- Hydepark: NF - Wydanie Specjalne 02/11

Hydepark:

NF - Wydanie Specjalne 02/11

Kiedy bedzie dostepne kolejne Wydanie Specjalne? Mamy juz przeciez koniec kwietnia. A moze juz jest, tylko webmaster przysnal i nie wrzucil infa? ;)

Komentarze

obserwuj

Maiało być dziś, ale złaziłem całą Warszawę i nie było. Może będzie jutro. Może nie.
Czekam. Zwłaszcza, że w środku jest moje opowiadanie.

Już powinno trafić do sprzedaży. do redakcji egz. sygnalne trafił wczoraj. :)
Pozdrawiam. 

Już są w Empikach, przynajmniej w Warszawie i w kisokach Ruchu też widziałem.

No, to teraz czekają już tylko prenumeratorzy, którzy zawsze terminowo są poszkodowani :P.

Sygnaturka chciałaby być obrazkiem, ale skoro nie może to będzie napisem

Ponieważ w tymże numerze specjalnego ja również debiutuję swoim opowiadaniem, gorąco zachęcam wszystkich do nabycia, przeczytania i poznęcania się nad naszymi tekstami. :)
Przy okazji chciałbym, nie bez satysfakcji, pokazać różnym szuwarkom i innym mąciwodom, że współpraca z NF przynosi korzyści, a debiut na papierze jednak jest możliwy. :P
Chciałbym też podziękować wszystkim, którzy mi ten debiut umożliwili. W szczególności Maciejowi Parowskiemu (za to, że poznał się na mistrzu), Jakubowi (za całokształt) oraz dj Jajko (on już wie za co). Dzięki Panowie! Mam nadzieję, że nasza dalsza współpraca będzie równie dobra.

pzdr
Robert

Niniejszym chciałbym sobie i Zicowi też pogratulować tak wspaniałych tekstów:)
Teraz czekamy na wasze zdanie, czytajcie i mówcie co myślcie:)

A mnie właśnie dzisiaj listonosz przyniósł. Ale co sądzę o numerze napiszę pewnie dopiero po świętach, bo jutro komputer idzie na serwis :(

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Z przyjemnością poczytam... A Wam chłopaki, gratuluję!

Przeczytane. Niestety z trudem wielkim. Dobrze zapowiadające się "Perły w diademie królowej Sekh" okazały się nijakimi historyjkami o niczym. Jedyny plus, że były dobrze napisane. Ale o co tam chodzi, to chyba wie tylko sama autorka, ja nie wiem. Podobnie "Zabawki dla dużych chłopców", trochę gejowskie, nie żebym miał coś przeciw gejom, kuśka im w rzyć. Przegadane, udziwnione, bez większego sensu. Nie podobało mi sie w ogóle. "Amazonka" - zapowiadała się dobrze a skończyło się jak zawsze. Przewidywalne do bólu, proste jak budowa cepa. Zawodowy zabójca z ludzką twarzą i niesłusznie oskarżona laseczka."Pożegnanie" - nie doczytałem do końca.
Mam tylko nadzieję, że ci którzy przejdą eliminacje stworzą coś godnego uwagi.
W czerwcu ma wyjść coś mego w NF, więc też możecie się poznęcać.

Natomiast bardzo nie podobala mi sie praca korektora. Wszystkie teksty w numerze roja sie od bledow stylistycznych i potworkow slownych. Kto wam robi korekte? Wietnamczyk?

To niestety przywara, którą ja zacząłem zauważać już od numeru styczniowego bodajże. Literówki typu trwa zamiast trawa, których nie wyłapie word, stały się normą.

Sygnaturka chciałaby być obrazkiem, ale skoro nie może to będzie napisem

Że się nie podoba to rozumiem, gusta rózne są, ale gejowskie? Sami faceci w treści, ale co tam było gejowskiego? Też nic nie mam, niech im będzie jak najlepiej, jak każdemu innemu człowiekowi, ale tego akurat nie rozumiem.

Okej, zahaczyłem dzisiaj o cywilizowany salonik prasowy, zakupiłem, przeczytałem złotopiórkowiczów i śpieszę z komentarzem.

