- Opowiadanie: wero99911 - Alex

Alex

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Alex

Alex był dilerem.

Wprawdzie nie sprzedawał broni lub nielegalnych substancji, a praca dilera narkotykowego nigdy nawet nie przeszła mu przez myśl.  Jako dzieciak był cholernie ambitny, miał świetne oceny w szkole, nawet złożył papiery na studia. Niestety, nie dane mu było spędzić nawet jednego dnia w ławce, jako student medycyny. Uwielbiał sport, szczególnie koszykówkę i odnosił w tym całkiem spore sukcesy. Może nie awansował jeszcze na zawodnika NBA, ale przy odrobinie szczęścia i treningu, w niedługiej przyszłości miałby tam pewną pozycję. Młodzieńcze lata były dla Alexa najprawdopodobniej najlepszym okresem w życiu. Beztroskie czasy, kiedy każdą noc spędzał z inną dziewczyną stały się już historią i zamieniły miejscem z nieciekawą, szarą rzeczywistością. Teraz idealnie wyrzeźbione mięśnie brzucha, zastąpiła gruba warstwa tłuszczu, którą dodatkowo pokrywały długie, czarne włosy niegolone od niepamiętnych czasów. Na początku było ich niewiele, tylko na górnej części klatki piersiowej, ale z upływem lat czarne kudły, niczym chwasty rozprzestrzeniły się na całe ciało. Nie mógł również pochwalić się bujną fryzurą. Miał siwe włosy, sięgające do ramion, które sklejone warstwą brudu, bardziej przypominały cztery, sterczące dredy. Jeżeli chodzi o ubiór, to nie stawiał mu zbyt dużych wymagań. Jedynie ulubione kowbojki, zrobione z materiału imitującego skórę węża, gościły na jego nogach już od kilku dobrych lat. Kochał je jak własne dzieci, a każdy kto go dobrze znał, wiedział że można z niego wyciągnąć każdą informacje, zdaniem  ‘’ Uważaj, bo zniszczę ci te twoje buciki’’. 

Zapomniałam dodać, że ‘’ każdy kto go dobrze znał’’ oznacza nikt, Alex nie miał przyjaciół. 

Mimo to, gdyby jednak znalazła się osoba, które zechciałaby się z nim zakumplować, zauważyłaby, że to jego najczulszy punkt. Wracając do opisu wyglądu, niemalże onieśmielającej pięknem osoby, trzeba również wspomnieć, że mimo wszystko jego uśmiech pozostał taki sam. Wbrew upływu lat, nadal czarował  uśmieszkiem nastoletniego chłopca. 

Jego przemiana, nie tylko zewnętrzna ale również mentalna zaczęła się 6 lat temu, tuż po zakończeniu szkoły. Wszyscy znają historie o opętaniu, demonach i tajemniczych egzorcyzmach, o nawiedzonych księżach i pomieszanych zmysłach. Myślę, że takie opętanie miało tutaj miejsce. Może nie bezpośrednie, połączone z krzykami i zatrzymaniem zegarów na godzinie trzeciej w nocy, bardziej mówimy tu o zniewoleniu istoty ludzkiej, stworzeniu z niej czegoś w rodzaju niepoczytalnego niewolnika. Tak więc, gdy matka Alexa  była poważnie chora i dni dzieliły ją od wędrówki na tamten świat, on pogrążony w rozpaczy, w zamian za jej zdrowie postanowił  służyć, służyć  istocie nie z tego świata. Sam, dobrowolnie obwiązał się łańcuchem a jego drugi koniec dał stworzeniu, potrzebującemu do życia bólu, cierpienia i przede wszystkim strachu bezbronnego człowieka. Umowa była taka : w zamian za zdrowie matki, chłopak  sprawia, że co miesiąc dwudziestu, niewinnych ludzi sra ze strachu i chowa się po kątach w obawie przed wszystkim. 

