- Hydepark: "Święci z Vukovaru", czyli fun&cobold w Nowej Fantastyce 10/2020

Hydepark:

czasopisma

"Święci z Vukovaru", czyli fun&cobold w Nowej Fantastyce 10/2020

Wracamy z nowym opowiadaniem. Tym razem chcemy Was zabrać w inne miejsca, w inne czasy, do innych bohaterów. Wódkę zastąpi rakija. Zamiast pól malowanych zbożem rozmaitem, pokażemy nadmorską wioskę, w której pewien rzeźbiarz traci zdolność rzeźbienia... 

 

Zapraszamy do lektury i czekamy na Wasze wrażenia. 

 

Tradycyjnie podziękowania dla Michała Cetnarowskiego za redakcję i dobre słowa! 

Komentarze

obserwuj

Jak widać, tym razem bardziej funbold niż cobthesystem ;)

Wódkę zastąpi rakija

→ ooo balkaneros! heart

 

Od trzech dni idę do kiosku, teraz pójdę skoczniejszym krokiem :D 

 

I okładka tego numeru jest piękna :)

→ ooo balkaneros! heart

Tak, polska fantastyka chyba rzadko zagląda do naszych południowych braci i sióstr, więc postanowiliśmy to zmienić :)

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Komentarz zostawiłem w wiadomym miejscu :)

Natomiast leciuśko zgrzytnęło mi “garbi się kręgosłup”. Tak się mówi? Wiem, że plecy można garbić, czy garbić się, ale kręgosłup? I jeśli to nawet poprawne, to brzmi, panowie lekarze – medycznie :).

“Jak będę gotowy”, to ponoć poprawne, ale potoczne. Czemu nie “kiedy”?

Tyle.

Dobra robota, Panowie!!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Dzięki, Staruchu.

Wiedziałem, że to nie Twoje klimaty, ale czasem człowiek musi ;)

Wiedziałem, że to nie Twoje klimaty, ale czasem człowiek musi ;)

Mimo, że nie moje klimaty, to z lektury jestem bardzo zadowolony :)

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Niektórzy wolą wódkę od rakii ;)

Dzięki za opinię, Staruchu! 

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

No panowie, nie moja bajka, ale solidna robota, gratulacje! Więcej napisałem w komentarzu do numeru 10/20, Tu zapytam za to jak podchodzicie do wspólnego pisania. Piszecie naprzemiennie, a potem dążycie do “zlania się” stylu? Inaczej?

Tu mam wrażenie, że za części “życiorysowe” odpowiadał Fun (trochę było charakterystycznych elementów), Coboldowi bym przypisał realizm scenerii, ale może zupełnie się mylę :-)

 

Dzięki za opinię, Wilku :) 

W sumie za każdym razem mamy trochę inną metodę i inny proces tworzenia. Tutaj ja miałem jakiś zalążek pomysłu na swój tekst, ale nie byłem do niego przekonany. Powiedziałem o tym Coboldowi, dostrzegł potencjał i zaproponował ponowne połączenie sił.

Główną oś dramatyczną, czyli te części życiorysowe, obmyślaliśmy razem. Kapliczkami podzieliliśmy się po równo. Sama Chorwacja jest bardziej moja – bardzo lubię ten kraj, choć wielkim znawcą nie jestem. Ot, byłem parę razy, trochę burków zjadłem, trochę rakii wypiłem. Z wakacji w dzieciństwie pamiętam łuski po nabojach znalezione między kamieniami. O Vukovarze dowiedziałem się wiele lat później od Chorwata, który wziął mnie na stopa. Jednak bez Cobolda nie podjąłbym się sięgnięcia do historii i wojny, szczególnie tak świeżej. Cobold też dodał większość szczegółów dotyczących świętych.

W praktyce wygląda to tak: dużo gadania na samym początku, a  potem pisanie na zmianę (a między każdą zmianą znów dużo gadania). A jeśli chodzi o styl, to tutaj ja zaproponowałem pewien ton w pierwszym fragmencie, a Cobold go podjął w kolejnym. Ja z kolei dalej czerpałem też z tego, co Cobold miał do zaproponowania. Potem się wygładzało początek. Można to uznać za ujednolicanie stylu, ale z mojej strony to wyszło bardzo naturalnie, bez naśladownictwa na siłę. 

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Ha, to wyszło naprawdę nieźle, bo w trakcie czytania nie wychwyciłem jakiś przeskoków. Tym bardziej ukłon za umiejętność zgrania się.

Gratuluję tekstu. :-)

Nie ukrywam, że na początku drugiej strony wyrwało mi się “oho, akurat”. To w chwili, kiedy przeczytałem, że ślady wojny po ćwierć wieku zdążyły się zapewne zabliźnić. Dalej śledziłem wydarzenia z podejrzliwością, jak się okazało niesłuszną. Bałkańskie rany wciąż krwawią.

O Chorwacji mogę powiedzieć tyle, ile zdążyłem dostrzec podczas wieczornego spaceru po Zagrzebiu i jazdy autostradą. Ale mam przeczucie, że gdybym z niej zjechał na wschód kraju, spotkałbym podobne obrazy, jakie widziałem w Bośni – a te pomogły mi rozumieć ból sumienia i nieodwracalną nienawiść Petara.

Znajomym, którzy się jeszcze nie odważyli, mówię: jedźcie do Bośni, zanim ta beczka prochu znów nie wybuchnie. Napięcie dosłownie czuć w powietrzu. Tam nikt niczego nie zapomniał. Domy, ulice co rusz przypominają o wydarzeniach z lat dziewięćdziesiątych. Chorwaci, gdzie się tylko da podkreślają chorwackość terytorium, Serbowie przerabiają farbą nazwy miejscowości z liter łacińskich na cyrylicę i swoją Republiką oplatają Chorwatów i Boszniaków niczym sznur szyję. 

Po tym, co zobaczyłem w Mostarze czułem wdzięczność, że najpierw odwiedziłem Serbię a dopiero później BiH. Gdyby było odwrotnie pewnie nie zadałbym pytania grupie mężczyzn, z którymi gaworzyłem w jednej z licznych belgradzkich knajpek. Po kilku piwach zapytałem o wojnę i o to dlaczego w ludziach było tyle nienawiści, skoro przecież wydawało się, że nauczyli się żyć razem.

Zamilkli.

Po dłuższej chwili właściciel knajpki, którego poznałem dzień wcześniej i chyba polubiliśmy się powiedział mi: czasem jest tak, że jedna mrówka wywoła awanturę i pójdą za nią inne, aż bije się całe gniazdo.

Pozostali nie rozmawiali już ze mną.

I tak na zakończenie mych wynurzeń. Po lekturze Waszego opowiadania próbowałem sobie przypomnieć jakąś kapliczkę. Faktycznie, nie zwróciłem na nie uwagi.

Dzięki, Panowie, za lekturę i komentarze!

 

Wilku – Fun już właściwie odpowiedział na Twoje pytanie. Dodam tylko, że dla mnie kluczowy we wspólnej pracy, poza oczywiście pewną zbieżnością poczucia estetyki i wzajemnym zaufaniem, co do swoich możliwości, jest ten wielodniowy etap burzy mózgów, ustalenia o czym (w głębszym sensie) ma być opowiadanie i jakich środków do tego użyć. Zanim zabierzemy się za pisanie ustalamy dość dokładnie scenariusz, liczbę i podział scen. I nieustannie zadziwia mnie fakt, że można to wszystko robić w czasie rzeczywistym, w sposób zdalny – napisaliśmy z Funem już trzy wspólne teksty, spotkawszy się do tego czasu w realu jeden raz i zamieniwszy wtedy tylko klika zdań.

 

ManeTekelFaresie – i Tobie dziękuję za ten osobisty komentarz. Dla mnie to bardzo ważne, że fantazjując, nie odrywam się od rzeczywistości.

F&C, kupiłam i przeczytałam wasze opowiadanie już dawno, właściwie zaraz po tym, kiedy zobaczyłam w tytule Vucovar. Niestety sporo czasu zajęło mi napisanie komentarza. Czasami niektóre miejsca zapadają mi silniej w pamięć niż inne, z tym tak właśnie jest. Z tego zresztą powodu, nigdy nie pojechałam do Chorwacji, co jest może pozbawione większego sensu.

 

Bardzo dobre opowiadanie, tym trudniejsze, że dotyczące współczesności. Znaleźliście ciekawy sposób, aby o niej i tych terenach opowiedzieć w niebanalny, przejmujący sposób.. Tekst jest spokojny, lecz przesycony napięciem. Nie dłużył się. Połknęłam za pierwszym razem. Przywołujecie wiele plastycznych obrazów, a kapliczki i Święci są nośną metaforą, podobnie jak inne szczegóły, o których nie będę pisała, aby nie spojlerować.

Zastanawiałam się przez chwilę nad chorobą psychiczną jako powodem ucieczki, ale mi to gra w opku z różnych powodów. Choć jest to jeden z dwóch elementów, o których marzyłabym, aby były lepiej dopracowane, ale nie wiem, czy byłoby to możliwe przy opowiadaniu. 

Gratuluję tekstu, jaka fajna współpraca. :-)

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Dzięki, Asylum! A zdradzisz, jaki jest ten drugi element do dopracowania?

Drugim był rewers, czyli umocowanie Rzeźbiarza – relacje z jego rodziną. Przymierzam się w ten weekend do przeczytania całego numeru to jeszcze raz zerknę i coś dopiszę.

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

ManeTekelFares, Asylum – dziękuję za Wasze opinie i podzielenie się odczuciami dotyczącymi Bałkanów. Wygląda na to, że te miejsca zostają w człowieku na dłużej. 

