- Opowiadanie: Kamahl - Był sobie raz... (część druga)

Był sobie raz... (część druga)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Był sobie raz... (część druga)

Druga część, chyba przystępniejsza, niemniej jednak:

Ostrzeżenie – ten tekst jest DZWINY, bardzo DZIWNY, strasznie nietypowy i jeżeli szukasz prostego i przyjemnego w czytaniu tekstu to nie jest to ten tekst, poczucie humoru jest tu specyficzne i najprawdopodobnej nie jest śmieszne:P

Nie znajdziesz tu akcji, tylko bardzo DZIWNĄ sytuację, która nie ma sensu, bo go nie musi mieć i to chodzi.

Czytając ten tekst robisz to na własną odpowiedzialność.

Jeżeli jeszcze nie uciekłeś/łaś z krzykiem to zapraszam do lektury.

Jedziemy!

Edycja – właśnie zauważyłem, że jest to 666 tekst na tej stronie, nie było to działanie zamierzone, myśałem, że będzie 665 ale w trakcie poprawiania przecinków (które zajęło mi pół godziny) swój teskt dodał Fasoletti i tak oto mam numer 666,spioski uknute ponad naszymi głowami właśnie dają o sobie znać, nie ma czego się bać, chyba, rogi mi jeszcze nie wyrosły, chyba, jestem jeszcze normalny, chyba

bwahahaha

 

 

Przez chwilę panowała idealna cisza, w trakcie której obaj wpatrywali się w wieżę, jakby widok tych sypiących się ruin był niesamowicie pociągający. Nagle, gdy atmosfera zagęściła się do tego stopnie, że Firk miał już coś powiedzieć, otwarły się kamienne drzwi, których żaden z nich wcześniej nie dostrzegł. Najpierw wydostała się jedynie chmura pyłu, która wskazywał, że panujące wewnątrz warunki nie należały do najczystszych. Dopiero po chwili wychyliło się z niej coś czarnego, pozlepianego brudem, co po bliższym przyjrzeniu okazało się głową kobiety. Dalej, zgodnie z ludzką anatomią, światło dzienne ujrzały barki i ręce, później talia, okolice intymne, a na uwieńczenie tego, niewątpliwej jakości pokazu, zakończone stopami nogi. Zjawisko owo najpierw powstało w pełnej krasie swej brudnej osoby, po czym z głuchym trzaskiem zamknęła klapę i coś do niej krzyknęło, z tej odległości nie dało się jednak rozróżnić poszczególnych słów. W rękach trzymała coś, co Firkowi przypominało jedynie miotłę na długim trzonku, mogło to być jednak złudzenie spowodowane odległością i szowinizmem patrzącego. Po jakimś czasie spojrzała na nich i ruszyła w ich stronę raźnym krokiem.

– Powiedz mi, że to nie ona – poprosił żałośnie Firk. Wilk spojrzał jedynie na niego i potrząsnął barkami.

Tymczasem ona zbliżała się i z każdym krokiem odsłaniała kolejne szczegóły swojej osoby. Wzrostu była średniego, czyli przeszło o głowę niższa od Firka. Jej hebanowe włosy, z przedziałkiem idealnie na środku i dwoma kokami po bokach, umodelowanymi na kształt budujących się rogów, wraz z młodymi, aczkolwiek ostrymi rysami tworzyły bardzo interesującą całość. Reszta jej osoby, również prezentowała się atrakcyjnie. Biust miała jak na jej figurę dość duży. Firk miał wrażenie, że gdyby był odrobinę większy to miała by problemy z uniesieniem go. Na piersiach opinała się szara bluzka, z głębokim dekoltem. Na ramiona miała zarzuconą, pozbawioną zapięć kamizelkę, której poły, niczym miniaturowy płaszcz spływały jej po plecach. Nosiła ponadto pozbawione palców rękawiczki, których użyteczność była jedynie w wyglądzie. Wraz z jej niesamowicie cienką talią, zaczynały się obcisłe niebieskie spodnie. Ostatnim widocznym elementem jej ubrania były dziwne buty, w bardzo jasnym odcieniu brązu. Teoretycznie powinny jej sięgać prawie do kolan, jednak najwyższą ich część została wywinięta i luźno opuszczona na stopy. Dzięki temu całość wyglądała intrygującą, a ponadto z każdym krokiem wydawała z siebie przypominające pluski dźwięki. Firk z niecierpliwością czekał, na moment, kiedy nieznajoma obróci się do niego plecami i będzie mógł wbić swój mętny wzrok w jej tyłek Rzecz, którą wcześniej zidentyfikował jako miotłę, okazała się dwuręcznym toporem, którego nieznajoma nie powinna być w stanie podnieść, a co dopiero machać nim, jak to robiła w tej chwili.

Podeszła do nich i na wstępie zmierzyła obu wzrokiem godnym obwoźnego handlarza koni, oglądającego potencjalny nabytek. Na Firka patrzyła kilka długich chwil, przekrzywiając głowę, jakby wylewała sobie z ucha wodę. Robiła przy tym dziwną minę, jedno oko zamykając, drugie trzymając szeroko otwarte i zaciskając usta, jak mała dziewczynka, pozbawiona lizaka.

– Janne, proszę cię mój drogi wytłumacz mi, kim jest ten osobnik, którego tu przyprowadziłeś? – Jej głos najpierw zabrzmiał słodko, roztaczając sielankową wizje ślicznej idiotki, by potem walnąć w pysk ego Firka i zostawić na nim odbite palce.

Firk musiał odetchnąć po odebraniu tak silnego sygnału. Stał więc bez ruchu robiąc minę jakby był zmęczony. Potem dotarło do niego co właśnie usłyszał.

– Ty ją znasz?! – krzyknął na wilka z oburzeniem.

– Jesteśmy przyjaciółmi – odparła dziewczyna z uśmiechem. Podeszła do Jannego i wspinając się na palce dała mu soczystego buziaka, w futrzany policzek. Następnie zaszczyciła Firka triumfującym spojrzeniem i podrapała wilka za uchem, a on merdał ogonem jak wierny szczeniak.

-To jest Firk – Janne wciąż obracał ogonem, jak skrzydłami szalonego wiatraka. – Opowiadałem ci o nim ostatnio. Jest Magiołamaczem.

-A no tak, pamiętam go – stwierdziła wesoło – To ta ciamajda.

Młot rzeczywistości uderzył Firka w potylicę, wbijając jego osobowość w podziemia. Zrobiło mu się słabo.

– Dzięki przyjacielu – mruknął żałośnie.

Janne prawdopodobnie zrobił jakąś minę, ale przez wachlarz wilczych zębów, niewiele było widać. – Firk, proszę cię, nie zachowuj się jak dziecko. Nie zaprzeczysz chyba, że jesteś pechowcem. Sam mówiłeś, że jeśli drewnianym budynku spada cegła, to zawsze tobie na głowę.

– No tak, ale…

– Pamiętasz ostatnią egzekucję na placu pod miastem. To nad tobą słowiki przestały śpiewać.

– Pamiętam, ale..

– To tobie narobiły na głowę.

– Tak, ale…

– To ty się ostatnio potknąłeś na prostej drodze, gdy zaplątałeś się we własną szatę.

– Tak wiem, ale…

– A ten skarb mrocznego czarnoksiężnika, który okazał się…

– Przestań! – wrzasnął Firk – Masz racje! Jestem fajtłapą! Tak, o to ci chodziło? Zadowolony? Miałem cię za przyjaciela. – skończył żałośnie.

– Pamiętaj pokrako, że gdyby nie ja to ta twoja wątłą dupę już dawno rozdziobałyby kruki– skwitował spokojnie Janne.

Firk obraził się i z założonymi rękoma pogwizdywał, oparty o drzewo. Janne zmienił się w człowieka i zaczął masować sobie skronie.

