- Opowiadanie: pan_de - Klientka, Sprzedawca, Kierownik.

Klientka, Sprzedawca, Kierownik.

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Klientka, Sprzedawca, Kierownik.

– Widziałem, że znowu nie wywiązywałeś się ze swoich obowiązków – powiedział Kierownik do Sprzedawcy.

Sprzedawca milczał i opuścił głowę, z której prawie zjechały jego stare okulary. Wszystko po to aby uniknąć spojrzenia Kierownika, jego szeroko otwartych oczu i nienaturalnie małych gałek ocznych. Miały w sobie coś przeszywającego i były powodem rozdrażnienia Sprzedawcy. Wprawiały go w dyskomfort psychiczny na tyle silny, że widywał je w sennych koszmarach. Tylko oczy, przytwierdzone do różnych twarzy, różnych postaci, każdej o – mniej lub bardziej – demonicznym charakterze.

– Padł zarzut w Twoją stronę, nie odpowiedziałeś. Przyznajesz się zatem, że nie wywiązałeś się ze swoich obowiązków.

Sprzedawca milczał dalej.

-Wybaczam Ci bo okazałeś należytą skruchę i nie miałeś czelności kontrargumentować swoich niekompetencji. Wybaczam Ci, ale żądam abyś swoje kolejne obowiązki dnia dzisiejszego wykonał w szybszym tempie. Żywiej, z większą dynamiką. Żądam pasji w tym co robisz, żądam abyś tu i teraz i na zawsze był fontanną entuzjazmu i kwitnącym kwiatem euforii. Zdołasz to osiągnąć. Jesteś zbyt zdesperowany żeby się przed tym bronić.

Odszedł zostawiając Sprzedawcę z rozłożoną różową, damską bluzką w trzęsących się rękach. Oczy były mokre, prawie wylały wodospad słonej wody, ale z chwilowej konsternacji wybudziła go Klientka, wyrywająca gwałtownie z jego rąk ową bluzkę.

Podniósł głowę, spojrzał w jej stronę i zamarł w przerażeniu, oślepiony blaskiem jej kiczu. Jednolity, opalony kolor twarzy, liczne lśniące świecidełka, zaś włosów nie potrafił określić, jako że ich kolor był na tyle intensywny, że wykraczał poza wzrokowe zdolności poznawcze Sprzedawcy. Była groteskową kreaturą. Gdyby nie strach wywołany jej spojrzeniem, jej oczyma szeroko otwartymi o małych gałkach, śmiałby się nieskończenie. Śmiałby się nieskończenie z upadku własnej wartości ludzkiej, bo jedynie śmiech by pozwolił przeżyć ten szok doznaniowy. Gdyby począł rozpaczać, zmarłby. Klientka rzuciła portfel przed jego nogami mechanicznym ruchem.

-Klęknij, sięgnij po niego, spójrz do środka.

Klęknął nie dowierzając, że faktycznie to robi. Klęknął i spojrzał do góry. Z tej perspektywy jej postać wydawała się jeszcze bardziej szkaradna i oślepiająca. Jej poza krzywa i połamana, przypominała wypalonego papierosa, zgniecionego w popielniczce. Ona była zgniecionym papierosem, jej włosy dymem rozprzestrzeniającym smród zepsucia.

-Spójrz do środka i wiedz ile jestem warta. Jestem warta więcej niż Ty i batalion Tobie podobnych. Wiedz, że mogłabym Cię kupić jako sługę, obedrzeć ze skóry, polać benzyną i wrzucić Cię żywcem do mojego kominka. Wielu ludzi byłoby gotowych paść mi do stóp z podziękowaniami, że pozbyłam się w tak ekscytujący sposób taką miernotę.

W końcu spojrzał do środka niemal nie mogąc złapać tlenu przez mocny zapach gotówki. Dusił go, bo banknoty chciały aby zrozumiał w pełni – one nie są dla niego i nie posiądzie ich nigdy.

-Powiedz mi teraz, dlaczego nie mogę zostać godnie obsłużona, adekwatnie do mojego statusu i dlaczego Ty jesteś tym czym jesteś. Bije od Ciebie negatywnym stosunkiem do siebie samego i wszystkiego wokół w tym mnie. Czuję Twój wstręt i wpędza mnie on w tępą złość. Powiedz mi dlaczego taki jesteś.

Sprzedawca się przełamał, mając wrażenie, że nie ma nic do stracenia. W spokoju ciała i bólu ducha powiedział:

-Cierpię na ciężką depresję. Nie ma na tym świecie nikogo dla mnie. Moja rodzina składa się z rzędu grobów. Przyjaciół, czy chociażby znajomych nie miałem nigdy. Wszyscy mi mówili, że bije ode mnie czymś negatywnym i nie chcą mnie, że wpędzam ich w depresję, której nigdy nie chciałem, a której sam jestem ofiarą. Wsparcie nie istniało, wiązałem koniec z końcem z marnym skutkiem i w akcie desperacji wylądowałem tutaj.

