- Opowiadanie: Stormbringer - Gnoriusz dobija targu

Gnoriusz dobija targu

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Gnoriusz dobija targu

– Cofnij zaklęcie – warknął Gnoriusz, opierając się pięściami o blat biurka, za którym siedział magicznik Aktus. – Ale już!

Tamten pogładził się po krzaczastej brodzie.

– Dlaczego? – spytał z niewinną miną.

– Bo nie podoba mi się, że jestem tu więźniem! – rozgniewany kupiec omiótł gestem ściany pomieszczenia. – Chcę wyjść!

– Przecież przed chwilą wyszedłeś.

– Tak, ale jak tylko dotarłem do furtki stało się coś dziwnego. Poczułem potworny żal, że muszę opuścić to miejsce. Do ciężkiej cholery, nie wzruszam się nawet na najsmutniejszych operach, a tu zrobiło mi się tak przykro, że od razu zalałem się łzami!

– Trzeba było poprosić kogoś o chusteczkę – zauważył Aktus.

– Bardzo zabawne! – burknął gość. – Dopadł mnie tak spazmatyczny szloch, że od razu musiałem wrócić. Przeszło mi dopiero pod twoimi drzwiami, więc nie kręć mi tu, że to nie twoja sprawka. Co na mnie rzuciłeś?

Magicznik przewrócił oczami.

– Jesienny Sentyment – westchnął. – Przywiązuje człowieka do miejsc albo przedmiotów i wywołuje rozpacz, gdy tylko utraci się z nimi kontakt.

– I co, przywiązałeś mnie do swojego domu? Nic z tego, chcę wyjść!

– Ależ wyjdziesz. Jak tylko ponegocjujemy.

– Nie będzie żadnych negocjacji! Chcesz kupić te dwadzieścia zwojów jedwabiu – pogadaj z kimś innym. Marne sto sztuk złota, które za nie proponujesz to jakiś absurd. Towar jest wart trzy razy tyle.

– Ale ja lubię jedwab.

– A ja rozsądne ceny. A teraz zdejmuj zaklęcie, albo doniosę na ciebie w Gildii! – na dobre rozwścieczył się Gnoriusz. – Używasz zaklęć w rozmowach handlowych! Wiesz, ilu magiczników zawisło na haku za takie praktyki?

Aktus zrobił skwaszoną minę.

– No dobrze – westchnął zrezygnowany. – Dam trzysta sztuk złota.

Kupiec wbił weń uważne spojrzenie, trawiąc propozycję.

– Proszę, proszę – rzekł łagodniejszym tonem – może jednak się dogadamy.

I tak dobili targu. Gnoriusz schował za pazuchę mieszek ze złotem i zobowiązał się na piśmie, że transport jedwabiu jeszcze dziś dotrze do klienta. Wtedy Aktus wykonał w powietrzu znak neutralizujący czar. Kupiec ruszył do wyjścia.

Magicznik pomachał mu koślawo na pożegnanie, uśmiechając się ukradkiem.

 

***

 

Gdy tylko Gnoriusz znalazł się na ulicy, odetchnął z ulgą. Tym razem obeszło się bez nieprzyjemnych objawów.

Wtedy zza rogu wyłoniła się furmanka z nawozem. Pojazd kołysał się, skrzypiał i cuchnął tak okrutnie, że przechodnie krzywili się i uciekali, przesłaniając nosy chusteczkami.

Gnoriusz zamarł jednak na ten widok, wbijając w wóz rozmarzone spojrzenie.

– Jaki piękny! – wykrzyknął.

Woźnica spojrzał na kupca nieufnie, po czym pogonił szkapę, by jak najszybciej ominąć wariata. Ten jednak puścił się w pogoń, machając rękami i wołając z zachwytem:

– Cudny! Mogę się przejechać? Proszę, proszę, proszę! A można go kupić? Ile pan chce?

Przerażony woźnica robił, co mógł, ale nie był w stanie rozpędzić furmanki na tyle, by uciec natrętowi. Poddał się dwie mile dalej, gdzie sprzedał wóz wraz z ładunkiem za pięćset sztuk złota i czterdzieści zwojów najdroższych, zamorskich tkanin.

Całe miasto do dziś powtarza, że tamtego dnia Gnoriusz zrobił wyjątkowo gówniany interes.

Koniec

Komentarze

Świetne. Magicznik Aktus mógłby się stać, nie przymierzając, kimś klasy Jakuba Wędrowycza. Tylko przygody musza być dłuższe, żarty soczystsze, a magia jeszcze bardziej iskrząca. To, co jest, to bardzo ciekawa zapowiedź. Prolog. Za ten prolog - i z nadzieją, że na tym się przygody magicznika Aktusa nie skończą - daję 5.
Pozdrawiam. 

Faktycznie fajny tekst. Należałoby go jedynie nieco rozbudować. Opowiadanko sprowadza się bowiem do jednego magicznego żartu. Radzę próbować dalej. Ode mnie również piątka.

Morał tekstu jest taki, że chciwość nie popłaca. Warto go jeszcze przemyśleć.

Przeczytałem bez większego zainteresowania. Nie rozumiem skąd zachwyt??? Może RobertZ ma rację i rozbudowany tekst byłby lepszy.
Pozdro.

Ja również nie rozumiem skąd ten zachwyt? To nie jest żadne opowiadanie tylko wprawka literacka. Łatwo napisać jakiś krótki tekst który się spodoba. Spróbuj jednak zrobić z tego historię, a wtedy już nie jest tak różowo.

Dziękuję za wszystkie komentarze. Gwoli wyjaśnienia: tekst był pisany na szortowy konkurs z ograniczeniem znaków do 3,5k, stąd ten mało satysfakcjonujący rozmiar. :)

Nowa Fantastyka