"Zabawki dla dużych chłopców" - od razu widać kto zacz, tematyka, stylistyka i klimat pozytywnie rozpoznawalne. Bardzo podoba mi się pomysł "wentyla bezpieczeństwa" w postaci Klubu i totalny rozpad rzeczywistości, który następuje po jego zniknięciu. Schiza pojawia się tak znienacka, że niektórzy czytelnicy chyba się zgubią, i już nie odpuszcza do końca. Nastrój jest naprawdę psychiczny, a kolejne śmierci, duchy i chore zjawiska opisane z upiorną pomysłowością (kanapka! bierki! domki z kart! plastelinowy kask!). Generalnie psychoza pod mój gust, więc szczerze chwalę. Tekst ma jednak poważną wadę. Z moimi skłonnościami do rozpisywania się, to trochę głupio mi wytykać, ale momentami jest przesadnie rozwlekły. Paradoksalnie, sceny, które bardzo mi się podobały, najbardziej uwypuklają tą przypadłość - mrożąca krew w żyłach opowieść Andrzeja byłaby skuteczniejsza, gdyby tak bardzo się nie ciągnęła; cała sekwencja z Mrocznymi Poziomkami, IMO genialny pomysł, także w wyniku długości gubi nieco napięcia. Przy narratorze, który ma skłonność do dygresji, odwracania uwagi czytelnika w stronę różnych detali i rozbudowanych przemyśleń własnych (które nie są złe, ale czasem siada tempo), zahaczając miejscami o taki mini strumień świadomości, buduje to wrażenie ciężaru tekstu. Bez szwanku dla sensu i tematu można by miejscami rozegrać to szybciej. Czasem w tym rozbudowaniu tekstu tracą na efektywności momenty naprawdę mrożące krew w żyłach, oraz gubią się błyskotliwe fragmenty. Których jest na szczęście mnóstwo - od pojedynczych zdań (zwłaszcza talent do ciekawych i ciętych porównań naprawdę godny pozazdroszczenia) do scenek w typie rozważań o duchu ze sraczką czy interwencji pewnego Mistrza Jedi.
Podsumowując - bardzo dobre, momentami genialnie schizowe, przytłoczone rozległością i rozbudowaniem narracji.


P.S. Motywów gejowskich nie uświadczono, so WTF? :D



"Amazonka" - Rzemiosło mocne - sprawnie i elegancko napisane, akcja jest wartka, bardzo lekko napisane i przyjemnie się czyta (tylko dialogi miejscami nieco sztywne, nie wiem, może to stylizacja - choć ta jest w większości dyskretna, ale trochę żywsze mogłyby być. Wybitnie nieudana jest jednak tylko odzywka "Moja ciotka miała na imię...", naprawdę kłuła w oczy). Ale w innych kwestiach - nie będę owijał w bawełnę, do mnie nie przemówiło. Fabuła - nie jestem przeciwnikiem prostolinijnych opowieści, ale w tym przypadku coś nie działa. Prosta droga od A do B, schemat wydarzeń jest przewidywalny ze sporym wyprzedzeniem, ciężko emocjonalnie zaangażować się w intrygę, zwłaszcza, że emocje postaci też są jakieś takie frazesowe (co boli, bo to one wychodzą na pierwszy plan,a  morderstwo rozwiązane zostaje w końcu krótko i nieznacząco - tą złą jest wszak osoba, którą poznajemy w paru jedynie zdaniach osób trzecich). Zwłaszcza Alissa vel Olympias jest strasznie nieprzekonywująca, nie uwierzyłem ani w jej siłę i niezależność, ani w chemię z Vismirem, ani w chęć odkupienia. Czekałem cały czas, na jakiś mocny zwrot, coś, co trochę wstrząśnie fabułą- wszystko potoczyło sie jednak torem wyżłobionym kilka scen wcześniej. IMO, nudnym i bez specjalnego polotu. Są co prawda mocniejsze punkty - relacja Vismira z Yumi, choć widywało się takie duety, jest zdecydowanie wybijającym się wątkiem. Drugi zarzut - bezpłciowość świata przedstawionego. Nawet jeśli przyjmiemy, że to tylko luźne przywołanie motywów greckich, to ta greckość sprowadza się tylko do imion, nazw plemion i krain (brakuje mi wyraźniejszego zarysowania odrębności Amazonek, mamy jakiś cień zarysu ich zwyczajów, ale można by odrobinę więcej odsłonić) - można by ją zastąpić czymś zmyślonym i nie zmieniłoby to nic a nic. Centaury i satyrowie pokazują się pretekstowo, by przypomnieć o fantastyczności tekstu, a realia budowane są tak zdawkowo, że nijak nie wytwarza to żadnego konkretnego klimatu. Brakuje mi też zabawy motywami - mamy tu kilka toposów odwołujących się do ogólnej znajomości mitologii greckiej, ale bez specjalnej świeżości podejścia. Szkoda, bo było na to miejsce. Wydaję mi się, że autor czuł się lepiej w realiach sarmackich, których nie kocham specjalnie, ale miały tą zaletę, że były jakieś - miały klimat, miały specyfikę (swadę, jeśli wolicie), były po prostu "jakieś".
W rozliczeniu - talentowi do pisania nie mam nic do zarzucenia, ale zarówno fabuła, jak i realia nie mają w sobie niczego porywającego. Wydaje mi się, że w stosunku tekstów z fantastyka.pl jest to krok w tył.

Na koniec - wiem, że krytykowałem ostro (zwłaszcza Zico), ale proszę nie brać tego osobiście. Dobrze wiem (oj tak), jaką cholerną presją obciążone jest przygotowanie tekstu do debiutu i z jakimi emocjami się to wiąże, ale wychodzę z założenia, że szczera opinia jest on ajprzydatniejsza. Równie szczerze gratuluję długo oczekiwanego debiutu - Kamahl, Zico, oby tak dalej! Zakładam, że jeszcze o was usłyszymy (oby niedługo) i życzę powodzenia!

Errata do ostatnich zdań (wznoszę modły o edycję komentarzy!):
szczera opinia jest najprzydatniejsza - o to ofkoz chodziło

@M.Bizarre: wiem, że krytykowałem ostro (zwłaszcza Zico), ale proszę nie brać tego osobiście.

Nie zabiję cię. Na razie... - jakby powiedział Grucha z filmu „Chłopaki nie płaczą". :D
A tak już serio, to spoko. Nie jest przecież rzeczą autora wykłócanie się z czytelnikami. To niepoważne zachowanie. Kupiłeś, przeczytałeś, podzieliłeś się wrażeniami - czego można chcieć więcej? :)
Co do opowiadania, to oczywiście, że można by - i chciałoby się - opisać to, tamto i owamto. Ale sam dobrze wiesz, Marku, jaki mieliśmy limit znaków. Trochę mało, gdy chce się opisać grubszą epicką historię - wielowątkową, z żywą akcją, licznymi postaciami etc. a nie dzień z życia Pana X. I tak przekroczyłem ten limit, co kosztowało mnie wielomiesięcznym oczekiwaniem na publikację. Poza tym każdy świat fantasy (i jego bohaterów) poznajemy stopniowo. W drugim, trzecim, czwartym opowiadaniu, książce. Co wiedziałeś o świecie „Wiedźmina" po lekturze pierwszego opowiadania? Tutaj też musiałem skoncentrować się na tym, co istotne dla tej konkretnej historii. :)

A propos dialogów, stylizacji i ogólnie warstwy tekstowej, to poniekąd na swoje usprawiedliwienie chciałbym też nieskromnie zauważyć, że część redakcyjnych poprawek w tekście raczej mu zaszkodziła, niż pomogła. Faktycznie trudno oprzeć się wrażeniu, że są one dziełem jakiegoś komputerowego programu typu „language tool", a nie żywego człowieka. Wprawdzie większość zmian brzmi neutralnie lub nawet dobrze, ale niestety pewna część wypacza sens tego, co chciałem przekazać, brzmi dziwnie, lub wręcz stanowi błędy stylistyczne. Trudno, taki los debiutanta. ;)

Dobra, nic już więcej nie mówię i jeszcze raz zapraszam do zapoznania się z tym historycznym numerem. :)

pzdr
Zico

Fakt faktem, budowanie świata na ograniczonej przestrzeni jest trudne i rzeczywiście, najlepiej robi się to gradualnie. Ale drugim faktem jest to, że realia nawet zdawkowo podane muszą zainteresować czytelnika na tyle, żeby chciał śledzić ich ewentualny rozwój - we wspomnianym "Wiedźminie" od razu uderzał cynizm i dworska "układowość" świata, a fach bohatera kusił taką mistyką łowcy. Takiego "haczyka na wyobraźnię" tutaj mi zabrakło.

Poza tym, nie ukrywam, miałeś we mnie trudnego odbiorcę, bo ja jestem straaasznym zwolennikiem worldbuildingu, że się wyrażę z angielskiego, i rozszerzania go choćby interesującymi wzmiankami, czy np. kosztem rozbudowania niektórych scen.

No, ale to zawsze jest de gustibus. Nie wątpię, że twój sposób podania sprawy też znajdzie zwolenników - poza tym, ze mnie taki krytk literacki jak z koziej rzyci helikopter ;). A trudy z limitem to  wielki i znany ból, zwłaszcza jak człowiek się lubi "wypisać" (oj, jak ja się przy moim debiucie męczyłem) i nie ma chyba jednej słusznej metody ogrywania go.

Pozdrawiam

M.Bizzare, no prawie jak recenzja, dziękuje uprzejmie. Możnaby się teraz zastanawiać co napisać inaczej, gdzie by skrócić, ale skoro już wydrukowany jest, to tylko można następne zrobić jeszcze lepsze.

No, truizm, ale idea "przebić w następnym poprzednie" powinna przyświecać chyba każdemu, co się z tworzeniem zmaga.

A zastanawiać się nad tekstem można do usranej śmierci, ale faktem jest, że i tak większość wniosków na ten temat przyjdzie dopiero po ukazaniu się pracy. Takie życie. Nie wiem, jak wy, ale ja mam mentalny limit możliwości zastanawiania się, poprawiania i "co by tu jeszcze" podczas pracy nad tym, co wypociłem (i to bardzo surowy limit, z braku cierpliwości do własnych wytworów - chociaż to dla mnie lepiej, bo jakbym za dużo myślał, to pewnie nic nie opuściłoby czeluści mojego peceta).

Aha, i dziękować nie trzeba. Tak czy siak, mam zwyczaj kompleksowego artykułowania opinii, a poza tym wiem, jak bardzo jest odzew potrzebny. Zwłaszcza, że Wydania Specjalnego za dużo recenzji to w necie się nie pojawia (żeby znów pojechać prywatą : WS 4/2010 = 1 recenzja do dziś, chyba że coś przegapiłem)

Ja cały czas szukam może jakaś i mi się trafi, ale na razie nic.

Witam po dłuższej nieobecności, spowodowanej awarią komputera. No to skoro i ja przebrnąłem przez numer Specjalny, to i wypowiem się na temat tekstów.

 

Perły w diademie królowej Sekh – Podziwiam autorkę. A za co? Za spryt. Trzeba było naprawdę nieźle się nakombinować, żeby upchnąć tyle beznadziejnych shortów w jednym opowiadaniu, którego tytuł powinien raczej brzmieć:  „Korodujące kulki w zardzewiałym łożysku dziadkowego składaka”.

 

Zabawki dla dużych chłopców – Przygnębiający, krwawy, popieprzony ale i zarazem śmieszny tekst. Przeczytałem z przyjemnością. Nie przepadałem za tekstami Kamahla publikowanymi na portalu, ale tym opowiadaniem zdobył moje uznanie i podziw.

 

Amazonka – Takich tekstów mi właśnie w NF brakuje. Lekkie, przyjemne, pełne akcji, pozbawione zbędnego, moralizatorskiego pierdolenia. Przyczepiłbym się jedynie do zbyt cukierkowego klimatu i zbyt skromnego rozlewu krwi (ale ja jestem wychowany raczej na rzeźnickim dark fantasy, więc to taki zarzut w sumie na marginesie), tak że razem z opowiadaniem Kamahla dwa przodujące teksty numeru.

 

Pożegnanie – Na początku pomyślałem, że to jakiś żart. A może wspomnienia mistrza Yody z poprzedniego, ludzkiego wcielenia?  Tekst jak dla mnie napisany kompletnie niestrawnym stylem. Nie przebrnąłem niestety i może to i lepiej, bo po paru zdaniach makówka już mi zdrowo dymiła i gotowa była eksplodować, od nadmiaru prób wyłapania o co bohaterowi w ogóle chodzi.

 

Endosymbiont – Czaropisu nie przeczytałem, zniechęcony recenzją Mortyzcjana, więc do opka podchodziłem ostrożnie i z dużą rezerwą. Okazało się bardzo przyjemną historia, nieco zagmatwana, ale posiadającą bardzo ciekawy, klaustrofobiczny klimat. A kiedy bohaterka stanęła przed końcowym wyborem, to cholera, było mi jej naprawdę szkoda…

 

Hobby rabbiego – Taka obyczajowa historyjka. Nawet przyjemna, pod koniec, gdy wyjaśnił się motyw z dziewczynką pojawiającą się na fotografiach, przeszły mi ciarki po plecach, czyli emocje wzbudziło, a to duży plus. Element fantastyczny był dawkowany ostrożnie i bez przesady, co też stanowi zaletę tekstu.

 

Ocalić Tiamat – To i pożegnanie to według mnie dwa najsłabsze teksty numeru. Przez Tiamat przebrnąłem na siłę i to tylko dlatego, że komp nie działał i nie miałem akurat nic lepszego do czytania. Strasznie chaotycznie napisany, ciężko mi się było połapać o co w ogóle chodzi. Dopiero pod koniec sytuacja o tyle o ile się wyjaśniła.

Ogólnie, gdyby nie teksty naszych debiutantów, numer byłby słabiutki.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

@Fasoletti: i zbyt skromnego rozlewu krwi

Jak mawiał towarzysz Stalin - jedna śmierć to tragedia, milion to statystyka. Nie chcę dewaluować swoich tragedii rozmienianiem ich na dziesiątki czy setki statystów. ;)
W każdym razie cieszę się, że się podobało. Chyba mamy podobne oczekiwania wobec fantastyki. :)

Przenoszę sam, bo zamieściłem w złym temacie, a diabli wiedzą jak tu działa moderacja.

A na zawartość obecną można pomarudzić? Bo moim zdaniem opowiadanie "Amazonka" było najwyżej takie sobie, a po specjalu spodziewałem się czegoś lepszego. Zamiast tego trafiła się sztampowa historyjka o zabójcy, z tych co żadnych kobiet ani dzieci, który ma zasady niczym gwiazdor kina akcji z "Le transporteur", i których złamanie podobnie się kończy. Do tego zła amazonka, co to się okazała dobrą amazonką, a potem to ją nawet tak sumienie ruszyło, że w świat się udaje, celem naprawienia złego (aż się wzruszyłem normalnie w tym momencie). No i happy end iście hollywoodzki, z wolną chatą i dupczonkiem dawnej miłości. Co jeszcze? A racja, byłbym zapomniał, był jeszcze ten oklepany numer z fortelem "tajemniczy testament/list/pakunek/kwitek z pralni" - niepotrzebne skreślić.
Drugie odkrycie, "Zabawki dla dużych chłopców", to zdecydowanie opowiadanie jakie chciałoby się czytać w Wydaniu Specjalnym.
"Perły" czytało się różnie, jedne fajne, inne jakieś takie... Może ja za głupi jestem na fantastykę wyższych lotów, ale jakoś nie potrafię doszukać się tu klamry, która by z tego zbiorku czyniła logiczną całość. Wygląda to raczej tak, jakbyście przetrzepali Ewie Bury szufladę z krótkimi historyjkami, i wyszedł z tego bigos. A ja z bigosu lubię tylko kapustę i grzyby, resztę widelcem zawsze na bok odrzucam. Także smakowało, ale nie wszystko.
Historyjka Żydowska się podobała, reszty jeszcze nie czytałem, bo w pracy na nocnej zmianie też czasem trzeba udawać, że się pracuje ;)

Nowa Fantastyka