- Opowiadanie: Lisica190 - Poszukiwana.

Poszukiwana.

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Poszukiwana.

Ciemność spowijała mój pokój. Jedyne światło wpadało przez otwarte, zakratowane okno. Było to delikatne światło księżyca padające na środek mojego średniej wielkości pokoju. Leżałam na łóżku słuchając muzyki w telefonie. Słuchawki plątały się w moich rękach jakby na zawsze chciały tam pozostać. Patrzyłam na ciemny sufit i wyobrażałam sobie że tańczę do piosenki lecącej teraz w słuchawkach. Denerwowało mnie to iż nie mogłam posłuchać żadnych nowych przebojów puszczanych w telewizji. Zależało mi na tym by wiedzieć co dzieje się w świecie zewnętrznym, ale z drugiej strony po co? Znowu miałam wysłuchiwać jak to źle jest na Ziemi, jak to każdy walczy o to by być lepszym, jak wszyscy wypruwają sobie po cichu flaki a ja za nich jestem tu gdzie jestem. Siedziałam w poprawczaku, choć nigdy nie miałam zamiaru tu trafiać. Czułam że ogarnia mnie coraz większa złość. Nie dość że chciałam się stąd wydostać to tym bardziej chciałam pozbyć się paru osób które tak bardzo mi przeszkadzały. Spojrzałam na zegarek i zauważyłam że powoli nadchodzi godzina szósta. Połowę nocy nie spałam a teraz miałam jeszcze iść na zajęcia w tej zapchlonej dziurze. Było to pomału nie do wytrzymania. Powoli zwlekłam się z łóżka, zabrałam rzeczy i ruszyłam do łazienki. Na szczęście każdy miał łazienkę w pokoju, gdyby tak nie było, zrobiłabym bałagan. Szybko umyłam się, wytarłam i ubrałam w jasne, jeansowe spodnie, czarne, wysokie buty na obcasie oraz białą bluzkę na naramkach. Praktycznie tylko ja mogłam chodzić w rzeczach, których chciałam gdyż większość nauczycieli jak i strażników się mnie bała. Byłam z tego bardzo zadowolona, gdyż miałam o wiele większe wygody niż inni uczniowie. Szybko rozczesałam włosy, spięłam je w kitkę, pomalowałam oczy czarną kredką i wyszłam z pokoju zabierając ze sobą trzy zeszyty i piórnik. Szłam ciemnymi, szarymi korytarzami mijając uczniów budzących się do życia, nauczycieli jak i strażników. Przeszłam przez ogromne, szklane drzwi, które dziwnym trafem jeszcze nigdy nie były rozwalone i znalazłam się na holu głównym. Czym prędzej skręciłam w prawo przez kolejne drzwi do sal lekcyjnych. Nigdy nie spóźniałam się na lekcje, to miałam w zwyczaju. Jeżeli już miałam się spóźnić to nie szłam w ogóle na ową lekcję. Weszłam do otwartej klasy i zajęłam swoje miejsce po lewej stronie przy oknie. Miałam bardzo ładny widok na cmentarz porośnięty bujną trawą. Od czasu ostatniej wojny minęło pięć lat a owy cmentarz nie był wcale używany. Westchnęłam po czym ruszyłam w stronę swojego miejsca. Nikogo jeszcze nie było w sali więc usiadłam na swoim miejscu, położyłam nogi na stół i zamknęłam oczy wyobrażając sobie jakąś historię związaną z tym cmentarzem. Lubiłam snuć dziwne nieznane nikomu historie, które często mroziły krew w żyłach. Wyobrażałam sobie że jakaś kobieta w czarnej sukni oraz z czarnym welonem na głowie chadza po tym miejscu i gdy nagle otwarłam oczy spoglądając na miejsce o którym myślałam i faktycznie zobaczyłam osobę podobna do kobiety w czarnej sukni. Czym prędzej odwróciłam wzrok w stronę drzwi i zauważyłam jak parę osób wchodzi do sali. Spojrzeli na mnie z niezadowoleniem i usiedli na swoich miejscach. Po chwili do klasy weszła Marina. Pierwsza dziewczyna którą poznałam po trafieniu tutaj. Miała długie, blond włosy delikatnie kręcone przy końcach oraz zielonkawe oczy. Ubrana była w czarną spódniczkę oraz czarną bluzkę na naramkach oraz w pasie była przewiązana czarnym golfem. Był to można powiedzieć mundurek szkolny. Tylko niektórzy mogli chodzić w kolorowych ubraniach tak jak ja. Szybko podeszła do mnie i usiadła za moimi plecami w ławce. Była jak zwykle żywiołowa i uśmiechnięta, a ja zawsze zastanawiałam się jak w takim miejscu można się uśmiechać. Delikatne odwróciłam głowę w stronę cmentarza i dostrzegłam iż owej kobiety już tam nie było. *Co to było?* zastanawiałam się.