– Zabawni jesteście – rzuciła dziewczyna, błyskając bielą zębów. Zakręciła toporem nad głowa, jakby to był patyk z pierwszego lepszego drzewa i wbiła go w ziemię tak, że rękojeść sterczała pod idealnym kątem czterdziestu pięciu stopni. Usiadła na niej i założyła nogę na nogę. Firk nie miał pojęcia, jak udaje się jej utrzymać równowagę.

– Pokaż mi jakąś sztuczkę – bardziej rozkazała niż poprosiła.

– Nie mamy na to czasu – stwierdził Janne sucho – Musimy iść.

– Nie bądź taki sztywny, mój drogi. Jedną mała sztuczkę Firku, będziesz tak dobry?

Magiołamacz, całkiem zbity z tropu, nie wiedział co ma robić. Ustąpić jej? Przecież przed chwilą, razem z człowiekiem, no nie do końca człowiekiem, którego uważał za najlepszego przyjaciela zagrali na jego dumie. Grać twardego? Jannemu się to nie spodoba, jeśli będzie wredny dla ich nowej towarzyszki. Na twarzy Firka wykwitł, iście szelmowski uśmiech.

– Pokażę ci pani, co tylko zechcesz, jeśli najpierw zdradzisz mi swe imię – zgiął się w ukłonie tak głęboko, że strzelił mu kręgosłup i przez chwile nie mógł się wyprostować.

Dziewczyna spojrzała najpierw na niego, a potem na Jannego pytającym wzrokiem. Wilk machnął tylko ręką, dając do zrozumienia, że nie ma pojęcia o co chodzi. Wrócił do masowania skroni. Dobrze, że był w ludzkiej formie. Inaczej taki proceder mógłby źle się skończyć.

– Na imię mi Hermenegilda – stwierdziła dziewczyna zalotnym tonem.

Firk omal nie wybuchł śmiechem. Całe szczęście, wciąż był zgięty w ukłonie i panienka Hermenegilda nie widziała, jak walczy z zalewającymi go wstrząsami. Wyprostował się i zarzucił swoją blond czupryną, starając się mieć poważną minę. Całą swą energię włożył w to, żeby zachować spokój. Sam nawet nie wiedział, co go tak bawi w jej imieniu. Było jak każde inne. Może chodziło o to, że jedyna Hermenegilda, jaką znał miała ze sto lat, wyglądała jak psu z gardła wyciągnięta i oprócz maleńkiej posiadłości zarządzała czwórką spadkobierców, z nadzieją wypatrujących dnia jej odejścia do lepszego świata.

Może jego podświadomość uczepiła się jej imienia, tylko dlatego, żeby odgryźć się za doznane upokorzenie?

– Jaką sztuczkę mogę ci zaprezentować szlachetna pani? – spytał, nadymając się jak paw.

– Coś prostego, nie będziemy cię przemęczać. Pokaz mi proszę fajerwerki – uśmiechnęła się słodko. Wyglądała jak niemowlak, czekający na karmienie.

Firk wyciągnął ręce i trzelił palcami. Rozdziawił gębę, a oczy zrobiły mu się wielkie jak spodki. Fajerwerków niestety nie było nigdzie widać. Mały kłąb dymy wyrósł mu z dłoni i zwiększając swoją objętość, powędrował nad jego głowę, nabierając w międzyczasie burzowych kolorów.

Pierwszy mały piorun, uderzył Firka w czubek głowy, gdy mełł w ustach przekleństwo. Potem z chmurki lunął deszcz. Firk, w geście beznadziejności opuścił ręce po bokach. Gdy trafił go drugi piorunek, Magiołamacz zaczął biegać w kółko, próbując zgubić chmurę. Ta jednak, nie dała mu uciec i śledziła go, krok za krokiem, co kilka sekund uderzając go kolejną błyskawicą.

Hermenegilda śmiała się tak, że spadła ze swego siedzenia. Janne spojrzał na Firka i żałośnie pokiwał głową. Dla niego, nie był w tym nic nadzwyczajnego.

Dziewczyna wciąż szlochała ze śmiechu, uczepiona rękojeści swojego topora, gdy przemoknięty już do suchej nitki Firk stanął koło niej, z nieodłączną chmurą nad głową. Wyglądał jak wszystkie nieszczęścia tego świata, zebrane w jednym miejscu.

– Jak długo to może trwać? – spytał Janne, nawet nie udając zatroskania.

– Nie wiem – odrzekł Firk na ułamek sekundy przed kolejnym trafieniem. – Chyba już niedługo. Pioruny są coraz rzadsze.

– Gratuluję magu. Dawno nie widziałam tak dobrej sztuczki.

Firk westchnął tylko żałośnie, patrząc jak chmura zmniejsza się powoli. Ostatni piorun trafił go w nos i już było po burzy.

– Idziemy – stwierdził sucho Janne.

– Poczekaj chwilę – poprosił grzecznie Firk – Daj mi się wysuszyć.

– Masz pięć minut.

Dziewczyna podeszła do wilkołaka i rozmawiała z nim szeptem, podczas gdy Firk starał się doprowadzić do porządku. Do wysuszenia się, będzie potrzebował ognia i wiatru. Jeszcze chwila namysłu, żeby wszystkiego być pewnym. Wziął głęboki wdech i zaczął działać. Najpierw w powietrzu zapłonęło niewielkie ognisko, potem liście na pobliskich drzewach zaczęły się poruszać. Jeszcze tylko odpowiednio ustawić ciąg powietrza i gotowe. Firk westchnąwszy rozłożył ręce i obracał się powoli w strumieniach ciepłego wiatru.

– Wiesz, że to wygląda jakby ktoś piekł go nad ogniskiem? – spytała Hermenegilda.

– Wiem – odpowiedział Janne, głosem bez wyrazu – Ale weź pod uwagę, że zrobił coś takiego.

– Może wcale nie jest taki żałosny, na jakiego wygląda…

– Mogłabyś się odwrócić? – rzucił do niej Firk – Chciałbym wysuszyć sobie bieliznę.

Hermenegilda bez słowa sprzeciwu, zajęła się obserwacją rosnących z drugiej strony drzew. Firk podwinął szatę i zarzucił ją sobie na głowę, pokazując ukryte pod spodem kalesony z klapka na tyłku. Znów zaczął się obracać.

– Spójrz na niego – szepnął Janne do dziewczyny – Czegoś takiego już raczej nie zobaczysz. Hermenegilda i tak zerkała przez ramię, teraz tylko odwróciła się trochę bardziej.

– Naprawdę jesteś wredny – szepnęła.

– Chowaj się. Zdejmuje to.

Zadowolony z siebie Firk przerwał działanie zaklęć. Podszedł do kompanów, z uśmiechem tak szerokim, że ledwo mieścił mu się na twarzy.

– Ruszamy? -spytał zadowolony z siebie.

– Naprawdę jesteś zabawny – stwierdziła dziewczyna słodko. Położyła mu rękę na ramieniu i zbliżyła wargi do jego policzka. Nawet go nie dotknęła. Poczuł tylko zawirowania powietrza, w tej niewielkiej przestrzeni, która ich teraz dzieliła – Możesz mi mówić Hermi.

Tej pani nie wolno zaczepiać, powiedział mu wcześniej jej głos, ale skoro ona sama go zaczepiła, to może warto spróbować.

Hermenegilda wyciągnęła z ziemi ostrze topora i zarzuciwszy go sobie na ramię, jakby nic nie ważył raźno ruszyła przed siebie.

Firk spojrzał na Jennego i zbladł. Ani mi się waż jej dotknąć, mówiła mina wilkołaka.

– I tak jeszcze ci nie wybaczyłem – odburknął sucho Magiołamacz.

– Nie w tą stronę słonko – zwrócił się Janne do dziewczyny.

– Przepraszam – zaszczebiotała słodko – W tej wieży straciłam orientację.

Odwróciła się na piecie i trójka wędrowców rozpoczęła wędrówkę, przez zapadający w szpony mroku las.

 

cdn

Koniec

Komentarze

666 opowiadanie

aha:)

Sześćset sześćdziesiąte szóste w kolejności

thank you captain obvious:)

Klimatyczne. Dla mnie bomba. I choć kilka przysłówków bym wyciął, daję 6.

> Najpierw wydostała się jedynie chmura pyłu, która wskazywał, że panujące wewnątrz warunki nie należały do najczystszych.

Czy warunki mogą być czyste?

> Dopiero po chwili wychyliło się z niej coś czarnego, pozlepianego brudem, co po bliższym przyjrzeniu okazało się głową kobiety. Dalej, zgodnie z ludzką anatomią, światło dzienne ujrzały barki i ręce, później talia okolice intymne, a na uwieńczenie tego, niewątpliwej jakości pokazu, zakończone stopami nogi.

Czy gdybyś napisał po prostu "nogi", to czytelnik nie odgadłby, że są zakończone stopami? Przypomina mi się tekst jednego mojego znajomego, w którym opisywał kosmitę mającego parę oczy w głowie umieszczonej na szczycie tułowia.

I jeszcze pytanie: jak ta kobieta wychodziła z drzwi, że najpierw było widać barki, a później nogi? Wypełzała?

> Zjawisko owo najpierw powstało w pełnej krasie swej brudnej osoby, po czym z głuchym trzaskiem zamknęła klapę i coś do niej krzyknęła

Jeżeli ZJAWISKO, to zamknęłO klapę (ach, to klapa jednak? a pisałeś, że drzwi...) i krzyknęłO. Rodzaje gramatyczne muszą się zgadzać.

> Tymczasem ona zbliżała się i z każdym krokiem odsłaniała kolejne szczegóły swojej osoby.

Które wcześniej były zasłonięte? Czym?

> Jej hebanowe włosy, z przedziałkiem idealnie na środku i dwoma kokami po bokach,

Zaraz, przed chwilą opisywałeś głowę pozlepianą brudem, a teraz nagle okazuje się, że ma staranną fryzurę.

> Na piersiach opinała się szara bluzka, z głębokim dekoltem. Na ramiona miała zarzuconą, pozbawioną zapięć kamizelkę, której poły, niczym miniaturowy płaszcz spływały jej po plecach. Nosiła ponadto pozbawione palców rękawiczki, których użyteczność była jedynie w wyglądzie. Wraz z jej niesamowicie cienką talią, zaczynały się obcisłe niebieskie spodnie.

Aha, a jak wychodziła z drzwi/klapy, to widać jej było okolice intymne. Te spodnie tak znienacka na niej wyrosły?

> -To jest Firk - Janne wciąż obracając ogonem, jak skrzydłami szalonego wiatraka.

Czegoś tu zabrakło...

> Janne prawdopodobnie zrobił jakąś minę, ale przez wachlarz wilczych zębów, niewiele było widać.

Dziwne, zawsze mi się zdawało, że minę robi się wargami, które są NA zębach - jak więc zęby mogą je zasłaniać? Nawiasem mówiąc, wilk z zębami ułożonymi w wachlarz to ciekawe zjawisko.

> - Pamiętasz ostatnią egzekucję na placu pod miastem. To nad tobą słowiki przestały śpiewać.

Jak na przejaw pecha, dosyć to oryginalne.

Ogólnie rzecz biorąc, nie podzielam zdania Jakuba. Gimnazjalny humor, nazbyt potoczny styl i fatalna interpunkcja to nie są, jak dla mnie, cechy opowiadania na szóstkę. No, ale DGCC.

Achika, bardzo fajnie to wypunktowałaś. Teraz Kamahl musi rozważyć, którędy droga między Scyllą uznania i Charybdą krytyki. ;)

Przy okazji: link do opowiadania Mileny Wójtowicz, w którym tez występuje magia na wesoło (podobne poczucie humoru, ale język lepszy literacko):
http://www.esensja.pl/magazyn/2002/10/iso/04_01.html 

Najlepiej po środku, tak, żeby ani jedno ani drugie, za mocno nie dotknęło:P
No to po kolei dobrze?
- czemu warunki nie mogą być czyste? dla mnie mogą, jeśli boli w uszy mogę zmienić

- jak ma być wypunktowane po kolei to i stopy muszą byc, gdyż zawsze mogły zostać odcięte:P

-drzwi były umieszczone pos kątek, takie wejście do piwnicy w amerykańskim domku na prerii, więc wychodzić się z niego bedzie tak, że najpier widac głowę, potem barki etc.
poza tym jakbym za każdym razem pisał drzwi to by było mnóstwo powtórzeń

- zasłonięte nie były, ale dzieliła ich spora odległośc, więc jak się zblizała to ją było widac coraz bardziej,

- zjawisko, końcówki, tu masz bezsprzeczną rację,

- brud we wlosach nie musiał zniwelować przediałka, wręcz go umocnił, czasy są takie, że ludzie brudem się nie przejmują zbytnio, zwłaszcza, gdy wyszli z wieży gdzie byli więzieni

- a przez spodnie to oklic intymnych nie widać? wiemy, że tam są, widzimy je okryte, na początku była panienka opisywna po cechach fizjologi, terez jest jej strój, barków i bluzki się nie czepiłaś więc tego akurat nie rozumiem

- racja zabrakło, zaraz poprawię,

- Firk to bardzo oryginalna postać, więc i pecha ma nietypowego


Dziekuje za wsyzstkie punkty, które napisałaś i mam nadzieję, że trochę rozjaśniłem. Ciesze się, że masz własne zdanie, jesli uważasz, że to gimnazjalny humor, to chciałbym zobaczyć tekst jakiegoś gimnazjalisty i podobnym stylu:)
Za interpunkcję kładę głowę pod topór tu i teraz jestem gotowy ją oddać, przecinki mnie kiedyś zjedzą.
Możesz z czystym sumieniem postawić mi 1, twoja wola twoja ocena, z każdej będę zadowolony:)

Tekst jest jak pisałem cztery razy ogromnie specyficzny i do większości nie trafi, zdaję sobie z tego sprawe, opisałem to we wstepie, cieszę się, że znajdują się ludzie, którzy to czytaja i mówia, że im się nie podoba i podają dlaczego:)
Dziękuje:)
Płynę dalej, co teraz bedzie wsypacyklopów...

O jedną rzecz tylko proszę naprawde, bo ja w tym sensu nie widzę, czemu ludzie wpisują tu opowiadania innych ludzi, mam poczytać i się na auczyć, o to chodzi? to chyba nie tak działa,
czytałem całą trylogię Romualda Pawlaka o pogodniku trzeciej kategorii i była genialna.
Ale co to ma do rzeczy?

Jest pierwsz jedynka, jesli to ty Achiko to ci dziękuje, jesli to jakiś anonimowy miłośnik mojej twórczoćci to dziękuje tymbardziej, czy ów mroczny rycerz kiedys się objawi?

> czytałem całą trylogię Romualda Pawlaka o pogodniku trzeciej kategorii i była genialna

Aha, to wiele wyjaśnia.

Nie, to nie ja. Ja nie wystawiam ocen, nie lubię.

ak, wyjaśnia, że są gusta i guściki:)

ok miało być a nie ak, sorry

,,Biust miała jak na jej figurę dość duży. Firk miał wrażenie, że gdyby był odrobinę większy to miałaby problemy z uniesieniem go.'' Trochę za często i blisko siebie pojawiało się to słówko. Na przyszłość uważaj na takie błędy.

Nowa Fantastyka