- Opowiadanie: Selena - Smak zemsty (WAMPIREZA)

Smak zemsty (WAMPIREZA)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Smak zemsty (WAMPIREZA)

Dolinę wypełniały szepty potępionych. Są takie miejsca, gdzie uśpione zmory przeszłości oczekują w milczeniu na odpowiedni moment. Zbudzone z letargu mogą stać się przekleństwem dla tych, którzy ośmielili się naruszyć ich spokój.

 

Słyszę ich… ich głosy… plusk … szmer łamanych gałęzi…

 

Ruszyli przed siebie. Wkrótce dopłynęli do miejsca, gdzie rzeka gwałtownie rozszerza się, wpływając w głęboki, zalesiony jar. Ich kajaki, niesione nurtem rzeki, płynęły niemal bezszelestnie.

 

Krew!…Jak długo czekałem tu głodny? Kilkaset lat? Nie pamiętam…

 

– Tato, czy to prawda, że wampiry potrafią zamienić się mgłę?

– Cicho, wampiry nie istnieją. Skąd ci takie rzeczy przychodzą do głowy? A my musimy dotrzeć do obozu przez zmrokiem. Wiosłuj bardziej energicznie.

 

… ależ tak… teraz sobie przypominam…. Urodziłem się w zamku nad rzeką… mieszkaliśmy tam sami z matką. Ojciec już nie żył, a służba się wyniosła. Ponoć po okolicy krążyły legendy, że w nocy zakradamy się do okolicznych wiosek

i wysysamy ludzką krew. Matka była piękną kobietą o kruczoczarnych włosach i bladej twarzy. Kiedy byłem mały, zastanawiałem się, dlaczego nie wychodzimy z zamku w dzień i żyjemy z dala od innych? Potem zrozumiałem…

 

Korony drzew ledwie prześwitywały przez mgłę unoszącą się nad ich głowami. Na zboczach, wśród omszałych, grubych pni widoczne były rozrzucone tu głazy. W zapadającym mroku przypominały one niesamowite stwory zaczajone wśród krzewów i oczekujące na nierozważny ruch kulących się z zimna kajakarzy.

 

… młode wampiry nie różnią się za bardzo od ludzkich dzieci. Lęk przed światłem i chęć nasycenia się ludzką krwią przychodzą później. A może to po prostu narastająca z czasem nienawiść do ludzi sprawia, że pragniemy ich krwi?

Gdy zabili moją matkę, miałem 7 lat. Po prostu przyszli i siłą wyciągnęli ją na zewnątrz, a potem przywiązali do pala

i spalili jak czarownicę. Nawet nie czekali, by sprawdzić, czy ostre promienie słoneczne są rzeczywiście śmiertelne dla wampirów. Patrzyłem na wszystko przez grube, drewniane pręty klatki, w której umieszczono mnie niczym zwierzę. Zabawne, czy to nie zwierzęciem właśnie się stałem?

 

Mgła stawała się coraz bardziej gęsta, a ciszę przerywał jedynie plusk wioseł i cichy szum wiatru. Chłopiec zastanawiał się, czy mijając rozwidlenie rzeki godzinę temu, nie popełnili jakiegoś błędu. Zgodnie z tym, co powiedział przewodnik, powinni już dawno dotrzeć na miejsce. Tymczasem nie było widać końca drogi. Co gorsza, musieli wciąż manewrować pomiędzy gałęziami i całymi pniami drzew leżącymi w wodzie. Czy to przez tę gęstą mgłę, czy też na skutek zbyt wybujałej wyobraźni, chłopiec miał wrażenie, że ktoś lub COŚ ich obserwuje.

 

I wtedy zobaczyłem tę dziewczynę. Miała jakieś dziesięć, może jedenaście lat i patrzyła na mnie smutnymi, ciemnymi oczami. Gdy nasze spojrzenia spotkały się, miałem wrażenie, jakbyśmy znali się od zawsze, wiedziałem, że ma zamiar mi pomóc. Przeniknąłem jej myśli i znalazłem w nich współczucie, wściekłość i ból. Mówią, że wampiry potrafią czytać w ludzkich myślach. To nieprawda. Zdarza nam się to bardzo rzadko, tylko wówczas, gdy spotkamy odpowiednią osobę.

Już nie pamiętam, co dokładnie się stało, lecz sześć dni później byłem już z dala od wioski i tego przeklętego zamku. Dziewczyna o smutnych oczach pomogła mi w ucieczce, dała mi rzeczy niezbędne do przetrwania podczas pięciodniowej przeprawy przez góry i zostawiła na drodze.

– Jeśli to prawda, że jesteś dzieckiem wampira, to uda ci się przejść na drugą stronę tego pasma. Podobno jesteście bardziej wytrzymali od ludzi.

Odszedłem w milczeniu, ale jej spojrzenie pamiętałem jeszcze długo: podczas przeprawy przez góry, gdy szukałem schronienia po drugiej stronie górskiego grzbietu, a także mieszkając przez lata w tej starej chacie, początkowo żywiąc się owocami leśnymi, potem krwią schwytanych nietoperzy, a następnie trwając przez wiele lat w tym katatonicznym stanie, z którego wyrwał mnie dopiero głos dziecka.

Gdy tylko minęli zakręt, na którym stare, pochylone drzewo nachylało się niebezpiecznie nad czarną taflą wody, brzegi rzeki stały się prawie niewidoczne. Patrząc na wystające z wody konary przewróconych przez wiatr drzew, mieli wrażenie, jakby ręce topielców, być może leżących gdzieś na dnie rzeki, unosiły się ponad wodą, usiłując pochwycić mijających je kajakarzy.