Tak Alex został dilerem. Może nie było to najtrafniejsze określenie jego fachu, jednak on sam, tak siebie nazywał. Lubił myśleć, że jest dilerem, czuł się wtedy, jakby to powiedzieć, bardziej ludzki. Aplikować strach (‘’towar’’) mógł w różny sposób, poprzez dotyk, kontakt wzrokowy z ofiarą (’'klientem’’) lub w formie tabletki (ta opcja była ryzykowna i często prowadziła do porażki, więc stosował ją tylko na imprezach w klubie, niepostrzeżenie wrzucając pigułkę do drinka). Działało to w ten sposób, że osoba zaczynała bać się tego, co akurat on sobie wymyślił. Opcji było mnóstwo: od najpopularniejszego strachu przed pająkami, poprzez lęk przed zaśnięciem i korzystaniem z toalety, do najdziwniejszych fobii, których nazw nie jestem w stanie powiedzieć.

Czasem dziewczynę, którą zobaczył na imprezie, obdarowywał lękiem przed tańczeniem i tworzyło się całkiem zabawne widowisko, gdy ślicznotka z krzykiem wybiegała z sali, przewracając kelnerów i potykając się o długą sukienkę. To były zapewne jedyne momenty, gdy na jego twarzy gościł uśmiech.

 

Co miesiąc Alex posłusznie wykonywał swoją pracę, co rocznie dawało dwieście czterdzieści , a w przeciągu 7 lat ponad półtora tysiąca ludzi z przedziwnymi lękami, fobiami, a czasem nawet myślami samobójczymi. Nawet nie zauważył kiedy przymusowa praca, stała się rutyną, potem sposobem na życie, a w końcu uzależnieniem. Nie czuł się źle, zsyłając na innych strach, co więcej sprawiało mu to niewytłumaczalną przyjemność. Jednego miesiąca nawet ustalona liczba osób– dwadzieścia, dzięki pracowitości Alexa zwiększyła się do czterdziestu i od tamtego momentu, co miesiąc, ilość ‘’klientów’’ wynosi o dwoje, troje więcej niż na początku było ustalone. 

Dziś jednak, gdy zobaczył dziewczynę, obdarzoną lękiem przed samą sobą, rzucającą się z budynku, bariera oddzielająca uczucia od pracy pękła i pokruszyła się w drobne kawałeczki. Człowiek zbudowany ze stali, stał się plasteliną, której kształt zmienia nawet najmniejszy dotyk. Przez chwilę poczuł, że robi coś złego, że poświęcanie blisko dwóch tysięcy osób, dla jednej (mimo iż mu bardzo bliskiej, ale nadal jednej) jest wobec innych niesprawiedliwe. Ten moment wystarczył, na podjęcie decyzji o rzuceniu tej żałosnej, brudnej roboty. Każdy musi w końcu dorosnąć i pozwolić odejść swoim najbliższym, taka jest kolej rzeczy i jedyne co można zrobić to pogodzić się z tym. Był ostatni dzień sierpnia, a w jego obowiązku zostało jeszcze załatwienie trzech ‘’klientów’’. Szybkim krokiem wrócił do domu, przekonany że oto dziś jest dzień śmierci jego matki i zerwania paktu z samym diabłem. 

Gdy tylko otworzył drzwi i zobaczył ją, ubraną w kuchenny fartuch, umorusaną na policzkach mąką, coś w nim pękło. Stał nieruchomo, zapatrzony w nieśmiały uśmiech swojej ukochanej matki, przygotowującej ciasto na ostatni dzień wakacji. Zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, już go nie było. Biegł przez ulicę, co chwilę się zatrzymując. Niestety, nad kondycją musiał jeszcze popracować.

