- Opowiadanie: oskaros88 - Sen mrocznego lasu

Sen mrocznego lasu

Zło tkwi w człowieku. Ukrywa się w naszej podświadomości, czekając na wyzwolenie. I kiedy ukaże się w swojej czystej postaci, nic nie jest w stanie je powstrzymać.

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Sen mrocznego lasu

Czy za­sta­na­wia­li­ście się kie­dyś jak rodzi się zło? Jaka jest jej na­tu­ra, jak funk­cjo­nu­je? Dobro i zło muszą ist­nieć obok sie­bie, a czło­wiek do­ko­nu­je wy­bo­ru. A je­że­li ta­kie­go wy­bo­ru nie ma?

 

Spo­glą­da­jąc w prze­paść wy­so­kiej skar­py, sie­dział na skra­ju lasu ogar­nię­ty głę­bo­ką me­lan­cho­lią. Łzy wolno spły­wa­ły mu po po­licz­kach, a oczy ja­rzy­ły się wśród na­ra­sta­ją­cej ciem­no­ści. Nie­doj­rza­ły głos, nie­zro­zu­mia­ny dla zwy­kłych śmier­tel­ni­ków,  okrył echem bez­kre­sną prze­strzeń lasu.

-Kim je­stem? – ton tych słów ze­rwał spło­szo­ne ptaki do lotu, a po­ru­szo­ne ga­łę­zie za­sze­le­ści­ły zło­wiesz­czo li­ść­mi. Wilki za­wy­ły w stro­nę nieba, tupot kopyt zadudnił, po­trzą­sa­jąc zie­mią.  Po­wsta­ła mrocz­na har­mo­nia.

 

“Już czas”, po­my­ślał i rzu­cił ostat­nim spoj­rze­niem, peł­nym żalu i tę­sk­no­ty, w stro­nę małej od­da­lo­nej osady. Czuł się nie­swo­jo, gdyż emo­cje, które go ogar­nę­ły były mu zu­peł­nie nie­zna­ne. 

 

**************************************

 

– Tato, nie gaś świecz­ki – le­żą­cy w łóżku mały chłop­czyk, ci­chym gło­sem wy­po­wie­dział te słowa, spo­glą­da­jąc ma­śla­ny­mi oczka­mi na wy­so­ką po­stać.

 

Noc była zimna i wy­jąt­ko­wo ciem­na. Świsz­czą­cy wiatr co chwi­lę za­glą­dał do domu przez dziu­ra­we drew­nia­ne okna, wno­sząc strzę­py ko­lo­ro­wych liści. Oj­ciec usiadł obok malca, przy­krył go koł­drą po samą szyję i po­gła­skał po gło­wie mó­wiąc:

– Śpij już, jest późno.

– Ale tato! Kto…ktoś tam jest – przerażony Nathan wskazał na drewniane skrzypiące od siły wiatru drewniane okno.

– To tylko dzi­kie zwie­rzę­ta przy­szy­ły na żer -od­po­wie­dział spo­koj­nym gło­sem oj­ciec.

Po tych sło­wach męż­czy­zna wstał, zdmuch­nął pło­mień świecz­ki i wy­szedł z po­ko­ju. Nathan od­wró­cił się na bok i spo­gląd­nął na las przez dziu­ra­we okno. Zimny po­dmuch wia­tru wpra­wiał go w drże­nie, a drze­wa ugi­na­ły się pod wpły­wem po­go­dy. Po chwi­li chło­piec za­padł w głę­bo­ki sen.

 

 Wilki krą­ży­ły nie­spo­koj­nie ni­czym opę­ta­ne. Licz­ne wark­nię­cia, pod­gry­za­nie to­wa­rzy­szy, świad­czy­ły o na­ra­sta­ją­cej agre­sji. Nagle w środ­ku nocy ma­łe­go chłop­ca wy­rwa­ło ze snu prze­ra­ża­ją­co gło­śny sko­wy­t. Ze­rwał się z łóżka i bie­giem udał się do po­ko­ju ro­dzi­ców.

– Mamo? Tato? Gdzie je­ste­ście? – za­wo­łał. 