 

Taaaak… mówią, że wampiry nie starzeją się. Kiedy zacząłem pić krew nietoperzy, miałem jakieś trzynaście lat. Dziś mam o kilkaset więcej, lecz wydaje mi się, że wyglądam podobnie. A w każdym razie bardziej przypominam nastolatka niż kilkusetletniego starca. Choć nie mogę przeglądać się w lustrze… I obudziłem się taki głodny…

– Tato, a może powinniśmy wyjść na brzeg i poczekać aż mgła opadnie? I tak poruszamy się zbyt wolno, żeby zdążyć przed zmrokiem. A co jeśli skręciliśmy nie w tę odnogę, co trzeba?

– Wiosłuj! Nie mamy przy sobie namiotów. A zawrócić też nie damy rady, prąd jest zbyt silny. Musimy się pospieszyć, nawet jeśli pomyliliśmy drogę, to prędzej czy później gdzieś dopłyniemy.

 

Czy warto być dobrym? Czy warto stawiać czoła obezwładniającej cię nienawiści? Nigdy nie zrobiłbym krzywdy dziecku, jakim sam kiedyś byłem, ale ten starszy… a może ten chłopak zostałby ze mną i stałby się moim towarzyszem

i powiernikiem?…. Bzdura! Z pewnością znienawidziłby mnie za to, co zrobiłem z jego ojcem, tak jak ja przed wiekami znienawidziłem ludzi za ich tępotę i okrucieństwo. Ten chłopak też jest człowiekiem…

– Tato, jeśli wpadniemy do wody po ciemku, to możemy zaplątać się w leżące w wodzie gałęzie. Nie mówiąc już o przyjemności powrotu lasem w mokrych ubraniach. Tato, czy ty mnie słuchasz?

Plecy ojca już od dawna były ledwie widoczne w tej nieznośnej mgle, lecz teraz chłopiec miał wrażenie, że nie widzi ich w ogóle.

– Tato, śpisz?! Mówiłem, że nie ma sensu błądzić tu do nocy! Wyjdźmy na brzeg i odpocznijmy trochę. Mamy przecież koce. Tato?

Chłopiec wyciągnął rękę przed siebie. W kajaku nie było nikogo.

 

Ilu lat trzeba, by nienawiść stała się silniejsza od sumienia? Jak gorzki musi być smak życia, by porzucić je i pogrążyć się w pustce nieistnienia? Gdzie leży granica, poza którą istota może zabić i cieszyć się zwycięstwem łowcy? Czy warto mieć skrupuły wobec tych, którzy wyrządzili nam tyle krzywd?

Dolina Brdy pogrążyła się w ciszy.

 

 

 

 

Koniec

Komentarze

Opowiadanie zaklasyfikowane do WAMPIREZY. :)
Pozdrawiam. 

Podoba mi się i to jak! Ma taki klimat, że dreszcz przebiega po plecach. Podoba mi się forma, nie jest skomplikowana, łatwo się czyta. No i świetnie ujęta postać wampira. :P Jak dla mnie to będzie piąteczka za to. ;P

Dziękuję:) To mój debiut.

Szkoda, że tak niewiele ocen i komentarzy...

Świetna dwutorowa narracja :D Wampirze dzieci biegające po Polsce północnej to może nie jest to, co mnie kręci- ale ogólnie opowiadanie oceniam na 4,5 :)

Dobre, krótkie i treściwe, "bez zbędnych formalności". Zastanawia mnie tylko koniec - ja na miejscu chłopca darłabym się jak opętana, gdy tymczasem "Dolina Brdy pogrążyła się w ciszy". A o ile dobrze zrozumiałam, mały przeżył(wampir nie miał zamiaru go atakować, prawda?). Poza tym - okej :)

Nie, wręcz przeciwnie. Cisza miała oznaczać, że nie przeżył nikt. Celowo nie napisałam tego wprost. Ale przyznaję, że zakończenie jest trochę niedopracowane.

Namiot się ma a nie "ma przy sobie" (przy sobie ma się różne małe przydasie w rodzaju krzesiwa, zapałek, fajki etc). A poza tym, jak na debiut, to jest niezły tekst :) (tak na 4.5 - ale że to debiut, daję 5, choć może to 5 przeterminowane :P )

a co to za buźka??

Seleno! Seleno:)
Wielka przepaść między debiutem a pozostałymi tekstami. Najgorsze są dialogi, sztuczne i nijakie. Mam nadzieję, że teraz też to widzisz:)
Klimat jakoś ratuje ten tekst, choć nie dałbym więcej jak 3.
Szczerość Seleno:)

http://tatanafroncie.wordpress.com/

No, masakra. 
Jestem przerazona:P
 

Zgrabnie stworzony klimat. Jak na temat dotyczący wampirów, w którym nic więcej już powiedzieć nie można, to jestem mile zaskoczona :) Zwłaszcza zakończeniem, uwielbiam takie kąski!
pozdrawiam

Witaj!

 

Wcale nie w ramach pokuty, lekką ręką nałożonej, a z powodu ciekawości przybyłem do tego tekstu i spieszę z informacją, że bynajmniej nie jest źle. Udało Ci się stworzyć na prawdę chłodny i wilgotny klimat, za co w pełni należy Ci się otrzymane pióro. Dobry debiut, nie ma dwóch zdań. :)

 

Pozdrawiam

Naviedzony

Nowa Fantastyka