła się na kocu na polanie, jej twarz owiewał ciepły, delikatny wiatr. Zapach marcepanu z kawą był bardzo wyraźny, co symbolizowało obecność więcej niż jednego smoka. Powoli otworzyła oczy i przecierając je podniosła się do siadu. Panowała nieskazitelna cisza.

Z miasta nie dochodziły żadne dźwięki, a mimo to była przekonana, że jest ranek. Przecież było jasno. Kiedy gorący oddech ponownie musnął jej skórę, zrozumiała o co chodzi. Podniosła głowę do góry

i ujrzała wiele tysięcy gwiazd błyszczących najmocniej, jak się da. Westchnęła, podziwiając tę przepiękną noc. Smoczą Noc. Właśnie miała wybierać swoją własną gwiazdę, kiedy usłyszała głos swojego przyjaciela. 

– Pięknie, prawda? – zapytał, a czerwonowłosa wiedziała, że może to być ich ostatnia rozmowa.

W końcu wracał do swoich. Do smoków.

– Tak – zgodziła się z nim. Podał jej rękę, a ona przyjęła ją wstając. Uśmiechnęła się do niego najweselej jak się da, kiedy znad horyzontu wyłoniły się sylwetki smoków. Wszystko było dokładnie tak, jak opisywała książka. Przepiękny widok był nie do opisania. Kiedy chłopak zabrał dłoń, na jej ręku spoczywał medalion w kolorze kobaltowym. Uśmiechnął się szepcząc "dziękuję", a zaraz potem oślepiło ją światło. Poczekał na odpowiedni moment i wzbił się w powietrze. Wiatr rzeczywiście stał się mocniejszy. Długo jeszcze oglądała znikające sylwetki. Odchodziły razem z ukochaną wonią marcepanu połączonego z kawą. Jej przyjaciel – smok poleciał do swojej gromady, a ona została sama z gwiazdami. Przycisnęła medalion do piersi i przypomniała sobie jego słowa:

"Zastanawiam się, czy gwiazdy świecą po to, żeby każdy mógł pewnego dnia znaleźć swoją?"

– Ja już znalazłam swoją jedną, jedyną gwiazdę…

A była ona koloru kobaltowego.

&

 

Czasu spędzonego ze smokiem nigdy nie zapomniała. Dzień, w którym odleciał był dla niej najważniejszy. Co roku w tę rocznice przychodziła na polanę, by pooglądać gwiazdy. Patrzyła jak smoki przelatywały nad jej głową, a wśród nich jej przyjaciel. To sprawiało jej radość. To pomagało

w pokonywaniu wielu trudności.

W czasie, gdy dziewczyna stała się kobietą, a potem starszą panią, "legendy" o smokach rozsyłały się niesamowicie szybko. Z czasem ludzie zaczynali w nie wierzyć, a potem czcić Świętą Smoczą Noc.

A staruszka o pięknych, kiedyś ognistych włosach, dumnie siedziała w wygodnym bujanym fotelu wspominając dawne chwile. W ręku trzymała malutki kobaltowy wisiorek, który rozbłyskał światłem po całym pokoju.

 

Klaudia Żymańczyk, 15 lat

Koniec

Komentarze

Według licznika strony Twoje opowiadanie liczy 9792 znaki. Założenia konkursu są takie, że praca musi mieć przynajmniej 10 tyś. Dopisz kilka zdań albo Twój tekst zostanie zdyskwalifikowany. 

 

Sorry, taki mamy klimat.

Fragment regulaminu:

 

Limit znaków: 10 – 50 tysięcy, według licznika na stronie.

Dolny limit jest nieprzekraczalny, górny możecie symbolicznie przekroczyć. Opowiadania niespełniające tego kryterium nie będą brane pod uwagę w konkursie.

 

Może uda Ci się coś dopisać?

 

 

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ponieważ tekst jest za krótki, jestem zmuszony usunąć go z listy opowiadań konkursowych. Minął blisko tydzień od czasu publikacji, to było wystarczająco dużo, żeby coś na to zaradzić.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Widzę, że od czasu publikacji nic się nie zmieniło i tekst nadal nie spełnia wymogów konkursowych. Trochę smutno pozwolić się zdyskwalifikować przez dwieście znaków, ale biorąc pod uwagę, że autor nawet tu nie zajrzał, jest to dyskwalifikacja na własne życzenie

Zupełnie inna sprawa – trzeba w tym tekście poprawić formatowanie :)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Szkoda, że Konrad podpisany Klaudia nie dopisało tych kilku zdań.

Cóż, fabuła szału nie robi – prosty tekścik o krótkiej lecz intensywnej przyjaźni.

Gorzej z wykonaniem – te zbędne entery przeszkadzają w czytaniu. Do tego brakuje przecinków, robisz błędy w zapisie dialogów, czasem literówki…

Babska logika rządzi!

Coś się rozsypało i ogólnie jest bardzo naiwnie, ale i tak nie czytało się najgorzej :)

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka