- Hydepark: Li Pink Pong, czyli lutowy numer NF

Hydepark:

Li Pink Pong, czyli lutowy numer NF

Drogą kupna nabyłem właśnie lutowy numer NF. Z przyjemnością przeczytałem "Lensmann i kot, który płakał" – choć średnio oryginalne, ale wciąga. "Demon z Arkony" jeszcze da się zaliczyć do kategorii przyzwoitych, choć fantastyki jest tam tyle, co kot nadrapał. Ale czy ktos mi wyjaśni, o co chodzi w "Rozmowach Li"? O czym to, po co to i dlaczego tu, a nie w czasopiśmie turystyczno-krajoznawczym "Azja dla tych, których na nią nie stać"? Gdzie był Jakub, co poprawił i dlaczego tak mało?

Komentarze

obserwuj

No to się zgodzę :) nie mam bladego pojęcia, o co chodzi w tym opowiadaniu.

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

Szczerze mówiąc bałem się wcześniej przyznać, ale teraz cieszę się, że nie jestem sam. Ktoś o wyższym stopniu wtajemniczenia wyjaśni?

Jak dla mnie najnowszy numer NF ociera się o fantastykę tak ledwo, ledwo :) To głównie fantastyka typu "jest albo nie jest" czyli albo przyjmujemy, że wszystko dzieje się naprawdę, albo że wszystko dzieje się w naszych/bohaterów głowach ewentualnie  wszystko można naukowo wyjaśnić. 
Dotyczy to zarówno opowiadań, jak i publicystyki. Tu mamy np. artykuł Agnieszki Szady o kryptydach - bardzo ciekawy, zwłaszcza że granica między fantastyką a realnością jest tu bardzo płynna - w końcu może kiedyś uda się złapać chupacabrę albo inną arę turkusową, i wtedy wszystkie gadania ekspertów wezmą w łeb. Podobnie jest z "wielki brat naprawdę patrzy". Z kolei wszystkie te teksty w połączeniu z artykułem o duchach przypominają bardziej "Nieznany swiat" niz "Nową Fantastykę" - co nie znaczy, że to mi się nie podoba, bo dla autora opowiadań jest bardzo inspirujące :P Jeszcze jedna uwaga do tekstu o kryptydach - czytałam już kilka podobnych i są... no właśnie, podobne.Ja rozumiem, są żelazne pozycje (chupacapbra, potwór z Loch Ness, Yeti...) ale może ktoś kiedyś, zamiast wyliczać w kolejności alfabetycznej lub z podziałem na gatunki, pokusiłby się o większe zawężenie tematu albo ugryzienie go z innej strony? Np. o polskich kryptydach?
W dwóch pierwszych opowiadaniach "Demon Arkony" i "Lensmann i kot, który płakał" fantastyki jest... co kot napłakał, co nie zmienia faktu, że są to teksty bardzo, bardzo dobre i wciągające. Szkoda tylko, że tekst Sylwii Skorstad aż prosi się o dalsze pójście w stronę fantastyki, a nie totolotka - zakończenie mnie zawiodło. Z drugiej strony ja akurat lubię takie trącące o realizm magiczny/metafizykę teksty i czasem nawet wolę je niż kolejne heroic fantasy, ale już widzę ten tłum rozczarowanych, krzyczący "To nie jest fantastyka" :)  
Natomiast "Rozmowy Li"... yyy... kurcze widać nie tylko ja nie wiem, o co chodzi :P Pięć lat studiów polonistyki na nic mi się zdało w zrozumieniu "Co autor chciał powiedzieć". No za Chiny nie rozumiem :P Może tropem jest informacja o autorze i opis, czym się zajmuje ;) Jeżeli nie - poddaję się i przyłączam do prośby o wyjasnienie. No chyba że to taki żarcik redakcji.
Olga Gromyko - historia dowcipnie stylizowana na rosyjską bajkę magiczną - doceniam, zwłaszcza za dialogi i kreację postaci, no i ten rosyjski zaśpiew... Poza tym pan Propp byłby dumny :)  
"Wachlarz namiestniczki" - nawet zachęcił mnie do sięgnięcia po "Namiestniczkę", acz boję się, że niesłusznie :P

A mnie się akurat kot wyjątkowo podobał :)
Bajka Olgi Gromyko też (zwłaszcza po lekturze opowiadania Biedny biedny Kościej w Wydaniu Specjalnym - Kościej to ojciec Semiona), pięknie stylizowana baśń.
Wachlarz namiestniczki tchnie dokładnie tym klimatem co cała powieść.
Publicystyka fajna, a fanem nie jestem.