Mimo swojego wcześniejszego postanowienia, zrobił to, co do dilera należy. I tak, młoda kelnerka o imieniu Lisa, pracująca w barze niewiele ponad tydzień, została powitana miłym uśmiechem i obdarowana klaustrofobią, również chłopak który stał przed nim w kolejce dostał ‘’towar’’. Następny był Bill, pracujący w osiedlowym sklepie z płytami i wysoka brunetka, która poprosiła Alexa o pomoc przy szukaniu ‘’Love over gold’’. Mr. Watson – właściciel starego antykwariatu, oraz Layla – nowa przedszkolanka, która szła z grupką maluchów, a że z dziećmi jest łatwo, tudzież im wszystkim rozdał ‘’towar’’. Na liście był też taksówkarz, który spytał go o drogę, oraz młodzieniec reklamujący bar ‘’ U Johna’’ w stroju hot-doga, za nie więcej niż 2€ za godzinę. Wracając do domu, spotkał listonosza, który z uśmiechem na twarzy wręczył mu kartki Bożonarodzeniowe, przychodzące z Europy. Jego również nie oszczędził.

Gdy przekroczył próg domu, natychmiast poczuł aromat ciasta marchewkowego. Wziął kilka głębokich wdechów, rozkoszując się niepowtarzalnym zapachem, zdjął skórzaną kurtkę od Balmain i cicho pogwizdując poszedł przywitać się ze swoją staruszką.

Koniec

Komentarze

Ciekawy pomysł, trochę gorzej z wykonaniem.

Liczby zwykle piszemy słownie. Często masz zbędne spacje przy znakach interpunkcyjnych (cudzysłowy, nawiasy, dwukropek).

Mamy akurat konkurs o fobiach. Może przemyśl zgłoszenie swojego tekstu?

Tekst oceniam na 5.

 

Edit: Aha, w sierpniu listonosz przyniósł bożonarodzeniową kartkę?

Babska logika rządzi!

 ‘’ Uważaj, bo zniszczę Ci te twoje buciki’’.  – ci małą literą

Faktycznie ciekawe. Popieram Finklę – zgłoś na konkurs

Tekst oceniam na 5

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Finkla, chciałam pokazać, że akcja odbywała się w tak małym i oddalonym od Europy miasteczku, że  kartek bożonarodzeniowych  można było spodziewać się w okolicach wakacji.

Oczywście jest mi bardzo miło i z chęcią zgłoszę tekst na konkurs:))

W czasach, kiedy istnieje pojęcie “diler narkotyków”, nie ma miasteczek tak odległych od Europy. Może na Marsie…

Babska logika rządzi!

Jakiś pomysł jest, ale wykonanie i sposób w jakim został on przedstawiony pozostawia jeszcze sporo do życzenia. 

Tekst oceniam na 3. 

Ogromnie dziękuje za oceny. 

Finkla, chyba masz racje. Postaram się to zmienić;)

Pomysł niezły, wykonanie wręcz przeciwnie.

Mam wrażenie, że czasem, zupełnie niepotrzebnie, komplikujesz zdania, skutkiem czego stają się mniej czytelne.

 

Wpraw­dzie nie sprze­da­wał broni lub nie­le­gal­nych sub­stan­cji… – Wolałabym: Wpraw­dzie nie sprze­da­wał broni ani nie­le­gal­nych sub­stan­cji

 

Nie­ste­ty, nie dane mu było spę­dzić nawet jed­ne­go dnia w ławce, jako stu­dent me­dy­cy­ny. – Wolałabym: Nie­ste­ty, nie spędził nawet jed­ne­go dnia w ławce, jako stu­dent me­dy­cy­ny.

 

…ale przy odro­bi­nie szczę­ścia i tre­nin­gu, w nie­dłu­giej przy­szło­ści – Wolałabym: …ale przy odro­bi­nie szczę­ścia i tre­nin­gu, w nie­dalekiej przy­szło­ści… Lub: …ale przy odro­bi­nie szczę­ścia i tre­nin­gu, w nie­dłu­gim czasie

 

Teraz ide­al­nie wy­rzeź­bio­ne mię­śnie brzu­cha, za­stą­pi­ła gruba war­stwa tłusz­czu, którą do­dat­ko­wo po­kry­wa­ły dłu­gie, czar­ne włosy nie­go­lo­ne od nie­pa­mięt­nych cza­sów. – Naprawdę było widać tłuszcz i rosnące a na nim czarne włosy?! ;-)

 

…ni­czym chwa­sty roz­prze­strze­ni­ły się na całe ciało. – …ni­czym chwa­sty roz­prze­strze­ni­ły się na całym ciele.