Po chwili na mojej ławce wylądował samolocik zrobiony z kartki wyrwanej z zeszytu. Powoli podniosłam go w ręce i przeczytałam:

 

Usłyszałam jak Erik oraz jego kolega, Albert rozmawiali na twój temat. Erik powiedział że nie wie jak ma z tobą rozmawiać. Wydaje mi się iż jest tobą zauroczony. Masz szansę na zajebistego chłopaka. A poza tym widziałam jak pani Pernelle dzisiaj rano płakała. Nie wiem co się stało ale cała szkoła już o tym mówi.

 

Westchnęłam poirytowana i spojrzałam na Marinę. Po chwili odwróciłam się z powrotem w stronę kartki, zdjęłam nogi ze stołu i wzięłam do ręki długopis. Powoli zaczęłam pisać odpowiedź dla przyjaciółki. Miałyśmy jeszcze dziesięć minut do lekcji, ale wolałam by nikt nie słyszał naszej rozmowy więc dobrze że Marina zaczęła pisać na kartce zamiast skakać i cieszyć się z byle jakiego powodu. Gdy skończyłam pisać wiadomość, szybko przeczytałam ją dla pewności.

 

Powiem iż nie do końca mnie to interesuje. Jeżeli Erik znajdzie odwagę by porozmawiać to fajnie, ale jakoś tak nie jestem nim jakoś specjalnie zafascynowana. Jeżeli chodzi o Alberta, wydaje mi się iż ma więcej rozumu w głowie niżeli Erik. Pani Pernelle? Może ktoś w nocy zakradł się do jej pokoju i usmarował ją czymś, ha, ha, zabawnie by było. A tak serio to nie wiem co się stało, mam nadzieje że ta stara zrzęda wreszcie pójdzie na emeryturę i nie będzie nas dalej zamęczać.

Koniec

Komentarze

Lisico, czym różnią się od siebie dwa Twoje opowiadania, wstawione w odstępie dwóch minut, o tym samym tytule? No, liczbą znaków… Dlaczego tak nietypowo?

Z tej scenki nic nie wynika. Fantastyki też specjalnie nie widać.

Interpunkcja nawet nie leży, jej tu po prostu nie ma.

Jedyne światło wpadało przez otwarte, zakratowane okno. Było to delikatne światło księżyca padające na środek mojego średniej wielkości pokoju.

Powtórzenia. Pokombinuj, na pewno da się znaleźć jakieś synonimy. Przed szóstą księżyc tak porządnie świecił? I nie wmawiaj mi, że to zima – dziewczyny biegały w raczej skąpych ubrankach, a na cmentarzu rosła trawa.

Naramki? Słownik nie zna takiego słowa. Chodziło Ci o bluzki na ramiączkach?

Weszłam do otwartej klasy i zajęłam swoje miejsce po lewej stronie przy oknie. Miałam bardzo ładny widok na cmentarz porośnięty bujną trawą. Od czasu ostatniej wojny minęło pięć lat a owy cmentarz nie był wcale używany. Westchnęłam po czym ruszyłam w stronę swojego miejsca. Nikogo jeszcze nie było w sali więc usiadłam na swoim miejscu, położyłam nogi na stół i zamknęłam oczy wyobrażając sobie jakąś historię związaną z tym cmentarzem.

Wszechobecne powtórzenia. Z fragmentu wynika, że bohaterka zajęła tę swoją ulubioną ławkę dwukrotnie.

Ubra­na była w czar­ną spód­nicz­kę oraz czar­ną bluz­kę na na­ram­kach oraz w pasie była prze­wią­za­na czar­nym gol­fem.

Za dużo “orazów” w zdaniu. Tym bardziej, że drugie wcale nie jest potrzebne, wręcz przeciwnie – stwarza wrażenie, że golf został przewiązany w pasie i na tajemniczych naramkach.

Babska logika rządzi!

EDIT: Tu był komentarz, który omyłkowo wstawiłam pod tym tekstem, zamiast pod innym, tej samej Autorki, o tym samym tytule, wstawionym w odstępie dwóch minut. Przeniosłam go pod tamten tekst.

 

to jest cała skończona książka, fantasy, będzie później, nie musi zaczynać sie od samego początku. Po za tym, faktycznie są błędy, w końcu mam 18 lat i pisze to 2 lata…

Jeśli dajesz to komuś do przeczytania, licząc na konstruktywne uwagi, to tak, raczej byłoby dobrze, gdybyś zaczęła od początku. I poprawiła tekst. Jak na osiemnastolatkę to na razie jest jednak niestety słabo. Zanim napiszesz powieść, dobrze jest podszkolić warsztat.

Pierwszy błąd – ogromny blok tekstu pozbawiony akapitów, przez który piekielnie trudno jest się przebić.

 

“Weszłam do otwartej klasy i zajęłam swoje miejsce po lewej stronie przy oknie. Miałam bardzo ładny widok na cmentarz porośnięty bujną trawą. Od czasu ostatniej wojny minęło pięć lat a owy cmentarz nie był wcale używany. Westchnęłam po czym ruszyłam w stronę swojego miejsca. Nikogo jeszcze nie było w sali więc usiadłam na swoim miejscu“ – Po pierwsze bohaterka najpierw zajmuje swoje miejsce, a dopiero potem rusza w jego kierunku i zajmuje je ponownie, co jest nie dość, że bez sensu, to jeszcze generuje fatalne potrójne powtórzenie, a po drugie ów cmentarz, a nie owy.

 

“z czarnym welonem na głowie“ – a gdzie indziej miałaby go nosić?

 

“i gdy nagle otwarłam oczy spoglądając na miejsce o którym myślałam i faktycznie zobaczyłam osobę podobna do kobiety w czarnej sukni.“ – i gdy nagle otwarłam i zobaczyłam. Konstrukcja zdania jest wadliwa. Gdy otwarłam, to zobaczyłam. Poza tym literówka: podobną

 

“parę osób wchodzi do sali. Spojrzeli“ – Parę osób spojrzało, nie zmieniaj podmiotu

 

“Ubrana była w czarną spódniczkę oraz czarną bluzkę na naramkach oraz w pasie była przewiązana czarnym golfem.“ – Przeczytaj to zdanie na głos i zastanów się, co jest z nim nie tak.

 

“mam nadzieje“ – literówka.

 

Co to właściwie jest? Bo że nie opowiadanie, to pewne. Urywek ledwie, nie prowadzący do niczego, nie mówiący o niczym, z kulejącą interpunkcją. Jaką historię chciałaś przekazać czytelnikom?

 

Pozdrawiam.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Przeczytałem. Pozdrawiam i życzę wydania książki. 

Chwytając się kurczowo, toną w rozmokłym brzegu. Wiatr przebiega brunatną ziemię. - T. S. Eliot

@calgrevance, bedziesz pluł sobie w brodę gdy zobaczysz w taniej ksiazce jej tytuł, w koszyku za 1 zł ;P 

 

Kropka w tytule. 

Jeśli książka prezentuje się tak jak powyższy fragment, to Autorka musi liczyć się z tym, że czeka ją bardzo dużo pracy i wiele nauki.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Wrzucasz 2 fragmenty, opisując je jako opowiadania, i w dodatku pod tym samym, dokładnie tym samym tytułem? Litości…

Przeczytałem, czy raczej przeleciałem wzrokiem oba fragmenty. Dużo pracy przed Tobą, autorko. Błąd na błędzie. Nawet w tytule postawiłaś kropkę. Polecałbym zacząć samodoskonalenie od cięcia tekstu na akapity.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Nowa Fantastyka