- Hydepark: Wolna Republika Marsa, czyli czy można prywatnie podbić naszą czwartą planetę?

Hydepark:

Wolna Republika Marsa, czyli czy można prywatnie podbić naszą czwartą planetę?

Jak każdy z was, także ja mam zwariowane sny. Wczoraj przyśniło mi się, że zorganizowałem wyprawę na Marsa. Oczywiście, udać się na tę planetę nie jest rzeczą prostą. Olbrzymie koszty, konieczność zastosowania nowych technologii, dobrania ludzi będących w stanie wytrzymać długą podróż nie ułatwiają sprawy. Skoro jednak żadnego rządu nie stać na taką wyprawę, to może my ją zorganizujemy i sami podbijemy czerwoną planetę. Czy to jest w ogóle możliwe? Abyśmy mogli o tym rozmawiać, trzeba zacząć od biznes planu. Fundusze możemy zdobyć poprzez zbiórkę, oraz pozyskanie prywatnego kapitału. Zakładamy zatem fundacje publiczną pozyskującą środki na ten cel. Tworzymy firmę będącą podwaliną naszej przyszłej kapitałowej potęgi. Poprzez nią pozyskujemy pieniądze sprzedając udziały oraz nieruchomości na Marsie. Aby to wszystko zalegalizować, tworzymy w formie stowarzyszenia Tymczasowy Rząd Marsjański na Emigracji. To on, w ramach kapitału firmowego, wnosi do spółki nieruchomości położone na Marsie i poprzez naszą firmę je sprzedaje. Pozyskany kapitał przeznaczamy na zorganizowanie wyprawy kolonizacyjnej na Marsa, gdyż nie opłaca się zabierać z powrotem na Ziemię naszych kosmicznych podróżników, stają się oni automatycznie kolonizatorami i założycielami, oraz rządem Wolnej Republiki Marsa, której władzę przekazuje Tymczasowy Rząd Marsjański na Emigracji.

Tak mi się przyśniło.

Co myślicie o tym zwariowanym pomyślę? Czy to prywatne zawłaszczenie całej planety byłoby możliwe biorąc pod uwagę prawo międzynarodowe? Czy znaleźliby się chętni chcący kupić wirtualne działki na innej planecie? Ile lat trzeba by pozyskiwać kapitał z publicznych zbiórek, sprzedaży działek i emisji kolejnych udziałów, aby ten pomysł stał się realny?

Komentarze

obserwuj

Jest coś takiego jak międzynarodowe prawo kosmiczne. Mówi między innymi, że kosmos jest dobrem wspólnym i nie można sobie nic przywłaszczyć. Ale chętni na kupno posiadłości w kosmosie i tak są. Działki na księżycu, mimo braku realnej wartości, sprzedawały się bardzo dobrze.

A loty w kosmos za prywatne pieniądze? Hmm... sądzę, że to jedna z realniejszych wizji przyszłości, ale jeszcze nie przy locie na Marsa.

Obawiam się, że to jedna z tych sytuacji, w której pieniądze nie wystarczą.
Musiałbyś się dogadać ze strategicznymi firmami danych państw (ex. Lockheed, Boeing, etc), które dysponują danymi technologiami i siła ludzką, a to by oznaczało podzielenie się tortem z firmami i kontrolującymi je agendami rządowymi.
Nawet jeśli byś zebrał odpowiednią kwotę, to w najlepszym interesie każdego z państw byłoby nie dopuszczenie, żebyś w ogóle zabezpieczył planetę na własną rękę. 
W tym wypadku będzie niestety/stety tak jak zwykle. Najpierw wojsko, potem cywile. No chyba, że państwa zamienią się wcześniej w korporacje.

Ale jak na fikcję literacką to ciekawe nawet, jak wrzucisz jakieś opowiadanie to chętnie przeczytam :)

"Jest coś takiego jak międzynarodowe prawo kosmiczne. Mówi między innymi, że kosmos jest dobrem wspólnym i nie można sobie nic przywłaszczyć."

Myslę, że ten status quo związany jest wyłącznie z obecnym etapem eksploracji kosmosu.
Jesli pojawi się realna możliwość wykorzystania np. księżyca na skalę przemysłową, sytuacja szybko się zmieni.
Zresztą, jeśli wpiszesz swój nick w google to dostaniesz trochę naprawdę ciekawych wyników ;) Widać, że rządy zdają sobie sprawę z potencjalnych przyszłych konfliktów.
Szkoda, że tego nie dożyjemy... :( Polatałby sobie człowiek. Przeleciałby Wenus albo Marsa... ;)

 

""Jest coś takiego jak międzynarodowe prawo kosmiczne. Mówi między innymi, że kosmos jest dobrem wspólnym i nie można sobie nic przywłaszczyć."
Myslę, że ten status quo związany jest wyłącznie z obecnym etapem eksploracji kosmosu."

Szczerze mówiąc, kiedyś na pewno tak się stanie. Ludzkość walczy wszędzie i o wszysyko - kosmosu nie pomieniemy. Ale raczej jest to odległa kwestia. Jeszcze przez dziesiątki lat przemysłowa eksploracja przestrzeni kosmicznej będzie bardzo nieopłacalna.
Z resztą, podobny traktat dotyczy Antarktydy od ponad pół wieku i jakoś nikt się tam specjalnie nie wpycha.

