- Opowiadanie: Roskolnik - Król olch

Król olch

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Król olch

 Nocą las wydaje się martwy, opuszczony i wrogi. Księżycowe światło tylko gdzieniegdzie przedziera się przez gęste, czarne korony drzew, dając całkowitą swobodę w panowaniu ciemności. Panuje absolutna cisza, albowiem żadne stworzenie nie odważy się przerwać tego niemego klimatu enigmatyczności. Cała przestrzeń leśna spowita była namacalną aurą równowagi każdego stworzenia żyjącego w lesie, siły pradawnej, którą czcili poganie i wszystkie wierzenia animistyczne.

 – To były piękne czasy – myślał stawiając niemal niesłyszalne kroki na ściółce leśnej. Przechadzał się jak zwykle podziwiając piękno dzieł Matki Natury i rozmyślając. Nocą kontemplacja była najłatwiejsza, sprawiał to niezwykły nastrój późnej pory i możliwość odcięcia się od dziennego świata, w którym panują ludzie, a który zasypia na czas panowania ciemności.

Postać kroczyła łagodnie przez las wchłaniając jego energię, łagodnie dotykała kolejnych drzew czując przypływ energii życiowej. Nie był to jednak pasożyt. Z lasem żył w całkowitej koegzystencji – nie mogli bez siebie istnieć.

 – Tak, kiedyś to były czasy – myślał – Ludzie nie byli tak zachłanni i pyszni jak dzisiaj. Potrafili z nami współżyć przez tysiące lat i nikt na tym nie tracił – zatrzymał się patrząc na grupkę borsuków zmierzających w milczeniu do nor. Każdy z osobna zamienił z nim przyjazne spojrzenie – A teraz? Co się stało, iż zaczęli budować cywilizację na tym źle zrozumianym pojęciu progresu. Postępem dzisiaj nazywają ten absurdalny imperializm. Zachowują się jak wirusy.

Ciemność niemo przyznała mu rację. Mrok, także został upodlony. Niegdyś był wyznacznikiem tego co nieosiągalne, dzikie i patetyczne, dzisiaj jest tylko brakiem światła, czymś czego boją się dzieci zanim poznają potęgę technologii. Zapomnieli, iż ciemność jest czymś przedwiecznym, równowagą dla światła słonecznego, jednym z naturalnych absolutów, którego nie można się pozbyć przy pomocy żarówek czy neonowych bilbordów.

 Wtem jego przemyślenia zostały zakłócone przez jakieś dźwięki. Z każdym kolejnym krokiem polifonia stawała się wyraźniejsza, a po chwili dołączyło do niej oślepiające światło przedzierające się barbarzyńsko przez zarośla. Ich źródłem była polana pośrodku lasu, na której młodzież rozbiła obozowisko.

Istota przyglądała się im, zza krzaków, mrużąc oczy. Otoczona drzewami polana, porośnięta tylko krótka trawą, była idealnym miejscem na kemping.

 – Co za bachanalia… – myślał sobie przyglądając się z ukrycia młodym ludziom, którzy nie stronili od alkoholu, używek i uciech cielesnym – ciekawe czy ten dureń Bachus wie, że jego nauki przetrwały do dziś.

Trudno było patrzeć na łąkę, która została zupełnie splugawiona przez wszędy walające się butelki piwa, przezroczyste torebeczki z wszelką zawartością i tumult wszędzie kłębiących się ludzi. Dostali się tu przy pomocy dużych samochodów, które teraz stały dookoła jak gdyby dumne ze zniszczenia jakiego dokonały tu przyjeżdżając. Młodych ludzi naliczył trzydziestu trzech, w tym piętnaście kobiet, które teraz w większości zajęte były czułościami z płcią przeciwną. Niektóre jednostki tworzyły krąg dookoła człowieka próbującego nieudolnie rozpalić ognisko, a dwóch chwiejących się dżentelmenów zabierało się, ku rozbawieniu całości, za rozkładanie namiotów.