Ale Ping Pong mnie intelektualnie przewyższył - aż bym się przeszedł do redakcji i zapytał: ale ossochozzi?
Ale na kamingałt nie jestem jeszcze gotowy :/

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

Też obawiałbym się spuszczenia ze schodów --- i niczego nie odmieniłoby na lepsze zadanie już z parteru pytania dodatkowego i ratunkowego: a czy redaktor nie puścił tego przez pomyłkę, bo mu się kupki papierów zamieniły i to, co do kosza iść miało, do drukarni poszło?

Ja raczej obstawiam fakt, że przy doktoracie dobrze jest miec parę publikacji. :D

Cholera, zaraz biegnę do empika, na kanapę i czytam to pingpongowate opowiadanie. Coś czego nikt nie rozumie, tak, czuję, że to musi być interesujące (na swój sposób).

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Pozwolę sobie na zdanie osobne. Proza Działoszyńskiego jest eleganckim pastiszem wschodniej literatury mądrościowej i jako taka mieści się zarówno w szeroko rozumianej fantastyce, jak też może być ciekawostką. Proszę zauważyć, że nie jest to tekst obszerny, ot, kilka stron, które można przeczytać z uśmiechem lub zdziwieniem, ale - jak myślę - bez ziewania. Oczywiście, de gustibus itede, ale - ja tylko zgłaszam głos osobny, bo mnie się czytało "Rozmowy Li" dobrze. :)

Druga rzecz, temat pod rozwagę. Dostrzegam paradoks: jeśli proza jest bardzo SF, rozlegają się głosy, że to za trudne, że nikt nie pojmuje, że męczy się czytelnika i jego szare komórki. A gdy pojawia się coś lekkiego, rozlegają się głosy, że to miałkie, łatwizną zalatujące i w ogóle intelektualnie do niczego. Co jest pomiędzy tymi dwoma życzeniami? Co byłoby zadowalające?

Pozdrawiam.

Też chciałam założyć taki wątek, ale jakoś bałam się, że nie wypada. :P Jeśli ten tekst jest "eleganckim pastiszem wschodniej literatury mądrościowej" (cytuję bez przekąsu) to może przeczytam jeszcze raz i spróbuję spojrzeć na niego od tej strony, ale póki co wrażenia mam jak większość - że środkowa kartka się zapodziała gdzieś przy druku... Nie mam nic przeciwko wytężaniu szarych komórek przy czytaniu, ale w tym przypadku poległy. Za nic nie widziałam związku między jedną częścią a drugą.

Jakubie, jedyną radą jest wydawanie NF w tylu mutacjach treściowych, ilu jest nabywców. Po wypytaniu tychże o życzenia, oczywiście.
(Nie załamuj się. Aż tak źle jeszcze nie jest.)

AdamKB, tak też podejrzewałem. I nie, nie załamuję się. Tyle gustów, ilu czytelników - to prawda, która akurat w przypadku fantastyki sprawdza się zawsze. No, prawie.

"proza Działoszyńskiego jest eleganckim pastiszem wschodniej literatury mądrościowej"
Drogi Jakubie, widzę, że czytało Ci się ten tekst tak dobrze, że nie doszedłeś do końca. Bo po dyrdymałach Li jest jeszcze porcja dyrdymałów "jak Yun przyjechała do Folski". To niby także jest pastisz wschodniej literatury mądrościowej czy po prostu ktoś się nie zorientował, że toto ma ciąg dalszy? Tak bym właśnie obstawiał, bo tytuł "Rozmowy Li" dotyczy pierwszej części. Chyba, że Li zmienił płeć i imię oraz miejsce zamieszkania. Poza tym - na Yun się to coś nie kończy, bo jest jeszcze brat Teodor i pornograficzny ikonoklazm. Znowu Li zmienił płeć i imię? Oczywiście, Biznacjum można od biedy uznać za wschód - choć gdzie Pekin, a gdzie Konstantynopol - ale literatura mądrościowa?
Bądźmy szczerzy - wychodzi na to, że nawet Rednacz nie wie do końca, jakiego pawia ma na stronach. I pomysł, aby przesunąć dyskusję w kierunku "wszystkim nie dogodzisz" niewiele tu pomógł. Li Pink Pong, szanowny Jakubie, to po prostu ciężki gniot, za który trzeba sie wstydzić. Mam nadzieję, że nie jest to tekst opisywany w omawianym gdzie indziej wstępniaku.

Maxencius, szanuję Twoje zdanie.
Pozdrawiam. 

Nowa Fantastyka