- Opowiadanie: Roskolnik - Wojsko carskie, wojskiem niesamowitym

Wojsko carskie, wojskiem niesamowitym

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Wojsko carskie, wojskiem niesamowitym

Poeci zawsze mówią, iż las mówi i tańczy. O co im chodzi? Las to las – zbiorowisko drzew i krzaków, a one nie tańczą i nie mówią. Stoją tylko i osłaniają mój oddział przed tym cholernym polskim wiatrem – myślał Ivan Bratniev siedząc okrakiem na pniaku i ostrząc nożem kij. Rozglądał się przy tym dookoła z grymasem obrzydzenia i uczuciem ogromnej awersji do tych ziem.

 – Gałganowicz! – krzyknął nagle, zwracając się do jednego ze swoich żołnierzy oddających mocz na śnieg nieopodal – Co ty się tak wijesz, cymbale?

Mężczyzna odwrócił głowę w jego stronę nie przerywając czynności i szczerząc się tępo odpowiedział:

 – Otóż Panie Majorze, upamiętniam.

 – A co takiego upamiętniasz? – odparł przełożony z zaciekawieniem.

 – Pszoków upamiętniam. Toż to nikt o nich pamiętać ne budziet – powiedział Andrej Gałganowicz podsumowując to głupim śmiechem.

Major wojska rosyjskiego – Ivan Bratniev – z lekkim uśmiechem na twarzy wyrzucił za siebie kij, schował nóż i podszedł do podległego mu żołnierza, który właśnie skończył swoje dzieło i zapinał rozporek. Stanąwszy obok niego spojrzał na śnieg, na którym swe piętno odcisną moskiewski mocz Gałganowicza. Ciemno żółte, krzywe litery kontrastując z absolutnie białym śniegiem układały się w zdanie ,,Dla pamięci, tych spod buta".

Dowódca spojrzał na twórcę tych słów. Andrej Gałganowicz patrzył na niego cały czas szczerząc żółtawe zęby; jego ciemne oczy wyrażały dziecięcą wręcz dumę, a nigdy nieogolona twarz podrygiwała od stłumionego chichotu.

– Andrej – zaczął Major – ty wiesz co to jest?

– Dzieło sztuki – odparł dumnie żołnierz odwracając się do liter i podpierając się rękoma pod boki.

– Niet. To jest wroga agitacja – powiedział surowo przełożony.

Andrej Gałganowicz odwrócił się w jego stronę. Nagle ten nieodzowny uśmieszek znikł przykryty, porośniętą czarnymi włoskami, górną wargą, a wesołe oczy przybrały formę niemal łzawych – Ale jak? Przecie ja nie… ja nigdy bym…nie…

Energiczne klepnięcie w plecy przerwało jąkanie żołnierza.

– Nie bójcie się żołnierzu – mówił z uśmiechem Major, zadowolony ze swojego żartu – Nic wam nie grozi. Jednakże nie wypisujcie więcej takich rzeczy, bo się polaczkom spodoba i w Cytadeli pić wołać będą szczyn.

Wybuchnął śmiechem, a zawtórował mu, szczęśliwy z obrotu sprawy, Gałganiew. I rechotali tak tworząc niemal przyjacielskie więzi. Polubili się, co do tego nie ma wątpliwości, albowiem śmiech trwał i trwał. Trwał, także gdy z lasu zaczęli wybiegać polscy powstańcy.

 ***

Obóz został zajęty błyskawicznie dzięki umiejętnościom Polaków i elementowi zaskoczenia. Rosyjscy żołnierze w ogóle nie byli przygotowani na możliwość ataku; ogromna swoboda, pewność siebie i niesubordynacja skutkowały swoistą samowolką i rozleniwieniem się wojska. Kontrastem były dobrze ułożone, dumne i waleczne postaci kosynierów i żuawów śmierci, którzy jak jeden mąż uderzyli we wroga. Teraz, gdy było już po wszystkim cały oddział ustawił się w szeregach przed dowódcą – Władysławem Zamorskim.

Kapitan przechadzał się wzdłuż trójszeregu uformowanego przez jego żołnierzy: pierwsze dwie linie kosynierów z kosami o wertykalnych ostrzach, a ostatnia, mniej liczna, żuawów śmierci w czarnych surdutach. Zamorski miał juz niemal sześćdziesiąt lat, zaokrąglony brzuch i długie siwe wąsy, jednak jego metody, umiejętności, myślenie strategiczne i ogromny patriotyczny duch ciągle budziły podziw i szacunek wśród ogółu.

