- Opowiadanie: BlackNoseDuck - Prolog- Jak zawsze

Prolog- Jak zawsze

Mój debiut na fantastyce.pl, jak również jedno z pierwszych opowiadań z gatunku fantasy. Na razie prolog. Bardzo proszę o obiektywną ocenę, jestem spragniona uwag i rad :)

Oceny

Prolog- Jak zawsze

Nie ma nic gorszego, niż bycie innym.

Siedziałem w samym rogu, wciśnięty pomiędzy blat drewnianego stołu, na którym leżeli pół przytomni mężczyźni o cuchnących kwaśnym winem oddechach, a ścianą, zimną i wilgotną. Przez szpary w deskach dało się zauważyć, że na zewnątrz szaleje zawierucha. Ogromne krople uderzające o budynek wydawały donośne dźwięki, które jednak ginęły w kakofonii wrzasków, przekleństw i śpiewów dochodzących z wnętrza mojej ulubionej gospody. ‘Moja ulubiona gospoda’ było pojęciem bardzo niestałym. Odwiedzałem poszczególne lokale po kilka razy, aż w końcu ktoś się orientował, że coś jest nie tak. Lub raczej, że coś ze mną jest nie tak.

Tłusta mucha przeleciała tuż przed moimi oczyma, by za chwilę opaść ciężko na czubek nosa jednego z moich towarzyszy przy ławie. Ten sapnął, i gwałtownie zatrzepał wydatnym wąsiskiem, usiłując jednocześnie pobudzić swoje powieki do uniesienia się. Nieudolne próby zapoznania się z intruzem poprzez obserwację, zostały zastąpione desperackim odganianiem owada dłonią. Najwidoczniej jednak umysł właściciela ręki, która zaczęła latać we wszystkie strony, nie zdołał przyswoić na czas, że w palcach dzierży on jeszcze w połowie pełny kufel. Ciemnoczerwona zawartość naczynia z pluskiem wylądowała w jednej części na śmiejącym się w głos kowalu, w drugiej zaś na podłodze, tuż przed stopami młodej córki oberżysty, ściskającej wielki gar pełen niezidentyfikowanych elementów. Dziewczyna pisnęła coś o kawałku szmaty, i niemal upadając pod ciężarem, jaki obarczał jej chude ramiona, wycofała się błyskawicznie. Tymczasem rosły chłop o wielkich mięśniach wytrenowanych od wieloletniej pracy z młotem i kowadłem, najpierw zaskoczony, później raczej zdenerwowany, obrócił powoli głowę w stronę wąsatego sąsiada, który zdążył pozbyć się już nieznośnego owada.

– Czemuś mnie oblał, gadaj no!- gigantyczna sterta mięśni wstała, lekko się chwiejąc, i stanęła tuż nad biednym, nietrzeźwym człowiekiem, który absolutnie nie zdawał sobie sprawy, że ma jakiekolwiek kłopoty. Z powrotem ułożył się na blacie, nie zmieniwszy nawet ułożenia kciuka w uścisku, jakim trzymał pusty kufel. Zasnął. Zaraz jednak nadludzkich wielkości łapa schwyciła go za kark i przywołała do jako takiej przytomności.

– Co żeś zrobił?!- głos był głośny, kowal niemal ryczał, ale jego wypowiedzi i tak ginęły w gęstwinie innych.

Może to i lepiej, szepnąłem sobie w duchu, może nikt się nie zorientuje, że ja znów tu siedzę.

Tymczasem doszło do interwencji najstarszej z cór właściciela gospody. W przeciwieństwie do swej siostry, która teraz wychylała się tylko nieśmiało zza lady wciąż otaczając garnek ramionami, postawna młoda kobieta, o obfitym ciele i bardzo grubym miodowym warkoczu, stanęła w pewnym rozkroku tuż nad plamą wina mieniącą się szkarłatem na klepisku.

– Ojczulek nie życzy sobie tutaj żadnych trzepanin. Jak chceta się bić– bardzo proszę. Ale za stodołą. Nikt nie będzie nam klientów odstraszał!- rzuciła dziarskim tonem i wskazała na dwóch chudych wieśniaków, którzy niepostrzeżenie wykradali się z miejsc obok, z wyraźnym przestrachem.

Nie rozumiałem, co ich tak zlękło, ale samo życie, które prowadzili było wystarczająco niepokojące. Jeśli mieli przy sobie choć pół miedziaka, mogli wręcz umrzeć na atak serca na myśl, iż ktoś może im odebrać ów majątek.

Kowal zlustrował jasnowłosą wzrokiem, nie omijając przy tym żadnego fragmentu jej ciała, a nawet w niektórych miejscach dłużej zawieszając spojrzenie.

– Ten twój ojciec…– puścił trzymanego w garści człowieczka– …dobry z niego jest człowiek. Ale zadbać winien, żeby nikt nikogo po łbach winem nie polewał, psia jego mać.

Opadł z powrotem na ławę, i choć miało to miejsce wcale nie obok mnie, poczułem doskonale, jak siedzenie się pode mną zatrzęsło. Skuliłem się jeszcze bardziej.

– No, to na koszt lokalu, dla każdego po jednym, co? Należy się nam przecież.– młody chłopak o bystrym spojrzeniu puścił oko do córki oberżysty. Ta zarumieniła się nieznacznie, nie straciła jednak rezonu.

– Zgadza się.– odparła, mimo, że za nic konkretnego się wino całej gromadzie nie należało. I w tym momencie, kiedy odwróciła się, by skierować kroki za ladę, wdepnęła w mokrą plamę na podłodze. Spódnice zafurkotały, a dziewczyna eksponując zgromadzonym jędrne uda upadła na plecy z donośnym piskiem.

Żaden z wlepiających w scenę oczy chłopów, nie uczynił kroku, by pomóc wstać zdezorientowanej kobiecie, pozostało mi więc tylko wzięcie tego zadania na swoje barki. Bezszelestnie wstałem i starając się, by nie widziano zbyt wielu szczegółów mojego oblicza, zbliżyłem się do bliżej nieokreślonej mieszaniny kończyn i materiałów. Mocnym uściskiem chwyciłem za pulchną dłoń i pociągnąłem ją do góry.

– Uważaj.– wychrypiałem.

Po tych słowach uznałem, że nie mam już tu właściwie nic do roboty i starając się nie budzić podejrzeń nakierowałem stopy w stronę wyjścia. Już prawie czułem zapach deszczu padającego na zewnątrz, kiedy usłyszałem dwa słowa, dwa bardzo znane mi słowa.

– To ty!

Obróciłem się powoli, pozwalając, by na usta wkradł mi się zmęczony i ponury uśmiech. Córka oberżysty z rozszerzonymi oczami wgapiała się wprost we mnie.

– Dwa dni temu, jakimś sposobem w strawie były robaki, a Jednooki Chuck złamał nos. Wczoraj zapadł się dach w szopie, a dzisiaj to!- zakrzyknęła i oskarżycielskim gestem wycelowała we mnie palcem wskazującym.

Osobnik o gęstej rudej brodzie wstał i łypiąc na mnie jednym tylko błękitnym okiem, wydał z siebie ciche warknięcie. Jego nos był niezdrowo powykrzywiany.

– Wszystko odkąd się pojawiłeś, psi synu. Prymula ma rację! Kto cię przysłał, hę? Wiedźma?– huknął uderzając pięścią w stół.

– To czarnoksiężnik! Przyniesie zarazę! W ogień! – okrzyki wypełniły gospodę, a najbardziej słychać było donośne basowe tony Jednookiego Chucka, kowala oraz pisk miodowowłosej dziewczyny.

Tłum powoli zbliżał się do mnie, a ja z uśmiechem obserwowałem jak gniew narasta w ich oczach na równi ze strachem.

Boją się, uświadomiłem sobie z gorzkim zadowoleniem, boją się jak zawsze.

