- Opowiadanie: mariol - Ofiara (cz.2)

Ofiara (cz.2)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Ofiara (cz.2)

Miał zostać bohaterem, pogromcą smoka i najbogatszym człowiekiem tej części świata. Noc przed wyruszeniem na spotkanie bestii, spędził więc w najdroższym burdelu w Silenei. Nawet jeśli coś miałoby pójść nie po jego myśli… No cóż, przynajmniej wierzyciele nie będą już jego zmartwieniem.

Lecz gdyby mu się udało, mógłby zostać szczęśliwym człowiekiem w tej wyżynnej krainie. Przeciągając się niczym wielki drapieżnik, uśmiechnął się na myśl o kobiecie z którą spędził ubiegłą noc. Podejrzewał że była nimfą, miała zielone włosy i białą skórę, otaczała się lekko słoną mgłą, potęgującą wrażenie niesamowitości. Była warta swej ceny. Nie zamierzał jednak przepłacać, więc kiedy dziewczyna znalazła to czego szukała w jego rzeczach i zaczęła skradać się bezgłośnie do drzwi, nadal nie otwierając oczu, zapytał:

– Gdzie zabierasz mego skorpiona kobieto?

Tak jak przypuszczał, nimfa upuściła sakiewkę. Monety rozsypały się z cichym brzękiem, natomiast uwolniony pajęczak bez zawahania ruszył w kierunku jej nagich stóp. Miał nadzieję, że kobieta okaże dość zdrowego rozsądku by ponownie wskoczyć mu do łóżka. Nie zawiódł się.

– Bestia! – wykrztusiła tuż przy jego twarzy.

Jerzy roześmiał się serdecznie. Nie miał zamiaru jej mówić, że dała się zwieść prostemu zaklęciu.

– Obyś miała rację! – zawołał. – Będę walczył z poczwarą jak równy z równym.

– Och, a ja głupia myślałam że zamieszasz ją oczarować swą paradną czarną zbroją, na tym twoim pięknym siwku za którego można by kupić całą wieś, albo jeszcze lepiej, przekupić kosztownym płaszczem z czerwonych lisów, który kupiłeś wczoraj od… Ał! – pisnęła gdy uszczypnął ją w pośladek.

– A może powinienem spróbować, otruć ją twym jadem, Ojnone? Co?

Dziewczyna pokazała mu język, marszcząc się przy tym zabawnie. Kiedy ponownie się roześmiał, postanowiła spróbować innej taktyki i zarzuciła swą białą, szczupłą nogę na jego umięśnione udo.

– Powiedz mi, po cóż ty tam w ogóle jedziesz? Przecież dzisiaj smok dostanie to czego chce i odejdzie.

– Nie udawaj naiwnej. To zupełnie do ciebie nie pasuje – mruknął z ustami tuż nad przepaścią pomiędzy jej piersiami. – Zwierz nawet nie zwróci uwagi na urozmaicenie mu diety królewską krwią. Księżniczka zginie ponieważ stanowi zagrożenie dla żon króla. Podobno jest bardzo piękna…

– Phi!! Leonia jest córką niewolnicy przywiezionej ze wschodu. Ma wielkie niebieskie oczy o cielęcym wyrazie i strzechę ze słomy zamiast włosów. Jest zupełnie przeciętna.

– Jeśli tak twierdzisz… – zaśmiał się znacząc mokry ślad wokół jej pępka, w którym tkwił perłowy kolczyk.

Są jednak tacy, którzy są skłonni sporo zapłacić, aby nie wydało się, że królewska ofiara jest mistyfikacją, pomyślał pociągając nimfę na siebie. Królewska córka miała zginąć tak czy inaczej.

 

Jakiś czas później, gdy świt zaróżowił skórę śpiącej nimfy, Jerzy był już niemal gotów do drogi. Dosiadłszy swego wierzchowca, wyciągnął rękę w bogato zdobionej klepsydrowej rękawicy, po swą panią.

– Witaj, Ascalon. – Powiedział, podziwiając złote refleksy światła liżące wąski, błyszczący grot, osadzony na lekkim drzewcu. – Szykuj się na ucztę, Królowo. Będziesz dziś piła krew bestii.

Niezupełnie świadomy mocy swych Słów, ruszył na wschód, wychodząc naprzeciw swemu przeznaczeniu.

 

Droga z Silenei do jeziora, w którym zalągł się smok, była krótka. Jerzy wiedział, że kapłani złożą ofiarę tuż przed wschodem słońca. Jego plan był prosty. Zamierzał poczekać aż bestia się nażre i będzie przez to bardziej ospała.

Jego zleceniodawca zapewnił go, że księżniczka zostanie napojona trucizną, która powinna osłabić maszkarę. Wtedy on, jeśli bogowie pozwolą, pośle ją tam skąd przyszła, w najczarniejsze Czeluście. Gdzie, jak głosiły legendy, świat brał swój początek.

 

*

 

Potwór był dwa razy większy od najwyższego człowieka, jakiego kiedykolwiek widziała. Jego wężowe cielsko pokrywały łuski koloru żółcieni a gadzią głowę wieńczyły skręcone rogi. Leonia z przerażeniem patrzyła jak stwór rozwija błoniaste skrzydła, usiłując wznieść się znad wzburzonej powierzchni jeziora, z której się przed chwilą wyłonił. Pionowe źrenice smoka śledziły każdy jej ruch. A ona usiłowała się uwolnić.

Na szczęście kapłani nie związali jej zbyt mocno, zapewne sądząc, że nie zdoła się ocknąć, po wmuszeniu w nią czary trucizny rozcieńczonej winem. Ale ona nie dożyłaby trzynastej wiosny, gdyby nie piła regularnie naparów, uodparniających na działanie grzybów, którymi posługiwano się w tych stronach, gdy chciano się pozbyć niewygodnych spadkobierców, zbyt wpływowych polityków, bądź pięknych konkurentek.

Kiedy w końcu udało jej się wyswobodzić z więzów, natychmiast rzuciła się do ucieczki. Nie przewidziała jednak, że nogi tak po prostu odmówią jej posłuszeństwa. Upadała raniąc kolana i dłonie o kamieniste podłoże. Zbliżająca się się bestia obnażyła kły, jakby śmiejąc się z jej bezradności. Dźwięk jaki odbił się echem od skalnych ścian rzeczywiście przypominał śmiech…

– Chhhhcessszszsz… mi ucieccsss, piękna?? – Zasyczał stwór pełznąc w jej kierunku. – Zossstań chhhooććć na kolacccssssji!

Przerażona Leonia nie była już w stanie myśleć. Mimo to zdziwiła się słysząc swój własny, paniczny krzyk, który wypełnił niewielką przestrzeń. Jego wibrująca siła była za słaba by ogłuszyć bestię, spowodowała jednak że okruchy skalne zaczęły się przesuwać, wprawiając w ruch ogromne masy kamienia, które runęły wgłąb jaru.

 

*

 

Znam ten głos. – Pomyślał Lucyfer, odwracając swą piękną twarz na wschód, skąd dobiegał pełen strachu i rozpaczy niewieści krzyk. – Michaela. – Szepnął, mimo woli kładąc dłoń na okrytej pancerzem piersi, w miejscu gdzie kiedyś biło jego serce. Nazwano go zdrajcą i odtrącono jak parszywego psa, on jednak nadal nosił w sobie uczucia, których nie udało mu się bez reszty zgładzić. Dopiero po chwili uświadomił sobie, że to nie krzyk jego umierającej siostry spowodował ból. Ktoś mordował bestię, która była częścią niego samego, odkąd Smok zajął miejsce Pana w jego życiu.

Zerwał się do lotu, nawet nie obejrzawszy się na wyzbyte z człowieczeństwa istoty, które podążały za niesionym przez niego fałszywym światłem. Gdyby ich martwe oczy mogły zapłakać, zapewne zrobiliby to, trwali jednak bezradnie, nie mogąc sobie przypomnieć po co tam stoją i dokąd zmierzają. Byli tam nawet wtedy, kiedy ich prochy rozwiał już wiatr.

 

*

 

Jerzy nie mógł uwierzyć własnym oczom. Smok leżał na dnie niewielkiej kotliny, częściowo przywalony gruzem. Natomiast dziewczyna, cała i zdrowa właśnie usiadła na ziemi. Chwila konsternacji trwała jednak krótko. Ruszył w dół, uśmiechając się na myśl o tym, że bogowie sprzyjają mu bardziej niż mógł sobie tego życzyć.

 

Michaela miała wrażenie że ból spowodowany uderzeniem, rozsadzi jej czaszkę. Czuła krew spływającą jej po szyi. Przez chwilę nie wiedziała gdzie jest i jak się tam znalazła. Spojrzała na nieruchomego smoka i świadomość uderzyła weń wzburzoną falą. Pan kazał jej zstąpić w ciało ludzkiej kobiety, która miała pomóc Jerzemu. Zapewne zasłaniając go swym ciałem, pomyślała z goryczą. Lawina nie była jej pomysłem. Nic co robiła Leonia odkąd wypiła tę trującą ciecz, nie było pomysłem Michaeli. Trucizna uśpiła ją, a kiedy się obudziła, była tylko Leonią, słabą, ludzką Leonią. Choć zważywszy na lawinę, niezupełnie ludzką.

Księżniczka była teraz bliska śmierci. Strażniczka wiedziała że jeśli teraz ją opuści, Leonia umrze.

– Powinnaś być martwa. – Usłyszała, czując jednocześnie, że coś zimnego i gładkiego unosi jej podbródek.

– Panie? – Obraz postaci stojącej nad nią, był zamazany.

– Powiedz mi w jaki sposób zabiłaś smoka. Ogłuszyłaś go za pomocą czarów?

– Nie. Nie użyłam przeciw bestii Słów. To był przypadek.

– No tak… przypadkiem jest też to, iż jeszcze żyjesz. – Rzekł, zbliżając ostrze lancy do miejsca pod jej lewą piersią. – Ale to można…

Nie dokończył. Zmieciony przez smoczy ogon, runął na skalną ścianę z chrzęstem giętej i łamanej stali.

Michaela krzyknęła zaskoczona.

– Zamknij sssssię, bo urwę ciśśś głowę! – Syknął smok.

Usiłował zepchnąć z siebie ogromne głazy, które przygniotły go do ziemi, jednak był na to wyraźnie za słaby. Michaela spojrzała na postać, którą smok przed momentem unieszkodliwił jednym machnięciem. Jerzy poruszył się z cichym zgrzytnięciem.

– Och smoku wielki i straszny! – Krzyknęła, usiłując ściągnąć na siebie jego uwagę. – Czemuż to nastajesz na me życie?!

– Bo mam zły dzień – sapnął gad z przekorą. – Nie próbuj mnie zzzwodzić, Sssstrażniczko. Widzę już blask bijący z twej posstaci. Ukorz sissę, a okażę ci łasssskę!

– Taką jak Lucyferowi?! Napełnisz mnie, niczym kielich, swoimi kłamstwami? Czy może zaprosisz mnie na ucztę jak Leonię?

Smok roześmiał się nieprzyjemnie.

– Lubię z pieprzykiem. – Zaśmiał się jeszcze głośniej ze swego żartu. – Wprossst mdli mnie od tych potulnych owieczek…

Śmiał się głośno, mrużąc ślepia z radości. Michaela zerknęła nerwowo na Jerzego, który wciąż trzymając swą lancę, podnosił się z wolna na nogi. Gdy bestia zauważyła go w końcu, było już za późno. Rzucona niby oszczep Ascalon, wbiła się w ślepie węża i utkwiła w mózgu.

 

Wąż zamachał łbem, chcąc pozbyć się włóczni, jednak cios okazał się śmiertelny. Kiedy ciało bestii zwaliło się z łoskotem na ziemię, Jerzy upadł w jej cieniu. Michaela patrzała z bezbrzeżnym smutkiem na człowieka, którego miała strzec. Czy zawiodła? Jerzego, pogromcę smoka…

Jakiż on piękny. – Usłyszała nagle w sobie. To była Leonia.

Michaela przyjrzała się mężczyźnie oczami ludzkiej kobiety. Miał długie złociste włosy, młodzieńczą, szczupłą twarz. Był zupełnym przeciwieństwem istoty, która spłynęła na ziemię tuż obok niego. Strażniczka spojrzała prosto w ciemne oczy swego brata. Jego wytatuowana twarz była teraz wykrzywiona w gniewnym wyrazie. Czarne loki rozwiewała siła jego furii.

– Ukaż się. – Zażądał.

Posłuchała, nie mogąc oprzeć się Słowom, których przeciw niej użył. Opuściła ciało Leoni, układając je z czułością na ziemi. W pełni swego majestatu, jaśniała oślepiającym blaskiem. Mroźny wiatr, który zerwał się nagle, rozwiał jej włosy, szaty i pióra.

– Pomówmy, bracie…

– Zginiesz!

– Obawiałam się że to powiesz. – Powiedziała ze smutkiem. – Boreaszu. Włócznia.

Półprzeźroczysta postać, która zmaterializowała się przy głowie smoka, wyrwała z jego głowy Ascalon. Ociekająca smoczą krwią, włócznia Jerzego w mgnieniu oka znalazła się w dłoni Strażniczki. Wiedziała, że może nią zranić Księcia.

Lucyfer wydał z siebie pełen wściekłości ryk i dobył Światłości. Piękna klinga rozbłysła płomieniem jego gniewu.

– Chcesz się ze mną mierzyć?! Sam nauczyłem cię wszystkich Słów które znasz…

– Boreaszu porwij jego Słowa, aby nie mógł mnie nimi dotknąć!

 

 

O burzy, która się wtedy rozpętała, mówiono jeszcze wiele wiele er później. Podobno najpierw wiatr omiótł ziemię swym lodowatym oddechem. Następnie przygnał napęczniałe, czarne chmury pełne deszczu i piorunów. Grad wielkości niemowlęcych głów zbił ludzkie uprawy i domostwa. Deszcz spłukał ziemię tak, że nie ostał się na niej nawet jeden ludzki pomnik.

Demony walczące nad rozwartą Czeluścią, za którą kończył się świat, używały przeciw sobie potężnych i przerażających Słów, które porywane przez wiatr uderzały w ziemię zupełnie ją niszcząc. Postanowiono więc owe Słowa na zawsze pogrzebać w odmętach niepamięci.

 

Świat zdążył się zestarzeć, nim jeden z demonów zdołał w końcu osiągnąć przewagę, zaledwie drasnąwszy przeciwnika grotem swej włóczni.

A kiedy zwycięzca podniósł ognisty miecz, najpierw zapalił od niego wnętrze Czeluści, w której uwięził pokonanego. Następnie przyniósł światu nowy świt. Lecz był to już zupełnie inny świat.

Koniec

Komentarze

Przeczytałem pierwszą i drugą część. Myślałem, że będzie nieco dłuższe i opowiadanie nie będzie sprowadzało się do zabicia smoka. Wydaje mi się, że zakończenie jest ucieczką od trudnego opisu walki demonów - walki ze smokiem zresztą też nie było.
Nie jest źle, jednak nie dla mnie takie typowe fantasy. Teraz trzeba czegoś z jajem.
Pozdro.

A mi się podobało, fakt to fantasy, historia o smoku i tak dalej, ale wszystko jest ładnie i składnie napisane, jest fabuła i przyjemnie się czyta.

Stylistycznie elegancja francja. Ale fabuły wypadałoby dołożyć. :)
Ode mnie 4. 

Dziękuję za komentarze i oceny.

@Pyrek- zakończenie jest świadomym wyborem pomiędzy opisem sekwencji cięć, uników i parad na rzecz podkreślenia tego jak umarła magia.

W moim własnym mniemaniu oczywiście ;) chciałam napisać takie właśnie typowe fantasy w pigułce.

Nowa Fantastyka