– Ile już Wami dowodzę? – zapytał głośno swoich ludzi.

– Niecałe dwa miesiące, Panie Kapitanie! – odpowiedzieli wszyscy zgodnie.

– Już prawie dwa miesiące walczymy razem – mówił dowódca – , a Wy znów mnie zaskoczyliście – Przystanął frontem do żołnierzy – Wzięliśmy szturmem rosyjski obóz wraz z czterdziestoma moskiewskimi żołnierzami i zwyciężyliśmy! Na liczbę trzydziestu trzech zabitych i siedmiu jeńców, przypadły nam cztery ofiary i ośmiu rannych. Popisaliście się wielkimi umiejętnościami. Teraz pochowajcie zabitych, także rosjan, opatrzcie rannych i odpocznijcie, zostajemy tu do jutra. Rozejść się.

Trójszereg rozpierzchł się po zajętym obozie wykonując polecenia Kapitana Zamorskiego, on sam przystanął na skraju wydeptanej polany mając przed sobą zaspę, za którą rozciągał się ocean białego i nienaruszonego śniegu. W jednym tylko miejscu ten absolut został zbezczeszczony, zaraz za zaspą gdzie na jednolitej bieli ordynarnie uwidaczniały się żółte literki. Kapitan patrzył na to smutnym wzrokiem, w końcu splunął i powiedział sam do siebie:

– Głupi ten, kto staje na czymś, czego zdeptać nie może.

Koniec

Komentarze

Językowo trochę lepsze niż poprzedni tekst, ale bez szaleństw, wiele błędów się powtarza. Sceneria nieco bardziej oryginalna. Dwie armie tak różnią się od siebie, że to aż robi się nieprzyjemną agitką. Wojsko, które nie wystawia wart dookoła obozu faktycznie jest niesamowite.

dobrze ułorzone, dumne i waleczne

Jakie?!

Babska logika rządzi!

Tak, nie da się nie zauważyć ogromnego przeskoku między ukazaniem obu formacji, co mogę próbować usprawiedliwić jedynie sympatyzowaniem ze stroną powstańców. Co do tytułu chciałem mu nadać wydźwięk sarkastyczny i prześmiewczy.

,,Nazywam się Milijon – bo za miliony kocham i cierpię katusze"

Finkla wyszczegółniła Ci, Drogi Autorze, błąd ortograficzny, a Ty pierniczysz trzy po trzy. A co do tytułu, to przede wszytkim nie powinno być tam kropki. Opowiadanie, moim zdaniem, bardzo takie sobie.

Pozdrawiam

Mastiff

Ivan Bratniev ---> Iwan Bratniew.

Co ty się tak wijesz cymbale? ---> brak przecinka przed wołaczem. Nie tylko w tym przypadku.

[… ] Panie Majorze, […]. – małymi literami. Poza tym nie sądzę, aby szeregowiec – rangi nie podajesz, więc zakładam, że szeregowiec – odlewał się tak blisko szarży i tak swobodnie rozmawiał z dowódcą.

[…] piętno odcisną moskiewski […]. ---> odcisnął. Chociaż to odciśnięcie piętna pasuje jak wół do karety…

Nagle ten nieodzowny uśmieszek […] ---> potrafisz uzasadnić nieodzowność uśmieszku Gałganowicza?

[…] Gałganiew. ---> kto?

Polaczków, Rosjan ---> narodowości, Autorze, narodowości…

Brak przecinków przy imiesłowach współczesnych i uprzednich.

Od sceny ataku już nie wypisywałem błędów.

Sporo pracy przed Tobą, chociaż różnicę na plus już widać.

 

Ten tekścik, niestety, także nie budzi zachwytu. Jest czarno-biały i rzeczywiście jasno określa sympatie Autora. Tytuł nie jest ani sarkastyczny, ani prześmiewczy. :-(

W porównaniu z Królem olch wypada nieco lepiej, ale tylko nieco. Nadal dużo błędów i wiele zdań do poprawienia.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Chryste… za co.

Wybacz, Autorze, że tak brutalnie, ale nagromadzenie błędnego zapisów dialogów, błędów ortograficznych…

 

Wiem!

 

http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/4550 

 

Bardzo smaczny poradnik ;-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Nowa Fantastyka