- Opowiadanie: Roskolnik - Przebudzenie

Przebudzenie

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Przebudzenie

 Otwieram oczy i rozglądam się dookoła. Nie wiem gdzie jestem. Próbuje się poruszyć, lecz zostaje spacyfikowany przez falę bólu. Zamykam oczy chcąc w ten sposób biernie przeciwstawić się uczuciu strachu i bezsilności, czuję jednak jak ich obmierzłe dłonie zaciskające się na mojej szyi. Mój sprzeciw nie wywarł na nich wrażenia.

 

 Obudziłem się. Co sprawiło, że zasnąłem? Ból, strach czy bezsilność? Nie miałem pojęcia. Moje myśli zostały obezwładnione przez imperatyw bezruchu powodowany perspektywą kolejnej pacyfikacji.

Strach, bezsilność i ból. Moi jedyni towarzysze stali nade mną z cynicznymi uśmiechami na szpetnych twarzach. Obezwładnili mnie. Jedynym co łaskawie pozostawili do mojej decyzji była pora snu. Postanowiłem, iż nadeszła teraz.

 

 Obudziłem się z krzykiem. Tak mi się przynajmniej wydawało, nie wiem czy tutejsza klasa rządząca pozwoliła dźwiękom dźwięczeć. Nagłe przebudzenie spowodował wybuch bólu w lewej nodze. Chyba, pewien nie byłem. Nie mogłem jednak nic zrobić. Leżałem jak sparaliżowany wrzeszcząc w niebo głosy i pozwalając, aby ból całkowicie mnie pochłonął. Nagle nade mną pojawiła się postać. Osobistość tak jaśniejąca, że drastycznie przyćmiła zarówno ból jak i bezsilność i strach, które w popłochu i wstydzie zniknęły. Cudowny kres oligarchii! Świetlista sylwetka wyzwoliciela nawet nie drgnęła. Przez brak fizis sprawiała wrażenie obojętnej piękności, która przybrawszy formę całkowitego uniesienia niemo podkreśla pozycję bycia ponad wszystkim. Zdawała się nie mieć konturów; paradoksalnie jej aparycja nie była powierzchnią cielesną, lecz jakoby czystym światłem, nieskazitelnią energią.Tak jakby budowało ją zbawienie. Była pięknem idealnym, była axis mundi, była BÓSTWEM.

– Zniewól mnie. Błagam. – wychrypiałem i znów zasnąłem.

Koniec

Komentarze

Nie jest dobrze. Fabuły nie zrozumiałam, a o wykonaniu niech świadczy to, co znalazłam w pierwszym akapicie:

 Otwieram oczy i rozglądam się dookoła. Nie wiem[,+] gdzie jestem. Próbuje [literówka] się poruszyć, lecz zostaje [literówka] spacyfikowany przez falę bólu. Zamykam oczy[,+ i powtórzenie] chcąc w ten sposób biernie przeciwstawić się uczuciu strachu i bezsilności, czuję jednak jak ich obmierzłe dłonie zaciskające [jak dłonie zaciskają się albo dłonie zaciskające się – nie można mieć wszystkiego. W jednej z opcji konieczny przecinek] się na mojej szyi. Mój sprzeciw [powtórzenie] nie wywarł na nich wrażenia.

Babska logika rządzi!

Świetlista sylwetka wyzwoliciela nawet nie drgnęła. Przez brak fizis sprawiała wrażenie obojętnej piękności, która przybrawszy formę całkowitego uniesienia niemo podkreśla pozycję bycia ponad wszystkim. Zdawała się nie mieć konturów; paradoksalnie jej aparycja nie była powierzchnią cielesną, lecz jakoby czystym światłem, nieskazitelnią energią. Tak jakby budowało ją zbawienie. ---> piękność bez twarzy, sylwetka bez konturów, aparycja zrównana z cielesnością, zbawienie dopiero teraz budujące to coś / tego kogoś…. To chyba wina pogody, że nie nadążam za lotem Pegaza, ponoszącego Autora.

Ponieważ tekst jest krótki, ja też krótko: Nie zrozumiałam.

Wykonanie nadal pozostawia bardzo wiele do życzenia. :-(

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nowa Fantastyka