Nie zdołał powiedzieć nic więcej, bowiem poczuł gwałtowne uderzenie szpilką w oko.

-Jesteś równie odważny, co głupi mając czelność traktować mnie jako konfesjonał lub inne miejsce zwierzeń, zamiast okazać skruchę. Próbujesz się zrehabilitować stosując wstrętny zabieg brania na litość, czegoś czego nie posiadam i posiadać nie chcę. To cecha słabych. Ty jesteś słaby.

Podszedł kierownik.

-Widzę, że znowu nie wywiązujesz się z obowiązków.

-Miał czelność mi się zwierzać zamiast mnie obsługiwać.

-Najmocniej przepraszam w imieniu sklepu za jego zachowanie.

-Chcę aby został potraktowany adekwatnie do swojej niesubordynacji, adekwatnie do krzywdy, którą mi wyrządził.

Skierował wzrok na sprzedawcę.

-Ucałuj lewy but pani.

Sprzedawca zrobił jak zostało powiedziane. Sam Kierownik uklęknął i ucałował prawy but, po czym wstał i kierował słowa dalej do Sprzedawcy.

-Obawiam się, że będziemy musieli pójść gdzieś.

-Proszę go wziąć do bram piekieł. To chory człowiek, który potrzebuje radykalnej pomocy, bo konwencjonalna pomoc nie pomoże tutaj nic.

-Jakże się z Panią zgadzam. Jest Pani wspaniałą Klientką, najwspanialszą spośród wszystkich, z którymi miałem styczność.

-Żądam jeszcze zapłaty za niedawny incydent, który miał miejsce w tym sklepie.

-Oczywiście. Ale rozumie Pani, że musimy podreperować budżet po tym jak w akcie gniewu rozerwała Pani nasze najdroższe płaszcze, każdy wart conajmniej kilka tysięcy. Broń diable, nie wyrzucam Pani niczego, wręcz jestem wdzięczny, że pozwala nam Pani w ogóle na możliwość naprawy tego co zepsuliśmy, a co Panią tak oburzyło – całkiem słusznie ma się rozumieć – że postanowiła wyznaczyć nam, głupcom, sprawiedliwą karę.

Nie odpowiedziała nic. Porwała na strzępy różową bluzkę, którą wcześniej odebrała gwałtownie Sprzedawcy i rzuciła na jego wątłą postać, wijącą się przed jej obliczem, po czym włożyła dwa palce w gardło aby strumieniem wymiocin wyrazić swój wstręt w stosunku do tak słabych, bezbarwnych jednostek, jak on.

-Nadszedł czas abyś ze mną poszedł.

W milczeniu udali się do biura.

 

Sprzedawca siedział skulony na podłodze, zaś Kierownik rozłożył się wygodnie na swoim siedzeniu, odpalając cygaro i popijając pierwszy wdech dymu, luksusowym płynem odurzającym. Nie miał jednak uśmiechu wyższości, ani też głupkowatego wyrazu na twarzy. Nie był megalomańskim durniem, jak inni z jego gatunku.

-Chcę abyś opowiedział mi o naszym pierwszym spotkaniu tutaj. Nie zwlekaj bo nie mamy czasu i wiesz, że mnie czeka praca, a Ciebie czeka spotkanie. Opowiadaj.

Szlochający człowiek położył się teraz na podłodze w pozycji embrionalnej, nie widząc nic przez zamglone oczy. Zaczął mówić.

-Nie mam pamięci tego co się działo przed moim przyjściem, bo świadomie ją wydaliłem z hipokampu. Pamiętam, że miałem rodzinę i nagle jej nie miałem. Miałem dom i nagle go przestałem mieć. Przyszedłem tutaj z ulicy brudny i śmierdzący, a Wy daliście mi wodę i mydło. Po miesiącu pracy dostałem pieniądze, za które kupiłem jedzenie i nie musiałem już wybierać resztek ze śmietnika.

-Mimo to nie okazałeś wdzięczności i nie wywiązywałeś się ze swoich obowiązków.

-Cierpię na ciężką depresję. Nie ma na tym świecie nikogo dla mnie. Moja rodzina składa się z rzędu grobów. Przyjaciół,  czy chociażby znajomych nie miałem nigdy. Wszyscy mi mówili, że bije ode mnie czymś negatywnym i nie chcą mnie, że wpędzam ich w depresję, której nigdy nie chciałem, a której sam jestem ofiarą. Wsparcie nie istniało, wiązałem koniec z końcem z marnym skutkiem i w akcie desperacji wylądowałem tutaj.