Wśród pa­nu­ją­ce­go mroku, do­strzegł, że jego ro­dzi­ców nie ma w po­ko­ju. Serce za­czę­ło szyb­ciej i gło­śniej bić, a od­dech stał się cięż­szy. Kil­ka­krot­nie po­wtó­rzył wo­ła­nie, po czym udał się w kie­run­ku wyj­ścio­wych drzwi. Go­ły­mi sto­pa­mi sta­nął na ganku i błęd­nym wzro­kiem za­czął roz­glą­dać się po oko­li­cy, by w końcu spoj­rzeć w głąb lasu, z któ­re­go je­sień zdję­ła już wszyst­kie li­ście. Czar­ne chmu­ry pę­dzi­ły bardzo nisko, sprawiając wra­że­nie jakby wierz­choł­ki drzew się­ga­ły ich pod­brzu­sza. Trząsł się z zimna, lecz strach był sil­niej­szy, pa­ra­li­żu­ją­cy. Stał w bez­ru­chu dość długo.

 Ledwo za­uwa­żal­ne kon­tu­ry prze­mknę­ły po­mię­dzy drze­wa­mi, ni­czym  cień, pró­bu­ją­cy ukryć się przed zdra­dli­wym świa­tłem gwiazd, po czym zniknęły.  Nathan zmru­żył lekko za­łza­wio­ne oczy, następnie prze­tarł je do­kład­nie skraw­kiem rę­ka­wa. Po chwi­li ów cień znów po­ja­wił się po­mię­dzy go­ły­mi drze­wa­mi. Jego kon­tu­ry stały się na tyle wy­raź­niej­sze, że można było do­strzec po­ru­szający wska­zu­ją­cy pal­ec skie­ro­wa­ny w stro­nę chłop­ca.

-Tata! – krzyk­nął malec, po czym po­biegł przed sie­bie brnąc przez szorst­kie, su­che li­ście i ostre ga­łę­zie, kalecząc zarazem delikatne małe stopy.

 

Prze­peł­nia­ją­ca ra­dość do­da­wa­ła sił Nathanowi. Gdy ostat­nia łza opu­ści­ła jego po­li­czek , a gło­śne dy­sze­nie za­mie­ni­ło się w nie­kon­tro­lo­wa­ny chi­chot, zbli­ża­ją­cy się cień za­czął po­wo­li nik­nąć. Im bli­żej był chło­piec, tym kon­tu­ry po­sta­ci coraz bar­dziej zle­wa­ły się z oto­cze­niem. Strach po­wró­cił, siły ode­szły, a serce przy­bra­ło jeszcze szyb­sze tempo bicia. Blade, drobne ciało pró­bo­wa­ło prze­drzeć się przez gęste ciem­no­ści, wal­cząc w tym samym cza­sie z uczu­ciem zmar­z­nię­cia.  Oto­czo­ny dziw­ną, zie­lo­ną ni­czym pleśń mgłą, ostroż­nie ob­cho­dził grube pnie sę­dzi­wych drzew, mając na­dzie­ję, że znaj­dzie ro­dzi­ców gdzieś w ot­chła­ni lasu.

Ciem­ne ob­ło­ki skłę­bi­ły się, by chwi­lę póź­niej roz­pa­da­ło się na dobre. Nathan pod­niósł głowę ską­pa­ną w stru­gach desz­czu. Po po­licz­kach spły­wa­ły kro­ple wody, w któ­rych od­bi­ciu wid­niały prze­ra­ża­ją­ce drzewa. Od­gło­sy noc­nych zwie­rząt zo­sta­ły przy­głuszone przez ulewę, która roz­brzmie­wa­ła tłu­kąc rytmicznie o twar­dą zie­mię.

Czuł, że słab­nie. Reszt­ką sił, pró­bo­wał wołać ojca. Odpowiedziało tylko echo je­go głosu. Głosu tak smut­ne­go, tak bez­rad­ne­go i za­ra­zem tak nie­win­ne­go. Natura nie okazywała litości. Błotnisty grunt pa­li­ł jego stopy, a drze­wa na­cho­dzi­ły na sie­bie wpra­wia­jąc chłop­ca w poczucie ścisku. Księ­życ przybrał krwiście czerwoną barwę, a z ziemi za­czę­ły wy­cho­dzić obślizgłe ro­ba­ki.

Po­wie­ki po­wo­li opa­da­ły z wyczerpania. Osu­nął się na ko­la­na, po czym resz­ta bez­wład­ne­go ciała ru­nę­ła na zie­mię.

