Książka

| KOPIUJ

Recenzja:

asertyslem

Doktor Sen(sowny), czyli niedaleko pada jabłko od jabłoni – Danny podejście drugie

{
Człowiek zaiste trudną do zrozumienia istotą jest, a gdyby tak dodać mu wszechstronną moc, która drobnymi kroczkami wprowadza go w paranoję i przywołuje demony przeszłości

Człowiek zaiste trudną do zrozumienia istotą jest, a gdyby tak dodać mu wszechstronną moc, która drobnymi kroczkami wprowadza go w paranoję i przywołuje demony przeszłości? – stałby się zapewne istotą o tyle nam odległą, co bodajże Płaszczak – wiemy, że istnieje, jak wygląda i… w zasadzie to tyle, nie licząc paru drobnych szczegółów. Jednak w świecie wykreowanym przez mistrza grozy tacy ludzie istnieją, mniej lub hojniej obdarowani przez naturę. Ba! są nawet wcale częstym zjawiskiem, bowiem wielu posiada choćby cząstkę tego mistycznego daru, jakim jest „lśnienie” czy „jasność”. I niemal jak jeden mąż, nie zdają sobie sprawy z tego, że coś takiego posiadają.

Dany jest jednak inny od reszty. Ma świadomość swego daru i wie, iż jest on równie niebezpieczny, co przydatny. Sprowadza nie liche kłopoty. Dlatego przez całą swoją młodzieńczą egzystencję starał się w miarę otępiać „dar” alkoholem, stopniowo upadlając się i stając się swoim ojcem. Jednak szczęśliwy los zawsze sprzyjał – no może nie tak do końca – i wskutek pewnego bodźca znalazł igłę w całym swym życiu, która niejednokrotnie da o sobie znać w przyszłości, niczym piętno.

Trzydziestoparoletni już facet, wyrusza w poszukiwaniu spokojnego miejsca, gdzie będzie nareszcie mógł znaleźć swój własny kąt. Poniekąd udaje mu się to w sielskiej, turystycznej miejscowości, gdzie otrzymuje półetatową pracę, ale to właśnie dzięki niej, nareszcie trafia do hospicjum (dla ironii – taki pseudohotel dla ludzi mocno posuniętych w latach, schorowanych). Tam też, po pewnym, owocnym oraz szczególnym czasie pracy, zostaje ochrzczony „Doktorem Snem” – w istocie będąc sanitariuszem. Urokliwy przydomek bynajmniej nie wziął się jednakowoż z niczego. Danny dzięki wskrzeszeniu po części swoich zdolności jest w stanie złagodzić działanie śmierci i pomóc umierającym przejść przez ulicę na tamten świat. Ów czas może zbyt porywający nie jest, ale podczas niego „chłopak z Panoramy” odzyskuje spokój ducha, leczy się powoli z alkoholizmu oraz pomaga przyjaciołom w miarę możliwości.

Tymczasem w okolicy rodzi się niezwykła dziewczynka, obdarzona potężnymi zdolnościami „lśnienia”. Od małego wykazuje paranormalne i telekinetyczne możliwości, a nawet zdolności telepatyczne, które pozwalają jej porozumieć się z sobie podobnymi.

Jest to jednak zarówno wielki dar, jak i wielkie przekleństwo, ponieważ w skutek tego zostaje dostrzeżona przez tajemniczą organizację nieśmiertelnych istot – Prawdziwego Węzła – posilającego się „ambrozją” z osób obdarzonych „jasnością”. Jednak zanim dochodzi do pierwszej konfrontacji, mija parę lat, a ścieżka młodej Abby splata się niejako z losem Dannego. Właśnie tu zaczyna się początek krwistej ballady, przez którą dreszcze niejednokrotnie grasować czytelnikowi będą po plecach.

 

Powieść doprawdy jest wyborna i, z ręką na sercu, mogą dodać, że nie tylko czyta się ją jednym tchem, jak również nie brak jej niczego. Przedni, inteligentny humor, mroczna strona świata, amerykańska codzienność, sielska praca, braterska przyjaźń i walka z nałogami oraz samym sobą, to zaledwie kilka plusów, jakie można wymienić po przeczytaniu tak udanego dzieła jakim jest Doktor Sen. Pan King zdecydowanie potrafi w prosty, jasny, nieskomplikowany, acz porywający sposób rzucać prozą na kartki papieru.

Cała konstrukcja książki prowadzona jest znakomicie. Trzecioosobowa narracja w zmyślny sposób przybliża nas do bohaterów w żadnym wypadku, jako biernych obserwatorów, ale jako czynnych postaci, idących po śladach Dannego, Abby czy choćby Kruka, żeby daleko nie szukać. Słowa i zdania gładko prześlizgują się po stronach, nie stopując czytelnika ani na chwilę. Zgrabnie pomyślana kontynuacja – mogąca służyć także jako samodzielna pozycja – po raz wtóry, udowadnia nam, że „król” horroru nie powiedział jeszcze ostatniego słowa i nie da się tak łatwo zdetronizować.

Wielu będzie się doszukiwało przesadnego wychwalania, treści momentami błahej i prostej, zbyt przeciągłej historii „zwyczajnego życia” postaci i pozornego przestoju. Dla ironii będą mogli nawet stwierdzić, że antagoniści zostali tam wklepani na siłę, a całość to po prostu jeden wielki gniot, będący niczym innym, tylko skokiem na kasę czytelników. Otóż, moi drodzy, nie wiem jaka jest prawda. Może i King chciał trochę zarobić, ale nie zrobił tego przecież naszym kosztem. W zamian, zaoferował nam solidną porcję dla wyobraźni, której przecież nikt nam nie zabierze. A gniotem, na pewno ta powieść nie jest!

Ogromnie polecam miłośnikom horroru, Stephena Kinga oraz fantastom! – Nic dodać, nic ująć. Innym zresztą też sugeruję sięgnięcie po rzeczoną lekturę!

 

Nowa Fantastyka