-Znam te słowa na pamięć. Mówisz je zawsze wtedy kiedy wiesz, że uczyniłeś coś niepożądanego. Z tych powodów jednak byłeś dla nas tak cenny. Twoja desperacja aby wyjść na prostą zaprowadziła Cię tutaj, gdzie wyzyskujemy Cię w zamian za ochłapy dzięki którym możesz sobie pozwolić na ubogi posiłek w ciągu dnia. Nie głodujesz już pod mostami. Ta desperacja jest bezcenna. Jednak zawiodła w tym przypadku, Ty jesteś zawodem.

Człowiek na podłodze topił się we własnych łzach, Kierownik zaś podniósł nogi aby nie zmokły.

-Pamiętasz jak pytałeś o te drzwi?

-Pamiętam.

-To było bezgranicznie głupie i naiwne. To też nam wiele o Tobie powiedziało. Jesteś głupi i naiwny i można Cię zmanipulować. Powiedziało nam również, że jesteś na tyle wścibski aby pytać beztrosko o rzeczy, które nie powinny Cię teoretycznie interesować, co przydaje się przecież w pracy z klientem. Kiedy patrzysz w ogromny biust pięknej klientki i jej odstające pośladki zapytując z głupkowatą nieświadomością o rozmiar bielizny. Nie wykorzystałeś tej bezczelności i wścibstwa na korzyść sklepu. Wstań teraz.

Wstał. Kierownik ustawił go przed tajemniczymi drzwiami, położył rękę na jego plecach, po czym otworzył owe drzwi i powiedział 'Pamiętaj, że nie chciałem aby cokolwiek co ma zaraz nastąpić kiedykolwiek miało miejsce' i wepchnął go do środka.

 

Podniósł głowę i spojrzał w górę przed siebie. Wysokie biurko stało przed jego nosem, a zza jego blatu widział tylko wystające dwie, długi i ekstremalnie chude ręce trzymające topór (prawa) i widły (lewa). Kroiły ciało na blacie. Powoli. Po kawałku. To ciało było jeszcze na chwilę żywe, a jego ryk musiał przedzierać się wszędzie nawet przez nieznane człowiekowi wymiary. Dziw, że nigdy nie usłyszał takich wrzasków na terenie sklepu kilkanaście metrów obok. Kiedy ostatnie krople krwi spłynęły na jego głowę, a po ciele nie zostały kości, głos spod rąk nakazał aby on, 'ten nowo rzucony' wszedł na biurko i położył się.

-Nie chcę tutaj być, chcę się zwolnić i wyjść stąd.

-Już zostałeś zwolniony, nie jesteś sprzedawcą, jesteś mięsem. Miałeś okazję się wykazać, ale wybrałeś bycie marnym.

-Mam prawo stąd wyjść.

-Masz teraz tylko prawo do wysłuchania mnie i zdecydowania samemu czym jesteś i czy na pewno chcesz stąd wyjść aby dalej rozprzestrzeniać swój marno-byt wszędzie gdzie się zjawisz. Trafiasz do nas jako ludzkie zero i odkąd tutaj się zakotwiczysz nie wyjdziesz stąd nigdy bo sam fakt przyjęcia się tutaj czyni z Ciebie wieczne zero. Jest dowodem na głupotę, desperację i niezaradność tak wysokie, że dla jednostek jak Ty nie widzimy nadziei. Nie możesz żyć niczym innym poza tym co tutaj robisz. Twoja energia musi na zawsze zostać wkładana w pracę tutaj, bo zużywanie energii na Twoje osobiste aktywności, na złudne poczucie rozwoju i ścigania marzeń, które są martwe i gniją w Twoim umyśle jak kwiat który nie jest regularnie napajany, jest tylko stratą tej bezcennej energii. Ty okazałeś się również stratą czasu. Pozostały tylko Twoje mięśnie do konsumpcji i ciepła krew do popicia, bowiem wszystko inne w Tobie, wszystko co czyniło Cię człowiekiem jest martwe, a jeśli jesteś martwy jako człowiek, możesz wówczas stanowić tylko mięso armatnie albo posiłek. Chciałbym abyś zrozumiał głębie swojej porażki zanim przetrawi Cię mój kwas żołądkowy.

Zrozumiał. Zrozumiał na tyle, że nie odpowiedział słowem na usłyszane zarzuty, tylko wszedł na blat biurka nie spoglądając na twarz oprawcy. Nie ineteresowało go już nic, nawet droga ucieczki. Zamknął oczy i czekał na zbawienny koniec.

Koniec

Komentarze

Zlikwiduj kropkę w tytule.

 

“-Wybaczam Ci” – brak spacji po myślnikach (który powtarza się nader często), a poza tym w tekstach beletrystycznych wyrazy typu “ci”, “tobie”, “ty” piszemy zawsze małymi literami. Wielka litera jest wyrazem szacunku, kiedy zwracamy się do kogoś bezpośrednio. Szanowna Pani Dyrektor itp. W opowiadaniach coś takiego nie ma zastosowania.