 

Księżyc zbladł, deszcz ustał. Drze­wa zaczęły wy­so­ko piąć się w górę, wy­cią­ga­jąc swoje ra­mio­na w stro­nę nieba, jakby dojrzewały na nowo. Lekki wiatr co chwi­lę zmie­niał swój kie­ru­nek, roz­no­sząc zło­wro­gą no­wi­nę wśród miesz­kań­ców lasu. Nastała złowieszcza cisza

 

Chło­piec obu­dził się. Czuł, że leży na zim­nej, mo­krej ziemi, ale oczy miał za­mknię­te. Bał się. Jesz­cze bar­dziej niż przed­tem. Po­czuł od­dech, na swo­jej twa­rzy. Jego kończyny nie reagowały, a krew mocno zapulsowała w żyłach. Ciało wciąż leżało bezwładnie, czekając na jakiś impuls. Mi­mo­wol­nie zmru­żył oczy i zo­ba­czył ciem­ną po­stać. Tym razem była bli­sko, zbyt bli­sko, ale wciąż nie­wy­raź­na. In­stynkt obron­ny na­ka­zał chłop­cu cof­nąć się i rzu­cić do uciecz­ki. Kiedy udało mu się wstać i od­wró­cić, silne ręce ob­ję­ły go i przy­cią­gnę­ły do swo­je­go ciała.

– To ja synku. Już jest do­brze. Spo­koj­nie. Już jest wszyst­ko do­brze, idzie­my do domu– chło­piec usły­szał cie­pły głos, po czym roz­pła­kał się, tuląc się w roz­grza­ne ciało swo­je­go ro­dzi­ca.

– Gdzie mama? – spy­tał ledwo wy­da­jąc z sie­bie dźwięk, spo­glą­da­jąc swo­imi nie­bie­ski­mi peł­ny­mi łez oczka­mi w stro­nę ojca.

– Mama wróci. Nie­dłu­go wróci.

Chwi­lę póź­niej chło­piec ze­mdlał.

 

 

 

– Udało się mój panie. Wszyst­ko po­szło we­dług planu – mała, roz­chi­cho­ta­na, przy­gar­bio­na po­stać spo­glą­da­ła ze skra­ju lasu, na bied­ny, osa­mot­nio­ny po­śród drzew dom.

 

Noc po­wo­li ustę­po­wa­ła sile dnia. Mgła opa­dła, a zwie­rzę­ta zbu­dzi­ły się ze snu. Las powoli po­wra­cał do na­tu­ral­ne­go rytmu życia.

Koniec

Komentarze

Znowu fragment.

Rany, jak ja nie cierpię fragmentów!

Choć zdaję sobie sprawę, że milion znaków na raz potrafi skutecznie zniechęcić do lektury.

Tylko, że nie bardzo można o krótkim tekściku powiedzieć cokolwiek. Klimat potrafisz stworzyć, to fakt. Zarys mniej, lub bardziej złożonej intrygi też się pojawił, obiecując więcej wrażeń w kolejnej (kolejnych?) odsłonach. Warto byłoby jednak podesłać tekst komuś, kto dobrze zna się na pisaniu, by pomógł okiełznać niezręczności stylistyczne i logiczne. Trochę się ich niestety pojawiło.

 

…przerażająco głośne skowycie.

“głośny skowyt”, chyba.

 

…serce znów przybrało szybkie tempo bicia.

“serce znów zabiło szybciej”, tak trochę lepiej brzmi. Choć myślę, że po szaleńczym biegu Jarwicka przez las, organ ów nie bardzo mógłby jeszcze przyspieszyć.

 

Jego całe ciało doznało skurczu mięśni…

To znaczy, że wszystkie mięśnie w ciele mu się skurczyły, naprawdę wszystkie?

 

Po policzkach spływały krople wody, w których odbiciu widniał przerażający las.

Zdecydowanie lepiej byłoby: “Po policzkach spływały krople wody, w których odbijał się przerażający las.

 

..drzewa nachodziły na siebie, wprawiając chłopca w ścisk.

No, za cienki bolek jestem, by podjąć się poprawiania tego…

 

Księżyc, w całej swej okazałości, zbladł, deszcz ustał…

Czyli wcześniej lało i Księżyc świecił jednocześnie? Nawet bordowy?

 

Lekki wiatr co chwila zmieniał swój kierunek lotu…

słowo “lotu” niepotrzebne. Wiatr nie lata.

Nazywasz też chłopca Jawrickiem, a czasem “Jamrickiem”.