– Nie czaruję. Jestem Czarnym Omenem. – powiedziałem cicho, ale i tak usłyszeli mnie wszyscy, a mój głos zawisł w powietrzu, wibrując. Nastała cisza, którą mąciło jedynie ciche bzyczenie opasłej muchy.

A potem się rozpłynąłem.

 

Koniec

Komentarze

BlackNoseDuck, przedstawiłaś krótki prolog, a właściwie jedną scenkę rozgrywającą się w gospodzie. Fragment fatalnie napisany i zawierający sporo błędów. Kilka wypisałam poniżej, wszystkich nie mogę, bo do poprawy jest niemal wszystko.

Prolog, niestety, nie zainteresował mnie i jeśli reszta opowiadania jest napisana w podobny sposób, raczej nie skuszę się na jego lekturę. :-(

 

…na któ­rym le­że­li pół przy­tom­ni męż­czyź­ni… – …na któ­rym le­że­li półprzy­tom­ni męż­czyź­ni

 

Ten sap­nął, i gwał­tow­nie za­trze­pał wy­dat­nym wą­si­skiem, usi­łu­jąc jed­no­cze­śnie po­bu­dzić swoje po­wie­ki do unie­sie­nia się. – Jak trzepie się wydatnym wąsiskiem? Czy istniała szansa pobudzenia cudzych powiek? ;-)

 

Naj­wi­docz­niej jed­nak umysł wła­ści­cie­la ręki, która za­czę­ła latać we wszyst­kie stro­ny, nie zdo­łał przy­swo­ić na czas, że w pal­cach dzier­ży on jesz­cze w po­ło­wie pełny kufel. – Intrygujący jest fakt, że umysł właściciela latającej ręki, dzierżył w palcach kufel. ;-)

 

– Cze­muś mnie oblał, gadaj no!– gi­gan­tycz­na ster­ta mię­śni wsta­ła…– Cze­muś mnie oblał, gadaj no! – Gi­gan­tycz­na ster­ta mię­śni wsta­ła

Brak spacji po wykrzykniku. Zamiast łącznika powinna być półpauza. – Ten błąd powtarza się w dalszym ciągu tekstu.

Źle zapisujesz dialogi. Zajrzyj tutaj: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/4550

 

Z po­wro­tem uło­żył się na bla­cie, nie zmie­niw­szy nawet uło­że­nia kciu­ka… – Powtórzenie.

 

…kowal nie­mal ry­czał, ale jego wy­po­wie­dzi i tak gi­nę­ły w gę­stwi­nie in­nych. – Kim byli inni i co mieli tak gęstego, że ginęły w tym wypowiedzi kowala? ;-)

 

…młoda ko­bie­ta, o ob­fi­tym ciele i bar­dzo gru­bym mio­do­wym war­ko­czu, sta­nę­ła w pew­nym roz­kro­ku – Jak wygląda pewien rozkrok? ;-)

 

„Spód­ni­ce za­fur­ko­ta­ły, a dziew­czy­na eks­po­nu­jąc zgro­ma­dzo­nym jędr­ne uda upa­dła na plecy z do­no­śnym pi­skiem”. – Czy w gospodzie rzeczywiście były plecy z donośnym piskiem, na które upadła dziewczyna? ;-)

Eksponowanie zupełnie nie pasuje do tego tekstu.

Może: Spód­ni­ce za­fur­ko­ta­ły, a dziew­czy­na, ukazując zgro­ma­dzo­nym jędr­ne uda, z do­no­śnym pi­skiem upa­dła na plecy.

 

Żaden z wle­pia­ją­cych w scenę oczy chło­pów, nie uczy­nił kroku… – A jak mogli czynnik kroki, skoro byli zajęcie wlepianiem oczu chłopów w scenę? ;-)

 

zbli­ży­łem się do bli­żej nie­okre­ślo­nej mie­sza­ni­ny… – Powtórzenie.

 

…i sta­ra­jąc się nie bu­dzić po­dej­rzeń na­kie­ro­wa­łem stopy w stro­nę wyj­ścia. – Jak można, nie budząc podejrzeń, nakierować stopy w jakąkolwiek stronę? ;-)

 

Jego nos był nie­zdro­wo po­wy­krzy­wia­ny. – Czy bywają nosy powykrzywiane zdrowo? ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

W całej rozciągłości zgadzam się z regulatorzy. I nie chodzi nawet o mnożące się w tekście błędy, ale o zwykłe niezręczności w opisach, które sprawiają, że tekst jest dość ciężki. Lubię sobie wyobrażać to, o czym czytam, a przy Twoim tekście wyobraźnia wywijała najdziwniejsze hołubce.

Wstająca gigantyczna sterta mięśni; przecież słowo „sterta” w ogóle tutaj nie pasuje, przywołuje na myśl raczej wysoki i nieuporządkowany stos, niż muskularnego człowieka.

Pisanie o garze mięsa (podejrzewam, że chodzi o mięso?) jako o pełnym „niezidentyfikowanych elementów” rodzi we mnie skojarzenia z odkrywką archeologiczną, a chyba nie o to Ci chodziło, prawda? Może lepsze byłoby wspomnienie o wątpliwym pochodzeniu karczemnych przysmaków, wtedy czytelnicy z pewnością pomyślą o szczurach, psach albo zmutowanym wściekłym dziku. O to chodziło?

„Nieudolne próby zapoznania się z intruzem poprzez obserwację” – to jest dopiero cudo godne raportu policyjnego. Naprawdę nie wystarczyłaby tutaj zwykła obserwacja? Muszą być te „nieudolne próby zapoznania poprzez”?

„Nie rozumiałem, co ich tak zlękło, ale samo życie, które prowadzili było wystarczająco niepokojące” – tego zdania nie rozumiem w ogóle. Myślę, że byłoby sensowniejsze, gdyby zamiast „ale” znalazło się tam „przecież” lub „ponieważ”. Kolejne zdanie – jak w takim razie, według narratora – chłopi płacą za usługi karczmarzowi? Skoro nawet ten miedziak może ich przyprawić o zawał serca, hm? Poza tym takie natężenie strachu nie pasuje mi do raczej hermetycznego środowiska wsi; wszyscy wszystkich znają i – prócz spraw incydentalnych – raczej nie starają się wchodzić sobie w drogę, bo to zaburza równowagę i może prowadzić do samosądów albo chociaż nieinwazyjnego acz skutecznego ostracyzmu. Tak mi się wydaje.

Muszę Ci się przyznać do pewnej niechęci; nie znoszę tekstów, w których bohater kreowany jest na wybitnego pośród idiotów. Tutaj natomiast, prócz wyrażającego się całkiem normalnie, w sensie gramatycznym i składniowym (tylko poprzez myśli, ale jednak) bohatera mamy bandę kretynów, nie potrafiących ani myśleć, ani sklecić sensownego zdania. A pośród tej hałastry świeci nasz wspaniały, jedyny, niezastąpiony myśliciel, jasny punkt w zalewie ciemnych. Siedzi tam bez żadnego sensu czy motywu, nic nie robi, nie rozmawia, nie śmieje się, nie pije, tylko siedzi. I czeka na samosąd. Jest w tym logika, której nie dostrzegam?

 

Mam nadzieję, że nie będziesz miała mi za złe tego punktowania. Każdy od czegoś zaczyna, a mam nadzieję, że komentarze takie jak mój pozwolą Ci szybko dojść do poziomu pisarstwa satysfakcjonującego zarówno Ciebie, jak i Twoich czytelników. :)

 

Nie wiem, czy czytałam tekst już po poprawkach, ale podobał mi się. Niezręczności językowe ciągle pozostały, ale styl szlifuje się w miarę pisania, więc da się to spokojnie wyćwiczyć. Muszę przyznać, że również nie rozumiem motywów głównego bohatera do czekania w tej karczmie, ale ten moment “z Czarnym Omenem” i znikaniem lekko mnie zaciekawił. Będzie może ciąg dalszy?

Nowa Fantastyka