- Opowiadanie: sinner - Rozmowa (opowiadanie dziwne z założenia)

Rozmowa (opowiadanie dziwne z założenia)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Rozmowa (opowiadanie dziwne z założenia)

Tak naprawdę to nie ma nawet czego opowiadać. Historia bez początku i końca. Fragment wyrwany z fabuły mego życia.

Czasem tak to już bywa. Dwoje ludzi się spotyka, po raz pierwszy albo po latach i rozmawiają. Idą gdzieś usiąść, porozmawiać. Wszystko spontanicznie i naturalnie, bez sensu, jakby ktoś nimi kierował. Tak samo, jak nie ma czasem sensu to, co wtedy do siebie mówią.

Niestety znam to.

 

Nie wiem już dlaczego wtedy pojechałem do tego miasta. „Wtedy” to dobre określenie.

Nie wiem. Może miałem tam coś do pozałatwiania, a może nie. Wiem za to, że nigdy wcześniej tam nie byłem. Pojechałem sam.

Moja żona z dziećmi została w domu, ale pewnie nie siedziała ten cały ten czas, gdy byłem nieobecny. Na pewno poszła do sklepu zabierając je ze sobą, może wybrały się na spacer. Piszę „wybrały”, bo pisząc „dzieci” mam na myśli moje dwie córeczki.

A może nigdzie nie poszły? Chodzi mi o to, że razem. Może to były miesiące szkolne i córeczki wybrały się do szkoły? A może jednak nie bo był to weekend?

Nie ważne. Liczy się tylko to, że byłem w tym mieście i nagle na ulicy zobaczyłem ją. To mógł być ktoś zupełnie inny, ktoś całkiem obcy, ale to była ona.

Znałem ją. Kiedyś. Wiele lat przed „ wtedy”. I pamiętam, że ją kochałem, a ona kochała mnie. Nie mieliśmy wówczas nawet dwudziestu lat. Kochaliśmy się cały czas nawet wtedy, gdy rozstawaliśmy się z myślą, że już nigdy się nie zobaczymy. Nie, nie z myślą, tylko z przekonaniem. Z pewnością.

Ostatni pocałunek smakował tak dobrze, i tylko pocałunek. Nigdy do niczego więcej między nami nie doszło. Ona chciała zostawić to dla tego, z którym spędzi resztę życia, a choć chciała spędzić je ze mną, wiedziała, że tak nigdy nie będzie.

Ostatni pocałunek smakował cudownie.

„Wtedy”, w tym mieście stanąłem, jak wryty i gapiłem się na nią. Też mnie rozpoznała i też stanęła, jak wryta i gapiła się na mnie. Tak samo, jak ja była sama. Na tej ulicy. Nikt jej nie towarzyszył. W ręku trzymała reklamówkę z jekiegoś sklepu odzieżowego,a w niej coś się znajdowało. Może bluzka. Może sukienka, raczej nie spodnie.

Podszedłem do niej, przywitałem się. Udawałem bardziej zaskoczonego niż byłem, choć byłem bardzo zaskoczony. Sam nie wiem dlaczego. Zapytałem ją co tu robi. Odpowiedziała mi, że po coś tam przyjechała, że nie mieszka tu i że jest w tym mieście po raz pierwszy, po czym zapytała mnie o to samo. Odwdzięczyłem się niemal identyczną odpowiedzią.

Nadal ją kochałem.

Ona chyba mnie też.

Chciałem wiedzieć coś więcej. Zaproponowałem byśmy poszli gdzieś i porozmawiali. Niezobowiązująco.

Miała blond włosy, a na sobie ciemne spodnie i jasną bluzę. Układały się ładnie na jej ciele, choć nie było idealne.

Poszliśmy do kawiarni. Chyba. W każdy, razie było to w kawiarnianym stylu. Coś zamówiliśmy. Do picia. Zaczęliśmy rozmawiać.

Pokazała mi zdjęcie swojego męża. Byli już siedem lat po ślubie.

Ja pokazałem jej zdjęcia żony i córek.

„Jesteśmy ze sobą całe dziesięć lat”, powiedziałem.

„Córki to bliźniaczki. Mają po osiem lat.”, powiedziałem.

Rozstaliśmy się.

W nocy nie mogłem zasnąć. Byłem już w swoim mieście, w swoim domu. Obok mnie moja żona pochrapywała cichutko.

Usiadłem na brzegu łóżka, popatrzyłem w mrok za oknem.

Zapaliłem papierosa.

Koniec

Komentarze

Smutna rzecz, podobnie jak u Toma Waitsa w utworze noszącym tytuł Martha:
"And I feel so much older now, and you're much older too,
How's your husband? and how's the kids? you know that I got married too?
Luck that you found someone to make you feel secure,
'Cause we were all so young and foolish, now we are mature."
A kawałek też niezły.

Tylko bym o fantastykę poprosił i będzie OK. Oce mnie 3.

Ja idę za Jakubem. Ciekawe, ale fantastyka z tego żadna, więc nie oceniam.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Jak dla mnie całość łamią niepotrzebne dywagacje typu: a może spódnica, bluzka, a może spodnie itd. brzmi to tak, jak gdyby autor nie mógł się zdecydować,a nie sądzę, że bohater, w zamyśle, miał natręctwo i mógł roztrząsać te kwestie tak dokładnie. Może się mylę, ale wygląda mi tona pracę baaardzo młodej osoby:) Nie oceniam.

Trochę skojarzyło mi się to z "Czterema zmierzchami". Trochę...

cos w tym opku jest :), wez sobie poczytaj jakiś spoiler z Orbitowskiego. Spróbuj wlać troche jego pokretnych metafor, awyszłoby temu opku na zdrowie. Ogólnie: piszesz świadomie, co mnie cieszy, choć zfanastyką nie jesteś za pan brat. Bez oceny.

Dla mnie świetne bardzo nostalgiczne opowiadanie. Życie czasem wydaje nam się snem, czysta fantastyka. ;)

Rzeczywiście brak fantastyki i odniosłem dziwne wrażenie, jakbyś spieszył się z opowiedzeniem tej historii. Spotkanie opisane bardzo powierzchownie, bez szczegółów, ale udało Ci się stworzyć odpowiedni nastrój.

Nowa Fantastyka