 

Je­że­li cho­dzi o ubiór, to nie sta­wiał mu zbyt du­żych wy­ma­gań. – Ubiorowi nie warto stawiać wymagań, ubiór i tak je zlekceważy. ;-)

Proponuję: Je­że­li cho­dzi o ubiór, to nie miał zbyt du­żych wy­ma­gań.

 

‘’ Uwa­żaj, bo znisz­czę Ci te twoje bu­ci­ki’’. – „Uwa­żaj, bo znisz­czę Ci te twoje bu­ci­ki”

Zaimki piszemy wielka literą, kiedy zwracamy się do kogoś listownie. Zbędna spacja po otwarciu cudzysłowu.

 

Za­po­mnia­łam dodać, że ‘’ każdy kto go do­brze znał’’ ozna­cza nikt… – Zbędna spacja po otwarciu cudzysłowu.

 

Wra­ca­jąc do opisu wy­glą­du, nie­mal­że onie­śmie­la­ją­cej pięk­nem osoby, trze­ba rów­nież wspo­mnieć, że mimo wszyst­ko jego uśmiech po­zo­stał taki sam. – Nie wiem, o kim mówi zdanie – kim jest onieśmielająca pięknem osoba, której uśmiech się nie zmienił?

 

Wbrew upły­wu lat, nadal cza­ro­wał  uśmiesz­kiem na­sto­let­nie­go chłop­ca. – Wbrew upływowi lat, nadal cza­ro­wał uśmiesz­kiem na­sto­let­nie­go chłop­ca. Lub: Mimo upły­wu lat, nadal cza­ro­wał  uśmiesz­kiem na­sto­let­nie­go chłop­ca

 

Jego prze­mia­na, nie tylko ze­wnętrz­na ale rów­nież men­tal­na za­czę­ła się lat temu, tuż po za­koń­cze­niu szko­ły.Jego prze­mia­na, nie tylko ze­wnętrz­na ale rów­nież men­tal­na za­czę­ła się sześć lat temu, tuż po ukończeniu/ s­koń­cze­niu szko­ły.

Liczebniki zapisujemy słownie.

Zakończenie szkoły, to koniec roku szkolnego. Ukończenie/ skończenie szkoły, to koniec edukacji.

 

bar­dziej mó­wi­my tu o znie­wo­le­niu isto­ty ludz­kiej… – Wolałabym: …mó­wi­my tu raczej o zniewoleniu isto­ty ludz­kiej

 

Umowa była taka : w za­mian za zdro­wie matki… – Zbędna spacja przed dwukropkiem.

 

…kon­takt wzro­ko­wy z ofia­rą ( ‘’klien­tem’’) lub w for­mie ta­blet­ki ( ta opcja była… – Zbędne spacje po otwarciu nawiasów.

 

…co rocz­nie da­wa­ło dwie­ście czter­dzie­ści , a w prze­cią­gu 7 lat… – …co rocz­nie da­wa­ło dwie­ście czter­dzie­ści, a w prze­cią­gu siedmiu lat

Zbędna spacja przed przecinkiem.

 

…dla jed­nej ( mimo iż mu bar­dzo bli­skiej… – …dla jed­nej (mimo iż bardzo mu bli­skiej

Zbędna spacja po otwarciu nawiasu.

 

Był ostat­ni dzień sierp­nia, a w jego obo­wiąz­ku zo­sta­ło jesz­cze za­ła­twie­nie trzech ‘’klien­tów’’. – Wolałabym: Był ostat­ni dzień sierp­nia i miał obowiązek za­ła­twić jeszcze trzech ‘’klien­tów’’.