Gniew zdawał się wypełniać całe ciało przypatrującej się im, z ukrycia, istoty.

– Jak oni mogą?! – myślał szaleńczo -Wyrodne dzieci Matki Natury plują na jej życiowy dorobek, na najdoskonalsze dzieło przez nią stworzone!

Nie wytrzymał i w amoku wyskoczył z ukrycia.

Nieodpowiedzialne towarzystwo nie zdążyło zareagować, kiedy dopadł pierwszą z osób – młodzieńca, który na uboczu oddawał mocz, podśpiewując nieskładnie. Wszyscy zszokowani patrzyli w jego stronę i z nieopisanym przerażeniem widzieli jak trzymetrowy stwór błyskawicznie podnosi nad głowę chłopaka w czerwonej bluzie i rozrywa go wpół pozwalając, aby pokryły go jego wnętrzności. Kiedy oprawca dysząc odrzucił od siebie dwie części denata, każdy ze zgromadzonych mógł się dokładnie przyjrzeć napastnikowi; była to zupełnie nierealna postać wielkiego humanoida, którego całe ciało pokryte było korą i mchem, a także krwią i trzewiami ich zabitego kolegi. Stał tak mierząc wszystkich wzrokiem małych, białych oczu umieszczonych w podłużnej, jakby drewnianej, głowie nad gęstą, długą, zieloną brodą w formie dredów, identycznych jak te, które wieńczyły czubek jego głowy. Wypełniającej go wściekłości nie uspokoi jedna ukarana dusza, zaatakował znowu zanim ktokolwiek otrząsnął się z szoku.

Kolejnym pechowcem była dziewczyna bez bluzki, która stała nieopodal, przyglądając się trupowi nieobecnym wzrokiem. Szok zupełnie ją unieruchomił, co przypłacił życiem. Stwór niewiarygodnie szybko doskoczył do niej i przebił ręką tors, zaraz potem wykonując obrót rozpłatał na dwoje chłopaka, który stał za nią. Trzy ofiary wystarczyły by reszta się ocknęła i zaczęła z krzykiem uciekać w strony samochodów. Istota z lasu dostrzegła to i chwyciwszy jedną z rozhisteryzowanych osób, rzuciła nią w jeden z pojazdów; ludzki pocisk trafił w tył kabiny pickupa, przebijając ją na wylot. Ludzie nie wiedzieli co robić, drąc się uciekali w każdą stronę. Jeden, widocznie bardzo znarkotyzowany, koleś podbiegł pokracznie z nożem w ręku do potwora, lecz zanim nawet wyprowadził cios, już leżał wbity w ziemię na skutek ciosu ogromną pięścią. W amoku leśny stwór zabił jeszcze cztery osoby, a reszta uciekła. Kilku facetom udało się nawet uruchomić auto, którym uciekając w popłochu przejechali kilku swoim znajomych.

 Polana opustoszała. Barbarzyńcy uciekli zostawiając wszystkie swoje rzeczy, śmieci, trupy kolegów i resztę aut. Stwór usiadł na trawie próbując się uspokoić. Patrzył w stronę, w którą uciekła większość ludzi i usłyszał jak szaleńczą wykrzykują 'diabeł', 'potwór' i jeszcze wiele różnych określeń.

– Nie diabeł, tylko leszy – powiedział sam do siebie wstając i zabrał się do oczyszczania polany ze śmieci.

Koniec

Komentarze

Hmmm. Pomysł wielokrotnie przerabiany w tanich horrorach, tylko tym razem w roli głównej istota o bardziej słowiańskim pochodzeniu (ale skąd zna Bachusa?).

Językowo nie jest dobrze. Interpunkcja mocno kuleje. Mieszasz słowa z różnych żargonów, co daje nieciekawy efekt: z jednej strony masz archaiczne wszędy i plugawienie, z drugiej bardzo oficjalne i współczesne oddawanie moczu i denata, z trzeciej kolokwialnego kolesia i faceta. Wydaje mi się, że nadużywasz zaimków.

Przykłady błędów (tylko z pierwszego akapitu):

Nocą las wydaję się martwy

Literówka. Sporo ich masz.

dając całkowitą swobodę w panowaniu ciemności. Panuje absolutna cisza,

Zbędne “w” i powtórzenie (też często się trafiają).

Cała przestrzeń leśna spowita była namacalną aurą równowagi każdego stworzenia żyjącego w lesie, siły pradawnej, którą czcili poganie i wszystkie wierzenia animistyczne.

Nie bardzo wiem, o co chodzi w tym zdaniu. Jeśli ma być równowaga, to powinny być co najmniej dwie strony. Zestawiasz każde stworzenie (naprawdę dzik i mrówka są równoważne?), zwierzęta i pradawną siłę, czy może zwierzęta, pradawną siłę i wierzenia? Ze zdania wynika, że wierzenia animistyczne czciły pradawną siłę.

Szok zupełnie ją unieruchomił, co przypłacił życiem.

A ta literówka bardzo mnie rozbawiła.

Babska logika rządzi!

Zaznaczę tylko, że przeczytałem. “Znęcać się” nad tekstem nie będę, nie mam czasu na przepisywanie około połowy opowiadania.

No cóż, delikatnie mówiąc, jest źle. Mówiąc mniej delikatnie, jest bardzo źle.

Wypisałam kilka błędów, ale do poprawienia jest niemal cały tekst. :-(

 

Księ­ży­co­we świa­tło tylko gdzie­nie­gdzie prze­dzie­ra się przez przez gęste… – Zbędne jedno przez.

 

Po­stać kro­czy­ła ła­god­nie przez las wchła­nia­jąc jego ener­gię, ła­god­nie do­ty­ka­ła ko­lej­nych drzew czu­jąc przy­pływ ener­gii ży­cio­wej. – Powtórzenie.

 

Trud­no było pa­trzeć na łąkę, która zo­sta­ła zu­peł­nie splu­ga­wio­na… – Polana nie jest łąką.

 

…które teraz stały do­oko­ła jakg­dy­by dumnę – …które teraz stały do­oko­ła jak g­dy­by/ jakby dumne

 

…a dwóch chwie­ją­cych się dźen­tel­me­nów za­bie­ra­ło się… – Literówka.

 

Nie­od­po­wie­dzial­ne to­wa­rzy­stwo nie zdą­rzy­ło za­re­ago­wać…Nie­od­po­wie­dzial­ne to­wa­rzy­stwo nie zdą­ży­ło za­re­ago­wać

 

Ko­lej­nym pe­chow­cem była dziew­czy­na bez bluz­ki, która stała nio­po­dal – Literówka.

 

Stwór nie­wia­ry­god­nie szyb­ko do­sko­czył do niej i prze­bił ręką tors, zaraz potem wy­ko­nu­jąc obrót roz­pła­tał na dwoje chło­pa­ka za nim. – Chłopaka za torsem? ;-)

 

Isto­ta z lasu do­strze­gła to i chwy­ciw­szy jedną z roz­chi­ste­ry­zo­wa­nych osób…Isto­ta z lasu do­strze­gła to i chwy­ciw­szy jedną z roz­hi­ste­ry­zo­wa­nych osób

 

Lu­dzie nie wie­dzie­li co robić, drąc się ucie­ka­li w każdą stro­nę. – Zrozumiałam, że ludzie darli się na części, aby w ten sposób móc uciec w każdą ze stron. ;-)

 

Jeden, wi­docz­nie bar­dzo znar­ko­ty­zo­wa­ny, koleś pod­biegł po­kracz­nie do po­two­ra z nożem w ręku… – Skąd potwór miał nóż? ;-)

 

Kilku fa­ce­tom udało się nawet uru­cho­mić auto… – Kilku facetów uruchomiło jedno auto?! ;-)

 

Stwór usiadł na tra­wie pró­bu­jąc sie uspo­ko­ić. – Literówka.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nowa Fantastyka