 

“…z upadku własnej wartości ludzkiej…” – dlaczego własnej? To jego wartość zmalała, bo stanęła przed nim jakaś wywłoka?

 

“…że pozbyłam się w tak ekscytujący sposób taką miernotę…” – to zdanie jest niegramatyczne

 

“-Chcę aby został potraktowany adekwatnie do swojej niesubordynacji, adekwatnie do krzywdy, którą mi wyrządził.

Skierował wzrok na sprzedawcę.“

Ostatnią kwestię wygłasza Klientka, więc kto skierował wzrok na sprzedawcę? Podmiotów trzeba pilnować.

 

“conajmniej“ – co najmniej rozdzielnie

 

“-Nadszedł czas abyś ze mną poszedł.

W milczeniu udali się do biura.“

Jest to napisane tak, jakby to Klientka mówiła Kierownikowi, że ma z nim pójść, a okazuje się, że to Kierownik mówi do Sprzedawcy.

 

“wystające dwie, długi i ekstremalnie chude“ – literówka: długie

 

Przeczytałam i naszła mnie tylko jedna refleksja – po co pisać takie rzeczy i co autor ma przez to na myśli?

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Jeżu potrójnie kolczasty… Zawczasu składam wyrazy współczucia tym wszystkim choćby minimalnie wrażliwym na język, którzy wezmą się za lekturę…

[…] rozłożył się wygodnie na swoim siedzeniu, odpalając cygaro i popijając pierwszy wdech dymu, luksusowym płynem odurzającym.

<>

Nie powiem, żeby tekst był “pusty” treściowo, bo coś tam przekazuje, o czymś mówi, ale czyni to w takim stylu, że zabolały mnie dwa wyrwane siedemnaście lat temu zęby.

Jeżeli to zabieg umyślny, to przesadzony. Bardzo. Jeżeli nie, to szkoda gadać…

Powtórzenia (drugi akapit, trzy razy “oczy” w trzech zdaniach).

Jaki jest “opalony kolor twarzy”?

“Lśniące świecidełka”? Masło maślane.

Oczy szeroko otwarte o małych gałkach?! Wut?!

Jest wiecej takich “kfiatków”, ale poprzestanę w tym miejscu.

Co do treści. Niby nawet rozumiem zamysł autora, nawet ciekawy, ale wykonanie zupełnie mi nie podeszło.

No i gdzie tu fantastyka? Chyba że ja jej nie widzę.

/ᐠ。ꞈ。ᐟ\

Niestety, podpisuję się pod ostatnim zdaniem Joseheim.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Hmmm. Nie jest dobrze. Główne rodzaje błędów już wymieniła Joseheim. Czy ktoś już wspomniał o interpunkcji? Nad nią też powinieneś popracować.

Jeśli chodzi o treść… Teksty zbyt ponury na groteskę. Zbyt ponury, żeby wnikanie w niego sprawiło mi przyjemność. Ale jakiś ważny problem poruszasz.

Babska logika rządzi!

A ja chyba będę bronić przekazu tekstu. Fantastyka jest, Zalth. No, chyba że znasz wile sklepów, ktore na zapleczu tną sobie zwolnionych pracowników na kawałeczki. Cala ta rzeczywistość, wykoślawiona i groteskowa, jest fantastyką.

Naszła mnie nawet refleksja po tym tekście, choć jest niewygodny w odbiorze.

Co do wykonania, oczywiście wymaga sporego szlifu, ale widzę dla autora światełko w tunelu, bo zdecydowanie ma zmysł obserwacyjny i fantazję. Warsztat da się wyćwiczyć.

Powodzenia.

https://www.martakrajewska.eu

Powiem tak – wizja, którą przedstawiłeś, zdaje się być ciekawa. Szkoda tylko, że przedstawiłeś ją w sposób niezadowalający. Język tekstu oraz brakująca interpunkcja przeszkadzają w odbiorze tekstu w sposób, w jaki – jak sądzę – chciałbyś, by tekst ten był odbierany. Miało być refleksyjnie i metaforycznie, ale miejscami ta refleksyjność i metaforyczność niebezpiecznie zahacza o brak koherencji. 

Przykro mi Autorze, że przeczytałam ten koszmarnie napisany tekst. Choć pretensje mogę mieć tylko do siebie – wszak AdamKB lojalnie przed nim ostrzegł, ale nie, musiałam  przekonać się osobiście. No to mam za swoje.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Niesamowicie dziwny tekst. Fatalnie napisany. Nie wiem czy to miała być komedia czy dramat, ale z pewnością wyszło to drugie.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Nowa Fantastyka