 

…mło­dzie­niec re­kla­mu­ją­cy bar ‘’ U Johna’’ – Zbędna spacja po otwarciu cudzysłowu.

 

…za nie wię­cej niż 2€ za go­dzi­nę. – …za nie wię­cej niż dwa funty za go­dzi­nę.

 

…wrę­czył mu kart­ki Bo­żo­na­ro­dze­nio­we – …wrę­czył mu kart­ki bo­żo­na­ro­dze­nio­we

 

 

Tekst oceniam na 4.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Regulatorzy, bardzo dziękuje za pomoc.

Musicie mi powiedzieć, jak wy to robicie. Dlaczego ja nie mogę dostrzec tej całej masy błędów w moich opowiadaniach?;))

Bo są Twoje. :-) Nazywamy to “ślepotą autorską”.

Ale możesz potrenować wzrok na tekstach innych.

Babska logika rządzi!

Przeczytałam z przyjemnością. Mimo błędów i zgrzytów stylistycznych, widzę w Twoim pisaniu dużą lekkość – być może dzięki temu, a być może właśnie z powodu czasem przekombinowanych i niedopracowanych zdań miałam wrażenie, że słucham spontanicznie snutej opowieści i nawet mi te błędy i przekombinowania nie przeszkadzały :) 

Podoba mi się pomysł i bohater. Zastanawiam się, czy opisu, którym rozpoczynasz opowiadanie nie dałoby się zastąpić jakimś obrazkiem, małą scenką, która zdradzałaby nam elementy charakterystyki bohatera w bardziej żywy sposób, niż statyczny opis. Ten motyw z “bucikami” jest takim zalążkiem.

To, czego mi zabrakło, to rozwinięcie tego momentu, kiedy bohater zaczyna się wahać. Czym ta jedna dziewczyna różni się od setek poprzednich ofiar? Co dokładnie powoduje, że bohater konfrontuje się ze swoim sumieniem?

Jeśli chodzi o fabułę – jest w niej to, co w dobrej opowieści powinno być –  wewnętrzny konflikt bohatera, w dodatku konflikt dotyczący naprawdę wysokiej stawki. I wybór, jakiego bohater musi dokonać. Potem – krótka scena powrotu do domu, umorusane mąką policzki matki i te króciutkie charakterystyki kolejnych ofiar – to wszystko według mnie sprawia, że tekst zyskuje sporo emocjonalnej soczystości. 

 

Tekst oceniam na 6.

Jej, dziękuje. Powiem ci, że troche mnie pocieszyłaś, bo już zaczęłam wątpić, że posiadam jakiekolwiek pisarskie umiejętności. Nie ukrywam, że taka ocena zawsze daje ogromną motywację do daleszej pracy:))

Wero, masz dopiero piętnaście lat, znam parę osób znacznie starszych, które nie potrafiłyby tak napisać. A poza tym zobaczysz, z każdym kolejnym opowiadaniem będzie lepiej.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Diękuje bardzo:)) Ostatnio mam napły weny twórczej, więc w niedługim czasie wstawię coś nowego, mam nadzieję, że pokaże się z trochę lepszej strony.

 

Wero, już teraz pokazujesz się z bardzo dobrej strony. Skoro masz nadzieję, że będzie jeszcze lepiej, zaczynam mieć pewność, że wiesz, co mówisz. I bardzo się cieszę. ;-D

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

To ja Ci jeszcze poradzę wrzucić opowiadanie na betę, a wtedy wystartujesz ze znacznie mniejszą ilością błędów.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Już podczas wstawiania tego tekstu, myślałam nad wrzcuceniem go na betę i w sumie… nie wiem dlaczego tego nie zrobiłam:) Następnym razem na pewno pójdę za radą.

Właściwie mogę tylko powtórzyć za przedpiścami – pomysł jest, nad wykonaniem trzeba by wiele popracować. Ale skoro masz 15 lat, to i dużo czasu na pracę. :)

Tekst oceniam na 4.

Nowa Fantastyka