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Wygląda na to, że te miejsca zostają w człowieku na dłużej. 

Jedne mniej, inne bardziej. Akurat tamte są mocno naładowane emocjami, o ile ktoś chce widzieć więcej, niż pewną pogodę na wakacje.

Zaczynam podejrzewać Was Panowie, że jesteście jedną osobą. :p Brawo :)

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

Bardzo dobry, udany tekst, z jednej strony – starannie skomponowany, widać, że przemyślany i dopracowany koncepcyjnie, z drugiej – emocjonalny, wyglądający, jakby wyrastał z jakichś osobistych doświadczeń, a także do emocji czytelnika trafiający. Nieoczywiste, ciekawe postacie, opowieść subtelnie fantastyczna, ujęta w efektowną formę językową. Nagrodowo nominowalne, jak dla mnie.

ninedin.home.blog

Nawiązując do wspólnego pisania, to że robicie to zdalnie, a w realu widzieliście się tylko raz, w pewnym względzie może ułatwiać pracę. W takim sensie, że jest jednak jakiś dystans i jakąkolwiek nieśmiałość, niepewność czy zawachanie łatwiej ukryć/zignorować. Łatwiej się też skupić na konkretnym zadaniu – tak mi się wydaje. Choć współpraca w realu miała by pewnie też inne plusy i minusy.

 

Nie zaglądałem tu, zanim nie przeczytałem opowiadania, a że akurat jestem w Polsce, to zakupiłem papierowy egzemplarz NF, bo jednak papier to papier, a wersji czasopisma na czytnik brak :(

 

Z lektury jestem zadowolony. Ja na kapliczki zwracam uwagę, w sensie “o kapliczka”, ale nie przyglądam się zazwyczaj z bliska, a nawet jeśli to tylko pobieżnie. Zawsze wydają mi się porzuconymi reliktami.

 

Moim zdaniem nie da się wyczuć, że pisały to dwie osoby, bo tekst jest stylistycznie spójny. Całość utrzymana w nieco monotonnej ale dobrze czytającej się konwencji. Mamy drogę do przebycia i na tej drodze kamienie milowe – kapliczki. Podróż w głąb bohaterów w głąb samych siebie prowadząca do... a kto przeczyta ten wie do czego. Element fantastyczny ładnie wkomponowany, można go traktować i dosłownie i symbolicznie.

 

Co tu więcej mówić. Byłem teraz na urlope na dolnym śląsku i miałem czasopismo w pokoju hotelowym, nawet był plan zrobić jakieś zdjęcie Świętym z Vukovaru w którymś z odwiedzanych miejsc, ale ciągle zapominałem wrzucić NF do plecaka – moja wina, moja bardzo... ekhm. Znajdę jakieś fajne miejsce w Niemczech, może kapliczkę.

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Świetny tekst.

Symboliczny, kameralny, osobisty. O gubieniu się po to by się odnaleźć i niezrozumieniu dla “dorosłego” życia. O porozumieniu mimo barier (chociażby językowych) i o tym, że te bariery są tam gdzie ich być nie powinno. O tragediach wielkich i małych, tych w czasach wojny i tych w czasach pokoju. I wreszcie o tym, że trzeba sobie wybaczyć i iść dalej przez życie, nawet jeśli będziemy tam zmierzać trochę naokoło, we własnym tempie. Po swojemu.

Piszecie o rzeczach trudnych i ważnych w sposób łatwy i prosty. Życiowy. Nie ma tu wielkich słów, za to jest człowiek i próba poradzenia sobie ze wszystkim co go otacza, co przeżył, co jest przed nim i za nim. Co go zjada od środka i zawsze będzie.

No i to chyba tyle ode mnie. Gratulacje Panowie!

Dziękuję za kolejne opinie!

 

Morgiana89 – nie daj się omamić teoriom spiskowym. Istnieją podobno ludzie, którzy widzieli Funa.

 

Ninedin – dziękuję za całe dotychczasowe wsparcie! I za całe przyszłe ;)

 

Mytrix – Tobie też dziękuję za wierne kibicowanie. Coś może być na rzeczy z tą współpracą on-line. Przygarniemy każde zdjęcie, nawet niemieckie.

 

Edward Pitowski – dla takich czytelników piszemy :)

Gratulacje, Panowie.

W mojej opinii to Wasz najlepszy tekst z publikowanych w NF. Bardzo emocjonalny, ładnie napisany, z wyrazistymi bohaterami i oryginalnym tłem. Rozwija się może nieco wolno, ale w końcu wybrzmiewa w pełni i po zakończeniu lektury satysfakcja jest duża.

Mamy nadzieję, że jeszcze nie powiedzieliśmy ostatniego słowa. Dzięki, Zygfrydzie. 

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Właściwie zgadzam się zarówno z Zygfrydem, jak i z Funem.

Nowa Fantastyka