"Zresztą, jeśli wpiszesz swój nick w google to dostaniesz trochę naprawdę ciekawych wyników ;) Widać, że rządy zdają sobie sprawę z potencjalnych przyszłych konfliktów."
Wiem, wiem :). Interesuję się tematem, zarówno pod względem realnym, jak i SF.
Rządy interesują się tematem odkąd tylko podróże na orbitę stały się możliwe. USA miało nawet własny projekt czegoś na kształt kosmicznego myśliwca. Ale powiedzmy sobie szczerze - na wojne w kosmosie nikt o zdrowych zmysłach dziś nie pójdzie. Nie dość, że niszcząc sieć satelitarną cofniemy się w rozwoju o dziesięciolecia, to jeszcze zaśmiecimy orbitę tak, że powrot tam będzie mocno utrudniony.

Jeszcze dwa słowa na temat, prywatnych/sponsorowanych misji kosmicznych. Prywatne firmy radzą sobie coraz lepiej. Virgin Galactic, SpaceX czy Bigelow Aerospace są tego dobrym przykładem. Korporacjom przestrzeń kosmiczna zaczyna się opłacać, więc możemy się spodziewać coraz większej komercjonalizacji. Wyobrażacie sobie, że na Marsie ląduje rakieta marki Google, a astronauci wychodząc rozwieszają banner z napisem "Facebook" i recytują hasło reklamowe Coca-Coli? Być może taka właśnie czeka nas przyszłość.

" Wyobrażacie sobie, że na Marsie ląduje rakieta marki Google, a astronauci wychodząc rozwieszają banner z napisem "Facebook" i recytują hasło reklamowe Coca-Coli? Być może taka właśnie czeka nas przyszłość."

Na pewno czeka. Nie zdziwiłbym się, jakby jeszcze za naszego życia w Wigilie jako pierwsze zamrugały sekwencyjnie gwiazdy Google'a. To by była reklama, nie? ;)  I na każdy dzień inny kształt...
Pytanie (w stosunku do tego wątku) jest: kto będzie liderem eksploracji kosmosu? Prywatne firmy, czy wojsko i rządy? Gdyby doszło do tego, że bardziej opłacałoby się reklamować Coca-Colę niż walczyć... hmm... to by dużo powiedziało o zmianach, jakie zaszłyby w naszej cywilizacji. Inna sprawa, że kalorie też zabijają ;)

A jesli chodzi o space warfare. Można chyba powiedzieć, że wojna kosmiczna dodaje literalnie kolejnego wymiaru do aktualnych podręczników walki. Szkoda tylko, że raczej mało to będzie mieć wspólnego z widowiskowymi walkami fighterów rodem z Battlestar Galactica. W przypadku walk space2space Ten kto będzie miał większą energię na danej orbicie i lepszą elektronikę wygrywa. Ciekawym aspektem jest też wybór między manned,preprogrammed-ai i remote controll. Każde ma plusy i minusy. Wyobraź sobie walkę manned vs preprogrammed, manned vs ai, manned vs remote controll (gdzie człowiek zakłóca sygnał...) etc...
Swoją drogą, manned spaceflight zostanie pewnie zlimitowany do celów transportu workforce i w celach naukowych, gdzie telemetria z jakichś przyczyn nie wejdzie w grę. Eh... idę obejrzeć ST. ;) 

Proponuję przeczytać "Obcego w Obcym Kraju" Heinleina. Tam temat nieco związny z twoja wizją został opisany. A co do Prawa Kosmicznego - to tylko rozdział Prawa Międzynarodowego i w podanych wyżej kwestiach istnieje coś, co jest swego rodzaju umową normujacą eksplorację obiektów kosmicznych.  Ale to tylko garść sloganów typu: Przestrzeń kosmiczna jest dobrem wspólnym itepe.
Dokładnie za to sa opracowane paragrafy zwiazany z ruchem na orbitach wokółziemskich.

"...kosmos jest dobrem wspólnym i nie można sobie nic przywłaszczyć"- no tak, zapewne za 500 lat wszyscy będą się śmiali z tego prawa. Mam tylko nadzieję, że Polacy nie prześpią tej okazji i spróbują zająć jakiś ciekawy zakątek Układu Słonecznego. Oczywiście wszystko zależy od naszych możliwości, osobiście proponuję księżyc Jowisza- Europę, trochę tam promieniuje od Jupitera, ale jest za to śnieg, więc można pojeździć na nartach;) No, a pod lodem jest ocean, więc można byłoby śmiało założyć podwodne miasta, a wody do robienia drinków pod dostatkiem;P

 Niech żyje Polska Armia Kosmiczna!

Jak tak patrzę na polską rzeczywistość, pierwsze co wybudujemy na obcej planecie to kościół. Bo jakże to tak? Astronauci bez opieki duszpasterskiej? Kapelana też by wypadało powołać. Co prawda, nasz rodzynek Hermaszewski to komuch, i chyba gej, bo się z ruskim całował, ale co tam...

Nowa Fantastyka