- Opowiadanie: Seluti - Marzenie

Marzenie

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Marzenie

Padało bardzo mocno. Co minutę grzmiało, a co dwie błyskało się. Mały chłopiec usiadł na łóżku, zamknął oczy i marzył. Ujrzał przed sobą człowieka, który odziany w zielony płaszcz z kapturem, skórzane buty szedł przez las. Co chwilę mocny, porywisty wiatr zdejmował jemu kaptur. Wtedy było widać długie, złote włosy, które z niebieskimi oczami tworzyły wspaniałą kompozycję. Nagle usłyszał krzyk. Od razu zaczął biec w kierunku wrzasku. Po chwili ujrzał przed sobą młodą, piękną kobietę. Miała na sobie niebieską sukienkę w kwiaty. Jej długie, czarne włosy powiewały na wietrze. Obok niej był wilkołak, który chciał ją zjeść. Zaczęła się ostra walka pomiędzy potworem a łowcą potworów. Łowca ciskał w niego piorunami, lecz on sprawnie je omijał i rzucał w niego głazami bądź drzewami. Kobieta stała z boku. Była zdziwiona i przestraszona. Zaczęła krzyczeć. Wtedy potwór zatrzymał się i padł. Zdumiony mężczyzna wyjęknął:

– Jes…Jesteś Erynnnnią.

– Tak. Niedaleko jest nasza osada. A zatem ty jesteś łowcą potworów. Zawsze chciałam was zobaczyć.

– A ja Erynię – odpowiedział.

– Skąd się tu znalazłeś? – spytała – Zawsze myślałam, że polujecie w nocy.

– W dzień zazwyczaj śpimy, ale ja poszedłem się przejść.

– Idziemy do nas?

– Tak.

Ruszyli przed siebie.

 

***

 

W Sheires była burza. W mieście nie było nikogo. Każdy krasnolud i wilkołak siedział w swoim domu. Władca był wkurzony, gdyż kolejna Erynia zabiła jego człowieka.

– Czemu oni sami wychodzą? – spytał retorycznie swojego doradcę – Czemu nie czekają aż wydam rozkaz? Przecież ciągle im mówię, że z nimi sami nie mają szans.

– To… dzisiaj w nocy atakujemy na nie?

– Tak. To, że zginął nam jeden wilkołak, nie znaczy, że mu także umrzemy. Zbierz teraz wszystkich, przelicz i przedstaw im plan działania.

– Tak jest! – krzyknął ochoczo.

 

 ***

 

Na niebie było słońce, którego promyki przyjemnie ogrzewały skórę. W oddali była tęcza. W wiosce każdy dom stał obok siebie. Było to niebezpieczne, gdyż podpalenie jednego, groziło spaleniu się całej wioski. Na środku była kaplica, w której modliły się do Hadesa. Tylko jeden dom był z kamienia. Mieszkał w niej mag, który władał wszystkimi Eryniami, Cerberami, Czarodziejami oraz Elfami. Był wysoki, miał czarne oczy, usta i włosy. Chodził zawsze w brązowawej szacie i czarnych butach. Nigdy nie rozstawał się ze swoją różdżką. To on wymyślił i założył pierwszą Szkołę Magii i Krzyku, w której młodzi magowie i erynie szkolili się. Gdy sprowadził tutaj elfy, zbudowano Szkołę Strzały, w której uczyli się strzelania z łuków, run oraz podstawowych czarów obronnych. To on wygrał legendarną bitwę pod Hossor. Dzięki niemu wyzwolili się z niewoli krasnoludów i wilkołaków.

Gdy Oron wraz z Kastardą weszli do wioski, wszyscy patrzyli się na nich, a szczególnie na niego.

– Czemu oni się tak na mnie patrzą?

– Nigdy nie widziały łowcy potworów. Bardzo dużo wódz nam o was opowiadał. Taki widok nie jest częsty.

– A gdzie teraz idziemy?

– Może do mnie?

– Okej. Prowadź.

Gdy stanęli przed dużym, kamiennym domem powiedział.

– Jesteś córką króla?

– Tak.

– To dlatego na ciebie napadł – powiedział.

– Między innymi – rzekła – wilkołaki co trzy godziny muszą coś zjeść. My, Erynie jesteśmy dla nich smakołykiem, który trafia się bardzo rzadko. Tylko oni nie wiedzą, że my zabijamy krzykiem.

Gdy słońce prawie już zaszło, Oron wrócił do swojej osady.Zjadłszy kolację, usiadł w oknie, patrząc na gwiazdy. Gdy zamknął oczy i wsłuchał się w las, usłyszał krzyki. Szybko wyskoczył i ruszył w stronę osady. Gdy był w połowie drogi, ujrzał czarny dym na niebie. Wszedłszy na górę, widział całą wioskę. Wziął łuk, strzałę i… trafił w wilkołaka. Bardzo szybko zabijał potwory. Gdy kołczan był już pusty, zaczął używać czarów. Nagle poczuł ugryzienie w szyję, a po chwili zemdlał.

 

 ***

Gdy otworzył oczy, ujrzał zwisające z sufitu łańcuchy, kraty w oknach i akwarium, w którym pływał szkielet ryby. Było strasznie zimno. Rana, która została po ukąszeniu, bardzo go piekła. Skuty był kajdankami. Po chwili drzwi otworzyły się.

– Proszę, proszę. Kogo moje oczy widzą. Oron, łowca potworów, który zabił tysiące wilkołaków – powiedział mężczyzna.

Łowca wstał  i popatrzył na niego.

– A to pewnie Leelorc (czyt. Lilork), wampir, który zabił tysiące młodych kobiet. Za twoją głowę można dostać tysiące tegarów. Dużo osób próbowało, ale niektórzy uciekali, a inni ginęli.

– Mam dwie wiadomości: dobrą i złą – powiedział wampir – od której zacząć?

– Od dobrej.

– Jeśli dołączysz do mnie to nie zabiję cię teraz – zbliżył się – razem możemy zabić wszystkich, być najlepsi, mieć dużo tegarów…

– A zła? – spytał.

– Jeśli się nie zgodzisz, będę musiał cię zabić.

Oron zastanawiał się. Wiedział, że nigdy nie przejdzie na stronę potworów. Dlatego teraz obmyślał plan.

Kilka minut później rzekł:

– Wybieram drugą drogę – Lerc!

W jednym momencie z jego rąk wydobył się strumień światła, który ruszył w stronę wampira. Został oślepiony i oszołomiony na chwilę.

– Someto! – krzyknął wtórnie, kierując ręce w stronę kajdanek.

Gdy wyszedł z tego pomieszczenia, ujrzał miasto. Nikogo tam nie było, więc szybko pobiegł przed siebie. Coraz wyraźniej słyszał krzyki. Erynie. Zatrzymał się, gdyż na niebie zobaczył jak coś leci w jego stronę. Duże, czerwone istoty, które wyglądały jak ptaki. Po chwili zobaczył, że to smoki. Ziały ogniem, podpalając i niszcząc miasto. Szybko pobiegł, by pomóc Erynią, ale było już za późno…

 

 ***

– James obiad! – krzyknęła mama.

Chłopiec otworzył oczy i zauważył, że już nie pada. Usłyszał krzyk, który dobiegał z pobliskiego lasu. Czy to co widział, istniało naprawdę?

Koniec

Komentarze

Witamy na portalu. :-)

Co minutę grzmiało, a co dwie błyskało się.

Hmmm. Te dwa zjawiska są ze sobą powiązane. Stosunek powinien wynosić jeden do jednego.

Co chwilę mocny, porywisty wiatr zdejmował jemu kaptur.

“Jemu” jest zbędne. Komu innemu wiatr mógł ściągać kaptur? W ogóle nadużywasz zaimków.

Po chwili ujrzał przed sobą młodą, piękną kobietę. Miała na sobie niebieską sukienkę w kwiaty. Jej długie, czarne włosy powiewały na wietrze. Obok niej był wilkołak, który chciał ją zjeść.

Powtórzenie – lepiej unikać takich rzeczy, bo nieładnie wyglądają. W tym przypadku “przed sobą” i “na sobie” można spokojnie pominąć. Skoro ujrzał, to wiadomo, że kobieta nie stała za nim. Gdyby kobieta miała sukienkę pod pachą, to nie byłoby widać, że to sukienka. “Jej włosy”, “obok niej”, “chciał ją zjeść” – garść zaimków. Teoretycznie odnoszą się do ostatniego rzeczownika odpowiedniego rodzaju. W tym przypadku… sukienki. :-) Spróbuj częściej używać synonimów zamiast zaimków: “włosy nieznajomej”, “obok dziewczyny”, “chciał zjeść brunetkę”… Wiem – tak jest trudniej – ale tekst bardzo zyskuje.

Zaczęła się ostra walka pomiędzy potworemłowcą potworów. Łowca ciskał w niego piorunami, lecz on sprawnie je omijał i rzucał w niego głazami bądź drzewami.

Znowu powtórzenia i nadmiar zaimków. Teraz sam wymyślaj synonimy.

W Sheires była burza. W mieście nie było nikogo. Każdy krasnolud i wilkołak siedział w swoim domu.

Powtórzenia. W ogóle nadużywasz słowa “być”. Jeśli je czymś zastąpisz, tekst stanie się bardziej dynamiczny i przekażesz więcej informacji, nie zwiększając liczby słów. Na przykład: “W Sheires szalała burza. Uliczki opustoszały”. Tak z logiki: skoro krasnoludy i wilkołaki siedziały po domach, to wciąż znajdowały się w mieście, więc drugie zdanie mija się z prawdą, czyż nie?

– To… dzisiaj w nocy atakujemy na nie?

Atakuje się kogoś, nie na kogoś. Na kogoś można napaść.

W wiosce każdy dom stał obok siebie.

Hmmm. Nie bardzo wyobrażam sobie taką wioskę. Na wsi zwykle uprawia się różne roślinki i hoduje zwierzęta, zatem każdy gospodarz potrzebuje na to mnóstwo budynków i miejsca: jakieś stodoły, obory, chlewy, studnie, szopy na narzędzia i maszyny (choćby wozy, pługi, brony, jeśli nie traktory i kombajny). Wydaje mi się, że każdy chłop po prostu musi mieć podwórko i móc na nie wjechać.

Popatrz uważnie na to zdanie i zastanów się, co naprawdę znaczy “każdy dom stał obok siebie”.

– Okej. Prowadź.

Okej nie pasuje do klasycznego fantasy. Zbyt nowoczesne.

– A to pewnie Leelorc (czyt. Lilork),

Jeśli bardzo Ci zależy, żeby czytelnik poprawnie wymawiał imiona bohaterów (tak właściwie, naprawdę sprawia Ci to różnicę?), to podaj te informacje na przykład w przedmowie. W tekście pasują jak pięść do nosa.

– Someto! – krzyknął wtórnie, kierując ręce w stronę kajdanek.

Hmmm. Jak można skierować ręce w stronę kajdanek, które ma się na nadgarstkach? Sprawdziłeś w słowniku, co znaczy słowo ‘wtórnie’?

– James obiad! – krzyknęła mama.

Wołacze oddzielamy przecinkiem od reszty zdania. Koniecznie.

 

Tak ogólnie o tekście:

Pomysł z eryniami ciekawy, ale, jak dla mnie, trochę słabo wyjaśniłeś, kim są i co je odróżnia od zwykłych kobiet. Oprócz umiejętności zabijania krzykiem.

Wymyśliłeś sobie świat i pokazałeś tylko jego fragment – nie wiadomo specjalnie, kto z kim walczy i dlaczego. Co łączy krasnoludy i wilkołaki? Jaką rolę odgrywają czarodzieje? Dlaczego Twój bohater był taki wyjątkowy, że mógł uwolnić się przy pomocy magii, a jego pogromca nie miał o tym pojęcia?

Język. Mam wrażenie, że zadbałeś o ten tekst – zrobiłeś mało literówek, interpunkcję masz zasadniczo w porządku, poprawnie zapisujesz dialogi (w tym wieku – szacun). Ale nie jest aż tak wspaniale, żeby nie dało się do niczego przyczepić. ;-) Nie wypisałam wszystkich usterek, tylko przykłady. Wydaje mi się, że błędy wynikają z nikłego doświadczenia (problem powinien stopniowo maleć) i stosunkowo skromnego zasobu słów (doradzałabym czytanie książek w ilościach hurtowych).

Powodzenia w dalszym pisaniu. :-)

Babska logika rządzi!

Zgadzam się z Finklą. Nie wiem, czy piszesz okazjonalnie czy częściej niż okazjonalnie. Jeśli chcesz wiązać swoją przyszłość z twórczością literacką, czeka cię wiele wyrzeczeń i fura ciężkiej pracy. Ale i tak warto wink. Najlepsza nauka, to ta która wynika z analizy własnych potknięć. Nie zrażaj się. Pracuj. Hurtowe czytanie książek – zalecane.

...always look on the bright side of life ; )

Zaczynając czytać opowiadanie miałam nadzieje dowiedzieć się o czym marzą mali chłopcy (mały chłopiec, do dla mnie taki najwyżej siedmioletni), a okazało się, że malucha nawiedził jakiś straszny i krwisty koszmar o walkach z potworami, wilkołakami, że nie wspomnę o wampirach, sali tortur i zagładzie miasta spalonego przez smoki. Pomyślałam, że może miał te omamy z głodu, bo okazało się że był przed obiadem. ;-)

Przykro mi, ale to nie jest dobrze napisane powiadanie. Mam wrażenie, że wystukiwałeś co Ci podsuwała wyobraźnia, nie troszcząc się zbytnio, czy w tym co piszesz jest jakaś logika, choć odrobina sensu. Tak jakbyś połączył w jedno fragmenty kilku przygodowych filmów, różnych gier, może nawet kawałek jakiejś książki. :-(

Wolałabym, abyś zamiast podejmować nowe próby pisarskie, na razie skupił się na porządnym opanowaniu zasad poprawnego posługiwania się językiem. Dużo czytaj, uważaj na lekcjach polskiego i nie zniechęcaj się. Pamiętaj, że każdy kiedyś zaczynał, a Ty masz dopiero piętnaście lat.

 

Co mi­nu­tę grzmia­ło, a co dwie bły­ska­ło się. – Grzmot następuje po błyskawicy. Nie powinno być więcej grzmotów niż błyskawic, choć zdarza się, że kiedy słychać przetaczający się huk piorunów, mamy wrażenie, iż grzmi bez przerwy.

 

Uj­rzał przed sobą czło­wie­ka, który odzia­ny w zie­lo­ny płaszcz z kap­tu­rem, skó­rza­ne buty szedł przez las. – Co to znaczy, że skórzane buty szedł przez las? ;-)

Pewnie miało być: Uj­rzał przed sobą czło­wie­ka, który odzia­ny w zie­lo­ny płaszcz z kap­tu­rem i skó­rza­ne buty, szedł przez las.

 

Co chwi­lę mocny, po­ry­wi­sty wiatr zdej­mo­wał jemu kap­tur. – Ze zdania można zrozumieć, że wiatr, co chwilę, jest mocny i porywisty. Czytelnik wie, że przez las idzie jedna osoba, więc wiatr nie może zdmuchiwać kaptura komuś innemu.

Proponuję: Mocny, po­ry­wi­sty wiatr, co chwilę zwiewał kap­tur.

 

Wtedy było widać dłu­gie, złote włosy, które z nie­bie­ski­mi ocza­mi two­rzy­ły wspa­nia­łą kom­po­zy­cję. – Czy dobrze rozumiem, że to były włosy z oczami? ;-)

 

W dzień za­zwy­czaj śpimy, ale ja po­sze­dłem się przejść. – Masło maślane. Czy można pość się przejechać? ;-)

Proponuję: W dzień za­zwy­czaj śpimy, ale chciałem się przejść.

 

W wio­sce każdy dom stał obok sie­bie. – Nie jest możliwe, aby dom stał obok siebie.

Proponuję: W wio­sce wszystkie domy stały obok/ blisko sie­bie.

 

Na środ­ku była ka­pli­ca, w któ­rej mo­dli­ły się do Ha­de­sa. – Kim były modlące się?

 

Tylko jeden dom był z ka­mie­nia. Miesz­kał w niej mag… – Kim była ta, w której mieszkał mag? ;-)

 

W jed­nym mo­men­cie z jego rąk wy­do­był się stru­mień świa­tła, który ru­szył w stro­nę wam­pi­ra. Zo­stał ośle­pio­ny i oszo­ło­mio­ny na chwi­lę. – Zrozumiałam, że strumień światła. Gdy ruszył w stronę wampira, został na chwilę oślepiony i oszołomiony.

 

Szyb­ko po­biegł, by pomóc Ery­nią, ale było już za późno…Szyb­ko po­biegł, by pomóc Ery­niom, ale było już za późno

 

Do poprawienia jest znacznie więcej, ale nie mogę napisać Twojego opowiadania.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Cóż, patrząc na poprzednie komentarze wychodzi na to, że nie mam wiele do dodania. To nie jest dobrze napisane opowiadanie. Mówię ci to otwarcie i bez owijania w bawełnę. Widać, żeś młody i niedoświadczony. Należy jednak pamiętać, że oba te parametry mogą ulec zmianie i nie każdy popełniony przez ciebie tekst musi być kiepski. Proponuję zatem przyjąć krytykę na klatę, zaprzeć się i pisać, aż wyjdzie z tego coś dobrego. 

Zgadzam się z pozostałymi komentującymi. Czytaj, pisz, a z czasem będzie coraz lepiej.

Cóż, pozostaje mi się zgodzić z poprzednimi komentarzami.

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka