- Opowiadanie: Zriar - Aa - przerwany marsz

Aa - przerwany marsz

Opowiadanie ze świata Warhammer’a 40k. A przynajmniej w założeniu...

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Aa - przerwany marsz

Aa maszerował w kolumnie armii. Nie wiedział dokąd ani w jakim celu idzie. Nie musiał wiedzieć. Tak przynajmniej uznano dawno temu, kiedy wszyscy z gatunku Aa porzucili swoje ciała. Wszyscy Wojownicy nie mogli mówić i mieli znacznie zawężone zdolności poznawcze. Nieliczna część zachowała szczątki świadomości. Czasem, gdy systemowe polecenia milkły, Aa mógł przy dużym wysiłku przypomnieć sobie, że kiedyś funkcjonował inaczej.

Kolumna posuwała się naprzód. Już po chwili widać było wieże Maximalcity, piętrzące się nad horyzontem. System nakazał, by Aa lekko się wyprostował i uniósł głowę, parodiując uniesienie. Mimowolnie stanął obracając się. Jego drużyna również popodnosiła głowy. Nad nimi przeleciały w zawrotnym tempie sierpowate statki. Po chwili zadrżała ziemia, a w oddali rozległ się huk trafionych budynków. Aa skierował się znów w stronę miasta. Maszerujący wojownicy zaczęli ustawiać się w szyk formując nekrońską falangę. Teraz system kazał ruszyć w możliwie szybkim tempie, tak aby jak najkrócej znajdować się na otwartym terenie. Przede wszystkim każdy miał trzymać się w równej odległości od sąsiada. Choć czekał ich wszystkich jeszcze cały dzień marszu, już teraz starano się zapobiec najmniejszym naruszeniom szyku. Mimo, że takie nigdy się nie zdarzyły.

Huknęło, a piasek przed V Centurią wzbił się do góry zasypując większą jej część. Nikt się nie zatrzymał, nie ruszył ręką ani palcem. Wojownicy maszerowali w pełnym milczeniu. Po drugim strzale z działa pojawiły się małe stworzenia, unoszące się nad ziemią. Z charakterystycznym dla siebie świergotem przeleciały między nogami kroczących wojowników. Wyprzedziły piechotę, na chwilę zamieniając barwę piasku na czarną i znikły w oddali. Po kwadransie działa umilkły, a armia mogła w ciszy kontynuować marsz.

Gdy piechota dotarła do pierwszych budynków miasta, sierpowate statki znów przeleciały po niebie. Wystrzelone z ich pokładów zielone pociski zakończyły istnienie trzech stojących wieżowców. Aa nie dostał polecenia, by podnieść głowę. Nie mógł więc zobaczyć jak jedna z Kos Zagłady spada trafiona z działa przeciwlotniczego, a pozostałe znikają w ciemnych chmurach.

Gdy pierwsi z wojowników dotknęli stopą twardego bruku, dostali się pod wrogi ostrzał ze strony każdego z ocalałych budynków. Program nakazał namierzyć przeciwnika, wznieść broń i strzelać, aż do zlikwidowania ostatniego źródła oporu. Aa dostrzegł kryjącą się w oknie istotę mierzącą gdzieś z długiej broni. System celowniczy zadziałał bezbłędnie. Trafiona z morderczej broni przez cienką ścianę istota wyleciała martwa przez okno.

Błysnęło, a zielony strumień działa wystrzelił nad głową Aa wprost w zebrane przy automatycznym karabinie dwunożne istoty. Gdy opadł kurz, po obrońcach została jedynie ciemna dziura w ziemi.  Aa dostał nagle systemowe polecenie ukrycia się, co niezwłocznie uczynił, za kawałkiem muru. Gdy tylko to zrobił, w miejscu gdzie przed chwilą stał, wybuchł granat. Dookoła posypały się metalowe części Ir i Du, członków  decurii Aa. Minęło kilka minut, zanim strzępy się ze sobą połączyły. Wojownik wyszedł zza murku i wypalił prosto w twarz kolejnej istocie. Pozbawiona głowy nie stanowiła już zagrożenia, o czym poinformował Aa jego własny program.

Aa kontynuował natarcie ignorując nieustanny ostrzał. Zbłąkany metalowy pocisk trafił At, kolejnego członka decurii, w oko. Okazało się, że uszkodzenie nie naprawi się natychmiast. Jego program zarejestrował tym samym „poważne uszkodzenie systemu celowniczego” uznając go w przyszłości za „potencjalnie niebezpiecznego dla armii” i nakazał „wyłączyć się, do czasu przybycia pomocy”. W tym czasie na pole bitwy przybywało coraz więcej wojowników. A w raz z nimi, lepiej wyposażeni Nieśmiertelni.

Przy pierwszych strzałach z maszynowej broni, potężne działa rozrywały umocnione stanowiska na kawałki. Na dachach ruin, z których ostrzeliwano piechotę zaczęły pojawiać się mobilni Niszczyciele, strzelając, rozbijając lub zwyczajnie zrzucając obrońców. Za piechotą, w powietrzu płynęły naprawcze arki. Podnosiły wszystko co pozostało po wojownikach, ale tego Aa nie widział.

Atakujący posuwali się wciąż w głąb miasta, napotykając na coraz bardziej zaciekłych i lepiej wyposażonych obrońców. Aa beznamiętnie patrzył jak dwunożne istoty były rozrywane przez jego celne strzały z Oprawcy lub unicestwiani w złowrogim błysku potężnych dział. Przedzierał się przez umocnienia, wzniesione z betonu , barykady, worki wypełnione pustynnym piaskiem i betonowe zapory. O metalowe druty nieustannie potykali się wojownicy ale arki i niszczyciele bez problemów nad nimi przelatywali. Gdy piechota dotarła na plac przed wielkim, zniszczonym przez ostrzał reprezentacyjnym budynkiem, na ostatnich z decurii Aa wypadły wielkie istoty. Siłą rozpędu wgniotły część z wojowników w ziemię. Aa dostał polecenie oddania ostatniego strzału i przystąpienia do walki wręcz. Jedna z istot nie zatrzymała się ani na moment, gdy Aa pozbawił ją lewej dłoni poprawnym strzałem. Gdy pędziła wprost na Wojownika ten uniósł swoją broń, by uderzyć zamocowanym u dołu ostrzem. W tym momencie stwór został przeszyty z broni Vu, ostatniego ocalałego z decurii.

Razem z pozostałymi oddziałami weszli na plac. Z otaczających ich budynków dobiegały odgłosy obrońców zabijanych przez wojowników. Minęli potężne działa okrwawione resztkami z ich załogi. Na środku placu leżał pancerny wóz na gąsienicach. Prawdopodobnie niedawno stał kilka metrów obok. Trafiony z pocisku przelatującego statku został wyrzucony w powietrze.

W milczeniu piechota wchodziła na plac. W pewnym momencie spod kolumn wielkiego budynku posypały się na nich metalowe pociski wystrzeliwane z prymitywnych broni. Choć uszkadzały wielu z pośród wojowników nie mogły zatrzymać ich marszu. Nagle, nie wiadomo skąd, pojawiły się pod kolumnami okrwawione Rozrywacze. Z wyglądu byliby podobni do wojowników, gdyby nie ich stroje, wykonane z fragmentów ciał rozszarpanych wrogów. Przy wrzaskach mordowanych Aa stanął pod schodami budynku. Wtem coś za nim błysnęło i wybuchło, wyrzucając wojownika w stronę kolumn.

Po chwili podniósł się z ciała starego, łysego mężczyzny w szarym płaszczu. W jego skroni tkwił zamontowany kryształ. Martwy lub nieprzytomny trzymał w ręku dziwny kij, a czerwona posoka płynęła mu z uszu i nosa. Aa nie mógł znaleźć swojej broni, ale zauważył coś bardziej niepokojącego. Zamilkły rozkazy systemowe. Spojrzał na swoje metaliczne dłonie i zacisnął je powoli. Zgrzytnęły części, a palce u rąk zamknęły się w pięści. Wojownik obrócił dłońmi podziwiając ich wierzch, potem zaczął przyglądać się swoim nogom i ramionom. Wszystkie działały jak zwykle ciężko, ale tym razem, gdy sam tego chciał.

Wyszedł do światła. Rozrywacze zniknęły tak nagle, jak się pojawiły. Nasycone krwią wrócą przy kolejnej bitwie. Aa zobaczył za to ostatniego z obrońców. Istota wyróżniała się barwą i bogactwem stroju. Z oblicza ziała duma i złość, mimo, że był teraz trzymany za ramiona przez dwóch Pretorian. Przed budynkiem stała milcząca armia, wpatrująca się tysiącem zielonych oczu w jeńca. Po chwili po schodach weszła przepiękna metalowa kobieta. Zwiewny materiał opadał jej z ramion i bioder, czyniąc jedyny, ledwie słyszalny dźwięk. Niezwykły stop idealnie udawał każdy ruch twarzy, czyniąc oblicze Lordini pięknym i zmysłowym. Miała idealnie wymodelowany kształt bioder, nóg i ramion. Na piersiach złożony barwny, szeroki naszyjnik wysadzany klejnotami. Twarz jaśniała w blasku ponurych reflektorów jakie trzymali wojownicy oświetlając jeńca. Wchodziła po schodach z lekkim uśmiechem triumfu i wyższości wpatrując się w człowieka z typowym dla siebie chłodem. Aa nie mógł oderwać od niej wzroku. Do jego elektrycznych synaps dopływały niematematyczne sygnały. Nie umiał ich nazwać, ani ustalić źródła, ale czuł, że jest dobrze, gdy mógł patrzeć na władczynię.

‒ Przegrałeś Generale. Tak jak obiecałam zniszczyłam wszystko co miałeś ‒ powiedziała czystym i aksamitnym głosem.

‒ Moja porażka jest bez znaczenia. Imperator mnie pomści.

‒ W jednym mogę się z tobą zgodzić. ‒ Jeniec splunął w twarz Lordini, a Aa ruszył w jego kierunku.

‒ Dlaczego nie umiecie docenić… Co to ma znaczyć?!

Łup! Aa przyłożył jeńcowi pięścią w twarz, aż poleciały białe zęby.

‒ Wojowniku! Co to ma znaczyć?

Aa patrzył w oczy Lordini nie mogąc powiedzieć ani słowa.

‒ Dlaczego to zrobiłeś?!

Dlaczego to zrobił? Nie wiedział. Czuł jakiś niesystemowy, nawet nie dający się wyrazić słownie przymus ukarania tej istoty za jej upokarzający gest i go posłuchał. Dlaczego?

‒ Dlaczego wciąż stoisz? System każe ci uklęknąć!

‒ Problemy z dyscypliną? ‒ spytał jeniec najwyraźniej dochodząc do siebie.

Lordini zignorowała go i wciąż wpatrywała się w Aa oczekując na odpowiedź, której technicznie nie był zdolny udzielić.

‒ No jasne. Zabrać go, sprawdzić program i naprawić ‒ powiedziała wykonując gest ręką. Generał patrzył na niego przez chwilę i powiedział:

‒ On wygląda jakby… Niemożliwe! ‒ Lordini wstrzymała Pretorian i pochyliła się nad okrwawionym obrońcą.

‒ Co takiego jest niemożliwe? ‒ Generał znów spojrzał w oczy Aa i powiedział.

‒ On patrzy na ciebie, jakby… czuł. 

Koniec

Komentarze

Zriarze, nie mogę napisać komentarza, w którym wypisałbym wszystkie błędy i niedoróbki Twojego tekstu. Przeczytałem go w całości, ale jest już późno, a ja przed zaśnięciem chcę jeszcze popracować nad własnym opowiadaniem. Jest kiepsko, w każdym razie.

Twój tekst jest nasączony tyloma błędami, że w tej chwili nie mam tyle siły woli, by je zgłębić. Tajniki pisania poprawnie tekstów są, i powinny być, ogólnie każdemu znane, więc po prostu popraw. Natomiast, co to świata Warhammera to mam też zarzuty, głownie w nazwach. Przeważnie są one zaczerpnięte z języka germańskiego: np. Walddorf, Helmut itp. A u ciebie jest jakoś… inaczej.

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

Jest inaczej bo pojawia się tu tylko jeden człowiek. W dodatku nie poznajemy jego imienia.

Co do błędów wysłałem swój tekst do kolejnej poprawki. Niestety tak długo, jak będę wiedział o istnieniu błędów, ale nie gdzie i jakich, będę zmuszony działać na oślep.

OK, jak będę miał chwilę to przeczytam opko jeszcze raz uważnie i postaram się wypisać, co niefajnego zauważę:)

Świat Warhammera jest mi kompletnie obcy. Przyznam, że ledwo przebrnęłam przez scenę ataku, bo wydała mi się nużąca, mało dynamiczna, zbyt… automatyczna? Nie moje klimaty, po prostu, nie moja tematyka, nie wciągnęło mnie.

 

„Teraz system kazał ruszyć w możliwie szybkim tempie, tak aby jak najkrócej znajdować się na otwartym terenie.” – to brzmi jakby system chciał znajdować się na otwartym terenie.

 

Choć czekał ich wszystkich jeszcze cały dzień marszu, już teraz starano się zapobiec najmniejszym naruszeniom szyku. Choć takie nigdy się jeszcze nie zdarzyły.”

 

To takie przykłady. Przyznam, że od pewnego momentu zaczęłam czytać mniej uważnie i nie w celu “wyłapania” czegoś, tylko w celu dotarcia do końca.

 

Pozdrawiam.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Nie znam świata Warhammera (choć o grach i książkach słyszałem), a ten tekst, niestety, mnie do niego nie przekonał. Obawiam się, że jesteś w tym przypadku kolejnym epigonem opowiastek o androidach, które się “uczłowieczyły”.

Znalazłem też sporo błędów, zwłaszcza interpunkcyjnych, których wymienienie zajęłoby naprawdę sporo miejsca (żeby nie być gołosłownym, podaję przykład z pierwszego akapitu – Nie wiedział dokąd ani w jakim celu idzie. Brak przecinka przed ani.) Składnia też wymaga pracy, bo czasem trzeba się wczytywać w tekst, żeby dojść, co autor miał na myśli.

Poniżej kilka potknięć, które najbardziej mnie raziły podczas lektury. Przeczytałem całość, ale w odszukaniu zauważonych niedociągnięć doszedłem tylko do połowy tekstu. Potem się poddałem.

 

System nakazał, by Aa lekko się wyprostował i uniósł głowę, parodiując uniesienie.

To uniósł, czy nie uniósł?

 

Jego drużyna również popodnosiła głowy.

Nie prościej byłoby: podniosła głowy?

 

w oddali rozległ się huk trafionych budynków.

Chyba bardziej adekwatny byłby huk pocisków trafiających budynki, albo odgłos walących się budynków

 

Teraz system kazał ruszyć w możliwie szybkim tempie

Bez słowa „teraz” jest prościej i równie zrozumiale

 

Choć czekał ich wszystkich jeszcze cały dzień marszu

Chyba lepiej brzmiałoby: Choć wszystkich czekał jeszcze cały dzień marszu

albo Choć przed nimi był jeszcze cały dzień marszu

 

Wojownicy maszerowali w pełnym milczeniu.

A może być ćwierć milczenie?

 

wrogi ostrzał ze strony każdego z ocalałych budynków  

Chyba lepiej brzmiałoby: wrogi ostrzał z każdego ocalałego budynku

 

kryjącą się w oknie istotę

No idealne wręcz miejsce do schowania się, bardziej na widoku nie można chyba być :)

 

Trafiona z morderczej broni przez cienką ścianę istota wyleciała martwa przez okno.

Pomijając fakt, że broń służy do mordowania, więc pojawiło się typowe masło maślane, to brak konsekwencji i logiki. Najpierw piszesz, że istota kryje się w oknie, a potem, że zostaje trafiona przez cienką ścianę. Trafienie istoty w oknie sprawi, że siła uderzenia wepchnie ją do pomieszczenia, a nie w przeciwną stronę, by wypadła na zewnątrz.

 

członków dziesięcioosobowej decurii

Znów masło maślane. Skoro centuria, od łacińskiego centum, oznacza oddział 100-osobowy, to decuria pochodzi od łacińskiego decem, czyli dziesięciu.

 

Wojownik wyszedł zza murku i wypalił prosto w twarz kolejnej istocie. Pozbawiony głowy nie stanowił już zagrożenia, o czym poinformował Aa jego własny program.

Z tego wynika, że wojownik został pozbawiony głowy, a następnie został o tym poinformowany.

 

Jeśli mogę coś radzić – wiadomo, że Warhammer jest związany z działaniami wojennymi. Ale skoro chcesz się tego świata trzymać, spróbuj opisać coś innego niż tylko walkę. Tutaj przytłoczyłeś nas (a przynajmniej mnie) systemami celowniczymi, wojownikami, Oprawcami, Kosami Zagłady…

ojej i tu źle i tam nie dobrze…

1. maszyny się nie uczłowieczają 2.  uniesienie to co innego niż unoszenie 3. jeśli coś może brzmieć lepiej nie czyni to oryginału błędem 4. wzmocnienia są dość powszechnie stosowane 5. jeśli komuś nie pasuje sam temat opowiadania, nie rozumiem, dlaczego go czyta i komentuje… gdybym dostał do ręki, powiedzmy romans, grzecznie bym podziękował. Nie lubię – nie znam się – nie oceniam. To oczywiście tylko moja opinia. “Aa” powstał w przypływie weny i pozostał w świecie ogarniętym wojną. Rozumiem, że nie trafiłem w wasze gusta.

Nie chodzi o same gusta. Nikomu nie są dane raz na całe życie – zaproponuj mi tekst, niechaj i z nieznanego mi uniwersum Warhammera, ale taki, żeby mnie wciągnął jak bagno, a sypnę pochwałami, może i samym źródłem, Warhammerem, się zainteresuję i fanem zostanę…

Co decyduje o “wciągliwości” tekstu? Oczywiście piszę o sobie i od siebie. Bohater. Facet / facetka z poglądami, zasadami, celami, rozterkami, smutkami i radościami – a tutaj mam do czynienia ze zdalnie sterowana kukłą. Podnieś głowę i wyprostuj się, żeby imitować uniesienie. A na jakiego czorta automatowi udawanie uniesienia? Ma program, robi, co mu kazać, i tyle. Nuda, Kolego. No, chyba, że zbuntowałby się, wyrwał z pęt programu… Dalej: wydarzenia. Nie musi być to bitwa, może to być tak zwana codzienność, ale opisana z życiem, a nie sucho relacjonowana, że trafiony i zabity wyleciał przez okno. Gdzie wojna, tam wielu pada, nic nowego i ciekawego… Razem składa się to na grzech najcięższy, jaki mogłeś popełnić: zamiast pokazać, że świat Warhammera wart jest poznania, jest interesujący, przynudziłeś relacją o Aa, durnym automacie, za którego myśli system. “Strzel” porządny fanfik, nie trzymaj się kurczowo gry, napisz tak, żeby nie znający tej strzelanki wiedzieli, co, kto, jak i dlaczego…

Kwestią niby odrębną, ale jednak sprzężoną z powyższymi, jest język. Żywiej i bogaciej, proszę! Uniósł głowę, by imitować uniesienie. Tak bardzo formalnie – nie ma się do czego przyczepić. Ale, Autorze, nie sama gramatyka, nie same desygnaty i derywaty się liczą. W tym przypadku – brzmienie. Unikaj jak ognia bliskiego sąsiedztwa wyrazów podobnie brzmiących, ale co innego znaczących.

Mam nadzieję, że cokolwiek udało mi się Tobie wyjaśnić i podpowiedzieć na przyszłość.

Autorze, ja tylko pewne rzeczy zasugerowałem. Co z tym zrobisz – Twój wybór. To Twój tekst, Twoja twórczość.

A propos Twojego stwierdzenia: “maszyny się nie uczłowieczają“ – trochę więcej wyobraźni. Pacholęciem będąc czytałem opowiadanie o robocie, który zdecydował się na śmierć, by uznano go za człowieka (mimo sprzeczności tego działania z trzecim prawem robotów). Tytułu i autora niestety nie pamiętam, bo skryli się w mrokach sklerozy, ale zapewne był to Asimov. I to właśnie jego twórczość dotyczącą robotów powinno się – moim skromnym zdaniem – przeczytać przed przystąpieniem do pisania o maszynach bardziej złożonych niż ciśnieniowy ekspres do kawy :) Jego prawa robotów trącą może dziś myszką, ale to właśnie Asimov jako pierwszy pokazał, jak skomplikowane mogą być relacje człowiek – maszyna.

Absolutnie nie chodziło mi o zasadę ; ). Tu maszyny się nie uczłowieczają. Cały mój komentarz miał związek z poprzednim, z którym nie do końca się zgadzam.

Co do samego tekstu: Wyobrażam sobie, że trudno jest wczuć się w bezmyślną maszynę. Nie to było zatem moim celem. “Przerwany marsz” jest raczej wstępem do dłuższej całości. Chciałem sprawdzić, czy po tym niedługim (jak mi się zdaje) fragmencie, ktoś spyta: i co dalej?

Chapeu bas dla AdamKB za tak szeroki komentarz o cechach dobrego opowiadania. Nie wiem, czy jest to cytat (wątpię) dlatego czuję się wyróżniony poświęconym mi czasem.

Mogę na uspokoić każde z was faktem, że w moim skromnym dorobku nie ma drugiego takiego opowiadania ; ). Przyglądając się tym bazgrołom podczas niedawnych poprawek, przypomniałem sobie, że w ogóle nie pomyślałem o ludziach nie mających do czynienia ze światem Warhammera 40k. Za to bez wątpienia należy mi się ochrzan. I to solidny…

Nudny opis marszu, potem bitwy, a na koniec metalowej kobiety. Czy to aby na pewno skończone opowiadanie?

Wykonanie nadal pozostawia wiele do życzenia. :(

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

No, mnie też nie wciągnęło. Sam opis naparzanki, bez wspomnienia, kto z kim, o co… Skąd mam wiedzieć, komu powinnam kibicować? A skoro jest mi wszystko jedno, kto w tej wojnie wygra…

Napisane słabo. Interpunkcja kuleje, czasami problemy z pisownią łączną/ rozdzielną… Ogólnie mnóstwo drobiazgów. Nie warto każdego wypisywać, ale jest ich tyle, że czyta się źle.

Babska logika rządzi!

Czytałam z przerwami, czekając, aż coś zacznie się dziać. Jakoś się nie doczekałam :(

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka