- Opowiadanie: brudnopis93 - Smocze silikony

Smocze silikony

Kobiety są bezwzględne, zwłaszcza jeśli stawką jest ich uroda. Wówczas muszą się ich strzec nawet herosi i smoki.

Krótka komedia do której przeczytania gorąco zapraszam!

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Smocze silikony

Dziewica była piękna i roznegliżowana. Jak to zawsze dziewice w opowieściach z tym, że ta była prawdziwa. Przekonywał go o tym każdy centymetr jej nagrzanej w słońcu, wilgotnej skóry. Gdyby nie cholerne obowiązki wykorzystałby to, że jacyś wioskowi głupcy przykuli ją do skały.

Gdzieś tam, za najbliższym pagórkiem czaił się smok i niestety, to nim trzeba było się najpierw zająć. Z niecierpliwością siedział więc w krzakach, drapiąc się po nodze wielkim mieczem. Było tam mnóstwo mrówek, i powchodziły mu dokładnie we wszystkie miejsca, których nie chroniła jego przepaska biodrowa. Był z tej przepaski naprawdę dumny – w przeciwieństwie do większości herosów miał co pod nią ukryć. Ogółem od lat najmłodszych był silny, przystojny i elokwentny, więc nigdy nie przyszłoby mu nawet do głowy żeby czegokolwiek się wstydzić.

Teraz zabijał nudę wpatrując się w wypukłości dziewicy, obmyślając niezwykle skomplikowany plan: gdy na horyzoncie pojawi się smok, stoczy z nim pojedynek, a kiedy już zwycięży maszkarę, a z dziewicy jeszcze coś zostanie (doświadczenie nauczyło go, że nie zawsze, niestety tak było) chętnie uwolni ją od wszelkich niedogodności, z tymi kilkoma sznureczkami, w które ją ubrano, włącznie. W zasadzie, zamyślił się wielki wojownik, dłubiąc w nosie, można by ją nazwać bardziej elegancką wersją gołej baby.

Nie-do-końca-goła-baba nie przestawała krzyczeć, co fascynowało i denerwowało go zarazem. Fascynowało, bo robiła to bez przerwy od trzech godzin, które tu spędził, a denerwowało, bo jej głośność można by porównać jedynie do startującego samolotu. Na swoje szczęście heros nie miał pojęcia, co to samolot i jeszcze wiele pokoleń herosów miało nie zdawać sobie z tego sprawy.

– Nie! Boże, nie! Ja biedna dziewica! Och, zje mnie okrutny smok! Taki potężny, wielki smok, a ja taka mała i bezradna… – kwiliła, ocierając się przy tym o skałę, ciągnąc za łańcuchy i seksownie odgarniając burzę ognistych włosów.

Źle skuta, pomyślał heros, kiwając głową nad brakiem profesjonalizmu wieśniaków. Ja bym ją tak skuł, że by się na centymetr nie ruszyła, a co dopiero włosami majtała. Co to za dziewica w ogóle, że tak zachłannie usta rozchyla, oczami przewraca i na paluszkach staje, wypatrując smoka?

– Och ja biedna, za co ja tutaj?! – załkała raz jeszcze. – Za cóż mnie tu ojciec przypiął, czyżby za mą czystość i niewinność…

Łzy zakręciły się w jej wielkich, zielonych oczach, spłynęły po kształtnych, bladych policzkach, by ukryć się tam gdzie heros od dawna tracił wzrok.

Mężczyzna spuścił głowę, zamyśliwszy się nieco. Może by ją jednak wypuścić i nie traktować jak kawałek mięcha na przynętę? Z drugiej strony gad był naprawdę duży, a z jego krwi można by zrobić tyle środków zwiększających potencję, że zbiłby fortunę i uratował godność dziesiątek mężczyzn… Te argumenty przeważyły i postanowił czekać na rozwój wypadków. W końcu ładnych rudawych dziewek jest całkiem dużo, a smoków to już jak na lekarstwo…

Dziewica wygięła się w łuk, szepcząc coś niewyraźnie. Heros oblizał się.

Zza wzgórza wyszedł wielki, złocisty smok. Zmierzył dziewicę koneserskim spojrzeniem. Oblizał się.

Na widok potwora, szczerzącego do niej zębiska kobieta zaczęła jeszcze bardziej krzyczeć. Smok położył po sobie uszy, ale nie zamierzał sobie darować. W obecnych czasach trzeba być ostrożnym, żeby zachować łuski w odpowiedniej konfiguracji. A tu okazuje się, że co poniektóre społeczności mają jeszcze na tyle przyzwoitości i szacunku dla tradycji, że przyprowadziły mu taki smaczny kąsek. Na dodatek wzór cnót wszelakich, o czym miał okazję słuchać przez ostatnie pięć godzin. Każdy krok zbliżający go do tej boskiej istoty napełniał smoka euforią. To nie to samo co kiedyś, podniecenie już nie to samo i dziewice nie smakują już tak dobrze, ale na starość też się coś gadowi należy.

– Nie, błagam, nie… panie smoku… – wyszeptała trzepocząc gąszczem długich rzęs.

Smok uniósł krzaczastą brew, wprawiając w ruch olbrzymi ogon. Gdy był już wystarczająco blisko (zarówno dziewczyny jak i herosa) przystanął i przekrzywił łeb. Coś mu się nie zgadzało. Tak z bliska i z tej perspektywy dziewica nie wyglądała już tak świeżutko. Pod bladym pudrem ukrywała się ciemna, niewdzięczna karnacja, a rude włosy wyglądały niezbyt naturalnie. I jeszcze ten strój… kuszący, ale nawet najbardziej perwersyjny ojciec nie ubrałby w coś takiego córki!

Moment wielkiego zamyślenia i refleksji nad światem współczesnym (smok nie widział nic nieprzyzwoitego w podrzucaniu mu wypchanych prochem owiec, ale nie pierwszej świeżości kobieta przebrana za dziewicę to niemal bluźnierstwo i doprawdy nie miał pojęcia jak na nie zareagować) postanowił wykorzystać heros.

Gdy ślepia smoka napotkały skupione spojrzenie kobiety (która w dosłownie kilka chwil z cudownej dziewicy spadła do rangi zwykłej gołej baby), w której oczach trudno było dojrzeć ślady łez i przerażenia, wpadł w popłoch.

Widział jak jej ciało, z pozoru ponętne, a w rzeczywistości będące jednym, wielkim mięśniem wygina się, pociągając za łańcuchy. Zamachał smętnie skrzydłami, jak potrącony ptak, próbując wzbić się w powietrze (smoki nie działają bowiem na wstecznym, a skała uniemożliwiała mu każdy inny manewr), ale nie zdążył i ciężka, metalowa siatka przycisnęła go do ziemi, rozpłaszczając jak dywan.

Heros, jak to heros, wyskoczył z krzaków bez analizy otoczenia, przekoziołkował kilka metrów w stronę stojącego smoka (przynajmniej takim widział go razem ostatnim), nie zważając na huk wymierzył ślepy cios w miejsce, w którym jeszcze chwilę temu znajdowała się poczwara. Nie napotkawszy żadnego oporu zatoczył się i upadł z impetem na niezły kawał blachy (tak przynajmniej opisałby to coś heros, gdyby znana była by mu blacha). Blacha jęknęła, wypuszczając z nozdrzy strumień dymu. Heros wstał szybko, czerwieniąc się ze złości, przez chwile nie mogąc wyplątać swojego wielkiego miecza z grubej siatki. Szarpnął, zmierzył znalezisko krytycznym spojrzeniem (ciągle mnąc w ustach słowa idealnie obrazujące sytuację finansową, w jakiej się znajdzie, jeśli smok tu nie wróci) i zamarł w połowie skąpego procesu myślowego.

– Jejciu… – wyszeptał wbrew konwencji.

– Ano – usłyszał za sobą, nim potężne uderzenie w tył głowy zwaliło go z nóg.

 

***

 

Mijały godziny, za nimi dni, a krajobrazy przesuwały się leniwie, jakby na złość jadącej na wole kobiecie. Podróżowanie w ten sposób nie było ani eleganckie, ani wygodne, a osiągnięcie pożądanego rozstawu nóg wiązało się z latami ćwiczeń (budzących w rodzinnym miasteczku spore kontrowersje). Woły były jednak jedynymi stworzeniami, które dały przystosować się do jej pracy. Silne i pokorne nie miały nic przeciwko ciągnięciu na wozie olbrzymiego gada, jednego z tych które zazwyczaj widuje się po raz ostatni.

Spokojnie gryzie się trawkę, nagle zrywa się miejscowy wiatr i ujęcie tańczącego mleczyka okazuje się idealnym ćwiczeniem na rozciągnięcie mięśni karku. Ścigasz go jednak leniwie, lecz konsekwentnie, łapiesz w zęby, podnosisz do góry ciężki łeb, źrenice rozszerzają ci się ze strachu, choć ociężale żujesz jeszcze mleczyka i… nie zdążysz poczuć już jego smaku.

Taki obraz wyświetla się w głowie wołu nieustannie, nawet podczas krótkich drzemek i szczotkowania zębów. Poczucie nieustannego zagrożenia nie wpływa jednak jakoś szczególnie na jego zachowanie, i gdy usta przyczepione do karmiącej woła ręki każą ciągnąć smoka, to wół ciągnie.

Smok kontemplował rzeczywistość. W tych czasach było to niezbyt miłe zajęcie, a w jego obecnej sytuacji nawet irytujące. Leżał rozpłaszczony na wozie, zawinięty w siatkę jak rolowany boczek (gdyby smok widział kiedykolwiek rolowany boczek zaręczyć mogę, że porównałby się właśnie do niego) a przed wielkimi, znudzonymi oczami nie przemieszczały mu się nawet leniwe obrazy. Był tylko jego nos i drapiąca go nieznośnie, szara deska. Smok był znudzony, a wściekłość którą czuł zaraz po odzyskaniu przytomności ustąpiła lekkiemu rozczarowaniu.

Smok jest zły i potężny i jeśli ktoś miał prawo go pokonać, to jedynie ktoś równie zły i potężny. Sapnął, wciągając do nosa kilka drzazg. Baba która go spętała nie należała do największych, ale z pewnością do diabelnie złośliwych. Próbował przekupić ją już złotem, trzema życzeniami które obiecał załatwić u złotej kaczki i wszechpotężną wiedzą, ale ona uparła się przerobić go na kremy przeciwzmarszczkowe. Prowadzi jakiś sklep wysyłkowy i za żadne skarby nie chce zawieść swoich konsumentek. Gdyby to nie on leżał zrolowany w siatce byłby to nawet pochwalił.

– A złoto z twojej groty i tak sobie wezmę, jak tylko osiągniesz formę kilkuset malutkich, różowych słoiczków – oświadczyła śpiewnym głosem, rzucając tymi swoimi czarnymi, przerzedzonymi kłakami na lewo i prawo.

Heros obudził się w krzakach, z kacem i przez chwilę zastanawiał się, gdzie pił, skoro nic nie pamięta. W przeciwieństwie do tego co plotkuje się o herosach, są to (z racji wykonywanego zawodu) najczęściej abstynenci. Tym bardziej dziwił się więc, gdy coś próbowało wygryźć się przy najmniejszym nawet ruchu z jego głowy. Sprawdził to dziwne zjawisko podskakując kilka razy i zataczając nią w różnych kierunkach. Po kilku minutach uznał, że samo dręczenie prowadzi donikąd i stanął prosto. Rozpościerała się przed nim ogromna, płaska skała i wygnieciony w trawie krąg.

– UFO – orzekł tonem znawcy, po czym nie zastanawiając się długo podreptał w jedynie sobie znanym kierunku. Dopiero kilka dobrych kilometrów dalej uświadomił sobie, że powinien ratować smoka ze szponów podstępnej dziewicy, ale głowa nie odzyskała jeszcze dawnej … z braku lepszego określenia nazwijmy to sprawnością, więc nie do końca zdawał sobie sprawę jak się do tego zabrać.

Dopiero w siedzibie swojej jednoosobowej firmy uświadomił sobie, że nie wszystko przebiegało zgodnie z konwencją fantasy i długo zastanawiał się jak ująć w słowa ogół niezadowolenia. Dostał w głowę, co nie wpłynęło zbytnio na wydajność tych rozmyślań, ale co ważniejsze – został pozbawiony żywego kapitału, który niezbędny był do rozpoczęcia produkcji i kontynuowania działalności gospodarczej. 

 

***

 

Smok, rozpakowany już i przykuty do wielkiego stołu operacyjnego dumał. Szlachetny stwór nie powinien uciekać się do metod tak ostatecznych, nawet pod groźbą śmierci, ale był, do cholery jasnej, przedstawicielem ginącego gatunku! Może nawet ostatnim smokiem na Ziemi (ciocia z Ameryki od dawna nie przysyłała paczek z żywnością). Podstęp nie leżał w gadziej naturze, smok pozostawał więc rozdarty pomiędzy chęcią przeżycia, a ewentualną hańbą. Rzucił okiem w stronę malutkich, różowych pudełeczek i westchnął ciężko. Takie czasy, że nawet długo po śmierci można być obiektem drwin. Złoty smok w wannie i zielonym czepku, symbol wymalowany na pudełeczkach, nie pozostawał wątpliwości, że w obecnej sytuacji coś zrobić należy.

– Kobieto!  – mruknął w stronę siedzącej przy stole i ostrzącej noże postaci.

– Są rzeczy, o których wy, ludzkie samice nie macie pojęcia, a tak się składa że znam tajemne receptury, które daleko lepszymi są od kremów przeciwzmarszczkowych.

Czarnowłosa odwróciła się na pięcie, uśmiechając się zachłannie. 

– Nazywają się one… silikon i botoks.

Koniec

Komentarze

gdyby smok widział kiedykolwiek rolowany boczek zaręczyć mogę, że porównałby się właśnie do niego

jej głośność można by porównać jedynie do startującego samolotu. Na swoje szczęście heros nie miał pojęcia, co to samolot

(tak przynajmniej opisałby to coś heros, gdyby znana była by mu blacha)

Trzykrotnie zastosowałaś bardzo podobny manewr, który przy pierwszym razie budzi uśmiech, ale nie nadużywałbym go.

Opowiadanie spełnia swoją rolę – jest lekkie, przyjemne, bawi. Bardzo fajny pomysł z podstępną dziewicą, która produkuje krem przeciwzmarszczkowy. Całkiem udany debiut :-) 

Do pośmiania się :). Zgadzam się z tym, co napisał domek odnośnie porównań. Poza tym były też jakieś drobne błędy, ale ogólnie wyszło fajnie :).

Dziękuję bardzo za komentarze :) 

Co do tego “manewru” jest po prostu elementem kompozycji, którą sobie wymyśliłam i oczywiście  nie wszystkim musi się podobać.

 

Co do drobnych błędów,to w moim przypadku są nieuniknione, cierpię na totalną i nieuleczalną bezprzecinkozę :)

 

Pozdrawiam gorąco,

B.

Na totalną to nie, bo kilka przecinków postawiłaś. Podobnie zaprzeczę twierdzeniu o nieuleczalności – mniej defetyzmu, więcej optymizmu, odpowiedni słownik w garść i stopniowo wyzdrowiejesz, czyli zaczniesz stawiać przecinki we właściwych miejscach.

Wstawki, komentarze, zwroty do czytelników w nawiasach to najniższy stopień wtajemniczenia. Bez nawiasów można się obejść bez szkody dla tekstu, własnego zdrowia i przyjemności czytania – a nawet z zyskiem dla nich.

Pomysł nawet niezły, a przede wszystkim zabawny.

Sympatyczny szorcik, wesoły pomysł, bystre smoczysko. Powiadasz, że to gadzi wynalazek? Hmmm… ;-)

Wykonanie nie najgorsze, ale… O interpunkcji już było. W pewnym momencie miałam wrażenie, że wycięcie kilku zaimków dobrze by zrobiło tekstowi.

Łzy zakręciły się w jej wielkich, zielonych oczach, spłynęły po kształtnych, bladych policzkach, by ukryć się tam gdzie heros od dawna tracił wzrok.

Dziwnie brzmi to tracenie wzroku. Jakby mu oczy ktoś wydłubał. Miejsce, które od dawna przyciągało wzrok herosa? Tam, gdzie wpatrywał się heros?

Zmierzył dziewice koneserskim spojrzeniem.

To ileż tych dziewic przykuto do kamienia? Jeszcze w jednym miejscu miałaś “burze” tam, gdzie, IMO, lepiej wyglądałoby “burzę”, ale uznałam, że liczba mnoga też dopuszczalna.

 

Adamie, oj tam, oj tam… Nawiasy wcale nie są takie złe, jak prawisz. ;-)

Babska logika rządzi!

Dziękuję bardzo za uważne przeczytanie, komentarze i wyłapanie dziewicy która się nagle rozmnożyła :) 

Co do nawiasów i zaimków to będę uparta i zostanę przy swoim. Taka forma. Gdy piszę coś poważniejszego nie stosuję nawiasów, ale gdy pisze się coś z przymrużeniem oka można sobie na to pozwolić, prawda? 

 

Co do interpunkcji, to nabyłam już podręcznik dawno temu i ciągle walczę :) 

 

Powiadasz, że to gadzi wynalazek? 

Wyobraź sobie tych wszystkich smoczych mężczyzn, których skrzydła, łydki albo zrogowacenia nie były wystarczająco widowiskowe i trzeba było się jakoś ratować… 

 

 

Jasne, z partenogenezą trzeba uważać. ;-)

Lakier do łusek to też oni? ;-)

Babska logika rządzi!

O tym mi akurat nic nie wiadomo, ale jak znów spotkam jakiegoś smoka to spytam :)

Moim zdaniem, opowiadanko zaledwie takie sobie, nie najlepiej napisane i w dodatku, jak dla mnie, mało zabawne.

Mam wrażenie, że Autorka ze wszystkich sił starała się rozbawić czytelnika, niekiedy wręcz pokazując palcem – o, tu należy się śmiać, proszę zwrócić uwagę, na te śmieszne porównania. Skutek jest taki, że czytając, czułam się jakbym oglądała sitcom. Wiem, że są amatorzy tego rodzaju humoru, ale ja, niestety, do nich nie należę.

Przed Autorką jeszcze sporo pracy nad doskonaleniem warsztatu i kształceniem umiejętności budowania poprawnych, czytelnych zdań.

 

Jak to za­wsze dzie­wi­ce w opo­wie­ściach z tym, że ta była praw­dzi­wa. – Prawdziwa była dziewica, czy opowieść? ;-)

Proponuję: Jak to za­wsze w opo­wie­ściach, z tym że ta dziewica była praw­dzi­wa.

 

…gdy na ho­ry­zon­cie po­ja­wi się smok, sto­czy z nim po­je­dy­nek… – W jaki sposób heros, będąc tu gdzie jest, chce stoczyć pojedynek ze smokiem, który będzie na horyzoncie? ;-)

 

…kwi­li­ła, ocie­ra­jąc się przy tym o skałę, cią­gnąc za łań­cu­chy i sek­sow­nie od­gar­nia­jąc burze ogni­stych wło­sów. – Ile burz włosów odgarniała? ;-)

 

Smok pod­ku­lił uszy, ale nie za­mie­rzał sobie da­ro­wać. – Podkulić można ogon, ale czy uszy także? Wiem, że uszy można położyć po sobie.

 

To nie to samo co kie­dyś, pod­nie­ce­nie już nie to samo – Powtórzenie.

 

…dzie­wi­ca nie wy­glą­da­ła już tak świe­żut­ko. Pod bla­dym pu­drem ukry­wa­ła się ciem­na, nie­wdzięcz­na kar­na­cja, a rude włosy wy­glą­da­ły nie­zbyt na­tu­ral­nie. – Powtórzenie.

 

Gdy śle­pia smoka na­po­tka­ły na sku­pio­ne spoj­rze­nie ko­bie­ty…Gdy śle­pia smoka na­po­tka­ły sku­pio­ne spoj­rze­nie ko­bie­ty

Napotykamy coś, nie na coś.

 

Woły były jed­nak je­dy­ny­mi stwo­rze­nia­mi, jakie dały przy­sto­so­wać się do jej pracy. – Kim jest ta, do której pracy dały przystosować się woły?

Pewnie miało być: Woły były jed­nak je­dy­ny­mi stwo­rze­nia­mi, które dały się przy­sto­so­wać do tej pracy.

 

Taki obraz wy­świe­tla się w gło­wie woła nie­ustan­nie, nawet pod­czas krót­kich drze­mek i ko­pu­la­cji.Taki obraz wy­świe­tla się w gło­wie wołu nie­ustan­nie, nawet pod­czas krót­kich drze­mek.

Wół nie kopuluje, albowiem wół jest wykastrowany.

 

…i gdy usta przy­cze­pio­ne do kar­mią­cej woła ręki… – Nie umiem wyobrazić sobie ust, przyczepionych do ręki karmiącej wołu.

 

Był tylko jego nos i dra­pią­ca w niego nie­zno­śnie, szara deska.Był tylko jego nos i dra­pią­ca go nie­zno­śnie szara deska.

 

Tym bar­dziej dzi­wił się więc, gdy coś pró­bo­wa­ło wy­gryźć się z jego głowy przy naj­mniej­szym ruchu. – Czym od zwykłej głowy, różni się głowa przy najmniejszym ruchu? ;-)

Proponuję: Tym bar­dziej dzi­wił się więc, gdy, przy naj­mniej­szym ruchu, coś pró­bo­wa­ło wy­gryźć się z jego głowy.

 

…tak się skła­da że znam ta­jem­ne re­cep­tu­ry, która da­le­ko lep­szy­mi są… – Zna receptury, a konkretnie jedną? ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dziękuję za znalezienie błędów w tekście, na pewno je poprawię. 

Nie wszystko jednak co wymieniłaś uważam za błąd, niektóre z tych rzeczy to właśnie te dowcipy na które siliła się autorka i które nie przypadły Ci do gustu :)

Na szczęście nie wszystko musi się wszystkim podobać.

 

Pozdrawiam ciepło,

B.

Cieszę się, że mogłam pomóc. ;-)

 

Tak z ciekawości – które z błędów są dowcipami i zamiast je wskazywać, powinnam się roześmiać? Bo sama nijak nie mogę się zorientować.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Jak to dziewice w opowieściach, z tym że ta była prawdziwa

Miało być dwuznaczne, jako początek irracjonalnej opowieści. 

Gdy na horyzoncie pojawi się smok…

To opowieść o herosie z bardzo małym rozumkiem, a ten fragment pisałam właśnie z jego perspektywy. 

Usta miały być doczepione do ręki, tak samo jak cała kobieta była doczepiona do ręki. Mój kot uświadomił mi już dawno, że dla zwierząt najistotniejsza w człowieku jest właśnie ta ręka. 

 

Za resztę “czepiania się” bardzo dziękuję. Znalazłaś błędy, które najwyraźniej nikogo innego nie raziły (łącznie ze mną), choć opowiadanie już dawno umieściłam też na innym portalu i miało sporo wyświetleń :)

No cóż, mamy w takim razie zupełnie różne poczucie humoru, bo ja we wskazanych zdaniach nie dostrzegłam niczego zabawnego. Ale to już mój problem. ;-)

 

„Znalazłaś błędy, które najwyraźniej nikogo innego nie raziły…” – Jedni wytknęli inne błędy, inni nie wytknęli żadnych, co nie znaczy, że nic ich nie raziło. Nie wszystkim chce się robić łapankę. A ja, niestety, jestem wyjątkowo upierdliwa i mam osobliwy zwyczaj wytykać niemal wszystko co zauważę. Nadmienię tylko, że tym razem nie wypisałam wszystkich zdań, które, według mnie, wymagają przeredagowania. ;-)

 

„…opowiadanie już dawno umieściłam też na innym portalu i miało sporo wyświetleń :)”. – Ilość wyświetleń na innym portalu, wydaje mi się, jeszcze nie gwarantuje ani jakości tekstu, ani nie świadczy o jego świetności. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nie miałam na myśli tego, że jak miało dużo wyświetleń to ma super jakość, ale że nikt nie wytknął mi tych błędów (może większość nawet ich nie zauważyła, bo wbrew temu co mówisz, byli tam też tacy, którzy lubili to robić i w dodatku ze złośliwą satysfakcją) i dlatego Twój komentarz jest wartościowy.  Dlatego, że wyłapałaś tyle rzeczy w tekście, w którym już wieeeele osób miało okazję je wyłapać.

 

Mam też nadzieję, że nie każde zdanie jest nie takie jak trzeba… to by oznaczało, że powinnam się zająć haftowaniem :D

 

Nie wiedziałam też, że sprawiam wrażenie zadufanej w sobie idiotki i że zwykłą informację o ilości wyświetleń można w ten sposób zinterpretować. To co mówisz jest oczywiste, wystarczy spojrzeć na półki księgarń, żeby wiedzieć że ilość czytelników nie jest równa jakości. 

Naprawdę, nie musisz sprowadzać mnie w ten sposób na ziemię, stoję na niej bowiem twardo jednym i drugim kapciem :)

 

Ściskam serdecznie,

B.

Witam krajankę, koleżankę po piórze smiley. Komentarz będzie krótki, bo i opowiadanie proste w odbiorze, niedługie. Oto moje skromne wnioski pokontrolne.

Widoczne są problemy z przecinkami, ale o tym pisano już powyżej. Nawiasy w większości przypadków niepotrzebne – w kilku miejscach, szczególnie w pierwszej połowie tekstu, sieją tylko zamęt. Psychologia postaci uproszczona bardzo, ale rozumiem, że tak miało być. Tam, gdzie próbujesz łamać konwencje gatunku – widać ewidentne przebłyski talentu. Fragmentami tekst bardzo dobry: np. opis woła konsumującego mleczyk – rewelacja! W ogóle druga część opowiadania, od pierwszej gwiazdki w dół – IMO, znacznie lepsza (Hmmm, ciekawe, dlaczego?). Tekst trochę nierówny: są miejsca, które fajnie i szybko się czyta, ale są też takie, przez które brnie się z wysiłkiem. Z tego, co widzę, nie jest to absolutnie kres Twoich możliwości twórczych. Czekam na kolejne zajawki. Wtedy będę wiedział coś więcej. Jak na debiut – nie jest źle. A lepiej – może być zawsze ; )

 

PS. A co do wychwytywania błędów przez Uważnych Czytelników – przyzwyczajaj się. Z całą pewnością nikt nie chce Ci tu zrobić krzywdy. Nie wiem jak Ty, ale ja najlepiej uczę się na błędach wytkniętych przez Czytelników . Pozdrawiam ; )

...always look on the bright side of life ; )

Ja też cieszę się bardzo jak komuś chce się znajdować błędy w moich tekstach. W końcu to jest super korekta i wiele się można nauczyć! Chciałam po prostu sprostować kilka rzeczy. 

 

Dziękuję za komentarz. Opowiadanko jest już dość stare,  po prostu jako jedyny mój tekst fantasy (ostatnio przerzuciłam się bardziej w stronę opowiadań obyczajowych) stanowi całość. Te rzeczy, z których jestem najbardziej zadowolona to albo powieści albo cykle opowiadań. 

 

Pozdrawiam gorąco :)

Brudnopisie, przykro mi, że odniosłaś wrażenie bycia zadufaną idiotką i naprawdę nie wiem dlaczego coś podobnego przyszło Ci do głowy, bo przecież w żadnej z wypowiedzi, nawet jednym słowem, nie odniosłam się do Ciebie. W ogóle nie mam zwyczaju oceniać autorów, a już na pewno nie kogoś, kogo w ogóle nie znam.

Kiedy czytam opowiadanie, moim celem nie jest szukanie błędów i wcale nie staram się, by jakieś znaleźć, ale nic nie poradzę, że je dostrzegam. Natomiast zupełnie nie rozumiem Twojej sugestii, bym nie szukała błędów w charakterach autorów. Czy możesz powiedzieć co przez to rozumiesz lub wskazać choć jeden przypadek, kiedy tak postąpiłam?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Takie wrażenie odniosłam, gdy napisałaś: 

Ilość wyświetleń na innym portalu, wydaje mi się, jeszcze nie gwarantuje ani jakości tekstu, ani nie świadczy o jego świetności. ;-)

Miałam wrażenie, że uważasz mnie za jedną z tych osób, które mają o sobie zbyt duże mniemanie i którym trzeba pisać o takich rzeczach.

 Ty mówisz, że jesteś “czepialska” w stosunku do tekstów, ja jestem uczulona na truizmy. To wszystko :)

Rozmowa na odległość nie jest tak klarowna, jak rozmowa twarzą w twarz i stąd pewnie wynikają takie nieporozumienia. Nie bez powodu poświęca się jej tyle miejsca w nauce o komunikacji społecznej. 

Mam nadzieję, że spotkamy się pod jakimś moim tekstem, który bardziej przypadnie Ci do gustu :)

 

Pozdrawiam.

Przyjemnie się czytało. Sprytna kobitka mnie ubawiła. Heros – idiota nie zdziwił. W sumie czego oczekiwać – facet ze swojej epoki/świata.

Odpowiedni tekst po ciężkim tygodniu.

Sympatyczny debiut.

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

Dziękuję :)

Powiem tak – opowiadanie ma swoje przebłyski, są momenty, w których można się szczerze uśmiechnąć, ale jest też wiele momentów, w których taki uśmiech byłby zupełnie wymuszony. A i tematyka nie aż taka oryginalna, nawet biorąc pod uwagę zastosowane fabularne rozwiązania. Gdzieś to już wszystko było, gdzieś się już o tym czytało.

Nowa Fantastyka