- Opowiadanie: Analyn - Dziwne przypadki komunikacji miejskiej

Dziwne przypadki komunikacji miejskiej

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Dziwne przypadki komunikacji miejskiej

Kiedy jedziesz tramwajem albo autobusem, twoim jedynym celem jest dotarcie do miejsca docelowego, które najczęściej, wrednym sposobem, znajduje się na drugim końcu miasta. Będąc mną, masz na sobie stary, rozciągnięty sweter w kolorze łososiowym, a w uszach słuchawki, z których nigdy nie wydobywają się dźwięki muzyki. Tym właśnie sposobem dowiadujesz się o sobie wielu rzeczy, o których nigdy nie miałeś nawet pojęcia!

Niemniej, nieważne, jak bardzo starałbyś się odciąć od ludzi, zawsze podsłuchasz czyjąś rozmowę i będziesz się czuł dość niekomfortowo z tego powodu, bo przecież od dziecka wpajano ci, że podsłuchiwać to nie można, ty niewychowany człowieku. Jakby to była twoja wina, że Marysia z Karolem wrzeszczą na siebie, podróżując transportem publicznym, a ty nie możesz za pomocą pstryknięcia stać się nagle głuchy albo w ogóle głuchoniemy. Na dodatek zaczepia cię Podpity Student Marian, pytając, czy widziałaś może jego dziewczynę, która wsiadła do tego tramwaju i była z Czarnego Stoku.

Bardzo bolesną sprawą jest tracenie nadziei na resztki mądrości w ludziach. Bo widzisz takiego Zenka i Mariolę, co po wejściu do tramu ssą sobie troczki od kapturów i nagle nie wiesz, czy to sen, zgniły ser czy może wadliwa strzała Amora. Wyglądasz przez okno, by odseparować się od pary stojącej obok ciebie i widzisz takiego Wieśka razem z Celiną, co to ten Wiesiek trzyma ją za biodra. Człowiek – zwierzę jak każde inne, prawda, swoje terytorium trzeba oznaczać, ale jednak ma się nadzieję, że nie trzeba tego robić cały czas, bo i Celina brzydka, i krzywozębna, a idąc za nią w ten sposób, wyglądasz jak zezowaty Kaczor Donald, po tym, jak oberwał w łepetynę zębatką wielkiego zegara.

Marszczysz brwi, bo gdy myślisz, że jest już doprawdy dziwnie, widzisz babeczkę, która rzuca swojej małej psince piłkę na trzypasmową ulicę, bo przecież telefon od psiapsióły jest zbyt ważny, by zobaczyć, gdzie się celuje. Już masz coś krzyknąć i wygarnąć, gdy blondi dostrzega, co zrobiła i wbiega na gorący od słońca asfalt za pieskiem. Ale po co się oglądać, czy coś przypadkiem nie jedzie – od tego samochody mają hamulce, żeby szybko hamować.

Tak oto stajesz się świadkiem karambolu, który, dzięki efektowi domina, zbiera trochę żniwa. Dużo więcej jednak niż powinien. Uświadamiasz sobie, że przejażdżka po mieście nie jest wcale tak beztroska, jak ci się wcześniej wydawało, a żeby przetrwać wśród tak dojrzałego, jak jednodniowy parmezan tłumu, musisz zainwestować w kaftan bezpieczeństwa, bo inaczej zginiesz marnie, przygnieciony kulą zorbingową, którą dzieci bawiły się w parku, ale wyturlało im się na chodnik.

To, co drugie do ciebie dociera to to, że niektórzy ludzie są skarbami… I musisz ich jak najszybciej zakopać, żeby, w przeciwieństwie do żółwi, nie złożyli jaj.

Koniec

Komentarze

Zakładam, że ostatni akapit ma być puentą, zamykającą ten ciąg luźnych obserwacji eee… socjologicznych. Niestety, nie zrozumiałem. Pora późna, nudne obowiązki w głupiej pracy klajstrują synapsy. Bo to o żółwiach, to coś znaczy, tak? Nie czaję też niektórych metafor, na przykład tych o serze. Cóż, rano zrobię drugie podejście, bo mam nadzieję, że w Twoim tekście czai się przesłanie mniej oczywiste, niż to, że większość ludzi to durnie, a na szczęście niektórzy nie. Pozdrawiam!

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Klasyczne zapytanie na dobry(?) początek: gdzie jesteś, fantastyko?

Być może w zakończeniu, które odwróciłbym o sto osiemdziesiąt stopni.

Nie nazywałbym dojrzałym tłumu. Napisałbym o tłumie ludzi, dojrzałych jak i tak dalej, bo porównanie bardzo dobre.

Poza tym – seria scenek, obserwacji, krytyk ludzkich zachowań.

Tekst chyba miał “uświadamiać” i być przestrogą przed szeroko pojmowanymi zachowaniami, określanymi mianem idiotyzmu. A całość ubrana, w trochę potargany, strój humoreski.

 

Obawiam się, że thargone miał rację i wymowa tekstu jest właśnie taka płytka.

Puenta, i metafora o żółwiach (idiotach) składających jaja (przyszli idioci) nawet udana. Choć ciągle mało odkrywcza.

 

Podsumowując.

W wolnej chwili do przeczytania. 

 

Pozdrawiam!

 

Aha, te serowe porównania… osobliwe. Ale nie poczytuję ich na minus.

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Puenta równa “podmiot liryczny” do średniej opisanych w tym opowiadaniu przypadków. Te dwa ostatnie zdanka, zamiast podnosić rangę tekstu, dość solidnie miażdżą i tak już nie najweselsze przesłanie. IMO, bez nich – tekst byłby nawet ciekawy. No i więcej fantastyki by się przydało – to taka wskazówka na przyszłość.

...always look on the bright side of life ; )

Zgodzę się z przedpiścami – dużo obserwacji, bardzo mało fantastyki.

twoim jedynym celem jest dotarcie do miejsca docelowego

Trochę to maślane.

Babska logika rządzi!

Podpisuję się pod poprzednimi opiniami, właściwie nie mam nic więcej do dodania.

Kilka słów będących wynikiem obserwacji otaczających nas ludzi i nic poza tym. 

Ja mam inne obserwacje związane z podróżą komunikacją miejską. 

 

I po co to było?

Dawno nie poruszałam się komunikacją miejską, więc nie mam wyrobionej opinii na ten temat. Ale obserwacje ciekawe, a tekst sam w sobie nie najgorszy, zważywszy na tak młody wiek:) Pozdrawiam i powodzenia życzę przy kolejnych twórczych bojach.

Nigdy nie mów nigdy!

Kiedy, jakiś czas temu, przeczytałam tekścik, nie wiedziałam, dlaczego Autorka postanowiła podzielić się wrażeniami z podróży miejskim środkiem lokomocji. Dziś, po trzech tygodniach, nadal nie wiem. :-(

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Muszę przyznać, że nawet po powtórnej lekturze nie mogę sobie ułożyć: czy porównanie do żółwi ma wydźwięk pejoratywny czy jednak nie? Postrzegam żółwie neutralnie, po prostu za, jakie są, robią to, co robią, aby zachować żółwiowatość w obiegu. Nic więcej, nic mniej. I są tu dłużej niż my. Obserwacje codzienne, krytyka egoizmu, bezmyślności, zwierzęcych atawizmów, dwulicowosci – w miarę standardowy obraz buntu przeciw zastanej rzeczywistości, miejscami ciekawie zapisany. Ot, do odświeżenia, by nie zapomniał wół, jak cielęciem był.

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Nowa Fantastyka