No i jeszcze:

Wyszczerzył ostre jak brzytwa zęby…

Powiem Ci, że ja to nie chciałbym mieć zębów ostrych jak brzytwa. Kiedy pomyślę o ustach i języku…

 

Ha, wygląda na to, że dołączasz do nieformalnego, forumowego klubu dręczycieli dzieci. Zaszczytne to członkowstwo, zaszczytne… Choć z tekstu wynika, że to chłopiec może być dręczycielem…

Pozdrawiam!

 

 

 

 

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Nie będę ukrywał, że poprawne pisanie, czegokolwiek, zawsze sprawiało mi sporo trudności. Jako totalny amator o umyśle bardziej matematycznym, wrzuciłem tutaj tekst właśnie po to, aby wytknąć mi wszelkie błędy stylistyczne i logiczne.

Dlatego dziękuję thargone za wyszczególnienie błędów, postaram się  niedługo je poprawić. Może uda mi się dokończyć historię pisząc drugą i ostatnią część. 

Powyższy tekst jest tylko wprowadzeniem, sprawdzianem, czy aby nie kaleczę zbyt mocno języka polskiego, na tyle żebym dał sobie spokój z dalszym pisaniem.

Oskarosie, wybacz uwagę, że źle podchodzisz do kwestii pisania. Dalszego pisania. Nie będę ukrywał, w tej chwili nie najlepiej to Ci wychodzi, ale tego, czyli pisania ładnym i poprawnym językiem można się nauczyć. Bez względu na kierunek wykształcenia można. Matematyczny umysł powinien nawet łatwiej sobie z tym poradzić – czym z matematyce wzory, tym w języku reguły gramatyczne i ortograficzne, z którymi umysł wdrożony do ścisłości winien poradzić sobie.

Przeczytałam ten tekst rano, nie zdążyłam jednak dodać komentarza. Moja refleksja jednak była taka, że nie bardzo wiem, co się właściwie wydarzyło. Przejrzałam ponownie przed chwilą i zobaczyłam dopisek CDN, co by sporo wyjaśniło. Czy ten pierwszy fragment, do gwiazdek, dodałeś w ciągu dnia? Nie pamiętam go z rana. 

udał się w kierunku wyjściowych drzwi – czy wyjściowe drzwi z domu były innymi niż te, którymi się wchodziło?

Chłopiec zazwyczaj ma na imię Jarwick, ale raz stał się nagle Jamrickiem. 

Thargone ma rację – milion znaków na raz potrafi zniechęcić do lektury, zwłaszcza opowiadania debiutanta. Ale 6 tys. znaków? To nie fragment, to fragmenciątko. Nie ma chyba sensu tak szatkować tekst. Oznaczyłeś ten tekst jako opowiadanie – następnym razem może jednak fragment oznacz jako fragment. Nie spowoduje to rozczarowania, gdy czytelnik dotrze do końca i przeczyta CDN.

No i mam pytanie: czy masz tę swoją opowieść przemyślaną i zapisaną? Od początku do końca? Czy wymyślasz fragmenty na bieżąco?

Ocha.

Mam w głowie ogólny zarys fabuły. Wiem jak to opowiadanie się skończy, tak aby fabularnie wszystko miało ręce i nogi. To co się wydarzy w między czasie, też wiem, aczkolwiek zdarza się, że coś dodam spontanicznie.

Tak, zgadzam się, jest to bardzo krótki fragment opowiadania i rozumiem, że mogą irytować czytelnika braki fabularne. Dlatego postaram się napisać drugą cześć znacznie dłuższą i z ostateczną puentą. 

Oskarosie, w profilu widnieje, że jesteś kobietą. W pierwszym poście piszesz o sobie jak mężczyzna. Kim jesteś? ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Poprawione ;]

;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Wykonanie pozostawia trochę do życzenia, ale muszę przyznać, że udzielił mi się klimat opowiadania, szczególnie w jego pierwszej fazie. Gdyby popracować nad warsztatem, mogłoby z tego wyjść coś fajnego. 

Uważam też, że lepiej byłoby wyjaśnić w tekście, co takiego zaszło tej nocy. Rozumiem, że enigmatyczny nastrój i w ogóle, ale zabrakło finalizacji. 

Praktyka uczy, że fragmentów lepiej nie publikować – zazwyczaj nie dane im jest doczekać kontynuacji. 

Ten wstęp jest nieco pretensjonalny. Hasło “prawdziwa natura zła” może stworzyć złudne nadzieje  czytelnika, których ciężaru nie wytrzyma następnie nawet niezły tekst. 

I po co to było?

Nowa Fantastyka